W pewnym momencie gdy Mariusz obronił piłkę zauważyłam na jego twarzy okropny grymas. Ledwo wstał, a po chwili dostał piłkę do ataku. Atak okazał się skuteczny ale Wlazły musiał opuścić boisko. Odnowił się uraz pleców. Mariusz w tym meczu nie grał na żadnych środkach przeciwbólowych. Wszyscy myśleli, że plecami już wszystko w porządku. Niestety nie do końca. Na boisku szybko zastąpił go Dawid.
Po ostatnim gwizdku wszyscy mogli się już tylko cieszyć z 3 punktów, a kibice zaczęli skandować: dzię-ku-je-my!, dzię-ku-je-my! Czy tylko mnie zawsze bardzo wzruszały takie sytuacje?
Do hotelu wróciliśmy o 22:55 nastroje wszystkich wyśmienite mi również uśmiech nie schodził z twarzy.
- Co się tak szczerzysz? - zapytał Michał obejmując mnie ramieniem z takim samym uśmiechem jak mój gdy wychodziliśmy z windy i kierowaliśmy się do pokoi.
- A ta się tylko cieszę, że pokazaliście tym Persom kto tu rządzi - wyszczerzyłam się
- Chyba nikt nie przewidywał innego scenariusza nieprawdaż? - zaśmiał się Igła
- Ja na pewno nie, od początku wiedziałam, że wygracie - powiedziałam pewnie
- Dobrze cię wyszkoliłem - poklepał mnie po głowie przyjmujący
- To raczej Krzysiu mnie wyszkolił - wyszczerzyłam się
- Brawo młoda - przybiliśmy piątkę
- Foch forever - Winiar skrzyżował ręce na piersi, ale nikt nie zwrócił na to uwagi
- To co teraz meczyk zarzucimy? - zatarł ręce Zati
- Sie wie - rzucił Karol
- Tylko nie u mnie - zastrzegłam od razu gdy stanęliśmy pod moimi drzwiami
- A co niby u nas? - prychnął Mariusz unosząc brew
- U mnie jest jedno łóżko, niewygodnie po prostu - wzruszyłam ramionami. - Myślę, że powinniśmy to zrobić każdy u siebie i już albo wy się tam jakoś zorganizujcie a ja oglądam sama u siebie. Na razie chłopcy - rzuciłam i weszłam do pokoju. Gdy tylko przekroczyłam próg, zaświeciłam światło rzuciłam się do pilota. Włączyłam na mecz Brazylia-Kolumbia i spojrzałam na wynik: 2:0 dla gospodarzy. Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ od początku im kibicowałam. Jednak po rzucie karnym Kolumbijczycy zdobyli bramkę kontaktową. W 87 minucie interweniujący obrońca Camilo Zuniga kopnął kolanem Neymara w plecy. Brazylijczyk długo nie wstawał z boiska jednak sędzia nie przerwał akcji. Dopiero po drugim przewinieniu podbiegł do niego. Piłkarz z wielkim grymasem bólu został zniesiony na noszach z boiska. Aż mi się łezka zakręciła w oku. To musiało okropnie boleć skoro aż tak bardzo się krzywił. Modliłam się aby to nie było coś poważnego bo uwielbiałam tego zawodnika i chciałam, aby dalej grał. Spotkanie skończyło się 2:1 dla Brazylijczyków, którzy mogli się cieszyć z awansu do półfinału, w którym zagrają z Niemcami. Wstałam z łóżka wzięłam szybki prysznic i położyłam się na łóżku sprawdzając godzinę : 00:40. Znowu będę chodziła niewsypana i niekontaktowa, ale trudno. Zanim jeszcze zasnęłam usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Kto o tej porze wysyła smsy? Musi to być Karolina. Nie myliłam się i otworzyłam wiadomość od Olszewskiej. "Ale mi go szkoda ;( Branoc :*"
Tak, Neymar to nasz ulubiony piłkarz. Obie bardzo mu kibicujemy. Szybko jej odpisałam, że mi też i oby to nie było nic poważnego. Odłożyłam komórkę na szafkę nocną, odwróciłam się na drugą stronę i zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk smsa. Przetarłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chwyciłam telefon i odczytałam wiadomość od Karoli. "Jego kontuzja jest poważna. Ma pęknięty 3 kręg lędźwiowy. Nie zagra do końca mundialu. Kilka centymetrów i Neymar byłby sparaliżowany ;(Zobacz sobie to https://www.youtube.com/watch?v=PHTdTiQzICQ&hd=1
Buziaki ;**"
Posłusznie weszłam w link, który wysłała mi przyjaciółka. Aż mi się serce krajało na widok tych zaszklonych oczu i na dźwięk tego łamiącego się głosu. Strasznie było mi go szkoda. Zawsze było mi szkoda tych, których nawet na niedługi czas z gry wykluczyła kontuzja bo ja odczuwałam to samo tyle, że mnie wykluczyła na dobre. Westchnęłam i wygrzebałam z walizki jakieś spodenki (klik), oraz koszulkę reprezentacyjną. Przebrałam się w nie w łazience. Ogarnęłam włosy, zrobiłam makijaż i byłam gotowa. Ubrałam trampki (klik) Zjechałam windą, o dziwo sama, do restauracji. Zasiadłam przy naszym stole, który był dzisiaj pełny. Kolejne zaskoczenie. Usiadłam pomiędzy Igłą, a Winiarem i zaczęłam grzebać w swoim śniadaniu. Po chwili poczułam szturchnięcie w łokieć. Podniosłam na Michała pytający wzrok.
- To chyba ja powinienem ciebie zapytać, co żeś taka zamulona. - spojrzał na mnie badawczo
- A mecz wczoraj oglądaliście? - spojrzałam po nich
- Aha, i już wszystko wiadomo - powiedział Ignaczak jak o najoczywistszej rzeczy na ziemi, ale reszta niezbyt wiedziała o co chodzi więc wielkoduszny pan Krzysztof postanowił im wszystko wyjaśnić i wprowadzić w powód mojego nastroju - Otóż moi drodzy koledzy, obecna tutaj Elena Winiarska w tymże dniu nie ma zbyt szampańskiego nastroju mimo, że wczoraj wygraliśmy mecz - popatrzył na mnie z pretensjami, a ja uniosłam kciuk w górę z uśmiechem - ponieważ wczoraj, jak zapewne koledzy wiedzą niejaki Neymar.Piłkarz. Brazylijczyk. Doznał kontuzji, a że jako jest to ulubiony piłkarz naszej Lenki, bardzo to przeżywa i takie tam - tak spierniczył końcówkę tej pięknej mowy. On to nie umie kończyć
- Twój mąż - dźgnął mnie w bok Winiarski. Taaaaa. Jak byłam ciut młodsza to tak mówiłam.
- Oj no coooo ? Przystojny jest. Nawet bardzo, bardzo, bardzo - rozmarzyłam się. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "Mama dzwoni". Wywróciłam oczami. Co ona może chcieć ode mnie o 7:45? Nacisnęłam zieloną słuchawkę
- Cześć - zaczęłam
- No cześć córciu i jak?
- Co i jak? - zapytałam zdezorientowana
- Cześć mamo ! - wtrącił się Michał
- O cześć synku! - powiedziała ucieszona
- Pozdrów ją ode mnie - psytnął Krzysiek
- Masz pozdrowienia od Krzyśka - powiedziałam do słuchawki
- Ode mnie też ją pozdrów - wtrącił Bartek
- Masz też pozdrowienia od Kurka. A tak w ogóle to może ja dam na głośnik i się przywitacie - wywróciłam oczami i zrobiłam jak powiedziałam
- Cześć chłopcy
- Dzień dobry pani - powiedzieli nierówno, a ja od razu wyłączyłam głośnik i przyłożyłam słuchawkę do ucha
- A tak w ogóle to coś się stało, że tak rano dzwonisz?
- No wiesz już czy pójdziesz na ten ślub?
- Nie mamo nie wiem, mówiłam ci już. Wszystko będę mieć jak na dłoni w niedziele po meczu Włochów z Brazylią - wyjaśniłam.
- Możesz dokładniej? - dopytywała
- Mamo jak możesz się nie orientować? - zapytałam oburzona - Masz syna siatkarza i praktycznie cały czas obracasz się w tym środowisku.
- No przepraszam córciu, ale ostatnio nie miałam głowy do siatkówki. Dzieciaki miały anginę
- Serio? Ale już w porządku? - dopytywałam
- Tak, tak już zdrowi jak ryba. - zapewniła
- No to fajnie - uśmiechnęłam się - Ja w niedzielę do ciebie zadzwonię, ale mam nadzieję, że raczej nie będę mogła iść
- Co ty mówisz?! Ty masz nadzieję, że nie będziesz mogła iść na ślub swojej przyjaciółki?!??! - wykrzyknęła tak głośno, że aż musiałam odsunąć telefon od ucha na pół metra
- No bo jeśli miałabym wybierać to czy mogłabym iść na ślub Łucji czy pojechać z chłopakami do Florencji na Final Six to raczej wybrała bym to drugie.
- Ooooo Lenka, jakie to słodkie - rozczulił się Pituś
- Dzięki Piter - puściłam mu oczko i szeroki uśmiech
- No to chyba, że tak. No to nic córuś. Muszę już kończyć. Życz powodzenia chłopcom i ucałuj tam każdego ode mnie
- Musze ich wszystkich ucałować? - skrzywiłam się, siatkarze się oburzyli, a mama zaśmiała. - Papa
- Nie chciała byś nas ucałować? - zapytał ze smutkiem Zati, a ja tylko pokręciłam głową z politowaniem i westchnęłam
- W zupełności by mi wystarczy że muszę was znosić- odparłam
- No proszę, proszę. To taka wdzięczność - pokiwał głową Michał
- Oj no weźcie - wywróciłam oczami
- Co oj no weźcie? Co oj no weźcie? - zapytał z oburzony Igła
- Dobra, czego chcecie? - westchnęłam głęboko - w zadośćuczynienie?
- Skoczysz do sklepu jak będziemy mieli przygotowanie do meczu i kupisz nam po piwie - zażądał Kłos - Wtedy cały sztab jest z nami więc nie będzie problemu.
- I mam je wam ot, tak dać?- popatrzyłam na każdego i uniosłam brew
- No, a na co czekać? - zapytał Mariusz
- A może by tak po wygranym meczu? - zaproponowałam ironicznie
- Aha, taka nagroda? - zapytał Piter
- Tak, Pit, właśnie, nagroda - pokiwałam głową - Jak już i tak mam przez was zbankrutować to przynajmniej nie bez zasługi
- No w sumie czemu nie ? - wzruszyli ramionami
I tak o to doszliśmy do porozumienia. Nie muszę ich wszystkich ucałować, ale kupuje im piwo... Znaczy, że i tak jestem poszkodowana! Ej! No ale dobra niech już mają. Wstaliśmy od stołu i skierowaliśmy się do pokoi. Ja do samego wyjazdu na halę mam wolny czas. Włączyłam telewizor i położyłam się na chwilę na łóżku. W między czasie postanowiłam na telefonie sprawdzić facebooka. Kilka powiadomień kilka wiadomości czyli to co zawsze. Odpisałam na wiadomości, skomentowałam i lajknęłam kilka postów po czym zablokowałam telefon i pogrążyłam się w kolejnym odcinku serialu "Tancerze". Dawniej jakoś za nim nie przepadałam, ale oglądnęłam dwa odcinki z mamą i mi się spodobał. Teraz oglądam całą serię od początku. Do samego obiadu miałam spokój. Ciekawe czym oni mnie jeszcze dzisiaj zaskoczą. Wstałam z łóżka i podążyłam do restauracji. Zamówiłam sobie gołąbki i czekając na nie i na siatkarzy, których jeszcze nie było wgapiałam się w malutki bukiecik na środku stołu jakbym chciała wzrokiem przewrócić wazonik, w którym stały kwiatki.
- Ej, coś ty taka otępiała? - zapytał Zati machając mi ręką przed twarzą. Potrząsnęłam głową mrugając kilkakrotnie
- A nie wiem - wzruszyłam i zaczęłam zajadać się swoim obiadem, którego w międzyczasie otrzymałam.
- Wiesz, bo zastanawiałem się wczoraj przed zaśnięciem nad nowym tematem
- Słucham ja ciebie Pawełku. Marcin nie chce cię słuchać? - zapytałam ze współczuciem
- Uważa, że nie ma potrzeby takiego rozmyślania. "Od tego już są ludzie" - mówiąc drugie zdanie nakreślił w powietrzu cudzysłów
- O czyżbyśmy trafili na kolejny odcinek z cyklu "Zati rozmyśla"? - zapytał przysiadający się Karol wraz z Andrzejem
- Jak najbardziej, jeszcze nie wiemy jaki będzie dzisiaj temat, ale czekamy z niecierpliwością. - wyszczerzyłam się
- Ty patrz Wronka, jakie my mamy wyczucie czasu - Kłos szturchnął przyjaciela
- No jak słowo daję - przytaknęłam im
- No, a czy teraz już mogę zacząć? - wtrącił się Zatorski
- Jak najbardziej - powiedzieliśmy we trójkę
- O w samą porę na następny odcinek naszego ulubionego programu "Zati rozmyśla" - zatarł ręce przysiadający się właśnie Michał wraz z Mariuszem, Bartkiem, Piotrkiem i Krzyśkiem.
- Skoro masz już pełną widownie to możesz zaczynać - powiedziałam w stronę Zatora.
- No bo ostatnio tak się zastanawiałem czy - zaczął ale zaraz przerwał mu Karol
- To standardowe zdanie rozpoczynające każde nasze spotkanie z reprezentacyjnym myślicielem - rzekł jakby był prowadzącym tego programu, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- No dobra, a teraz konkretnie. Zastanawiałem się ostatnio dlaczego gołąbki to są gołąbki. - rzucił, a my popatrzyliśmy po sobie wielkimi oczami
- Znaczy, że co? - zapytał ze zdziwioną miną Wlazły
- No chodzi mi o to danie gołąbki, czemu się tak nazywają - wyjaśnił, a od nas usłyszał tylko przeciągłe "aaaaaaaaaaaaa"
- A ja myślałem, że chodzi ci o te ptaszki co sobie tak fruwają, dlaczego nazywają się gołąbki - powiedział Kurek, a my pokiwaliśmy głowami
- No to skoro już teraz wiemy to możemy przejść do dalszej części naszego programu, a mianowicie: "Różne tezy wyjaśnienia pytania Pawełka" - powiedział jak zawodowy komentator Krzysiek. On się do tego zawodu wspaniale nadaje. Musicie się ze mną zgodzić! - Proszę, jako pierwszy głos zabierze nasz kapitan - skinął w stronę Michała i podał mu widelec do którego przed chwilą mówił.
- No więc ja myślę, że trzeba zapytać kobiety. W końcu to one gotują nieprawdaż? - spojrzał w moim kierunku, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie
- A nie zauważyłeś braciszku, że to mężczyźni są w większości kucharzami w restauracjach? - spojrzałam na niego
- Może i tak - wzruszył ramionami - Ale ponieważ tutaj wśród nas nie ma żadnego kucharza to pytanie skierowujemy do ciebie
- No oczywiście z ciebie by kucharza nie było skoro zupę tak przesalasz - wytknęłam mu sytuację kiedy w maju po mnie przyjechali, a Krzysiek zaśmiał się i przybiliśmy piątkę
- Ja już mówiłem, że to była wina Igły i nie próbuj mi tu teraz mydlić oczu - dźgnął mnie palcem w rękę
- Jasne! Jakże bym śmiała - oburzyłam się
- A wracając do pytania? - zapytał zniecierpliwiony Zati
- Ja nie wiem i jeśli chcecie wiedzieć to idźcie do kucharza tej restauracji. Może wie. No właśnie idźcie się zapytać skoro tak bardzo ciekawią was historie kulinarne. - skrzyżowałam ręce nie piersi, a oni popatrzyli po sobie. - No idźcie - ponagliłam ich - Ja też jestem ciekawa
- A od czego jest wikipedia! - wykrzyknął Ignaczak i nagle wszyscy wyciągnęli swoje wypasione IPhona i weszli w wikipedię.
- No więc tu nic nie pisze - stwierdził Karollo.
- No to musicie wymyślić swoje wyjaśnienie - rzuciłam - Ja zawsze wyjaśniam naszemu Zatiemu to teraz może wy się trochę wysilicie - skrzyżowałam ręce na piersi i uśmiechnęłam się cwano
- Już nigdy więcej nie wejdę na wikipedię, jak jest potrzebna to oczywiście nigdy jej nie ma! - Piotrek rzucił swoim telefonem o stół, my popatrzyliśmy na niego przerażeni, a Krzysiek i Bartek odsunęli się trochę w drugą stronę
- Piter, ja nie wiedziałem, że tu umiesz się tak zdenerwować - Igła wybałuszył na niego oczy i aż otworzył usta z tego zdumienia, a my skinęliśmy tylko głowami na zgodę ze słowami libero
- No a wracając do moich gołąbków .... - wywrócił oczami Zatorski
- Ja myślę, że po prostu ten kto to wymyślił mnie nie po kolei w głowie i już - wzruszył ramionami Kurek
- A ja myślę, że jak gołąbki jeszcze nie były gołąbkami to pewien gościu zajadając się bezimienną potrawą na balkonie zauważył gołębia i że je akurat jadł no to tak nazwał - wypowiedział się Karol
- Podpisuję się pod tym żeby nie było, że nie wyraziłem swojego zdania! - wyrwał się od razu Andrzej
- No to kto został? - rozejrzałam się - Nasz Krzysiu jeszcze nie wyszedł z szoku na widok Pitera, natomiast Piter nie wyszedł jeszcze ze złości. Czyli mój ukochany braciszek i mój ulubiony atakujący - wyszczerzyłam się w ich stronę
- Och jak ty nam schlebiasz - przeczesali teatralnie włosy
- Wiem, zdecydowanie za często ostatnio - rzuciłam, a oni posłali mi obrażone spojrzenia - No to teraz wy - oparłam się wygodnie na krześle. Byłam bardzo ciekawa cóż tam oni wymyślą.
- My uważamy, że ta nazwa nie wzięła się znikąd... - zaczął pewnym głosem Mariusz
- Tak, owszem - pokiwał głową Michał - My uważamy ..... ten ..... no ...... tego ..... - jąkał się i w końcu w tym samym czasie przystawili szklanki do ust i zaczęli zachłannie pić. - No my podpisujemy się pod resztą! - wybuchnął wreszcie Winiarski
- Tak myślałam - powiedziałam tryumfalnie - Oj bujnej wyobraźni to wy nie macie chłopcy - pokręciłam głową
- A ty? - zagadnął Krzysiek
- A ja mam, ale dzisiaj to wy mieliście się męczyć - wzruszyłam ramionami i wstałam od stołu. Wypadało by odpocząć chwilę przed kilkoma godzinami na hali. Wróciłam do pokoju sama bo siatkarze mieli jeszcze iść do trenera. Opadłam na łóżko i włączyłam telewizor. Skakałam bezmyślnie po kanałach, wreszcie zostawiłam na powtórce wczorajszego meczu chłopaków. Gdy było już tylko 20 minut do wyjazdu na halę wzięłam swój sprzęt i narzuciłam na ramiona bluzę reprezentacyjną. Zamknęłam pokój i ruszyłam na dół do recepcji gdzie byli już prawie wszyscy, czekaliśmy jeszcze tylko na doktora, który musiał jeszcze po coś wrócić. Gdy stawił się w recepcji wyszliśmy i podążyliśmy do autokaru. Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu. Chłopaki ruszyli do szatni
- Skopcie im tyłki - powiedziałam uśmiechając się szeroko
- Od tego tu jesteśmy Mała - uśmiechnął się Ignaczak
- Na ja myślę - powiedziałam przez śmiech, pokazałam im zaciśnięte kciuki i ruszyłam na trybuny.
Chłopaki od razu dobrze weszli w mecz i prowadzili już 12:6 gdy zareagował trener Irańczyków. Byłam bardzo zadowolona z gry Miśka. Wreszcie wracał do swojej formy. Z Iranem w Gdańsku rozegrał swoje dwa najlepsze mecze tej Ligii Światowej.
Całe spotkanie wygrywamy 3:0 po ataku właśnie Winiara. Krzyknęłam uradowana i pobiegłam pogratulować i przytulić brata. Szybko się do niego dostałam.
- No brawo braciszku - uśmiechnęłam się szeroko - Cudownie grałeś - puściłam mu oczko - Nie przyzwyczajaj się nie zawsze będę taka miła - zastrzegłam od razu unosząc ręce do góry
- Musiałaś zepsuć - zrobił smutną minkę - A było tak pięknie - westchnął - Ale ja nigdy się do tego nie przyzwyczaję - przytulił mnie, a ja cmoknęłam go w policzek gdy podszedł do nasz Oliwier. Najpierw wyściskał tatę, a potem (wreszcie!) nie no żartuje, od razu rzucił się w ramiona ukochanej ciotce. Nie no, też przesadzam po prostu mnie przytulił no! Koniec tematu!
- Dzisiaj też jesteś z ciocią Pauliną? - zapytałam, a on skinął głową. Rozmawialiśmy dość długo po czym Michał musiał iść od szatni. Poszliśmy z Olim powiedzieć Paulinie, że będziemy przed halą i przy okazji się przywitałam z nią i z Arkiem. Wróciłam i spakowałam swój sprzęt po czym wyszliśmy
- No to jak z tym naszym wypadem do parku? - zapytał
- Jeszcze dokładnie nie wiem Oli. Jutro wszystko będzie wiadomo - uśmiechnęłam się
- A mógłbym zabrać też Arka? - zapytał z maślanymi oczkami
- Nie wiem Oliwier czy Arek nie jest troszeczkę za mały wiesz? Ale jutro będę do ciebie dzwonić dobrze?
- Tak - potwierdził i w tym momencie podeszła do nas Wlazły wraz z synkiem. Porozmawialiśmy chwilę po czym oni musieli iść już do samochodu, a ja do autokaru bo tak się zagadałyśmy, że prawie wszyscy zawodnicy zdążyli już wyjść z hali. Cmoknęłam całą trójkę na pożegnanie i weszłam do pojazdu. Szybko znaleźliśmy się w hotelu. Jakoś dzisiaj nie byłam w ogóle zmęczona a wręcz rozpierała mnie energia. Weszłam do swojego pokoju i odłożyłam torbę. Wyciągnęłam z walizki paczkę żelków i konsumując ją po woli zastanawiałam się za ile pojawią się tu siatkarze. Obstawiałam od 20 do 30 minut albo wcale. Albo ja do nich pójdę. O tak, to będzie najlepsze. Drapnęłam jeszcze 5 paczek słodyczy i gasząc światło wyszłam z pokoju. Pokierowałam się do królestwa mego brata i Mariusza. Bez pukania otworzyłam drzwi z rozmachem uderzając przy okazji któregoś z chłopaków. Wyjrzałam zza drzwi. Poszkodowanym okazał się być Wrona
- Mocne masz to otwarcie drzwi - stwierdził masując sobie czoło, a ja zaśmiałam się lekko
- Łyżkę przyłóż bo będzie guz - poinstruował go Ignaczak
- A skąd ja ci do cholery wezmę tutaj łyżkę?! - wykrzyknął Andrzej
- To idź przyłóż głowę do kafelków w łazience - wyszczerzyłam się
- No to idę - wzruszył ramionami, wstał i podążył do wspomnianego pomieszczenia
- Żelki przyniosłam - uniosłam do góry słodycze, a oni rzucili się na mnie jak wilki na biedną sarenkę. Dobrze, że zapomnieli o tym piwie, co to im miałam kupić bo bym nie miałam życia teraz. Zresztą żelki tez mogli potraktować jako nagrodę. Rozdzieliłam ich i usiedliśmy na łóżkach podłodze i gdzie się dało. Oglądnęliśmy ze dwa filmy podczas których mi i Krzyśkowi buźka się dosłownie nie zamykała. Gadaliśmy cały czas to komentowaliśmy teksty, ubranie czy akcję w filmach to czytaliśmy skład żelków to kłóciliśmy się o ostatniego żelka. Nawet pojawiło się kilka wspomnień. Reszta albo rzucała w nas poduszkami albo zatykali nam usta dłońmi i byli po prostu wniebowzięci gdy już wychodziliśmy. A my przybiliśmy piątki bo udało nam się ich nieźle wkurzyć, a dla nas to świetna zabawa. Przynajmniej dla mnie nie ma nic wspanialszego od wkurzania innych.
Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i mogłam iść spać. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
24 za nami :) Mam nadzieję, że się podoba. No to PlusLiga ruszyła :D Jakim klubom kibicujecie? :)
Next - wiadomo - środa
Pozdrawiam ;**
P.S Wiecie, co? Ostatnio wpadł mi do głowy pomysł na nowego bloga :) Jeszcze nie wiem co z tego wyjdzie, ale jeżeli nie stracę chęci i pomysłów (których na razie mam pełno :D) to założyłabym go w gdzieś końcem października/początkiem listopada :)
A co myślicie o tym zdjęciu? Bo mi się bardzo podoba :) Nie wiem nawet czemu, ale ma w sobie tą moc. Fot:ja XD
Dobra, dobra, już Was nie męczę. Pozdrawiam ;**
Dobra, dobra, już Was nie męczę. Pozdrawiam ;**
Supeer !! hhaaha nie mogę z tego Zatora haahahha
OdpowiedzUsuńKibicujee Skrze Bełchatów :D
Zapraszam na 1 rozdział http://niewiedzialemzetaktobedzie.blogspot.com/
Boski!! :) uwielbiam ich po prostu ;)
OdpowiedzUsuńu mnie kolejny powinien być jutro ;)
pozdrawiam ;*** i czekam na następny <3
P.S. ja kibicuję Resovii !! bo Fabian Drzyzga xD hahaah ;p
Co do zdjęcia, to bardzo fajne <3 fotografią zyskujesz coraz większą moja sympatię! A rozdział swietny i taki zabawny, co uwielbiam ! tez kiedyś miałam rozkminy na temat gołąbków. Nurtująca sprawa :D Ciekawi mnie, z kim Elena pójdzie na wesele, bo raczej zanosi się na to, że pójdzie. Czyżby z Karolem?? ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
No właśnie bardzo nurtująca nie? xD
UsuńFajny rozdział. Jestem ciekawa czy ona pojedzie na ten slub czy jednak nie. Sliczne zdjecie mi niestety slaba ida fotografie. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZapraszam
OdpowiedzUsuńwww.czyjestnahalilekarz.blogspot.com