sobota, 3 października 2015

~Rozdział 98~

Obudziłam się o 7, poszłam do łazienki i odbębniłam poranną toaletę ubierając się w to (klik). Otworzyłam okno by się trochę przewietrzyło po czym wyszłam z pokoju po drodze zgarniając z pokoju Karola i Andrzeja.
- To chyba jakiś rekord - szepnął konspiracyjnie Kłos kiedy zmierzaliśmy do windy. - Nie zadzwonił do niej od 18.
- Po prostu dzisiaj jest sobota i nie chcę jej budzić - burknął Wrona wtrącając się. Ten konspiracyjny szept środkowego zawsze jest za głośny.
- Bo chcesz żeby się wyspała, odpoczęła od ciebie czy nie chcesz awantury? - zapytałam.
- Chyba ta trzecie opcja - wyszczerzył się, a ja pokręciłam głową rozbawiona.  
- I chyba słuszna - stwierdziłam.
Weszliśmy do stołówki, która dzisiaj zapełniała się nieco wolniej. Chłopaki mieli tylko jeden trening o 10, a jutro wolne więc mogli sobie pozwolić na dłuższy sen dzisiejszego poranka. 
- Nosz kurwa mać - tak powitał nas właśnie Michał Kubiak, proszę państwa. - Co jest Miśku? - zapytałam siadając.- Nowakowski to chuj - warknął.
- Widzę, że zaczynamy z grubej rury - zagwizdał Karol.
- Pożyczyłem mu wczoraj komórkę na pół godziny, a ten zaczął mi napierdalać w Subway Surf i mi taki jebany rekord napierdolił, że całą noc nie spałem i próbowałem go pobić.
- Kogo chciałeś pobić? Pita? - zapytał przerażony Paweł siadając przy stoliku.
- Nie, rekord, który mi nabił.
- I dlatego wyglądasz, jak wyglądasz? - po moich słowach przyjmujący poczęstował mnie bardzo nieprzyjemnym spojrzeniem, a ja tylko uniosłam ręce w geście obronnym próbując ukryć uśmieszek. - Sorki, sorki. Rozumiem. Ach, ta chęć rywalizacji.
- Zagracie? - jęknął wyciągając w naszym kierunku telefon. Ja chciałam się najeść więc pierwszeństwo miał Karol. Po chwili wszyscy już siedzieli przy stole, a Kłos nieprzerwanie od kilku minut przesuwał palcem po ekranie w sytuacjach grozy ze świstem wciągając powietrze lub wzywając nadaremno.
- A co ty robisz? - zapytał Bartek.
- Pobijam rekord Pitera - powiedział powoli całą uwagę koncentrując na grze.
- Ten co to go wczoraj nabiłem Dzikowi? - powiedział cwaniacko Piotrek. Z tym swoim śmiechem "he he he".
- Ten właśnie - przytaknął Kłos.
- A co jakby cię tak ktoś teraz przez przypadek, no wiem? Popchnął? - zapytał niewinnie Andrzej.
- Tylko spróbuj to osobiście rozpieprzę twoją komórkę - ostrzegł Michał, a Wrona zabrał się do jedzenia już nic nie mówiąc. My także zaczęliśmy jeść tylko środkowy grał, a Kubiak stał nad nim i patrzył mu przez ramię.
- JEST! - wykrzyknęli obaj tak głośno i niespodziewanie, że o mało zawału nie dostałam, a już na prawdę niewiele brakowało żebym z krzesła nie spadła przed czym na szczęście uchronił mnie Bartosz.
- Pobiłeś? - prawie udławił się Nowakowski, ale Kurek nad wszystkim czuwa i ma peeełną kontrolę więc poklepał go po plecach i Resoviak odzyskał oddech. Widzicie? Mieć takiego Bartusia przy sobie to skarb!
- I co Pituś? I co? Taki byłeś chojraczek - wystawił mu język Michał zadowolony siadając na swoich miejscu.
- Ale to nadal nie jest twój rekord tylko Karola.
- Ważne, że nie twój - odpyskował Kubiak chowając telefon do kieszeni, a mi chciało się z nich po prostu śmiać.
- Jak dzieci - powiedziałam rozbawiona kręcąc głową.

Trening przebiegł bez zakłóceń więc na obiedzie pojawiliśmy o 13. Zajadaliśmy posiłek ze smakiem.
- Czyli ognisko o 17? - zapytał Michał wpychając sobie do buzi widelec z kotletem. Znaczy kawałkiem kotleta.
- Co? Jakie ognisko? - zmarszczyłam czoło.

- No przecież ci mówiliśmy... - zaczął Karol.
- A, dobra, już pamiętam - uniosłam dłonie.
- Tak o 17 - potwierdził Kłos.
- A tak w ogóle to gdzie je będziemy robić? - "Lenka jak zwykle niedoinformowana, part 1". A właściwie to już 2.
- Na tej polanie w lesie co cię tam zaprowadziliśmy w tamtym roku. - wyjaśnił Bartek.
Uniosłam brwi.
- Tam?
- Mówię niewyraźnie? - zapytał Kurek.
- Jak byłeś mały to sepleniłeś - wyszczerzyłam się rozbawiona.
- Stul pysk - mruknął.
- Chcesz w ryj? - spojrzał na niego Karol, a ja tylko szczerzyłam się w kierunku atakującego, który pokazał mi ślicznego środkowego palca.
- No widzę, jakiego krzywego masz. Możesz schować - dokopałam mu jeszcze.
- Mam cię dość - przewrócił oczami.
- Po 5 dniach? - wydęłam dolną wargę. - Hasztag, smuteczeg - otarłam wyimaginowaną łzę.
- Możemy wrócić do tematu ogniska? - wtrącił się Kubiak.
- Bartka zapytaj. O ile zrozumiesz co ci odpowie bo ma kluchy w gębie. - odpowiedziałam.
- No nie wytrzymam. Zaczynasz mnie wkurwiać. - Bartosz posłał mi lodowate spojrzenie.
- Masz rację. Dopiero zaczynam - wyszczerzyłam się i w końcu oberwałam w tył potylicy od Siuraka. - Auuu - powiedziałam pretensjonalnie pocierając tył głowy.
- Tam w ogóle jest miejsce żeby jakieś ognisko rozpalić? - reszta już przestała na nas zwracać uwagę, a Andrzej zapytał.
- Jest, spoko - Piotrek oblizał widelec.
- Ktoś musi się kopsnąć do sklepu po kiełbaskę - stwierdził Dziku, a spojrzenia wszystkich powędrowały na Pawełka, który spokojnie przeżuwał sobie sałatę. Mielił to niczym królik. Nawet podobnie nos marszczył. Kiedy przełknął uniósł na nas wzrok.
- O co chodzi? - zapytał.
- Kopsniesz się do sklepu po kiełbaskę na ognisko. - odparł Karol.
- Dlaczego ja?
- Bo nie ukryta prawda - przewróciliśmy oczami razem z Bartkiem po czym zaczęliśmy się śmiać i przybiliśmy piątki.
- Bo jesteś tutaj najmłodszy. - oświadczył Michał.
- Argument nie do pobicia - stwierdził "sprawiedliwie" Andrzej kręcąc głową.
- Ale...
- Nie ma "ale" Pawełku, idziesz i koniec kropka. - powiedział Kurek.
- A mogę sobie wziąć Elenę do towarzystwa? - zrobił minę kota ze Shreka.
- Dlaczego mnie?
- Dlaczego ją?
- Bo ona mnie rozumie - chlipnął, ale nawet ja widziałam, że udaje.
- Elena ma inne zajęcia do wykonania w tym czasie - odparł Kłos.
- Jakie? - powiedziałam równocześnie z Zatim.
- Musisz wyżulić chleb i ketchup od pań kucharek.
- Musztardę też - wtrącił Piotrek.
- Sorka, Pawełek - wzruszyłam przepraszająco ramionami. - Ale dlaczego nie możemy kupić ich w sklepie? - zmarszczyłam czoło.
- Bo tak będzie taniej - odparli jakby to była najoczywistsza rzecz na świcie.
- Dusigrosze - mruknęłam i upiłam łyk napoju.
- Ale dajecie mi forsę na tą kiełbasę - zaznaczył libero.
- No tak. Zrzucamy się wszyscy. - powiedział Andrzej.
- No to okej. - zgodził się łaskawie wstając co uczyniliśmy wszyscy bo już skonsumowaliśmy posiłek.
- Możesz sobie wziąć Bienia do towarzystwa - rzucił jeszcze Pit kiedy wychodziliśmy ze stołówki.
- Niezły pomysł - stwierdził Paweł i puścił się biegiem, a my popatrzyliśmy na siebie zdziwieni. - HA! FRAJERZY! - krzyknął tryumfująco kiedy zamykały się za nim drzwi windy.
- A to mały skubaniec - pokręcił głową Kubiak.
- Tylko nie mały! - wydarł się jeszcze Zatorski, a my popatrzyliśmy na siebie przerażeni.
- Jak on to usłyszał? - zapytał szeptem Bartek rozglądając się na boki.
- On jest wszędzie - odszepnęłam.
- Miałem kiedyś taki sen, że Zator był wszędzie - oznajmił nam Piotrek i nastałam chwila ciszy po czym wszyscy na raz się wzdrygnęliśmy. - Nie przeżyłbym tego na żywo - powiedział z obrzydzeniem.
- Stary, nikt by tego nie przeżył - poklepał go po ramieniu Karol, a wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
- Nigdy więcej snów z Zatorem w roli głównej, pliiis - wzniósł oczy do nieba i złożył ręce jak do pacierza.
- Twe prośby wysłuchane, a może teraz już wjedziesz do windy? Chyba, że chcesz zapierdalać schodami? - zapytał Kurek po czym Nowakowski władował się do windy i pojechaliśmy na swoje piętro.

Około godziny 15 (nie za wcześnie?) przyszedł po mnie Karol i razem zeszliśmy do stołówki gdzie miałam poprosić, bo ja PROSZĘ a nie żulę, o chleb, keczup i musztardę. Kłos stwierdził, że poczeka na korytarzu. Stanęłam więc w otwartych drzwiach do kuchni i zastukałam w nie. Podniosła na mnie wzrok pani Hela, która jako jedyna była w pomieszczeniu obierając ziemniaki.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry, Lenko. - odwzajemniła gest - Co sprowadza?
- Bo ja właściwie to... A co będzie dzisiaj na kolację?
- Taka jesteś głodna? - zaśmiała się. Nie, po prostu chcę wybrać lepszą opcję.
- Tak pytam - wzruszyłam ramionami.
- Zapiekanka ziemniaczana.
Nosz jasny gwint! Przez ich głupie ognisko ma mnie ominąć zapiekanka ziemniaczana. ZAPIEKANKA ZIEMNIACZANA! Ja im to wszystko wygarnę! Wszystko wygarnę!
- Pyszności. A mam takie małe pytaneczko bo widzi pani. - zaczęłam szurać butem o podłogę. - Bo tegoo... No... Pomyśleliśmy...
- Co oni wymyślili? - zapytała z pobłażliwym uśmiechem.
- Bo ten.. Pomyśleliśmy sobie, żeby zrobić sobie ognisko i fajnie by było gdyby mogła by pani nam dać keczup, musztardę i ze 3 chleby.
- Przy nich 3 to za mało! - zaśmiałyśmy się razem.
- Będzie musiało wystarczyć - rozbawiona wzruszyłam ramionami.
Pani Hela wstała po czym podała mi to o co prosiłam włożone do reklamówki.
- Dziękuję bardzo - uśmiechnęłam się.
- I serio mówiłam. Nie wystarczy tych chlebów.
- Jak chcą robić ognisko to niech się sami zaopatrzą. Ale po co, skoro można wziąć stąd.
- A i jakby co, to ja nic nie dawałam - uniosła palec wskazujący. Zamknęłam buzię na kłódkę i wyrzuciłam kluczyk dając tym do zrozumienia, że nikt się nie dowie.
- A teraz już zmykaj bo na pewno na ciebie czekają. - wygoniła mnie z kuchni.
- Jeszcze raz dziękuję - powiedziałam wychodząc na korytarz i wręczając środkowemu reklamówkę.
- Możemy iść? - zapytał.
- Tak. - odparłam i ruszyliśmy do wyjścia - Nie! Stój! - krzyknęłam, a przerażony siatkarz stanął jak rażony piorunem. - Po aparat lecę - oznajmiłam, a on przewrócił oczami.
- Zaczekam na zewnątrz - powiedział.
- Dobrze, zaraz będę - posłałam mu jeszcze całusa w powietrzu wsiadając do windy.
Z powrotem byłam na dole w 2 minuty, a przed budynkiem zebrała się już dosłownie cała kadra. 18 chłopa i jak ich wyżywić 3 bochenkami chleba? Pani Hela miała rację. Nie idzie. Przecież sam Kłos zje 10 kromek. Nie realne. Chyba, że będą jedną kroić na pół. Wtedy może jako tako. Ale wtedy to kiełbasy musi być więcej. Ale w sumie to co ja się przejmuję? Ja zjem jedną, max dwie kiełbaski i bedzie dość, ale tych wyżywić to jakaś masakra.
- Wszyscy?! - zakrzyknął Karol. Chyba wczuł się w rolę kapitana.
- E, Kapitanie jeszcze ja! - z ośrodka wypadł Andrzej.
- Dla ciebie per, panie Kapitanie - fuknął na niego Kłos. Wrona otworzył usta ze zdziwienia po czym oparł się ramieniem na mnie.
- Widziała to? Czy ty to widziała, Lenka? Toż to jest nie pojęte. Ledwo co go kapitanem w poniedziałek zrobili to już w sobotę nie jest Karol tylko Pan Kapitan Karol. Do dokumentów też sobie wpiszesz, że twój zawód to kapitan?
- W dokumentach sobie wpisałem, że mój zawód to mistrz świata - wyszczerzył się Kłos, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Bracie! - Endrju rozłożył ramiona. - Mój też! - i wpadli sobie w ramiona.
- Full romancik - stwierdził Gacek po czym zamachnął się ręką dając wszystkim znak, że idziemy.
- Ej, a gdzie Paweł? - zapytałam Michała.
- Mają z Matim przyjść już na miejsce. - odparł. Zapadła cisza. Znaczy pomiędzy nami, bo tego huku dookoła nie można przecież nazwać ciszą. Choć mówią, że cisza to pojęcie względne. No ale koniec tematu. My się nie odzywaliśmy. Teraz jest klarownie i przejrzyście.
- A nie zgubią się? - zadałam pytanie na co on spojrzał na mnie.
- Ej, chłopaki! - krzyknął. - Trzeba iść po Zatora i Bienia bo oni to przecież nie dojdą.
- Może kiedyś tak - bąknął Fabian.
- Do ogniska nie dojdą bencfale - przestrzelił mu potylicę Kubiak.
- To rozpalimy ognień i będą wiedzieli gdzie nas szukać - wzruszył ramionami Pit i powiedział to takim tonem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Jak w tych filmach o westernach - powiedział podekscytowany Bartek i wszyscy na chwilę stanęliśmy po czym walnęliśmy sobie soczystego facepalma.
- Chyba w filmach o Indianach koński łbie - przewrócił oczami Rafał.
- Dlaczego koński? Zawsze mówi się barani - wtrąciłam się.
- Bo ten bardziej pasuje bo westernów - odparł Buszek głosem a'la jestem debilem. I tu doskonale sprawdza się reguła : Głupie pytanie, głupia odpowiedź.
- Ale Indianie też jeździli na koniach - stwierdził Andrzej.
- Widziałeś kiedyś Indianina, że wiesz? - zapytał Mateusz.
- Nie, ale... - zaczął Wrona.
- Czy możemy zostawić Dziki Zachód i Indianów w spokoju? - westchnął rozdzierająco Gacek.
- Indian - powiedział spokojnym głosem Marcin.
- Co? - zmarszczył czoło libero.
- Mówi się Indian, a nie Indianów - sprecyzował o co mu chodziło Możdżonek.
- Niech im będzie jak chce - prychnął Piotr. - Skończmy temat - zrobił gest rękami podobny do tego jakim sędziowie na ringu bokserskim po odliczeniu do 8. Ostatecznie pod sklep by poczekać na Zatorskiego i Bieńka po czym ich przyprowadzić poszedł Nowakowski chociaż migał się i gibał żeby tylko nie iść, ale sam Marcin go odesłał, a jemu zaraz po Gumie, chyba po prostu nie da się sprzeciwić, nieprawdaż? Ta broda odstrasza bydło. A ta Dzika to wcale nie gorsza ciekawe czy da się z tego zapleść warkoczyki? A może Dziku chowa tam sobie na przykład klucze? O! Albo drobniaki ofiarę! To dopiero musi być. Siedzisz, siedzisz i nagle z brody wyciągasz piątaka. Nawet jakby cię okradli to możesz mieć jeszcze w brodzie piątaka za co można kupić coś do żarcia. Nie dużo, ale zawsze coś...
Ale o czym to ja?..... Odbiegłam od tematu. No patrzcie tylko jakie te brody absorbujące. A w ogóle to te brody to chyba trzeba z pół roku hodować - odruchowo przejechałam dłonią po podbródku.. STOP! Koniec o brodach, psia krew! Mieliśmy ognisko palić, a nie o brodach gadać. No i to wszystko przez Nowakowskiego! Wszystko przez niego, cholera jasna! To już wiem dlaczego chłopaki zawsze zwalają wszystko na Pita... To takie proste...
Byliśmy już niedaleko lasu bo ta droga to nam szybko minęła i odezwał się Andrzej.
- A wiecie, że Indianie to... - nie dokończył bo spotkał się z naszym jękiem od którego odbił się jak od bloku Muserskiego i zamknął japę. - Dooobra, tylko nie bijcie - uniósł ręce w geście poddania i naburmuszony wcisnął ręce w kieszenie spodni i szedł już cicho.
Dotarliśmy jednak na inne miejsce niż mówili. Była to polana przy lesie, a nie w środku lasu. Może i słusznie bo nie wiem jak oni, ale ja bym się trochę bała tak po nocach siedzieć w lesie. Zwłaszcza, że oni się pewnie upiją i jeszcze pobłądzimy. W nocy niestety każde drzewo takie samo.
Chłopaki zajęli się różnymi pożytecznymi zajęciami jak zbieranie drzewa na ogień czy rozrzucanie na kłodach koców, a co robi pomocna Elenka? Oczywiście. Dobra odpowiedź. Cyka zdjęcia!
- Miszczu uśmiechnij się! - rozkazałam Andrzejowi, który poślizgnął się i zarył nosem w liście. Właśnie próbował się pozbierać i zamiast uśmiechu pokazał mi tylko środkowy palec. - W ostateczności możesz zrobić i to - wzruszyłam ramionami.
- Ale minę to miałeś bezcenną jak spadałeś - wyszczerzył się Karol nagle materializujący się obok mnie.
- Wyglądałeś nawet lepiej niż zazwyczaj - dojechałam mu jeszcze i przybiliśmy sobie z narzeczonym piątki. Ach, ta zgodność w związku. Bezcenne jak mina Endrju.
- Pff - prychnął pod nosem i odwrócił się na pięcie zmierzając do strumyczka by przepłukać dłonie i twarz.
Usłyszałam dźwięk swojego telefonu więc wyjęłam go z kieszeni i odebrałam połączenie od Michała.
- No hej. Żyjecie jeszcze w tej dziczy? - zaczął na wstępie. Dałam go na głośnik i usiadłam na kłodzie.
- Oczywiście, że żyjemy. Właśnie urządzamy sobie ognisko - powiedziałam.
- Ognisko?! - pisnął. - A kto wam będzie robił za DJ'a?! - oburzył się. - Natychmiast wracać do ośrodka! Nie ma DJ'a nie ma ogniska! To chyba logiczne jest!
- Jakoś sobie poradzimy - odparłam. 

- A zresztą jak chcesz to możesz przecież wbić. Z Bełchatowa do Spały nie daleko! - zakrzyknął Karol.
- Jak kapitan mówi to tak ma być! - poparł Kłosa Bartek.
- Daga!! - wydarł się na cały regulator - Pakuj się jedziemy do Spały na ognisko! I dzwoń do Wlazłych! Jadą z nami! - matko jak on się drze.
- A podobno nic ci się dzisiaj nie chciało robić - usłyszałam gdzieś z głębi głos Dagmary.
- Właśnie mi się zachciało. Ubieraj chłopaków.
- Oni też jadą? - zdziwiła się.
- Pogięło cię? Podrzucimy ich do znajomych - odpowiedział najbardziej oczywistym głosem.  Proszę państwa, przykład miłości Michała Winiarskiego do dzieci. - Za półtorej godziny jesteśmy! Niech ktoś po nas wyjdzie na parking pod ośrodek bo obstawiam, że wybyliście poza ogrodzenie.
- Dzyń! Dzyń! Dzyń! Zgarniasz główną nagrodę - oznajmiłam.
- No to czekajcie na waszego DJ'a i ani mi się ważcie włączać muzyki beze mnie! Takie hity połączone z moim wspaniałym wokalem to coś na co na pewno z utęsknieniem czekacie! - powiedział zadowolony z siebie.
- Umieramy z tęsknoty za nimi - stwierdził Możdżonek.
- Wiem, Marcinku, że nie możesz się wprost doczekać - Winiar zadowolony cmoknął do słuchawki. - Narazka! - i zakończył połączenie.
- Nooo i to by było na tyle z naszej radości odkąd nie ma z nami Winiara - powiedział Piter, który właśnie dołączył do nas wraz z Pawłem i Mateuszem.
- Taaaa - przyznali wszyscy zgodnie.
- Wszystko mu powiem - wystawiłam im język.
- Karol weź jej czymś zatkaj usta - powiedział Bartek.
- Z wielką chęcią - wyszczerzył się Kłos po czym mnie pocałował.
- Chodziło mi o jakiś knebel - wywrócił oczami Kurek. - To by się nadało. Co myślicie chłopaki? - uniósł do góry kawałek drewna. - Bo sumie to myślę, że...
- A może tobie by tym gębę zatkać? - rzuciłam w niego gałązką.
- Możesz jak mnie złapiesz - wystawił mi język.
- To było rzucenie wyzwania? - zmrużyłam oczy. - Uważasz, że nie dam rady?
- Tak to było rzucenie wyzwania, a na drugie pytanie wolę nie odpowiadać, bo jeszcze mi się oberwie.
- Osz ty! - puściłam się biegiem pokonując te kilka metrów dzielących mnie od atakującego i walnęłam go w ramię, a on był zbyt zaskoczony żeby w ogóle się ruszyć więc go złapałam. Reszta chłopaków natomiast buchnęła śmiechem.
- No to co? Mogę cię tym zakneblować? - wyszczerzyłam się unosząc do góry kawałek drewna.
- Bartuś nigdy nie był za bardzo sprytny - poklepał go po ramieniu Piotrek.
- Spieprzaj - mruknął pod nosem. - Zamknę się i oszczędź sobie stawania na palcach mała - zwrócił się do mnie Kurek po czym szybko odbiegł.
- Za ta małą to jeszcze oberwiesz - pogroziłam mu palcem i rzuciłam za nim tym "kneblem", ale niestety nie trafiłam.
Półtorej godziny później zadzwoniła do mnie Daga, że możemy się już po nich pofatygować. Zostałam oddelegowana razem z Karolem. Kiedy dotarliśmy na parking zobaczyliśmy jeszcze jedno znajome auto.
- Krzysiu! - ucieszyłam się i przytuliłam Ignaczaka.
- A podobno ta jestem jej bratem - mruknął oburzony Michał.
- Cześć Lenka - powiedział wesoło Igła - Jedyna się na mój widok cieszy.
- Bo ty jedyny cieszysz się na mój - wyszczerzyłam się. - To działa obustronnie. - przybiliśmy piątki i przytuliłam tez Iwonę oraz Mariusza, Paulinę i Dagmarę.
- Macie rację. My się w ogóle nie cieszymy, że was widzimy bo wiecie my to z wyższych sfer i nie gadamy z przygłupami - powiedział z wyższością Winiar otrzepując z prawe ramię z niewidzialnego kurzu lewą dłonią.
- Oberwiesz głąbie - wycelowałam w niego palcem wskazującym.
- Czekam, złotko - posłał mi buziaka.
Kilka minut później zaczęliśmy się kierować do reszty kadry.
- Witajcie, witajcie, ludu plebsów wasi królowie przybyli - powiedział dumnie libero kiedy byliśmy na miejscu unosząc ręce do góry.
- Naszym jedynym królem był Król Guma Pierwszy! - wykrzyknął Zatorski.
- Zawsze byłeś trudnym dzieckiem. Ciesz się, że jeszcze nie daliśmy cię na pożarcie smokom - poklepał go po ramieniu Krzysztof.
- Już nie wierzę w smoki - wystawił mu język Zator.
- A w duchy? - zaczął przerażającym głosem Resoviak.
- Nie - powiedział dumnie unosząc głowę.
- Ciekawe - powiedział zamyślony Krzysiek - Ciekawe.

Prawie 2 godziny później siatkarze byli już bardzo porządnie wstawieni. Bełkotali, śmiali się i śpiewali na raz, tylko ja, Daga, Paulina i Iwona nieskromnie mówiąc, trzymałyśmy fason. Popijałyśmy sobie piwko, znaczy oprócz pani Włazy, gdyż spodziewa się ona drugiego potomka czego serdecznie jej pogratulowałam rozmawiając sobie o wszystkim i o niczym, ale najczęściej to o ślubie. Dziewczyny nakłoniły mnie żeby suknie kupić w Gdańsku zamiast czekać z tym do lipca i umówiłyśmy na środę na obchód sklepów.
Nagle rozbrzmiała ta piosenka (klik). No i jak na komendę pojawili się przy nas siatkarze.
Uniosłyśmy brwi.
- No Iwonka. A tyyyyyyy, a ty całuj mnie! To taka piękna gra! Całuj mnie! Ja ci to wszystko dam! - Michał, Karol i Mariusz podchwycili za nim i zaczęli drzeć ryje wniebogłosy machając rękami, że niby tańczą, ale to serio nie wyglądało jak taniec. Nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem na ich widok. Dagmara wybuchnęła śmiechem kiedy jej mąż zaczął imitować stukanie w okienko uderzając w głowę Karola na co tamten odwinął mu i Michał poślizgnął się i już po chwili leżał plackiem na ziemi. Winiarska się nad nim ulitowała, podeszła do niego i cmoknęła w usta. My także swoim ukochanym sprzedałyśmy całusy, ale w policzki bo nie byli pierwszej świeżości.
Kiedy kolejne trzy godziny później Marcin stwierdził, że wypadałoby już wrócić do ośrodka ochoczo pokiwałyśmy głowami i jakimś cudem, serio cudem, udało nam się wszystkich pozbierać i pokierować w drogę powrotną. Karol był zalany w trzy dupy i prawie na mnie leżał. Szurał nogami jakby ważyły z tonę i warto zaznaczyć, że mieliśmy iście ślimacze tempo. Iście ślimacze.
- Ej, a gdzie jest Fabian?! - krzyknęłam w pewnym momencie bo szliśmy z Karolem na końcu i nigdzie nie widziałam rozgrywającego. Wszyscy się zatrzymali.
- Kto widział Fabiana?! - zakrzyknął Łomacz.
- Tutaj jestem, co się tak o mnie cykacie? - zapytał tuż nad moim uchem.
- No to czemu nic nie mówisz? - fuknęłam.
- Chciałem zobaczyć czy wam na mnie zależy - wyszczerzył się.
- Debil - walnęłam go w ramie - Lepiej pomóż mi Karola taszczyć, a nie się obijasz.
- Jak sobie życzysz - skłonił się w pas i wziął Kłosa po ramię.
- A ssso ja jakiś inwaaaalida, że sam iść nie umiem?! - wydarł się środkowy i uwolnił spod naszych ramion co było równoznaczne z tym, że wyrżnął na twarz. Przywaliłam sobie faceplama wraz z Fabianem i schyliliśmy się żeby go podnieść.
- Nie! - uniósł ręce do góry - Porasse sobie! - my więc unieśliśmy ręce w geście obronnym i wstaliśmy. Podniósł się na czworaka.
- Toooo jaaa sssobie ussiąde, jak to ma tyle potrwać - stwierdził Winiar i usiadł po turecku na trawie. Kilkanaście sekund później Karol stał na nogach lekko się chwiejąc i trzymając ręce tak, że uniemożliwiał nam chwycenie go.
- Oooo a patssszcie co ja tutaj mam - Michał uniósł coś do góry. - Stokrotka! - wydarł się. -Jak leciała ta piosenka?! Szampon! A już wiem! - krzyknął zanim Mariusz zdołał otworzyć usta - Gdzie strumyk płyyyynie z wolnaaaa, rooozsiewa zioła maaaaj, stokrotka rosła polnaaaaa, aaaaaaa nad nią szumiał gaj. I wszyscy razem!! STOKROTKAAA ROOOOOSŁAAA POOOOOOLNA, A NAD NIĄ SZUMIAŁ GAJ, ZIELONY GAJ. No czemu nie śpiewacie? Elenka, dawaj jak u harcerzy! Krzychu! Śpiewaj! Przecież nie będę wiecznie sam!
No i zaczęliśmy iść i sobie śpiewać. A co!
-  W tym gaju tak ponuro, że aż przeraża mnie, ptaszęta tak wysoko, a mnie samotnej źle PTASZĘĘĘĘTA TAK WYSOOOOOKO, A MNIE SAMOTNEJ ŹLE, SAMOTNEJ ŹLE! Wtem harcerz idzie z wolna "Stokrotko witam cię, twój urok mnie zachwyca, chcesz moją być czy nie? TWÓJ UROK MNIE ZACHWYYYYYYYCAAAAA CZY CHCESZ MOJĄ BYĆ CZY NIE? CZY NIE CZY NIEEEEE?! Stokrotka się zgodziła i poszli w ciemny las, a harcerz niedołęga, w pokrzywy wlazł po pas. A HARCERZ NIEDOOOOOOOŁĘĘĘĘĘĘGA, W POKRZYWY WLAZŁ PO PAS, PO PAS PO PAS! A ona, ona, ona cóż biedna robić ma, nad gapą nachylona i śmieje się ha, ha. NAD GAAAPĄ POCHYLOOOOONA I ŚMIEJE SIĘ HA, HA, HA, HA, HA,HA! - i akurat kiedy skończyliśmy drzeć swe otwory gębowe stanęliśmy przed bramą ośrodka. Jakoś udało nam się odtransportować siatkarzy do pokojów.
Otworzyłam drzwi swojego, a moje ramię wręcz płakało od tego taszczenia Karola bo jednak stwierdził, że sobie nie poradzi i chętnie skorzysta z mojego ramienia.
- Bedzie tego dobrego panie Kłos - powiedziałam popychając go na łóżko.
- Nie wiem co w tym było takie dobre. - mruknął w poduszkę.
- Nażarłeś się - zaśmiałam się zdejmując buty ze stóp i szybko wskoczyłam w za dużą koszulkę bo piżamę miałam w łazience a po tylu godzinach niańczenia siatkarzy nie ma się siły na nic i położyłam się na łóżku po czym przymknęłam oczy. Po chwili poczułam dłoń Karola wsuwającą się pod materiał koszulki.
- Nawet o tym nie myśl. - walnęłam go w ramię. - Jesteś pijany. Śpij.
- Wcale nie jestem pijany.
- Śpij - powiedziałam twardo.
- Wstrętna jesteś - mruknął i tylko przytulił się do moich pleców.
- Miło mi to słyszeć, misiu - uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam oczęta.

----
Taaaaaa.... No to tego... trochu mnie tu nie było...I nie wiem kiedy znowu się pojawię, ponieważ następny rozdział nie jest nawet skończony i no wiecie. Jak to jest. Szkoła, nauka sratatata i nie ma czasu zbyt.
A w ogóle to wy też macie coś takiego czy tylko ja, że kładę się po 22 wstaję o 7 i jestem nie wyspana? :'( Nie wiem co się ze mną dzieje. Masakra jakaś, najchętniej to bym tą jesień przespała.
Pewnie widziałyście ale i tak Wam podrzucam linka :)
https://www.youtube.com/watch?v=aRlcI9-cxhc  Kubi, mój mistrzuniu. Oczywiście do Winiara ci jeszcze brakuje, ale nie będę ci wypominać bo podobają mi się twoje hopki. 

P.S, Za chwilę dodam nowy u Zuzy i Krzyśka. Jeśli ktoś ma ochotę to zapraszam. nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com
Pozdrawiam ;**