niedziela, 28 grudnia 2014

~Rozdział 50~

Tak jak postanowiliśmy tak i też zrobiliśmy. Jednak w sobotę o 9:30 wyjechaliśmy do Wałbrzycha. Miało być o 9 ale nie było w mieszkaniu Agnieszki, która dzień wcześniej pojechała do rodziców i nie miał mnie kto obudzić więc wstałam o 8:50. Logiczne, że na 9 się nie wyrobiłam więc był poślizg ale przecież zdążymy. Po drodze kupiliśmy jeszcze znicze i chryzantemy i o 12:20 byliśmy już pod moim rodzinnym domem. Podczas drogi Kłos powypytywał mnie jeszcze o rodzinkę, a je odpowiadałam mu na pytania więc wzbogacił się o kawał wiedzy. Na podwórku stało już auto Winiara więc oni też przybyli. Wysiedliśmy z auta siatkarza i od razu psy zaczęły szczekać, a przed domu wybiegła Zosia, która rzuciła się na mnie z takim impetem, że o mało się nie przewróciłam. Zaśmiałam się i przytuliłam dziewczynkę.
- Tak się bardzo za wami stęskniłam - powiedziała i pociągnęła mnie i środkowego za ręce w stronę drzwi do domu. Chłopak był nieco zaskoczony ale raczej pozytywnie, a ja posłałam mu tylko szeroki uśmiech i wzruszyłam ramionami. W korytarzu przywitała nas mama i babcia, które wycałowały zarówno mnie jak i Karola. Babcia przezabawnie przy nim wyglądała, ona jakieś 165, a on 201 cm. No komiczne. W salonie siedzieli Winiarscy. Michał z Dagmarą i Antosiem na kanapie, natomiast Oliwier i Nikodem na podłodze bawili się samochodami. Z nimi też się przywitaliśmy i usiedliśmy. Mama przyniosła nam kawę oraz po kawałku jakiegoś dobrego ciasta. Obstawiam, że ze sklepu. No co? Mama lepiej gotuje niż piecze. Mówię tylko prawdę. Po około godzinnej rozmowie stwierdziliśmy, że wypadało by iść na ten cmentarz. Ponieważ Winiarscy byli od wczoraj w Wałbrzychu oni już sobie urządzili spacerek ale Oliwiera był chętny się przejść więc we trójkę się wybraliśmy. Ubraliśmy się więc zabraliśmy kwiaty i znicze i pieszo skierowaliśmy się w odpowiednim kierunku. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Podeszliśmy najpierw do grobu taty. Zapaliliśmy znicze, które Oli cały czas przestawiał bo twierdził, że w tym czy innym miejscu będzie to lepiej wyglądać. No jak już tam uważa.
Co roku tak strasznie się zamyślam o ojcu, że tracę kontakt z rzeczywistością. Nie inaczej było i tym razem.
- Hej, Lenia - Karol potrząsnął lekko moim ramieniem. Ocknęłam się.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało ale stoisz tak bez ruchu 20 minut.
- Czasem mi się tak dzieje. - wzruszyłam ramionami.
- Nie dziwię się - objął mnie i pocałował w skroń.- Chodźmy dalej - zaproponował.
Odwiedziliśmy także dwa pozostałe groby po czym gdy już na dworze panowała lekka ćma jak to mawiała mama, postanowiliśmy wracać.
Cmentarz znajduję się na takiej jakby górce, a droga do niego pozostawia sobie dużo do życzenia. W pewnym momencie poślizgnęłam, albo potknęłam się, właściwie to nie wiem jak to dokładnie było i wylądowałam na ziemi.
- Cholera - syknęłam.
- Sierotko - westchnął Kłos a na jego ustach czaił się uśmiech, zupełnie tak samo jak na twarzy młodego Winiarskiego.
- To nie jest śmieszne. Strasznie boli mnie kostka - mruknęłam. Siatkarz od razu się przejął. Kucnął przy mnie.
- Bardzo cię boli? Gdzie? Możesz wstać?
- Właśnie nie bardzo - odpowiedziałam na jego ostatnie pytanie i syknęłam gdy Oliwier dotknął mojej nogi.
- Przepraszam - skulił się.
- Nic się nie stało. W porządku Oli - posłałam mu delikatny uśmiech co odwzajemnił.
- Wezmę cię na ręce, a potem pojedziemy do szpitala.
- Coś ty. Dzwoń do Michała niech po nas przyjedzie - fuknęłam.- Nie będziesz mnie przez 10 minut niósł. Bez przesady. Zresztą jemu nic się nie stanie jak się ruszy z domu i będzie szybciej nie uważasz?
Środkowy wyjął telefon i zadzwonił do Winiarskiego, który obiecał swoją obecność za jakieś 5 minut. No i faktycznie. Gdzieś w okolicy tych czasów. Pojawiło się obok nas czarne BMW. Wpakowałam się jakoś do niego po czym wszyscy pojechaliśmy do szpitala. Przyjęto mnie dość szybko. Zrobili prześwietlenia i inne takie jakieś i diagnoza to skręcenie kostki. Dostałam żel przeciwbólowy gdyż lekarz okazał się być tak miłym, że oddał mi swój ostatni bo raczej oczywistym było, że żadnej apteki już dzisiaj nie odwiedzę oraz stabilizator. Za 2 tygodnie kazał mi iść do kontroli. Po wszystkich wskazówkach i otrzymaniu zwolnienia z pracy (z którego oczywiście nie skorzystam) mogłam wreszcie wyjść z gabinetu.
- No i co? - zapytali niemal od razu siatkarze
- Tylko skręcenie kostki. - uspokoiłam ich. Znaczy chciałam.
- Tylko? - prychnął Karol
- No tak, tylko. - wzruszyłam ramionami
- Ej to jak ty z tą kostką to nie będziesz mogła jechać do Czech. - zorientował się Winiarski
- Jak to nie będę mogła?!
- Myślisz, że Falasca cię weźmie? W życiu! Każe ci wracać do domu i nie przemęczać nogi - stwierdził Winiar - Zresztą na pewno dostałaś zwolnienie z pracy.
- Dostałam ale myślałam, że sobie z niego  nie skorzystam - uśmiechnęłam się niewinnie na co oni popatrzyli na mnie jak na idiotkę.
Wróciliśmy do domu i od razu się wokół mnie zebrali.
- Serio nic mi nie jest. Babciu odpuść. - wywróciłam oczami gdy siedzieliśmy wieczorem z środkowym w salonie oglądając film.
- Dobra, dobra nic nie mówię - wycofała się, a Kłosik zaśmiał.
- No i co cię tak cieszy? - mruknęłam choć też chciało mi się śmiać.
- Nic, nic - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Mamo! Mamo! Mamo!- usłyszeliśmy przeraźliwe krzyki Zosi.
- Dziecko nie krzycz tak! Co się stało? - zapytała Aśka.
- No bo on mi wrzucił na szafę moją lalkę! - wykrzyknęła zdenerwowana 6-latka.
- Achh to beztroskie dzieciństwo - rozmarzył się chłopak - Jak się za tym tęskni- przeciągnął się ziewając.
- Przecież ty nie masz za czym tęsknić. Cały czas zachowujesz się jak dzieciak.
- No wiesz? - mruknął obrażony po czym zaczął mnie łaskotać, a żebym nie piszczała ze śmiechu zatkał mi usta pocałunkiem. No proszę. Cóż za przebiegłość panie Kłos.


Następnego dnia gdy mieliśmy wyjeżdżać Karol był już na zewnątrz z Michałem oraz Nikodemem i Oliwierem natomiast ja dopijałam jeszcze kawę i siedziałam w kuchni z babcią.
- Na prawdę fajny też twój Kłosik - stwierdziła z uśmiechem na co się zaśmiałam - Przypominacie bardzo Michała i Dagmarę w waszym wieku. Tacy zakochani w sobie i nie widzący poza sobą świata.
- Dalej tacy są - zauważyłam unosząc delikatnie kącik ust na przywołanie przez moją wyobraźnią obrazu Miśka i Dagi
- W sumie niby i tak - również się uśmiechnęła - Ale wiesz co ja ci jeszcze powiem wnusiu? - nie odpowiedziałam nic dając kobiecie sygnał, aby kontynuowała - Jeżeli coś wam nie wyjdzie to pamiętaj żeby winy szukać u siebie bo od razu po jego oczach poznałam, że to wspaniały facet w sam raz dla ciebie, zakochany w tobie po uszy. Chcę bardzo żebyś była szczęśliwa Eleneczko. - pocałowała mnie w czoło.
- Ja też bym już bardzo chciała babciu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Lena? Możemy już jechać? - zapytał obiekt naszej rozmowy stając w progu kuchni.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i przytuliłam babcie na pożegnanie co uczynił też środkowy. Ubierając buty widziałam, że kobieta szepnęła coś do Karola, ale oczywiście nie słyszałam. Wpakowaliśmy się do samochodu i machając Nikodemowi i Zosi odjechaliśmy.
- Co ci powiedziała? - zapytałam po kilku minutach jazdy.
- Musisz wszystko wiedzieć? - uniósł brew uśmiechając się.
- Jasne, że muszę - wyszczerzyłam się - No powiedz - poprosiłam.
- No nic ważnego - wywrócił oczami.
- Aż taka tajemnica? - zdziwiłam się.
- A jak powiem, że tak to się obrazisz?
- No....nie. - mruknęłam - I tak teraz jestem bardziej przejęta tą nogą - westchnęłam - Serio nie mogę jechać z wami do Czech? - jęknęłam.
- Nie ma mowy. - powiedział stanowczo. Uwielbiam to, ale nie w tej sytuacji... - Zostajesz. Powiem Piechockiemu, że lekarz nie pozwolił ci przemęczać nogi i zostajesz w domu i odpoczywasz.
- Jeeeeny.
- Nie jeny tylko tak. - zaśmiał się.
Resztę drogi przegadaliśmy, pośpiewaliśmy o i 18:30 siatkarz zatrzymał się pod moim blokiem. On musiał się spakować bo sierota się jeszcze za to nie zabrał wcześniej. Wręczyłam mu świstek, od lekarza, który miał przekazać w klubie pożegnałam się z nim i wysiadłam. Wkuśtykałam do bloku, a potem weszłam do windy. Środkowy koniecznie chciał mnie odprowadzać, ale odmówiłam bez dyskusji. Otworzyłam mieszkanie kluczami i zapaliłam światło w korytarzu gdzie zostawiłam swoją torbę po czym weszłam do kuchni. W środku nie było nikogo więc nalałam sobie soku do szklanki i wypiłam duszkiem. Byłam ciekawa czy Aga nie wróciła jeszcze z wycieczki do Wałbrzycha czy po prostu była u Wrony. Przeniosłam się do salonu i tam włączyłam sobie telewizor. Obejrzałam zaległy odcinek "O mnie się nie martw" potem ogarnęłam co nowego na świecie w wiadomościach. Oczywiście, największa uwaga poświęcona  zbiórkach pieniędzy na odnowę starych czy zabytkowych cmentarzy.
O 21:05 do mieszkania wkroczyła Agnieszka.
- O! Jesteś już - uśmiechnęła się stając w progu salonu w rozsuniętej kurtce i butach.
- A no jestem - uśmiechnęłam się - A ty wracasz z Wałbrzycha czy od pana Kraczącego? - poruszyłam brwiami i uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Właściwie to ta druga opcja. Z kolacji. - wyszczerzyła się.
- No tak, a jutro wyjeżdżają. - zrobiłam smutną minkę.
- A no. Będę tu siedzieć sama jak palec przez prawie 3 dni.
- Właśnie, że nie bo ci potowarzyszę - tutaj chyba ją zdziwiłam. Opowiedziałam jej w skrócie wydarzenia wczorajszego dnia.  Na wpół się cieszyła a na wpół była smutna. No bo niby nie będzie siedzieć sama ale z drugiej strony mi współczuje z powodu kostki. Pogadałyśmy jeszcze trochę po czym ruszyłam do swojego pokoju. Tak strasznie nie chciało mi się brać prysznica, że tylko się przebrałam i zmyłam makijaż po czym poszłam spać.




No i część dalsza maratonu ;)
Może niektórzy stwierdzą, że się powtarzam bo Lena miała już raz we Francji skręconą kostkę, ale musiałam coś wymyślić żeby nie pojechała do Czech bo ma tu inne zadanie ^^
A co to się dowiecie w następnym rozdziale. W 52 będzie też małe bum ale o tym się przekonacie we wtorek ;)
-------------
Na drugim blogu rozdział raczej się dzisiaj nie pojawi bo nie mam go skończonego. Zostawiaj zawsze na ostatnią chwilę.  Za co bardzo przepraszam :(

Komu dzisiaj kibicujecie? Jastrzębie czy może Resovia? ^^
Pozdrawiam ;**

9 komentarzy:

  1. Supeer rozdział .. :D Hahaha i te tajemnice babci i Kłosa ; pp
    Oczywiście Sovii :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kibicowałam Sovii, no i wygrała. :D Bardzo dobry mecz, a zaoranie Jastrzębia w 3 secie do 10... :D Masakra.

    Rozdział taki bardziej prześciowy, co nie znaczy, że mi się nie podobał. Dobry jest :)
    Szkoda mi Eleny, bo ta sierota znowu coś sobie zrobiła. :D
    Ciekawe, co to jest za inne zadanie, że nie może do Czech jechać. ;D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    Agnieszka i Andrzej coraz bliżej siebie. ;] Oni w końcu oficjalnie są już razem, czy nie, bo chyba nie ogarnęłam? :D

    Polubiłam osobę babci, sympatyczna kobitka. ;d

    Pozdrawiam. :*
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku tak fajnie się czyta o tych dwóch miśkach *,*
    Szkoda Eleny :/
    Jestem bardzo ciekawa co takiego dokona El...więc czekam niecierpliwie na kolejny :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twojego bloga,nieważne ze pisze to po ta kolejny haha xd ;D szkoda mi Eleny, no ale wyjdzie z tego przecież ;) dobry rozdział jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, jak i cały blog. :D
    Ciekawe czym nas tak zaskoczysz.
    Elena sierotka, znów sobie coś zrobiła. Nurtuje mnie tylko pytanie, co babcia powiedziała Kłosowi :D
    Pozdrawiam! ;*

    Zapraszam przy okazji do siebie :)
    http://uwielbiaj-mnie-mimo-wszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny, świetny, świetny! :D A ty tutaj tak szybko dodajesz rozdziały, że ja nie nadążam, a zwłaszcza w święta (tak wiem dziwne to!) :P Ciekawe co El ma za zadanie? Ale i tak Elena jest sierotą! XD Czekam na kolejny, zapraszam na nowy u mnie (never-ever--give-up.blogspot.com) i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na kolejny rozdział ---> http://przed-samym-soba-nie-uciekniesz.blogspot.com/

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na kolejny rozdział ---> nie-wierzyles-we-mnie.blogspot.com
    Rozdział Świetny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski jak zawsze! :D
    Pozdrawiam kochana :*

    OdpowiedzUsuń