poniedziałek, 4 sierpnia 2014

~Rozdział 7~

Gdy tylko winda się zatrzymała rozeszliśmy się do swoich pokoi. Znaczy myślałam, że się rozejdziemy bo ku mojemu zdziwieniu wszyscy podążyli do lokum mojego, Winiara i Szampona. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Usiadałam na łóżku po turecku, a oni stanęli przy drzwiach.
- No co tak stoicie? - zapytałam zdezorientowana.
- To raczej co ty tak siedzisz? Idziemy do lasu, ubierz dłuższe spodnie - powiedział Michał - I nie zapomnij aparatu.
- Ale gdzie do lasu?
- Dowiesz się niebawem - przedrzeźniał mnie Igła, który niewiadomo skąd pojawił się obok nich.
- No dobra - westchnęłam, chwyciłam torebkę, do której wrzuciłam lustrzankę.
- Przebierz spodnie - przypomniał mi Michał
- Nie bo będzie mi gorąco -  upierałam się.
- Jaka ty jesteś uparta, cała matka - przyjmujący pokręcił głową zrezygnowany i wszyscy wyszliśmy z pokoju.
- Tak, to właśnie ja - wyszczerzyłam się
Zamknęłam drzwi i poszliśmy zapytać czy ktoś jeszcze chciałby do nas dołączyć. I tak do naszej siedmioosobowej grupy dopiął się jeszcze Zatroski, Ruciak i Możdżonek. Gdy tylko odwiedziliśmy ostatni pokój, puściliśmy się biegiem do windy bo nikt nie chciał być tym szczęśliwcem, który będzie musiał iść schodami.
- Nie no! Czemu znowu my?!- lamentowali Piter, Zator i Rucio
- Znowu? Dzisiaj pierwszy dzień tutaj jesteśmy - przypomniał z dziwną minąWrona
- Ale ZNOWU bo w tamtym roku było I D E N T Y C Z N I E!! - obstawał przy swoim Pit - Dlatego pytam! Dlaczego znowu my?!
- Niech pomyślę...... - Marcin przyjął minę myśliciela - może dlatego, że byliście ostatni?
- Ja się tak nie bawię! Jak mi wszyscy drogę zabiegali to niby jak miałem szybciej? Zresztą wy macie dłuższe nogi ode mnie - żali się Paweł. Wszyscy wzruszyli ramionami na co on tylko prychnął - Wiedziałem, że nie macie uczuć - uniósł wysoko podbródek
- No, dobra to kto chce dotrzymać towarzystwa Pitusiowi, Pawełkowi i Michałkowi? - zapytał Krzysiek.
- A może ty Igła? - podsunął Karol na co wszyscy pokiwali zgodnie głowami.
- A dlaczego akurat ja? - oburzył się
- No bo ty nigdy nie chodzisz schodami tylko dupę windą wozisz - zauważył Michał eR.
- Phii - machnął ręką. - No dobra, ale biorę ze sobą Lenkę
- Co?! Dlaczego mnie?! I po co w ogóle?! Tyle wystarczy. - zapierałam się rękami i nogami, ale on był nieugięty i pociągnął mnie za sobą za rękę tak mocno, że nie miałam nic do gadania i po chwili zamiast w windzie stałam na korytarzu.
- No bo jesteś tu najmłodsza i nowa - wyszczerzył się
- O wypraszam sobie! Jestem starsza od Zatora! - broniłam się.
- Ale Paweł już idzie schodami więc biorę ciebie i bez gadania - pociągnął mnie za rękę.
- Dziękujemy! Dziękujemy! - krzyknęli na raz nasi towarzysze - Teraz przynajmniej nie będzie nam kazał robić wyścigów żeby być pierwszym na dole - odetchnął Piter i mocno mnie przytulili.
- Dobra, dobra cieszę się, że mogę wam pomóc ale możecie mnie już puścić bo zaraz nie będzie miał was kto ratować - zaśmiałam się. Wypuścili mnie i ruszyliśmy schodami na dół.
- Dłużej się nie dało? - zapytał Winiarski gdy już byliśmy na dole.
- To trzeba było samemu po schodach biec, a nas do windy wsadzić - wystawiłam mu język.
- Dobra, chodźcie już bo noc nas zastanie zanim dojdziemy - pospieszył nas Wlazły.
Wyszliśmy z ośrodka i ruszyliśmy w górę chodnikiem, 5 minut i przechodzimy obok biedronki, a oni ciągną mnie dalej, a najgorsze jest to, że ja nie mam pojęcia gdzie! Skręciliśmy w prawo w taką żwirową drogę i znowu kilka minut marszu aż w końcu idziemy sobie najzwyczajniej w świcie polną dróżką.
- Gdzie wy mnie ciągniecie? - zapytałam
- Powiedzmy tak : Na pewno nie będziesz żałować, że cię tam zabraliśmy, pasuje? -  uśmiechnął się Nowakowski
- Wiele mi to nie wyjaśnia ale ostatecznie może mi wystarczyć. - westchnęłam - Na razie....
Znowu trochę marszu...
- O nie! Ja po żadnych chaszczach nie idę!  - powiedziałam stanowczo gdy zobaczyłam siatkarzy, którzy przede mną skręcili w lewo i szli przez dość wysoką trawę - Noł łej ! - przytupnęłam nogą - Jeszcze mnie coś pogryzie albo kleszcze, przecież ja mam na sobie krótkie spodenki!
- Której części zdania " Idziemy do lasu ubierz dłuższe spodnie" nie rozumiesz? - zapytał Winiar.
- Myślałam, że żartujesz, po za tym gorąco jest. - zmarszczyłam lekko brwi
- Nie jest aż tak źle - wtrącił się Ruciak.
- No to mogłaś ubrać legginsy, najpierw podwinąć nogawki, a potem jak byśmy szli przez trawę to byś sobie rozwinęła - wzruszył ramionami Zati.
- Taa, jasne żebym wyglądała jak tamten? - wskazałam głową na idącego kilkanaście metrów przed nami gościa.
- Nie przesadzasz trochę Lena? - Winiarski wywrócił oczami
- Właśnie, w końcu jak to mówią : Ładnemu we wszystkim ładnie - powiedział znudzony Andrzej
- Właśnie, ładnemu - prychnęłam - A i tak dalej nie idę - upierałam się
- Dobra, Możdżon bierz ją - rozkazał Winiarski, a po chwili poczułam jak unoszę się ponad 2 metry nad ziemią.
- My się jeszcze policzymy braciszku - posłałam mu mordercze spojrzenie na co on tylko się wyszczerzył i puścił mi buziaka w powietrzu. Dziwne? Zdecydowanie. Skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam aż poczuję twardy grunt pod nogami.
Długo to nie trwało i po chwili stałam już na własnych nogach. Podziękowałam Marcinowi za tan jakże nietypowy "transport" na co on odparł, że jestem tak lekka, że spokojnie mógłby mnie zanieść do samego celu naszej podróży, który swoją drogą bardzo mnie ciekawił. Uśmiechnęłam się i kopnęłam w kostkę przechodzącego obok Miśka.
- Ała! - zrobił pretensjonalną minę - Za co to?
- Za to, że mi na siłę nie kazałeś tych długi spodni ubrać - rzuciłam obrażona.
- Tak źle, tak też nie dobrze .... Ja cię nie ogarniam Mała - podrapał się po głowie.
- Ej, ej! Tylko nie mała! W szpilkach byłabym wyższa od Igły, a już na pewno od Pawła.
- No co ja wam poradzę! Taki się urodziłem! - wybuchnął od razu młodszy Libero - To nie moja wina, że rodzice nie wpychali mi na siłę drożdży i mleka! - wszyscy spojrzeli na Marcina i wybuchnęli śmiechem.
- Ale Zati, mamy szczęście bo Len, nie lubi butów na obcasie i bardzo rzadko w nich chodzi, chyba, że pasują jej do stroju - puścił mu oczko Krzysiek.
- Typowa kobieta - powiedział zamyślony Piter. Już miałam mu coś odpyskować ale zaczął nawijać dalej - A tak swoją drogą to trochę dziwne jeść codziennie drożdże i mleko, zapewne skiśnięte i żadnych urozmaiceń - westchnął Piter
- Może i dziwne - wzruszył ramionami Igła - Zapytaj Możdżona jak to jest - wyszczerzył się niemiłosiernie, Piotrek pobiegł do najwyższego środkowego, który był już na samym przodzie, a my znowu wybuchnęliśmy śmiechem
- Ech ten Cichy - pokręcił głową Ruciak.
I na tym zakończył się temat drożdży, mleka i urozmaiceń. Jak to ujął Winiar : " W samą porę". Bo właśnie w tym momencie znaleźliśmy się w pięknym miejscu. Po kamyczkach spływał cicho szumiący strumyczek, wszędzie cień, ale akurat w miejscu spływu rzeczki padały promienie słoneczne co dawało cudowny efekt. W poprzek strumyczka była kładka zrobiona z najzwyklejszej w świecie jednej deski, na której wyryte były różne napisy czy wyznania miłości. Niektóre już prawie całkiem zanikły. Nieopodal mostku leżały dwa zwalone drzewa, prawie w całości pokryte mchem. Do tego mnóstwo kwiatków i zielona trawa = najpiękniejsze miejsce jakie w życiu widziałam.
- Łał..... - szepnęłam zachwycona i od razu włączyłam aparat żeby uwiecznić ten cudowny widok, to samo zrobił Mario i Igła.
- No i co podoba się? - zapytał Michał
- Nawet nie wiesz jak - uśmiechnęłam się.
- Ekhem.. - chrząkną znacząco

- No tak, przepraszam i dziękuję - powiedziałam.
- Może być ale i tak wisisz mi czekoladę - wystawił mi język
- Osz ty! To się nazywa żerowanie na młodszych i biedniejszych - oburzyłam się
- Nazywaj to jak chcesz, ale dla mnie to będzie zadośćuczynienie - wyszczerzył się i odszedł do innych a mnie zostawił samą sobie, abym mogła porobić zdjęcia bo on jak mało kto wiedział, że nienawidzę jak ktoś mi się patrzy na ręce gdy coś robię. Wszystko mi wtedy leci. Po kilkunastu minutach mój aparat wzbogacił się o kilkadziesiąt nowych ujęć. Zarówno Szampon jak i jak zrobiliśmy dużo zdjęć więc postanowiliśmy się wymienić lustrzankami i obejrzeć swoje dzieła. Usiadłam na zwalonym drzewie i zaczęłam oglądać. Były na prawdę piekne, zresztą jak całe to miejsce. Od dzisiaj to moja miejscówka.
- Pięknie tu nie? - zapytał przysiadający się Karol
- Na prawdę cudownie - uśmiechnęłam się.
- Jednak dobrze, że poszłaś dalej a nie zostałaś przy tamtych chaszczach. - dźgnął mnie w bok i oboje się zaśmialiśmy.
- Teraz muszę Michałowi dziękować i do tego jeszcze kupować czekoladę. Znowu. Mam wrażenie, że ostatnio robię to za często - pokręciłam głową z niedowierzaniem, co Kłos skwitował tylko śmichem. Na dźwięk głośnego wybuchu śmiechu ze strony reszty towarzystwa podniosłam na nich wzrok.
- Osz cholera! Oni mają mój aparat - poderwałam się jak oparzona i pobiegłam do grupy siatkarzy zgromadzonych w ciasnym kółeczku.- Tak was rozśmieszyły zdjęcia tego miejsca ? - zapytałam spokojnie, a oni podskoczyli do góry.
- Nie, rozśmieszyło nas twoje zdjęcie, jak tu już Winiar obwieścił jako 6-latki. - wyszczerzył się Zati.
- Pokażcie mi to - wyciągnęłam rękę, a po chwili trzymałam już w niej urządzenie - O rany... - na zdjęciu byłam ja faktycznie jako 6-latka przebrana za wróżkę, ale zamiast ślicznie się uśmiechnąć to miałam skrzyżowane ręce na piersiach i obrażony wyraz twarzy. - No tak pamiętam to, chciałam być wiedźmą ale powiedzieli, że na pewno "taka śliczniutka i słodziutka dziewczynka lepiej nadaje sie na wróżkę i lepiej ci w różowiutkim niż w czarnym i fioletowym." - przedrzeźniałałam panią z wyporzyczalni strojów. - Blee
- Potem tydzień chodziła obrażona bo jak twierdziła "to była najgorsza impreza na jakiej kiedykolwiek byłam" - Krzyśka najwyraźniej to bawiło
- Oj no co, ja chciałam wiedźmę bo miałyśmy się z Karoliną i Marcelą wyróżniać z tłumu, a ona mi wcisnęła ta głupią wróżkę - wywróciłam oczami - Zresztą tata mnie nauczył żeby walczyć o swoje no to walczyłam ale mama też się uparła na tą głupią wróżkę. I tak miałam lepiej niż Michał - wyszczerzyłam się, a on spojrzał na mnie morderczo - Oj no spoko nie powiem nic - uspokoiłam go i zasunęłam usta na kłódkę, a kluczyk wyrzuciłam
- A co? A co? - doskoczyli do mnie od razu wszyscy.
- Kiedyś wam powiem - szepnęłam, a oni puścili mi oczko.
- Wracamy? - zapytał Andrzej, pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Gdy minęliśmy już chaszcze (tym razem podziękowałam serdecznie za pomoc Możdżona i poszłam sama). Szliśmy spokojnie polną dróżką.
- Ej Len? - zaczepił mnie Piotrek
- Słucham Piotruś?
- A ty masz chłopaka? - trochę mnie to zatkało, chyba jak wszystkich.
- A co?
- Tak pytam - wzruszył ramionami - To jak, masz czy nie?
- A potrzebna ci do życia ta informacja? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- No nawet nie wiesz jak bardzo -podekscytował się bardzo - to jak?
- Bosz.. Pit... Czy to jest dla ciebie takie ważne? - westchnęłam
- Tak - odparł zdecydowanie
- Tak mam, zadowolony?
- Tak, teraz tylko muszę to dopisać do twojego życiorysu - krzyknął uradowany klasnął w ręce i potruchtał dalej, a ja i reszta siatkarzy stanęliśmy jak wryci i popatrzyliśmy na siebie pytająco a nasze miny prezentowały się mniej więcej tak o.O. Wzruszyliśmy ramionami i poszliśmy dalej.
- Ej Piter, matka wie, ze ćpiesz?! - krzyknął Igła, ale tamten był już za daleko żeby go usłyszeć.
- To chyba znaczyło że nie wie - stwierdził Możdżon, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Niech jeszcze na samym początku napisze, że jej drugie imię to ryzyko, jest chamska, wredna, upierdliwa, pyskata, bezkompromisowa, nie poddająca się, uparta, zawzięta, grzebiąca się, ambitna, zapominalska, wytrwała i mądra - wypowiedział się o mnie Michał.
- Tak to moje cechy rozpoznawcze - wyszczerzyłam się a Krzysiek objął mnie ramieniem.
- Tak w ogóle to z ciebie taka mała kopia mnie - zamyślił się Winiarski
- Tylko Misiek jest milszy - dopowiedział Igła
- Dziękuję - położyłam rękę na sercu - Nawet nie wiesz ile pracowałam nad tym żeby to na mnie mówili " To ona jest ta zła w naszej rodzinie." - powiedziałam wzruszonym głosem i otarłam wyimaginowaną łzę, a reszta tylko się zaśmiała.




Wreszcie jestem. Przepraszam jak zwykle za ten beznadziejny opis ;/ Nidy mi jakoś nie wychodziły. W ramach rekompensaty, że rozdział dopiero dziś kolejny w środę :)
Buziaki ;**

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się! Nawet bardzo! ;) też bym chciała żeby banda siatkarzy zabrała mnie w takie piękne miejsce. tez bym zdjęć narobiła :3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis dobrze ci wyszedł ;) ja też mam problemy z opisywaniem różnych miejsc ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe miejsce do robienia zdjęć. Siatkarze. Czego chcieć więcej?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo, że nie lubię (nie przepadam) robić zdjęć, to też chętnie tam bym porobiła zdjęcia, raz bym zaszalała :D
    Buziaki :*
    http://podziekuj-swiatu.blogspot.com - nowy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział. fajnie ,że chłopaki ją wzięli w takie miejsce. jestem ciekawa co sie wydarzy dalej. coś czuję ,że dojdzie do zgrzytów . Czekam na kolejny. pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń