niedziela, 12 października 2014

~Rozdział 26~

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez moje nie zasłonięte roletami okno. Przeklęłam w myślach swoją zapominalskość i odwróciłam się na drugi bok. Po chwili leżenia otworzyłam oczy. Na zegarku była godzina 8:15. Zdecydowanie nie służy mi wstawanie po 7 gdy jestem na zgrupowaniu z siatkarzami. Podniosłam się do pozycji siedzącej, poprzeciągałam się na wszystkie strony i wstałam z łóżka. Nie przebierając się nawet zeszłam na dół. Potrzebowałam kawy. Zdecydowanie kawy. Musiałam jakoś rozkleić te powieki. Powolnym krokiem zeszłam po schodach żeby się czasem nie poślizgnąć jak to już mi się kilka razy zdarzyło. Odkąd mieliśmy wymieniane schody na takie śliskie zaliczyłam już chyba z 10 wywrotek. Nie do pomyślenia. W kuchni była już Dagmara z Antkiem wraz z mamą i babcią. Przywitałam się z nimi i nalałam sobie kawy
- A ty co tak wcześnie? - zadziwiła się babcia
- Zapomniałam zasunąć rolet wczoraj wieczorem - jęknęłam, a one się zaśmiały - To wcale nie jest śmieszne - burknęłam
- Co zjesz? - zapytała mama
- Nic mamusiu nie jestem głodna - ziewnęłam
- Musisz coś zjeść. Schudłaś strasznie. Jesteś jeszcze chudsza niż wcześniej - pokręciła głową i po chwili stał przede mną talerz musli.
- Wcale nie schudłam - zaprzeczyłam wkładając do buzi łyżkę ze śniadaniem
- Ty się młoda z matką nie kłóć. Ja tam swoje wiem - machnęła ręką, a ja wywróciłam oczami.
- Yyyy no właśnie Daga, pomogłabyś mi wybrać jakąś sukienkę na ślub?
- Oczywiście - odpowiedziała od razu z wielkim uśmiechem.
- Bo ja taka niezorganizowana, że ślub w piątek, a ja nie mam sukienki - powiedziałam z pretensjami do samej siebie
- No to może dziś po obiedzie się wybierzemy? - zaproponowała
- Jasne. Dzięki - uśmiechnęłam się
- Nie ma za co - odpowiedziała tym samym, a po chwili poczułam, że ktoś przestrzelił mi potylicę. Odwróciłam się, a za mną plecami do mej twarzy stał Michał grzebiący w lodówce. Klepnęłam go mocno w plecy i powróciłam do konsumowania śniadania. Takie nasze przekomarzania. Normalka. Zwłaszcza gdy jesteśmy w rodzinnym domu. Kiedy brat przygotował już sobie śniadanie usiadł obok mnie
- No właśnie, kochana, a na twój ślub to kiedy my zaproszenie dostaniemy? - zapytała babcia lustrując mnie wzrokiem - Najwyższy czas chyba nie?
- Na pewno nie prędko - odparłam
- A to czemu? - zdziwiła się
- Bo z nikim nie jestem - wzruszyłam ramionami
- Który by z tobą kobieto wytrzymał? -wymamrotał Misiek pod nosem 

- Co mówisz Michał? - spojrzałam na niego.
- Czy ja coś mówię? - uniósł wzrok z kanapki z pomidorem której uważnie się przyglądał.
- Ty się ciesz, że cie Dagmara chce a nie mną się zajmujesz.- prychnęłam
- Ciesze i to bardzo - wyszczerzył się całując swoją żonę w policzek. - A tobą sie trzeba zajmować bo ty sobie nie radzisz
- No i kto to mówi. Ten co do dziesiątego roku życia nie umiał wiązać sznurowadeł - parsknęłam śmiechem - Nie mówiłam si Dagmarko, ale twój mężuś nie umiał wiązać butów do czwartej klasy, ale miałam wtedy z niego polewkę razem z Aśką i Krystianem - obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a Winiar się wzburzył.
Włożyłam miskę do zmywarki i ruszyłam na górę się przebrać. Wzięłam jakieś czyste ciuchy z szafy przebrałam się w nie w łazience. Włosy uczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Wróciłam do swojego pokoju i wzięłam ciuchy, które miałam wyprać. Włożyłam je do pralki i podążyłam jeszcze do pokoju, aby wziąć komórkę. Zeszłam na dół i ubrałam buty. Postanowiłam pójść zobaczyć jak się miewają moje kwiatki w ogórdku. Najpierw weszłam do garażu aby ubrać cienkie białe rękawiczki, których zawsze używałam przy plewieniu moich kwiatuszków oraz motyczkę. Następnie weszłam do ogórdka. Przykucnęłam przy mieczykach i zabrałam się za wyrywanie paskudniej trawy i lekkiego spulchniania ziemi. Po pewnym czasie zadzwonił mój telefon. Ściągnęłam rękawiczkę z prawej ręki i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Karola. Uśmiechnęłam się pod nosem i nacisnęłam zieloną słuchawkę
- No cześć - zaczęłam
- Cześć, cześć. Tak sobie pomyślałem, że jeżeli jutro masz czas to moglibyśmy po tego psa pojechać.
- Jasne. A gdzie to dokładnie jest? - zapytałam
- Może zrobimy tak, że ja po ciebie przyjadę i pojedziemy moim autem? - zaproponował
- Jeśli pamiętasz jeszcze gdzie mieszkam i chce ci się drzeć taki kawał drogi z Bełchatowa to czemu nie? - zaśmiałam się
- Chce się chce. Nic się nie przejmuj. Może być koło 11?
- Dobra. Będę gotowa.
- To do jutra
- Do jutra. Pa - uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie.
- Z Karolem gadałaś? - zapytał ktoś tuż za mną. Krzyknęłam i podskoczyłam lekko do góry
- Nie strasz mnie tak debilu - naskoczyłam na brata - Zawału dostanę przez ciebie i kto cie będzie wkurzał i był dla ciebie wredny? - mruknęłam i włożyłam telefon do kieszeni i ubrałam rękawiczkę.
- Z nim gadałaś? - przetransportował się przede mnie, a ja pochyliłam głowę i zajęłam się wyrywaniem trawy
- No z Karolem, a co? - wzruszyłam ramionami
- A nic. - zrobił to samo co ja przed chwilą - A z kim idziesz na wesele? - zadał kolejne pytanie
- Boże.... nie wiem. Sama pewnie - odpowiedziałam
- A może byś tak Kłosa zaprosiła?
- Coś ty się tak go uczepił jak rzep psiego ogona? - spojrzałam na niego przenikliwie mrużąc oczy. - W sumie moglibyśmy pójść ...... jako przyjaciele - zastanowiłam się
- Tylko jako przyjaciele? - uniósł brew
- A jest coś więcej? - zrobiłam to samo
- A nie?
- Nie ...
- No ale razem pójść możecie - wzruszył ramionami i ruszył do domu. Pokręciłam głową. O co mu chodzi? Czasem serio nie rozumiem go jeszcze bardziej niż zwykle. Karol to TYLKO przyjaciel. Powróciłam do swojego poprzedniego zajęcia nie myśląc całkowicie o niczym.
- Elena, chodź na obiad! - usłyszałam krzyk mamy. Wstałam na równe nogi i ściągnęłam rękawiczki. Bolały mnie plecy i nogi, ale czego się nie robi dla ukochanych kwiatuszków, nie? No. Ruszyłam do domu, umyłam ręce i zasiadłam w kuchni przy stole. Dość szybko pochłonęłam pierogi i poszłam na górę wyjąć pranie. Włożyłam je do plastikowej dużej miski i poszłam rozwiesić na polu. Wracając do domu zahaczyłam o salon gdzie była Dagmara.
- To możemy się zbierać? - zapytałam
- Tak, już tylko nakarmię Antosia - powiedziała
- Dobra - uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy ciuchy, w które przebrałam się w łazience. Włosy jeszcze raz rozczesałam i umalowałam się. Na koniec psiknęłam się perfumami i byłam gotowa. Zeszłam na dół gdzie ubrałam balerinki i wzięłam torebkę z wieszaka. Z szafki w kuchni zgarnęłam jeszcze kluczyki do auta. Gotowa usiadłam na krześle przed domem.
- No już jestem - powiedziała Daga stając obok mnie.
- Dobra, pojedziemy moim - uniosłam lekko kluczyki do góry, na co ona skinęła głową. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w kierunku galerii. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się do pierwszego sklepu. Przeszłyśmy chyba z 7 sklepów, a ja przymierzyłam chyba z 50 sukienek. Niestety żadna nie przypadła do gustu, zarówno mi jak i Dagmarze. W końcu odwiedziłyśmy ostatni sklep. Dopiero tuta znalazłyśmy odpowiednią kreację. Była cudowna, leżała jak ulał i wyglądała zupełnie jakby była szyta na mnie. Wreszcie usatysfakcjonowane z sukienki zaczęłyśmy szukać butów. Z tym nie było większego problemu i niemal od razu wybrałyśmy te. Gdy zapłaciłyśmy spojrzałam na zegarek i aż się przeraziłam. Spędziłyśmy tu 4 godziny!
- To może jeszcze pójdziemy na jakąś kawę? - zaproponowała Winiarska
- Z chęcią - uśmiechnęłam się. Włożyłyśmy nasze zakupy na tylne siedzenie samochodu, a same udałyśmy się do najbliższej kawiarni. Zamówiłyśmy kawę i po kawałku sernika, a my zaczęłyśmy plotkować na całego. Wreszcie dowiedziałam się jak było na urlopie w Turcji, ja poopowiadałam jej co się tam dzieje po tych zgrupowaniach i co mi wyprawili na urodziny. W pewnym momencie zadzwonił telefon Dagi. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała
- No cześć Miśku.
- ...
- Jestem z Lenką w kawiarni a co?
- ...
- Na prawdę?! - zdziwiła się mocno - Nawet nie zauważyłyśmy - powiedziała i wstała z krzesła, a ruchem ręki nakazała mi zrobić to samo. Wzięłam swoją torebkę, zapłaciłam z nas obie i razem wyszłyśmy. Gdy doszłyśmy do samochodu szwagierka zakończyła połączenie
- Ty dasz wiarę, że jest już po 19?
- Serio?! - też bardzo się zdziwiłam - W sumie słońce już zachodzi - obie skierowałyśmy wzrok na niebo po czym się zaśmiałyśmy. Wsiadłyśmy do samochodu i 15 minut później byłyśmy już pod domem. Wjechałam autem do garażu i zgasiłam silnik. Wysiadłyśmy, a ja wzięłam swoje zakupy. Dagmara zamknęła garaż i ruszyłyśmy w stronę schodów do domu. Michał aż zagwizdał na widok sukienki
- I ty w takich szpilach będziesz chodzić? - zapytał wskazując na buty
- Myślisz, że jak nie chodzę to znaczy, że nie umiem? - uniosłam brew
- Ja nic takiego nie powiedziałem - wzruszył ramionami - Ale ileż można kupować sukienkę i buty?! - wykrzyknął wznosząc oczy i ręce do nieba
- Oj no nic nie wyglądało fajnie no to musiałyśmy coś innego znaleźć. Człowieku wesele w piątek, a dzisiaj jest wtorek! - przemówiła do swego męża Winiarska
- I tak uważam, że 6 godzin to zdecydowanie za dużo - upierał się
- A nie, my 4 godziny byłyśmy na zakupach, a potem 2 na kawie - powiedziała obojętnie
- No po obgadywałyśmy wszystkich facetów przechodzący obok knajpki - poruszyłam brwiami
- Czy mam się czuć zazdrosny? - spojrzał na nas oburzony
- Ostrą masz tu konkurencję kochanie - Daga pocałowała Michała i ruszyliśmy do domu. Poszłam zanieść swój strój na górę. Następnie jeszcze wróciłam do garażu, aby znaleźć ten transporter, w którym przywoziłam nasze psy wcześniej. Gdy go znalazłam musiałam go trochę ogarnąć bo był cały zakurzony. Kiedy to zrobiłam zostawiłam go w spiżarce, a sama poszłam zjeść jakąś kolację. No bądźmy szczerzy, jeden kawałek ciasta na 6 godzin to jednak ciut przymało. Zabrałam się za robienie jajecznicy.
- Co robisz ciociu? - zapytała Zosia siadając przy stole
- Jajecznicę. Też chcesz? - zapytałam. Dziewczynka skinęła głową, a ja wbiłam na patelnię jeszcze dwa jajka - A coś ty taka smutna? - zapytałam gdy jadłyśmy już naszą kolację, a ja dłuższą chwilę przyglądałam się Zosi.
- No bo Nikodem poszedł z Oliwierem do jakiegoś kolegi co mieszka tu niedaleko, a ja nie mam się z kim bawić - pożaliła się i wzięła łyk truskawkowego kompotu.
- A ty tu nie masz koło siebie żadnych koleżanek?
- No nie wiem.
- Jak pójdziesz we wrześniu do przedszkola to poznasz tyle dziewczynek, że ci dni na odwiedziny braknie, Zośka. Nic się nie bój - puściłam jej oczko. Włożyłyśmy naczynia do zmywarki, a ja musiałam jeszcze lecieć na pole, aby zebrać swoje pranie, z którym później podążyłam na górę. Rzuciłam ciuchy na swój fotel, a sama usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać zdjęcia na moim prywatnym aparacie zrobione na wszystkich zgrupowaniach. Począwszy od tego w Spale kończąc na tym w Gdańsku. Stwierdziłam, że może jutro jak ktoś będzie jechał gdzieś żeby skoczył mi z nimi do fotografa żeby wywołać i przy okazji kupić nowy album. Albo nie, one także znajdą się na ścianie. Stwierdziłam, że pójdę jeszcze zobaczyć co robią na dole. Weszłam do salonu gdzie wszyscy siedzieli i oglądali jakąś komedię. Zobaczyłam, że wrócili już Nikoś z Olim. Wzięłam Zochę na kolana i usiadłam z nią na kapie, ponieważ nigdzie indziej nie było już miejsca. Film był na prawdę trafiony bo prawie cały czas się śmialiśmy. Gdy się skończył rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Dzieci ścigane przez swoich rodziców poszły się umyć, a ja poszłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i usiadłam na parapecie i patrzyłam sobie na cudowne niebo. Oczywiście nie mogło się obyć bez zrobienia choćby kilku zdjęć. Uwielbiałam robić zdjęcia gwiazdom lub księżycu. Siedziałam tak sobie dość długo po czym w łazience przebrałam się w piżamę i zmyłam makijaż. Wróciłam do pokoju i położyłam się na swoim wielkim łóżku. Zasnęłam po kilku minutach.




Następnego dnia spotkał mnie taki sam los co poprzedniego. Tyle, że dzisiaj byłam z tego zadowolona bo gdybym tak sobie zasunęła te rolety to na bank bym zaspała i tak obudziłam się już o 9:50. Wzięłam ciuchy i podążyłam z nimi do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic po czym wytarłam swe ciało miękkim białym ręcznikiem i nałożyłam na siebie ubranie. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, które dzisiaj także umyłam. Musiałam je także potraktować prostownicą bo po myciu zawsze były takie napuszone, a tego szczerze nienawidziłam. Umalowałam się i wreszcie w połowie byłam gotowa. Wróciłam do swojego pokoju, z którego wzięłam telefon. Sprawdziłam godzinę 10:50. Mam jeszcze jakieś 10 minut na zjedzenie czegoś. Brawo El, ty to umiesz sobie czasem zagospodarować. Najpierw ubrałam swoje ulubione balerinki po czym weszłam do kuchni, w której mama gotowała już obiad. Miałam sobie robić kanapki, ale okazało się, że nie ma chleba. Co to za dom żeby nie było w nim chleba?! No słowo daję wykończą mnie kiedyś! Zjadłam jakiegoś batonika kiedy usłyszałam, że przyjechał jakiś samochód. Chwyciłam tylko batonika i poinformowałam mamę gdzie się wybieram i że nie wiem kiedy wrócę. Narzuciłam na ramię torebkę oraz ze spiżarki wzięłam transporter i wyszłam przed dom. Karol rozmawiał z Michałem więc do nich podeszłam.
- Cześć - uśmiechnęłam się
- Cześć. Możemy jechać?
- Tak. Jestem gotowa mimo, że wstałam niewiele ponad godzinę temu - wyszczerzyłam się
- Ty jakieś rekordy bijesz siostra z tym wyrabianiem się - brat pokręcił głową z niedowierzaniem
- A no. Jedni grają w siatkówkę, a inni biją wszystkie możliwe rekordy i robią zdjęcia - wyszczerzyłam się. - Dobra, jedźmy - rzuciłam i włożyłam na tylne siedzenie transporter, a sama obeszłam auto i stanęłam przy drzwiach z przodu - Na razie braciszku - posłałam mu buziaka w powietrzu
- Na razie, na razie. Tylko ma wrócić przed północą - zwrócił się do Kłosa grożąc mu palcem ze śmiechem. Usiadłam na siedzeniu z przodu i zapięłam się pasem
- To dokąd dokładnie po tego psa się będziemy fatygować?
- Do Krakowa. Do mojego wujka. - odpowiedział
- Dużo ma tych szczeniaczków? - spojrzałam na niego
- Samych szczeniaków z 5, ale oprócz tego ma jeszcze 4 dorosłe psy, w tym 3 suki.
- O jeny. To musi bardzo te zwierzęta uwielbiać - uśmiechnęłam się
- Podobno ma tak od dziecka, ale nie wiem bo jako dziecko go nie widziałem więc nie wiem czy to nie są czasem błędne informacje. - zaśmialiśmy się.
Resztę drogi przegadaliśmy i prześmialiśmy, w końcu o 14:40 byliśmy pod domem wujka Karola. Budynek był na prawdę piękny, do tego cudowny duży ogród ze starymi i rozłożystymi drzewami. No pięknie. Zawsze chciałam mieć w swoim ogrodzie duże, stare drzewa. Strasznie mi się one podobały. Wzięłam z tylnego siedzenia transporter i razem ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych.
Krewny Kłosa siedział przed domem na krześle i czytał gazetę.
- Cześć wujku
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się
- A dzień dobry, dzień dobry. Ty pewnie jesteś Elena, tak? - uścisnął mą dłoń. - Witam, Jerzy
- Witam - uśmiechnęłam się
- A powiedz mi Karolku to twoja dziewczyna? - zwrócił się do Kłosa
- Nie, nie - powiedzieliśmy równo
- A szkoda, bo ładnie razem wyglądacie - cofnął się o krok, przechylił troszkę głowę na bok i się uśmiechnął. Ja zawstydzona spuściłam lekko głowę zakrywając twarz włosami
- No, tak, to .... możemy zobaczyć tego szczeniaka? - zapytał środkowy.
- A tak, proszę zapraszam do środka - zrobił gest ręką, abyśmy weszli do domu. Wystrój domu też był bardzo ładny. No nie powiem spodobało mi się tutaj. Pan Jerzy pokierował nas jak dojść do pokoju, w którym przebywały szczeniaki.
- No to wybieraj, który się podoba - powiedział gdy przekroczyłam próg pokoju. Od zawsze uwielbiałam psy i kiedy tylko mogłam to przywoziłam do domu nowego. Kochałam te zwierzęta po prostu. 

Po podłodze biegało tak jak mówił Karol 5 szczeniaków oraz leżała ich matka. Pierwszy był cały czarny, a na łapkach miał białe "skarpetki", drugi był brązowy z czarnymi plamami, trzeci cały brązowy, czwarty i piąty były czarne. Od raz spodobał mi się ten brązowy w plamy. Był też najodważniejszy, ponieważ podszedł do mnie pierwszy. Pogłaskałam go po łebku. Był na prawdę słodki. Od razu się w nim zakochałam.
- Chyba wezmę tego - uśmiechnęłam się szeroko głaszcząc mojego ulubieńca
- Proszę bardzo - odpowiedział tym samym. - Smycz i te sprawy masz?
- Tak, mam bo to już chyba 5 pies, którego przywożę do domu - zaśmiałam się, a on mi zawtórował
- Widzę, że bardzo psy lubisz - posłał mi serdeczny uśmiech - Ale obroże i tak ma na szyi to mu zostanie. A może coś zjecie? Niby jestem sam, ale żona coś tam zostawiła. Proszę do kuchni, wchodźcie.
- Może iść z nami? - zapytałam wskazując na pieska
- Jeśli chce - uśmiechnął się. Cmoknęłam na na zwierzaka delikatnie i klepnęłam w swoje udo, a on posłusznie podreptał za mną. Co mnie zdziwiło to to, że pozostałe tak po prostu zostały, nie wyrywały się ani nic. Weszliśmy do kuchni i wraz z Karolem usiedliśmy przy stole, a pan Jerzy zaczął krzątać się po kuchni
- Pierogi z truskawkami mogą być?
- Jasne, uwielbiam! - wyrwał się od razu Kłos, a ja pokiwałam głową z uśmiechem. Po kilkunastu minutach miłej rozmowy stały przed nami talerze z pysznymi pierogami. Zniknęły bardzo szybko, ponieważ ja byłam dość głodna bo prawie nic nie jadłam. Następnie wyszliśmy z domu. Panowie usiedli na krzesłach, a ja zaczęłam bawić się z pieskiem. Muszę szybo nadać mu jakieś imię. Na prawdę świetnie się bawiłam, a później nawet Karollo i pan Jerzy do nas dołączyli. Śmialiśmy się, gadaliśmy jakbyśmy byli rodziną. Ani się obejrzałam jak była 18:30 i gospodarz zaproponował nam jeszcze kanapki żebyśmy głodni nie jechali. Zjedliśmy posiłek i wyszliśmy z domu. Karol poszedł zanieść psa do samochodu, a ja ruszyłam za nim
- Elenko, poczekaj chwilkę - powiedział wujek i zniknął w domu. Po chwili pojawił się z jakąś gumową zabawką w ręce - To jego ulubiona kość, może dzięki temu lepiej zniesie podróż.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się - Do widzenia
- Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś do mnie wpadniecie
- Nadzieje trzeba mieć zawsze - zaśmiałam się i ruszyłam do auta. Postanowiłam usiąść z tyłu przy moim psiaku. Dzieciaki jak go zobaczą to go zamęczą. Pomachaliśmy jeszcze gospodarzowi i wyjechaliśmy na krakowskie drogi
- Serio ładnie razem wyglądamy? - zapytał po chwili Karol patrząc na mnie w lusterku
- Nie wiem, ale na moich zdjęciach na pewno - wyszczerzyłam się.
- Na twoich zdjęciach wszystko ładnie wygląda, nie liczy się - odrzucił od razu ten fakt
- A dziękuje
- A proszę.
- No to teraz pozostaje mi znaleźć tą kartkę, na której Zati mi napisał przykładowe imiona dla psa. - zaśmialiśmy się na samo wspomnienie. Przez dłuższy czas słychać było tylko muzykę lecącą z radia i piszczenie raz kości, a raz szczeniaka.
- Karol?
- Tak? - spojrzał na mnie w lusterku
- A .... może miałbyś czas i ochotę pójść ze mną na wesele mojej przyjaciółki?
- A kiedy miało by być?
- W ten piątek.
- Z chęcią - uśmiechnął się co ja odwzajemniłam. 

Resztę drogi tak samo jak wcześniej przegadaliśmy na najróżniejsze tematy. O 22:30 byliśmy już pod moim domem. Wysiadłam i wzięłam transporter z auta i ruszyłam do domu lecz ku mojemu zdziwieniu Karol nie wyłączył silnika. Odwróciłam się w stronę samochodu
- A ty co tak siedzisz? Jeśli myślisz, że będziesz wracał po nocach do Bełchatowa to się grubo mój drogi mylisz. Przenocujesz u nas. Wysiadaj.
Siatkarz wyłączył silnik i wychodząc z pojazdu wziął jeszcze moją torebkę, którą zostawiłam w środku. Otworzyłam kluczami dom i zaprosiłam środkowego do środka. Położyłam pieska na podłodze i otworzyłam drzwiczki. On zaczął wszystko obwąchiwać, a ja wzięłam go na ręce i poszłam do salonu gdzie siedziała mama, Michał, Dagmara, Asia i Adam.
- Karol u nas przenocuje - oznajmiłam, a środkowy przywitał się ze wszystkimi.
- Jaki cudny - uśmiechnęła się Asia podchodząc do mnie, a ja położyłam zwierzaka na podłodze
- Trzeba mu dać jeść - powiedziałam i podążyłam do kuchni, a za mną zwierzak. Wyciągnęłam z szafki jakąś miskę i nasypałam do niej karmy. Mama się przygotowała widzę. Patrzyłam jak mały je, a gdy skończył ruszyłam do salonu żeby dowiedzieć się gdzie on może spać. Rodzicielka pokierowała mnie z powrotem do kuchni gdzie ku memu zdziwieniu ponieważ wcześniej go nie zauważyłam, leżało pudło wyścielone czymś w środku. Poklepałam wnętrze pudełka, a szczeniak wskoczył do niego. Coś nie wierzę żeby dzisiejsza noc tu przespał. I tak zostawię uchylone drzwi do swojego pokoju. Najpierw zaczął obwąchiwać co nie było ani trochę dziwne. Ja ruszyłam do salonu, aby zabrać ze sobą Karola i pokazać mu gdzie ma spać lecz on był pogrążony w rozmowie z Michałem i mój życzliwy brat powiedział, że pokaże naszemu gościowi gdzie ma spać. No więc ja ruszyłam na górę, aby wziąć prysznic. Kilka minut później wchodziłam już do swojego pokoju zostawiając uchylone drzwi. Zgasiłam światło i położyłam się na łóżku. Gdy spojrzałam jeszcze na wyświetlacz widniała na nim godzina 00:15. No nieźle. Jutro pewnie nie wstanę wcześniej niż o 11. Odwróciłam się twarzą do ściany i zasnęłam.



Troszeczkę później ale jest :) No to idą razem na wesele, co z tego wyniknie? Zobaczymy :D
Ode mnie to właściwie tyle, lece oglądać serial :)
Pozdrawiam :**

7 komentarzy:

  1. No nareszcie ! :) od samego rano tutaj wchodzę i sprawdzam czy jest nowy rozdział ;)
    cieszę się, że idą razem na wesele ;) mam nadzieję, że coś z tego będzie xD
    pozdrawiam ;**** i czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłoby między nimi coś wkońcu... no wiesz... buzi buzi i te sprawy :-D

    Rozdział zajebisty (jak zawsze) :-P

    Kiedy następny? Byle szybko, błagam :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi tam się wydaję, że wcale między Karolem i Eleną nic nie musi być, ale jak coś będzie to gut ;) Pozdrawiam, zapraszam na nowy do mnie i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. baardzo bym chciała żeby na tym weselu coś między Karolem, a Elenką zaiskrzyło! Już coś tam niby się pojawia, ale ja chcę więcej :3 weź nas tak nie trzymaj długo w niepewnosci. Wszyscy zauważają, ze byłaby z nich fajna parka ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah wiedziałam że pójdą razem na to wesele...może tam akcja między nimi się rozwinie xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. http://pomyslomnieczasem.blogspot.com/ nowy rozdział ;) 4 ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę! Kiedy ten Karol i Elena będą razem?!
    Dobra... wystarczy mi buzi, buzi i ten tegest. :*

    Zapraszam do mnie na rozdział 4! http://pisanesiatkowka.blogspot.com/
    Buziaczki! :*

    OdpowiedzUsuń