środa, 27 sierpnia 2014

~Rozdział 14~

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez nie zasłonięte (!) okno. Jak ja czegoś nie zrobię to nikt tego nie zrobi, a potem ja na tym cierpię bo ich po oczach nie razi. Otworzyłam patrzadła i przeciągnęłam się na wszystkie możliwe strony po czym podniosłam się do pozycji siedzącej. Mariusz chyba jeszcze spał, a z łazienki dało się słyszeć szum wody i śpiewy Michała. Spojrzałam na godzinę, 7:30. Wyciągnęłam jakieś ciuchy. Z tego co widziałam przez okno na zewnątrz było bardzo ciepło. Więc postanowiłam ubrać się w to. Gdy Michał wyszedł z łazienki ze szklanką jak mniemam lodowatej wody, na mój widok już nie śpiącej mina od razu mu zrzedła.
- Osz ty! Chciałeś mnie obudzić! - rzuciłam w niego poduszką, ale on w porę się schylił.
- O czym ty mówisz? - zrobił zdezorientowaną minę, a ja kiwnęłam głową w stronę szklanki trzymanej w jego dłoni. Gdy tylko jego wzrok powędrował za moim od razu cofnął rękę za plecy. - Nie wiem o czym mówisz. - oznajmił mi i wylał wodę do kwiatka stojącego na oknie
- Ej, Misiek, Misiek - pokręciłam głową z politowaniem i ruszyłam do łazienki. Umyłam się po czym związałam włosy w niedbałego koka i wyszłam z pomieszczenia. Z korytarza dało się słychać Pita, który już schodził na śniadanie, więc podążyliśmy za nim.
- Muszę tego Pitera porządnie opieprzyć! - oznajmił nam Winiar gdy wchodziliśmy do windy.
- A to czemu? - zapytał Wlazły
- No bo to chyba ja jestem w tej kadrze od śpiewania nie sądzisz?! - popatrzył na przyjaciela jak na totalnego debila.
- Przynajmniej wiesz, że będziesz miał godne zastępstwo - poczochrałam mu włosy.
- Czy ty nie możesz zostawić moich włosów w świętym spokoju gdy są w totalnym nieładzie tylko przeczesane ręką i wyglądam wtedy mega przystojnie?!
- Nie nie mogę - wyszczerzyłam się - Bo nie wyglądasz tak i ja muszę ci to poprawić, a on tylko zdzielił mnie ręką po głowie co spotkało się z moim wściekłym wzrokiem i nazwaniem go głupim kretynem, a jego śmiechem. Gdy tylko przekroczyliśmy próg stołówki przyjmujący wyraźnie przyspieszył kroku żeby ochrzanić Cichego, ale gdy tylko zobaczył pancakesy, które były dzisiaj na śniadanie od razu o wszystkim zapomniał i zajął się pochłanianiem naleśników.
- Ktoś dzisiaj wybywa do domciu na weekendzik? - zagaił Andrzej
- Ja - udzieliłam się, okazało się,że takie same plany mają dwaj bełchatowscy środkowi oraz Bartek
- Nie mówiłaś, że jedziesz - zauważył brat pociągając łyk soku wiśniowego
- No bo pomyślałam sobie o tym dopiero wczoraj przed snem. - wzruszyłam ramionami.
- Chyba, że tak. Jednak zawsze mogłaś mnie obudzić w środku nocy i poinformować - wyszczerzył się
- Następnym razem z przyjemnością skorzystam - także ukazałam rząd swoich białych zębów. - A pobudkę najlepiej zrobię ci zimnym prysznicem.
- Wredna jesteś - powiedział zniżając się na krześle trochę w dół.
- Jakbyś nie wiedział - zaśmiałam się
Po posiłku udaliśmy się do pokoi, gdyż do 11 mieliśmy czas wolny. Włączyliśmy telewizję i dość długo sprzeczaliśmy się co oglądać. W końcu chyba padło na jakiś film ale nie wiem jaki tytuł bo nie patrzyłam już tylko postanowiłam się spakować żeby od razu po treningu wyjechać. Zajęło mi to kwadrans i od razu musiałam przebrać się w koszulkę reprezentacyjną i podążyć za siatkarzami na trening, na którym mieli rozegrać sparing z Finlandią. Chłopaki podążyli do szatni, a ja usiadłam sobie na krzesełku. Po jakichś 15 minutach zawodnicy zaczęli się rozgrzewać. Była to troszkę kombinowana gra polegała ona na skończeniu pierwszej piłki a potem kilku kontratakach. Spotkanie zakończyło się 3:0 dla nas, a właściwie 4:0 po dodanym tak dla zabawy 4 secie. Wyszliśmy z hali i podążyliśmy do swoich pokoi. Wzięłam walizkę z pokoju, jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko mam i w otoczeniu Bandy Paprykowego Czipsa dotarłam na parking. Winiarski okazał się być tak dobro duszny, że pozwolił mi jechać swoim autem
- Dalej nie mogę w to uwierzyć. Michał pożycza mi swój samochód. Wiedziałam, że tamten to nie był ostatni raz - wyszczerzyłam się
- Jedź bo mogę się jeszcze rozmyślić. Zresztą wolę żebyś jechała moim autem nić tłukła się autobusami. - powiedział.
- Od kiedy ty taki dobroduszny? - zaśmiał się Wlazły
- Od zawsze - uciął Winiar, a my tylko się zaśmialiśmy
 Żegnali mnie jakbyśmy mieli się nie widzieć co najmniej rok. Misiek próbował mnie namówić żebym została na obiad, ale i tak późno dojadę. Tak więc z parkingu wyjechałam 14:15. Podróż minęła mi spokojnie tak więc w Wałbrzychu byłam o 17. Wyszłam z auta i zaciągnęłam się ciepłym powietrzem. Wbiegłam po schodkach, a potem otworzyłam drzwi.
- Cześć! - krzyknęłam gdy wkraczałam do korytarza
- O, Lena - zdziwiła się Asia
- A coś ty taka odstawiona? Wychodzicie gdzieś?
- Mieliśmy iść na imieniny, ale opiekunce niestety coś wypadło, mama wybyła z babcią na weekend do rodzinki, a Karolina poszła do ciotki i wróci jutro wieczorem.
- No to zakładaj buty i wychodzicie, a ja zajmuję się maluchami - klasnęłam w ręce - Adam! - zawołałam szwagra.
- Ale ty na pewno jesteś zmęczona po podróży. - zauważyła siostra
- Nie ma ale, wychodzicie i bawicie się dobrze, a ja spędzam uroczy wieczór z dzieciakami. No szybko bo się spóźnicie! - poganiałam ich.
- Młodociani siedzą na górze w pokoju. - poinformował mnie jeszcze Adam zarzucając kurtkę po czym wreszcie wyszli, a ja podążyłam na górę.
- No cześć dzieciaki - uśmiechnęłam się, a po chwili na swojej szyi miałam Zosię, a do nóg przytulonego Nikodema.
- Fajnie, że jesteś bo cię trochę brakowało. - powiedział chłopczyk
- Tobie brakowało łobuzie tylko za tego, że już cię nie ma kto bronić przed rodzicami co? - ze śmiechem poczochrałam mu czuprynkę.
- Też ale nie tylko - wyszczerzył się.
- Idziemy na spacer to mi opowiecie co się wydarzyło przez ten tydzień. Ubieramy buty. - zeszliśmy na dół. Pomogłam dzieciom z obuwiem, zamknęliśmy dom i ruszyliśmy. Postanowiliśmy pójść na łąkę, która znajdowała się niecałe 300 metrów od naszego domu, prawie przy drodze ale i tak było to moje ulubione miejsce w całym Wałbrzychu. Właściwie tą łąkę znają chyba wszyscy. Tu odbywały się nasze mini zawody w siatkówce, bo zawiesiliśmy sobie sami siatkę, a linie końcowe zrobiliśmy rozsypując mąkę. Powiem wam, że taka mąka to się długo trzyma na trawie. Tu graliśmy w nogę, tu przesiadywaliśmy całymi dniami na drzewach, zajadając się czereśniami, śmiejąc i rozmawiając cały czas. Tutaj także można było tak po prostu usiąść i pomyśleć, a jeszcze jednym plusem było to, że łąka była przy lesie, w którym płynęłam bardzo mała rzeczka. Uwielbiałam takie miejsca. Małolaty postanowiły, że będziemy bawić się w berka i to ja miałam gonić. Dałam im tą satysfakcję i nie złapałam ich od razu.
- Ej, co to ma być?! - krzyknęłam gdy Nikodem wyszedł na drzewo - Złaź stamtąd natychmiast mały ! - krzyczałam ze śmiechem - Mieliśmy się bawić w berka, a nie chodzić po drzewach.
- Nikt nie określił dokładnie więc można - wystawił mi język. A to cwaniak. Ciekawe kto po tych drzewach nauczył łazić. A no tak .... ja. Dobra, nic nie mówiłam. Na szczęście nie usiadł zbyt wysoko, więc dosięgnęłam jego nogi.
- Berek! - krzyknęłam, a on błyskawicznie zszedł na ziemię i zaczął mnie gonić, Zosia cały czas piszczała i śmiała się na zmianę. Gdy już się zmęczyliśmy usiedliśmy na chwilę na trawie
- Ciociu zerwij mi trochę czereśni - poprosiła dziewczyna, a ja podniosłam się z trawy gdzie tak nawiasem mówiąc siedziało mi się bardzo bardzo wygodnie i podeszłam do drzewa. Sięgnęłam po jedną gałąź i zerwałam prawie wszystkie. Gdy na jednej nie było już żadnej czereśni przeniosłam się na kolejną, ale nie mogłam jej dostać
- No co to ma być, żeby mając 183 wzrostu nie móc dosięgnąć głupiej gałęzi ?! - przeklinałam pod nosem, nagle gałąź zniżyła się, ale bynajmniej nie przeze mnie, a przez kogoś kto stał za mną. Odwróciłam się aby zidentyfikować osobnika.
- Karol?!
- No cześć - uśmiechnął się
- Co ty tu robisz? - zapytałam bardzo zdziwiona obecnością środkowego w Wałbrzychu.
- Sprawy rodzinne - odparł - A ty?
- Mieszkam tu niedaleko, a teraz właśnie próbowałam zerwać trochę czereśni dla tamtej 5-latki - wskazała głową na Zosię, siedzącą nieopodal nas.
- To twoja córka?! - niemal wykrzyknął, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Nie, to mojej siostry, tak jak tamten chłopiec - wskazałam na 8-letniego Nikodema, który siedział na jednym z drzew.
- Sorry, zdziwiłem się.
- Nie, nic się nie stało - uśmiechnęłam się - A czy byłbyś łaskawy przechylić jeszcze raz tą gałąź? - zapytałam - Dziękuję. Zośka! - zawołałam Małą, która niemal od razu była przy mnie - Proszę - podałam jej do rączki. Tylko wypluwaj pestki - przypomniałam jej
- Jaka on słodka - Kłos uniósł kąciki ust do góry, a ja go poparłam.
Resztę wieczoru spędziliśmy na łące, bawiąc się z dziećmi, głównie biegając, ile one mają tej energii! Ja już wymiękam, a Niki cały czas chce się bawić w berka, czy zamrożonego czy jeszcze coś innego
- Wracamy - powiedziałam gdy komary zaczęły strasznie gryźć - Zosia! - zawołałam 5-latkę i wzięłam ją na ręce. Jak ja ją rozpieszczam! Muszę trochę zejść z tonu. Karol i Nikodem najwyraźniej znaleźli ze sobą wspólny język bo buzia im się nie zamykała.
- Może wejdziesz? - zapytałam gdy dotarliśmy pod bramkę, a w międzyczasie dziewczynka zdążyła zasnąć.
- Nie chcę robić kłopotu - podrapał się po karku
- Spokojnie, nie ma żadnego kłopotu, a skoro tak dobrze rozumiesz się z Małym to byś mi pomógł bo ja jestem mu potrzebna tylko jak trzeba go usprawiedliwić przed rodzicami - zaśmialiśmy się.
- Skoro tak.
- No to zapraszam - uśmiechnęłam się szeroko i przemierzyliśmy odległość jaka dzieliła nas od drzwi wejściowych. Kazałam środkowemu się rozgościć, a sama podążyłam na górę położyć dziewczynkę do łóżka, ale zanim mi się to udało to ona się obudziła i stwierdziła, że jest głodna więc z powrotem zeszłyśmy na dół.
- A ty nie miałaś jej położyć spać? - zapytał z uśmiechem Kłos wchodząc za mną do kuchni.
- Jak widzisz plany się zmieniły - uśmiechnęłam się. - To co zjesz? - zwróciłam się do dziewczynki
- Pyszne płateczki z ciepłym mleczkiem - rozmarzył się siatkarz
- Nie ciebie się pytałam - pacnęłam go w ramię - ale zaraz coś się znajdzie.
- To samo co wujek - oznajmiła Zosia
- Się robi. Nikodem co zjesz? - krzyknęłam w stronę salonu.
- To samo.
Tak więc wyciągnęłam z szafki 4 talerze, wsypałam do nich płatki Chocapic, zalałam ciepłym mlekiem i podstawiłam każdemu pod nos. Zjedliśmy szybko bo każdy był głodny po takim bieganiu. Po posiłku usiedliśmy w salonie, włączając na jakieś bajki. Dziewczynka zasnęła niemal od razu więc po razu drugi poszłam położyć ją spać, tym razem skutecznie i po chwili byłam z powrotem w salonie. Jak się okazało jej brat był o wiele bardziej wytrwały i zasnął o 21:30. Tym razem Karol wziął go na ręce i zrobiliśmy kurs do pokoju 8-latka.
- Słodko wyglądasz z dzieckiem na rękach - wyszczerzyłam się gdy schodziliśmy na dół
- No proszę czego ja się tutaj dowiaduję. Od teraz muszę na stronkę wrzucać zdjęcia z dziećmi to będę miał więcej fanek - przedstawił m swój plan
- Chytrze to sobie pan wymyślił panie Kłos. Na pewno podziała - puściłam mu oczko opadając ciężko na kanapę - Ale mi dały w kość a zajmuję się nimi.. - spojrzałam na zegarek - nieco ponad 4 godziny - westchnęłam - Jednak tydzień urlopu od nich robi swoje - westchnęłam. - Nie wiem co oni im do jedzenia dosypują ale chyba muszą już przestać - zaśmialiśmy się. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Siatkarz podał mi urządzenie, a ja odebrałam, jak się okazało dzwoniła Asia
- Jak tam? - padło pytanie
- Dobrze, właśnie poszły spać.
- To dobrze, dały ci ciut w kość czy nie zdążyły?
- Poszliśmy na łąkę więc jak najbardziej zdążyły - uśmiechnęłam się
- To słyszę, że popołudnie miałaś bardzo ciekawe - zaśmiała się - Dzwonię żeby ci powiedzieć, że wrócimy dopiero jutro koło południa, nie przeszkadza ci to?
- Nie no skąd. Odpocznijcie sobie chociaż przez weekend bo potem nie wiem kiedy przyjadę - zaśmiałyśmy się.
- To jeszcze będziemy dzwonić czy się po drodze nic nie pozmienia i będę cię informować, jakby co to dzwoń.
- Spokojnie, Asia, przecież nie pierwszy raz się nimi opiekuję prawda? Także nic się nie martwcie. Papa - pożegnałam się i odłożyłam telefon na stolik.
- Nie wiedziałam, że masz rodzinę w Wałbrzychu, nigdy cię tutaj nie widziałam - zmarszczyłam czoło
- Bo ja do niedawna też nie widziałem - westchnął - Właśnie wczoraj się dowidziałem, że moja kuzynka, o której nie miałem pojęcia zmarła no i tak z ciekawości przyjechałem zobaczyć -  wzruszył ramionami.
- I znalazłeś grób?
- Nie, nie udało mi się - pokręcił głową.
- Jak chcesz mogę kiedyś  iść z tobą, to ci pomogę. Ale jutro to chyba już nie zdążymy - uśmiechnęłam się nikle.
- Dzięki - odwzajemnił gest
- A mogę chociaż wiedzieć, jak się nazywała? Może ją znałam - wzruszyłam ramionami
- Agata Wilska. Chyba.....
- Agata Wilska..... Agata Wilska?! - ożywiłam się -  przecież ona chodziła do klasy z moją siostrą. Jacie kręcę - pokręciłam głową - Nie wiesz jak to się stało?
- Podobno potrąciło ją auto.
- Dziwne, że mama nic nie mówiła - zastanowiłam się.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę i nagle nie wiadomo skąd zegar wybił 23.
- Ale się zasiedziałam - Karol wstał z kanapy.
- Gdzie ty zamierzasz o tej godzinie iść? - wstałam zaraz z nim.
- Pojadę do jakiegoś hotelu nic się nie bój.
- Nie ma mowy - zagrodziłam mu drogę i pokręciłam przecząco głową - Nigdzie nie idziesz. Przenocujesz u nas.
- Ale...
- W moim słowniku nie ma słowa "ale" ani "nie" więc zapraszam - wskazałam schody na górę. Zgasiłam światło na dole i pościeliłam środkowemu w pokoju gościnnym życzyłam dobrej nocy, a sama udałam się do swojego starego pokoju. Miałam zamiar na chwilkę dosłownie na chwilę rzucić się na łóżko, potem wstać i się przebrać, ale moje powieki były tak ciężkie, że same się zamykały i już po chwili spałam w najlepsze.







Kto się spodziewał że Karol pojawi się w Wałbrzychu? Zaskoczone? :D Mam nadzieję :)
Więcej chyba nic nie chciałam wam napisać...... Aha! Kto ma już koszulkę z biedronki? :)
Pozdrawiam ;**

8 komentarzy:

  1. Tak sobie teraz myślę że fajna by z nich rodzinka była! :) Uwielbiam gdy mężczyzna ma dobry kontakt z dziećmi, tak jak Karollo :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział, jeju jak ja uwielbiam twojego bloga! Nie spodziewalam aie ze Karol przyjedzie i jestem mile zaskoczona! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czuję, ze sprawa z kuzynką jeszcze wróci i coś sie pozmienia.. a takie tam głupie myśli mam :D Popieram Miśkę, fajna rodzinka by z nich była :3 Coś wyczuwam, że Karola ciagnie do Eleny;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko z ojcem, 1:12, a ja siedzę i nadrabiam [*]
    No to ten, przepraszam za to, że jestem w cholerę nieregularna, to po pierwsze.
    Po drugie, to ja wiem, przeczuwam, przepowiadam, oznajmiam wszystkim, że Karola pociąga Elena! Ameryki nie odkryłam, ale co mi tam :D
    Pozdrawiam :*
    http://podziekuj-swiatu.blogspot.com - zapraszam na epilog :3

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy przypadkiem Karol nie ma czegoś do eleny? Xd miśka ma rację fajna z nich byłaby rodzinka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i kto by się spodziewał Karola w Wałbrzychu???
    Twoje pokłady pomysłów są nieskończone! :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wolnej chwili zapraszam na VII -> http://przed-samym-soba-nie-uciekniesz.blogspot.com/

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Nie spodziewałam się Karola w Wałbrzychu... :D Tak mi się teraz skojarzyło... A co by było jakby Karol był z Eleną? Nawet fajnie by było :D
    Pozdrawiam i czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń