niedziela, 5 października 2014

~Rozdział 24~

Reszta tygodnia minęła jak z bicza trzasnął i wreszcie nadszedł moment meczu czyli piątek. Mieliśmy zagrać na dwóch libero. Zati miał być odpowiedzialny za przyjęcie, a Igła miał działać w obronie. Pierwszy set to była trochę powtórka meczy z Iranem w Teheranie. Trochę nam nie wychodziło, trochę się gubiliśmy i tak pierwsza partia padła łupem gości, ale w drugiej już nie było tak łatwo. W pewnym momencie po odgwizdanym dla Irańczyków nieczystym odbiciu ostro zaiskrzyło pod siatką. Aż Ignaczak, który siedział wtedy na ławce poderwał się na boisko. Chwilkę trwały przepychanki słowne, ale drugi sędzia wszystko uspokoił. Aż mi się przypomniały moje mecze. Zawsze reagowałam bardzo emocjonalnie zupełnie jak Krzysiek. Nic na to nigdy nie mogłam poradzić. W jednej drużynie była taka Marecka, która miała bardzo podobny charakter do mnie i często iskrzyło między nami pod siatką. Strasznie mnie wkurzała. Nawet jak tylko stała. Za to jak mnie wkurzyła to tak cisnęłam na ataku, że nie było co zbierać. Potem szybko wszyscy przestali wdawać się ze mną w sprzeczki.
W pewnym momencie gdy Mariusz obronił piłkę zauważyłam na jego twarzy okropny grymas. Ledwo wstał, a po chwili dostał piłkę do ataku. Atak okazał się skuteczny ale Wlazły musiał opuścić boisko. Odnowił się uraz pleców. Mariusz w tym meczu nie grał na żadnych środkach przeciwbólowych. Wszyscy myśleli, że plecami już wszystko w porządku. Niestety nie do końca. Na boisku szybko zastąpił go Dawid.
Po ostatnim gwizdku wszyscy mogli się już tylko cieszyć z 3 punktów, a kibice zaczęli skandować: dzię-ku-je-my!, dzię-ku-je-my! Czy tylko mnie zawsze bardzo wzruszały takie sytuacje?
Do hotelu wróciliśmy o 22:55  nastroje wszystkich wyśmienite mi również uśmiech nie schodził z twarzy.
- Co się tak szczerzysz? - zapytał Michał obejmując mnie ramieniem z takim samym uśmiechem jak mój gdy wychodziliśmy z windy i kierowaliśmy się do pokoi.
- A ta się tylko cieszę, że pokazaliście tym Persom kto tu rządzi - wyszczerzyłam się
- Chyba nikt nie przewidywał innego scenariusza nieprawdaż? - zaśmiał się Igła
- Ja na pewno nie, od początku wiedziałam, że wygracie - powiedziałam pewnie
- Dobrze cię wyszkoliłem - poklepał mnie po głowie przyjmujący
- To raczej Krzysiu mnie wyszkolił - wyszczerzyłam się
- Brawo młoda - przybiliśmy piątkę
- Foch forever - Winiar skrzyżował ręce na piersi, ale nikt nie zwrócił na to uwagi
- To co teraz meczyk zarzucimy? - zatarł ręce Zati
- Sie wie - rzucił Karol
- Tylko nie u mnie - zastrzegłam od razu gdy stanęliśmy pod moimi drzwiami
- A co niby u nas? - prychnął Mariusz unosząc brew
- U mnie jest jedno łóżko, niewygodnie po prostu - wzruszyłam ramionami. - Myślę, że powinniśmy to zrobić każdy u siebie i już albo wy się tam jakoś zorganizujcie a ja oglądam sama u siebie. Na razie chłopcy - rzuciłam i weszłam do pokoju. Gdy tylko przekroczyłam próg, zaświeciłam światło rzuciłam się do pilota. Włączyłam na mecz Brazylia-Kolumbia i spojrzałam na wynik: 2:0 dla gospodarzy. Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ od początku im kibicowałam. Jednak po rzucie karnym Kolumbijczycy zdobyli bramkę kontaktową. W 87 minucie interweniujący obrońca Camilo Zuniga kopnął kolanem Neymara w plecy. Brazylijczyk długo nie wstawał z boiska jednak sędzia nie przerwał akcji. Dopiero po drugim przewinieniu podbiegł do niego. Piłkarz z wielkim grymasem bólu został zniesiony na noszach z boiska. Aż mi się łezka zakręciła w oku. To musiało okropnie boleć skoro aż tak bardzo się krzywił. Modliłam się aby to nie było coś poważnego bo uwielbiałam tego zawodnika i chciałam, aby dalej grał. Spotkanie skończyło się 2:1 dla Brazylijczyków, którzy mogli się cieszyć z awansu do półfinału, w którym zagrają z Niemcami. Wstałam z łóżka wzięłam szybki prysznic i położyłam się na łóżku sprawdzając godzinę : 00:40. Znowu będę chodziła niewsypana i niekontaktowa, ale trudno. Zanim jeszcze zasnęłam usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Kto o tej porze wysyła smsy? Musi to być Karolina. Nie myliłam się i otworzyłam wiadomość od Olszewskiej.
                                     "Ale mi go szkoda ;( Branoc :*"
Tak, Neymar to nasz ulubiony piłkarz. Obie bardzo mu kibicujemy. Szybko jej odpisałam, że mi też i oby to nie było nic poważnego. Odłożyłam komórkę na szafkę nocną, odwróciłam się na drugą stronę i zasnęłam.


Rano obudził mnie dźwięk smsa. Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chwyciłam telefon i odczytałam wiadomość od Karoli.
         "Jego kontuzja jest poważna. Ma pęknięty 3 kręg lędźwiowy. Nie zagra do końca        mundialu. Kilka centymetrów i Neymar byłby sparaliżowany ;(Zobacz sobie to https://www.youtube.com/watch?v=PHTdTiQzICQ&hd=1
Buziaki ;**"
Posłusznie weszłam w link, który wysłała mi przyjaciółka. Aż mi się serce krajało na widok tych zaszklonych oczu i na dźwięk tego łamiącego się głosu. Strasznie było mi go szkoda. Zawsze było mi szkoda tych, których nawet na niedługi czas z gry wykluczyła kontuzja bo ja odczuwałam to samo tyle, że mnie wykluczyła na dobre. Westchnęłam i wygrzebałam z walizki jakieś spodenki (klik), oraz koszulkę reprezentacyjną. Przebrałam się w nie w łazience. Ogarnęłam włosy, zrobiłam makijaż i byłam gotowa. Ubrałam trampki (klik) Zjechałam windą, o dziwo sama, do restauracji. Zasiadłam przy naszym stole, który był dzisiaj pełny. Kolejne zaskoczenie. Usiadłam pomiędzy Igłą, a Winiarem i zaczęłam grzebać w swoim śniadaniu. Po chwili poczułam szturchnięcie w łokieć. Podniosłam na Michała pytający wzrok.
- To chyba ja powinienem ciebie zapytać, co żeś taka zamulona. - spojrzał na mnie badawczo
- A mecz wczoraj oglądaliście? - spojrzałam po nich
- Aha, i już wszystko wiadomo - powiedział Ignaczak jak o najoczywistszej rzeczy na ziemi, ale reszta niezbyt wiedziała o co chodzi więc wielkoduszny pan Krzysztof postanowił im wszystko wyjaśnić i wprowadzić w powód mojego nastroju - Otóż moi drodzy koledzy, obecna tutaj Elena Winiarska w tymże dniu nie ma zbyt szampańskiego nastroju mimo, że wczoraj wygraliśmy mecz - popatrzył na mnie z pretensjami, a ja uniosłam kciuk w górę z uśmiechem - ponieważ wczoraj, jak zapewne koledzy wiedzą niejaki Neymar.Piłkarz. Brazylijczyk. Doznał kontuzji, a że jako jest to ulubiony piłkarz naszej Lenki, bardzo to przeżywa i takie tam - tak spierniczył końcówkę tej pięknej mowy. On to nie umie kończyć
- Twój mąż - dźgnął mnie w bok Winiarski. Taaaaa. Jak byłam ciut młodsza to tak mówiłam.
- Oj no coooo ? Przystojny jest. Nawet bardzo, bardzo, bardzo - rozmarzyłam się. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "Mama dzwoni". Wywróciłam oczami. Co ona może chcieć ode mnie o 7:45? Nacisnęłam zieloną słuchawkę
- Cześć - zaczęłam
- No cześć córciu i jak?
- Co i jak? - zapytałam zdezorientowana
- Cześć mamo ! - wtrącił się Michał
- O cześć synku! - powiedziała ucieszona
- Pozdrów ją ode mnie - psytnął Krzysiek
- Masz pozdrowienia od Krzyśka - powiedziałam do słuchawki
- Ode mnie też ją pozdrów - wtrącił Bartek
- Masz też pozdrowienia od Kurka. A tak w ogóle to może ja dam na głośnik i się przywitacie - wywróciłam oczami i zrobiłam jak powiedziałam
- Cześć chłopcy
- Dzień dobry pani - powiedzieli nierówno, a ja od razu wyłączyłam głośnik i przyłożyłam słuchawkę do ucha
- A tak w ogóle to coś się stało, że tak rano dzwonisz?
- No wiesz już czy pójdziesz na ten ślub?
- Nie mamo nie wiem, mówiłam ci już. Wszystko będę mieć jak na dłoni w niedziele po meczu Włochów z Brazylią - wyjaśniłam.
- Możesz dokładniej? - dopytywała
- Mamo jak możesz się nie orientować? - zapytałam oburzona - Masz syna siatkarza i praktycznie cały czas obracasz się w tym środowisku.
- No przepraszam córciu, ale ostatnio nie miałam głowy do siatkówki. Dzieciaki miały anginę
- Serio? Ale już w porządku? - dopytywałam
- Tak, tak już zdrowi jak ryba. - zapewniła
- No to fajnie - uśmiechnęłam się - Ja w niedzielę do ciebie zadzwonię, ale mam nadzieję, że raczej nie będę mogła iść
- Co ty mówisz?! Ty masz nadzieję, że nie będziesz mogła iść na ślub swojej przyjaciółki?!??! - wykrzyknęła tak głośno, że aż musiałam odsunąć telefon od ucha na pół metra
- No bo jeśli miałabym wybierać to czy mogłabym iść na ślub Łucji czy pojechać z chłopakami do Florencji na Final Six to raczej wybrała bym to drugie.
- Ooooo Lenka, jakie to słodkie - rozczulił się Pituś
- Dzięki Piter - puściłam mu oczko i szeroki uśmiech
- No to chyba, że tak. No to nic córuś. Muszę już kończyć. Życz powodzenia chłopcom i ucałuj tam każdego ode mnie
- Musze ich wszystkich ucałować? - skrzywiłam się, siatkarze się oburzyli, a mama zaśmiała. - Papa
- Nie chciała byś nas ucałować? - zapytał ze smutkiem Zati, a ja tylko pokręciłam głową z politowaniem i westchnęłam
- W zupełności by mi wystarczy że muszę was znosić- odparłam
- No proszę, proszę. To taka wdzięczność - pokiwał głową Michał
- Oj no weźcie - wywróciłam oczami
- Co oj no weźcie? Co oj no weźcie? - zapytał z oburzony Igła
- Dobra, czego chcecie? - westchnęłam głęboko - w zadośćuczynienie?
- Skoczysz do sklepu jak będziemy mieli przygotowanie do meczu i kupisz nam po piwie - zażądał Kłos - Wtedy cały sztab jest z nami więc nie będzie problemu.
- I mam je wam ot, tak dać?- popatrzyłam na każdego i uniosłam brew
- No, a na co czekać? - zapytał Mariusz
- A może by tak po wygranym meczu? - zaproponowałam ironicznie
- Aha, taka nagroda? - zapytał Piter
- Tak, Pit, właśnie, nagroda - pokiwałam głową - Jak już i tak mam przez was zbankrutować to przynajmniej nie bez zasługi
- No w sumie czemu nie ? - wzruszyli ramionami
I tak o to doszliśmy do porozumienia. Nie muszę ich wszystkich ucałować, ale kupuje im piwo... Znaczy, że i tak jestem poszkodowana! Ej! No ale dobra niech już mają. Wstaliśmy od stołu i skierowaliśmy się do pokoi. Ja do samego wyjazdu na halę mam wolny czas. Włączyłam telewizor i położyłam się na chwilę na łóżku. W między czasie postanowiłam na telefonie sprawdzić facebooka. Kilka powiadomień kilka wiadomości czyli to co zawsze. Odpisałam na wiadomości, skomentowałam i lajknęłam kilka postów po czym zablokowałam telefon i pogrążyłam się w kolejnym odcinku serialu "Tancerze". Dawniej jakoś za nim nie przepadałam, ale oglądnęłam dwa odcinki z mamą i mi się spodobał. Teraz oglądam całą serię od początku. Do samego obiadu miałam spokój. Ciekawe czym oni mnie jeszcze dzisiaj zaskoczą. Wstałam z łóżka i podążyłam do restauracji. Zamówiłam sobie gołąbki i czekając na nie i na siatkarzy, których jeszcze nie było wgapiałam się w malutki bukiecik na środku stołu jakbym chciała wzrokiem przewrócić wazonik, w którym stały kwiatki.
- Ej, coś ty taka otępiała? - zapytał Zati machając mi ręką przed twarzą. Potrząsnęłam głową mrugając kilkakrotnie
- A nie wiem - wzruszyłam i zaczęłam zajadać się swoim obiadem, którego w międzyczasie otrzymałam.
- Wiesz, bo zastanawiałem się wczoraj przed zaśnięciem nad nowym tematem
- Słucham ja ciebie Pawełku. Marcin nie chce cię słuchać? - zapytałam ze współczuciem
- Uważa, że nie ma potrzeby takiego rozmyślania. "Od tego już są ludzie" - mówiąc drugie zdanie nakreślił w powietrzu cudzysłów
- O czyżbyśmy trafili na kolejny odcinek z cyklu "Zati rozmyśla"? - zapytał przysiadający się Karol wraz z Andrzejem
- Jak najbardziej, jeszcze nie wiemy jaki będzie dzisiaj temat, ale czekamy z niecierpliwością. - wyszczerzyłam się
- Ty patrz Wronka, jakie my mamy wyczucie czasu - Kłos szturchnął przyjaciela
- No jak słowo daję - przytaknęłam im
- No, a czy teraz już mogę zacząć? - wtrącił się Zatorski
- Jak najbardziej - powiedzieliśmy we trójkę
- O w samą porę na następny odcinek naszego ulubionego programu "Zati rozmyśla" - zatarł ręce przysiadający się właśnie Michał wraz z Mariuszem, Bartkiem, Piotrkiem i Krzyśkiem.
- Skoro masz już pełną widownie to możesz zaczynać - powiedziałam w stronę Zatora.
- No bo ostatnio tak się zastanawiałem czy - zaczął ale zaraz przerwał mu Karol
- To standardowe zdanie rozpoczynające każde nasze spotkanie z reprezentacyjnym myślicielem - rzekł jakby był prowadzącym tego programu, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- No dobra, a teraz konkretnie. Zastanawiałem się ostatnio dlaczego gołąbki to są gołąbki. - rzucił, a my popatrzyliśmy po sobie wielkimi oczami
- Znaczy, że co? - zapytał ze zdziwioną miną Wlazły
- No chodzi mi o to danie gołąbki, czemu się tak nazywają - wyjaśnił, a od nas usłyszał tylko przeciągłe "aaaaaaaaaaaaa"
- A ja myślałem, że chodzi ci o te ptaszki co sobie tak fruwają, dlaczego nazywają się gołąbki - powiedział Kurek, a my pokiwaliśmy głowami
- No to skoro już teraz wiemy to możemy przejść do dalszej części naszego programu, a mianowicie: "Różne tezy wyjaśnienia pytania Pawełka" - powiedział jak zawodowy komentator Krzysiek. On się do tego zawodu wspaniale nadaje. Musicie się ze mną zgodzić! - Proszę, jako pierwszy głos zabierze nasz kapitan - skinął w stronę Michała i podał mu widelec do którego przed chwilą mówił.
- No więc ja myślę, że trzeba zapytać kobiety. W końcu to one gotują nieprawdaż? - spojrzał w moim kierunku, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie
- A nie zauważyłeś braciszku, że to mężczyźni są w większości kucharzami w restauracjach? - spojrzałam na niego
- Może i tak - wzruszył ramionami - Ale ponieważ tutaj wśród nas nie ma żadnego kucharza to pytanie skierowujemy do ciebie
- No oczywiście z ciebie by kucharza nie było skoro zupę tak przesalasz - wytknęłam mu sytuację kiedy w maju po mnie przyjechali, a Krzysiek zaśmiał się i przybiliśmy piątkę
- Ja już mówiłem, że to była wina Igły i nie próbuj mi tu teraz mydlić oczu - dźgnął mnie palcem w rękę
- Jasne! Jakże bym śmiała - oburzyłam się
- A wracając do pytania? - zapytał zniecierpliwiony Zati
- Ja nie wiem i jeśli chcecie wiedzieć to idźcie do kucharza tej restauracji. Może wie. No właśnie idźcie się zapytać skoro tak bardzo ciekawią was historie kulinarne. - skrzyżowałam ręce nie piersi, a oni popatrzyli po sobie. - No idźcie - ponagliłam ich - Ja też jestem ciekawa
- A od czego jest wikipedia! - wykrzyknął Ignaczak i nagle wszyscy wyciągnęli swoje wypasione IPhona i weszli w wikipedię.
- No więc tu nic nie pisze - stwierdził Karollo.
- No to musicie wymyślić swoje wyjaśnienie - rzuciłam - Ja zawsze wyjaśniam naszemu Zatiemu to teraz może wy się trochę wysilicie - skrzyżowałam ręce na piersi i uśmiechnęłam się cwano
- Już nigdy więcej nie wejdę na wikipedię, jak jest potrzebna to oczywiście nigdy jej nie ma! - Piotrek rzucił  swoim telefonem o stół, my popatrzyliśmy na niego przerażeni, a Krzysiek i Bartek odsunęli się trochę w drugą stronę
- Piter, ja nie wiedziałem, że tu umiesz się tak zdenerwować - Igła wybałuszył na niego oczy i aż otworzył usta z tego zdumienia, a my skinęliśmy tylko głowami na zgodę ze słowami libero
- No a wracając do moich gołąbków .... - wywrócił oczami Zatorski
- Ja myślę, że po prostu ten kto to wymyślił mnie nie po kolei w głowie i już - wzruszył ramionami Kurek
- A ja myślę, że jak gołąbki jeszcze nie były gołąbkami to pewien gościu zajadając się bezimienną potrawą na balkonie zauważył gołębia i że je akurat jadł no to tak nazwał - wypowiedział się Karol
- Podpisuję się pod tym żeby nie było, że nie wyraziłem swojego zdania! - wyrwał się od razu Andrzej
- No to kto został? -  rozejrzałam się - Nasz Krzysiu jeszcze nie wyszedł z szoku na widok Pitera, natomiast Piter nie wyszedł jeszcze ze złości. Czyli mój ukochany braciszek i mój ulubiony atakujący - wyszczerzyłam się w ich stronę
- Och jak ty nam schlebiasz - przeczesali teatralnie włosy
- Wiem, zdecydowanie za często ostatnio - rzuciłam, a oni posłali mi obrażone spojrzenia - No to teraz wy - oparłam się wygodnie na krześle. Byłam bardzo ciekawa cóż tam oni wymyślą.
- My uważamy, że ta nazwa nie wzięła się znikąd... - zaczął pewnym głosem Mariusz
- Tak, owszem - pokiwał głową Michał - My uważamy ..... ten ..... no ...... tego ..... - jąkał się i w końcu w tym samym czasie przystawili szklanki do ust i zaczęli zachłannie pić. - No my podpisujemy się pod resztą! - wybuchnął wreszcie Winiarski
- Tak myślałam - powiedziałam tryumfalnie - Oj bujnej wyobraźni to wy nie macie chłopcy - pokręciłam głową
- A ty? - zagadnął Krzysiek
- A ja mam, ale dzisiaj to wy mieliście się męczyć - wzruszyłam ramionami i wstałam od stołu. Wypadało by odpocząć chwilę przed kilkoma godzinami na hali. Wróciłam do pokoju sama bo siatkarze mieli jeszcze iść do trenera. Opadłam na łóżko i włączyłam telewizor. Skakałam bezmyślnie po kanałach, wreszcie zostawiłam na powtórce wczorajszego meczu chłopaków. Gdy było już tylko 20 minut do wyjazdu na halę wzięłam swój sprzęt i narzuciłam na ramiona bluzę reprezentacyjną. Zamknęłam pokój i ruszyłam na dół do recepcji gdzie byli już prawie wszyscy, czekaliśmy jeszcze tylko na doktora, który musiał jeszcze po coś wrócić. Gdy stawił się w recepcji wyszliśmy i podążyliśmy do autokaru. Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu. Chłopaki ruszyli do szatni
- Skopcie im tyłki - powiedziałam uśmiechając się szeroko
- Od tego tu jesteśmy Mała - uśmiechnął się Ignaczak
- Na ja myślę - powiedziałam przez śmiech, pokazałam im zaciśnięte kciuki i ruszyłam na trybuny.
Chłopaki od razu dobrze weszli w mecz i prowadzili już 12:6 gdy zareagował trener Irańczyków. Byłam bardzo zadowolona z gry Miśka. Wreszcie wracał do swojej formy. Z Iranem w Gdańsku rozegrał swoje dwa najlepsze mecze tej Ligii Światowej.
Całe spotkanie wygrywamy 3:0 po ataku właśnie Winiara. Krzyknęłam uradowana i pobiegłam pogratulować i przytulić brata. Szybko się do niego dostałam.
- No brawo braciszku - uśmiechnęłam się szeroko - Cudownie grałeś - puściłam mu oczko - Nie przyzwyczajaj się nie zawsze będę taka miła - zastrzegłam od razu unosząc ręce do góry
- Musiałaś zepsuć - zrobił smutną minkę - A było tak pięknie - westchnął - Ale ja nigdy się do tego nie przyzwyczaję - przytulił mnie, a ja cmoknęłam go w policzek gdy podszedł do nasz Oliwier. Najpierw wyściskał tatę, a potem (wreszcie!) nie no żartuje, od razu rzucił się w ramiona ukochanej ciotce. Nie no, też przesadzam po prostu mnie przytulił no! Koniec tematu!
-  Dzisiaj też jesteś z ciocią Pauliną? - zapytałam, a on skinął głową. Rozmawialiśmy dość długo po czym Michał musiał iść od szatni. Poszliśmy z Olim powiedzieć Paulinie, że będziemy przed halą i przy okazji się przywitałam z nią i z Arkiem. Wróciłam i spakowałam swój sprzęt po czym wyszliśmy
- No to jak z tym naszym wypadem do parku? - zapytał
- Jeszcze dokładnie nie wiem Oli. Jutro wszystko będzie wiadomo - uśmiechnęłam się
- A mógłbym zabrać też Arka? - zapytał z maślanymi oczkami
- Nie wiem Oliwier czy Arek nie jest troszeczkę za mały wiesz? Ale jutro będę do ciebie dzwonić dobrze?
- Tak - potwierdził i w tym momencie podeszła do nas Wlazły wraz z synkiem. Porozmawialiśmy chwilę po czym oni musieli iść już do samochodu, a ja do autokaru bo tak się zagadałyśmy, że prawie wszyscy zawodnicy zdążyli już wyjść z hali. Cmoknęłam całą trójkę na pożegnanie i weszłam do pojazdu. Szybko znaleźliśmy się w hotelu. Jakoś dzisiaj nie byłam w ogóle zmęczona a wręcz rozpierała mnie energia. Weszłam do swojego pokoju i odłożyłam torbę. Wyciągnęłam z walizki paczkę żelków i konsumując ją po woli zastanawiałam się za ile pojawią się tu siatkarze. Obstawiałam od 20 do 30 minut albo wcale. Albo ja do nich pójdę. O tak, to będzie najlepsze. Drapnęłam jeszcze 5 paczek słodyczy i gasząc światło wyszłam z pokoju. Pokierowałam się do królestwa mego brata i Mariusza. Bez pukania otworzyłam drzwi z rozmachem uderzając przy okazji któregoś z chłopaków. Wyjrzałam zza drzwi. Poszkodowanym okazał się być Wrona
- Mocne masz to otwarcie drzwi - stwierdził masując sobie czoło, a ja zaśmiałam się lekko
- Łyżkę przyłóż bo będzie guz - poinstruował go Ignaczak
- A skąd ja ci do cholery wezmę tutaj łyżkę?! - wykrzyknął Andrzej
- To idź przyłóż głowę do kafelków w łazience - wyszczerzyłam się
- No to idę - wzruszył ramionami, wstał i podążył do wspomnianego pomieszczenia
- Żelki przyniosłam - uniosłam do góry słodycze, a oni rzucili się na mnie jak wilki na biedną sarenkę. Dobrze, że zapomnieli o tym piwie, co to im miałam kupić bo bym nie miałam życia teraz. Zresztą żelki tez mogli potraktować jako nagrodę. Rozdzieliłam ich i usiedliśmy na łóżkach podłodze i gdzie się dało. Oglądnęliśmy ze dwa filmy podczas których mi i Krzyśkowi buźka się dosłownie nie zamykała. Gadaliśmy cały czas to komentowaliśmy teksty, ubranie czy akcję w filmach to czytaliśmy skład żelków to kłóciliśmy się o ostatniego żelka. Nawet pojawiło się kilka wspomnień. Reszta albo rzucała w nas poduszkami albo zatykali nam usta dłońmi i byli po prostu wniebowzięci gdy już wychodziliśmy. A my przybiliśmy piątki bo udało nam się ich nieźle wkurzyć, a dla nas to świetna zabawa. Przynajmniej dla mnie nie ma nic wspanialszego od wkurzania innych.
Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i mogłam iść spać. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.



24 za nami :) Mam nadzieję, że się podoba. No to PlusLiga ruszyła :D Jakim klubom kibicujecie? :)
Next - wiadomo - środa
Pozdrawiam ;**
P.S Wiecie, co? Ostatnio wpadł mi do głowy pomysł na nowego bloga :) Jeszcze nie wiem co z tego wyjdzie, ale jeżeli nie stracę chęci i pomysłów (których na razie mam pełno :D) to założyłabym go w gdzieś końcem października/początkiem listopada :)

A co myślicie o tym zdjęciu? Bo mi się bardzo podoba :) Nie wiem nawet czemu, ale ma w sobie tą moc. Fot:ja XD
Dobra, dobra, już Was nie męczę. Pozdrawiam ;**

7 komentarzy:

  1. Supeer !! hhaaha nie mogę z tego Zatora haahahha
    Kibicujee Skrze Bełchatów :D

    Zapraszam na 1 rozdział http://niewiedzialemzetaktobedzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski!! :) uwielbiam ich po prostu ;)
    u mnie kolejny powinien być jutro ;)
    pozdrawiam ;*** i czekam na następny <3
    P.S. ja kibicuję Resovii !! bo Fabian Drzyzga xD hahaah ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do zdjęcia, to bardzo fajne <3 fotografią zyskujesz coraz większą moja sympatię! A rozdział swietny i taki zabawny, co uwielbiam ! tez kiedyś miałam rozkminy na temat gołąbków. Nurtująca sprawa :D Ciekawi mnie, z kim Elena pójdzie na wesele, bo raczej zanosi się na to, że pójdzie. Czyżby z Karolem?? ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie bardzo nurtująca nie? xD

      Usuń
    2. Fajny rozdział. Jestem ciekawa czy ona pojedzie na ten slub czy jednak nie. Sliczne zdjecie mi niestety slaba ida fotografie. :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam
    www.czyjestnahalilekarz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń