Obudziłam się przykryta kołdrą. O ile dobrze pamiętam to wczoraj padłam na twarz i od razu zasnęłam. Podniosłam się z łóżka i weszłam do łazienki biorąc ze sobą ciuchy na przebranie. Wskoczyłam pod szybki prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy zostawiając je rozpuszczone i pociągnęłam rzęsy tuszem. Zbiegłam na dół, a moim oczom ukazał się bardzo zaskakujący obrazek. Karol siedział na podłodze razem z Nikodemem i budowali coś bliżej, jak dla mnie nieokreślonego. Mały cały czas pouczał Kłosa gdzie ma przypiąć konkretny klocek, a ten przepraszał za swoją pomyłkę i zrobił tak jak kazał Malec. Z tego co widziałam Zosia jeszcze spała.
No to coś nowego bo to ona zawsze wszystkich budziła.
- Cześć, jak się bawicie? - zapytałam z uśmiechem podchodząc do chłopaków.
- Wujek Karol jest super! - wykrzyknął chłopczyk - Budujemy już czwarty garaż do mojego auta.
- No to pracowity macie dzień - poczochrałam mu włoski. - Co chcecie na śniadanie?
- Już jedliśmy - odparł 8-latek, a ja popatrzyłam na nich zdziwiona
- Zrobiliśmy sobie jak ty jeszcze słodziutko chrapałaś - wyszczerzył się środkowy
- Ej, ja wcale nie chrapię - szturchnęłam jego ramię
- Nie wcale - zaśmiał się
- Bo nie! - upierałam się - A Zosia jeszcze śpi? - upewniałam się, odpowiedziały mi tylko skinięcia głowami chłopaków. Weszłam do kuchni. Troszkę mnie to zdziwiło, ale już nic nie mówiąc zabrałam się za obiad. Trzeba było coś porządnego ugotować i pokazać się z dobrej strony, nieprawdaż? No! O równiutkiej 12:05 posiłek był gotowy. W międzyczasie Zośka już wstała i zaczęła rzucać klockami w brata. Dziwne? Dla mnie to już nic nowego jednak Karol nie mógł wyjść z szoku i stwierdził, że kobiety robią z facetami co chcą już od najmłodszych lat, co ja skwitowałam tylko śmiechem. Podałam zupę ogórkową i zajadając wesoło rozmawialiśmy. Gdy na stół powędrowały pierogi wszystkim aż oczy się zaświeciły. Po obiedzie Kłos zaczął się zbierać, a ja znowu zostałam sama. Na szczęście nie na długo bo z pomocą przybyły mi mama i babcia, które gdy tylko się dowiedziały, że jestem w domu, od razu wróciły.
- No cześć córcia - uśmiechnęła się rodzicielka.
- Cześć, cześć - przytuliłam je mocno.
- Długo u nas zabawisz? - zapytała babcia
- Właściwie to za jakieś 3-4 godziny wracam do Spały.
- Jak to?!
- Trzeba było siedzieć w domu, a nie się po Polsce pałętać - wzruszyłam ramionami ze śmiechem. Mama stwierdziła, że nazbiera mi trochę truskawek i zanim zdążyłam ją odwieść od tego pomysłu ona już brała koszyczek i ruszyła na grządki. Uparta. Podobno po niej to mam, ale nie wnikam.
- No to opowiadaj jak ci tam jest z tymi siatkarzami - babcia wygodnie rozsiadła się na krześle na tarasie.
- W porządku, to świetne chłopaki. - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych moich kochanych siatkarzy.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę po czym dołączyła do nas mama z dwoma koszyczkami pełnymi truskawek i przy miłym gawędzeniu zaczęłyśmy je szypułkować. Nim się obejrzałam była 16 i musiałam się powoli zbierać, żeby zdążyć jeszcze na kolację. Oj, no co! Wcale nie chodzi mi o to żeby się najeść tymi pysznymi smakołykami, Nie nie nie! Po prostu ja się już zastanawiam co oni tam nawymyślali i nad czym się zastanawiali jak mnie nie było. Poszłam na górę po walizkę, po drodze poprawiłam jakoś włosy oraz makijaż, wzięłam owoce pożegnałam się ze wszystkimi i wyjechałam. No i zapomniałam się zapytać czemu mama nic mi nie powiedziała o Agacie. Cholerna moja skleroza. Teraz jak przyjadę to chłopaki mi zaczną głupotami głowę zawracać i w końcu się nigdy nie dowiem.
W Spale byłam o 19:15. Zostawiłam na parkingu auto Michała i udałam się do budynku wraz z bagażem. Szybko wskoczyłam do windy, która powiozła mnie na odpowiednie piętro i stanęłam przed drzwiami pokoju 100. Nie łudziłam się, że drzwi będą otwarte, chyba jeszcze trochę rozumu to oni mają pod tymi swoimi kłakami, nie? Ale jednak nacisnęłam klamkę, jakie było moje zdziwienie gdy zamek ustąpił. Przekroczyłam próg. W środku nikogo nie było. No tak, kolacja i kolejne rozmyślania. Nie było mnie niecałe dwa dni, ale oni już nabałaganili. W sumie, gdy mieszkałam, z nimi nie wiele się różniło, ale cśśś! Rozpakowałam się szybko, skorzystałam z toalety i po chwili wylegiwałam się na łóżku, przerzucając kanały i zajadając się słodziutkimi truskaweczkami z bitą śmietanką. Nie minęło 15 minut i usłyszałam głosy siatkarzy wychodzących z windy.
- No, to co dzisiaj seans horrorów u Winiara? - zapytał Karol widać, że dotarł szybciej niż ja.
- Ma ktoś paprykowe czipsy? - zagaił Paweł
- Nie - odparli chórem
- Nie wiem jak wy chcecie się nazywać Bandą Paprykowego Czipsa skoro nawet ich nie macie. - prychnął oburzony tak łatwym przejściem swoich kolegów obok tego żrącego w oczy problemu.
- Zati, jesteśmy sportowcami, nie możemy wpierdzielać czipsów codziennie - sprowadził go na ziemię Mariusz, po czym drzwi się otworzyły,
- No hej, chłopaki - powiedziałam beznamiętnie, a im oczy mało nie wyszły z orbit
- Co.... ty..... tu? - zapytał Michał
- O ile się orientuję to mieszkam w tym pokoju na zgrupowaniu. - wyszczerzyłam się
- A nie miałaś przyjechać w nocy? - dopytywał Wlazły
- A źle, że przyjechałam wcześniej? - uniosłam brew do góry, a oni chóralnie zaprzeczyli
- Lena, jak dobrze, że wróciłaś! - wykrzyknął Zatorski ściskając mnie nader mocno - Wreszcie z kimś będę mógł się podzielić swoimi rozmyśleniami, bo tamci w ogóle mnie nie słuchają - prychnął
- Rozumiem twój ból, ale byłoby mi miło gdybyś ty też zrozumiał mój i mnie puścił bo ciężko mi oddychać - wysapałam
- A, jasne - od razu mnie puścił, przez co o mały włos nie spadałam z łóżka
- A, co ty tam masz? - Kurek wychylił swoją długą szyję, za moje łóżko - ..... TRUSKAWKI!!!! - krzyknął uradowany, a wszyscy od razu doskoczyli do Bartka.
- Pewnie, częstujcie się - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
- Dzięki - powiedzieli z pełnymi mordkami
- Może chcecie bitej śmietany? - głupie pytanie Lenka, oczywiście, że chcą. Napchali sobie do jadaczek pełno truskawek po czym nawalili tam jeszcze mnóstwo śmietany po czym po woli mielili.
- To oglądamy ten horror czy nie? - mówiąc to Andrzej opluł włosy Bogu winnemu Piotrka, czego tamten chyba nie zauważył i dalej zajadał się owocami. Czy wspomniałam, że jedzą już drugi koszyk? Nie? No to mówię teraz.
- Oglądamy, oglądamy - potwierdził Michał i wstał ze swojego łóżka w celu dorwania ostatniej małej, tyciej, ale najczerwieńszej i najsłodszej truskaweczki, a ono niemal natychmiast zostało zajęte przez Pita i Kurka, także biedaczek żulił teraz miejsca na moim łóżku bo Szampon ani myślał się przesunąć. W końcu ustąpiłam mu malutki skrawek mojego łoża, ale ten pan wygodny musiał się rozwalić na większej połowie! Skandal! To ja użyczam i to ja powinnam mieć większą swobodę czyż nie? Po długich, przerażająco trudnych wyborach, metodą za i przeciw po obgryzaniu paznokci i tym podobnych... nie no żartuję po prostu 10 minut sprzeczali się jaki film wybrać. W końcu padło na "Kiedy dzwoni nieznajomy". Ułożyłam się wygodnie, a raczej oparłam o ścianę, w pozycji siedzącej, tak samo musiał uczynić Michał (ha! ha! ha!) ponieważ nie jaki pan Kurek zahaczył nas na swoją minę kota ze Shreka, (której nie mogę się oprzeć, a on to skrzętnie wykorzystuje!) zażądał siedzenia obok nas bo tyłek go już bolał od siedzenia na podłodze. Wzięli mnie do środka. Na początku było całkiem spoko. Ale gdy akcja się rozkręciła zamykałam oczy i przy okazji wtulałam twarz w ramię Miśka, ale nawet wtedy lekko spoglądałam przez szparę między palcami. No co poradzić ta moja ciekawość. Siatkarzy najwyraźniej to bawiło, a co gorsza uparli się żeby oglądać to po ciemku. Boję się horrorów i chyba nic tego nigdy nie zmieni trudno, taki mój los. Kiedy film wreszcie się skończył dziękowałam w duszy, że już bo raz o mało na zawał nie padłam, wtedy to ich dopiero rozbawiło. Ubaw po pachy, jak się kobieta czegoś boi, no na prawdę. W końcu chłopaki wyszli zabierając również ze sobą Mariusza, bo on zarówno jak i Krzysiek chcieli oglądnąć jeszcze film. My z Miśkiem zostaliśmy. Ja wskoczyłam pod szybki prysznic po czym pod kołdrę i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Taki mały suprajs! :D Postanowiłam zrobić Wam maraton i rozdziały będą pojawiać się do niedzieli (w niedziele też)
Z dedykacją dla mojej najlepszej przyjaciółki, która była tak podjarana ostatnim rozdziałem, że zażądała maratonu xD
Pozdrawiam ;** buziole ;**
Jestem, jestem. Przepraszam, że nie komentuje na bieżąco, ale nie miałam przez jakiś czas dostępu do komputera.
OdpowiedzUsuńTen Kłos to mnie w przed ostatnim rozdziale zaintrygował. Że on tak nagle ma rodzinę w Wałbrzychu.
Pozdrawiam :*
Świetny rozdział, nadrobiłam blog, powiem, że opłacało się ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowego bloga http://pomyslomnieczasem.blogspot.com/ ♥
No to piona bo ja też boję się horrorów! :P
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny i jedyna wada to to że za krótki :)
Pozdrawiam ;*
Właśnie tutaj weszłam i muszę przyznać, że blog jest świetny. Przeczytałam wszystkie 15 rozdziałów i jestem zszokowana, że piszesz aż tak świetnie. Kiedy nowy rozdział? c; U mnie właśnie się pojawił, zapraszam : http://love--me--forever.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńhttp://pomyslomnieczasem.blogspot.com/ tak jak mówiłam, informuje, 1 rozdział ♥
OdpowiedzUsuńDać siatkarzom truskawki -.-
OdpowiedzUsuńNo jak to tak bez chipsów? Oj biedny, niepocieszony Zati :P :D
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńświetny ! czekam na kolejny xD i zapraszam do siebie na nowego bloga ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zadziornesiatkarki.blogspot.com/
pozdrawiam ;*
dobra, jestem i u Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńno tak, chłopcy jak to chłopcy. zawsze muszą postawić na swoim.. ;c
co jak co, ale horrorów to praktycznie każda dziewczyna nie lubi :D
#43 nie-moge-zyc-bez-ciebie.blogspot.com
Dwa gdzie-sa-granice.blogspot.com - zapraszam ;*