niedziela, 17 sierpnia 2014

~Rozdział 11~

Po zakończonej grze ruszyliśmy na tak długo wyczekiwany przez siatkarzy posiłek. Tym razem schodami zasuwałam ja, Karol i Zati. Libero przez całą drogę był dziwnie milczący i jakby się nad czymś usilnie zastanawiał. Popatrzyłam pytająco na Kłosa ale on tylko wzruszył ramionami. Gdy w końcu dotarliśmy na stołówkę wszyscy już siedzieli przy stole i zajadali się obiadem. Wzięliśmy swoje porcje i dosiedliśmy się do nich. Paweł cały czas był nieobecny, w końcu Mariusz nie wytrzymał i trącił go łokciem.
- Co jest? - zapytał, a nasze patrzadła skierowały się na młodszego libero.
- Bo wiecie, tak się zastanawiam... - po tych słowach już wszyscy przestali zwracać na niego uwagę bo jak twierdzą " jak on się nad czym zacznie zastanawiać to tylko wszystkim namiesza w głowie i już taki Piter w ogóle nie będzie wiedział na czym świat stoi". Dość ostre stwierdzenie ale nie wnikam po czym oni takie wnioski wyciągają.
- No, a powracając do tematu - zaczął jeszcze raz Zatorski - zastanawiam się dlaczego Spała nazywa się właśnie Spała. Nie ciekawiło was to nigdy? - spojrzał po zebranych na co my tylko pokręciliśmy przecząco głowami, a on prychnął. - Myślę nad tym od samego przebudzenia czytaj: 6 rano i mam 2 tezy.....
- Tezy?! To ty znasz takie słowa? - wykrzyknął Krzysiek
- A znam, a co? Dobra nie ważne, powracając do tego co mówiłem zanim tak okrutnie mi przerwano - gdyby wzrok mógł zabijać to rzeszowski libero już dawno leżałby trupem, ale on się tym nie przejmował tylko niemiłosiernie się wyszczerzył, a potem kontynuował swój posiłek. - pierwsza brzmi tak: dawno, dawno temu żyła sobie piękna królewna - po tych słowach cały nasz stolik zajął się niepohamowany śmiechem, a reszta stołówki popatrzyła na nas jak na debili.
- No i z czego wy tak rżycie? - zapytał zdziwiony - No żyła sobie piękna królewna, ale po przekłuciu palca wskazującego igłą zapadła w okropnie okropnie, okropnie, okrooooopnie długi sen, potem przyjechał mega przystojny książę wybudził ją pocałunkiem i żyli długo i szczęśliwie.
- A ta historia to czasem nie produkcja Disneya i nie nazywa się Śpiąca Królewna? - wtrącił się Winiarski.
- A skąd wiesz, że to nie działo się akurat tutaj w naszej polskiej Spale?! - naskoczył na niego Zator.
- Bo to nie jest polska bajka Zati - powiedział z politowaniem Andrzej
- Śmiecie wątpić w moje przypuszczenia?! - oburzył się , a my pokiwaliśmy głowami
- Chamstwo w państwie ! -wykrzyknął, dokończył posiłek i cały naburmuszony wyszedł ze stołówki.
- Może trzeba było mu dać się wygadać. Teraz to nam się chłopak obrazi na trzy dni. - powiedziałam.
- Eee tam, na kolacji już wszystko będzie ok, nic się nie martw - uspokoił mnie Mariusz.
- A tak serio to nigdy się nad tym nie zastanawialiście? - zagaił Piter
- Nie! - krzyknęli wszyscy.

Uuuuuu! Piterson spotkał się ze szczelnym blokiem reszty naszych Orzełków i nie udało mu się przepchnąć już tej piłki dalej. Wyszliśmy ze stołówki i udaliśmy się do pokoi, aby odpocząć godzinę bo potem chłopaki znowu mają trening, na którym ja na szczęście nie muszę być. Ledwo zamknęliśmy drzwi po wejściu do pokoju, a już się one otworzyły i wpadł przez nie Krzysiek po czym jak gdyby nigdy nic walnął się na moje łóżko
- Pewnie, czuj się jak u siebie - mruknęłam pod nosem i usiadłam obok niego.
- No to co nasza Elenka będzie robić jak jej towarzysze gier i zabaw będą wyciskać siódme poty na siłowni? - objął mnie ramieniem za szyje i poczochrał włosy.
- Wyjdę się przejść - odpowiedziałam.
- Tak sama? - Ignaczak położył dłoń na sercu i wciągnął głęboko powietrze - Nie boisz się?
- Tu mnie masz Krzysiu, boję się okropnie, a idę na spacer tylko dlatego, że chce wam udowodnić jak niezależna jestem - wywróciłam oczami, a oni się zaśmiali.
- A ja już myślałem, że idziesz jakiegoś faceta wyrwać czy coś - zaśmiał się Wlazły
- Na razie tylko porobię im zdjęcia do dokumentacji, a potem się zobaczy - wyszczerzyłam się.
Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, a potem libero się zmył, a chłopaki zgarnęli rzeczy na trening i wyszliśmy z pokoju. Klucz tym razem dałam im bo nie wiem ile mi to zajmie jak się znowu zasiedzę albo zacznę rozmyślać to oni znowu będą pod drzwiami kiblować i grać w kółko i krzyżyk jak ich nikt nie przygarnie. Siatkarze powędrowali na siłownie, a ja wyszłam z budynku. Postanowiłam pójść przez las wolnym krokiem, a później uderzyć dalej. Gdy szłam sobie najspokojniej w świecie, robiłam zdjęcia i było tak idealnie ktoś oczywiście postanowił to przerwać i do mnie zadzwonić pewnie z myślą "Elenka pewnie teraz nie robi nic ważnego, albo odpoczywa to zadzwonię do niej i trochę poprzeszkadzam." Wyciągnęłam telefon z torebki i popatrzyłam na wyświetlacz : Mama, odebrałam
- No cześć córuś, czemu nie dajesz znaku życia ani ty, ani Michał ani nawet Krzysiek czy Bartek no właśnie co tam u Bartka dawno go nie widziałam. - i znowu się zaczyna....
- Cześć mamo, też cię kocham i cieszę się, że cię słyszę. Nie dzwoniłam bo jesteśmy tu raptem dwa dni, nic nowego się nie wydarzyło, a jak chcesz wiedzieć co u Bartka to potem go zapytam
- No proszę dwa dni, a ja czuję jakby cię tu nie było dwa tygodnie, dzieciaki też się stęskniły.
- Pozdrów je ode mnie - uśmiechnęłam się na wspomnienie pociech Asi i Adama czyli 8-letniego Nikodema i 5-letniej Zosi. - i przekaż, że jak tylko będe mogła to wpadne.
- Dobrze, a jak ci tam w ogóle jest córuś ?
- W porządku, dobrze mi się z nimi pracuje, ogólnie siatkarze to wspaniali ludzie - odpowiedziałam - Będziecie na jakimś meczu we Wrocławiu? - zapytałam
- Tak tylko nie wiem dokładnie czy w piątek czy w niedziele bo się dokładnie nie dogadałam z Asią.
- A tak poza tym to niczego nowego się nie dowiedziałaś co tam w Wałbrzychu słychać?
- Niczego  nowego się nie dowiedziałam bo nie było u mnie ostatnio "Boguśki świeże wieści 24 na dobę" - zaśmiałyśmy się. Pani Bogusia to około 60-letnia kobieta mieszkająca niedaleko naszego domu, a co wie panie Boguśka to już cały Wałbrzych. A co najważniejsze: ona nigdy się nie myli. Taka nasza informatorka.
- Czyli nic nowego się nie wydarzyło - westchnęłam.
- Dobrze córuś ja już będę kończyć bo widzę, że chyba wujek Piotrek przyjechał
- No to jego też ode mnie pozdrów. Pa
- Pa - zakończyłam połączenie. Po raz kolejny siedziałam na kładce nad rzeczką i po raz kolejny zaczęłam rozmyślać nad przeszłością, nienawidziłam tego, ale to jakoś tak samo przychodziło, zwłaszcza gdy byłam w takich miejscach sama. Pamiętałam ten dzień doskonale, zresztą jak jeszcze kilka innych...

Był to 19 marca 2002 roku. Wróciłam do domu razem z Karolą po spacerze, miałyśmy wyśmienite humory, które zepsuły się dosłownie chwilę później. Ściągnęłyśmy kurtki w korytarzu i odwiesiłyśmy je na wieszak. Zrobiłyśmy sobie herbaty i udałyśmy się do salonu. Pierwsze co w ogóle mnie uderzyło to cisza, okropna cisza. W naszym domu zawsze panowały wesołe rozmowy, odgłos radia czy telewizora, tego dnia tak nie było. W salonie siedzieli Michał, Krzysiek, Asia, mama i tata. Rodzicielka cicho płakała w ramie ojca, Aśka co po chwilę pociągała nosem, a chłopaki siedzieli i tempo wpatrywali sie przed siebie z zaszklonymi oczami.
- Coś się stało? - zapytałam stojąc wraz z przyjaciółką w drzwiach. Moje pytanie wywołało tylko kolejną salwę płaczu u matki.
- Usiądźcie - powiedział tata, a my posłusznie wykonaliśmy jego polecenie i spoczęłyśmy na kanapie, a nasze napoje na stoliku - Gdy was nie było zadzwoniła do nas policja z informacją, że.... - urwał
- Z informacją, że .... - pomogła mu Karola
- Że twój brat nie żyje, Eleno - po tych słowach mi, jak również przyjaciółce oczy momentalnie zaszły łzami. Wtuliłam się w nią i zaczęłyśmy płakać.
- To nie może być prawda! Krystian na pewno żyje! - poderwałam się z kanapy po chwili
- Spokojnie Lenka, usiądź - Michał zmusił mnie do pozostania na swoim miejscu po przez pociągnięcie mnie za ręce i mocne przytulenie, a Krzysiek objął Karolinę.
- Jak to się w ogóle stało? - zapytałam przez łzy
- Miał wypadek na skuterze - oznajmił Ignaczak - wjechał w niego jakiś inny samochód, ale to Krystek miał pierwszeństwo.


To co wtedy czułam było nie do opisania. Byłam tak przybita, że przez jakieś dwa tygodnie nie chodziłam do szkoły. Krystian był dla mnie okropnie ważny. Jakieś dwa miesiące po pogrzebie zaczęłam normalnie funkcjonować, a to wszystko dzięki rodzinie, a największej mierzę dzięki Bartkowi, Michałowi, Krzyśkowi i Karolinie. Otarłam policzki, które były już mokre od łez, nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło padać, a w tej chwili deszcz się nasilił. Nie spieszyło mi się do ośrodka. Szłam sobie w normalnym tempie. Uwielbiałam deszcz, czy to wsłuchiwać się w odgłosy jaki wydaje uderzając w szyby czy też idąc w nim. Kiedy szłam sobie spokojnie obok wielkiej kałuży akurat wtedy jechało auto i akurat wtedy ochlapało mnie jeszcze bardziej. Samo to, że byłam jeszcze bardziej mokra mi nie przeszkadzało, przeszkadzało mi to, że byłam brudna.
- Ja pierdole kurwa mać! - krzyknęłam. Cała wkurzona doszłam do budynku bo ten kretyn nawet nie raczył się zatrzymać, wysiąść i przeprosić. Kilka minut później byłam już w ośrodku. Wsiadłam do windy, która powiozła mnie na nasza piętro, z rozmachem otwrzyłam drzwi do pokoju nr.100 gdzie siedzieli Michał, Mariusz, Andrzej, Karol, Krzysiek, Paweł, Piotrek i Bartek.
- Ani, słowa - warknęłam. Wyciągnęłam świeże ciuchy i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, przebrałam się, wysuszyłam włosy i właściwie już całe przygnębienie spowodowane wspomnieniami oraz wściekłość spowodowana tym kretynem zeszła ze mnie. Wyszłam z łazienki i usiadałam na swoim łóżku między Kłosem, a Kurkiem.
- A teraz już możemy wiedzieć co się stało? - zapytał Winiar
- A coś ty taki ciekawy?
- A co, nie można?
- Pada na zewnątrz nie widać? - warknęłam
- Ale błoto chyba z nieba nie pada prawda? - nie to stwierdził ni to zapytał Wrona
- Jakiś dupek jechał autem po kałuży, a ja akurat szłam obok niej no to mnie ochlapało - wyjaśniłam.
- To się pewnie wkurzyłaś na maksa - gwizdnął Igła
- A żebyś wiedział - przyznałam mu rację - Bo kretyn nawet się nie zatrzymał i nie wysiadł to mu nie miałam jak przywalić czy nawet ochrzanić - zacisnęłam ręce w pięści. Co jak co ale żądza zemsty to we mnie jest.
- Uhuhu - powiedział Piter - Ostro.
- Ostro ostro więc uważaj żebyś mnie kiedyś nie wkurzył Pituś - uśmiechnęłam się słodziutko.
- Często tak lejesz facetów? - zapytał Karol
- Jak mi któryś zalazł za skórę w szkole to jasne, że dostawał, potem szłam do dyrektorki, ale mówi się trudno, i tak nigdy nie dostawałam za to żadnego ostrzejszego ochrzanu od rodziców. - uśmiechnęłam się - ale ostatnio to było w .......... drugiej gimnazjum - powiedziałam po chwili zamyślenia.
- Zadziwiasz nas coraz bardziej - stwierdził Paweł
- A czym ja to was jeszcze zadziwiłam ? - zapytałam
- No na przykład swoją grą - rzekł Karol
- A co myśleliście, że będę grać bardziej jak ciamajda? - uśmiechnęłam się cwano
- Wieeeeeeeeesz - przeciągnęli Zati i Cichy.
- No wiem, wiem - wywróciłam oczami.
- No to co na kolacyjkę idziemy? - zatarł ręce Krzysiek. Wstaliśmy z miejsc obecnego spoczynku naszych czterech liter i wyszliśmy z pokoju. Zgodnie z punktem dodanym do ustalonej zasady, ten który rano szedł schodami cały czas chodzi schodami. Więc ruszyliśmy ja i Kłos, ponieważ Zatorski gdzieś się zapodział po powrocie do swojego pokoju po telefon.
- Dlaczego nie grasz w siatkówkę profesjonalnie? - padło pytanie z ust środkowego, a ja przymknęłam oczy i głośno westchnęłam. - Jeśli nie chcesz mówić to nie mów. - dodał szybko
- Złożyło się na to kilka rzeczy, kiedyś ci opowiem. - uśmiechnęłam się co on odwzajemnił. Weszliśmy na stołówkę i usiedliśmy na naszych stałych miejschach. Zatorskiego jeszcze nie było, ale gdy tylko wparował do pomieszczenia wesoło sobie pogwizdując słowa Mariusza się sprawdziły. Libero zachowywał się jakby rozmowy przy obiedzie w ogóle nie było. Oni co dzień zadziwiają mnie coraz bardziej.
- No to co dzisiaj maraton filmowy u nas. - oznajmił Bartek, na co wszyscy pokiwali głowami bez zbędnego entuzjazmu. - No co macie takie miny? - zapytał i uniósł do góry kąciki ust siedzącego obok niego Mariusza - Od razu lepiej - zaśmialiśmy się. 



Witam wreszcie z tego bloga :) Rozdział miał być kilka godzin wcześniej ale nie dałam rady szybciej. Przepraszam, ale już jestem :)
Słyszeliście już, że Bartek Kurek ma nie zagrać w mundialu? No powiem szczerze troszkę dziwnie ;/ Ale ktoś musiła odpaść, a Bartek w tym sezonie nie zachwycał. 
Dobrze, że kontuzja Wlazłego nie jest ta poważna :) No za 10 minut na studia, a potem meczyk :) #Go Poland !!! :D
Pozdrawiam ;**

6 komentarzy:

  1. Oj Elena to ma charakter :D Rozdział świetny jak zawsze!
    Brak Kurka na Mundialu bardzo mnie zaskoczył i wiem że nie powinnam kwestionować wyborów Antigii ale czuję że coś w naszej kadrze jest nie tak i skreślenie takiego zawodnika jak Bartek raczej DRUŻYNIE nie pomoże :(
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział ;) jestem ciekawa dlaczego Elena nie może grać profesjonalnie ;p A Kłosik chyba się nieźle interesuje młodą Winiarską ;D czekam na ciąg dalszy xD
    pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha Zati i Jego teorie, padłam :D
    Biedna, ochlapana Elena, nie dziwię się, że się tak wkurzyła ;)
    No brak Kurka na MŚ- szok :/

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja o Bartku nic nie napiszę, bo od razu bym się zaczęła denerwować, więc sobie ten temat podaruję. :(
    Jestem pewna, że Elena kręci naszego Kłosika! Jestem wręcz kurde pewna.
    Buziaki! :*
    http://podziekuj-swiatu.blogspot.com - nowy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :D
    Co za cham musiał jechać tym samochodem!
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy do mnie ;* http://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Biedny Zati :C A ja byłam ciekawa drugiej tezy! Nie dali mu dokończyć! Okropni. :C Wiedziałam, że w końcu Kłos się zacznie dopytywać. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń