niedziela, 30 listopada 2014

~Rozdział 40~

W Spale chłopaki rozegrali jeszcze dwa sparingi z Niemcami podczas których szanowny Krzysztof zapoznał mnie ze swoimi "friendami" mianowicie z Jochenem Schöpsem oraz Georgiem Grozerem. Bardzo fajni faceci, naprawdę.
Po sparingach opuściliśmy cudowną Spałę na rzecz Krakowa gdzie mieliśmy przystąpić do Memoriału Huberta Jerzego Wagnera.
No więc 16 sierpnia byliśmy już w stolicy małopolski. Rozpakowywałam się właśnie gdy do mojego pokoju wpadli siatkarze.
- Zbieraj się młoda - powiedział Mariusz
- Bo? - uniosłam brew
- Bo idziesz z nami i bez dyskusji i weź sobie ręcznik i aparat oczywiście też - rzucił Krzysiek
- No dobra, dobra już. - uniosłam ręce w geście poddania. Wzięłam to co mówili i poszłam z nimi. Nie miałam po pierwsze pojęcia gdzie. Przed hotelem stała dosłownie cała kadra i sztab szkoleniowy. Czyżby jakiś trening o którym nie wiem? Ale jak trening to po co mi do cholery ręcznik?! Oni nie chcieli mi nic powiedzieć. No jak oni mnie tu w ogóle traktują?! Ja to chyba zastrajkuję! No co to ma być?!
Po kilku minutach przyjechał autokar do którego niemal mnie wnieśli bo uparłam się, że nigdzie nie pojadę dopóki mi nie powiedzą o co chodzi. A oni co? Jeden wziął mój ręcznik, drugi sprzęt, a Możdżonek jak gdyby nigdy nic przerzucił mnie sobie przez ramię i wniósł do pojazdu. Ja pierdole. Tyle tylko mogę powiedzieć. No i co? I jedziemy, ja dalej nie wiem o co chodzi w końcu dojeżdżamy do krakowskich Błoń. Ale wciąż zagadka dnia za 1000 punktów: Po co?! Wychodzimy z autokaru, a po chwili przyjeżdża straż pożarna.
- Witamy na splashu! - wykrzyknęli siatkarze
- Ok, to wy idźcie się pokąpać, ja stanę sobie tam z boku - wskazałam palcem na odległe miejsce, które dokładnie to nie wiem gdzie się znajdowało - i porobię zdjęcia z niewielkiej odległości - już chciałam ruszać, ale oni, konkretnie Karol odebrał mi sprzęt, wręczył Oskarowi, a Michał kazał mu robić zdjęcia. No chyba nienormalni.
- Ej no ale on nie umie nawet aparatu włączyć - jęknęłam - Popsuje tylko. - rozłożyłam bezradnie ręce
- No dzięki wielkie - fuknął Kaczmarczyk
Kłos z Wroną wzięli mnie pod ręce i już po chwili stałam pomiędzy nimi z niezadowoloną miną. Co to ma być? Ja się pytam po raz któryś! Michał coś tam powiedział, ale oczywiście nic nie słyszałam.
- Gotowi?! - krzyknęli strażacy
- Tak! - krzyknęli siatkarze
- Nie - jęknęłam słabo w tym samym czasie, ale nikt mnie nie posłuchał i już po chwili woda zaczęła lecieć z armatki wodnej prosto na nas. Śmiałam się i piszczałam na zmianę bo woda była mega lodowata. Ale przeważała radość i śmiech. Jednak mi się to bardzo spodobało. Lali nas tak z 5 minut po czym przestali, a my mokrzy i szczęśliwi zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej. Od tej wody i naszego, no dobra mojego skakania w miejscu gdy polewali nas zrobiło się tam "małe" "błotko". Jak zaczęliśmy się tam popychać, nawet nie wiem dlaczego, to po kilku minutach wszyscy leżeliśmy w tym małym błotku, a ja i Ignaczak dostaliśmy takiego ataku głupawki jak nigdy, po prostu leżeliśmy i śmialiśmy się w najlepsze na nic nie zwracając uwagi. Potem nasz śmiech zaczął śmieszyć również Karola który też dostał strasznego ataku śmiechu i tak sobie we trójkę śmialiśmy.
- Leżymy sobie w tym błotku i śmiejemy się w najlepsze. My to jesteśmy jebnięci - stwierdził ze śmiechem Karol
- Ale pozytywnie jebnięci -  zaznaczył Krzysiek ocierając łzę, która mu popłynęła od tego śmiechu. Uspokoiliśmy się po dłuższej chwili, a ja stwierdziłam, że trzeba się kiedyś umówić na jakąś bitwę błotną czy coś. Dwaj siatkarze od razu przystali mojej propozycji. Wstaliśmy z ziemi, a ja ruszyłam po swój sprzęt. Wytarłam ręce w ręcznik, a Kaczmarczyk pokazał mi swoje dzieła
- Szału nie ma, dupy nie urywa - rzuciłam obojętnie wzruszając ramionami
- No wiesz co? - oburzył się
- No co? - wyszczerzyłam się - Dobra, dodam z 10 - wywróciłam oczami - A ty się ciesz.
Chłopaki oczywiście musieli po udzielać kilku wywiadów więc jakąś godzinę później wchodziliśmy do autokaru. Musieliśmy siedzieć na swoich ręcznikach bo uświnilibyśmy całe fotele. Gdy tylko przyjechaliśmy do hotelu wszyscy na wyścigi wpakowaliśmy się do windy. Ja byłam tym szczęśliwcem, któremu udało się wejść za pierwszym razem więc nie musiałam czekać na dole. Szybko znalazłam się w swoim pokoju, a zaraz potem w łazience i już brałam prysznic. Gdy wyszłam z kabiny, od razu lepiej się poczułam, ale muszę przyznać, że było super. Czysta, świeża, śliczna i pachnąca wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku. Ogarnęłam od razu te zdjęcia żeby mieć spokój.


Memoriał zakończyliśmy na drugim miejscu zaraz za Rosją, którą pokonaliśmy 3:2. Niestety w pierwszym meczu z Bułgarią, który przegraliśmy 2:3 Mariusz podkręcił sobie staw skokowy. To samo co ja. Ale w czwartek w Spale już ćwiczył normalnie z chłopakami. Nagrody indywidualne z turnieju otrzymali Piter - dla najlepiej zagrywającego oraz Igła - dla najlepszego libero. Cieszyłam się jak dziecko gdy dali mi zrobić sobie z sobą zdjęcie, a potem potrzymać statuetki. Gdy mieliśmy dwa dni wolnego po Memoriale przed wyjazdem do Spały spakowałam większą część swoich rzeczy, aby narzucić sobie trochę drogi. Najpierw zawieźć rzeczy do Bełchatowa, a potem jechać do Spały. Rodzince nic nie powiedziałam. Raczej nie zauważyli, że brałam swoje rzeczy bo nikogo wtedy nie było w domu. Poinformuję ich o tym dopiero gdy przyjadę po Mistrzostwach. Najmniej chyba ucieszy się Nikodem.Ten mały rozbójnik. Będzie musiał sam za siebie odpowiadać jak coś nabroi. Przeważnie jak coś nabroił to ja byłam współwinna bo często gdy się z nim bawiłam zachowywałam się jak 10-latka.

Dzisiaj jesteśmy już w Warszawie. Jutro rozpoczynają się Mistrzostwa Świata. Jak tak z chłopakami po tym świecie jeździłam to mi te 4 miesiące bardzo szybko zleciały. I jutro już początek mistrzostw. Jeju. Mam nadzieję, ba! Ja to wiem! Że chłopaki wypadną bardzo dobrze. Jestem pewna! Gdy dzisiaj mieliśmy drugi oficjalny trening na narodowym korzystając z okazji, gdy już porobiłam dużo dobrych zdjęć postanowiłam iść na samą górę tych trybun i zobaczyć czy cokolwiek w ogóle będzie widać. No więc wdrapałam się i zdyszana stanęłam na krzesełku w ostatnim rzędzie. Chłopaki wyglądali jak mróweczki. Fajnie być choć raz wyższą od takiego Możdżonka! Jeju, nie wiem jak inni ale ja bym stąd nic nie widziała, zwłaszcza, że ja jeszcze taka ślepa jak kret i w ogóle.  Zeszłam więc na dół i dołączyłam do siatkarzy, którzy siedzieli sobie na krzesełkach dla rezerwowych i sztabu podczas gdy trener rozmawiał z Przedpełskim.
- A gdzieś ty była? - zapytał Karol
- A tam - wskazałam palcem na samą górę stadionu. Ich wzrok powędrował za moim palcem.
- I widać coś? - zapytał Mariusz patrząc teraz już na mnie.
- Ja to bym lornetki potrzebowała bo jestem ślepa jak kret, ale z drugiej strony jakbym ją zaczęła nastawiać to by mi mecz cały uci...
- Pytam czy widać boisko, a nie jaką masz wadę wzroku - sprecyzował pytanie Wlazły wywracając oczami
- No to trzeba było tak od raaaazu - machnęłam ręką z wyszczerzem - Jak chcecie to sami idźcie zobaczyć - wzruszyłam ramionami szczerząc się
- Z tobą to tak zawsze - prychnął Igła
- Oj, cśśśś - psytnęłam kręcąc raz głową -  Coś widać no!
- Pani Eleno - usłyszałam głos prezesa więc przerwałam dyskusję z chłopakami i odwróciłam się podchodząc do mężczyzny
- Tak?
- Chciałbym, aby chociaż pani była tutaj na stadionie od początku ceremonii, bo chłopaki przyjadą później, a chciałbym żeby pani była i to uwieczniła. Da się to zrobić?
- Oczywiście. Nie ma żadnego problemu. Ja nawet sama myślałam żeby przyjść i zobaczyć to wszystko od początku. Nie wiem w końcu kiedy jeszcze raz coś takiego zobaczę - zaśmiałam się
- Dobrze, więc dziękuję bardzo. Do widzenia - uśmiechnął się, pożegnał ze wszystkimi i ruszył w kierunku wyjścia ze stadionu. My wróciliśmy do hotelu i do końca dnia nie robiłam już właściwie nic. Chłopaki oglądali jeszcze wideo o Serbach a ja cały dzień się nudziłam.

Następnego dnia obudziłam się o 7:30. Ogarnęłam się i o 8:10 schodziłam na śniadanie. W restauracji nie było prawie nikogo tylko Kłos z Wroną. A oni co tak wcześnie? Usiadłam przy stoliku razem z nimi.
- No i jak tam przed wieczorem? - zapytałam z uśmiechem
- Może być - wzruszył ramionami Karol
- Nerwy są? - szturchnęłam Andrzeja
- Ja i nerwy? - prychnął - Żarty sobie stroisz?
- Jak nie to nie - uniosłam ręce w geście poddania. - A tak w ogóle to czy ja coś mówię? - wzruszyłam ramionami z uśmiechem i zajęłam się jedzeniem. Do 18 czas leciał mi bardzo powoli bo o tej właśnie godzinie miałam dotrzeć na stadion autobusem. Życzyłam jeszcze chłopakom powodzenia bo mało prawdopodobne, abyśmy się przed meczem zobaczyli, wyszłam z hotelu i skierowałam się na przystanek. Autobus przyjechał po chwili, cały był zapchany kibicami, ubranymi z barwy narodowe i śpiewających różne przyśpiewki
- Kto nie skacze ten za Serbią! hop! hop! hop! - wydarł się jeden z kibiców, no a cały autobus zaczął skakać. Ja też, a co! Przecież ja za Orzełkami! 10 minut później byliśmy już pod Stadionem Narodowym wokół którego już roiło się do kibiców. Weszłam do środka, stanęłam sobie w bardzo dobrym miejscu, tak żeby było widać i scenę i tak dalej. Ceremonia rozpoczęła się o 18:30. Przemówienia, część artystyczna która na prawdę robiła wrażenie, ale tak na prawdę mało co z niej zapamiętałam. Emocje zaczęły mną szargać gdy Polacy zaczęli wybiegać na boisko. Na prawdę to było coś niesamowitego dla mnie a co dopiero dla nich. Widziałam ich miny, i niech mi to żaden nie zaprzecza, że im kolana zmiękły, jak mieli wybiegać. Największy aplauz jak zawsze do Igły. Widać, że kibice go na prawdę uwielbiają, ale każdy dostał prawie takie same brawa tylko Ignaczak zawsze musi być inny. No dobra dobra śmieje tylko. Wbiegli wszyscy, odbębnili rozgrzewkę i nadszedł czas na hymny. Najpierw Serbii, a następnie nasz. Gdy tylko rozbrzmiały pierwsze słowa, Stadion dosłownie zatrząsł się w posadach. Coś wspaniałego, nigdy tego nie zapomnę, po prostu najpiękniejsza rzecz w moim życiu. No i zaczęła się prezentacja szóstek. U nas wyszli : Mariusz, Michał, Mateusz, Piotrek, Karol, Paweł i Zati.

Mecz był wspaniały, ale przyznam się bez bicia, że nie spodziewałam się zwycięstwa 3:0 a jednak! Wspaniały wynik. Myślę, że z chłopaków zeszło troszeczkę ciśnienie no bo to jednak był pierwszy mecz i w ogóle. Cała ta otoczka wokół niego, że jeśli wygramy za trzy punkty to będzie nam później łatwiej i tak dalej. Weszłam na parkiet, aby wszystkim pogratulować i wyściskać.
- A ty nawet nie wiesz, że w telewizji byłaś - szturchnął mnie Kłos szczerząc się
- Co? Ja w telewizji? Co ty pieprzysz? - zdziwiłam się uśmiechając się
- Zanim jeszcze wyjechaliśmy na halę oglądaliśmy sobie transmisje Polsatu i gdzieś nam tam mignęłaś za tymi bandami - puścił mi oczko
- Jej. Teraz tylko czekam aż się po autografy się zlecą - zaśmialiśmy się. Ani się obejrzałam a już biegł do mnie cały uśmiechnięty Oliwier
- Widzisz pierwszy już jest - zaśmiałam się co uczynił także środkowy, a chłopiec wskoczył mi na ręce by mnie przytulić - Cześć młody - uśmiechnęłam się czochrając mu włosy
- Cześć ciociu - odparł z uśmiechem po czym przywitał się również z Karolem.
- Podobijacie ze mną? Bo tata gada z mamą - wywrócił oczami znudzony, a ja się zaśmiałam
- Jasne, że podobijamy - odpowiedział siatkarz. Wzięliśmy więc piłkę i stanęliśmy po przeciwnej stronie siatki. Ja byłam z Winiarskim.
- I tak przegrasz - wystawiłam język Karolowi
- Właśnie. My mamy za dobry skład - przytaknął mi Winiarski po czym przybiliśmy piątki
- Cóż za pewność - rzucił z przekąsem
- Typowy Winiarski - wzruszyliśmy ramionami wraz z Olim co wywołało wybuch śmiechu. Po przekomarzankach słownych nadszedł czas na grę. Szło nam bardzo dobrze, a po każdym punkcie który sobie zdobyliśmy to mega się cieszyliśmy. Wraz z chłopcem wygraliśmy 25:13, ale potem cisnęliśmy z Olim Karolowi. Aż się kurzyło! Miałam z niego niezłą polewkę. Jak on się fajnie denerwował. Jezu, sprowadzam dziecko na złą drogę! Ale i tak lepsze niż by go Michał sprowadził. Dobra, no przecież żartuje. Misiek to serio świetny koleś, brat, mąż i ojciec. Nie znacie się nie żartach tylko od razu mnie krytukujecie, jeeeeny. Dobra, koniec!
- Dobra, już nic ci więcej o naszym dzisiejszym starciu nie powiem, ale się już na mnie Kłosik nie fochaj nooo - szturchnęłam go w ramię gdy wychodziliśmy (wreszcie!) ze stadionu. Środkowy nic nie odpowiedział - Ej nooo. Nie bądź taki. Prooooszę - zaczęłam jęczęć, a ten jak skała - Ale jesteś! - prychnęłam - Ja bym ci musiała wybaczyć - funkęłam obrażona krzyżując ręce na piersi, a on parsknął śmiechem - No i co się tak cieszysz? Odezwie się wreszcie "pan zaklęty"? - prychnęłam odwracając wzrok
- Śmieje się bo wyglądasz jak obrażony krasnal - wybuchnął jeszcze większym śmiechem.
- Ja krasnal?! Oż ty! Wcale nie jestem krasnalem - tupnęłam nogą zatrzymując się
- W porównaniu z nami jesteś - dźgnął mnie w bok
- Z wami to się nie liczy, wy olbrzymy i w ogóle - odparłam wywracając ślepiami. - A tak poza tym to ja i moje 183 centymetry czujemy się bardzo dobrze - uniosłam podbródek do góry
- Taaa jasne - pokiwał głową z politowaniem
- No tak - powiedziałam pewnie
- No to świetnie - wyszczerzył się, a mi ręce opadły. Pokręciłam głową i weszłam do autokaru, który powiózł nas do hotelu. Oczywiście cała radość skumulowała się w autobusie gdzie puszczano muzykę, śpiewno czyli nic nowego. W hotelu byliśmy po pół godzinie. Ja chciałam szybko znaleźć się w swoim pokoju i pod swoją kołderką. Udało mi się to i byłam z tego niezmiernie zadowolona.


Następnego dnia po obiedzie zaczęliśmy się pakować, aby wyjechać do Wrocławia na mecze grupowe.
- No kurwa mać! - usłyszałam nagle krzyk Andrzeja. Nie zdziwiło mnie to ani trochę więc nawet nie wychodziłam z pokoju żeby się zorientować o co chodzi bo wiedziałam, że w końcu i tak się dowiem. Prędzej czy późnej ale się dowiem. I nie myliłam się po chwili już oblicze Wrony stało przede mną
- Idziesz ze mną! - oświadczył mi to (!) i zaczął ciągnąć mnie za rękę od pokoju dzielonego z Kłosem. - On mi ukradł moją koszulkę a nie chce się przyznać! A nie mogę mu przeszukać walizki bo potem będzie bitka! - powiedział niczym obrażone dziecko wskazując palcem na Karola, a potem krzyżując ręce na piersi robiąc minę obrażonego dzieciaczka. Brakło mi tylko tupnięcia nogą (xD) Uczyniłam dwa kroki w głąb pokoju i rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu.
- Zabrałeś mu koszulkę? - zapytałam patrząc w oczy środkowego
- Nie - odparł pewnie
- Kłamiesz - zmrużyłam oczy z tryumfalnym uśmiechem
- Ja? Dlaczego?
- To było raczej "Dlaczego ja" a nie "Ja dlaczego" - wtrącił z tyłu Kraczący a my wywróciliśmy oczami
- Wronka, możesz już sobie wziąć tą koszulkę z jego walizki - powiedziałam nie spuszczając wzroku z Kłosika. Środkowy zrobił jak kazałam.
- Jeeeest! Dzięki Lenka! - wykrzyknął - A z tobą już nie mieszkam w jednym pokoju - oświadczył  na co Karol parsknął śmiechem, a brodaty wyszedł z pokoju wraz ze swoimi walizkami i ukochana koszulką przyciśniętą do serca unosząc wysoko głowę. Uśmiechnęłam się tryumfująco i odwróciłam na pięcie, ale zanim zdążyłam zrobić choćby dwa kroki Kłos chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie twarzą tak szybko, że zakręciło mi się w głowie od jego cudownych perfum. Gdy stałam tak blisko niego to nie potrafiłam opisać jak się czułam, a za sprawą jego dotyku miałam takie przyjemne dreszcze.
- Aż tak szybko mnie rozgryzłaś? - zapytał cicho z chytrym uśmiechem błądząc wzrokiem po mojej twarzy.
- No jak widzisz. - delikatnie się uśmiechnęłam
- Ciekawe jak ? - zmrużył jedno oko
- Taki dar - odpowiedziałam uśmiechając się
- Taki dar mówisz? - szepnął mi do ucha
- Tak, właśnie, taki dar - skinęłam delikatnie głową - A teraz się zbieraj bo cię tutaj zostawimy - poklepałam go po policzku i wyszłam. Ale z chęcią bym tam została i to najlepiej właśnie w takiej pozycji, a na koniec jeszcze bym go pocałowała. Mmmm... Ogarnij się Enka! Co ty gadasz w ogóle!? Koniec tematu! Bierz walizki i zapieprzaj do recepcji bo cię zostawią! Nie zostawią, za bardzo mnie uwielbiają ^^. Skromniacha jak zwykle. A jak? Do czego to doszło żebym się kłóciła ze swoją własną podświadomością? Wzięłam swoje rzeczy z pokoju i ruszyłam na dół gdzie w recepcji był już tylko doktor który czekał jeszcze tylko na mnie oraz, jakże by inaczej na Igłę. Libero dogonił mnie i razem ruszyliśmy do autokaru
- Mamy do pogadania młoda damo - powiedział do mnie cicho poważnym tonem, a ja tylko spojrzałam na niego pytająco - Dzisiaj po kolacji u ciebie w pokoju - oświadczył mi jeszcze i wszedł do pojazdu. Doprawdy, dziwny człowiek.
Około 4 godziny później byliśmy już w swoim hotelu we Wrocławiu. Każdy odebrał swoje klucze i rozeszliśmy się do pokoju. Rozpakowałam się no bo w końcu trochę tutaj zabawimy. Cały czas nie dawało mi spokoju to co mi powiedział Krzysiek. O co mu znowu chodzi? Na kolację zeszłam właśnie cała zamyślona. Czyżbym coś przeskrobała? Tylko co? On na stołówce nie spojrzał na mnie ani razu, za to ja przyglądałam mu się bacznie bo serio nie wiedziałam o co chodzi. Gdy zjedliśmy posiłek poszłam do swojego pokoju i jak na szpilkach czekałam na Ignaczaka siedząc na łóżku. Po 10 minutach drzwi się otworzyły i wszedł przez nie właśnie oczekiwany przeze mnie gość. Usiadł bez ceregieli na łóżku i zaczął:
- Ej, ej, ej! Co to ma być, że ty mi nic nie powiesz tylko muszę się dowiadywać dopiero od swoich własnych paczadeł co? - zapytał oburzony.
- Ale o co ci Krzysiu chodzi? Nic nie czaje. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- O co mi chodzi? O co mi chodzi?! No o Kłosa mi chodzi kurde olek! - wykrzyknął przejęty
- Ale, że co? - zmarszczyłam czoło dalej nie rozumiejąc
- No, że ze sobą kręcicie! - powiedział jak najbardziej oczywistą rzecz i klepnął swoje uda, na co ja wybuchnęłam śmiechem tak nieopanowanym, że aż Zagumny mieszkający obok mnie przyszedł sprawdzić co się dzieje, ale jak zobaczył w pokoju Krzyśka, wyszedł kręcąc głową i mrucząc coś pod nosem domyślając się pewnie kto był przyczyną mojego śmiechu - No z czego ty się kobieto śmiejesz? Tu nie ma nic śmiesznego! To poważna sprawa, a ja przyszedłem zapytać czemu nic o niej nie wiem!
- Z ciebie się Krzysiu śmieje, bo my z Kłosem ze sobą nie kręcimy - odparłam z politowaniem kręcąc głową
- No może ty z nim nie ale on z tobą już tak - odparł pewny
- Puknij się w czoło Igła. Pieprzysz głupoty. Kłos to mój przyjaciel
- I tyle? - zapytał
- A skąd w ogóle takie pytanie? - zapytałam podejrzliwie
- No przecież was widziałem dzisiaj u niego w pokoju jak się ściskaliście - rzucił a ja znowu wybuchnęłam śmiechem
- To nie było tak jak ty sobie to uroiłeś - rzekłam
- Uważaj bo zaczniesz mówić jak ci z tych wszystkich seriali. - przestrzegł mnie
- Oj przestań - machnęłam ręką - To po prostu chodziło o coś innego. Nie zrozumiesz.
- Za stary jestem? Ok, nie chcesz nie mów staremu Ignaczakowi - wstał ale złapałam go za rękę
- Krzysiuuuuu.... - zaczęłam proszącym głosem
- Nie, nie ja rozumiem, już się nie chcesz mi zwierzać, ok. Rozumiem. - uniósł ręce w geście kapitulacji - Przyślę ci tu zaraz Zatorskiego i jemu się pozwierzasz co cię gryzie - przeszył mnie wzrokiem
- Krzysiek, siadaj. Powiem ci no, ale ja z Karolem serio nic. - powiedziałam i poklepałam kołdrę obok siebie. Libero z wielkim uśmiechem zasiadł na wskazanym miejscu, a ja powiedziałam mu o wszystkim prócz tego jak się czułam przy środkowym. To pominęłam. Nie musi wszystkiego wiedzieć. Jeszcze by wypaplał niepotrzebnie. Później jeszcze pogadaliśmy o wszystkim i o niczym, zjedliśmy 2 paczki żelków, a Igła opuścił mój pokój około 22. Wzięłam prysznic i poszłam spać. Nie chciałam się nad tym wszystkim zastanawiać. Przecież nawet nie ma nad czym nie? PRZYJACIEL i kropka.





środa, 26 listopada 2014

~Rozdział 39~

Rano obudziło mnie wycie Winiara z łazienki. Przewróciłam się na drugi bok, odetchnęłam  po czym wstałam. Wyjęłam z walizki ciuchy i usiadłam z powrotem na łóżku. Po chwili drzwi łazienki się otworzyły i wyszedł z nich przyjmujący trzymając w ręku szklankę wody
- Ej! chciałeś mnie oblać - powiedziałam oskarżycielsko
- Ja? - pisnął, a ja unosząc brew spojrzałam na szklankę w jego prawej dłoni. Jego wzrok powędrował za moim, po czym od razu schował naczynie za plecy
- Za te wszystkie lata, taka wdzięczność! - fuknęłam
- Mam lepszy pomysł. - uśmiechnął się - Zamiast się kłócić o jakie lata chodzi i o którą wdzięczność to zróbmy im pobudkę - poruszył brwiami - Co ty na to?
- A ja na to jak  na lato - uśmiechnęliśmy się chytrze - Duet Winiarskich powraca? - przybiliśmy sztamę po czym napełniliśmy zimną wodą dwie butelki 2-litrowe
- Jego zostawmy, w końcu mieszkamy z nim w pokoju. Jakiegoś sojusznika trzeba mieć.- stwierdził słusznie Michał kiwając głową w stronę Wlazłego.
Rozeszliśmy się do różnych pokoi i każdemu zrobiliśmy miłą pobudkę, a już 5 minut później z każdej strony było słychać "Winiarscy! Nie żyjecie kurwa mać!" Nie przebierali w słowach. (xD) Wpadliśmy do pokoju i trzasnęliśmy drzwiami po czym osunęliśmy się do parteru przybijając piątki
- A wy co już zdążyliście zrobić? - zapytał ze uśmiechem Mario wychodząc z łazienki
- My? - zapytaliśmy piskliwie
- No wy, wy - parsknął śmiechem
- Aaaaa właściwie to nic...... taka tam mała pobudka - zaśmiałam się i machnęłam ręką lekceważąco
- Ty się lepiej ciesz, że ciebie zostawiliśmy w spokoju - zwrócił mu ze śmiechem uwagę Winiar
- Raduję się wielmożni państwo - ukłonił się w pas
- No i tak ma być - puściłam mu oczko. - A ja tak w ogóle to chyba powinnam się przebrać bo paraduje tutaj w piżamie - chwyciłam za dół bluzki, którą miałam na sobie. Wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się i 20 minut później szliśmy razem do stołówki
- Jakby co to ja się chowam za Szamponem - powiedziałam gdy wchodziliśmy do windy
- Aż tak się wkurzyli? - zapytał atakujący śmiejąc się
- Żebyś ty tylko widział minę Siuraka - parsknęliśmy z Michałem śmiechem
- No chciałbym to zobaczyć - zawtórował nam
- No dobra, to wchodzimy, a jakby coś się działo to spieprzamy, nie siostra?
- Sie wie - przytaknęłam - No to na trzy-czte-ry - chwyciłam klamkę i weszliśmy do pomieszczenia, a Banda skierowała na nas wściekły wzrok - Będzie bigos - szepnęłam konspiracyjnie, a Mariusz parsknął śmiechem - No w sensie, że będzie jadka - wywróciłam oczami. Ostrożnie usiadłam na miejscu obok Krzyśka. Tak ustawiłam krzesło żeby w razie czego szybko uciec jakby mnie chcieli poszatkować. Albo wrzucić do jeziora, też możliwe, zresztą już raz chcieli. Takim to nigdy nie wiadomo co do głowy wpadnie, takie człowieki.
- No co? Nic nie powiecie? - zapytał Winiar spłoszony
- Nie - odparł obojętnie Piotrek, a my z bratem popatrzyliśmy najpierw na siebie, a potem na nich pytająco
- Serio? Nic? Nic, a nic? - zapytałam szturchając Igłę w łokieć a gdy popatrzył na mnie zapytałam jeszcze raz - Nic?
- Czy nie mówimy po polsku? N I E. - przeliterował
- Łał. Zadziwiacie mnie - stwierdził Michał - No ale fajnie, że się nie wkurzacie - rzucił po czym zabraliśmy się z powrotem do jedzenia
- Umm.... A właśnie. Idziecie ze mną do biedrony dzisiaj? - zapytałam - Nie mam żadnych słodyczy - zrobiłam smutną minkę
- Idziemy, idziemy - ożywili się od razu
- No to super - aż klasnęłam w ręce.
Postanowiliśmy iść po popołudniowym treningu, na którym miałam się dzisiaj stawić. Gdy oni zbierali się na siłownie ja usiadłam na łóżku, włączyłam sobie Pytanie na Śniadanie i zajęłam się zdjęciami. Kiedy byłam już gotowa postanowiłam poczytać jakąś książkę więc podeszłam do szafki nocnej Wlazłego. Otworzyłam ją i wyjęłam książkę, która tam leżała. Opis nie zaciekawił mnie więc odłożyłam ją na swoje miejsce. Teraz trzeba sprawdzić Winiarskiego. Wyjęłam jego lekturę, która była pod poduszką i przeczytałam opis z tyłu. No, no no. Musze przyznać, że on to czyta fajne rzeczy. Opis i prolog tak mnie wciągnął, że pewnie gdyby nie siatkarze idący korytarzem czytałabym dalej. Schowałam więc szybko przedmiot pod swoją poduszkę i zaczęłam z powrotem oglądać telewizor. Wolałam mu nie pokazywać, że dotykam jego rzeczy. Kto wie czy by się nie wkurzył? Weszli, nawet kulturalnie powiedzieli siema i w ogóle.
- To jutro i pojutrze macie sparingi z Niemcami? - upewniałam się
- Ja - wyszczerzył się Winiar. Chciał błysnąć niemieckim. No proszę co za turbokozak, ja nie mogę. Pokręciłam głową z politowaniem wzdychając.
- Gut - skinęłam głową. A co ja też znam niemiecki. Kilka podstawowych słów... Nieważne.
- Ej, no! Gdzie jest moja książka? - zapytał przyjmujący spuszczając głowę z łóżka sprawdzając czy aby jego zguba nie leży na podłodze pod jego posłaniem.
- A skąd ja mam to wiedzieć człowieku? - zapytał go Mariusz wywracając oczami
- Ena, książka - wyciągnął swoje łapsko w moim kierunku
- Ale ona jest taka suuuper. Jak skończę to ci ją oddam. Przyrzekam - uniosłam do góry dwa palce
- Ale ja już ją prawie kończę. Daj mi dokończyć i ci mogę pożyczyć. Ale wraca w stanie nienaruszonym - zastrzegł
- Czy ja ci kiedyś coś zniszczyłam? - zapytałam unosząc jedną brew, a on spojrzał na mnie jakby chciał powiedzieć "Wyliczać teraz czy może ci je wypisać" - No dobra. - westchnęłam zrezygnowana wywracając oczami i wręczyłam mu przedmiot.
- No. Grzeczna dziewczynka - poczochrał mi włosy
- A odgryźć ci tą łapę?! - warknęłam szybko zrzucając ją z mojej głowy
- Uuuuuu! Ale pocisk!! - gwizdnął atakujący
- Luzuj - rzucił Misza szczerząc się i siadając na łóżku
- Nie luzuj, tylko ogar bo układam dzisiaj tego koka nie wiem ile, a ty mi go niszczysz. Foch! - no doooobra. Koka układałam jakąś minutę, ale on nie musi o tym wiedzieć.
- Ok, ok. Na przyszłość ...... zrobię to samo - wyszczerzył się
- Okropnie mnie wkurzasz. - burknęłam
- Dziękuję za komplement i vice versa kochana siostruniu - posłał mi buziaka w powietrzu. Może i kłócilibyśmy się dalej bo sprawiało nam to radość jak sobie tak od czasu do czasu pocisnęliśmy, Szampon za bardzo by się nie nudził, ale Piotrek nawoływał na obiad swoim "Hej ho! Hej ho! Na obiad by się szło!" więc poszliśmy. Nie, oni poszli bo ja musiałam jeszcze ogarnąć serio tego koka. No więc jakieś 10 minut później wchodziłam do stołówki (jednak z rozpuszczonymi włosami bo mnie szlag jasny na miejscu trafiał jak mi się nie chciały ładnie ułożyć).
 Igła i Winiar siedzieli jakby... obrażeni? Zasiadłam na swoim miejscu i nabiłam na widelec ziemniaka, bo ktoś był tak miły i dostarczył mi obiad od razu do stolika.
- Czemu nie jecie mięsa ? - zwróciłam się do wyżej wspomnianych.
- Bo ryba - odparli
- Fuu - odsunęłam od siebie talerz. Nienawidziłam ryby. Od zawsze. I na zawsze.
- Jak nie chcecie to mi dajcie  - wyszczerzył się Piotrek, a moja rybka natychmiast wpłynęła na talerz Pita.
- Nie ma nic innego? - jęknęłam na co oni tylko pokręcili przecząco głowami z grymasem
- Co wy? Przecież rybcia jest pyyyyysziutka - oblizał się Zati
- Taaaaa - przeciągnęliśmy we trójkę samogłoskę - Ryba jest tak bardzo fuuuuu - skrzywił się Krzysiek
- Popieram - powiedzieliśmy z bratem
- A wiecie, że ryba oznacza także samodoskonalenie się i ćwiczenie w cnocie? - zagaił Andrzej, a my popatrzyliśmy na niego wielkimi oczami całkiem zbici z tropu.
- Eeeeejjjjjjj! To moja fucha - oburzył się Paweł - To nie sprawiedliwe! Ja się tak nie bawię! - skrzyżował ręce na piersi
- To może weźcie zróbcie duecik? - zapytał ze śmiechem Karol
- O! To jest pomysł! Świetnie byście się do tego nadawali obydwaj. Macie masę czasu bo poza treningami nic nie robicie i moglibyście się raz w tygodniu kurde spotykać na takich spotkaniach i obgadać wszystko co wam na myśl przychodzi i raz w tygodniu nam tutaj podrzucać jakiś temat! - powiedziałam - Jeny - zrobiłam duże oczy - Ja to jestem genialna! - wykrzyknęłam
- Tylko nie popadaj w samouwielbienie - zaśmiał się Kłos
- Spokojna twoja rozczochrana Karolku - wystawiłam mu język
- No to co piszecie się? - zapytał Nowakowski, a Wrona i Zatorski spojrzeli na siebie pytająco
- Ok. Może być ciekawie - ucieszył się Andrzej, a Zati dołączył do niego i tak nasze kółko rozkim powiększyło się z jednego do dwóch członków. Ja to mam genialne pomysły. Musicie przyznać.
Skończyliśmy posiłek i ruszyliśmy do wyjścia. Libero i środkowy cały czas zażarcie o czymś dyskutowali. Pewnie już nam coś szykują. Do treningu posiedzieliśmy sobie wszyscy w naszym pokoju po czym ruszyliśmy na halę. Ogólnie trening szybko mi minął. Gdy siatkarze poszli do szatni ja skierowałam się do pokoju. Przebrałam bluzkę, zrobiłam koka, który teraz mi się udał (fuck yea!) i odpisując na sms'a mamie czekałam na chłopaków. Zjawili się po jakimś czasie więc mogliśmy iść. Obeszliśmy jeszcze wszystkie pokoje i popytaliśmy czy ktoś nie idzie może z nami. Przyłączył się Zagumny. No proszę. To coś nowego. Wyszliśmy z budynku, a pierwsze co zrobił Michał gdy tylko minęliśmy bramę ośrodka to zniszczył mi moją fryzurę. Popatrzyłam na niego wściekła.
- Doprowadzisz kiedyś do tego, że w końcu tak ci przypierdolę, że więcej do moich włosów się kurwa nie zbliżysz - wysyczałam przez zęby i chciałam już iść w jego kierunku, ale Ignaczak i Kłos wzięli mnie pod ramię i tak sobie szliśmy. Ja cały czas posyłałam bratu spojrzenia pełne mordu, a on bezczelnie się szczerzył, pajac jeden no! Całą drogę wszyscy się śmiali, gadali i dyskutowali, czyli nic nowego. My z Winiarem toczyliśmy wojnę na spojrzenia. On szedł przede mną twarzą do mnie i patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy tak szliśmy i szliśmy Michał wpadł na kosz
- Hahahahahahahaha - wybuchnęłam śmiechem - Masz za swoje. Jea! - wykrzyknęłam ucieszona - Możecie mnie już nie trzymać, nic mu nie zrobię - powiedziałam do Karola i Krzyśka. Oni wymienili spojrzenia i uwolnili mnie z uścisku
Winiarski pozbierał się z chodnika, sprzeklinał wszystko co żywe na tej ziemi i mogliśmy iść dalej.
- O cholera! - powiedział Zati gdy wchodziliśmy na parking przed biedronką
- Co jest? - zapytał Mariusz
- Zapomniałem portfela - zrobił smutną minę, a my przybiliśmy dobie facepalmy. Piter był tak hojny, że postanowił się poświęcić. Nie, no co wy?! Nie poleciał do ośrodka po portfel dla Zatora! Po prostu pozwolił mu wybrać sobie coś do żarcia, ale za mniej niż 3 złote. No to Pawełek na dylemat. Rozeszliśmy się pomiędzy półkami. Ja oczywiście najpierw podążyłam do moich ukochanych żelek, których to paczek wzięłam 9. Żeby mi starczyło jeszcze do Krakowa no! Potem  wzięłam jeszcze 2 litrową butelkę wody cytrynowej i dwie paczki paprykowych czipsów po czym podążyłam do kasy i stanęłam w kolejce za Nowakowskim
- I co Zati sobie wybrał?
- 2 grześki - wyszczerzył się
- Mmmmm... pozazdrościć obłowienia się - wyszczerzyłam się.
Wszyscy już kupili, a na końcu jak łatwo się domyślić został Igła, który musiał wziąć jeszcze reklamówkę. Wyciągnął spod spod lady, pani skasowała więc wszyscy piękni, zdrowi i szczęśliwi wyszliśmy z budynku.
- Ej Lena potrzymaj mi to - powiedział Krzysiek i podał mi reklamówkę. Chciałam ją rozchylić ale mi się to nie udało.
- Ej Igła, tu są dwie reklamówki - rozłączyłam je i pokazałam libero
- Faktycznie, jakieś takie grube mi się wydawały - zamyślił się Ignaczak przekrzywiając głowę w prawo
- Złodziej - zmrużył oczy Bartek
- Oj tam od razu złodziej - wywrócił oczami Krzysztof - No po prostu nie zauważyłem bo one wszystkie takie zlepione i w ogóle i w szczególe - bronił się
- A ona policzyła ci za jedną tak? - zaśmiałam się
- No za jedną - wyszczerzył się i przybiliśmy piątkę
- Ja to cię Igła uwielbiam. Ale jakby ktoś pytał to nigdy tego nie powiedziałam - wyparłam się od razu.
- O bodej, do czego to doszło, żeby reprezentacja Polski kradła reklamówki z biedry - Winiar pokręcił głową ze śmiechem
- Będę miał na przyszłość - wzruszył ramionami szczerząc się
- O ile jej gdzieś nie zgubisz - zaśmialiśmy się
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - pokiwał głową
- No tak bo ci jedna właśnie tam ucieka - Karol wskazał kierunek za nami, a my się odwróciliśmy. Krzyśkowi oczy wyszły na wierzch i pewnie nie wiele myśląc poleciał za tą reklamówką, którą pchał wiatr, a my tylko staliśmy na tym parkinu przed tą biedronką i śmialiśmy się z niego zgięci w pół. Po kilku minutach obserwowania jak Ignaczak nieudolnie próbuje złapać worek ocieraliśmy łzy ze śmiechu, ale jemu wreszcie się to udało i do nas dołączył.  Do ośrodka wracaliśmy w atmosferze naśmiewania się z siatkarza.
- Ja tak za tą reklamówką się nabiegałem, a wy się tylko ze mnie śmiejecie, nawet ty Elena? - zarobił obrażoną minę
- Oj, przepraszam Krzysiu - powiedziałam obejmując go ramieniem, ale na twarzy cały czas miałam wielki uśmiech - Wiesz, że cię kocham miłością nieskończoną - wyszczerzyłam się i cmoknęłam go w policzek
- A teraz to się wypchaj - prychnął - Foch z przytupem i obrotem - skrzyżował ręce na piersi
- I melodyjką - dodał Andrzej
- Cały pakiet - wtrącił się Zagumny, a my wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Jak Igła coś powie to klękajcie narody, ale jak Guma to dopiero. Gdy dotarliśmy wreszcie do budynku zanieśliśmy tylko zakupy do pokoi i zebraliśmy się na kolację. Trochę dużo się spóźniliśmy. Aż tak dużo, że kolacji dla nas nie było. No co się dziwić. 20:20. No więc ruszyliśmy do naszego pokoju. Każdy rozłożył swoje zakupy i zaczęliśmy jeść. Trochę ta kolacja oszukana ale coś trzeba zjeść nie? Najpierw pograliśmy sobie w pokera, potem jeszcze w najróżniejsze gry i oglądnęliśmy jeden film. Jakoś dzisiaj długo nie siedzieliśmy. Chłopaki zmyli się przed 23 co na nas to stosunkowo szybko. Pierwsza zajęłam łazienkę! Jea! Wzięłam szybko prysznic bo nie chciałam narażać się na gniew siatkarzy po czym walnęłam się na łóżko i szybko zasnęłam.



niedziela, 23 listopada 2014

~Rozdział 38~

Rano obudziły mnie drzwi otwierane z wielkim rozmachem, następnie było wielkie "bum!" i krzyki. Jakoś strasznie mnie to nie zdziwiło więc powoli otworzyłam jedno oko i rozejrzałam się po pokoju. Michał leżał odwrócony do mnie plecami, Mariusza nie było, drzwi na korytarz były otwarte, a zaraz obok progu leżał zwijający się Krzysiek.
- Igła, co ty robisz? - zapytałam ziewając ale nie wstając ani nawet nie podnosząc głowy
- O jaaaa! Jak boli! Dawaj chusteczkę! - wykrzyknął
- Weź sobie. Jest ........ nie wiem gdzie - westchnęłam bezsilnie
- Leżą koło telewizora - powiedział Winiarski. Ignaczak wstał, wyciągnął jedną chusteczkę i przyłożył ją sobie do palca u nogi. Podnieśliśmy się z bratem do pozycji siedzącej i patrzyliśmy zdziwieni na libero, a w tym momencie z łazienki wyszedł Wlazły. Zrobił dziwną minę na widok, który zastał.
- A co ty, przepraszam bardzo, Igła robisz?
- No bo sobie paznokcia jak do was wchodziłem to złamałem - jęknął i usiadł na łóżku obok mnie - No patrz teraz nie równy jest! - żalił się podstawiając mi prawie pod nos swojego palucha.
- Fuuu! Igła bierz to! Ale faktycznie krzywy - wyszczerzyłam się - góry, doliny - rzuciłam normalnie pokazując palcem szlaczek w powietrzu, a oni od razu wybuchnęliśmy śmiechem
- Oj, El, jak ty coś powiesz to ja pierdole - otarł łzę atakujący
- Nie pierdol bo rodzinę powiększysz - rzucił Winiarski i z bratem uśmiechnęliśmy się głupio pod nosem
- Dobra, ale co ja zrobię z moimi jak to ujęłaś "górami i dolinami" - ujął to w tzw. króliczki Krzysiu - na paznokciu?! Mam je tak po prostu zostawić?! - rozpaczał
- Weż regenerum - wzruszyłam ramionami i znowu wybuch śmiechu. Co ja dzisiaj będę aż takimi tekstami śmiesznymi rzucać? Mi się to podoba.
- Nie mam - zasmucił się
- No ja też nie - opadłam z powrotem na poduszkę przykrywając się kołdrą i wzdychając - A tak w ogóle to po przyszłeś?
- Mówi się przyszedłeś, a nie przyszłeś idioto - wywrócił oczami Winiar
- Sam jesteś idiotą, idioto. Nie umiesz odmienić przez rodzaje? Dziewczyna jak już to idiotka, a nie idiota - fuknęłam
- Teraz będziemy się kłócić o podstawy gramatyki? - uniósł brew
- No tobie by się przydało. W końcu miałeś 2 z polskiego - skrzyżowałam ręce na piersi uśmiechając się tryumfująco
- Ty też! - oburzył się
- Tylko dwa razy! - broniłam się
- A ja to niby więcej?
- Ehehe? Przecież od 6 klasy zawsze miałeś 2 z polskiego. - już mi chciał coś odpowiedzieć. Ale przerwał nam Mario. A szkoda, ciekawiło mnie co tam chciał dodać
- Oj, zamknijcie się już. Kapujemy, że Winiar nie powala poprawnością gramatyczną. - powiedział spokojnie, a ja się zaśmiałam, na co przyjmujący obraził
- Właśnie. - poparł go Libero - A przyszedłem - podkreślił to słowo patrząc na mnie, a na co ja tylko przewróciłam oczami - Bo chyba zostawiłem tutaj wczoraj mój telefon - powiedział zastanawiając się
- W łazience leży jakiś Iphone - stwierdził Szampon, a Krzysiek momentalnie znalazł się we wspomnianym pomieszczeniu wychodząc z niego po chwili ze swoją zgubą.
- Dobra, no to lecę - rzucił wychodząc
- Która jest w ogóle godzina? - zapytałam
- 6:55 - odparł mi brat
- To o której on wstaje, że już się zdążył ogarnąć i tu przyjść? - zastanowił się Mariusz
- Widać nie ogarnął się dostatecznie bo skarpetek nie ubrał i ledwo na nogach ustał skoro już za progiem się wyjebał - stwierdziłam wstając  z łóżka, a oni znowu się zaśmiali.
Wzięłam swoje ciuchy (klik) i poszłam do łazienki doprowadzić się do stanu normalnej używalności. Gotowa wyszłam z łazienki za prośbami, nie za żądaniami i krzykami Winiarskiego. We trójkę zeszliśmy na dół na śniadanie. Właściwie nic ciekawego się od dawna na tych naszych śniadaniach nie dzieje nad czym bardzo ubolewam. Zati już od dawna nie podrzucił jakiegoś tematu do rozkminy ani nic i teraz rozmowę to trzymamy ja Igła i Michał. Oni to by tylko żarli. Pffffff.... Co za zwierzęta! Nie od dzisiaj wiadomo, że jedząc należy się coś odezwać. Ehhh.... O i jeszcze by się tylko wgapiali w ten ekran telefonu. I tyle. Basta. I finto. No błaaagam. Trochę żyyycia. No nic także na obiedzie się nie wydarzyło ciekawego. Chłopaki mieli po południu trening na siłowni czyli mój czas wolny, ponieważ ja byłam z nimi na porannym treningu. Tak strasznie mi się nudziło, że jeju. Na polu lało więc nie było mowy, aby iść na spacer. No więc postanowiłam iść na halę. A co! Oni mogą a ja nie? Przebrałam się w jakieś dresy, wzięłam butelkę wody i ruszyłam. Gdy doszłam do odpowiedniego miejsca miałam szczęście bo drzwi były otwarte. Weszłam do środka, odłożyłam butelkę na ławkę i wzięłam kosz z piłkami. Stanęłam kilka kroków za linią 9 metra. Chciałam zobaczyć czy umiem jeszcze tak dobrze serwować. Zmienność zagrywki to w młodzieńczych latach był podobno mój duży atut. Najpierw serwowałam flotami. Podobno były bardzo niewygodne dla przyjmujących drużyny przeciwnej, ale co ja tam wiem. Kazali uderzyć w piłkę to uderzałam. Później stanęłam jeszcze trochę dalej i spróbowałam serwować z wyskoku. Pierwsza w środek siatki. Drugie podejście - taśma. Trzecie podejście - aut.
- Nosz kurwa mać - mruknęłam do siebie stawiając po raz kolejny w miejscu wykonywania zagrywki. Podrzuciłam do góry piłkę i uderzyłam z całej siły - sam narożnik! Ewidentny narożnik Elenko!
- Jest! - krzyknęłam do siebie.
Stwierdziłam, że zagrywki już mi wystarczy więc wzięłam jedną Mikasę, położyłam się na plecach na parkiecie, a nogi oparłam o ścianę i zaczęłam piłką odbijać o ścianę pomiędzy nogami. Zawsze gdy miałam się uczyć właśnie tak sobie w pokoju odbijałam. Potem odbijałam jeszcze nad sobą sposobem górnym, a potem dolnym. Po jakimś czasie usiadłam na parkiecie i napiłam się wody. Powrzucałam piłki do kosza i ruszyłam do drzwi. Chwyciłam klamkę i pociągnęłam, ale drzwi nie otworzyły się, zrobiłam to jeszcze raz, dalej zamknięte. No pięknie! Zamknęli mnie tu. Tylko ciekawe kto? Czyżby siatkarze? Podobne do nich,  ale chyba ktoś inny. Może jakiś pracownik ośrodka? Ale nie widział mnie ja wyżywałam się na piłce? Wyjęłam z kieszeni  komórkę. Słaba bateria, ale jeszcze szybko wybrałam numer do Michała. Zanim jednak rozpoczęło się połączenie komórka się rozładowała
- Świetnie - mruknęłam do siebie. Rozejrzałam się w koło. Innych drzwi tu nie było. Pozostały mi okna. Są ponad drabinkami. Mogą być zamknięte na klucz bo widziałam dziurki na klucze w klamkach, ale warto spróbować. Weszłam po drabinkach i usiadłam na parapecie po czym pociągnęłam za klamkę, niestety nie ustąpiła. Westchnęłam głęboko i zeszłam z powrotem na parkiet. Pozostało mi tylko czekać aż ktoś mnie otworzy.... Usiadałam więc przy drzwiach i oparłam się plecami o ścianę. Zamknęłam oczy i tak sobie siedziałam i czekałam na uwolnienie. Po jakimś czasie, nie mam pojęcia po jakim usłyszałam szczęk zamka. Poderwałam się na nogi, a w drzwiach zobaczyłam Miśka Kubiaka.
- Dziku, kocham cie normalnie! - wykrzyknęłam i uściskałam siatkarza, a on uśmiechnął się lekko zaskoczony
- A czym sobie na to zasłużyłem? A po drugie, co ty tutaj w ogóle robisz? - zapytał siadając na parkiecie i opierając się plecami o ścianę co uczyniłam z resztą i ja. No przecież nie będę jak debil nad nim stała nie?
- Przyszłam sobie tutaj bo strasznie mi się nudziło. Zagrywałam sobie, a ktoś mnie tu zamknął, nie wiem kto, a ty co tutaj robisz?
- A to dziwne, że siatkarz przychodzi na halę? - zapytał uśmiechając się delikatnie
- Michaaaaał - powiedziałam patrząc na niego wzrokiem domagającym się informacji
- Oj, no dobra - westchnął - przyszedłem powyżywać się na piłce i tyle - wzruszył ramionami
- Ponieważ? - uniosłam brew do góry
- Ponieważ lubię czasem powyżywać się na piłce - zrobił to co ja ironizując swoją wypowiedź
- Michał, wiesz, że mi możesz powiedzieć - uśmiechnęłam się szturchając go ramieniem. Chwilę się zastanawiał, ale w końcu się przełamał.
- No bo Monika zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie da rady przyjechać ani na Memoriał ani na mecz w Warszawie, ani we Wrocławiu - powiedział zły
- No to może faktycznie nie da rady?
- Ale to musi być coś innego - powiedział pewny - Nie tylko, że  nie da rady, ale, że nie chce. Coś musi się dziać
- Michał - westchnęłam - Powiedziała ci w ogóle czemu nie może?
- Powiedziała, że ma do załatwienia ważną sprawę poza Polską i wróci 10 września
- I ty podejrzewasz, że ona cię zdradza? - upewniałam się
- No, a co innego?! - wybuchnął i uderzył pięścią w parkiet
- A może ma jakąś rodzinę za granicą. Nie wiem, jakąś ciotkę, wujka, babcie czy kogoś i musiała do nich pojechać?
- Ehhhhh.... nie wiem. Nigdy o niczym takim nie wspomianała - odparł
- A może jednak. Może jakaś choroba, albo stare niedokończone sprawy rodzinne, a tobie nie chciała się tłumaczyć.
- Jestem przecież jej facetem mamy razem dziecko, może mi o wszystkim powiedzieć na litość boską!
- Nie każdy chce o czymś takim mówić, Kubi - zwróciłam uwagę, a on westchnął - No to co? - popatrzyłam na niego, a on na mnie pytająco - Pogadasz z nią na spokojnie?
- Pogadam, pogadam. A co mam zrobić?
- Na spokojnie? - drążyłam
- Tak, na spokojnie - wywrócił oczami i westchnął głęboko - Ty to potrafisz ze mną pogadać - uśmiechnął się - Będziesz od dzisiaj moim prywatnym psychologiem - puścił mi oczko
- Proszę bardzo - zaśmiałam się - No to przytulas na otuchy - zaśmialiśmy się i przytuliliśmy się
- Idziemy na górę ? - zaproponował
- Idziemy - potwierdziłam skinięciem głowy, ale żadne z nas nie wstało co spotkało się tylko z wybuchem śmiechu. Po jeszcze kilku minutach siedzenia na podłodze i lekkiej rozmowie oraz głupim szturchaniu się w ramię łokciami Kubiak wstał i podał mi rękę, a ja też podniosłam swoje 4 litery i razem wolnym krokiem ruszyliśmy na górę schodami, bo winda podobno się zepsuła
- Tak, w ogóle to która godzina? - zapytałam
- 19:30 - odparł
- Łał. Ja tam siedziałam od kąd wy poszliście na siłownie. Ciekawe jak Winiar przeżył. Oby tylko pościgu do lasu za mną nie wysłał
- A nie wiem. Nie widziałem się z nimi od kąd wróciliśmy z siłowni - wzruszyła ramionami. Doszliśmy na nasze piętro.
- No to pogadasz z nią na spokojnie? - zapytałam opierając się o ścianę przy drzwiach naszego pokoju
- Tak - odetchnął - na spokojnie. Dzięki - uśmiechnął się
- Proszę bardzo - odwzajemniłam gest - Ale i tak wisisz mi żelki - puściłam mu oczko
- Wiedziałem - zaśmiał się - Jutro są u ciebie - obiecał i poszedł do siebie, a ja z małym uśmiechem weszłam do pokoju numer 100 gdzie siedziała Banda Paprykowego Czipsa
- Jezu Elena! - wykrzyknął Michał - Gdzieś ty była? - zapytał chwytając mnie za ramiona - Ćpałaś?
- CO?! - wykrzyknęłam
- No taki miałaś dziwny uśmiech na twarzy to myślałem..... - powiedział zgaszony, a ja wybuchnęłam śmiechem - To przez Dzika
- Dziku cię naćpał? - zapytał Zati z dziwną miną lecz wszyscy puścili to mimo uszu
- No to czemu się tak szczerzysz? - zapytał marszcząc brew Karol
- Nie ważne - machnęłam ręką - A tak w ogóle to gdzie wyście byli jak ja byłam zamknięta na hali na klucz co? - usiadłam na parapecie podciągając kolana pod brzuch a oni wytrzeszczyli na mnie oczy
- Na jakiej hali? - zapytał Zati
- No na normalnej hali, a niby na jakiej, debilu?
- Co ty robiłaś na hali? - zapytał Andrzej
- Nudziło mi się i jak wy poszliście na trening to ja poszłam sobie poodbijać, ale ktoś mnie zamknął, a nie mogłam do was zadzwonić bo mi bateria na fonie padła, a po jakimś czasie przyszedł Michał i mnie wypuścił. - opowiedziałam i od razu za pamięci podłączyłam telefon do ładowania
- A my cię po całym ośrodku szukaliśmy! - rzucił Wrona
- Po całym? - zapytałam unosząc brew do góry
- No na hali nie byliśmy bo Winiar mówi "Na hali jej nie będzie, na hali jej nie będzie" - przedrzeźniał przyjaciela Mariusz, a ja się zaśmiałam.
Resztę wieczoru spędziliśmy tutaj grając w karty. Około 23 siatkarze się rozeszli, a naszą łazienkę zajął Michał. Chciałam poczekać i też się umyć, ale łóżko mnie wołało i jak tylko się na nim położyłam zasnęłam. Aż tak się dzisiaj zmęczyłam.




niedziela, 16 listopada 2014

~Rozdział 37~

Gdy usłyszałam budzik myślałam, że rzucę nim po prostu o ścianę. Wyłączyłam ustrojstwo i odwróciłam się twarzą do ściany. Poleżałam trochę po czym wstałam... nie zwlekłam się. Tak, to zdecydowanie lepsze określenie. Zwlekłam się z łóżka. Przebrałam się (klik) uczesałam, ale nie malowałam bo nie miałam siły. Zeszłam do stołówki, wzięłam swoją porcję i zasiadłam na swoim miejscu. Chłopaki też nie byli za bardzo wyspani. Położyłam swoje śniadanie na stole. Oparłam łokcie na blacie, a w dłoniach schowałam twarz i ziewnęłam szeroko.
- Lena widać też wyspana - zaśmiał się Karol
- No jak widać - kolejny raz ziewnęłam opierając plecy o oparcie krzesła - Wy też wypoczęci co? - zapytałam patrząc po siatkarzach
- Ja tam się wyspałem - powiedział Paweł
- Ty i Kłosik się nie liczycie bo zawsze wyglądacie jakbyście wypili ze dwa energetyki jak wstaniecie - rzuciłam
- Serio? - zdziwił się środkowy
- Przynajmniej w moim odczuciu tak jest.O której się położyliście? - zapytałam patrząc na Mariusza
- 2, a ty? - zapytał, a ja parsknęłam
- Cieniasy - prychnęłam - Ja o 4
- Powiem tylko łał - rzucił przechodzący Fabian
- No - zaśmiałam się - a wy co powiecie?
- Że widać , że nie jesteśmy takie cieniasy bo poszliśmy wcześniej spać bo jesteśmy tak samo zmęczeni, a to znaczy, że...... - Piotrek aż się zaplątał w tych wyjaśnieniach ja też zresztą....
- Nie jesteśmy cieniasami bo my wymyśliliśmy ci karę i poszliśmy spać o 2, a ty nie wiadomo co robiłaś do tej 4 - powiedział Michał
- A ja do tej 4 oglądałam Pamiętniki Wampirów - wyszczerzyłam się
- Oooooo który sezon? - zapytali na raz Andrzej, Karol i Zatorski
- Widziałam już wszystkie, a teraz oglądnęłam sobie 5 pierwszego sezonu
- Ile ty to jeszcze będziesz katować? - zapytał Winiar wznosząc oczy do nieba
- Tyle ile bede chciała - wystawiłam mu język na co on odpowiedział kuksańcem w bok, potem ja znowu, potem on znowu, potem ja znowu, tym razem mocniej, potem on znowu mocniej. Bolało mnie ale nie dałam mu poznać. Za dużo razy już się z nim przez te lata biłam żeby nie nauczyć się na błędach. Gdy on walnął mnie bardzo mocno to ja zamiast mu oddać tym samym zmierzwiłam mu włosy, a gdy się nimi bardzo przejął dźgnęłam go bardzo mocno w bok trzema palcami, na co skrzywił się zginając się w bok
- Uczę się bardzo szybko braciszku - powiedziałam z szatańskim uśmieszkiem podkreślając słowo "braciszek".
- Oj siostra, siostra - pokręcił głową - Szacun - wystawił rękę aby przybić sztamę co uczyniliśmy i poklepaliśmy się po karku mega mocno jak to zawsze robimy.
- Ała - powiedzieliśmy razem masując kark
- Widać, że ostro wracamy do dzieciństwa i strasznie się odzwyczailiśmy - rzucił Michał
- Na to wygląda - westchnęłam.
Dokończyliśmy śniadanie i poszliśmy do pokoi. Wiadomo, pół godziny wolnego i trening, potem obiad i drugi trening czyli mój czas wolny. Najpierw zgrałam zdjęcia z rannego treningu po czym postanowiłam iść się przejść. Wzięłam torebkę i wyszłam z ośrodka. Chciałam iść sobie na lody. Dawno nie jadłam. No więc poszłam. A co! Kupiłam sobie normalnie 3 kulki czekoladowych i jedząc wróciłam do ośrodka. Nie poszłam do lasu bo nie chciałam powtórki z rozgrywki. Strasznie mi się nudziło więc postanowiłam iść na ich trening. Nie robić zdjęć tylko tak sobie posiedzieć. Zanim weszłam na halę zjadłam loda, a trochę to potrwało bo ja strasznie powoli jem i weszłam. Usiadłam sobie na trybunach i patrzyłam. Nawet mnie nie zauważyli. Gdy trening się skończył zeszłam dopiero gdy oni kierowali się już do drzwi. Ostatni szedł Wlazły więc postanowiłam mu wskoczyć na barana. Najpierw chciałam na Michała, ale jak mi uciekł to nie będę za nim latać. Jeszcze czego, pffff. Szybko podbiegłam do siatkarza i gdy niczego się nie spodziewał wskoczyłam mu na plecy.
- Aaaa!!!! Chcą mnie porwać! Zabić! Pobić patelnią po mojej nieskazitelnej twarzy! Zrobić mi zdjęcie gdy nie mam uczesanych włosów!!!!! A potem jeszcze mnie oskubać, jak pospolitą kaczkę!!!! - zaczął się szamotać a ja wybuchnęłam śmiechem
- Taaak właśnie to moje priorytety - zaśmiałam się
- Aaaaa to ty Lenuśka. A już myślałem, że chcą mnie porwać - poprawił mnie sobie na plecach - Eeej - powiedział to tak jakby nagle coś sobie uświadomił - Czemu my nie mieszkamy z tobą w jednym pokoju? Przecież u nas były mrówki! - wykrzyknął, a ja straciłam równowagę i spadłam z jego pleców, on tego nie zauważając pobiegł dalej, a ja wyglądowałam na czymś kościstym i walnęłam kolanem o podłogę. Uniosłam oczy i okazało się, że leżę na Kłosie. Oh my God really?
- Sorki - uśmiechnęłam się przepraszająco. No nie powiem z deka dziwna sytuacja. Ja na nim, sami, na korytarzu i zimnej podłodze? - Dzięki za zamortyzowanie - wyszczerzyłam się
- A proszę bardzo - uśmiechnął się
- Czasem mam wrażenie, że jesteście mega dziwni - powiedziałam wstając i otrzepując się
- Skąd takie przypuszczenia? - parsknął śmiechem gdy kierowaliśmy się do windy, aby dotrzeć do naszych pokoi
- A no stąd, że tamten zrzucił mnie z pleców jak dziki koń jeźdźca i pobiegł do Winiara dopytywać się czemu nie mieszkają teraz ze mną
- Czasem można mieć takie odczucia - zaśmiał się
- No co ty nie powiesz? Już się w sumie do was przyzwyczaiłam i jest git. - uśmiechnęłam się
- Do nas nie da się przyzwyczaić. Ciągle dzieje się coś nowego
- No widzisz?  Do mnie też się nie da przyzwyczaić - wzruszyłam ramionami - Może dlatego jest mi tu z wami aż tak dobrze?
- Na pewno - puścił mi oczko i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Ja także weszłam do swojego, a nawet nie weszłam tylko stanęłam w progu bo w środku zastał mnie dziwny widok. Otóż Michał i Mariusz się jednak do mnie wprowadzili.  No co za suprajs!
- Cześć nasza ukochana współlokatorko - wyszczerzyli się
- Cześć moi ulubieni współlokatorzy - odpłaciłam się tym samym - Znowu mróweczki zaatakowały? - zrobiłam smutną minkę
- Jak widać tak - zrobili to samo
- No to witam w moich skromnych progach! - skłoniłam się w pas
- Dziękujemy.
- Powinniśmy zrobić wieczorek zapoznawczy i zaprosić tamtych - kiwnęłam głową w stronę drzwi
- Wieczorek zapoznawczy? - zdziwił się Wlazły
- Nie, sorry nie zapoznawczy tylko ten... no - stukałam się w głowę, aby przypomnieć sobie odpowiednie słowo - Nooo świętować wasze przenosiny nooo - wywróciłam oczami
- Aaaa no to możemy. Wiadomo - wyszczerzył się atakujący
- Ok, no to wyślę Kłosa i Wronę do sklepu - ruszyłam do drzwi, a oni zaczęli się śmiać. Weszłam do pokoju numer 105
- Cześć moi posłańcy - wyszczerzyłam się siadając na łóżku obok Andrzeja
- Cześć, cześć - powiedział unosząc na mnie wzrok z nad ekranu tableta - Co sprowadza panią w nasze progi
- Gdzie Karol?
- A co? - poruszył brwiami
- A to, że macie iść do sklepu.
- Po co i dlaczego my? - zapytał piskliwym głosikiem
- Bo robimy fajny wieczorek w moim pokoju, a wy dlatego, że jesteście moimi służącymi. - klasnęłam w ręce i wstałam z łóżka ruszając do drzwi - A! - odwróciłam się jeszcze w jego stronę - Zdjadłabym truskawki - zamyśliłam się
- Skąd ja ci kobieto teraz wezmę truskawki?!
- A bo ja wiem? - wzruszyłam ramionami - No to jak nie dostniecie truskawek to chociaż arbuza - wywróciłam ślepiami
- Noo już coś bardziej dostępnego.
- No to spinajcie dupe bo o 20 u mnie w pokoju - rzuciłam i wyszłam. Obeszłam pokoje, w których przebywała nasza Banda i zaprosiłam ich do mnie, a raczej teraz już do nas. Punktualnie, co dziwne, wszyscy pojawili się już u nas w pokoju. My wcześniej złączyliśmy łóżka, aby mogło się nas więcej zmieścić na łóżkach. Środkowym udało się nawet przemycić po 3 piwach na łebka. Najpierw postanowiliśmy pograć w karty a potem standardowo obejrzeć film. Otworzyłam swoje piwo i pociągnęłam łyk kiedy to już wygrałam to rozdanie i przyglądałam się poczynaniom chłopaków. Graliśmy w pokera, a ja byłam w tym niezła. Wygrałam wcześniej już jedno rozdanie na 3 które graliśmy. Gdy znudziło nam się granie postanowiliśmy oglądać film. Najpierw ja wybrałam. Jęczeli, jęczeli, że wybiorę romansidło, a ja "Killera" Strasznie lubiłam ten film. Można było się nieźle pośmiać. Momentami aż się popłakaliśmy. No ale wszystko co dobre kiedyś się kończy więc i film się skończył więc chłopaki dorwali się do laptopa i wybrali oczywiście horror. No bo co innego? Ehhh.... Jako zakrywacz oczu wzięłam sobie swoją bluzę leżącą na podłodze i w co straszniejszych momentach zamykałam oczy, a ci jeszcze mnie podpuszczali i straszyli. A ja piszczałam i krzyczałam. 
- Coooo wy tu robicie? - do pokoju nagle wszedł Stephane, a ja w pośpiechu włożyłam puszki po piwie pod koszulkę. O ja!!! Jakie zimneeee! Stłumiłam syknięcie, które chciało wydobyć się z moich ust po zetknięciu zimnej puszki z moją skórą
- My? - zapytał Mariusz
- No wy - skinął głową Antiga
- Aaaa! My? - wykrzyknął "oświecony" Michał
- No wy, wy - pokiwał głową
- Eeee bo my..... bo widzisz Stephane .... tego ....... bo my..... my właściwie to.......  - patrzył na mnie błagającym wzrokiem
- Bo my chcieliśmy tylko testować te łóżka więc złączyliśmy je i skakaliśmy sobie po nich i ja zaczęłam piszczeć bo mnie popychali, a nie chciałam spaść. No i dlatego. - strzeliłam uśmiech numer 9 poklepując jedną ręką łóżko, a oni przytaknęli mi szczerząc się jak debile
- Jakoś zdysani nie jesteście - zmrużył podejrzliwie oczy Antiga
- No bo .... - tym razem to Piotrek chciał zacząć się tłumaczyć
- No bo tylko ja skakałam - wyjaśniłam
- Aha. Dobzie, ali już nie skaćcie dobzie?
- Tak jest - zasalutowaliśmy
- Tilko otwóźcie okno bo strasznie tutaj śmierdzi - skrzywił się wychodząc
- O ja pierdole jakie to zimne - wyciągnęłam spod bluzki puszki piwa. Jak się okazało pozostali zrobili to samo więc już nie było zimnego piwa - A tak w ogóle to co wy byście beze mnie zrobili? - zapytałam z politowaniem patrząc na nich z pobłażliwym uśmiechem
- Pewnie byśmy zginęli na tej kadrze - westchnął Krzysiek
- Też, tak myślę - odparłam
- Uuu wyczuwam zgodność umysłów - rzucił Ignaczak i przybiliśmy piątkę
Chłopaki rozeszli się nie mam pojęcia, o której bo byłam bardzo zmęczona. Nie chciało mi się brać prysznica, a co dopiero rozsuwać łóżek więc zostało tak jak było. Moje łóżko od ściany, obok Mariusza, a późnej Michała no i tak sobie śpimy. A co!





Jest 37 :) Na razie jeszcze Spała, w następnym rozdziale też jeszcze w owej miejscowości będą nasi bohaterowie, a potem to nie wiem XD
Zapraszam na 1 na zycie-jest-jak-pudelko-czekoladek.blogspot.com

Next - środa
Pozdrawiam ;**

środa, 12 listopada 2014

~Rozdział 36~

Obudziłam się i szeroko ziewnęłam oraz poprzeciągałam na wszystkie strony po czym wstałam i biorąc ciuchy poszłam do łazienki. Doprowadziłam się do stanu normalnej używalności i wróciłam do pokoju, a w oczy rzuciła mi się moja torebka z którą byłam wczoraj w lesie. Całkowicie o niej zapomniałam. Pewnie ten osobnik, który wczoraj gdy zasypiałam wszedł do pokoju mi ją odniósł.
Wyjęłam z niej aparat i z ulgą stwierdziłam, że działa. Obejrzałam zdjęcia, które wczoraj zrobiłam i nieskromnie stwierdziłam, że są świetne. Włożyłam do kieszeni telefon i zeszłam na śniadanie. Byłam ostatnia. Wcale się nie zdziwiłam. W końcu to nie oni przeżyli wczoraj szok swojego życia gubiąc się w lesie. Potrzebuje więcej snu niż oni wiadomo nie od dziś. Wzięłam swoją porcję i zasiadłam na swoim miejscu
- Już wiem co będziemy dzisiaj robić - klasnął w ręce Krzysiek
- Co ?- zapytałam zaciekawiona
- Ty moja droga na pewno się nie dowiesz. To będzie niespodzianka - uśmiechnął się szatańsko
- Ale czemu mi nie powiesz noooo? -jęknęłam
- Bo nie - wystawił m język
- Bo nie, to nie argument - skrzyżowałam ręce na piersi
- Ty też jako argumentu czasem używasz "bo nie" - także skrzyżował ręce na piersi unosząc jedną brew do góry
- Bo ja mogę - wystawiłam mu język
- Nie wystawiaj języka bo ci krowa nasika - prychnął
- O jaki mądry się znalazł - wywróciłam oczami - Ty się pilnuj żeby ci ktoś do dupy nie nakopał zaraz - rzuciłam
 - Czasem to się zastanawiam czy jestem na kadrze czy w przedszkolu - westchnął przechodzący obok nas Zagumny
- Czasem ta kadra to przedszkole - rzucił Mariusz
- Oni chyba nas obrażają - powiedział do mnie Igła konspiracyjnym szeptem
- Czyli foch? - uniosłam brew do góry
- Oczywiście - odpowiedział więc wyszczerzyliśmy się i we dwoje wstaliśmy od stołu
- Ta dwójka czasem potrafi tak człowieka wbić w ziemię, że trudno się pozbierać - powiedział jeszcze oszołomiony Karol, a my przybiliśmy sobie piątkę i wyszliśmy ze stołówki. Weszliśmy do swoich pokoi. Zgrałam wczorajsze zdjęcia na komputer, po czym wzięłam sprzęt i poszłam do hali. Tym razem byłam pierwsza i zanim siatkarze się zjawili zdążyłam się strasznie wynudzić. Po co ja tak wcześnie przychodzę w ogóle?! Następnym razem to ja się muszę trochę spóźnić, jak nie zapomnę... Dobra, nie było tematu! W końcu się objawili. Potrenowali, ja porobiłam zdjęcia i wróciliśmy do pokojów.
Nie mogłam się doczekać aż pójdziemy... tam gdzie mamy iść i co mamy dzisiaj robić.
Na obiedzie również tego z nich nie wyciągnęłam bo jak się okazało Igła już im powiedział jakie ma zamiary. Ja oczywiście nie wiem. Pewnie. Po co mi mówić, nie? Około 18 przyszli po mnie Kłos z Wroną.
- No to możemy już iść - wyszczerzył się Karol
- Tak, ale najpierw musimy zawiązać ci na oczach to - Andrzej uniósł do góry chustkę
- Ej, czy to nie moja? - zmarszczyłam brwi
- A czy to ważne? - machnął lekceważąco ręką Kłosik - Odwróć się - polecił. Westchnęłam i wykonałam polecenie. Potem wzięli mnie pod ramię i prowadzili. Powtarza się sytuacja z moich urodzin. Nie mam pojęcia gdzie ani po co mnie prowadzą. Usłyszałam, że jesteśmy w komplecie czyli cała Banda i że wychodzimy z ośrodka bo oberwałam drzwiami w kolano. No i to by było drodzy państwo na tyle z mojej orientacji w terenie bo potem to szłam za nimi jak ślepy za swoim pieskiem. W sumie można by się tu doszukać podobieństwa, przecież ja nie widzę, a oni mnie prowadzą.
W końcu chyba dotarliśmy na miejsce
- Siadaj tutaj - polecił Krzysiek. Ja dalej nie widzę, a on mi każe siadać. Co za ludzie! - Dobra, siedź i czekaj. - rzekł gdy już jakoś usiadłam - Dajecie! - krzyknął, a ja zaczęłam się kręcić. Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam piszczeć i w panicznym ruchu chwyciłam się poręczy. Udało mi się zdjąć tą chustkę, z oczu i zobaczyłam, że jestem na karuzeli na jakimś placu zabaw, a kręcę się okropnie szybko. Od tego kręcenia już mnie głowie zaczęło kręcić
- Ja was kiedyś kurwa zabije ! - wydarłam się na cały głos, a w odpowiedzi usłyszałam tylko głośne śmiechy. Karuzela kręciła się bardzo bardzo długo. Ile oni mają tej siły, że się tak kręci i kręci? W końcu się zatrzymała, a ja ledwo co podeszłam do ławki która stała niedaleko i na niej usiadłam. Okropnie kręciło mi się się w głowie. Myślałam, że zaraz się tutaj zrzygam. Oparłam łokcie na kolanach, a w dłoniach schowałam twarz.
- No to co ? Jeszcze raz? - zaśmiali się, a Mariusz przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Czy ja kurwa wyglądam jak wór ziemniaków?! - krzyknęłam z zamkniętymi oczami
- No proszę, proszę, nieładnie przeklinać - upomniał mnie Karol kręcąc palcem i głową
- Spierdzielaj Kłos - syknęłam ale usłyszałam tylko śmiech - Nie, proszę was. Na prawdę źle się czuję - jęknęłam gdy posadzili mnie na karuzeli - Zaraz się zbełtam, nie żartuję! - krzyknęłam
- Lekkie fuuu - skrzywił się Michał z niesmakiem
- No to mną nie kręćcie! - wykrzyknęłam. - Czy to tak trudno zrozumieć?!
- Ale ty tak fajnie piszczysz - wyszczerzył się Karollo. Już chciałam do niego podejść. Zawroty minęły, ale w pasie skutecznie przytrzymał mnie Wlazły i skończyło się na nawet niepełnym kroku w stronę środkowego
- Kiedyś się doigrasz - pogroziłam mu
- Czekam z niecierpliwością Eleneczko - cmoknął w powietrzu, a ja tylko zgromiłam go wzrokiem. Moje prośby, groźby, błagania, krzyki, piski i jęki zdały się na nic bo i tak mnie zakręcili. Piszczałam, darłam się wniebogłosy, włosy mi się plątały, ale czy ich to choć trochę obchodziło? Jasne, że nie! Bo co ich to obchodzi?
- Jeżeli ty mnie nagrałeś to nie żyjesz Karol! - krzyknęłam w jego stronę gdy znowu po pijacku zeszłam z karuzeli i siedziałam na ławce, a w jego ręce widziałam telefon.
- Jaaa? - pisnął rozglądając się na boki
- Nie Duch Święty kurde - wywróciłam ślepiami
- Wcale cię nie nagrałem - wyparł się wszystkiego
- Czyżby? - uniosłam brew - E tam i tak znam hasło na twoją komórkę - wzruszyłam ramionami całą swoją uwagę skupiłam na swoich pięknych pomalowanych na czarno paznokciach.
- Co?! Skąd je znasz?! - doskoczył do mnie
- Mam swoje źródła - odparłam obojętnie
- A tak serio ? - zapytał zniecierpliwiony wywracając oczami
- Andrzej mi powiedział - wyszczerzyłam się, a Kłos spojrzał morderczym wzrokiem na przyjaciela
- Oj, no co? - zmarszczył czoło Wrona unosząc ręce zgięte w łokciach - Nie umiałem odmówić - bronił się, a reszta miała z naszego Karolka niezły ubaw.
- No to jak znasz to powiedz - skrzyżował ręce na piersi siatkarz
- No coś ty?! - położyłam dłoń na sercu i wciągając głęboko powietrze w geście oburzenia - Nie mogę tego zrobić! Przecież inni by się dowiedzieli, a tego chyba nie chcemy, prawda? - pokiwałam głową
- I tak zaraz zmienię. No mów - nakazał
- Mama - rzuciłam beznamiętnie
- Mama?! - wykrzyknęli pozostali i zaczęli dusić się ze śmiechu - Serio stary? Mama? - zapytał przez śmiech Mario ocierając łzę śmiechu bo aż się popłakali. No ja zresztą też.
- Oj no co? Szybko się wpisuje i w ogóle - bronił się środkowy, ale ich to i tak nie przekonało
- Wy nawet nie wiecie, a ja znam wszystkie wasze hasła na telefon - wyszczerzyłam się, a im od razu uśmiechy zeszły z japek.
- Ale, ale jak? - wydukali, a Kłos zaczął się z nich śmiać
- A bo wy wpisujecie, a nawet nie wiecie, że ja tam obok stoję i patrze co wpisujecie - wyszczerzyłam się
- Czyli gdybyś chciała to mogłabyś wejść każdemu z nas na komórkę? - upewnił się Piotrek
- No każdemu oprócz Wronie bo tu nie udało mi się zdobyć informacji - mówiłam cały czas z wielkim uśmiechem
- Ha! Ha! Ha! - wykrzyknął Andrzej i przybiliśmy piątkę.
- Zginiesz marnie! Zginiesz marnie! - mówili jak te ptaki z Epoki lodowcowej i zaczęli się do mnie zbliżać
- Wiecie, że jak macie takie miny to zaczynam się was bać? - zapytałam cofając się, a oni dalej swoje - No dobra, dobra hasła i tak sobie zmienicie - uniosłam ręce w geście poddania
- Moim zdaniem to powinna być jakaś kara - powiedział Michał
- Dziękuję ci mój kochany braciszku za wypowiedzenie się w tej sprawie, ale jednak wolałabym abyś zachował milczenie - rzekłam najbardziej przesłodzonym głosem jakim mogłam i uśmiechnęłam się słodziuśno
- Wrzućmy ją do tego jeziorka - wskazał palcem Krzysiek, oni odwrócili się aby obejrzeć potencjalne miejsce mojej kary, a ja to wykorzystałam i zaczęłam biec ile sił w nogach do ośrodka. Liczyłam, że potkną się o te swoje długaśne nogi i zostaną gdzieś w tyle, ale nie odwracałam się aby to sprawdzić. Wpadłam do budynku i szybko wbiegłam schodami na trzecie piętro. W błyskawicznym tempie znalazłam się w swoim pokoju i zamknęłam go na klucz od środka. Oparłam się o drzwi i odetchnęłam głęboko po czym zjechałam do parteru. Dopiero po chwili oddechu omiotłam wzrokiem pomieszczenie, w którym siedzieli już ci którzy powinni być gdzieś z tyłu
- O Jezus a o wy tu robicie?! - wykrzyknęłam podrywając się do góry
- Wymyślamy dla ciebie karę - powiedział spokojnie Mariusz
- A nie powinniście być gdzieś daleko z tyłu? - zapytałam zdezorientowana bezradnie wskazując kciukami za siebie
- Młoda ścigałaś się ze sportowcami - powiedział z politowaniem Ignaczak.
- Lepiej być młodym niż starym - wystawiłam mu język
- Młodość nie wieczność - zauważył libero
- Dlatego trzeba się z niej cieszyć bo starość nie radość - wyszczerzyłam się, a rzeszowianin już chciał mi coś powiedzieć ale wtrącił się Nowakowski
- Dobra, przestańcie - powiedział Piotrek stając pomiędzy nami - Mamy już kilka pomysłów co do kary - wszyscy uśmiechnęli się diabolicznie - Postanowiliśmy, że będziemy tak mili i pozwolimy ci wybrać sobie karę.
- O dziękuję mości panom - skłoniłam się w pas
- Ależ nie ma za co - wyszczerzyli się, a ja wywróciłam ślepiami - O poddanych trzeba dbać - powiedział Michał. Tak bardzo chciałam mu odpyskować albo chociaż przywalić ale środkowy zaczął :
- No więc pomysł pierwszy to faktycznie było jeziorko, ale zrezygnowaliśmy z niego gdy Krzysiek przypomniał sobie sytuację z Capbreton - wybuchnęłam śmiechem na to wspomnienie, a środkowy kontynuował - pomysł numer dwa to chcieliśmy abyś była naszą posłanką do końca pobytu w Spale...
- Ej, ej ej - zmarszczyłam czoło - Coś mi się właśnie przypomniało - skierowałam wzrok na dwóch bełchatowskich środkowych i wskazałam na nich palcami - Oni mieli być moimi posłankami w Spale przecież - tupnęłam nogą
- Tego miałeś nie mówić pacanie bo by sobie przypomniała! - krzyknął Karol
- Aaaa.... Ups! - Piotrek zrobił taką minę jaką zawsze robi sie przy : "ups"
- No to ja mam taki pomysł, wy odpuścicie moją karę, a ja odpuszczę im kare - skrzyżowałam ręce na piersi. Byłam ciekawa czy dla kumpli odpuszczą swoją przyjemność
- Tak! - krzyknęli Kłos z Wroną
- Nieeee! - krzyknęli pretensjonalnie pozostali
- No to mamy problem - westchnął Zati
- Żebyś wiedział - powiedział Mariusz
- No to ja nie widzę, żadnego sensownego wyjścia z tej sytuacji - pokręciłam głową wzruszając ramionami i zjechałam do parteru pod drzwi przeszywając ich wzrokiem
- Ale kara musi być! To nie może tak być żeby nie było ! - wykrzyknął Krzysiek i zaczął przechadzać się po pokoju w te i nazad.
- No oni będą moimi niewolnikami, jak to pięknie brzmi - ucieszyłam się - a wy mi jakąś karę wybierzecie, ale zwróćcie uwagę, że poddaję się jej dobrowolnie więc coś lżejszego
- Stoi - klasnął w ręce Mariusz
- Eeeeeej, ale my będziemy poszkodowani - wygiął usta w podkówkę Karol
- A ja to niby nie?!
- E e - pokręcili głowami
- No, nie wcale i w ogóle - wywróciłam oczami
- Dobra, to my idziemy wymyślać karę - wstał z łóżka Bartek i wszyscy pokierowali się do drzwi. Pewnie i tak nie wymyślą wcale, albo wymyślą, a później zapomną ją zastosować. Nawet nie zauważyłam kiedy była już 22 więc postanowiłam iść wziąć prysznic. Umyłam się, przebrałam w piżamę i usiadłam na łóżku, opierając się plecami o ścianę i kładąc na kolana laptopa. Zalogowałam się na facebooka i poprzeglądałam tablicę. Po chwili wyskoczyło mi okienko z rozmową. Pisała Karolina
 Karolina: Cześć :D
                            Ja: Siemka :) co tam? :) Żyjecie?
                  Karolina: Żyjemy, żyjemy i czujemy się świetnie :D A wy?
                           Ja:Też super :D A może pogadamy na skypie?
                               Karolina: Dobra, już się loguje :)
Po chwili już rozmawiałyśmy na komunikatorze. Poopowiadała mi trochę co się tam u nich dzieje
- No a u ciebie co?
- A u mnie po staremu, ale w sumie to jest coś nowego - stwierdziłam
- No to mów, gadaj, gadaj - ucieszyła się
- Od tego sezonu będę fotografem Skry - powiedziałam z uśmiechem
- No co ty?! Serio? - wykrzyknęła z szeroko otworzonymi oczami
- Oczywiście, że serio. Ja nigdy nie kłamie przecież - rzuciłam ale widziałam, że już zbiera się żeby coś powiedzieć lecz jej przerwałam - Dobra, ale teraz mówię serio
- To pewnie Michał się ucieszył co?
- Michał o niczym nie wie i się na razie nie dowie - puściłam jej oczko
- Ooooo, a kiedy raczysz mu powiedzieć?
- Na pierwszym treningu mnie zobaczy - wyszczerzyłam się
- Ty! To ty teraz w Bełchatowie będziesz mieszkać!
- Brawo za spostrzegawczość Karolka - aż zaklaskałam
- Masz już coś na oku czy szukasz czy jak to z tobą kobieto?
- Właściwie to już mam - uśmiechnęłam się - Wynajmuję razem z Agą
- Od kiedy?
- Gdzieś tak od 25 lipca - powiedziałam nieśmiało
- Co?!!?!? I ja dowiaduje się dopiero teraz?!!? - wykrzyknęła
- Sory, Kari - uśmiechnęłam się przepraszająco - Po prostu wypadło mi z głowy. Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. Plooooose - zrobiłam proszącą minę
- Może nie może tak - odparła obojętnie przekrzywiając głowę kolejno na prawą i lewą stronę
- Karolina! - powiedziałam głośniej śmiejąc się, a i u niej zobaczyłam mały uśmieszek
- No co? No co? - zapytała z uśmiechem
- Kocham cie normalnie - zaśmiałyśmy się obie - Jakbym obok ciebie była to zrobiłybyśmy przysięgę na paluszek, ale jestem w Spale - zrobiłam smutną minkę. - Ej, a  tak w ogóle to ci zaraz powiem co oni mi dzisiaj znowu wywinęli - powiedziałam wywracając oczami
- No gadaj! - powiedziała przejęta, a ja opowiedziałam jej wszystko łącznie z tym co działo się w pokoju na co ona wybuchnęła śmiechem - Wy to tam macie ciekawie - rzekła ocierając łzę bo aż się z tego śmiechu popłakała. Bidulka
- Jak chcesz to wbijaj - wyszczerzyłam się
- Chętnie. Zwijam kiece i lece - odetchnęła po tym śmiechu
- A ty popatrz, ty już matka i żona, a ja cały czas singiel - westchnęłam
- Teraz to ja i mogę za spostrzegawczość poklaskać - zaśmiałyśmy się
- No ale tak! A pamiętasz jak przysięgałyśmy, ze do 23 roku życia będziemy pannami?
- Pamiętam - parsknęłyśmy śmiechem - Zabrakło mi 2 tygodni żeby obietnice dotrzymać - wydęła dolną wargę
- A ja dotrzymałam i to z wielkim zapasem  - zaśmiałam się
- No ty to wszystkich obietnic co sobie złożyłyśmy to dotrzymałaś - zauważyła
- Tak - wybuchnęłam śmiechem - Nawet to przefarbowanie się na rudy
- Ale ładnie ci było w tym rudym - uśmiechnęła się szczerze blondynka
- Bo rude to wredne to ładnie było - wzruszyłam ramionami śmiejąc się
- Eeeeee, nie tylko dlatego. - przekrzywiła głowę na lewo - Nie myślałaś żeby się przefarbować?
- Nie wiem. Nie myślałam. Czarny jest ok, ale jakbym chciała zmiany to się do ciebie zgłoszę. Moja ty fryzjerko - puściłam jej oczko
- Zapraszam, moja ty stała klientko - skłoniła się
Gadałyśmy jeszcze długo o wszystkim. Tak to jest jak się zejdą dwie takie co się miesiąc nie widziały. Paplałyśmy do północy, a mi dalej nie chciało się spać więc postanowiłam sobie pooglądać "Pamiętniki Wampirów". Oglądałam z 5 odcinków i ostatecznie wyłączyłam laptopa o 4 nad ranem. Co ja poradzę, że bardzo to lubię?!



niedziela, 9 listopada 2014

~Rozdział 35~

Wróciliśmy ze słonecznego Capbreton i tak jak obiecałam odwiedziłam Wałbrzych i pojechałam do Spały.
Wysiadłam ze swojej skody, nasunęłam na nos okulary słoneczne i odetchnęłam świeżym powietrzem. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że na pewno jest Michał bo jego auto rozpoznam wszędzie. Wyjęłam z bagażnika swoje dwie walizki oraz sprzęt, zamknęłam samochód pilotem w kluczykach i ruszyłam do środka. W recepcji odebrałam klucz i ruszyłam do tak dobrze znanego mi pokoju numer 100. Uśmiechnęłam się na sam widok wnętrza pokoju. Przypomniały mi się wszystkie dni spędzone tutaj na zgrupowaniu. Rozpakowanie się zajęło mi 30 minut po czym postanowiłam pójść na spacer. Mama w domu mnie nakarmiła porządnie więc mogę się spokojnie przejść. Przepasałam się więc torebką i wyszłam z ośrodka. Podążyłam wolnym krokiem w stronę lasu. Poszłam w miejsce, w które siatkarze zaprowadzili mnie w mój pierwszy dzień pobytu tutaj, czyli nad rzeczkę. Usiadłam sobie na kładce i oparłam się plecami o słupek przytrzymujący poręcz kładki. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków i szum wody. Po jakimś czasie otworzyłam oczy i zobaczyłam przebiegającą niedaleko mnie małą sarenkę. Nie ruszałam się żeby się nie wystraszyła. Popatrzyła się na mnie głupio i poszła dalej, a ja wybuchnęłam śmiechem. Postanowiłam pójść sobie wzdłuż rzeki w górę, ciekawiło mnie co dalej było. Oczywiście nie chciałam się za bardzo oddalać żeby się nie zgubić. Chociaż niby wzdłuż rzeki nie powinnam się zgubić ale ja to kopia Miśka więc ze mną wszystko możliwe, jak to kiedyś trafnie ujęła Karolina. Przeszłam jakieś 50 metrów i wyjęłam aparat ponieważ czułam, że kroiły się cudowne zdjęcia.  Zaczęłam pstrykać i cały czas szłam w górę, w pewnym momencie opuściłam aparat w dół i zorientowałam się, że nie mam zielonego pojęcia gdzie jestem.
- O jasny gwint - mruknęłam pod nosem. Spojrzałam w górę gdzie przez gałęzie drzew było widać niebo, które się zaciemniło - No to pięknie. Dobra, Elena - odetchnęłam powoli - Uspokój się i wysil te swoje szare komórki. Wiem, że trochę ich tam jeszcze jest.
Wyjęłam z torebki komórkę - brak zasięgu co równa się kolejne przekleństwo z mojej strony. Była już 18:36, a ja z ośrodka wyszłam o 14. Rozejrzałam się wokoło. Nie widziałam nic co mogło by mi pomóc wrócić chociażby do kładki. Poczułam na swojej skórze mokre krople.
- Super! Jeszcze będzie lało! - warknęłam zdenerwowana. Na potwierdzenie moich słów zaczęło kapać częściej, do tego usłyszałam z daleka grzmoty. Postanowiłam odnaleźć chociażby rzekę więc zrobiłam kilka kroków w tył.

Perspektywa Michała
Gdy z Szamponem już wywaliliśmy swoje rzczy z walizek do szafki i ponudziliśmy się chwilę postanowiliśmy obczaić kto już się pojawił. Wyjrzeliśmy więc przez okno, z którego było widać parking. Zobaczyliśmy auto Leny i postanowiliśmy do niej wbić więc podążyliśmy do pokoju nr.100 lecz ku naszemu zdziwieniu był pusty. Sprawdziliśmy też inne pokoje, w których byli już pozostali. Tam też jej nie było więc całą naszą Bandą poszlismy do recepcji zapytać czy moze gdzieś wychodziła.
- Cześć Darek, nie widziałeś może Eleny? - zapytałem
- Wychodziła jakieś dwie godziny temu - odparł
- A nie wiesz może gdzie polazła?
- Zdaje się, że w stronę lasu, ale nie jestem pewien
- Dobra, dzięki - rzuciłem - To już wiemy gdzie jest - zwróciłem się do chłopaków
- Wiesz co może lepiej wziąć dla niej jakąś bluzę. Zaczyna się chmurzyć, a o ile ją znam to poszła w krótkich spodenkach, koszulce z krótkim rękawkiem i aparatem, a obaj dobrze wiemy, że jak robi zdjęcia to w ogóle nie patrzy gdzie jest i mogła się gdzieś zgubić jak tak szła z tym aparatem - powiedział Krzysiek
- Może już nie jest taka głupia jak kiedyś? - zapytałem z głupią nadzieją
- Stary, mówisz o swojej siostrze, małej kopii ciebie. - powiedział z politowaniem Ignaczak
- Ok, ok no to weźmy tą bluzę - wywróciłem oczami
Poszliśmy na górę, wygrzebaliśmy to o co nam chodziło, zanim jednak mogliśmy iść musieliśmy czekać na Zatorskiego i Kłosa którzy też chcieli iść, a dopiero przyjechali. Więc po około godzinie wyszliśmy  z ośrodka. Na wszelki wypadek Andrzeja zostawiliśmy gdyby jednak wróciła.
- A czemu do niej nie zadzwoniłeś? - zapytał Karol
- Bo w lesie nie ma zasięgu. Jakby był to od razu bym dzwonił - rzuciłem
- Ale spróbuj - rzekł Piotrek.
Wyciągnąłem więc z kieszeni telefon i zadzwoniłem do Len.
Abonent jest czasowo niedostępny, proszę spróbować później - usłyszałem w słuchawce
- Mówiłem wam, że nie ma zasięgu - oznajmiłem chowając urządzenie.
- No to chodźcie bo zaczyna kropić - rzucił Mario. Gdy doszliśmy do kładki nikogo tam nie było, a krople deszczu zaczynały spadać coraz większe. Przeszliśmy kilka metrów wokół rzeczki lecz jej nie było. Postanowiliśmy więc iść w dół rzeki. Przeszliśmy jakieś 50 metrów ale dalej jej nie znaleźliśmy co gorsza deszcz zaczynał się bardziej nasilać. Zaczynałem się już coraz bardziej bać. Na krzyki też nie było odpowiedzi. Wysłaliśmy Pawła żeby wrócił do ośrodka i sprawdzić czy aby nie wróciła, a my mieliśmy czekać przy kładce. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej.
- Winiar spokojnie, stań na chwile, chodzisz tylko w kółko - powiedział Mariusz
- Jak mam stać spokojnie, jak nie wiem gdzie ona jest, czy nic jej się nie stało, czy jest cała?! - wyliczałem zdenerwowany na palcach.
- No to chodźmy dalej - zarządził Kłos i ruszyliśmy, bo ja podejrzewam, że od tego chodzenia w kółko wyżłobiłbym tam w końcu taki okrągły tunel niczym w kreskówkach. Postanowiliśmy, że Piotrek zostanie przy mostku gdy wróci Zati, a my pójdziemy w górę, tam jej poszukać


Perspektywa Eleny
Siedziałam zmoczona na jakimś pniu, pod jakimś wielkim drzewem, cała trzęsłam się z zimna i mokra, nie miałam pojęcia gdzie jestem, nie wiedziałam jak wrócić, nie miałam jak skontaktować się z Michałem bo nie było tutaj pieprzonego zasięgu. Oparłam głowę o drzewo i zamknęłam oczy. Siedziałam tak dobrą chwilę bez ruchu coraz bardziej moknąć i marznąć.
- Elena! - usłyszałam cichy krzyk, ale nie zwróciłam na to żadnej uwagi. Myślałam, że to po prostu moja wyobraźnia płata mi figle, lecz krzyk się powtórzył, teraz trochę głośniej. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę.
- Michał? - zapytałam cicho sama siebie i zaczęłam iść w kierunku z którego dobiegały krzyki lecz więcej się nie powtórzyły więc stanęłam w miejscu
- Michał? - powiedziałam na głos - Michał?! - krzyknęłam trochę głośniej rozpaczliwie, do oczu zaczynały napływać mi łzy.
- Elena?! Elena!! - usłyszałam go, ale nie tylko jego, ale chyba jeszcze Krzyśka, Mariusza i Karola. Pobiegłam więc w kierunku, z którego dochodziły wołania
- Michał? Michał tutaj jestem! - krzyczałam, a po chwili wpadałam w ramiona brata - Jezu Michał, tak się bałam - zaczęłam płakać i wtuliłam się w niego mocniej, ktoś zarzucił na moje ramiona bluzę, którą brat opatulił mnie mocniej.
- Już niczego go się nie bój tylko więcej tak nie rób, ok? - zapytał w moje włosy. Staliśmy chwilę w ciszy.
- Nigdy więcej - powiedziałam uśmiechając się prze łzy.
- Nic ci się nie stało? - prześledził mnie wzrokiem od stóp po czubek głowy
- Nie, nic - pokręciłam głową uśmiechając się, a nad nami rozbłysła błyskawica, a po niej usłyszeliśmy grzmot. Aż podskoczyłam. Nie bałam się burzy, ale byłam cała zmarznięta a to był dość normalny odruch.
- Wracajmy. Mam nadzieje, że wiecie jak - spojrzałam po wszystkich  zmęczona, na co oni zrobili przerażone miny, a ja myślałam, że nie wytrzymam.
- Nie, no co ty. Wiemy, jak wrócić - uśmiechnął się Krzysiek, który objął mnie z drugiej strony
- Jezu, nie straszcie mnie tak - kichnęłam
- Chodźcie szybciej bo zaraz wszyscy będziemy chorzy - powiedział Karol
- Ja i tak będę - powiedziałam trzęsąc się - tylko żebyście wy nie zachorowali
Poszliśmy szybkim krokiem w drogę powrotną. Nie mam zielonego pojęcia ile szliśmy, ale na pewno krótko bo mieliśmy niezłe tempo. Gdy weszliśmy do do ośrodka byliśmy cali mokrzy. Szybko się rozeszliśmy do swoich pokoi, aby się przebrać. Ja wzięłam czyste ciuchy i ruszyłam z nimi do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel i od razu lepiej się poczułam. Wysuszyłam swoje ciało ręcznikiem i narzuciłam na siebie ubranie. Włosy tylko rozczesałam, wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam jeszcze na siebie bluzę, a mokre ciuchy rozwiesiłam w łazience. Wygrzebałam w walizce wielką czekoladę, którą kupiłam w drodze, paprykowe czipsy i ruszyłam z nimi do pokoju Michała i Mariusza. Weszłam bez pukania. W środku była cała Banda więc wspaniale się złożyło.
- Przyniosłam podziękowanie - uśmiechnęłam się szeroko wyciągając zza pleców jedzenie. Aż im się oczy zaświeciły
- Ty to umiesz dziękować - powiedział Piotrek z pełną buzią żelków
- A wy to umiecie ratować - uśmiechnęłam się wdzięcznie wkładając do buzi żelki
- Sie wie - wypiął dumnie klatę do przodu Mariusz
- Jak byśmy byli jeszcze w Capbreton mogłabym rzecz Słoneczny Patrol po prostu. Ale tak na serio dzięki, bo pewnie teraz dalej siedziałabym pod tym drzewem i czekałam na jakieś oświecenie jak mam wrócić - rzuciłam - No ja to was po prostu uwielbiam - wyszczerzyłam się
- Widać my cię też skoro cię uratowaliśmy, za byle kim to się po lasach nie szlajamy - także wyszczerzył się Karol
- Zgadzam się - rzucili wszyscy na raz
- Oooooo jak słodkoooooo. Oni mnie uwielbiają! - zaklaskałam w ręce niczym London Tipton z "Nie ma to jak statek"
- To musisz się starać bo za byle co to my ludzi nie uwielbiamy - poruszył brwiami Igła
- Mhm... - zamyśliłam się - Paczka żelków tygodniowo? - uniosłam brew
- Stoi - uścisnęłam sobie rękę z Ignaczakiem
- Ale jedna na was wszystkich - uściśliłam a oni zrobili duże oczy
- Gupiaś?!?!!? - krzyknęli na raz
- Nikt nie ustalał ilości na łebka - wzruszyłam ramionami z szatańskim uśmieszkiem
- No i Elka wróciła z lasu na dobre - westchnął Mariusz
- Dokładnie Mariuszku - posłałam mu buziaka w powietrzu.
- To co horrorek? - poruszał brwiami Wrona - El?
- Nie dzięki, mi wrażeń na dzisiaj wystarczy. - uśmiechnęłam się słabo -Na razie. - rzuciłam i poszłam do swojego pokoju.
Wzięłam z walizki piżamę i poszłam przebrać się do łazienki. Gdy wróciłam rzuciłam się na łóżko. Gdy już zasypiałam usłyszałam, że drzwi się otwierają lecz nie rozbłysło światło. Usłyszałam jakieś szmery, a potem cisza, lecz nie było dźwięku zamykanych drzwi, który potwierdziłby, że mój gość wyszedł. Dopiero po kilku chwilach drzwi się zamknęły, ale ja nie miałam siły rozmyślać kto to był ponieważ  Morfeusz wezwał mnie do swojej krainy.

środa, 5 listopada 2014

~Rozdział 34~

Dzisiaj mieliśmy dzień wolny więc chłopaki postanowili jednak na dzisiaj przełożyć ognisko (ręce opadają) więc około godziny 17 zaczęłam wraz z Arkiem, Oliwierem, Sebastianem i Dominiką zbierać ludzi. Swoją obecność potwierdzili: Bartek z Natalią, Piotrek z Olą, Andrzej, Karol, Zati, Zagumni, oczywiście Ignaczakowie, Winiarscy, państwo Wlazły, Rafał, Fabian i to by chyba było na tyle. Zatwierdziliśmy listę gości z panem przewodniczącym imprezy (czyt. Igła) na co on kazał nam iść do sklepu i zrobić zakupy. Dzieciaki były oczywiście wniebowzięte bo to oznaczało tyle, że mogły się zrewanżować za ostatni wyścig. Kupiliśmy co było potrzebne, a gdy byliśmy jakieś 50 metrów od ośrodka zatrzymaliśmy się, a one ustawiły się w rządku. Ustaliliśmy, że ścigają się do drzwi budynku. Odeszłam z 10 metrów do przodu po czym krzyknęłam start. Wystrzelili jak z procy. Z całej siły dopingowałam wszystkim, a okazało się co? Że na metę wszyscy przybiegli jednocześnie. Tak na prawdę do Seba był najwcześniej, a tamta trójka razem, ale nie chciałam już tutaj nikogo faworyzować.
- To nie sprawiedliwe - skrzyżował ręce na piersi Arek
- Ale co Areczku ? - zapytałam kierując się za budynek gdzie miał przebywać Ignaczak i gdzie też mieliśmy urządzić sobie ognisko
- No bo przecież wszyscy przybiegliśmy równo i powinna być powtórka - burknął
- Właśnie! - przytaknęła Dominika
- Równo przybiegliście bo jesteście wszyscy bardzo szybcy - powiedziałam podając zakupy libero i kierując się kilka kroków w lewo aby usiąść na trawie w cieniu.
- Ale ja i tak jestem najszybszy - rzucił Sebastian
- Oj Seeba - zmarszczyłam czoło
- Nie prawda! - krzyknął Oliwier
- Prawda!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Chłopaki przestańcie - rzuciłam biorąc Dominikę na kolana
- Ale ja jestem szybszy co ciociu? - zaczął przymilać się do mnie Oli
- Oliwier, ty szczwana sztuko - pogroziłam mu palcem ze śmiechem - Nie bierz mnie tu na te oczyska - zaśmiałam się
- A ja kiedyś to będę biegać i będę taka szybka, że jak będziemy się ścigać to wy zostaniecie daleko w tyle, a ja wygram - powiedziała dumnie Domi
- Chyba śnisz młoda - prychnął jej brat na co ja się zaśmiałam
- Ty Sebek nie bądź taki mądry bo też codziennie śnisz i się nie odzywaj - wystawiła mu język, Ignaczak zdziwiony otworzył szeroko oczy, a ja wraz z Wlazłym i Winiarskim wybuchnęliśmy śmiechem. Takie słowa z ust takiej małej dziewczynki potrafią powalić.
- Żółwik - szepnęłam i dyskretnie zrobiłyśmy razem owy gest.
W końcu wszyscy się zebraliśmy, Michał  nawet przyniósł boomboxa, zasiedliśmy na jakichś kłodach (nie wiem skąd się wzięły, nie pytajcie) i zaczęliśmy na patykach piec kiełbasę. Siedzieliśmy sobie, gadaliśmy, śpiewaliśmy co jakiś czas
- Ej, Zati, patyk ci się fajczy - rzucił do Pawła Rafał
- O kurde - Zatorski podskoczył do góry, rzucił patyk z kiełbasą na ziemię i zaczął go przydeptywać,  a my patrzyliśmy na to wielkimi oczami. Gdy skończył stanął nad swą ofiarą i zdyszany oparł ręce na biodrach
- Zati ja się ciebie boję - powiedziałam cicho po czym wszyscy oprócz libero wybuchnęli śmiechem.
- Masz tu drugą tylko teraz patrz co ci się z tą kiełbasą dzieje - poinstruował go Zagumny i to powinno mu wystarczyć, aby teraz nie dać plamy. Gdy już sobie pojedliśmy wyrwał się Igła
- Ej! Możemy potańczyć wokół ogniska jak Indianie! - wykrzyknął ucieszony
- Nie będziemy tańczyć bo nie chce mi się tych wszystkich kłód przekładać - zgasił libero Zagmny
 - No więc co? - zapytałam
-  Dla chcącego nic trudnego - klasnął w ręce Krzysiek - i tak możemy sobie potańczyć, ale nie wokół ogniska tylko na przykład najpierw makarene.
Wstaliśmy wszyscy, Misiek zapuścił i nagle okazało się, że siatkarze całkiem pozapominali jak to leci i tylko kobiety trzymały jakiś fason (w sumie jak zawsze ale to już można pominąć żeby ich do końca nie kompromitować). Śmiechu było co nie miara. Ola próbowała instruować Piotrka, ale skapitulowała po trzecim błędzie i śmiejąc się jak opętana usiadła z powrotem, to samo uczynił jej chłopak. Postanowiliśmy, że kto popełni błąd ten odpada i siada na tyłku. Żeby było trudniej dodaliśmy kilka swoich kroków. Ja stanęłam przy boomboxie i puściłam muzykę. Moje czujne oko wychwyciło pomyłkę Michała
- Michaaał widziaaaałam - zaśmiałam się - Siadaj
- Echhhhh,  a już myślałem, że sobie dłużej pogram - usiadł zawiedziony
- Twój syn tańczy lepiej niż ty - wyszczerzyłam się
- Ale po kimś to musiał mieć nie? - poruszył brwiami
- Ja kiedyś byłam tancerką więc za dużo sobie nie przypisuj Misiu - Dagmara puściła oczko swojemu mężowi, ten udał obrażonego, a my wybuchnęliśmy śmiechem. Ostatecznie wygrała właśnie Dagmara. Nagrody nie było bo było tylko po jednym piwku na łepka więc nic się nie ostało. Po kilku minutach towarzystwo zaczęło się wykruszać. Zagumni wrócili do budynku, za nimi Daga z Antosiem, Paulina z zasypiającym już prawie Arkiem, Ignaczakowa z Dominiką na rękach, a Bartek i Natalia wybyli na romantyczny spacer po plaży więc zostali już tylko najtwardsi czyli ja, Karol, Andrzej, Paweł, Piotrek z Olą, Michał, Mariusz, Fabian i Krzysiek.
- Trzebaby to posprzątać - powiedziała Ola ziewając i wtulając się w ramię Nowakowskiego
- Dobra, ludzie to ja już będę spadał, zasypiam na stojąco, zresztą ja przygotowałem. Na ra! - rzucił Igła z prędkością światła i tyleśmy go widzieli.
- No to my też się będziemy zbierać - powiedzieli jednocześnie Wlazły i Winiarski, a ja uniosłam brew
- Oj no co się tak patrzysz?! - wybuchnął Michał - Nie wiesz, że ja zarówno jak ty potrzebuję dużo snu?! Nie patrz tak na mnie! - krzyknął i obaj pobiegli do środka, a za nimi również i Travolta
- Dobra - ziewnęła Ola - trzeba - kolejne ziewnięcie - to - ziewnięcie - posprzątać
- Idź spać - powiedziałam
- No przecież was znaczy się pewnie ciebie - poprawiła się patrząc na chłopaków - tak tu nie zostawię
- Przecież widzę, że ledwo chodzisz, idź - nakazałam, ale dziewczyna się nie ruszyła - Ola? Chcesz się ze mną kłócić? - uniosłam brew, na co ona tylko pokręciła przecząco głową - No to słodkich snów - uśmiechnęłam się szeroko i wygoniłam parę - No to zostaliśmy tylko my i wiecie, że macie mi to do końca pomóc ogarnąć bo jak nie, to marny wasz los - powiedziałam do chłopaków, którzy z ociąganiem ale jednak zaczęli mi pomagać. Zaczęło mi się robić strasznie zimno i co chwile przechodziły mnie dreszcze więc byłam przeszczęśliwa gdy skończyliśmy i mogliśmy iść już do pokoju
- Oooo jak ciepło - ucieszyłam się wchodząc do budynku
- Trzeba było mówić to bym ci swoją bluzę dał - rzucił Kłos
- No właśnie, Karolek zawsze pomocny - wyszczerzył się głupio Wronka za co został zdzielony w głowę przez przyjaciela
- Spoko, zaraz i tak będę pod kołdrą - uśmiechnęłam się słabo, ponieważ też byłam zmęczona - To dobranoc - powiedziałam gdy wchodziłam do swojego pokoju. Nie brałam nawet prysznica tylko ściągnęłam buty i od rzuciłam się na łóżko, aby od razu odpłynąć w krainę Morfeusza.


Przedostatniego dnia pobytu we Francji chłopaki mieli mieć odnowę biologiczną na basenie. Miałam jechać z nimi i pocykać im troszkę fotek. Szykuje się ciekawy reportaż ^^
No więc po obiedzie oczywiście na rowerach dotarliśmy w odpowiednie miejsce. Chłopaki się przebrali i wleźli do wody. Ja tylko zmieniłam buty bo nie miałam zamiaru wchodzić do wody
- A ty co? Będziesz tylko nas tym aparatem prześladować?- zapytał Zati
- Yes, of course - wyszczerzyłam się zrobiłam mu zdjęcie
- A nie wchodzisz do basenu?
- Nie, dzięki nie przepadam - odpowiedziałam obojętnie i zaczęłam przeglądać zdjęcia
- No chooooooodź - powiedział przeciągając samogłoskę
- No nieeeeeeee - odpowiedziałam tym samym
- No nie bądź takaaaaaaaaaa
- Będeeeeeeeeeee - zaśmialiśmy się oboje
- Z czego się śmiejecie? Powiedźcie mi też, też chcę się pośmiać - rzucił podbiegający do nas Krzysiek
- No bo on chce żebym weszła do wody
- A ona nie chce - wyjaśniliśmy wspólnie. Patrzcie jakie, normalnie dopełnienie!
- A no bo Elena się boi wody - rzucił obojętnie Ignaczak, a ja spojrzałam na niego wzrokiem pełnym mordu - Upssss. No to ja już będę leciał. Pa! - krzyknął i szybkim krokiem ruszył w przeciwnym kierunku ale się poślizgnął i wpadł do wody
- Ha! I bardzo dobrze ci tak! - aż klasnęłam w ręce
- Ciemna Wiedźma! - wykrzyknął Igła i uciekł do drugiego basenu a ja zaczęłam się z niego śmiać i zostawiając Pawła poszłam za nim, a co niech się pomęczy uciekając. Ale nie mogę przesadzić bo jakby mu się coś stało to już po mnie. Pobiegałam za nim trochę po budynku, a inni tylko się z nas śmiali, kręcili głową z politowaniem, albo po prostu nie reagowali w końcu na tej kadrze to nic nowego.
- No nie goń mnie już no!!!! - krzyczał zdyszany
- A co kondycja daje o sobie znać? - krzyknęłam śmiejąc się. Ja już za nim nie biegam od jakichś 2 minut a on nie zauważył. W końcu się odwrócił i stanął jak wryty widząc, że mnie za nim nie ma, a ja pomachałam mu z odległości jakichś 30 metrów szczerząc się okropnie
- Foch! - krzyknął i wszedł do jacuzzi. Zaśmiałam się kręcąc głową.
-
A poza tym ja się nie boję wody tyko nie wchodzę tam gdzie ty jesteś w pobliżu bo to tylko zagrożenie dla życia i zdrowia!
- Bez przesady! - taaa nie ma to jak drzeć do siebie mordę przez całą długość basenu. Takie rzeczy tylko z naszą kadrą.
Schowałam aparat do torby, odłożyłam ją na jakąś ławeczkę i usiadłam na płytkach gdzie nie było mokro. Zaczęłam nucić sobie pod nosem jakąś angielską piosenką której tytułu nie pamiętam a nagle poczułąm jak od tyłu ktoś bierze mnie i podnosi do góry, a po chwili jestem już w wodzie. Basen na szczęście nie był taki strasznie głęboki i gdy stanęłam na nogach to woda sięgała mi do ramion
- Ignaczak! - wydarłam się
- Tak, Eleneczko? - zapytał niewinnie i zamrugał powiekami
- Ja ci zaraz kurwa dam Eleneczkę ! - wyszłam z basenu zaciskając pięści i zaczęłam ścigać libero, który uciekł do szatni - Otwieraj te drzwi tchórzu!! - zaczęłam walić w nie pięściami - Jeszcze mnie tak popamiętasz, że pożałujesz, żeś w ogóle mnie dotknął! Otwieraj!!!!
- Przepraszam, jakiś problem? - zapytał jakiś angielski głos zza moich pleców
Odwróciłam się i zobaczyłam Antonina Rouziera.
- Nie, wszystko w porządku - uśmiechnęłam się - Tylko mój przyjaciel zatrzasnął się w środku i nie umie się wydostać - wzruszyłam ramionami
- Proszę się odsunąć - powiedział, a po chwili drzwi były otwarte. Może nie tyle przez Francuza, tylko przez to, że Igła pewnie już pod nimi nie stał
- Wielkie dzięki - uśmiechnęłam się szeroko - Bóg wie co mógłby zrobić gdyby został tam jeszcze chwile dłużej sam bez możliwości wyjścia
- Nie ma za co. A tak w ogóle to Antonin Rouzier jestem
- Elena Winiarska - ucałował mą dłoń. Widzę kulturka. A tak poza tym to bardzo przystojny ten cały Antoś. Spokojnie Elena! Spokojnie! Ogarnij się.
- Ty chyba nie jesteś stąd prawda? - zaciekawił się marszcząc delikatnie brew
- Nie, nie. - zaśmiałam się - Jestem z Polski przyjechałam ze znajomymi
- Ach, no tak. - jakby go olśniło - W końcu Polki najpiękniejsze dziewczyny świata - posłał mi swój czarujący uśmiech. Czy on mnie podrywa? ^^Huhu hu. Nie! El, spokojnie! W tym momencie z szatni wyszedł Krzysiek, a z basenu do szatni kierowali się siatkarze. Ponieważ Antoś ma kilku znajomych z Polski gdy oni zaczęli gadać ja ulotniłam się po swój aparat. Miałam tylko taką nadzieję że mi go nie zamoczyli. Dotknęłam ostrożnie torby z moim skarbem z zamkniętymi oczami. Była sucha. Odetchnęłam z ulgą. Zarzuciłam ją na ramie i przypomniało mi się, że jestem cała mokra. Musze się teraz do Igły zgłosić po suchą koszulkę. Gdy wróciłam przed drzwi szatni na podłodze siedział libero
- Daj mi koszulkę suchą - zażądałam stając nad nim, a on popatrzył na mnie jak na nienormalną - No zmoczyłeś mi całe ubranie to dawaj - wyciągnęłam w jego stronę rękę
- Ale nie mam - wydął jedną wargę
- Ok, spoko - wzruszyłam ramionami - Ale jak będę chora to twoja wina - wbiłam mu palca w klatkę piersiową
- Ok, no dobra. Mam ale na pewno będzie na ciebie za duża
- Jak już to za szeroka Krzysiu. Nie jestem do ciebie tak strasznie niska jak ci się wydaje - wystawiłam mu język, a on wręczył mi część garderoby. Nakazałam mu pilnować mojego aparatu, a sama poszłam się przebrać do łazienki. Włosy też miałam całe mokre. Obym tylko nie zachorowała.Przejechałam je palcami, ale nic to nie dało. Westchnęłam i gotowa wyszłam z pomieszczenia. Jakieś 45 minut później byliśmy w ośrodku. Szybko poszłam do swojego pokoju aby się przebrać i ogarnąć jakoś te włosy. Chwyciłam z walizki czyste ciuchy i poszłam z nimi do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, umyłam włosy i nawdychałam się mojego ulubionego jabłkowego szamponu. Wytarłam się i narzuciłam na siebie ciuchy. Rozczesałam włosy, wysuszyłam je oraz wyprostowałam, pociągnęłam usta błyszczykiem. Spojrzałam na siebie w lustrze. Wreszcie wyglądałam jak człowiek! Wyszłam z łazienki i podążyłam na kolację bo kiszki grały mi marsza. Wzięłam jedzenie i zasiadłam przy stole. Zati miał minę taką jak wczoraj, Karol stukał coś na telefonie, a Andrzej miał taki wyraz twarzy jak by w ogóle nie wiedział co się wokół niego dzieje. Uniosłam brew patrząc na moich towarzyszy po czym zapytałam Kłosa
- A jemu co? - kiwnęłam głową w stronę Wrony
- A nie wiem, po siłowni się taki zrobił - wzruszył ramionami - A ty próbowałaś Antośka poderwać czy tak o z nudów?  - zapytał obojętnie, a ja aż się prawie zakrztusiłam, po czym zaśmiałam
-Ja? Podrywać Rouzier? - popukałam się w czoło - Głupiś? Zagadał mnie bo waliłam jak głupia w te drzwi do tej pieprzonej szatni - wzruszyłam ramionami i wtedy moja wyobraźnia przywołała piękne oblicze Antonina. Co jak co, ale oczy to ma fajne.
Pokiwał głową po czym wstał od stołu.
- A z Kraczącym pogadaj bo jeszcze sobie coś zrobi w tym zamyśleniu. - rzucił odchodząc
Spojrzałam na Andrzeja. No wyglądał jakby myślami był na zupełnie innej planecie. Pstryknęłam mu palcami przed oczami. Zamrugał kilkakrotnie i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem
- Dzisiaj. Spacer. Plaża. 20:30. Przed ośrodkiem. Czekam. Nie spóźnij się. Jasne? - uniosłam brew, a on pokiwał głową. Wstałam od stołu i poszłam  do swojego pokoju. Była 20. No to miałam jeszcze pół godziny. Postanowiłam chociaż szybko zgrać na komputer zdjęcia z basenu i usunąć je potem z aparatu. Później zarzuciłam na siebie bluzę, do kieszeni wcisnęłam telefon i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Mariusza
- A ty co na randkę się wybierasz z jakimś Francuzem? - poruszał brwiami
- Wiesz co Szampon? Tu se jebnij -popukałam się palcem w czoło na co on się zaśmiał - Idę wam Wronkę ratować bo chodzi 3 metry nad niebem - powiedziałam
- El, psycholog? Uhuhu - zagwizdał - Poszedłbym ale nie mogę - rzekł smutno
- Zabiorę cię jak będę miała jakieś inne zlecenie - zaśmiałam się
- Obiecujesz?
- Obietnica na paluszek? - zapytałam z uśmiechem
- Jasne - ucieszył się, zrobiliśmy owy gest po czym rozeszliśmy się w swoje strony. Gdy byłam już przed ośrodkiem Wrona czekał na mnie więc ruszyliśmy w stronę plaży
- No to gadaj co jest - powiedziałam patrząc na środkowego
Westchnął głęboko
- No bo.... No bo poznałem dzisiaj taką piękną Francuzkę - wyrzucił wreszcie z siebie
- U. Łał. Gadałeś z nią?
- No właśnie o to się rozchodzi, że nie - wcisnął ręce w kieszenie spodni - Przecież nawet jej nie znam, może ona ma już faceta? - popatrzył na mnie
- Oj Wronka, Wronka i co ja mam ci teraz powiedzieć? - westchnęłam spoglądając na wodę
- No a ja niby skąd mam to wiedzieć? Chciałaś się dowiedzieć to teraz główkuj - wzruszył ramionami
- Karol mi kazał - uczyniłam to co on - No dobra, ale pomyśl na chłody rozum. My i tak wyjeżdżamy w czwartek, nawet nie zdążył byś jej dobrze poznać - powiedziałam na co siatkarz mi nie odpowiedział
- No w sumie....... Ehhh, ja to mam pecha do dziewczyn - westchnął głęboko po chwili
- Nic się nie bój, już ja ci jakąś znajdę! - uśmiechnęłam się szeroko biorąc go pod ramię i kierując się z powrotem w stronę ośrodka - I będzie taka zajebista, że po prostu oszalejesz - zaśmialiśmy się
- Trzymam za słowo - pogroził mi palcem
- Przysięga na paluszek? - uniosłam brew ze śmiechem - To już będzie moja druga dzisiejszego wieczoru ale jasne - zaśmiałam się. Uczyniliśmy gest.
- A jaka była pierwsza? - zaciekawił się
- Obiecałam Mariuszowi, że jak będę miała jeszcze jakiegoś człowieka z którym muszę poważnie pogadać to go wezmę ze sobą - zaśmiałam się
- Wy to macie przysięgi - pokiwał głową z politowaniem. Szturchnęłam go
- A wy to niby nigdy nie mieliście?
- Ale o coś poważnego, a nie o takie pierdu pierdu - rzucił z wyższością
- Ale to było bardzo poważne - broniłam swojego
- Niech ci będzie - wywrócił oczami po czym się zaśmialiśmy i rozmawiając wróciliśmy do budynku. Rozeszliśmy się do pokoi. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka.