Rano obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Sprzeklinałam wszystko co żywe i spojrzałam na zegarek. 9:15. Yghh... Niby już nie tak wcześnie ale i tak nie chce mi się wstać. Agi nie ma więc muszę się pofatygować i otworzyć. Narzuciłam na siebie za dużą bluzę po czym przygładziłam lekko włosy i poszłam otworzyć.
- O co chodzi? - zapytałam przecierając oczy.
- Pięknie wyglądasz siostrzyczko - usłyszałam. Otworzyłam zdziwiona oczy na widok szczerzącego się Miśka.
- Właź. Stało się coś? - gdy siatkarz wszedł zamknęłam drzwi po czym zaprosiłam go do kuchni i zaproponowałam sok, ale stwierdził,że nie będzie mnie przemęczał z uwagi na mój obecny stan. Tylko nie wiem czy chodziło mu o nogę czy o to, że dopiero co wstałam.
- Bo ja właściwie tylko na chwile - podrapał się zakłopotany po karku.
- Ale o co chodzi w ogóle? - zapytałam ziewając.
- Bo jest taka sprawa. Skoro ty nie jedziesz do Czech to zostajesz w Bełku...
- No niestety nigdzie się nie wybieram.
- Właśnie. Bo ja jadę, a Daga musi wyskoczyć na kilka dni do rodziców, a nie może zabrać ze sobą Oliwiera bo on ma szkołę. Więc pomyślałem o tobie...
- Ej, ej stop! - uniosłam dłoń do góry - Ale czemu wyjeżdża? Pokłóciliście się? - zapytałam zdezorientowana i już miałam zamiar zacząć prawić braciszkowi morały i kazania.
- Nie, nie. Nic z tych rzeczy - zaprzeczył od razu. Uspokoiłam się. - Tylko teściowa coś źle się czuje i Dagmara koniecznie chcę do niej pojechać. Antka weźmie tylko gorzej z Olim. Skoro nie jest chory to musi chodzić do szkoły i pomyśleliśmy, że może mogłabyś go przygarnąć. - uśmiechnął się prosząco - Ja oczywiście zaraz w czwartek jak tylko wrócimy z Czech to go odbieram - dodał szybko.
- Jasne, że go mogę wziąć do siebie - ucieszyłam się na wizję blondynka w naszym mieszkaniu - Nie ma najmniejszego problemu. Rozerwę się trochę jak nie będę z wami.
- Ufff - odetchnął - Super siostra, dzięki - ucałował oba me policzki - Daga podrzuci go jak po szkole wróci i zje obiad. Czyli koło 14:30 powinni być. Pasi?
- Pewnie - uśmiechnęłam się.
- To będę się zbierał. - wstał od stołu i skierował się do korytarza - Tylko żebyście się też trochę uczyli a nie tylko zbijanie bąków całymi daniami - pogroził mi palcem.
- Dobrze, tato. Zajmę się twoim dzieckiem odpowiednio - parsknęłam śmiechem.
- No ja myślę - zaśmiał się - Lecę. Pa.
- No, papa - zamknęłam za nim drzwi. Musiałam się jakoś ogarnąć więc wzięłam prysznic, ubrałam się (klik) i postanowiłam ogarnąć mieszkanie. Ale zanim to usłyszałam dzwonek swojego telefonu więc podreptałam do pokoju po czym odebrałam połączenie od Karola.
- No cześć. Jak się czujesz? - zapytał od razu.
- Cześć cześć. W sumie to normalnie - wzruszyłam ramionami chociaż wiedziałam, że tego nie zobaczy.
- Pamiętaj, że masz się oszczędzać - przypomniał mi na co wywróciłam oczami.
- Nie za bardzo będę chyba mogła się dostosować do twoich zaleceń bo Oliwier do mnie wpada na czas kiedy wy jedziecie do Czech - oznajmiłam.
- Jak to Oliwier? - zdziwił się.
- A no bo Daga musi jechać do swojej mamy więc ja przygarniam Olka.
- Ciekawe co tam się może dziać jak się dwa takie rozbrykane znajdą - parsknął śmiechem.
- Pffff. - prychnęłam - Spokojnie, Aga będzie nas pilnować - zaśmiałam się.
- Jedyna odpowiedzialna - zawtórował mi
- Bardzo śmieszne - mruknęłam - Puść mi smsa jak będziecie w hotelu.
- Oczywiście. Pa kotek.
- No pa - pożegnałam się i zakończyłam połączenie.
Teraz zabrałam się za sprzątanie. Najpierw włączyłam radio. Odkurzyłam wszędzie, zmyłam podłogi w kuchni oraz łazience i wstawiłam pranie. Włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki. Następnie poszłam przygotować pokój dla Olka. Pościeliłam łóżko oraz starłam kurz z szafek i stolika. O 13 wróciła Agnieszka.
- A ty co tak ten dom odwalasz?
- Bo będziemy miały lokatora - wyszczerzyłam się, a ona skrzywiła.
- Jakiego? - mruknęła.
- Aaaa takiego blonydnka.... jakieś metr trzydzieści wzrostu na imię mu Oliwier a na nazwisko Winiarski - wyszczerzyłam się.
- Idiotka - rzuciła we mnie poduszką śmiejąc się
- Musisz ogarnąć jakiś obiad bo nie miałam czasu - rzuciłam za nią gdy wychodziła z salonu.
Odparła tylko coś w rodzaju "spoko koko loko foko" po czym poszła do swojego pokoju, przebrać się zapewne w coś wygodniejszego i luźniejszego. O 14:15 gdy Witczak kończyła gotować zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam dotworzyć i ujrzałam w nich Oliwiera, który miał na ramieniu plecak, za nim Dagmarę z niedużą walizką w której zapewne były rzeczy chłopca, oraz Antosiem na rękach. Przywitałam się ze wszystkimi po czym zaprosiłam ich do środka. Przywitali się również z Agą i zasiedliśmy na chwilę w salonie. Pokazałam Winiarskiemu gdzie będzie spał i kazałam mu wyłożyć swoje rzeczy bo potem za pewne nie będzie mu się chciało.
- Co tam z twoją mamą? - zapytałam Winiarskiej na co westchnęła.
- Coś z sercem. Była ostatnio na badaniach, teraz cały czas jest w szpitalu to raczej trzeba pojechać zobaczyć jak się tam trzyma z ojcem. Dlatego bardzo się cieszę, że chciało cie się zająć Olim - uśmiechnęła się nikle.
- Dla mnie spędzenie czasu z bratankiem to czysta przyjemność i radocha. - posłałam jej szeroki uśmiech.
- No właśnie, a co z kostką? - spytała kiwając głową w stronę owej części ciała.
- No smarują ją tą maścią, chodzę w tym stabilizatorze i na razie jest tak o. - wzruszyłam ramionami. Kobieta poinstruowała mnie jeszcze, że plan lekcji chłopca włożyła mu do piórnika więc będę mogła sobie go przypiąć do lodówki i wiedzieć kiedy się po niego pofatygować.
Pogadałyśmy dosłownie jakieś 15 minut bo Daga chciała się już zbierać żeby nie jechać późno. Pożegnaliśmy się z nią oraz Antosiem i zostaliśmy we trójkę. A właściwie we dwójkę bo Aga wyszła do sklepu.
- To co ty na to żeby zrobić teraz lekcje, a potem wieczór mieć cały wolny? - zapytałam blondynka.
- Może być - odparł przeciągle. Wzięliśmy więc plecak i zasiedliśmy w salonie gdzie Oliwier pokazał mi co ma zadane. Na szczęście dużo tego nie było. Lewo ułożyć pięć zdań z podanymi wyrazami.
- No to co byś ułożył ze słowem "latawiec"? - spojrzałam na jego minę. Było to już ostatnie słowo.
- Może "Mój tata kiedyś zrobił mi latawiec, ale szybko się rozwalił"? - zaśmiałam się gdy to usłyszałam.
- Wiesz, może nie psujmy tacie "dobrego imienia" i napiszmy tylko, pierwszą część zdania.
- Zgoda - uśmiechnął się i posłusznie wpisał do zeszytu. Potem przepytałam go jeszcze ze słówek z angielskiego. Umiał wszystko bez najmniejszego zawahania więc ku jego i mojej uciesze mogliśmy pozamykać książki i zeszyty po czym Winiarski zaniósł plecak do pokoju, a ja poszłam nam nalać soku. Potem zasiedliśmy w salonie, a młody wybrał co chcę oglądać. Włączył sobie na jakiś kanał z bajkami, o którego istnieniu ja wcześniej nie miałam zielonego pojęcia. Wieczór zleciał nam właśnie na oglądaniu telewizji. O 21 kazałam mu się umyć, a potem iść spać. Ja wraz z Witczak w jego ślady poszłyśmy niedługo później.
Następnego dnia wstałam o 6:45. Ogarnęłam się jako tako, ubrałam i umalowałam delikatnie po czym poszłam obudzić Oliwiera. O dziwo młody już nie spał tylko stał nad walizką i wyrzucał z niej ciuchy.
- A co ty robisz przepraszam bardzo? - zapytałam stając za nim.
- Aaa! Ale mnie przestraszyłaś ciociu - chwycił się za serce z czego ja zaśmiałam - A ja szukam mojej ulubionej koszulki. Mama mi jej nie spakowała - naburmuszył się
- A nie możesz iść w jakiejś innej? - przykucnęłam przy nim.
- Nie, bo tamta jest moja ulubiona. - skrzyżował ręce na piersi.
- Ale skoro jej nie ma to niestety będziesz musiał iść w innej - wzruszyłam ramionami - A teraz zmykaj się umyć - rzuciłam po czym wstałam i ruszyłam do kuchni, aby przygotować śniadanie. Najpierw oczywiście włączyłam radio. Wyciągnęłam na stół chleb, nutellę, żółty ser, szynkę oraz masło i pomidory. Kto co lubi.Wstawiłam wodę i podeszłam do okna, aby je otworzyć. Troszkę trzeba przewietrzyć.
- Z czym zrobić ci kanapki do szkoły? - krzyknęłam do chłopca.
- Z serem żółtym i pomidorem - usłyszałam niemal od razu. No więc zgodnie z życzeniem. Po chwili w kuchni pojawił się Winiarski ubrany i z plecakiem.
- Dało się ubrać co innego? - zaśmiałam się
- No dało - burknął ale gdy zobaczył na stole nutellę od razu się rozpromienił i zaczął robić sobie kanapkę. Postawiłam przed nim szklankę z malinową herbatą, a sama popijałam kawę patrząc przez okno i nucąc sobie piosenki lecące w radiu.
- Nie przesłodzi cię to? - zapytałam podejrzliwie patrząc na poczynanie chłopca, który nakładał na kromkę chleba kosmiczną ilość nutelli. On tylko wzruszył ramionami
- Ale jest pyyyyyszne - oblizał się.
- Nie wątpię, ale twoja mama by mnie chyba zabiła jakby widziała co ci pozwalam jeść.
- Chyba tata - wyszczerzył się.
- Oboje - stwierdziłam śmiejąc się.
Dokończyliśmy śniadanie po czym założyliśmy buty, ja bluzę a Oli kurtkę i wyszliśmy z mieszkania. Zawiozłam go do szkoły po czym wróciłam z powrotem do mieszkania. Ledwo weszłam już zaczął się do mnie ktoś dobijać. Jak się okazało tym razem Michał.
- Tak słucham panie Winiarski - rzuciłam krocząc do swojego pokoju po maść aby nasmarować kostkę.
- A tak dzwonię zapytać jak tam u was?
- Właściwie nic się nie dzieje. Młody został odtransportowany do szkoły.
- Nie robił ci na razie żadnych problemów?
- Poza tym, że naburmuszył się gdy odkrył, że Dagmara nie spakowała mu jego ulubionej koszulki to żadnych.
- A ten znowu z tym - westchnął i dałabym sobie uciąć rękę, że wywrócił oczami.
- Co to w ogóle za koszulka? - zaciekawiłam się smarując kostkę.
- Razem z takim jednym kolegą Karolem mają takie same koszulki. - westchnął - Nic w nich nadzwyczajnego poza tym, że po protu piszą na nich ich imiona. Pewnie się umówili, że dzisiaj je ubiorą.
- Eeeeejj też chcę taką koszulkę ze swoim imieniem. Masz mi taką kupić na gwiazdkę - zażądałam ze śmiechem.
- Podpowiem Kłosowi. Ode mnie dostaniesz rózgę - zaśmiał się.
- W tamtym roku mówiłeś to samo a dostałam od ciebie zajebisty telefon - przypomniałam mu uśmiechając się.
- Oj tam, cicho! W każdym razie Karollo już wie.
- Co wie? - usłyszałam stłumiony głos swojego chłopaka.
- Bo Leńka chce na święta koszulkę ze swoim imieniem.
- Nie koszulkę tylko czape dostaniesz! - oburzył się.
- Właśnie zdradziłeś swój prezent - zauważyłam ze śmiechem na co on przeklął.
- Nie ważne - westchnął - Wyrzuć z pamięci tą minutę - nakazał ze śmiechem.
- A tak w ogóle to miałeś mi napisać kiedy dojedziecie - upomniałam się.
- Napisałem.
- Serio? - zdziwiłam się - A to pewnie nie zauważyłam - zaśmiałam się.
- A i Miguel życzy ci szybkiego powrotu do zdrowia. I pozdrawia - oznajmił.
- To pozdrów go też ode mnie. A do zdrowia to ja szybko powrócę. Sie nie boi.
- Mam nadzieję, że tam za bardzo tej nogi nie eksploatujesz.
- Wszystko w porządku. Nie przeciążam.
- To dobrze - wtrącił się Michał - A tak w ogóle to koniec rozmowy! Przecież to mi kasa leci! - jakby go oświeciło - Będą se gadać na mój koszt, jeszcze czego? - burknął
- No brawo Winiar - wybuchnęliśmy śmiechem z Kłosem.
- Ha, ha, ha - mruknął - Na razie. - i tyle ich słyszałam. Postanowiłam zabrać się za jakiś obiad. Wkroczyłam do kuchni gdzie cały czas grało radio, którego wcześniej nie wyłączyłam. Zabrałam się za gotowanie zupy ogórkowej. Zerknęłam o której muszę się ruszyć po Oliwiera. Kończy dzisiaj o 13. No więc mam jeszcze masę czasu Na drugie danie zrobiłam kurczaka z warzywami. Wyrobiłam się w sam raz z tym obiadem. Wyłączyłam radio, poprawiłam włosy, ubrałam się, wzięłam torebkę, zamknęłam mieszkanie i ruszyłam pod szkołę blondyna. Zaparkowałam i słuchając radia i bębniąc palcami w kierownicę czekałam na Winiarskiego.Pojawił się po kilku minutach po czym ruszyliśmy w stronę galerii.
- Gdzie jedziemy? - zapytał zaciekawiony.
- Zaraz zobaczysz - puściłam mu oczko.
Wysiedliśmy pod odpowiednim sklepem, a potem kazałam młodemu wybrać xboxa oraz jedną grę. Był wniebowzięty.
- Coś oprócz tej nauki musimy robić nie? - zaśmiałam się.
Z xboxem poszło szybko za to z grą długo nie mogliśmy si zdecydować, którą bierzemy. Na samym początku mieliśmy wziąć fifę, ale potem zauważyliśmy jakieś gry strategiczne, następnie wyścigi. Ja osobiście byłam za wyścigami. Wybraliśmy jedną, ale widziałam, że młodemu bardzo zależało na jeszcze jednej więc gdy on ruszył już do kasy wrzuciłam do wózka jeszcze jedną. Dostanie w prezencie na urodziny. Zapłaciliśmy, trochę się wykosztowałam ale to nic. Prezent dla blondyna włożyłam do torebki żeby czasem go nie zauważył. Wróciliśmy do mieszkania gdzie zastaliśmy już Agnieszkę.
- A wy gdzie się podziewacie? - zapytała wkraczając do korytarza z kuchni.
- Byliśmy na zakupach i kupiliśmy dla was xboxa i grę. I będziemy grać. - mówił podekscytowany Oliwier.
- Ale najpierw coś zjesz, potem lekcje, a dopiero potem z pogramy - zastrzegłam zdejmując kurtkę. Winiarski jęknął przeciągle wznosząc oczy do nieba. - No nie lepiej najpierw zrobić zadanie a potem grać cały wieczór - popatrzyłam na niego podejrzliwie.
- No w sumie - zastanowił się - To co na ten obiad? - pobiegł śmiejąc się do kuchni i zasiadając przy stole. My skwitowałyśmy to tylko śmiechem i poszłyśmy za nim. Zjedliśmy porządny obiad, odrobiłam z Oliwierem zadanie, spakował się na jutro i mogliśmy zacząć grać. Nie obyło się bez karcenia mnie przez ośmiolatka, że robię to czy owo źle i śmiechu Agnieszki. Oczywiście z mojej osoby. A jakże!
- Jak jesteś taka mądra to sama grać - fuknęłam patrząc na nią spod byka
- Wolę popatrzeć kochaniutka - powiedziała przesłodkim głosikiem i posłała mi buziaka w powietrzu, na co tylko burknęłam zdenerwowana. Strasznie irytowało mnie gdy coś mi nie wychodziło. No cholernie! Nie potrafiłam tego zdzierżyć. Od dziecka od razu się zniechęcałam. Tym razem jednak po kilku próbach byłam coraz lepsza i raz nawet udało mi się pokonać Olka. Tak nas to wciągnęło, że graliśmy do 22. Gdy tylko się zorientowałam, która godzina nakazałam chłopcu iść do łazienki, aby się umył, a potem szybko do łóżka.
No i maraton szlag trafił. Ale na prawdę nie miałam wczoraj ochoty ani siły walczyć o laptopa. Przepraszam :(
Zapraszam na jutro na ostatni rozdział tego roku ;)
Pozdrawiam ;**
Uwielbiam małego Oliwiera. :D
OdpowiedzUsuńKrótko, zwięźle i na temat, nie wiem, co więcej mogłabym napisać. :(
Może tylko to, że rozmowy Eleny z jej bratem są świetne i naprawdę dobrze się je czyta?
Tak, są zabawne. :) Zdecydowanie.
Czekam na ostatni rozdział w tym roku, czyżby coś ciekawego miało się wydarzyć?
U mnie tymczasem od soboty wisi rozdział XI. ;> Zapraszam. :)
Pozdrawiam. :*
No nie źle. Oli m zajęcie, a nie tylko nauka. Świetne są jej rozmowy z bratem. Oli umnie postawić na swoim.
OdpowiedzUsuń