środa, 31 grudnia 2014

~Rozdział 52~

Właściwie następny dzień był bardzo podobny. W środę dopiero coś zaczęło się dziać. Niby poranek taki sam, południe takie samo lecz zadzwoniła do mnie Paulina. No paczcie państwo jaka nowość!
- Słucham cię Paulinko - zaczęłam ubierając buty, aby jechać po Oliwiera.
- Cześć. Bo mam do ciebie taką małą sprawę...
- No to zamieniam się w słuch. O ile nie narażę swojego życia i zdrowia postaram się ci pomóc - zaśmiałyśmy się, a ja wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz.
- Bo mi się dzisiaj w pracy długo przedłuży - westchnęła - Prawdopodobnie do 18. I mam problem z Arkiem...
- Odebrać go z przedszkola i przygarnąć? - weszłam jej w słowo - Nie ma najmniejszego problemu - uśmiechnęłam się.
- Na prawdę? To świetnie! - powiedziała rozradowana.
- Jak już będziesz w domu i chwilę sobie odpoczniesz to do mnie zadzwoń to ci go odstawie. Pobawią się z Oliwierem i na pewno nie będą się nudzić - wsiadłam do samochodu.
- Życie mi ratujesz Lena. Wiszę ci przysługę.
- Jak będę czegoś potrzebowała to na pewno się do ciebie zgłoszę. A teraz muszę już kończyć.
- No pa i dzięki jeszcze raz.
- Nie ma za co. Pa - pożegnałam się i rzuciłam telefon na siedzenie pasażera. Ruszyłam pod szkołę Oliwiera. Mały pojawił się po jakichś 10 minutach.
- Co tak długo? - zapytałam.
- A nic - machnął ręką lekceważąco.
- Co się dzieje? - odwróciłam się do tyłu gdzie zasiadał Winiarski. Popatrzył na mnie po czym spuścił wzrok.
- No bo taki jeden Paweł uderzył taką jedną Zuźkę no i ona się poryczała, a ja mu też przywaliłem za to. - powiedział cicho po czym spojrzał na mnie - Bardzo jesteś zła? - zapytał niepewnie.
- Wcale - uśmiechnęłam się.
- Na prawdę? - zdziwił się bardzo.
- Oczywiście Oli - przytaknęłam  - Super się zachowałeś broniąc tej Zuźki.
- A co jak tata się dowie? - znów usłyszałam niepewność w jego głosie.
- Spokojnie, o tatę się nie martw - puściłam mu oczko - Jak się dowie to z nim pogadam. Na pewno będzie z ciebie dumy - posłałam mu jeszcze pokrzepiający uśmiech po czym zapięliśmy pasy i ruszyliśmy teraz w kierunku przedszkola Wlazłego.
- Po co tutaj przyjechaliśmy?
- Ciocia Paulina poprosiła mnie żebym wzięła Arka. Także się pobawicie - uśmiechnęłam się, co młody odwzajemnił i ruszyliśmy razem po Arkadiusza. Pięciolatek był zdziwiony naszym widokiem ale bardzo się ucieszył. Pół godziny później byliśmy już w mieszkaniu. Gdy ściągnęliśmy kurtki i buty podgrzałam nam obiad. Chłopaki cały czas głośno rozprawiali i śmiali się i aż Agnieszka wyszła ze swojego pokoju sprawdzić co się tu dzieje.
- Arek? - zdziwiła się bardzo.
- O cześć ciociu - wyszczerzył się młody.
- Czyżby kolejny lokator? - zaśmiała się.
- Nie, on tylko na jeden dzień - uśmiechnęłam się do blondynki.
- A szkoda - zasmuciła się.
- Może kiedyś wpadnę na dłużej - powiedział ze śmiechem Wlazły.
- No ja myślę - poczochrała go po włosach Witczak.
Zjedliśmy obiad i musieliśmy się z Oliwierem wziąć za lekcje. Próbował mnie wziąć na litość ale ja nieugięta wskazywałam miejsce w kuchni, przy którym miał usiąść aby zrobić zadanie z matmy. W końcu zrozumiał, że z ciotką nie ma zmiłuj więc usiadł i odbębnił co miał zrobić, a potem pozwoliłam im pograć w tą grę. W trakcie zabawy chłopców zadzwonił do mnie Michał na Skypa.
- Możesz mi tu dać Oliwera? - powiedział lekko zdenerwowany. A cześć to gdzie?
- Oli! Tata do ciebie - zawołałam chłopca do kuchni, a gdy wszedł zamknęłam drzwi do pomieszczenia, a już po chwili siedzieliśmy razem przed laptopem.
- Oliwer! Co to miało być, że uderzyłeś tego kolegę?! Co ty sobie wyobrażasz?! - naskoczył na niego, a blondyn spuścił wzrok.
- Michał nie krzycz na niego - upomniałam go - Skąd o tym wiesz?
- Jak to skąd?! - wykrzyknął - Wychowawczyni do mnie zadzwoniła i powiedziała jak to pięknie się mój synek zachowuje - fuknął - Dlaczego go uderzyłeś?
- Michał, słuchaj...
- Lena, nie przerywaj mi. Rozmawiam z synem - przerwał moją wypowiedź - No mów. Czemu go uderzyłeś?
- Winiarski, słuchaj co do ciebie mówię, to się dowiesz! - wreszcie przyjmujący skupił uwagę na mnie - Lepszego syna sobie nie mogłeś wymarzyć - zaczęłam - On uderzył tego chłopaka bo tamten wcześniej uderzył jedną koleżankę. Rozumiesz? - podkreśliłam ostatnie słowo. Z twarzy Winiara od razu zniknęło zdenerwowanie, a pojawił się uśmiech i duma.
- Na prawdę Oli? - upewnił się, na co chłopiec skinął niepewnie głową podnosząc wzrok - To faktycznie. Lepszego syna nie mogłem sobie wymarzyć - uśmiechnął się co Oliwier odwzajemnił. Chwilkę jeszcze pogadaliśmy po czym siatkarz musiał juz kończyć bo mieli wyjeżdżać na halę. Winiarski dołączył jeszcze do Arka do gry. Gdy mecz miał się zaczął włączyliśmy odpowiedni kanał, aby dopingować Skrę w starciu z zespołem z Czech.
Mecz zakończył się 3:1 dla Skrzatów. Od razu wysłałam Karolowi smsa z gratulacjami, oraz do Michała, aby pogratulował wszystkim ode mnie. No nie uśmiecha mi się do każdego pisać. Nie przesadzajmy. Niecałą godzinę po zakończonym spotkaniu Paulina przysłała mi smsa, że mogę już jej odstawić syna więc wraz z Olim i Arkiem powędrowaliśmy do mojego samochodu, aby odwieźć Wlazłego. Zagadałyśmy się trochę (czyt.prawie godzina spędzona w domu Wlazłych). No ale nic. Dokładnie o 20:50 wsiedliśmy wraz z Winiarskim do samochodu. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Karol pisał godzinę temu, że już wylatują z Czech. Wreszcie. Stęskniłam się strasznie. Niby miałam przy sobie innego chłopca ale tęskniłam jak diabli za Kłosem. Odpisałam mu po czym schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam w drogę powrotną do naszego mieszkania. Ale zanim tam to jeszcze sobie uświadomiłam, że nasza lodówka świeci pustkami więc najpierw ogarnęliśmy jeszcze jakieś zakupy. Spod Lidla wyjeżdżaliśmy o 21:20. Włączyłam się do ruchu i ruszyłam w kierunku naszego mieszkania.
W pewnym momencie gdy miałam zjeżdżać na drogę prowadzącą na nasze osiedle z prawej strony, niewiadomo skąd wyskoczyła mi czarna audica. Dalej jak przez mgłę.
                                                      PISK OPON
                                        PRZERAŹLIWY KRZYK OLIWIERA
                                                      UDERZENIE
                                                         BÓL
                                             CAŁKOWITA CIEMNOŚĆ ......

Krótki ale taki właśnie miał być. Wielkie buum! Reszta w kolejnym rozdziale ;) Nawet nie wiecie ile się męczyłam z tym rozdziałem i z kolejnym. Nie mogłam ich coś sklecić. Tak się gubiłam żeby to jakoś czasowo ogarnąć, że masakra xD
Świetny rozdział na koniec roku nie? XD

A w ogóle to tak mnie coś naszło i jest:
Przeżyjmy to jeszcze raz ...
                                  

                                     Justyna Kowalczyk mistrzynią olimpijską


Zbigniew Bródka mistrzem olimpijskim
                                   Kamil Stoch dwukrotnym mistrzem olimpijskim


  
Michał Kwiatkowski mistrzem świata

Rafał Majka zwycięzcą Tour de Pologne oraz klasyfikacji górskiej Tour de France
Anita Włodarczyk rekordzistką świata w rzucie młotem oraz mistrzynią Europy.



















 Polscy siatkarze mistrzami świata

Piękny rok dla polskiego sportu prawda? :)

 Ile zaproszeń na Sylwestra dostaliście? Bo ja osobiście 5...
.
.
.
.
.
.
.

.
.
.
Od polasta, od dwójki, od tvn'u od radia zet, rmfm xDPozdrawiam i do zobaczenia w nowym 2015 roku ;**

wtorek, 30 grudnia 2014

~Rozdział 51~

Rano obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Sprzeklinałam wszystko co żywe i spojrzałam na zegarek. 9:15. Yghh... Niby już nie tak wcześnie ale i tak nie chce mi się wstać. Agi nie ma więc muszę się pofatygować i otworzyć. Narzuciłam na siebie za dużą bluzę po czym przygładziłam lekko włosy i poszłam otworzyć.
- O co chodzi? - zapytałam przecierając oczy.
- Pięknie wyglądasz siostrzyczko - usłyszałam. Otworzyłam zdziwiona oczy na widok szczerzącego się Miśka.
- Właź. Stało się coś? - gdy siatkarz wszedł zamknęłam drzwi po czym zaprosiłam go do kuchni i zaproponowałam sok, ale stwierdził,że nie będzie mnie przemęczał z uwagi na mój obecny stan. Tylko nie wiem czy chodziło mu o nogę czy o to, że dopiero co wstałam.
- Bo ja właściwie tylko na chwile - podrapał się zakłopotany po karku.
- Ale o co chodzi w ogóle? - zapytałam ziewając.
- Bo jest taka sprawa. Skoro ty nie jedziesz do Czech to zostajesz w Bełku...
- No niestety nigdzie się nie wybieram.
- Właśnie. Bo ja jadę, a Daga musi wyskoczyć na kilka dni do rodziców, a nie może zabrać ze sobą Oliwiera bo on ma szkołę. Więc pomyślałem o tobie...
- Ej, ej stop! - uniosłam dłoń do góry - Ale czemu wyjeżdża? Pokłóciliście się? - zapytałam zdezorientowana i już miałam zamiar zacząć prawić braciszkowi morały i kazania.
- Nie, nie. Nic z tych rzeczy - zaprzeczył od razu. Uspokoiłam się. - Tylko teściowa coś źle się czuje i Dagmara koniecznie chcę do niej pojechać. Antka weźmie tylko gorzej z Olim. Skoro nie jest chory to musi chodzić do szkoły i pomyśleliśmy, że może mogłabyś go przygarnąć. - uśmiechnął się prosząco - Ja oczywiście zaraz w czwartek jak tylko wrócimy z Czech to go odbieram - dodał szybko.
- Jasne, że go mogę wziąć do siebie - ucieszyłam się na wizję blondynka w naszym mieszkaniu - Nie ma najmniejszego problemu. Rozerwę się trochę jak nie będę z wami.
- Ufff - odetchnął - Super siostra, dzięki - ucałował oba me policzki - Daga podrzuci go jak po szkole wróci i zje obiad. Czyli koło 14:30 powinni być. Pasi?
- Pewnie - uśmiechnęłam się.
- To będę się zbierał. - wstał od stołu i skierował się do korytarza - Tylko żebyście się też trochę uczyli a nie tylko zbijanie bąków całymi daniami - pogroził mi palcem.
- Dobrze, tato. Zajmę się twoim dzieckiem odpowiednio - parsknęłam śmiechem.
- No ja myślę - zaśmiał się - Lecę. Pa.
- No, papa  - zamknęłam za nim drzwi. Musiałam się jakoś ogarnąć więc wzięłam prysznic, ubrałam się (klik) i postanowiłam ogarnąć mieszkanie. Ale zanim to usłyszałam dzwonek swojego telefonu więc podreptałam do pokoju po czym odebrałam połączenie od Karola.
- No cześć. Jak się czujesz? - zapytał od razu.
- Cześć cześć. W sumie to normalnie - wzruszyłam ramionami chociaż wiedziałam, że tego nie zobaczy.
- Pamiętaj, że masz się oszczędzać - przypomniał mi na co wywróciłam oczami.
- Nie za bardzo będę chyba mogła się dostosować do twoich zaleceń bo Oliwier do mnie wpada na czas kiedy wy jedziecie do Czech - oznajmiłam.
- Jak to Oliwier? - zdziwił się.
- A no bo Daga musi jechać do swojej mamy więc ja przygarniam Olka.
- Ciekawe co tam się może dziać jak się dwa takie rozbrykane znajdą - parsknął śmiechem.
- Pffff. - prychnęłam - Spokojnie, Aga będzie nas pilnować - zaśmiałam się.
- Jedyna odpowiedzialna - zawtórował mi
- Bardzo śmieszne - mruknęłam - Puść mi smsa jak będziecie w hotelu.
- Oczywiście. Pa kotek.
- No pa - pożegnałam się i zakończyłam połączenie.
Teraz zabrałam się za sprzątanie. Najpierw włączyłam radio. Odkurzyłam wszędzie, zmyłam podłogi w kuchni oraz łazience i wstawiłam pranie. Włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki. Następnie poszłam przygotować pokój dla Olka. Pościeliłam łóżko oraz starłam kurz z szafek i stolika. O 13 wróciła Agnieszka.
- A ty co tak ten dom odwalasz?
- Bo będziemy miały lokatora - wyszczerzyłam się, a ona skrzywiła.
- Jakiego? - mruknęła.
- Aaaa takiego blonydnka.... jakieś metr trzydzieści wzrostu na imię mu Oliwier a na nazwisko Winiarski - wyszczerzyłam się.
- Idiotka - rzuciła we mnie poduszką śmiejąc się
- Musisz ogarnąć jakiś obiad bo nie miałam czasu - rzuciłam za nią gdy wychodziła z salonu.
Odparła tylko coś w rodzaju "spoko koko loko foko" po czym poszła do swojego pokoju, przebrać się zapewne w coś wygodniejszego i luźniejszego. O 14:15 gdy Witczak kończyła gotować zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam dotworzyć i ujrzałam w nich Oliwiera, który miał na ramieniu plecak, za nim Dagmarę z niedużą walizką w której zapewne były rzeczy chłopca, oraz Antosiem na rękach. Przywitałam się ze wszystkimi po czym zaprosiłam ich do środka. Przywitali się również z Agą i zasiedliśmy na chwilę w salonie. Pokazałam Winiarskiemu gdzie będzie spał i kazałam mu wyłożyć swoje rzeczy bo potem za pewne nie będzie mu się chciało.
- Co tam z twoją mamą? - zapytałam Winiarskiej na co westchnęła.
- Coś z sercem. Była ostatnio na badaniach, teraz cały czas jest w szpitalu to raczej trzeba pojechać zobaczyć jak się tam trzyma z ojcem. Dlatego bardzo się cieszę, że chciało cie się zająć Olim - uśmiechnęła się nikle.
-  Dla mnie spędzenie czasu z bratankiem to czysta przyjemność i radocha. - posłałam jej szeroki uśmiech.
- No właśnie, a co z kostką? - spytała kiwając głową w stronę owej części ciała.
- No smarują ją tą maścią, chodzę w tym stabilizatorze i na razie jest tak o. - wzruszyłam ramionami. Kobieta poinstruowała mnie jeszcze, że plan lekcji chłopca włożyła mu do piórnika więc będę mogła sobie go przypiąć do lodówki i wiedzieć kiedy się po niego pofatygować.
Pogadałyśmy dosłownie jakieś 15 minut bo Daga chciała się już zbierać żeby nie jechać późno. Pożegnaliśmy się z nią oraz Antosiem i zostaliśmy we trójkę. A właściwie we dwójkę bo Aga wyszła do sklepu.
- To co ty na to żeby zrobić teraz lekcje, a potem wieczór mieć cały wolny? - zapytałam blondynka.
- Może być - odparł przeciągle. Wzięliśmy więc plecak i zasiedliśmy w salonie gdzie Oliwier pokazał mi co ma zadane. Na szczęście dużo tego nie było. Lewo ułożyć pięć zdań z podanymi wyrazami.
- No to co byś ułożył ze słowem "latawiec"? - spojrzałam na jego minę. Było to już ostatnie słowo.
- Może "Mój tata kiedyś zrobił mi latawiec, ale szybko się rozwalił"? - zaśmiałam się gdy to usłyszałam.
- Wiesz, może nie psujmy tacie "dobrego imienia" i napiszmy tylko, pierwszą część zdania.
- Zgoda - uśmiechnął się i posłusznie wpisał do zeszytu. Potem przepytałam go jeszcze ze słówek z angielskiego. Umiał wszystko bez najmniejszego zawahania więc ku jego i mojej uciesze mogliśmy pozamykać książki i zeszyty po czym Winiarski zaniósł plecak do pokoju, a ja poszłam nam nalać soku. Potem zasiedliśmy w salonie, a młody wybrał co chcę oglądać. Włączył sobie na jakiś kanał z bajkami, o którego istnieniu ja wcześniej nie miałam zielonego pojęcia. Wieczór zleciał nam właśnie na oglądaniu telewizji. O 21 kazałam mu się umyć, a potem iść spać. Ja wraz z Witczak w jego ślady poszłyśmy niedługo później.



Następnego dnia wstałam o 6:45. Ogarnęłam się jako tako, ubrałam i umalowałam delikatnie po czym poszłam obudzić Oliwiera. O dziwo młody już nie spał tylko stał nad walizką i wyrzucał z niej ciuchy.
- A co ty robisz przepraszam bardzo? - zapytałam stając za nim.
- Aaa! Ale mnie przestraszyłaś ciociu - chwycił się za serce z czego ja zaśmiałam - A ja szukam mojej ulubionej koszulki. Mama mi jej nie spakowała  - naburmuszył się
- A nie możesz iść w jakiejś innej? - przykucnęłam przy nim.
- Nie, bo tamta jest moja ulubiona. - skrzyżował ręce na piersi.
- Ale skoro jej nie ma to niestety będziesz musiał iść w innej - wzruszyłam ramionami - A teraz zmykaj się umyć - rzuciłam po czym wstałam i ruszyłam do kuchni, aby przygotować śniadanie. Najpierw oczywiście włączyłam radio. Wyciągnęłam na stół chleb, nutellę, żółty ser, szynkę oraz masło i pomidory. Kto co lubi.Wstawiłam wodę i podeszłam do okna, aby je otworzyć. Troszkę trzeba przewietrzyć.
- Z czym zrobić ci kanapki do szkoły? - krzyknęłam do chłopca.
- Z serem żółtym i pomidorem - usłyszałam niemal od razu. No więc zgodnie z życzeniem. Po chwili w kuchni pojawił się Winiarski ubrany i z plecakiem.
- Dało się ubrać co innego? - zaśmiałam się
- No dało - burknął ale gdy zobaczył na stole nutellę od razu się rozpromienił i zaczął robić sobie kanapkę. Postawiłam przed nim szklankę z malinową herbatą, a sama popijałam kawę patrząc przez okno i nucąc sobie piosenki lecące w radiu.
- Nie przesłodzi cię to? - zapytałam podejrzliwie patrząc na poczynanie chłopca, który nakładał na kromkę chleba kosmiczną ilość nutelli. On tylko wzruszył ramionami
- Ale jest pyyyyyszne - oblizał się.
- Nie wątpię, ale twoja mama by mnie chyba zabiła jakby widziała co ci pozwalam jeść.
- Chyba tata - wyszczerzył się.
- Oboje - stwierdziłam śmiejąc się.
Dokończyliśmy śniadanie po czym założyliśmy buty, ja bluzę a Oli kurtkę i wyszliśmy z mieszkania. Zawiozłam go do szkoły po czym wróciłam z powrotem do mieszkania. Ledwo weszłam już zaczął się do mnie ktoś dobijać. Jak się okazało tym razem Michał.
- Tak słucham panie Winiarski - rzuciłam krocząc do swojego pokoju po maść aby nasmarować kostkę.
- A tak dzwonię zapytać jak tam u was?
- Właściwie nic się nie dzieje. Młody został odtransportowany do szkoły.
- Nie robił ci na razie żadnych problemów?
- Poza tym, że naburmuszył się gdy odkrył, że Dagmara nie spakowała mu jego ulubionej koszulki to żadnych.
- A ten znowu z tym - westchnął i dałabym sobie uciąć rękę, że wywrócił oczami.
- Co to w ogóle za koszulka? - zaciekawiłam się smarując kostkę.
- Razem z takim jednym kolegą Karolem mają takie same koszulki. - westchnął - Nic w nich nadzwyczajnego poza tym, że po protu piszą na nich ich imiona. Pewnie się umówili, że dzisiaj je ubiorą.
- Eeeeejj też chcę taką koszulkę ze swoim imieniem. Masz mi taką kupić na gwiazdkę - zażądałam ze śmiechem.
- Podpowiem Kłosowi. Ode mnie dostaniesz rózgę - zaśmiał się.
- W tamtym roku mówiłeś to samo a dostałam od ciebie zajebisty telefon - przypomniałam mu uśmiechając się.
- Oj tam, cicho! W każdym razie Karollo już wie.
- Co wie? - usłyszałam stłumiony głos swojego chłopaka.
- Bo Leńka chce na święta koszulkę ze swoim imieniem.
- Nie koszulkę tylko czape dostaniesz! - oburzył się.
- Właśnie zdradziłeś swój prezent - zauważyłam ze śmiechem na co on przeklął.
- Nie ważne - westchnął - Wyrzuć z pamięci tą minutę - nakazał ze śmiechem.
- A tak w ogóle to miałeś mi napisać kiedy dojedziecie - upomniałam się.
- Napisałem.
- Serio? - zdziwiłam się - A to pewnie nie zauważyłam - zaśmiałam się.
- A i Miguel życzy ci szybkiego powrotu do zdrowia. I pozdrawia - oznajmił.
- To pozdrów go też ode mnie. A do zdrowia to ja szybko powrócę. Sie nie boi.
- Mam nadzieję, że tam za bardzo tej nogi nie eksploatujesz.
- Wszystko w porządku. Nie przeciążam.
- To dobrze - wtrącił się Michał - A tak w ogóle to koniec rozmowy! Przecież to mi kasa leci!  - jakby go oświeciło - Będą se gadać na mój koszt, jeszcze czego? - burknął
- No brawo Winiar - wybuchnęliśmy śmiechem z Kłosem.
- Ha, ha, ha - mruknął - Na razie. - i tyle ich słyszałam. Postanowiłam zabrać się za jakiś obiad. Wkroczyłam do kuchni gdzie cały czas grało radio, którego wcześniej nie wyłączyłam. Zabrałam się za gotowanie zupy ogórkowej. Zerknęłam o której muszę się ruszyć po Oliwiera. Kończy dzisiaj o 13. No więc mam jeszcze masę czasu Na drugie danie zrobiłam kurczaka z warzywami. Wyrobiłam się w sam raz z tym obiadem. Wyłączyłam radio, poprawiłam włosy, ubrałam się, wzięłam torebkę, zamknęłam mieszkanie i ruszyłam pod szkołę blondyna. Zaparkowałam i słuchając radia i bębniąc palcami w kierownicę czekałam na Winiarskiego.Pojawił się po kilku minutach po czym ruszyliśmy w stronę galerii.
- Gdzie jedziemy? - zapytał zaciekawiony.
- Zaraz zobaczysz - puściłam mu oczko.
Wysiedliśmy pod odpowiednim sklepem, a potem kazałam młodemu wybrać xboxa oraz jedną grę. Był wniebowzięty.
- Coś oprócz tej nauki musimy robić nie? - zaśmiałam się.
Z xboxem poszło szybko za to z grą długo nie mogliśmy si zdecydować, którą bierzemy. Na samym początku mieliśmy wziąć fifę, ale potem zauważyliśmy jakieś gry strategiczne, następnie wyścigi. Ja osobiście byłam za wyścigami. Wybraliśmy jedną, ale widziałam, że młodemu bardzo zależało na jeszcze jednej więc gdy on ruszył już do kasy wrzuciłam do wózka jeszcze jedną. Dostanie w prezencie na urodziny. Zapłaciliśmy, trochę się wykosztowałam ale to nic. Prezent dla blondyna włożyłam do torebki żeby czasem go nie zauważył. Wróciliśmy do mieszkania gdzie zastaliśmy już Agnieszkę.
- A wy gdzie się podziewacie? - zapytała wkraczając do korytarza z kuchni.
- Byliśmy na zakupach i kupiliśmy dla was xboxa i grę. I będziemy grać. - mówił podekscytowany Oliwier.
- Ale najpierw coś zjesz, potem lekcje, a dopiero potem z pogramy - zastrzegłam zdejmując kurtkę. Winiarski jęknął przeciągle wznosząc oczy do nieba. - No nie lepiej najpierw zrobić zadanie a potem grać cały wieczór - popatrzyłam na niego podejrzliwie.
- No w sumie - zastanowił się - To co na ten obiad? - pobiegł śmiejąc się do kuchni i zasiadając przy stole. My skwitowałyśmy to tylko śmiechem i poszłyśmy za nim. Zjedliśmy porządny obiad, odrobiłam z Oliwierem zadanie, spakował się na jutro i mogliśmy zacząć grać. Nie obyło się bez karcenia mnie przez ośmiolatka, że robię to czy owo źle i śmiechu Agnieszki. Oczywiście z mojej osoby. A jakże!
- Jak jesteś taka mądra to sama grać - fuknęłam patrząc na nią spod  byka
- Wolę popatrzeć kochaniutka - powiedziała przesłodkim głosikiem i posłała mi buziaka w powietrzu, na co tylko burknęłam zdenerwowana. Strasznie irytowało mnie gdy coś mi nie wychodziło. No cholernie! Nie potrafiłam tego zdzierżyć. Od dziecka od razu się zniechęcałam. Tym razem jednak po kilku próbach byłam coraz lepsza i raz nawet udało mi się pokonać Olka. Tak nas to wciągnęło, że graliśmy do 22. Gdy tylko się zorientowałam, która godzina nakazałam chłopcu iść do łazienki, aby się umył, a potem szybko do łóżka
.



No i maraton szlag trafił. Ale na prawdę nie miałam wczoraj ochoty ani siły walczyć o laptopa. Przepraszam :(
Zapraszam na jutro na ostatni rozdział tego roku ;)
Pozdrawiam ;**

niedziela, 28 grudnia 2014

~Rozdział 50~

Tak jak postanowiliśmy tak i też zrobiliśmy. Jednak w sobotę o 9:30 wyjechaliśmy do Wałbrzycha. Miało być o 9 ale nie było w mieszkaniu Agnieszki, która dzień wcześniej pojechała do rodziców i nie miał mnie kto obudzić więc wstałam o 8:50. Logiczne, że na 9 się nie wyrobiłam więc był poślizg ale przecież zdążymy. Po drodze kupiliśmy jeszcze znicze i chryzantemy i o 12:20 byliśmy już pod moim rodzinnym domem. Podczas drogi Kłos powypytywał mnie jeszcze o rodzinkę, a je odpowiadałam mu na pytania więc wzbogacił się o kawał wiedzy. Na podwórku stało już auto Winiara więc oni też przybyli. Wysiedliśmy z auta siatkarza i od razu psy zaczęły szczekać, a przed domu wybiegła Zosia, która rzuciła się na mnie z takim impetem, że o mało się nie przewróciłam. Zaśmiałam się i przytuliłam dziewczynkę.
- Tak się bardzo za wami stęskniłam - powiedziała i pociągnęła mnie i środkowego za ręce w stronę drzwi do domu. Chłopak był nieco zaskoczony ale raczej pozytywnie, a ja posłałam mu tylko szeroki uśmiech i wzruszyłam ramionami. W korytarzu przywitała nas mama i babcia, które wycałowały zarówno mnie jak i Karola. Babcia przezabawnie przy nim wyglądała, ona jakieś 165, a on 201 cm. No komiczne. W salonie siedzieli Winiarscy. Michał z Dagmarą i Antosiem na kanapie, natomiast Oliwier i Nikodem na podłodze bawili się samochodami. Z nimi też się przywitaliśmy i usiedliśmy. Mama przyniosła nam kawę oraz po kawałku jakiegoś dobrego ciasta. Obstawiam, że ze sklepu. No co? Mama lepiej gotuje niż piecze. Mówię tylko prawdę. Po około godzinnej rozmowie stwierdziliśmy, że wypadało by iść na ten cmentarz. Ponieważ Winiarscy byli od wczoraj w Wałbrzychu oni już sobie urządzili spacerek ale Oliwiera był chętny się przejść więc we trójkę się wybraliśmy. Ubraliśmy się więc zabraliśmy kwiaty i znicze i pieszo skierowaliśmy się w odpowiednim kierunku. Po około 10 minutach byliśmy na miejscu. Podeszliśmy najpierw do grobu taty. Zapaliliśmy znicze, które Oli cały czas przestawiał bo twierdził, że w tym czy innym miejscu będzie to lepiej wyglądać. No jak już tam uważa.
Co roku tak strasznie się zamyślam o ojcu, że tracę kontakt z rzeczywistością. Nie inaczej było i tym razem.
- Hej, Lenia - Karol potrząsnął lekko moim ramieniem. Ocknęłam się.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało ale stoisz tak bez ruchu 20 minut.
- Czasem mi się tak dzieje. - wzruszyłam ramionami.
- Nie dziwię się - objął mnie i pocałował w skroń.- Chodźmy dalej - zaproponował.
Odwiedziliśmy także dwa pozostałe groby po czym gdy już na dworze panowała lekka ćma jak to mawiała mama, postanowiliśmy wracać.
Cmentarz znajduję się na takiej jakby górce, a droga do niego pozostawia sobie dużo do życzenia. W pewnym momencie poślizgnęłam, albo potknęłam się, właściwie to nie wiem jak to dokładnie było i wylądowałam na ziemi.
- Cholera - syknęłam.
- Sierotko - westchnął Kłos a na jego ustach czaił się uśmiech, zupełnie tak samo jak na twarzy młodego Winiarskiego.
- To nie jest śmieszne. Strasznie boli mnie kostka - mruknęłam. Siatkarz od razu się przejął. Kucnął przy mnie.
- Bardzo cię boli? Gdzie? Możesz wstać?
- Właśnie nie bardzo - odpowiedziałam na jego ostatnie pytanie i syknęłam gdy Oliwier dotknął mojej nogi.
- Przepraszam - skulił się.
- Nic się nie stało. W porządku Oli - posłałam mu delikatny uśmiech co odwzajemnił.
- Wezmę cię na ręce, a potem pojedziemy do szpitala.
- Coś ty. Dzwoń do Michała niech po nas przyjedzie - fuknęłam.- Nie będziesz mnie przez 10 minut niósł. Bez przesady. Zresztą jemu nic się nie stanie jak się ruszy z domu i będzie szybciej nie uważasz?
Środkowy wyjął telefon i zadzwonił do Winiarskiego, który obiecał swoją obecność za jakieś 5 minut. No i faktycznie. Gdzieś w okolicy tych czasów. Pojawiło się obok nas czarne BMW. Wpakowałam się jakoś do niego po czym wszyscy pojechaliśmy do szpitala. Przyjęto mnie dość szybko. Zrobili prześwietlenia i inne takie jakieś i diagnoza to skręcenie kostki. Dostałam żel przeciwbólowy gdyż lekarz okazał się być tak miłym, że oddał mi swój ostatni bo raczej oczywistym było, że żadnej apteki już dzisiaj nie odwiedzę oraz stabilizator. Za 2 tygodnie kazał mi iść do kontroli. Po wszystkich wskazówkach i otrzymaniu zwolnienia z pracy (z którego oczywiście nie skorzystam) mogłam wreszcie wyjść z gabinetu.
- No i co? - zapytali niemal od razu siatkarze
- Tylko skręcenie kostki. - uspokoiłam ich. Znaczy chciałam.
- Tylko? - prychnął Karol
- No tak, tylko. - wzruszyłam ramionami
- Ej to jak ty z tą kostką to nie będziesz mogła jechać do Czech. - zorientował się Winiarski
- Jak to nie będę mogła?!
- Myślisz, że Falasca cię weźmie? W życiu! Każe ci wracać do domu i nie przemęczać nogi - stwierdził Winiar - Zresztą na pewno dostałaś zwolnienie z pracy.
- Dostałam ale myślałam, że sobie z niego  nie skorzystam - uśmiechnęłam się niewinnie na co oni popatrzyli na mnie jak na idiotkę.
Wróciliśmy do domu i od razu się wokół mnie zebrali.
- Serio nic mi nie jest. Babciu odpuść. - wywróciłam oczami gdy siedzieliśmy wieczorem z środkowym w salonie oglądając film.
- Dobra, dobra nic nie mówię - wycofała się, a Kłosik zaśmiał.
- No i co cię tak cieszy? - mruknęłam choć też chciało mi się śmiać.
- Nic, nic - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Mamo! Mamo! Mamo!- usłyszeliśmy przeraźliwe krzyki Zosi.
- Dziecko nie krzycz tak! Co się stało? - zapytała Aśka.
- No bo on mi wrzucił na szafę moją lalkę! - wykrzyknęła zdenerwowana 6-latka.
- Achh to beztroskie dzieciństwo - rozmarzył się chłopak - Jak się za tym tęskni- przeciągnął się ziewając.
- Przecież ty nie masz za czym tęsknić. Cały czas zachowujesz się jak dzieciak.
- No wiesz? - mruknął obrażony po czym zaczął mnie łaskotać, a żebym nie piszczała ze śmiechu zatkał mi usta pocałunkiem. No proszę. Cóż za przebiegłość panie Kłos.


Następnego dnia gdy mieliśmy wyjeżdżać Karol był już na zewnątrz z Michałem oraz Nikodemem i Oliwierem natomiast ja dopijałam jeszcze kawę i siedziałam w kuchni z babcią.
- Na prawdę fajny też twój Kłosik - stwierdziła z uśmiechem na co się zaśmiałam - Przypominacie bardzo Michała i Dagmarę w waszym wieku. Tacy zakochani w sobie i nie widzący poza sobą świata.
- Dalej tacy są - zauważyłam unosząc delikatnie kącik ust na przywołanie przez moją wyobraźnią obrazu Miśka i Dagi
- W sumie niby i tak - również się uśmiechnęła - Ale wiesz co ja ci jeszcze powiem wnusiu? - nie odpowiedziałam nic dając kobiecie sygnał, aby kontynuowała - Jeżeli coś wam nie wyjdzie to pamiętaj żeby winy szukać u siebie bo od razu po jego oczach poznałam, że to wspaniały facet w sam raz dla ciebie, zakochany w tobie po uszy. Chcę bardzo żebyś była szczęśliwa Eleneczko. - pocałowała mnie w czoło.
- Ja też bym już bardzo chciała babciu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Lena? Możemy już jechać? - zapytał obiekt naszej rozmowy stając w progu kuchni.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i przytuliłam babcie na pożegnanie co uczynił też środkowy. Ubierając buty widziałam, że kobieta szepnęła coś do Karola, ale oczywiście nie słyszałam. Wpakowaliśmy się do samochodu i machając Nikodemowi i Zosi odjechaliśmy.
- Co ci powiedziała? - zapytałam po kilku minutach jazdy.
- Musisz wszystko wiedzieć? - uniósł brew uśmiechając się.
- Jasne, że muszę - wyszczerzyłam się - No powiedz - poprosiłam.
- No nic ważnego - wywrócił oczami.
- Aż taka tajemnica? - zdziwiłam się.
- A jak powiem, że tak to się obrazisz?
- No....nie. - mruknęłam - I tak teraz jestem bardziej przejęta tą nogą - westchnęłam - Serio nie mogę jechać z wami do Czech? - jęknęłam.
- Nie ma mowy. - powiedział stanowczo. Uwielbiam to, ale nie w tej sytuacji... - Zostajesz. Powiem Piechockiemu, że lekarz nie pozwolił ci przemęczać nogi i zostajesz w domu i odpoczywasz.
- Jeeeeny.
- Nie jeny tylko tak. - zaśmiał się.
Resztę drogi przegadaliśmy, pośpiewaliśmy o i 18:30 siatkarz zatrzymał się pod moim blokiem. On musiał się spakować bo sierota się jeszcze za to nie zabrał wcześniej. Wręczyłam mu świstek, od lekarza, który miał przekazać w klubie pożegnałam się z nim i wysiadłam. Wkuśtykałam do bloku, a potem weszłam do windy. Środkowy koniecznie chciał mnie odprowadzać, ale odmówiłam bez dyskusji. Otworzyłam mieszkanie kluczami i zapaliłam światło w korytarzu gdzie zostawiłam swoją torbę po czym weszłam do kuchni. W środku nie było nikogo więc nalałam sobie soku do szklanki i wypiłam duszkiem. Byłam ciekawa czy Aga nie wróciła jeszcze z wycieczki do Wałbrzycha czy po prostu była u Wrony. Przeniosłam się do salonu i tam włączyłam sobie telewizor. Obejrzałam zaległy odcinek "O mnie się nie martw" potem ogarnęłam co nowego na świecie w wiadomościach. Oczywiście, największa uwaga poświęcona  zbiórkach pieniędzy na odnowę starych czy zabytkowych cmentarzy.
O 21:05 do mieszkania wkroczyła Agnieszka.
- O! Jesteś już - uśmiechnęła się stając w progu salonu w rozsuniętej kurtce i butach.
- A no jestem - uśmiechnęłam się - A ty wracasz z Wałbrzycha czy od pana Kraczącego? - poruszyłam brwiami i uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Właściwie to ta druga opcja. Z kolacji. - wyszczerzyła się.
- No tak, a jutro wyjeżdżają. - zrobiłam smutną minkę.
- A no. Będę tu siedzieć sama jak palec przez prawie 3 dni.
- Właśnie, że nie bo ci potowarzyszę - tutaj chyba ją zdziwiłam. Opowiedziałam jej w skrócie wydarzenia wczorajszego dnia.  Na wpół się cieszyła a na wpół była smutna. No bo niby nie będzie siedzieć sama ale z drugiej strony mi współczuje z powodu kostki. Pogadałyśmy jeszcze trochę po czym ruszyłam do swojego pokoju. Tak strasznie nie chciało mi się brać prysznica, że tylko się przebrałam i zmyłam makijaż po czym poszłam spać.




No i część dalsza maratonu ;)
Może niektórzy stwierdzą, że się powtarzam bo Lena miała już raz we Francji skręconą kostkę, ale musiałam coś wymyślić żeby nie pojechała do Czech bo ma tu inne zadanie ^^
A co to się dowiecie w następnym rozdziale. W 52 będzie też małe bum ale o tym się przekonacie we wtorek ;)
-------------
Na drugim blogu rozdział raczej się dzisiaj nie pojawi bo nie mam go skończonego. Zostawiaj zawsze na ostatnią chwilę.  Za co bardzo przepraszam :(

Komu dzisiaj kibicujecie? Jastrzębie czy może Resovia? ^^
Pozdrawiam ;**

sobota, 27 grudnia 2014

~Rozdział 49~

Tak jak to mówili chłopaki jednak ja też musiałam się z nimi pofatygować do Warszawy, a dokładniej 27 października. Najpierw byliśmy w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Pokierowano nas do sali, w której był jakiś poczęstunek, chłopaki postrzelali swoje podpisiki na różnych obrazkach, pięknie zapozowali do zdjęć z jakimiś kartkami, teczkami, nie wiem co to było z napisem "Stop zwolnieniom z wf", dostali jakieś torby z upominkami, w których były karty do gry jak się okazało później. Od razu w autobusie który wiózł nas do Pałacu Prezydenckiego wypróbowali je Fabian z Oliwierem, którego dobry tatuś wziął ze sobą. W Pałacu byli już także zawodnicy, którzy to 40 lat temu zdobyli ten sam tytuł co chłopaki w tym roku. Siatkarze odebrali odznaczenia Michał, Mariusz, Paweł i Krzysiek: Krzyże Oficerskie Orderu Odrodzenia Polski, a reszta Złote Krzyże Zasługi. Winiar podczas swojej przemowy był tak był zaskoczony otrzymanymi brawami w trakcie mowy, że aż zapomniał co miał powiedzieć. Ja zdjęć nacykałam tyle co chyba jeszcze na żadnym meczu w sezonie reprezentacyjnym. Po całej tej uroczystości wszyscy zaczęli się rozchodzić. Siatkarze poszli jeszcze udzielać wywiadów czy cyknąć sobie fotkę z prezydentem. No doobra, ja też sobie cyknęłam ale się na fejsie ani instagramie (nawet nie mam) nie przechwalam. Gdy tak stałam za kamerzystą i starałam się rozśmieszyć Karola, który właśnie udzielał wywiadu podeszła do mnie Iwona. Jak ja jej wcześniej nie zauważyłam?!! Odeszłyśmy kilka kroków, aby nie przeszkadzać środkowemu i przywitałyśmy się przytulańcem.
- Ja to chyba serio ślepa jestem - zaśmiałam się.
- Czemu? - zdziwiła się.
- No bo w ogóle cię nie zauważyłam.
- No dzięki, wiesz. - mruknęła.
- Za dużo tutaj przystojnych gości w garniturach. - wyszczerzyłam się.
- No w sumie to masz rację - poparła mnie - Albo mi się wydaję, albo w garniturach wyglądają o wiele lepiej - przechyliła głowę w lewo patrząc na swojego męża. udzielającego też wywiadu i stojącą obok niego Dominikę. Jej też nie widziałam. Boże, co jest ze mną?! Elena do okulisty ale już, kurde!
- Zgadzam się z tobą w stu procentach - puściłam jej oczko - A jak jeszcze w czarnych to już w ogóle - zaśmiałyśmy się razem. Pogadałyśmy chwilę po czym Iwonka zmyła się do Krzyśka a mnie oplotły od tyłu jakieś ręce. Odwróciłam się.
- Obgadywałyście mnie co? - zaczął.
- Ależ oczywiście kotku - puściłam mu oczko.
- A co dokładnie?
- Aaaa tak tylko napomknęłyśmy, że zajebiście wyglądacie w garniturach - przechyliłam lekko głowę w lewo przyglądając się siatkarzowi.
- No jakbym nie wiedział - fuknął - Ale my? - oburzył się - To ja wiodę prym w takim razie - wypiął dumnie klatę do przodu.
- Eeee nie - skrzywiłam się - Ty to raczej się gdzieś tam na końcu plączesz. Niezauważany. - machnęłam ręką szczerząc się.
- No dzięki - mruknął obrażony, ale za długo nie trwał w tym nastroju, ponieważ pocałowałam go i od razu mu się humor poprawił.
- Takie pocieszenia to mogę mieć cały czas - wyszczerzył się poruszając brwią.
- Zobaczę co da się zrobić - puściłam mu oczko.
- No ja myślę - zaśmiał się - A tak w ogóle to mi nawet nie pogratulowałaś odznaki - fuknął
- No gratuluję - wywróciłam oczami.
- A może jakieś emocje co? - zironizował.
- Jacie, nie mogę Karol, tak się ciesze, że dostałeś to odznaczenie i jak tam stałeś i je odbierałeś to ogarnęła mnie wielka euforia - powiedziałam z podekscytowaniem gestykulując.
- Jak chcesz to potrafisz - zaśmiał się.
- Wiadomo, Polak potrafi - zawtórowałam mu.
Z Warszawy wyjechaliśmy o 14. Ja jechałam z Kłosem i Wroną samochodem mojego chłopaka.
- No i już 5 tysięcy lajków pod selfie z Komorkiem - powiedział uradowany Wrona z tylnego siedzenia i uniósł w górę pięść w geście zwycięstwa (?). Bardzo możliwe, że tak.
- Serio aż tak cię to jara? - zapytałam odwracając twarz w stronę środkowego.
- Fejm rośnie - poruszył brwiami Wronka na co wszyscy się zaśmialiśmy - Zresztą u ciebie też Lenuśka.
- Co? Jak to u mnie? - zdziwiłam się.
- No bo twoje też wrzuciliśmy. - odpowiedział - Ty, ty to nawet masz więcej niż ja - zasmucił się brodaty - Widzisz ona ma 6 tysięcy - podstawił swój telefon pod nos Kłosa.
- Stary ja prowadzę, potem zobaczę - mruknął odpychając rękę przyjaciela.
- Ale zaraz, zaraz. Stop. Chwileczkę. Momencik. Od kiedy to ja mam konto na instagramie w ogóle, że się tak zapytam, co?- patrzyłam raz na jednego, raz na drugiego, ale oni milczeli.
- Bo to Igła nas nakłonił żeby ci założyć - rzucił wreszcie Karol.
- Zabije - warknęłam pod nosem i oparłam się wygodnie na swoim siedzeniu po czym z torebki wyjęłam swojego smartfona. - No to chociaż podajcie mi hasło na tego instagrama - westchnęłam wręczając telefon Andrzejowi, a już po chwili na własne oczy widziałam 6 tysięcy lajków po swoim zdjęciem - Dobra, może mi się spodobać ten cały instagram - rzuciłam szczerząc się i zniżając nieco w fotelu aby było mi wygodnie.
- Wronka, mówiłem żeby jej nie zakładać. Teraz to nas z fejmem pobije i co będzie? - zrobił smutną minkę Kłosik.
- Przeżyjecie  - uśmiechnęłam się już buszując w internecie. Taa, nieźle mnie to wciągnęło. W czasie jazdy cyknęłam sobie jeszcze z nimi selfie. Jakoś się udało mimo, że niższy środkowy prowadził. Taak czuję, że na pewno mi się to spodoba.
Po godzinie i 38 minutach (dokładnie) byliśmy w Bełchatowie. Najpierw podrzuciliśmy Wronkę,  a potem Kłosik odwiózł mnie bo musiałam się przebrać z tej kiecki. Pożegnałam się z nim po czym znalazłam się u siebie w mieszkaniu. Agnieszka siedziała w kuchni.
- No i co tam? - zapytała uśmiechając się.
- Po staremu, oprócz tego, że mam konto na instagramie o którym nawet nie wiedziałam i bardzo mi się to spodobało - wyszczerzyłam się siadając przy stole i zdejmując szpilki
- Jak to nie wiedziałaś? - zdziwiła się.
- No, ci dwaj mądrzy i Igła mi założyli. - zaśmiałam się - Ale mam już 7 tysięcy lajków pod zdjęciem z prezydentem, więc fejm rośnie - wyszczerzyłam się poruszając brwiami.
- Ciekawe co oni zrobią jak ich pobijesz z tymi lajkami - parsknęła śmiechem.
- Będą musieli przeżyć - wzruszyłam ramionami gdy śmiałyśmy się obie. - Idę się przebrać - rzuciłam wychodząc z kuchni. Podążyłam do pokoju i wybrałam z szafki jakieś ciuchy (klik) i przebrałam się w nie w łazience. Włosy spięłam w jakiegoś niedokładnego koka i wróciłam do kuchni. Tam podczas rozmowy z blondynką zjadłam obiad przez nią przygotowany.
- I co dzwoniłaś do Karoli czy ma czas się kiedyś na takich zakupach spotkać? - zagaiłam gdy przenosiłyśmy się do salonu z kubkami kawy
- Nawet nie miałam czasu, mogę teraz do niej zadzwonić czy by się jutro nie wybrała. Pasuje ci? - zapytała odblokowując telefon
- Jasne - odparłam
Przeniosłyśmy się więc do salonu gdzie ja zajęłam się dzisiejszymi zdjęciami, a Witczak zadzwoniła do Olszewskiej, nawet długo pogadały, ale z tej rozmowy w końcu wyszło, że Karolinie średnio pasuje bo jej młody jest chory więc postanowiłyśmy to przełożyć na kiedy indziej. I tak lepiej to wyglądało niż moje rozmowy z Karo. Czasem dzwoniłam z konkretną sprawą, nagadałyśmy się o bezsensach a potem dzwoniłam drugi raz bo nie zapytałam o to o po co w ogóle do nie dzwoniłam. Brawo Elka! 
 Była 16:30 a mnie naszło na spacer więc czemu nie? Wstałam z kanapy, odniosłam kubek do kuchni i wzięłam telefon po czym wystukałam sms'a do Karola.
              "Co byś powiedział na spacerek po Bełchatowie? Nudzi mi się trochę :("
Odpowiedź nadeszła po chwili.
                   "Powiedziałbym ci, że chętnie idę ;) Będę u ciebie za pół godziny."
Poszłam do łazienki, uczesałam się i związałam włosy w luźnego warkocza. Lekko poprawiłam rzęsy tuszem po czym ubrałam kurtkę oraz buty i wzięłam telefon, który włożyłam do kieszeni. Powiedziałam jeszcze Agnieszce, że wychodzę i wyszłam z mieszkania. Postanowiłam poczekać na siatkarza przed blokiem. Po chwili widziałam go już więc ruszyłam w jego kierunku. Pocałowałam go na powitanie.
- To gdzie chcesz iść? - zapytał.
- W sumie to wiem tyle, że przed siebie - wyszczerzyłam się.
- Widzę trasa przewidziana - zaśmiał się.
- A jak. Ja zawsze mam wszystko przemyślane.
- Tak, oprócz trasy tego spaceru - dźgnął mnie w bok. Aż pisnęłam co wywołało wybuch śmiechu środkowego.
- Człowieku, no! Ja mam tam straszne łaskotki - mruknęłam.
- Już znam twój słaby punkt - ucieszył się. Kurde, ja nie znam jego słabego punktu więc to przemilczałam, a on znowu mnie dźgnął.
- No weź się uspokój no - powiedziałam przez śmiech i pacnęłam go w dłoń.
- Ale ja nic nie robię - zrobił minę niewiniątka i objął mnie ramieniem w pasie. Uszliśmy kawałek, a ten znowu swoje.
- Ja pierdole - warknęłam.
- Ej, ej. Wyrażaj się - skarcił mnie - Tutaj mogą przechodzić dzieci.
- Zwariuję - westchnęłam głęboko.
- Przynajmniej się nie nudzisz - zaśmiał się.
- Może i nie ale mnie już to denerwuje.
- Na prawdę? - poruszył brwiami.
- Kurde. Ugryź się czasem w język Elena. - mruknęłam do siebie.
- No dobra, już nie będę - zrezygnował.
- I prawidłowo. - skinęłam głową. - Koniec z dźganiem się na dzisiaj - zakończyłam.
Szliśmy chwilę w ciszy po czym nawet nie wiem czemu wybuchłam takim śmiechem, że aż zatrzymałam się na środku uliczki w parku i zgięłam się w pół, a on patrzył na mnie jak na debilkę. Tak, czasem po ciszy tak mam, że śmieję się nagle właściwie z niczego. Taki syndrom debila przez spędzenie dzieciństwa z Michałem, Bartkiem i Krzyśkiem.
- Yyy... z czego ty się śmiejesz, że się tak zapytam? - uniósł brew.
- A żebym ja jeszcze to wiedziała - rzuciłam siadając na ławce. Już się powoli uspokajałam.
- Wariatka - stwierdził Kłos siadając obok mnie i kręcąc głową.
- Ale kochana nieprawdaż? - zaśmiałam się dźgając go w bok.
- Ej! Mówiłaś, że koniec dźgania na dzisiaj - oburzył się.
- Koniec z dźganiem dla CIEBIE. - podkreśliłam ostatnie słowo - Ja mogę - wyszczerzyłam się.
- O nie. Tak się bawić nie będziemy - powiedział i pocałował mnie tak długo i namiętnie, że gdy się od siebie oderwaliśmy dyszeliśmy ciężko.
- Mam rozumieć, że to była kara? - zaśmiałam się lekko.
- Zobaczysz jak pójdziemy do mnie. - poruszył zabawnie brwią.
- A kto powiedział, że ja w ogóle do ciebie idę - uniosłam brew do góry - Mowa była tylko i wyłącznie o spacerze.
- Wiesz, wydaje mi się, że twoje zdanie jest tutaj trochę znikome. - puścił mi oczko
- No dzięki - fuknęłam po czym oparłam głowę na jego ramieniu i podciągnęłam kolana na ławkę.
- Nie za wygodnie? - zaśmiał się środkowy.
- Jakbyś mi tu przyniósł poduszkę zamiast tego kościstego ramienia to byłoby idealnie - wyszczerzyłam się cały czas próbując ustawić sobie jakoś wygodnie głowę.
- A może jeszcze frytki i cole do tego? - zironizował.
- Nie pogardziłabym ale frytki z ketchupem i wolę pepsi od coli - zaśmiałam się, a on westchnął.
- Wykończysz mnie tymi swoimi odpowiedziami na każde pytanie - powiedział obejmując mnie ramieniem, a ja musiałam zmienić swoją pozycję aby mi było wygodnie, a jeszcze ta ławka taka twarda, jeeeny nic dla wygody człowieka. Nic. Nic dziwnego, że nikt nie siada na tych ławkach, a potem, że ludzie za mało na świeżym powietrzu przebywają!
- Pojedziesz ze mną do Wałbrzycha na Wszystkich Świętych? - zapytałam zmieniając temat.
- Moja mama zaprasza nas na weekend - uniosłam głowę, aby spojrzeć na środkowego - Pojechalibyśmy w piątek, albo w sobotę rano, a wrócili w niedzielę wieczorem co ty na to?
- Możemy jechać, pewnie - uśmiechnął się - A tak w ogóle to moja mama chcę cię poznać odkąd się od Wrony dowiedziała, że jesteśmy razem - wywrócił oczami na co się zaśmiałam.
- Z czego ty się śmiejesz znowu?
- Z niczego - wzruszyłam ramionami - Chętnie poznam twoich rodziców.
- Wow jaki luz - zdziwił się - Myślałem, że pójdzie gorzej.
- Gorzej to będzie dzień przed wyjazdem na panikowanie przyjdzie jeszcze czas - rzekłam, na co teraz to on się śmiał.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę na tej ławce po czym wstaliśmy. Nie. Wróć! Środkowy wstał i przerzucił mnie sobie przez ramie gdy nie chciało mi się wstać. Niósł mnie tak przez cały park, a potem postawił na nogach bo "się zmęczył". Człowieku! To ile ty na siłce podnosisz jak ja jestem dla ciebie taka ciężka i się męczysz?! Potem już na własnych nogach ruszyłam z nim dalej i bynajmniej nie szliśmy do mojego bloku lecz w stronę mieszkania środkowego. Czyli zapowiada się kolacja, a potem też pewnie i śniadanie. Nie żebym narzekała. W życiu.













środa, 24 grudnia 2014

~Rozdział 48~

Obudziły mnie promienie słońca świecące po moich oczach. Zmrużyłam powieki, przewróciłam się na drugi bok i odetchnęłam głęboko. Oczy otworzyłam dopiero po kilku minutach leżenia. Podniosłam się do pozycji siedzącej, ale mnie głowa boli. Raaanyyy. A poza tym to słabo pamiętam wczorajszy wieczór. Niby są przebłyski. Wstałam z łóżka przecierając oczy i ziewając poszłam do kuchni.
- O wstałaś wreszcie - uśmiechnął się Wrona siedzący w kuchni z Agą,  a ja stanęłam w miejscu i popatrzyłam pytająco na Andrzeja
- A co on tutaj tak wcześnie? - zapytałam kierując się do butelki coca-coli
- Jakie wcześnie? 14 jest kobieto - zaśmiał się siatkarz
- 14?! O Boże! Słabo pamiętam wczorajszy wieczór. Mam nadzieję, że wy lepiej - zmarszczyłam czoło upijając dość dużo napoju i biorąc tabletkę na ból głowy po czym siadłam przy stole.
- Za to my z Kłosikiem pamiętamy wszystko chociaż to my mieliśmy się upić ja zwycięstwo - zaśmiał się środkowy
- Karol też jest?
- Tak, w łazience - odparł
- Dobrze, że już jesteś bo oni nie chcieli mi nic powiedzieć dopóki ty nie wstaniesz bo nie chciałoby im się dwa razy powtarzać - rzuciła Witczak wywracając oczami na co się zaśmiałam, a do kuchni wkroczył Karol.
- No wreszcie wstała, Śpiąca Królewna - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie
- Mogłeś ją pocałunkiem obudzić, od razu by wstała - wyszczerzyła się blondynka
- Ale pocałunkiem to była Śnieżka - zaśmiał się Andrzej
- Dobra, nie ważne, zresztą i tak wszystko jedno, teraz nam opowiedzcie to takiego wczoraj robiłyśmy głupiego - zaczęłam - A tak w ogóle to bardzo się wygłupiłyśmy? - zapytałam. Środkowi spojrzeli na siebie i parsknęli śmiechem - O matko - obie ukryłyśmy twarz w dłoniach
- Nie pije więcej - oświadczyła Agnieszka, na co ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem, aż się popłakałam - No i z czego się śmiejesz? - zapytała głupio
- Nie ma szans żebyś nie piła - otarłam łzę - Jak jeszcze by była Karolina to dopiero by było. No ale mówcie, mówicie - zwróciłam się do siatkarzy i podparłam podbródek na dłoniach.
- No więc gdy już się upiłyście i musieliśmy wychodzić, uparłyście się jak osły, że nigdzie nie idziecie - zaczął Karol - no to staliśmy jakieś 20 minut na środku sali zanim udało nam się was przekonać żebyście się ruszyły. Gdy już prawie wychodziliśmy nagle się zatrzymałaś - zwrócił się do mnie - i stwierdziłaś, że na pewno stąd nie wyjdziesz bez balona...
- Stop. Czekaj. Moment. Chwila. - uniosłam jedną rękę - Że bez czego? - zmarszczyłam brwi
- No bez balona. Wiesz, okrągły, dzieci lubią się nim bawić, ale nigdy nie umieją sobie nadmuchać ani zawiązać - wyjaśnił Andrzej
- A ten balon jeszcze tu gdzieś jest? - zapytałam z wielkim uśmiechem
- Jak się nie mylę to leży w twoim pokoju na podłodze - oznajmił Kłos a ja podreptałam po ową rzecz i gdy weszłam do kuchni pojeździłam nim po włosach Agi, które się naelektryzowały, natomiast ich właścicielka nieźle wkurzyła na co posłałam jej tylko buziaka w powietrzu.
- Tak, a jak już ci tego balona wręczyłem to zaczęłaś wybrzydzać, że musi być niebieski - wywrócił oczami Kłosik
- Bo niebieski to spoko kolor - wyszczerzyłam się
- Czerwony też, nie wiem co ci w nim nie pasowało - wzruszył ramionami
- Nie wiem, nigdy za nim nie przepadałam. - wytknęłam język w jego kierunku
- Jak już łaskawie mogliśmy iść dalej stwierdziłyście, że ściągniecie buty i na boso i pieszo pobiegniecie sobie do domu, ale udało nam się was zatrzymać więc szczęśliwie dotarliśmy tutaj.
- Nie było aż tak źle nie, Lenka? - uśmiechnęła się Agnieszka
- Bywało znacznie gorzej - wyszczerzyłam się
- A właśnie bo wczoraj gdy powiedziałem, że nie możemy dać się wam więcej upić, Aga stwierdziła, że "jak jeszcze żyjemy to jest spoko" - ujął to w tzw. króliczki - O co chodziło, wyjaśnicie nam? - zapytał Wronka, na co my zajęłyśmy się niepohamowanym śmiechem, a siatkarze tylko patrzyli na siebie z dziwnymi minami
- Bo.... bo chodzi o to ... - zaczęłam ale śmiech mi nie pozwolił, więc Witczak kontynuowała
- Chodzi o to, że kiedyś po pijaku zgubiłyśmy gdzieś taką jedną Martynę, wszystkie ślady, które znalazłyśmy wskazywały na to, że ją zabiłyśmy, a potem okazało się, że ona po prostu nie odzywała się bo zgubiła komórkę.
- Idiotki - stwierdził tylko kręcąc z politowaniem głową Wronka
- Czasem nam się zdarzy - wyszczerzyłam się
Właściwie cały dzień spędziliśmy we czwórkę na mieście, to kino, to kręgle, to kawiarnia i tak nam zleciało. Wieczorem rozdzieliliśmy się ponieważ Agnieszka z Andrzejem pojechali do środkowego, a my postanowiliśmy jechać do nas. Weszliśmy do mieszkania.
- Padam na twarz - przeciągnęłam się siadając na komodzie i czekając aż siatkarz zdejmie swoje buty.
- Czyli opierdalanie się na kanapie nam pozostaje? - zaśmiał się a ja razem z nim
- Na to wygląda - skinęłam głową i się uśmiechnęłam
Wieczór spędziliśmy więc tak ja cały dzień czyli  w atmosferze lenistwa uwieńczonej namiętną nocą w sypialni. Chyba pora się przyzwyczajać.



Dni leciały mi w zasadzie prawie tak samo. Nic nadzwyczajnego się nie działo.
18 października siatkarze mieli rozegrać spotkanie z Olsztynem więc po rannym rozruchu właściwie bo treningiem tego nazwać się raczej nie da wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy w kierunku Olszyna. Po 4 godzinach czyli o 15:30 byliśmy w stolicy województwa warmińsko-mazurskiego. Wyszliśmy z autokaru rozprostowując kości i przeciągając się na wszystkie strony. Wrona tak się przeciągał, że oberwałam jego wielką łapą w nos. Na szczęście nic mi się nie stało więc poszło to w zapomnienie, znaczy u niego poszło, bo ja to sobie zapamiętam! I jeszcze się zemszczę! Mieliśmy trochę czasu na odpoczynek po podróży po czym skierowaliśmy do hali widowiskowo-sportowej "Urania". Weszliśmy do budynku, dałam Kłosowi buziaka na "powodzenia" i uciekłam mu śmiejąc się ponieważ wiedziałam, że miał ochotę przygwoździć mi do ściany.
- Nie tym razem Karolku! - posłałam mu buziaka odwracając się do niego twarzą.
- Wredna kobieta - mruknął na co jeszcze bardziej się zaśmiałam.
- Powodzenia! - rzuciłam jeszcze i dziarskim krokiem weszłam na salę. Znalazłam sobie dobre miejsce za bandami i czekałam aż zawodnicy pojawią się na rozgrzewce. Wyszli, wykonali rozgrzewkę a następnie drużyny na środku się zaprezentowały. Jak się okazało Olsztyn także postanowił wręczyć jakieś pamiątki naszym mistrzom świata. Ja, aby lepiej to uwiecznić przeniosłam się trochę bardziej w stronę kwadratu dla rezerwowych. Chłopaki otrzymali pamiątkowe plakaty ze swoimi zdjęciami oraz kwiaty. A kto im miał tego przypilnować? Oczywiście! Dobra odpowiedź! Elenka! Podbiegli do mnie szybko i przełożyli mi to przez bandy, na odchodne rzucając, że u mnie jak u mało kogo będą bezpieczne. No i się tak z nimi będę męczyć przez całe spotkanie żeby "były bezpieczne". Super! W trakcie trzeciego seta, który zanosił się na ostatni poczułam jak za wibrował mi telefon. Wyciągnęłam go więc z kieszeni spodni i odczytałam wiadomość, jak się okazało od Miśka, który się przeziębił i na mecz nie pojechał.
                                            "Zdjęcia cykaj a nie stoisz tylko!"
                                                "Skąd ty wiesz co ja robię? O.o"
                "Ma się kontakty ^^ A tak serio to cię kamera na chwile pokazała XD"
                                  "No widzisz? Mnie teraz pokazują częściej niż ciebie :P"
                                                         "Cicho bądź i zdjęcia rób!"
 Taaaa, wiem, że go zgasiłam! Brawo El 1:0!
                                          "Ja się przecież nie odzywam Michałku ;*"
Więcej już nie odpisał. Urażona męska duma bo nie ma co odpisać. Ja to umiem ludzi zagiąć. Mecz zakończył się szybkim 3:0 dla Bełchatowian, MVP został Kacper Piechocki. Chłopaki podeszli do mnie aby odebrać swoje nagrody.
- Coś mi się należy chyba za to pilnowanie nie? - zapytałam ironicznie wchodząc na boisko na co Karol pocałował mnie namiętnie
- No, chyba wystarczy, weź ją tak jeszcze dwa razy od nas i załatwione - wyszczerzył się Mariusz
- Mi to odpowiada - Kłos też się wyszczerzył
- Liczyłam na jakieś żelki..... czy coś w tym stylu - powiedziałam zawiedziona na co środkowy się oburzył a dwaj pozostali wybuchli śmiechem.
- Wredota - mruknął
- Wiem - wyszczerzyłam się - Michała też już dzisiaj wkurzyłam.
- Ooo a to czym? - zaciekawił się od razu Wlazły - No co? - zapytał gdy popatrzyliśmy na niego pytająco - Muszę mieć go czym torturować - wzruszył ramionami na co przybiłam z nim piątkę.
- Sprowadziłam cię na złą drogę Mario - zauważyłam wręczając mu swój telefon, na ekranie którego widniała moja rozmowa z bratem. Atakujący i środkowi zaśmiali się i zgodnie stwierdzili, że Winiar to nie ma ciętej riposty. Nie żeby tak całkiem nie miał, czasem mu się zdarzy, ale do mojego poziomu to mu jeszcze dużo brakuje. Siatkarze ruszyli do rozdawać autografy znowu powierzając mi swoje rzeczy. To po co w ogóle je brali?! Ich logika. Wyszłam załadowana z hali i poprosiłam kierowcę, aby otworzył mi drzwi do autokaru. Weszłam do środka i zostawiłam tam rzeczy siatkarzy oraz swoje i usiadłam sobie. Wyszukałam w swojej torbie słuchawki, które podłączyłam do swojego czarnego Sony Xperia m2, włączyłam muzykę i patrząc w okno na halę czekałam aż wyjdą z niej siatkarze. W końcu to nastało. Miejsce obok mnie zajął Karol, który już po chwili stał się moją prywatną poduszeczką. Oparłam głowę na jego ramieniu i szybko zasnęłam choć nie było wcale późno, raptem 20:20.
Obudziłam się gdy mijaliśmy tabliczkę z napisem Bełchatów. Przeciągnęłam się i omiotłam wzrokiem autokar. Karol spał, właściwie tak jak reszta siatkarzy. Postanowiłam ich nie budzić. Odłączyłam słuchawki od telefonu, ale zapomniałam, że słuchałam na nich muzyki więc i tak niechcący obudziłam chłopaków głośną muzyką, która popłynęła z głośnika urządzenia.
- Sorki - zaśmiałam się, a po chwili dostałam w głowę poduszką od Nicolasa - Dzięki Nico, takiej jeszcze nie mam - wyszczerzyłam się do rozgrywającego, na co on strzelił sobie facepalma, natomiast reszta autokaru wybuchła śmiechem. Po kilku minutach dotarliśmy pod halę. Wszyscy w tempie ślimaka podnieśli tyłki z siedzeń i wyszli z pojazdu.
- Poduszkę możesz sobie zatrzymać jako spóźniony, przedwczesny prezent urodzinowy. Niepotrzebne skreślić - zaśmiał się Uriarte
- Dziękuję bardzo to chyba jednak będzie spóźniony, ale lepiej późno niż wcale nie? - puściłam mu oczko
- A jak - wyszczerzył się.
Pożegnałam się z nim i po chwili podszedł do mnie Karol i łapiąc za rękę pocałował po czym wyszczerzył się .
- Co się tak cieszysz hmm? -  zapytałam gdy wolnym krokiem szliśmy do swoich samochodów
- Bo mam taką cudowną dziewczynę, a poza tym zobacz jakiego my mamy farta.
- Ponieważ?
- Ponieważ spędzamy ze sobą o wiele więcej czasu niż na na przykład taki Wrona z Agnieszką - uśmiechnął się gdy stanęliśmy obok mojego auta i zaczął kołysać naszymi rękami w prawo, w lewo, w prawo, w lewo, w prawo, w lewo, w prawo, w lewo, w prawo, w lewo. Można wejść w hipnozę.
- No faktycznie - uśmiechnęłam się - Mamy farta - powiedziałam cicho zbliżając się do Kłosa, aby go pocałować. Gdy się oderwaliśmy, niestety trzeba było się zbierać do mieszkania i się wyspać na jutrzejszy trening. Westchnęłam.
- Nie wyśpię się na jutro -zrobiłam smutną minką
- Oooo bidulka - zaśmiał się - Nie wiem czy zauważyłaś, ale my również się nie wyśpimy
- Wy to tam nic - machnęłam ręką - To ja tu potrzebuje dużo snu! - zaśmiałam
- Patrzcie państwo jaka się znalazła! - oparł się o swoje auto
- Ale taką mnie kochasz - wymruczałam wprost w jego usta, złączając je razem ze swoimi  w pocałunku.
- No racja, kocham cię taką - uśmiechnął się - A teraz już jedź bo się serio nie wyśpisz - cmoknął mnie w czoło
- Ale mi się troskliwy chłopak trafił - stwierdziłam
- Najlepszy - wyszczerzył się i otworzył pilotem swój samochód co zrobiłam również i ja po czym siebie i swoje rzeczy wpakowałam do pojazdu  i odjechałam w stronę mieszkania. W środku byłam o 00:45. Zdjęłam buty a rzeczy zostawiłam na komodzie w korytarzu. Od razu cicho, aby nie obudzić Agnieszki pokierowałam się do swojego pokoju wraz z poduszką od Nicolasa. Trzeba wypróbować nie? Przebrałam sie tylko w piżamę i wskoczyłam do łóżka.


Wstałam i przeciągnęłam na wszystkie strony. Wyciągnęłam rękę po telefon i sprawdziłam ile jeszcze mam czasu. Na zegarku widniała godzina 9:10. O fuck! No to sobie pospałam. Zerwałam się jak poparzona z łóżka. Szybko wzięłam z szafki co wpadło mi ręce (klik) i pobiegłam przebrać się do łazienki. Ogarnęłam się, włosy zostawiłam rozpuszczone, potuszowałam rzęsy, nałożyłam trochę podkładu oraz błyszczyk i szybko znalazłam się w kuchni, gdzie spojrzałam na zegarek. Była 9:38. Nie miałam czasu na jedzenie więc tylko napiłam się trochę soku z butelki i szybko w korytarzu ubrałam adidasy, wzięłam torbę ze sprzętem, torebkę i zamykając lokum popędziłam do swojej skody. Otworzyłam samochód pilotem po czym rzeczy znalazły się na siedzeniu pasażera, a ja zapięłam pasy, odpaliłam silnik i ruszyłam w kierunku hali. Nie było strasznych korków więc już pół problemu z głowy. Byłam tam o 9:57 dokładnie. Weszłam do budynku i udałam się na salę. Odetchnęłam z ulgą, że zdążyłam. Ja to faktycznie jakieś rekordy pobijam! Po kilku minutach przyszli siatkarze. Kłosik pobiegł, aby się ze mną przywitać krótkim pocałunkiem po czym ścigany przez trenera ruszył na parkiet zabierać się za rozgrzewkę. Ja natomiast przywitałam się z Falascą i zajęłam się robieniem zdjęć. Gdy trening się skończył środkowy od razu do mnie podszedł.
- Dostałaś już zaproszenie do prezydenta? - zapytał szczerząc się, a ja popatrzyłam na niego jak na debila.
- Jakiego prezydenta? Co ty pieprzysz? - zmarszczyłam czoło
- Będziemy uho.. unoho ....unohororo - próbował wyjaśnić Wrona, ale się zpalątał co spowidwało wybuch śmiechu - No dostaniemy ordery no - wywrócił oczami
- Zostaniemy uhonorowani za zdobycie mistrzostwa - wyjaśnił Wlazły
- No właśnie - poparli go dwaj środkowi.
- No to wy będziecie uhonorowani, a nie ja to po co mam jechać?
- No jako nasz fotograf przecież! - wtrącił oburzony moją postawą Andrzej
- Nie wiem, nic nie dostałam. Albo nie widziałam. - wzruszyłam ramionami
- Nic się nie martw, nawet jak nie dostaniesz to cię Kłos przemyci - wyszczerzył się Mariusz
- No właśnie! - wykrzyknął Michał, a my popatrzyliśmy na niego pytająco - Ty mi siostrę człowieku zabrałeś! - oburzył się
- Czy ty za mną tęsknisz? - rozczuliłam się
- Kpisz chyba - prychnął - Nie, ja. Daga, Antek i Oliwier - uniósł wysoko podbródek - Ja wciąż jestem oburzony za wczoraj - powiedział wyniośle na co się zaśmialiśmy.
- Oj no przepraszam, a do Oliwiera wpadnę jak najszybciej, a mogę go nawet właściwie dzisiaj zgarnąć bo kina miałam go zabrać razem z Arkiem - przypomniało mi się
- No super, ja na treningu a moja dziewczyna mi się po kinach będzie włóczyć z innymi chłopakami - mruknął Karol
- Tak, masz być o co zazdrosny, zwłaszcza, że ich wiek nie przekracza 10 lat, a jeden to mój bratanek - wybuchnęliśmy śmiechem
- Dobra, ale i tak będę ich miał na oku - wyszczerzył się
- Jak sobie chcesz - wzruszyłam ramionami - To poinformuj tam syna, że dzisiaj parszywa ciotka zabiera go do kina i na pizze - zwróciłam się do Winiara - I ty też Arkowi powiedz - powiedziałam do Szampona
- Na pewno się ucieszy - wyszczerzył się Wlazły
Pożegnałam się z siatkarzami, z jednym wiadomo czulej niż z pozostałymi i ruszyłam do mieszkania. 12:30 czyli trzeba by coś ugotować. Zrobiłam więc pierogi ruskie oraz ze śliwkami i zjadłam z apetytem, bo od rana nie miałam nic w ustach. O 14 wróciła Agnieszka porozmawiałyśmy chwilę a później poszłam do swojego pokoju żeby zadzwonić do Karoliny, pewnie dostane niezły opieprz na początku bo nie odzywałam się od baaardzo dawna. Z resztą jaki opieprz, ja zostanę zabita słownie! Wybrałam numer Olszewskiej w spisie kontaktów.
- No proszę, proszę, proszę kto to się wreszcie raczył odezwać.
- Tak wiem przepraszam, przepraszam, chylę głowę, bo cię oraz mojego chrześniaka zaniedbałam jak diabli.
- Chrześniak tego za bardzo nie odczuł ale ja to już co innego. Ale nie wybaczę ci tego mendo przebrzydła. Ta druga też się do mnie odzywa, nie dzwoni, nie pisze. No po prostu coś niedopuszczalnego!
- Co do drugiej mendy to już nie do mnie skargi i zażalenia - zaśmiałam się - Ale dzisiaj będziesz miała okazję żeby się z takim celebrytem jak ja spotkać - zaśmiałam się
- No co ty nie powiesz? - pewnie wywróciła ślepiami
- Wpadnę po ciebie i pojedziemy razem z Oliwierem i Arkiem do kina a potem na pizze bo już im bardzo dawno obiecałam i ciągle nie było jakoś czasu, to jak piszesz się? Masz czas?
- Jasne, o której mam być gotowa?
- Puszczę ci sygnał kiedy będę wyjeżdżać, ok?
- Jasne, no to na razie.
Zakończyłam połączenie po czym zaczęłam następne, tym razem do brata.
- O której mam młodego zwinąć?
- Jak możesz to o 16 byłoby bosko - odparł
- Da się zrobić. A o której go odstawić?
- Zadzwoń o której będziecie wracać, albo puść mi sygnał ok?
- Jasne, no to na razie
- Cześć
Następnie wykonałam także połączenie do Wlazłego i poinformowałam go, że o 16 wpadnę po Arka. Przebrałam się (klik) umalowałam i o 15:45 wyszłam z mieszkania. Najpierw pojechałam pod dom Winiarskich. Zaparkowałam na podjeździe i dzowniąc dzwonkiem od razu weszłam do domu. Jak rodzina to rodzina nie? Wkroczyłam do korytarza gdzie Dagmara pomagała Oliwierowi z kurtką.
- No cześć - uśmiechnęłam
- Cześć ciociu! - ucieszył się mały, którego przytuliłam na powitanie. Przywitałam się także z Dagą.
- Na prawdę chcę ci się z własnej woli użerać z takimi łobuzami? - zaśmiała się opierając o ścianę.
- Spokojnie, taką im dyscyplinę wprowadzę, że słówkiem nie pisną - wyszczerzyłam się na co młody Winiarski przeraził - Spokojnie, żartuję przecież - poczochrałam włosy blondynka na co się oburzył, słowo daję, cały Michał. Gdy jeszcze miał dłuższe włosy, to co tylko się ich dotknęło to od razu szał. Ale przynajmniej było śmiesznie.
- No to miłej zabawy.
- Tylko grzeczny bądź! - krzyknął jeszcze z salonu Winiar.
- A to już nie łaska się z siostrą przywitać?! - rzuciłam oburzona.
- Przepraszam ale jestem trochę zajęty - zaśmiał się.
- Jasne, jasne. - mruknęłam - Jeszcze się kiedyś policzymy - odparłam - Dobra, lecimy. Pa - rzuciłam do Winiarskiej i wyszliśmy z domu wsiadając do auta. Odebraliśmy też młodego Wlazłego po czym pojechaliśmy w kierunku mieszkania Karoliny. Wysłałam jej sms'a żeby zeszła na dół
- Na kogo czekamy czekamy ciociu? - zapytał Arek
- Tylko nie ma wujka Karola bo cały film będą się całować. Fuuuujj - skrzywił się Oli
- Oliwier - skarciłam go ze śmiechem, na co on odpowiedział mi wyszczerzem - Czekamy na moją przyjaciółkę Karolinę. - wyjaśniłam chłopcom
Po chwili blondynka siedziała już razem z nami w samochodzie i kierowaliśmy się w stronę kina, w którym poszliśmy na film, który chcieli dzieciaki. Po skończonym seansie pieszo podeszliśmy sobie do pizzerii. Całą drogę młodzi rozmawiali z ożywieniem o filmie, a my z Karolą w zasadzie o wszystkim i o niczym. Doszliśmy do pizzerii i jak zwykle moje zdanie w wyborze pizzy było bardzo znikome. Zamówili jakąś oraz napoje, a gdy już zajadaliśmy się naszą "kolacją" zaczęliśmy znowu gadać jak najęci. Chłopaki sobie, a my sobie. No co? Nie widziałyśmy się od finału więc trochę czasu już minęło. Trzeba nadrobić zaległości.
- Nawet ostatnio twoja mama mi się skarżyła, że się do niej też nie odzywasz - rzuciła Karola, a ja walnęłam się dłonią w czoło.
- Wymęczycie mnie, ja nie mam czasu żeby się ciągle do wszystkich odzywać, a ona zadzwonić nie mogła? - fuknęłam
- Widać nie mogła - zaśmiała się. Wtem rozdzwonił się mój telefon. "Mama"
- O wilku mowa - zawtórowałam jej, wstałam od stołu i wyszłam na zewnątrz, aby w spokoju porozmawiać z rodzicielką.
- Właśnie o tobie rozmawiałam  - przywitałam ją śmiejąc się
- No popatrz jak trafiłam - zrobiła to co ja - A można wiedzieć z kim?
- Z Karoliną. Na pizzy właśnie jestem razem z nią, Olim i Arkiem.
- A Karola gdzie zgubiłaś?
- Niestety trening wzywał.
- No to chyba, że tak. Może wpadłabyś z nim do nas w ten weekend co?
- Ummm.... - zmarszczyłam czoło starając sobie przypomnieć dalszy terminarz spotkań siatkarzy Skry - niestety nie da rady. Chłopaki grają u siebie mecz w sobotę o 15 i nie bardzo nam pasuje. Przyjadę pewnie dopiero na Wszystkich Świętych, ale i tak nie na długo bo 4 lecimy do Czech na Ligę Mistrzów
- Ehhhh....  No i córcia mnie całkiem opuściła - westchnęła
- Przecież masz jeszcze jedną - zaśmiałam się
- A może ja chcę mieć dwie tutaj przy sobie? - założę się, że zrobiła minę obrażonego dziecka.
- No trudno, jedna musi ci wystarczyć. A teraz muszę już kończyć. Jeszcze się zgadamy kiedy wpadnę. Pozdrów tam wszystkich. Papa.
- No pa córcia, pa. Aha! Powiedz tam jeszcze temu swojemu niewdzięcznemu bratu, że było by miło gdyby od czasu do czasu zadzwonił i dał znać, że jeszcze żyje, ok? - zaśmiała się
- Jasne - zawtórowałam jej - Pa, kocham cię.
- No ja ciebie też. Pa córuś.
Rozłączyłam się i weszłam z powrotem do restauracji. Okazało się, że oni już mi wszystko zjedli i na dodatek przyjęli takie miny niewiniątek, że chyba nawet ja nie potrafiłabym lepiej zagrać.
- Osz wy! Już was nigdy na pizze nie zabieram - fuknęłam oburzona
- Trzeba było nie wychodzić - wzruszył ramionami Arek mówiąc to jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie na co Karolina w śmiech. No proszę jakie poparcie, a ja jestem pewna, że ona brała w tym udział. Kudrę olek! Taka to przyjaciółka.
- Dobra, młodzi - odetchnęłam patrząc na zegarek. - 20. Wypadałoby się w domu pokazać co?
- Eeeeeee - jęknęli przeciągle.
- No co ja wam poradzę. Jutro szkoła i przedszkole też otwarte - poczochrałam włosy młodego Wlazłego. Chłopcy ociężale podnieśli się ze swoich krzeseł. Nie lepiej było z Olszewską. Ta to dopiero się ociągała. W końcu wyszliśmy z restauracji płacąc i podążyliśmy do mojego samochodu. Najpierw odwiozłam blondynkę bo najbliżej było do jej bloku. Następnie Arkadiusz znalazł się w swoim domu no i został mi tylko Oliwier. Podjechaliśmy na podjazd Winiarskich i wysiedlismy z auta po czym niestety musieliśmy czekać, aż ktoś łaskawie otworzy nam drzwi bo się wzięli i normalnie przed nami zamknęli kurde. W końcu Michał się zlitował.
- Cały i zdrowy jesteś synu? - zapytał przerażony dotykając twarzy Oliwiera.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. - mruknęłam
- El, może wejdziesz? Napijesz się czegoś? My właśnie kolację jemy. - w korytarzu pojawiła się Dagmara
- A chętnie się napiję. - uśmiechnęłam się do brunetki po czym wkroczyłam do kuchni i zasiadłam przy stole. - Mama mi się na ciebie skarży - zwróciłam się do brata upijając łyk soku
- Coś nowego. Zawsze to mi na ciebie się skarżyła bo podobno "miałem na ciebie duży wpływ" - wyszczerzył się
- No popatrz, czasem potrzebna zmiana - wytknęłam mu język - Kazała ci powiedzieć, że miło by było gdybyś czasem dał znak, że żyjecie. A właśnie. Na 1 listopada jedziecie do Wałbrzycha? - spojrzałam na Dagę
- Prawdopodobnie tak - odparła - A ty?
- No wypadało by się pokazać - uśmiechnęłam się lekko - Pewnie z Karolem pojadę - gdy to powiedziałam Winiarska wpadła w atak śmiechu, a my z bratem parzyliśmy to na siebie to na nią z wielkimi oczami i pytającymi minami. Po chwili się uspokoiła.
- Przypomniało mi się jak się dzisiaj skarżył, że Karol mu siostrę zabrał - odpowiedziała ocierając łzę z oka
- Pffff, a mi mówił, że się za mną nie stęsknił tylko, że ty i chłopaki.
- A to kłamca - mruknęła na co się zaśmiałam - Aha i mówił jeszcze, że jak nie będziecie się tak ciągle kłócić, to wypadnie z formy i co to z nim będzie jak straci swój cięty język. Już go podobno zjechałaś wczoraj - śmiała się cały czas, ale zdołałyśmy przybić piątkę, a Misza autentycznie się fochnął.
- Już mu trochę poziom riposty opadł faktycznie - poparłam ją śmiejąc się.
- Jesteście okropne - fuknął.
- Wiemy Misiu - powiedziałyśmy równo wysyłając mu buziaka. Posiedziałam u Winiarskich do 21 po czym zaczęłam się zbierać. 
- Oli co się mówi? - szturchnął chłopca Winiar
- Dziękuje, ciociu, moja kochana, najlepsza pod słońcem i w ogóle - przytulił mnie mocno co spotkało się z moim szerokim uśmiechem.
- Nie ma za co. -uśmiechnęłam się szeroko - Jakbyś jeszcze kiedyś na jakiś film chciał iść a rodzice nie mieli czasu to wiesz do kogo dzwonić - puściłam mu oczko
- Sie wie - wyszczerzył się
- Rozpieszczasz nam dziecko - wtrącił się przyjmujący
- Oj tam, oj tam. Czyjeś muszę nie? - puściłam mu oczko - Papa - pożegnałam się i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i odjechałam w stronę swojego bloku. W mieszkaniu byłam po kilku minutach. Weszłam do środka. Agnieszka siedziała sobie w salonie popijając kakao
- Oooo kupiłaś kakałko - ucieszyłam się
- A kupiłam. W szafce stoi - pokierowała się.
Po kilku minutach ja także siedziałam z gorącym napojem na kanapie w salonie i razem oglądałyśmy jakiś film, który wybrała blondynka
- Wiesz, musimy sobie zrobić jakiś taki babski dzień. Ty, ja Karolina, pójdziemy gdzieś na jakieś zakupy czy coś. - zaproponowała Aga
- Super pomysł - uśmiechnęłam się szeroko. - Jak da się ustalić jakiś odpowiedni termin to jak najbardziej trzeba się wybrać - upiłam łyk napoju.
- A właśnie. Karolka nie wkurzała się tam za bardzo na mnie? - zaśmiała się
- Nazwała cię tylko przebrzydłą mendą ale bo to pierwszy raz?
- Musi wymyślić coś nowego - przytaknęła mi śmiejąc się
Gadałyśmy sobie tak jeszcze trochę, tu komentowałyśmy akcję w filmie, a zaraz rozmowa spadała na zupełnie inne tory. Około 22:30 odniosłyśmy kubki i ruszyłyśmy do swoich pokoi. Wzięłam ze swojego piżamę i pierwsza zajęłam sobie łazienkę. Ogarnęłam się po czym udałam się do pokoju, aby zasnąć o zresztą szybko mi się udało.





niedziela, 21 grudnia 2014

~Rozdział 47~

W sobotę w Sosnowcu z beniaminkiem chłopaki zdobyli pierwsze 3 punkty w sezonie wygrywając 3:1. Kolejne zwycięstwo także z beniaminkiem, tym razem z Lubina także za 3 punkty 3:0.
Czas leciał mi bardzo szybko. Nawet nie wiem kiedy ale nadszedł  11 października.
Obudziło mnie walenie do drzwi. Ludzie! Jest sobota 7:45 rano! Ja o tej porze śpię! Schowałam głowę pod poduszkę. Wreszcie Agnieszka się zlitowała i poszła otworzyć. Chwilę później do mojego pokoju ktoś wpadł. Podniosłam głowę i spojrzałam na przybysza. Był nim Karol.
- Co ty spać nie możesz? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Przypomniało mi się coś baaaardzo ważnego! - powiedział podekscytowany siadając na fotelu naprzeciw mojego łóżka
- No to słucham.
- Dzisiaj idziemy na imprezę do klubu zapomniałem ci wczoraj powiedzieć dlatego przyszedłem z samego rana żebyś mogła jakby co pojechać jeszcze na zakupy po jakąś kieckę jak nie masz. Tylko się po mnie nie drzyj, że za późno - powiedział z prędkością karabinu maszynowego i uniósł ręce w górę. Patrzyłam chwilę na niego, potem oczy skierowałam na szafę i zmrużyłam jedno zastanawiając się czy mam jakąś sukienkę.
- Dobra, spokojnie, mam się w co ubrać, a teraz możesz już odejść i dać mi spać - powiedziałam znów nakrywając głowę poduszką.
- Łał, spodziewałem się raczej krzyków i rozpaczy, a tu proszę. Totalny luz - powiedział zdziwiony.
- No widzisz. Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem przygotowana na każdą okazję - wystawiłam mu język. - Do jakiego to klubu? - zapytałam
- Doooooo - podrapał się po głowie próbując przypomnieć sobie nazwę - Do Sketch Nite! Będzie niezła biba - wyszczerzył się ruszając zabawnie brwiami
- No to świetnie - uśmiechnęłam się - Wreszcie coś nowego.
- Nom. Dobra, kotek ja lecę bo obiecałem Wronie, że do niego wpadnę. Przyjadę lub przyjedziemy po ciebie lub was o 18 - pochylił się aby pocałować mnie w policzek lecz ja pociągnęłam go za koszulkę i namiętnie i długo pocałowałam.
- No to na razie - uśmiechnęłam się gdy się od siebie oderwaliśmy
- No teraz to w ogóle nie mam ochoty jechać - jęknął wisząc nade mną
- Idź już idź. Kapitan Wrona czeka - gestem ręki wygoniłam go z pokoju ze śmiechem. Posłał mi jeszcze całusa w powietrzu, którego złapałam (ha! jaki hardcor!)
Wygrzebałam się z łóżka i powędrowałam do kuchni.
- Wybieracie się do klubu? - zapytała Agnieszka popijając kawę gdy weszłam do pomieszczenia
- Mhm - skinęłam głową - A ty? - otworzyłam szafkę i patrząc na przyjaciółkę na oślep szukałam naczynia.
- Kubki są w zmywarce - zaśmiała się, a ja westchnęłam głęboko i wyjęłam sobie kubek ze zmywarki do którego nalałam kawy.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - zauważyłam siadając na przeciwko Witczak - Idziesz z Andrzejem? - uniosłam brew.
- Nie idę bo mnie nie zaprosił - odpowiedziała obojętnie całą swoją uwagę skupiła na jakże interesującej kanapce, a mnie to zbiło z nóg. Aż z wrażenia opały mi, dosłownie ręce.
- Jak.. jak to nie zaprosił? - zapytałam z niedowierzaniem
- No normalnie - wzruszyła ramionami - Ja wiedziałam, że to będzie tylko znajomość a'la kumple, najwyżej przyjaciele - stwierdziła
- Nie no co ty! Przecież się Wronie podobasz! - obstawałam przy swoim z pewnością - Jak to nie zaprosił?! - no nadal nie mogłam w to uwierzyć. Usiadłam centralnie przed nią - A może zapomniał? Sama wiesz jaki on jest. - wywróciłam oczami
- Jak o czymś takim zapomina to wielkie gratulację - mruknęła. W tym momencie rozdzwonił się telefon dziewczyny. Wstała od stołu, a ja zastanawiając się dlaczego coś nie tak poszło jadłam kanapkę. Po jakichś 3 minutach (wcale nie liczyłam!) do pomieszczenia wróciła Aga. W porównaniu z wcześniejszą miną teraz się okropnie szczerzyła.
- No co tam zacieszasz? Mam coś na twarzy? - przetarłam usta wierzchem dłoni
- Co? Na jakiej twarzy kobieto?! - machnęła lekceważąco ręką - Wrona jednak mnie zaprosił na tą imprezę! - pisnęła ucieszona
- No widzisz? Mówiłam, że zapomniał. Przecież ja z nimi spędziłam 5 miesięcy to już trochę ich ogarniam - zaśmiałam się.
Do godziny 13:30 leniuchowałyśmy sobie. Chociaż to nie było taki całkowite lenistwo proszę państwa. My pomalowałyśmy paznokcie! Aż tak strasznie się nie zleniłyśmy. Ja wybrałam czarny, a Agnieszka czerwony lakier. Później Witczak pierwsza zajęła łazienkę i siedziała tam tyle, że musiałam ją pogonić bo w innym wypadku mogłabym ja nie zdążyć, chociaż na imprezy zawsze się spóźniam więc można by było podtrzymać tradycję. W końcu wyszła z pomieszczenia, które teraz zajęłam ja. Wzięłam prysznic po czym wytarłam się i narzuciłam na siebie jeszcze codzienne ciuchy. Rozczesałam włosy po czym zabrałam się za ich suszenie. Znowu zajęło mi to dużo czasu. Następnie pięknie je wyprostowałam i zabrałam się za robienie makijażu. Nałożyłam podkład, który utrwaliłam pudrem. Później zabrałam się za powieki. (klik) Gdy skończyłam stanęłam dwa kroki od lustra i przekrzywiłam głowę najpierw na lewo, a potem na prawo. Byłam zadowolona z efektu końcowego. Usta podkreśliłam czerwoną szminką po czym założyłam sukienkę.(klik)
Gotowa wyszłam z pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek wiszący w kuchni. Była już 17:30. Czyli miałyśmy jeszcze pół godziny, plus jakieś 15 minut jakby Karol się spóźnił. Weszłam do salonu gdzie siedziała Aga. Na jej widok aż stanęłam w progu
- Wow - tylko na tyle było mnie stać.
- I jak? Może być? - zapytała obracając się  wokół własnej osi
- Dziewczyno! Jak ty zrobiłaś ten makijaż ?! - zachwycona podeszłam do niej i przyjrzałam się umalowanej powiece. (klik) Najlepsze było w tym to, że cudownie podkreśliła kolor swoich oczu.
- Widziałam kiedyś w jakimś katalogu to sobie ściągnęłam pomysł - wyszczerzyła się
- Sukienkę też ładnie dobrałaś - powiedziałam stając dwa kroki w tył i przyglądając się blondynce (klik)
- Ty też pięknie wyglądasz - pochwaliła mój strój
- No przecież wiem - odrzuciłam włosy do tyłu
- Jak zwykle skromna - wywróciła oczami ze śmiechem
- Ale dziękuję - wyszczerzyłam się
- Przynajmniej podziękować umie - zaśmiała się
- A jak - zawtórowałam jej. - Wychowali mnie w tym Wałbrzychu.
Wyszłam z salonu i podążyłam do swojego pokoju, aby wziąć torebkę do której powrzucałam najpotrzebniejsze rzeczy po czym zeszłam na dół. Ubrałyśmy buty i czekałyśmy na chłopaków. Podobno mieli przyjechać razem. No i zjawili się o 18:01! Cóż za karygodne spóźnienie. Ja im to wszystko wygarnę! Aż się nie pozbierają. Poszłam otworzyć bo tamta zapomniała telefonu z góry. Tak, tak przybiłam facepalm'a, ale wy też możecie jak chcecie.
- Minuta spóźnienia - pokręciłam głową z dezaprobatą na wejściu.
- Oj tam minuta - machnął ręką Andrzej.
- Minuta to bardzo dużo czasu mój drogi - oburzyłam się - Już tutaj umierałyśmy z nudów, a Agnieszka to już w ogóle - westchnęłam
- A gdzie jest?
- U siebie w pokoju - poinstruowałam go, a on od razu się tam udał.
- Nie wiem czy wiesz ale pięknie wyglądasz kochanie - Karol wyszczerzył się kładąc ręce na moich biodrach
- Nie wiem czy wiesz, ale ja już o tym wiem kochanie - pocałowałam go co od razu odwzajemnił - Ty też bardzo przyzwoicie - poprawiłam mu kołnierzyk uśmiechając się
- Możemy jechać? - zapytał Wrona pojawiając się w korytarzu wraz z blondynką. Skinęliśmy głowami i wyszliśmy z mieszkania. 20 minut później byliśmy pod odpowiednim klubem. Zaraz po wejściu natknęliśmy się na Włodiego. Przywitaliśmy się i podążyliśmy w głąb sali, która była... po prostu wow. Super muzyka, mgła i do tego peeełno balonów pod sufitem.
- Ściąg mi jednego balona bo dosięgniesz a ja nie - zwróciłam się do Karola uśmiechając się jak mała dziewczyna chcąca wyłudzić od taty nową lalkę. Kłos za moją prośbą stanął na palcach i wręczył mi owy balon a ja odebrałam go szczerząc się okropnie.
- A może jakaś nagroda? - uniósł brew
- Hmmm.... myślę, że nic będzie w sam raz - ukazałam swoje zęby w wyszczerzu, a on westchnął i przypierając mnie do ściany pocałował.
- Zadowolony? - uniosłam brew uśmiechając się
- Może być - wyszczerzył się, na co wywróciłam oczami i ruszyliśmy w stronę baru gdzie siedział już Winiar.
- Patrz co mam - wyszczerzyłam się i potarłam mu balonem po włosach, elektryzując je przy okazji.
- Jarasz się tym balonem jak dziecko zabawką - westchnął Kłosik siadając.
- No bo przecież to jest dziecko z zabawką - stwierdził śmiejąc się brat za co, gdyby się nie uchylił dostał w łeb.
- Chybiłaś - wystawił mi język
- Oj zamknij się bo balonem dostaniesz - rzuciłam siadając na kolanach środkowego. A tak miedzy nami to bardzo wygodne ma te kolana.
- Wiesz kotek, myślę, że to nie robi na nim wrażenia - zaśmiał się mój chłopak.
- Oj cicho - machnęłam ręką.
- Chodź tańczyć - rzucił wstając co poskutkowało tym, że ja też wstałam ale od razu usiadłam z powrotem.
- Oszalałeś?! Nie mam komu powierzyć balona! - oburzyłam się obejmując balon mocniej, a Winiar zaczął machać mi rękami przed oczami jak jakiś powalony wskazując na siebie.
- Wiesz, tu masz jednego kandydata - wskazał zamaszystym gestem przyjmującego Karol.
- On nie ma kompetencji - prychnęłam
- Właśnie, że mam - oburzył się
- Ja ich nigdy nie zauważyłam - zdziwiłam się
- Boś ślepa jak kret - wystawił mi język
- Przynajmniej mam dobry słuch - zrobiłam to co on.
- Dobra, Winiar trzymaj balona a ty chodź - zakończył naszą wymianę zdań Kłos wręczając moją "zabawkę" przyjmującego a mnie ciągnąc w stronę parkietu. I znowu macie przykład, że z moim zdaniem to już się tu nikt nie liczy! Ja też kiedyś nie uwzględnię ich zdania i będzie wielkie halo, ale oni to na moje zdanie nie zwracają uwagi!
Tańczyłam chyba najdłużej, siadłam dopiero wtedy kiedy Karol z Andrzejem mieli otwierać jakiegoś szampana, czy coś takiego. Zasiadłam przy barze obok Agnieszki, która widać była już po kilku głębszych. Chłopaki pobawili się teraz ogólnie z osobami, które przyszły tutaj na ich zaproszenie świętować mistrzostwo świata. Wraz z Agnieszką zamówiłyśmy sobie po drinku i chwile pogadałyśmy.
Po całej imprezie byłyśmy z Witczak mega wstawiona ale trzeba było się zbierać. Była już chyba 4 nad ranem więc Kłos z Wroną starali się nas wyciągnąć z budynku.
- A co jak my nie chcemy jeszcze wracać? - oburzona Aga stanęła na środku sali i skrzyżowała ręce na piersi
- Właśnie - poparłam ją, przyjmując tą samą pozę co przyjaciółka.
- Ale serio musimy już iść - jęknął Wronka
- No to wy idźcie, a my się jeszcze pobawimy - wzruszyłam ramionami
- Ale potem nie dotrzecie do mieszkania, przecież wy jesteście zalane w trzy dupy - westchnął Kłosik
- Poradzimy sobie! - krzyknęłam pewna - Prawda Aga? - wybełkotałam obejmując ramieniem dziewczynę
- Pewnie! My byśmy sobie nie dały rady?! - prychnęła
- Dziewczyny, idziemy - zarządził Karol biorąc mnie za rękę
- Stop! - krzyknęłam gdy przeszliśmy kilka kroków, a zrobiłam to tak gwałtownie, że trójka od razu się zatrzymała i popatrzyła na mnie pytającą a Aga dostała czkawki i zamiast powiedzieć o co mi chodziło zaczęłam się śmiać jak pomylona. Ona też do mnie dołączyła.
Przestałyśmy dopiero po chwili gdy siatkarze patrzyli na nas znudzeni.
- Ja stąd nie wyjdę póki nie dostanę mojego balonika - skrzyżowałam ręce na piersi i tupnęłam nogą. - Winiar zakosił mi tamtego - fuknęłam. Niższy środkowy wywrócił oczami i wręczył mi balon.
- Tamten był niebieski - oznajmiłam widząc czerwony. Siatkarz westchnął zirytowany, Agnieszka zaczęła się śmiać a Wrona tylko przejechał dłonią po twarzy. Gdy otrzymałam swój balon mogliśmy wyjść z klubu. O ile wcześniej nie chciałyśmy wyjść z budynku i wlekłyśmy jak to tylko możliwe to teraz ściągnęłyśmy obcasy i miałyśmy zamiar na pieszo iść, a nawet biec do swojego bloku i gdyby nie refleks siatkarzy, którzy złapali nas za przedramię zanim zdążyłyśmy odbiec to by nam się udało.
- Nigdy więcej nie możemy pozwolić im się upić. - stwierdził Kłos
- Jak to? Dlaczego? - zapytałam smutna
- Bo nie da się z wami wytrzymać. - odparł Andrzej
- Jeszcze żyjecie, więc jest spoko - wzruszyła ramionami Aga
- Jak to " jeszcze żyjecie więc jest spoko?" - zapytał przerażony Kłosik
- Co? - zapytała zdziwiona blondynka
- Zabiłyście kiedyś kogoś po pijaku? - zapytał z wielkimi oczami Wrona przełykając głośno ślinę, na co my obie w śmiech.
- Oj chłopcy, chłopcy - Witczak poklepała Andrzeja po policzku z politowaniem wymalowanym na twarzy
- Może dokończymy tą rozmowę jak będziecie trzeźwe co? - zapytał Karol
- Myślę, że tak będzie najlepiej - poparł przyjaciela Wronka. Akurat wtedy podjechała taksówka więc mogliśmy kierować się pewnie do naszego mieszkania. Oparłam głowę o ramię swojego chłopaka bo straaaasznie mnie zmuliło. Dopiero co mogłabym iść na nogach na koniec Polski a teraz już nie mam na nic siły. Eh... jak to mawiając kobieta zmienną jest. Gdy dotarliśmy już pod drzwi naszego mieszkania Agnieszka wręczyła klucz Andrzejowi, który wpuścił nas do środka. Odłożyłam buty na szafkę i od razu poczłapałam do swojego pokoju. Tylko rzuciłam się na łóżko i jakoś nakryłam kołdrą po czym zamknęłam oczy. Po chwili poczułam, że środkowy kładzie się obok mnie po czym obejmuję i na koniec całuje jeszcze w czoło. Uśmiechnęłam się i zasnęłam.