piątek, 30 stycznia 2015

~Rozdział 60~

Zaraz o świcie... Nie no co wy? Ja i świt? Zaraz po śniadaniu! Zjedzonym o 10 zaczęłam się pakować. W końcu do Warszawy ponad 4 godziny jazdy, a na dodatek w nocy posypał śnieg. Szkoda, że trochę spóźniony ten prezent na święta.
- Na prawdę musicie już jechać? - mama próbowała przekonać jakoś Winiarskich żeby jeszcze zostali.
- Niestety, mama się dobija żeby chociaż na jeden dzień do niej wpaść - rzuciła Dagmara zapinając płaszcz. - No pa - cmoknęła Grażynę w policzek i wyszła za Michałem z domu.
- I ty córcia też lecisz?
- W końcu do Warszawy kawałek drogi - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A właśnie. Musisz mnie koniecznie poznać z rodzicami Karola - uśmiechnęłam się.
- Jak będzie okazja ku temu to na pewno - puściłam jej oczko i zasunęłam kurtkę po czym owinęłam się szalem. Pożegnałam się z rodziną po czym biorąc walizkę wyszłam z domu. Wpakowałam się do samochodu i wysłałam Kłosowi sms'a, że wyjeżdżam bo prosił mnie o to wcześniej.

Dokładnie o 14:15 zaparkowałam pod domem rodzinnym środkowego. Zgasiłam silnik i wysiadając z samochodu odetchnęłam głęboko. Po chwili na zewnątrz wyleciał siatkarz w samej bluzie, a potem jak się rozchoruje to będzie jęczał.
- Cześć kochanie - pocałował mnie w policzek na powitanie.
- Cześć, cześć. Ale może lepiej chodź do środka bo będziesz chory i mnie Falasca zabije - zaśmiałam się i weszliśmy do środka. W korytarzu przywitała mnie pani Alina.
- Cześć Lenko. Cieszę się, że udało się cię przyjechać - uśmiechnęła się ciepło przytulając mnie.
- Ja też się bardzo cieszę - odwzajemniłam uśmiech.
- Wchodź. W sam raz na obiad. Na pewno jesteś głodna. W końcu kilka godzin w aucie. Siadajcie w salonie. - uwielbiałam ta kobietę. Jest taka pozytywnie nastawiona do wszystkiego, ciągle się uśmiecha i jest bardzo ciepłą osobą. W salonie siedziało natomiast dwoje nieznanych mi osobników oraz dwójka dzieci.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- To jest Elena. Moja dziewczyna - Karol objął mnie w tali. - To jest właśnie moja paskudna siostra Wiktoria, jej mąż Marcin, oraz Dominik i Sylwia - przedstawił mi każdego po kolei.
- No nie wierzę, mój braciszek znalazł jakąś dziewczynę - pokręciła głową ze śmiechem dziewczyna.
- Wziął mnie na litość - szepnęłam jej na ucho.
- Wiedziałam - odparła ze śmiechem.
- Bardzo śmieszne - mruknął Kłos.
- Oj no nie dąsaj się braciszku - Wiktoria klepnęła go w plecy, chyba z całej siły na co jej brat skrzywił się, a ja cicho zaśmiałam. Ogólnie od razu polubiłam tą dziewczynę. Widać, że charakter ma podobny do brata, jej mąż też był bardzo miły, a te maluchy były po prostu rozkoszne. Chłopiec miał 6 lat, czyli w wieku Zosi, a dziewczynka 4.
Po chwili na stole stały już talerze dla wszystkich z pierogami.
- Ty się za bardzo synu nie przejadaj bo jak potem będziesz skakał na tej siatce - zwrócił mu uwagę ojciec na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- Najpierw masa, potem rzeźba - wyszczerzył się Kłos, a wszyscy skomentowali to tylko śmiechem.
Reszta posiłku minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Cały czas praktycznie rozmawialiśmy, a dzieci, które zadawały mi pytania typu, którą bajkę najbardziej lubię lub czy mam jakieś zwierzątka wprowadzały jeszcze fajniejszą atmosferę.
Po obiedzie rodzice siatkarza zmyli się do jakichś znajomych więc zostali tylko młodzi. Środkowy za wszelką cenę chciał mnie wyciągnąć na spacer po Warszawie. Ale mi się tak strasznie nie chciało wstać z tej wygodniej kanapy, która wprost wołała, abym na niej siedziała i nie wstawała. W końcu odechciało mu się prosić więc przerzucił mnie sobie przez ramię wynosząc do korytarza. No co ja kur...cze wór ziemniaków?! Co za denerwujący głupek. Zrobiłam naburmuszoną minę, a na ten widok siostra i szwagier Karola prawie popłakali się ze śmiechu. Postawił mnie w korytarzu i zaczął ubierać mi kurtkę co ja skutecznie mu utrudniałam natomiast reszta osobników miała z nas niezłą beke jak to mawiają.
- No serio? - jęknął - No weź wyprostuj tą rękę no... - próbował wsunąć moją lewą rękę do rękawa kurtki, a ja tylko bardziej przycisnęłam ją do tułowia. Chciałam się troszkę z nim podroczyć.
- Ej no Karol, takiś cienki, że dziewczyna ma więcej siły w bickach niż ty? - parsknął śmiechem Marcin, a za nim ja i Wiki, siatkarz tylko się naburmuszył. Pozwoliłam mu się więc dobrowolnie ubrać żeby się nie obrażał, a sama już założyłam buty.
- Umiem ją za to przekonać - wypiął dumnie klatę do przodu.
- Nie wiem czy to takie równorzędne cechy ale jak chcesz - wzruszyłam ramionami szczerząc się i cmoknęłam go w policzek. Chłopak ubrał się i mogliśmy wyjść.
- To gdzie mnie zabierasz? - zapytałam uśmiechając się.
- W najbliższy las i cię tam zostawię - wystawił mi język.
- Naprawdę? - zrobiłam smutną minkę i chwyciłam go pod ramię przytulając się.
- Nie no  - wyszczerzył się - Pod most z tobą.
- Lepsze to niż do lasu - wzruszyłam ramionami.
- Bo? - uniósł brew.
- No bo spod tego mostu jakoś wyjdę a jak się w lesie zgubie to dupa blada - wyjaśniłam
- O czym my w ogóle gadamy? Wiesz, że cię nie zostawię - zatrzymał się i pocałował mnie namiętnie.
- Wiem - uśmiechnęłam się - O, śnieg pada! - wyszczerzyłam się.
- Co ty? - Kłos zrobił minę jakby patrzył na ostatniego debila - Od rana pada.
- Ale jak jechałam to nie padał - zauważyłam po czym wsunęłam rękę do kieszeni kurtki w której coś wyczułam. Wyjęłam przedmiot i okazały się to być bańki mydlane, które pokazałam Kłosowi. Pewnie Zośka mi wsadziła. Przynajmniej teraz się powygłupiamy.
- Przydałby mi się teraz aparat - westchnęłam - Byłbyś moim modelem - rzuciłam odkręcając buteleczkę i wydmuchując kilka baniek na raz.
- Och, schlebia mi to - środkowy przyłożył dłoń do czoła.
- Wiem, propozycja ode mnie to rzadkość - puściłam mu oczko.
- Będziesz musiała zadowolić się zdjęciami z moje komórki - wzruszył ramionami siatkarz.
- Wziąłeś komórkę? Kudre, ja nie - jęknęłam.
- Sierota, co ty byś beze mnie zrobiła - pokręcił głową z rozbawieniem za co szturchnęłam go w ramię i zrobiłam kolejną bańkę. Uwielbiałam to robić. Najlepiej jest się tak bawić na dworze bo światło pada na bańkę i świetnie to wygląda.
Puszczaliśmy więc bańki na zmianę robiąc sobie przy tym masę zdjęć, które później siatkarz miał zgrać na swojego laptopa. Jedno oczywiście znalazło się też na jego Instagramie.
Około 17 postanowiliśmy wracać do domu.
- A właśnie, ty jutro chciałaś jechać do Katowic? - zapytał.
- Tak, jutro. Mam bilety na Christmas Cup. W sumie wypadało by wpaść. Mam po 6 na każdy mecz, a Michał mnie zabije jak się na żadnym nie pojawię.
- Jutro możemy jechać, ale nie wiem co z poniedziałkiem. We wtorek raczej nie bo gramy mecz.
- Wystarczy jak się jutro wybierzemy - puściłam mu oczko - Będę miała jeden argument na swoją obronę jakby co.
- Zawsze coś - zaśmialiśmy się razem. - A kogo jeszcze bierzesz?
- No nie wiem. Jeden ja, drugi ty, trzeci pewnie Agnieszka, a jak Aga to i Wrona, a te dwa pozostałe dam pewnie Karolinie - wzruszyłam ramionami. - Winiar dostał swoje, ale wątpliwe, że pojadą. Dagmarze nie chce się tłuc tyle z Antkiem.
W domu środkowego byliśmy po 20 minutach. Weszliśmy dosłownie na chwilę, aby tylko napić się czego ciepłego i mieliśmy jechać do Bełchatowa.
- Na prawdę nie możecie zostać dłużej? - pytała smutna pani Alina.
- Na prawdę nie mamo - powiedział Karol.
- Może kiedyś na dłużej - uśmiechnęłam się - A w ogóle moja mama bardzo chcę państwa poznać - rzuciłam.
- My też bardzo chcemy. Tylko tak nie bardzo jest jak - skrzywiła się lekko.
- Kiedyś na pewno się uda - stwierdziłam.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi po czym wyszliśmy z domu. Pocałowałam przelotnie Kłosa na pożegnanie bo wątpliwe, że się jeszcze dzisiaj zobaczymy i wsiadłam do swojego samochodu po czym ruszyłam w kierunku Bełchatowa. Jechało się o wiele wolniej, ponieważ dużo ludzi wracało ze świąt więc i duży ruch lecz o 19:20 byłam już w mieszkaniu, które było puste. Wydawało mi się, że Agnieszka miała dzisiaj wrócić. Wzruszyłam tylko ramionami i zamknęłam za sobą drzwi po czym udałam się do kuchni. Po kilku minutach drzwi mieszkania się otworzyły. Słyszałam tylko jak ktoś z buta je zamknął. Wyjrzałam z pomieszczenia zidentyfikować przybysza, a był nim, a raczej byli nimi Aga z Andrzejem. Całując się przemierzali kolejne kroki w stronę sypialni Witczak.
- Nie przeszkadzajcie sobie - powiedziałam obojętnie lecz chciało mi się wybuchnąć niepohamowanym śmiechem na widok ich min.
- O, Len... Nie miałaś przyjechać jutro?  - zdziwiła się Witczak poprawiając włosy.
- Nie, głupku. Dzisiaj. To ty miałaś przyjechać jutro.
- O kurka, fakt - przywaliła sobie facepalma a my z Wroną zaśmialiśmy.
- No to skoro już jesteście to może chcecie się jutro ze mną i Karolem wybrać do Katowic hm?
- Po co? - uniósł brew siatkarz.
- Dostałam bilety na wszystkie bilety Christmas Cup od Jureckiego. Wiesz, Aga. Kuzyn mój - rzuciłam szperając w torebce.
- A no jakbym mogła zapomnieć - uśmiechnęła się.
- No i mam 6 biletów na każdy mecz - pomachałam nimi przed ich oczami. - Piszecie się na jutro? - spojrzeli po sobie.
- Jasne - uśmiechnęła się blondynka i wzięła dwa.
- A na poniedziałek i wtorek chyba dam Karolinie - wzruszyłam ramionami.
- Dobry pomysł - poparła mnie przyjaciółka - To może obejrzymy razem jakiś film?
- Okej. Pozwolę nawet wam wybrać - wyszczerzyłam się.
- Nie wiem czy zasługujemy na taki zaszczyt - rzucił Andrzej wzdychając i kierując się do salonu.
- Musze być dobrym człowiekiem bo święta - wystawiłam mu język.
- Chociaż raz w roku - westchnęła Agnieszka.
- Korzystaj póki możesz.
Wybrali jakiś film i zaczęliśmy oglądać. Mnie osobiście on meeega zanudził i przysnęło mi się na fotelu. Obudziło mnie jakieś szeleszczenie.
- Ja wcale nie śpię - zaprzeczyłam otwierając zaspane oczy na co tamta dwójka się zaśmiała
- Wątpię - rzucił środkowy.
- Ja wcale nie śpię - rzuciłam jeszcze nieobecna - Ale pójdę do swojego pokoju i chyba jednak się kimnę - oznajmiłam i wyszłam.
Wkroczyłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku po czym zamknęłam oczy.


Następny dzień zleciał mi szybko. Przez trening ranny chłopaków, na którym wcale nie ćwiczyli lenie jedne (!) tylko zaśpiewaliśmy "sto lat" dla Wrony i zjedliśmy tort. Ja oczywiście o niczym nie wiedziałam. Bo po co mi mówić nie? No.
Po odwiedziny u Karoliny i przekazanie jej biletów, z których bardzo się ucieszyła do godziny 18:30 o której to ruszyliśmy w stronę Katowic. Na hali byliśmy o 19:50. Odnaleźliśmy swoje miejsca i usiedliśmy.
- Jak fajnie, znowu się tu znaleźć nie? - uśmiechnęłam się.
- Zwłaszcza, że spędziłem tu najpiękniejsze chwile w tym roku - uśmiechnął się Karol i musnął delikatnie moje usta swoimi. - To co? Samojebka? - wyszczerzył się - No szybko na insta musi być - wyjął telefon i po chwili już cudowne zdjęcie naszej czwórki znajdowało się na portalu społecznościowym. Rozmawialiśmy cały czas wspominając dwa mecze rozegrane tutaj podczas mundialu.
- Ale w porównaniu z mistrzostwami to tu mało ludzi - zauważył Wrona.
- To tylko turniej towarzyski - wzruszyła ramionami Witczak.
W końcu mecz się rozpoczął. Szkoda tylko, że nie zobaczę raczej na boisku ani Miśka, ani Bartka. Bartuś po kontuzji więc trenerzy dają mu trochę odpocząć, a młodszy Jurecki to właściwie nie wiem. Pewnie oszczędzany w dzisiejszym meczu albo się po prostu obija,leń jeden. Nie no oczywiście tak tylko śmieje.
Pierwszą bramkę dla Polaków po obronie Sławka Szmala zdobył Krzysiek Lijewski, następnie odpowiedź Słowaków. 2 bramkę zdobywamy z rzutu karnego, a potem jeszcze jedna bramka dla polskiej drużyny, też z karnego.
Moje serce radowało się jednak gdy w 15 minucie zobaczyłam starszego ze swoich kuzynów. Bramkę mój kochany kuzynek rzucił jednak dopiero w 22 minucie, a następną już minutę później na wynik 12:10. Ostateczny wynik na koniec pierwszej połowy to 15:10 dla Polaków, a na koniec całego meczu 28:20.
Gdy ludzie zaczęli się zbierać pociągnęłam za sobą swoją obstawę na dół.
- Chodźcie muszę się zameldować u kuzynka. - rzuciłam i zaczęłam wzrokiem szukać Jureckich. W końcu zobaczyłam Michała rozmawiającego z Krzyśkiem Lijewskim. Podeszłam więc do band  i zawołałam go na on się wyszczerzył i pociągnął za kołnierz zdezorientowanego Krzyśka w naszą stronę.
- Przyszłam się zameldować żebyś mi potem kitu nie wciskał, że mnie tu nie było. - dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.
- A cześć to pies? - fuknął.
- No cześć. - wywróciłam oczami - A tak w ogóle to to jest Aga, pamiętasz ją nie?
- Nie da się zapomnieć - wyszczerzył się.
- No tak. To Andrzej i mój chłopak Karol - przedstawiłam ich sobie.
- Ten tutaj to Krzysiek, a to moja kuzynka Elena, pewnie pamiętasz - wyszczerzył się Michał wskazując na zawodnika obok siebie.
- No dzięki za profesjonalne przedstawienie - wywrócił oczami - Lenka, jakże bym mógł zapomnieć. - uśmiechnął się ciepło - Wypiękniałaś dziewczyno. I to bardzo. Ja to cię pamiętam jak ty się po drzewach wspinałaś i cały dzień na hali siedziałaś - przytulił mnie.
- Wiele się od tego czasu zmieniło - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Właśnie widzę - odwzajemnił mój gest.
- A ja o tobie wiele słyszałem - wyszczerzył się kuzyn w stronę Kłosa zmieniając temat - I to wcale nie od Leny tylko od jej babci. Mówię ci chłopie ona cię po prostu uwielbia. - zaśmiał się Jurecki klepiąc środkowego w ramie.
- Jak się tak podlizuje to nic dziwnego - zaśmiał się Wrona.
- A ty już rodziców Agi poznałeś? - zagaił Kłos.
- Jeszcze nie.
- No. To się koleś nie odzywaj.
- Taaa, już mają przede mną z babcią tajemnice - wywróciłam oczami na co wszyscy się zaśmiali.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć - środkowy wytknął mi język.
- Ale chłopie żebyś ty słyszał jak ona cię komplementuje - zagwizdał Misiek - Cały czas tylko jaki ten Karolek jest wspaniałym, uczynnym i miłym chłopcem. I taki w sam raz dla tej naszej rozbrykanej Elki.
- Że jakiej? - zdziwiłam się - Wcale nie jestem rozbrykana - fuknęłam.
- Nie odzywaj się jak starsi rozmawiają - przestrzelił mi potylicę kuzyn.
- Jestem od niego starsza - prychnęłam.
- O dwa miesiące - podkreślił siatkarz.
- Zawsze coś - zauważyła Agnieszka.
- Właśnie  - poparłam ją. Wtedy podszedł do nas Bartek.
- No witam kuzyneczkę - wyszczerzył się głupio i przytulił mnie po czym przywitał się ze wszystkimi. Pogadaliśmy jeszcze kilka minut po czym piłkarze musieli już lecieć.
- Jutro powinna wpaść Karola z Wiktorem także każę się jej też u was zameldować - puściłam im oczko.
- Będziemy czekać - odparli po czym się rozeszliśmy. Wyszliśmy przed halę po czym wsiedliśmy do samochodu Wrony. W Bełchatowie byliśmy około północy. Chłopcy odstawili nas pod nasz blok i ruszyli w swoją stronę.


Następnego dnia obudziłam się dzięki budzikowi. Współczuje chłopakom, którzy muszą jeszcze dzisiaj trenować. Ogarnęłam się w łazience i ubrałam (klik) po czym zjadłam śniadanie. Do popołudniowego treningu chłopaków czas zleciał mi szybko podczas nic nierobienia czyli mojego ulubionego zajęcia.
Gdy wybiła 15 ubrałam kurtkę oraz buty i  wyszłam z mieszkania. Wsiadłam do samochodu, a mój telefon zawibrował dając mi znak, że przyszedł sms. Odczytałam więc wiadomość
     "Niedługo się spotkamy, mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś kochaniutka"
Trochę się przestraszyłam. Co to miało kurwa być? I w ogóle jaka"kochaniutka"? Numer był nieznany. Nie miałam go zapisanego w pamięci telefonu i niewiele mówiły mi cyfry, w które się wpatrywałam.
Rozejrzałam się dokoła samochodu, ale nikogo nie zauważyłam. Wsunęłam telefon do kieszeni kurtki po czym odpaliłam samochód kierując się do hali.
Weszłam na salę gdzie o dziwo już była większość siatkarzy. Strasznie zdziwił mnie ten widok bo przeważnie zanim oni się pojawią i zaczną rozciągać to wieki mijają. Przywitałam się ze wszystkimi po czym zabrałam się za robienie zdjęć. Dzisiaj za wczorajsze obijanie się Miguel zaserwował im morderczy trening. Po 2,5 godzinach skakania, atakowania, bronienia, przyjmowania, serwowania i wystawiania mogli iść do szatni. 
- Co dzisiaj robimy? - zapytałam podchodząc do Kłosa i całując go w policzek na powitanie. Nie chciałam mu nic mówić o tym sms'ie. Nie potrzebnie by się tylko martwił. Chciałam zachowywać się normalnie. Może to tylko jednorazowe?
- Ja to bym sobie odpoczął - rozmarzył się.
- To się poopierdalamy na kanapie - wyszczerzyłam się.
- Trzy razy tak - zaśmiał się  - To przyjedź do mnie bo zrobiłem zakupy więc mamy pełne pole do popisu w kuchni - ukazał swe zęby w uśmiechu.
- No to wpadnę. Za pół godziny - puściłam mu oczko i całując jeszcze w policzek ruszyłam ku wyjściu z hali.
Zgodnie z planem wieczór spędziliśmy w mieszkaniu środkowego zajadając się pysznymi naleśnikami. Uwielbiam je po prostu.


Tak na pocieszenie po meczu Polski z Katarem. Nie będę się denerwować, czy wylewać tutaj swoich żalów. Choć jest na co. Krzysiek Lijewski powiedział w tym wywiadzie wszystko ---> (klik)
Ale tak jeszcze jedno pytanie dla Was. Czy ja się przesłyszałam czy serio było coś takiego powiedziane. Otóż, oglądałam mecz w dwójce i mówili tam, że bodajże hiszpańscy kibice są opłacani przez Katar, aby na meczu gospodarzy dopingowali katarską drużynę. Jeżeli to serio prawda, to brak mi słów...

Co do rozdziału to wydawał mi się bardzo kiepski, ale teraz wprowadziłam poprawki i myślę, że nie jest źle. No i jest troszkę dramatu ^^ Co myślicie?

Pozdrawiam ;**
P.S. Nie wiem kiedy następny. Zostało mi bardzo mało rozdziałów. Ale i tak dodaj dzisiaj, choć miał być w niedziele.

11 komentarzy:

  1. O meczu szkoda gadać, dobrze, że chociaż trochę ten niesmak zmazał Kamil, który wygrał drugi konkurs w sezonie. :)

    Miło, że w końcu mogłam coś przeczytać. :D Turniej Christmas Cup? Oglądałam. ;> Fajnie, że Elena ma takich znanych kuzynów.

    Agnieszka z Wroną, to widzę, że się już pogodzili na dobre. :D

    Kto do niej wysłał tego sms'a? Czyżby do akcji wkraczał jakiś były Eleny?...

    Pozdrawiam :*
    Zapraszam do mnie na rozdział XVII. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No w Karolu, to sie po prostu rozkochują wszyscy...hahah nawet babcia Elki xD
    Andrzej niech sie nie śmieje, tylko pędzi na spotkanie z rodzicami Agi...^^
    No to sielankowe życie ma ta nasza parka ^^ bańki, mecze szczypiornistów..nonono pozazdrościć ;D
    Hahaha wyobraziłam sobie jak Karol ubiera Lenkę...po prostu ryczę ze śmeichu ^^
    By tylko spróbował zostawić Lenę w lesie, to Winiar by Mu dał xD
    No taka dramaturgia to się przyda...ale zastanawia mnie kto mógł napisać tego sms'a...

    A co do meczu...no tak, to jest podobno prawda, z tego co wiem. Szkoda chłopaków, bo zostawili serce na boisku, pokazali charakter i prawdziwą walkę, a przegrali nie dlatego, że przeciwnik był lepszy tylko bogatszy...żenada i tyle...
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powodzi się tym naszym misiaczkom, powodzi :)

      Nie wyobrażam sobie jak sobie można,kupić kibiców. Bo po prostu masakra...Te faule Katarczyków były po prostu nie do niezauważenie. Najgorsze było to, że nasi nie mogli nawet dyskutować bo od razu by była kara, karteczka. I gdzie tu fair play?

      Usuń
  3. Coś mi się wydaje, że Karola to bardziej uwielbia babcia niż sama Elena :)
    Już sobie wyobrażam jak Karolek ubiera Elenę :D

    Taki był spokój, a tu już wprowadzasz dramaturgię :D Jestem strasznie ciekawa od kogo dostała tego sms`a. Mam pewne przypuszczenia, ale na razie zostawię je dla siebie.

    Co do meczu to dobrze słyszałaś. Katar kupił zawodników, trenera, kibiców i kurwa mać na sędziów im zostało. Szkoda,że talent i umiejętności przegrywają z pieniędzmi. Ale i tak brawa dla chłopaków za walkę. Teraz trzeba trzymać za nich kciuki, żeby zmietli Hiszpanię z boiska :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! :D
    Nie dziwię się, że nawet babcia Elenki straciła głowę dla Kłosa. On przecież jest taki kochany, słodziaśny i wspaniały. :3
    Ciekawe, co to za tajemniczy sms.

    Co do meczu. Jest mi cholernie przykro, że teraz w sporcie nie ma czystej gry fair-play, tylko liczą się pieniądze. Chłopaki walczyli do upadłego, dlatego ta porażka boli podwójnie. Katar kupił zawodników, kibiców i sędziów. Te MŚ nie mają sensu, a ja jutro będę kibicować Francji. Choć i tak wiemy, że na wygranie mają małe szanse. Wszystko od początku było ustawione.
    Brąz będzie nasz! <3
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hiszpańscy kibice
    rzeczywiście są wykupieni, przynajmniej tak czytałam na internecie :)
    A co do meczu to, ja się bardzo uśmiałam z sędziów... może i chłopcy nie
    grali idealnie, ale wiem, że gdyby nie kilka rzeczy, które sędziowie
    zrobili, to na pewno remis by był... Ale no cóż... Trudno się mówi i
    brązowy medal w tej sytuacji jest dla nas jak złoto :)

    Co do rozdziału, to coś czuję, że Andrzej i Aga na dobre się pogodzili
    :3 A między Karolem i Eleną też się dobrze układa, nawet baaardzo
    dobrze. Wprost idealnie... No prawie. Bo ten sms. Od kogo on może być?
    Obstawiam, że jakiś były
    Lenki lub ktoś pomylił numer *wiem, z tym ostatnim dowaliłam xd*
    Weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie już 1rozdział! :D Zapraszam! http://walczycomilosc.blogspot.com/ :)

      Usuń
  6. Szkoda słów na temat tych hiszpańskich kibiców :/ Juz mi się nie chce nawet wypowiadać. Chociaż ja lubię polemizować xD
    Rozdział cudo! :)
    Karol... Echh... Tez bym się pewnie zakochała :D
    Ależ to dziwnie zabrzmiało o. O
    MAŁO WAŻNE :D
    Życzę dużo weny i zapraszam do siebie na dziesiąty rozdział :) http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
    Pozdrawiam.:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli nie lubisz spamu to po prostu usuń ten komentarz a jeśli znajdziesz chwilkę to zapraszam na moje opowiadanie gdzie bohaterem jest m.in. Andrzej Wrona http://historia-pisana-szeptem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No po prostu kocham to opowiadanie ♡
    A najlepsza w nim jest... babcia Eleny :-D
    Nie no, żart :-) wszyscy tu są zajebiści *.*

    PS. Pamiętaj, że nawet jeśli nie zostawiam po sobie żadnego śladu to i tak zawsze tu jestem .

    Pozdrawiam ~Pyskata~ (siatkareczka :-*)
    A i zapraszam do siebie na coś nowego
    juz-na-zawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń