Wreszcie koło 10 coś zaczęło się dziać. A mianowicie. Oliwier otworzył oczy! Siatkarz jak strzała wybiegł z sali i pobiegł po doktora. Ten przebadał go i stwierdził, że chłopiec nie odniósł poważnych obrażeń i dzisiaj po południu będzie mógł otrzymać wypis.
- A panie doktorze co z Eleną Winiarską? - zapytał gdyż przyjmujący był także prowadzącym brunetki.
- Jeszcze się nie wybudziła. - oznajmił - A ten mężczyzna, który ciągle u niej siedzi to jej chłopak?
- Tak - potwierdził - Coś się stało? - zdziwił się tym pytaniem.
- Nie, nic się nie stało. Proszę, spróbować go nakłonić, żeby poszedł do domu się przespać. Jej stan jej stabilny. Na pewno się nie pogorszy, może się jedynie poprawić, a widać, że jest zmęczony. Na prawdę nie ma sensu żeby tutaj siedział - uśmiechnął się ciepło.
- Wie pan. To nie będzie takie proste. On ją na prawdę bardzo kocha i wątpię żeby mu przegadać aby wrócił do domu.
- Rozumiem. Tak coś właśnie myślałem. Wielka miłość. - uśmiechnął się - Miłego dnia życzę.
- Wzajemnie - odparł i usiadł przy chłopcu - Jak się czujesz synku? - zapytał uśmiechając się.
- Może być, a co z ciocią? - zapytał.
- Ciocia na razie jest w śpiączce ale nic poważnego jej się nie stało.
- Aaaa tato? - blondynek zaczął niepewnie i bawiąc się palcami spuścił na nie wzrok.
- O co chodzi?
- Na prawdę myślisz, że jestem wspaniałym synem? - zapytam cicho i spojrzał na ojca. Ten uśmiechnął się ciepło.
- Naprawdę. - zapewnił - Nie mogłem sobie lepszego wymarzyć. Mama również.
- Bo wiesz. Teraz jest Antek i mama poświęca mu więcej czasu. Ciebie tyle nie było... - zaczął
- Ale teraz już będę - przerwał mu - Nawet nie masz pojęcia jak bardzo tęskniłem za wami w tej Rosji - westchnął - A z mamą kochamy i ciebie i Antka tak samo. Tylko Antoś jest mały i potrzebuje o wiele więcej troski niż ty. Przecież on sam sobie nie umie zrobić kanapki czy nalać soku - zaśmiali się obaj - Ale pamiętaj, że razem z mamą bardzo was kochamy - Winiarski przytulił Oliego.
- Możemy iść na chwilę do cioci? - zadał pytanie chłopiec więc obaj wstali z łóżka i podążyli do wyjścia z sali. Na korytarzu siedziała dalej Olszewska. Winiar westchnął głęboko i wskazał Oliwierowi salę, w której leży Lena, aby młody tam poszedł, a sam usiadł obok Karoliny
- Karola, nie możesz tak tutaj siedzieć - westchnął.
- Dlaczego?
- Bo się wykończysz. Wiktor na pewno się o ciebie martwi. W domu czeka na ciebie syn. Idź do nich odpocznij i przyjdź po południu. Przecież nic się nie stanie jak zabraknie cię kilka godzin.
- No dobra - powiedziała cicho - Do zobaczenia później - uniosła delikatnie kąciki ust i ruszyła korytarzem do windy. W niej minęła się z Igłą, kuzynostwem Miśka oraz mamą. Przywitali się i razem weszli do sali Winiarskiej gdzie siedzieli Karol z Olim i rozmawiali.
- A ty tu siedzisz od wczoraj? - zapytała zatroskana Grażyna ale i pełna podziwu dla tego chłopaka. On dla jej własnej córki spędził całą noc czuwając przy jej łóżku podczas gdy jej tu nie było.
- O, dzień dobry - przywitał się kulturalnie - Tak jakoś wyszło - uśmiechnął się delikatnie.
- Idź się prześpij - poinstruowała go przerwała zanim zdążył się sprzeciwić - Przecież nie będzie sama, a jakby co to zadzwonimy - uśmiechnęła się ciepło. W końcu siatkarz uległ i wrócił do mieszkania.
Około 13 do sali szpitalnej weszła Dagmara z Antkiem. Przywitała się ze wszystkim i przekazała Miśkowi chłopca, aby zdjąć kurtkę.
- Jak długo jeszcze będzie tak leżeć? - zapytała.
- Właściwie nie wiadomo. Jutro na pewno już powinna się wybudzić. Może też dzisiaj w nocy lub wieczorem - oznajmił jej mąż.
Ale Elena nie obudziła się już tego dnia. Kłos znowu czuwał w nocy przy jej łóżku i trzymał ją za rękę. W pewnym momencie albo mu się wydawało albo gdy głaskał jej zewnętrzną stronę dłoni kciukiem dziewczyna poruszyła ręką.
Perspektywa Eleny
Nie wiedziałam gdzie jestem. Było ciemno, ale ciepło. Byłam przykryta kołdrą. Czułam, że ktoś od dłuższej chwili głaszcze moją dłoń. Poruszyłam nią delikatnie i powoli podniosłam ciężkie jak ołów powieki. Byłam w szpitalu. Dosłownie moment zajął mi żeby skojarzyć fakty. Wypadek. Gdy wracaliśmy do mieszkania. Oliwier! Poderwałam się do pozycji siedzącej.
- Boże, Elena! Obudziłaś się - Karol ucieszył się bardzo - Idę po lekarza! - już miał podrywać się z krzesła lecz ścisnęłam jego dłoń.
- Oliwier! - wykrzyknęłam - Co z Oliwierem! Jezu jak mu się coś stało to mnie Daga z Michałem chyba zabiją własnymi rękami - zaczęłam histeryzować i oczy zaszył mi łzami
- Spokojnie, Lenia, Olkowi nic się nie stało. Po południu dostał wypis i jest teraz w domu - położył dłonie na moich ramionach - To ty byłaś bardziej poszkodowana.
- Ufff - odetchnęłam z ulgą i opadłam na poduszkę - Jak dobrze, od razu mi lepiej - powiedziałam na co on uśmiechnął się - Co się tak szczerzysz?
- Bo się odzywasz - powiedział głupio. - Te pięć dni bez twojego głosu to była kompletna makabra - przyznał i pochylił się nade mną, aby mnie pocałować lecz położyłam mu palec na ustach.
- A nie miałeś iść po lekarza? - zaśmiałam się.
- Lekarz poczeka - mruknął i złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku, pełnym tęsknoty za swoją bliskością. - Dobrze, że już jesteś - uśmiechnął się gdy przystawił czoło do mojego.
- Cały czas byłam.
- Ale teraz jesteś już całkiem - powiedział i pocałował mnie w czoło po czym poszedł po lekarza, który wszedł do sali i zaświecił światło, które mnie oślepiło. Co za ostre świetlówki robią w tych szpitalach! Coś mnie tam przebadał ale stwierdził, że szczegółowe badania jutro rano. Gdy wyszedł przyglądnęłam się Kłosowi. Widać, że był niewsypany.
- Kiedy ostatnio spałeś? - zapytałam świdrując go wzrokiem.
- Zapytaj lepiej ile ty sobie pospałaś. Całe 2 dni. - zaśmiał się.
- Pytałam o co innego. Ile tu siedziałeś?
- Od południa do teraz dzisiaj a przedwczoraj prawie cały dzień - odprał. Naprawdę siedział tu dla mnie?
- Kochany jesteś - powiedziałam i pocałowałam go w policzek - Ale teraz musisz iść spać.
- To prześpię się tu z tobą - wzruszył ramionami szczerząc się.
- Wątpię by było miejsce - wyszczerzyłam się.
- Będzie tylko musisz się przesunąć - stwierdził i już po kilku minutach leżeliśmy razem na tym ciasnym łóżku. Ale zawsze mogło być gorzej. Siatkarz zasnął niemal od razu. Ja zdrzemnęłam się też chwilę.
Rano gdy przyszedł lekarz zdziwił się bardzo, że ja zamiast leżeć w łóżku siedzę na parapecie a na moim miejscu śpi środkowy.
Posłałam mężczyźnie delikatny uśmiech i poprosiłam, aby go nie budzić. Przebadał mnie.
- A kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Na razie musi zostać pani na obserwacji, a potem się zobaczy - odpowiedział. Jęknęłam cicho. Lekarz opuścił salę i obudził się Karol. Nie wiem jakim cudem udało mi się go przekonać żeby wrócił do domu, odpoczął i jeszcze dzisiaj pojawił się na treningu. Położyłam się do łóżka a po śniadaniu gdy się okropnie nudziłam do sali weszła Karolina.
- Elka! Obudziłaś się! - wykrzyknęła ucieszona i mocno mnie przytuliła.
- Jak widać - zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie wszyscy bali - usłyszałam głos mamy wchodzącej do pomieszczenia. Po niej weszli też moi kuzyni.
- A wy tu co? - zdziwiłam się.
- Na razie to stoimy, ale zaraz to się chyba fochniemy na ciebie moja droga - fuknął Michaś.
- Czemu? - zdziwiłam się.
- Od meczu w Łodzi na Lidze Światowej ani razu się nie odezwałaś! - oburzył się, a ja spuściłam wzrok. - A miałaś!
- Przepraszam - mruknęłam.
- Samo przepraszam nie wystarczy - stwierdził Bartek - Zapraszasz nas gdzieś. Na jakąś pizze czy coś w tym stylu - postawił warunek.
- Stoi - uścisnęliśmy sobie dłonie. Ale kiedy to nie mam pojęcia.
- A ja zawsze myślałam, że sportowcy to powinni się zdrowo odżywiać - powiedziała mama niby zamyślona na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- O proszę, proszę. Jaki dobry humorek mamy od samego rana - usłyszałam głos Ignaczaka wchodzącego do mojej sali.
- Krzysiu! - pisnęłam ucieszona.
- A na nasz widok się tak nie cieszyła - fuknął starszy Jurecki.
- Właśnie - przytaknęła mu Olszewska.
- Na byle plebsów się tak nie reaguje - wystawiłam im język i przytuliłam Igłę na co on wyszczerzył się niemiłosiernie.
- Proszę bardzo pomarańczka dla ciebie - wyszczerzył się wręczając mi owoc.
- Dziękuję bardzo. Skąd wiedziałeś, że już będę mogła ją zjeść? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Przeczucie - wypiął dumnie klatę do przodu.
- Taaaa, przyznaj się, że po prostu słyszałeś jak tu gadamy i szybko poszedłeś do sklepu - przeszyłam go wzrokiem.
- To też - mruknął pod nosem. Zaśmiałam się cicho.
- Ale dziękuję - cmoknęłam go w policzek.
Odwiedziła mnie też Aga, która podobno strasznie to wszystko przeżywała więc gdy tylko zobaczyła, że nie śpię od razu mnie wyściskała.
Około 17 mama wraz z Jureckimi zaczęła się zbierać bo oni musieli już wracać. Zostałam więc sama bo Ignaczak postanowił iść po kawę i po coś na przegryzkę. Czekając więc na niego z nudów strzeliłam sobie selfie w szpitalu i wstawiłam na instagrama. Gdy już się tam znalazło odłożyłam telefon na stolik obok łóżka. Czekałam więc na Ignaczaka gdy drzwi się otworzyły a moim oczom ukazał się Miguel. Bardzo się zdziwiłam na jego widok. No kogo jak kogo ale jego to się nie spodziewałam.
- Można? - zapytał niepewnie.
- Jasne, wchodź - uśmiechnęłam się. Wszedł i wręczył mi koszyk ze słodyczami oraz bukiet żółtych (a jakże by inaczej?) tulipanów.
- Od całej Skry chciałem przekazać. Stwierdzili, że ja najlepiej będę się do tego nadawał. Najpierw chcieli iść z tym do prezesa - parsknęliśmy śmiechem.
- Kto w ogóle na to wpadł?
- Szampon przyniósł to na trening - wyjaśnił - A w ogóle jak się czujesz? Kiedy wracasz? Chłopaki nie mogą się doczekać.
- Nie mam pojęcia kiedy mnie wypuszczą, a w ogóle ostatnio strasznie nawaliłam. - westchnęłam - Najpierw ta pieprzona kostka, potem ten wypadek, przeze mnie nie miałeś przez dwa dni dwóch zawodników...
- Nic się nie stało. Przecież to nie twoja wina. Chłopaki są w świetnej formie i jeśli dwa dni nie pojawią się na treningu nic się nie dzieje, zwłaszcza z takiego powodu. - uśmiechnął się ciepło.
Pogadaliśmy jeszcze dosłownie chwilę, ale Falasca musiał już lecieć. Później w mojej sali pojawił się Krzysiu i wręczył mi kawę, a następnie pojawił się też Karol. Przyniósł mi książkę żebym miała co robić jak nikogo nie będzie.
- O, widzę, że już doszły - zaśmiał się kiwając głową na prezent od klubu.
- A doszło - wyszczerzyłam się.
Pogadaliśmy jakąż godzinkę razem po czym Igła musiał już wracać do Rzeszowa.
- No to zdrówka ci życzę Lenko kochana - przytulił mnie mocno.
- Przeproś tam Iwonkę ode mnie bo jej męża zabrałam przez ten wypadek.
- Młoda spoko loko. Sama mnie poganiała - uśmiechnął się. - Do zobaczenia następnym razem. Mam nadzieję w innym miejscu. - pożegnał się również z Kłosem po czym wyszedł z sali. A w ogóle to dacie wiarę, że środkowy chciał znowu całą noc tutaj spędzić?! No chyba go coś pokręciło. Dosłownie wygoniłam go ze szpitala. Poczytałam jeszcze tą książkę, faktycznie bardzo wciągająca jak zapewniał środkowy i poszłam spać.
Spóźniony ale jest :)
Happy end! Raczej każdy się spodziewał. Nie mogłabym naszym misiaczkom już teraz jakiejś wielkiej tragedii wymyślać.
Całkiem spodobała mi się ta inna narracja. Fajnie się w niej pisało i miła odmiana ;)
Następny w niedzielę.
Pozdrawiam ;**
Obudziła sie nam Lenka! ;) Wszyscy happy! :D :D
OdpowiedzUsuńFajnie sie czyta w tej narracji ale szczerze mówiąc wole tą pierwszoosobową :D
Do niedzieli:3
Uff, obudziła się. :D Jak dobrze.
OdpowiedzUsuńBoże, jaki ten Karollo kochany, całe dni i całe noce przy niej siedział.
Winiar nareszcie będzie spędzać więcej czasu z dziećmi. :)
Szkoda, że ostatecznie prezio Skry nie przyszedł. xdd Mógł od razu z synusiem.
Czyli teraz znowu będzie sielaneczka? :D
Ja wolę pisać w narracji trzecioosobowej, nie wiem dlaczego, ale po prostu. :D
Pozdrawiam. :*
Zapraszam do mnie na rozdział XIII. :)
Nooo obudziła się wreszcie ;)
OdpowiedzUsuńWzruszyła mnie rozmowa Winiarskiego z synem... jacy Oni kochani...taka idealna, przykładna rodzinka...
No Karolowi to tam obok Elki łóżko trzeba by było chyba postawić xD
Hahah jakie plany... chcesz zniszczyć tą słodycz między nimi? Proszę jeszcze nie teraz, nie tak od razu...ale fakt zmiany będą potrzebne, wiadomo, ale to za jakiś czas ^^
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
Zapraszam do mnie:
http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/
jak dobrze, że Elena już się obudziła. oby teraz było już lepiej.
OdpowiedzUsuńTak się cieszyłam, ze koniec tragedii, a Ty wyskakujesz, ze przyjdzie na to pora :O Co ty kombinujesz? Szczerze? PODOBA MI SIE TO! Lubie jak coś się dzieje :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Obudziła się! Tak się cieszę :D
OdpowiedzUsuńNa razie nic nie kombinuj. Daj nam się nimi nacieszyć :D
Kłos na szpitalnym łóżku. xd Musiało to przekomicznie wyglądać.
Pozdrawiam! ;*
Rozdział jak zawsze świetny :) Dobrze,że Elenie nic się nie stało :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
http://malzenska-loteria.blogspot.com/
Wybacz za spam pod rozdziałem.
OdpowiedzUsuńOd tego, jak czysta jest twoja dusza, zależy czy przeżyjesz.
W tym świecie to dobrzy ludzie są poszukiwani i...
...zabijani.
Co jeśli osoba, którą znasz jest Łowcą Dusz? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Sophie Greenway i wiele innych ludzi nawet nie zdawało sobie z tego sprawy, że są obserwowani… Że są celami wszystkich Nadnaturalnych.
Wszystko miało być dokładnie zaplanowane, zrobione perfekcyjnie, szybko i bez żadnych dowodów. Nie było czasu na zastanawianie się, czy to na pewno dobra decyzja. Ale wszystkie nieśmiertelne istoty pragną tego, czego ludzki mózg nie potrafi pojąć. Chcą żyć. Tylko po co wiecznie żywemu stworzeniu ludzkie życie? Dlaczego chcą starzeć się i umierać?
Czy Sophie może komukolwiek zaufać? Kim tak naprawdę jest Logan? Jak dziewczyna pokona przeciwności losu?
Czy w oceanie pytań znajdą się krople z odpowiedziami…?
Jesteś ciekawy tego, co dzieje się na Wschodnim Zachodzie?
„- Możesz bać się tylko żywych, Sophie – wyszeptał, a jego maska, jak i cała sylwetka, zniknęła w mroku”.
Zapraszam na http://paradiseultra.blogspot.com/