niedziela, 25 stycznia 2015

~Rozdział 59~

Dni leciały mi szybko, praktycznie tak samo.
Siatkarze ostatni mecz  przed świętami rozegrali na swojej hali 21 grudnia z Jastrzębskim Węglem. Wydawać by się mogło, że nie będzie to tak strasznie trudne spotkanie dla Skrzatów. Jastrzębianie wracali z ciężkiej podróży z Rosji i jeszcze cięższym laniu. Jednak spięli się i wygrali to spotkanie 3:2 sprawiając sobie prezent na święta.


Następnego dnia postanowiłam ubrać w naszym mieszkaniu choinkę. Zostałam z tym sama bo Aga wyjechała do rodziny już w sobotę. Po popołudniowym treningu zdjęłam kurtkę oraz buty i zostawiłam je w korytarzu. Najpierw postanowiłam coś zjeść. Jeżeli chcę być kreatywna to muszę się najeść! Gdy już się pożywiłam zapiekanką, która leżała jeszcze od wczoraj w piekarniku to ruszyłam do salonu gdzie stała już póki co nieubrana jeszcze choinka, a na kanapie leżały wszystkie bombki, łańcuchy, światełka i takie inne. Włączyłam sobie w tle telewizor z muzycznym kanałem i zabrałam się za zawieszanie bombek. Po 20 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam więc otworzyć. Zobaczyłam przed sobą Karola.
- Świetnie, że jesteś - ucieszyłam się pocałowałam go na powitanie w policzek.
- Chyba pierwszy raz to słyszę. Od kogokolwiek - wyszczerzył się.
- Nie przyzwyczajaj się - wystawiłam mu język.
- Jak zawsze złośliwa - pokręcił głową z uśmiechem.
- Ale chodź, ubieram choinkę, a ty mi pomożesz - pociągnęłam go za rękę do salonu.
- Coś słabo ci idzie - skrzywił się widząc moje drzewko.
- Dopiero zaczęłam głupku - walnęłam go w ramię na co zaczął się śmiać.
No więc .... Głos w głowie podpowiada mi, że nie zaczyna się zdania od "no więc" ale zrobię na przekór i tak właśnie zacznę! Elenko, święta się zbliżają, powinnaś być dobra. O, zamknij się. Pewnie, mnie to nigdy nikt nie słucha! Jakie tam nigdy! Czasem cię posłucham. Czasem, pff. Dobra! Zacznę zdanie inaczej, ok? Jak najbardziej.
Ponieważ Stefan, (tak go właśnie nazwałam i nie czepiać się!) Ponieważ Stefan, uprzejmy głos w mojej głowie przypomniał mi podstawy gramatyki naszego pięknego ojczystego języka polskiego zacznę zdanie inaczej... Zapraszam do dalszego czytania bo na to gadanie ze Stefkiem straciliśmy już i tak za dużo miejsca i czasu.  Proszzzz!
Po chwili podśpiewując już piosenki lecące z głośników telewizora przystrajaliśmy drzewko. Ja zabrałam się za lampki. I to chyba był mój największy błąd tego miesiąca...
- Nosz cholera jasna! - fuknęłam gdy zaplątałam się w to diabelstwo.
- Nie tak ostro kochanie - zaśmiał się Kłos. - Poza tym ślicznie wyglądasz jako choinka - zaśmiał się podchodząc do mnie.
- No to selfie! - wykrzyknęłam szczerząc się. Jak powiedziałam tak też się stało. Od razu zdjęcie pojawiło się na moim koncie na portalu społecznościowym. Potem zaczęliśmy mnie jakoś odplątywać z tych światełek. Po kilku minutach męki, przekleństw, potu, krwi i łez.... Oj no co? Trochę dramaturgi by się przydało! Za słodko tutaj ostatnio. Zdecydowanie ZA SŁODKO!
Po kilku minutach trudzenia się (!) z tymi lampkami mogliśmy je zawiesić tam gdzie miały być. Nie, nie ma środkowym, aby też mógł sobie strzelić selfiaka i wrzucić na insta.
Na choinkę matołki. Po godzinie drzewko było już przepięknie ubrane. Poszłam więc po swój aparat i uwieczniłam je i nas i potem jeszcze raz nas no i potem jeszcze raz nas... No co? Moja wina, że jesteśmy śliczni? (^^) Dobra, koniec przechwałek. Na koniec siatkarz stwierdził, że jak się nie będziemy tyle widzieć (tak 3 dni to masa czasu) trzeba się pożegnać w sypialni.


Następnego dnia rano miałam wyjeżdżać do Wałbrzycha. Spakowałam się już nawet wczoraj rano jednak jeden osobnik płci męskiej mi to udaremniał nie chcąc pomóc dosunąć mi walizki i cały czas goszcząc jeszcze na moim łóżku.
- Karol no. Weź wstań już z tego łóżka. - jęknęłam - Ja muszę się zbierać. Czy ty tego nie rozumiesz?
- Przecież jeszcze zdążysz - mruknął przeciągając się.
- Karol nooooo - jęknęłam.
- Lenia nooooo - mruknął - Chodź tutaj jeszcze - odkrył kołdrę.
- Weź mnie nie denerwuj tylko wstawaj - warknęłam.
- Czyżbyś się zdenerwowała? - poruszył brwiami. Taaa, ostatnio się założyliśmy, że nie da rady wyprowadzić mnie z równowagi do końca tego roku. Może i głupi zakład, ale to Michał mnie podpuścił! Nie, ja wcale nie zwalam na niego winy! Mówię tylko jak było.
- Ja? Skądże! - prychnęłam i wyszłam z pomieszczenia podążając do kuchni, z której po chwili wróciłam z butelką zimnej wody. - Albo wstajesz po dobroci, albo zaraz wstaniesz mokry - zagroziłam stając nad środkowym.
- Nie odważysz się. To twoje łóżko - wyszczerzył się.
- Właśnie, że odważę. Zanim wrócę to wyschnie - wzruszyłam ramionami i zaczęłam powoli przechylać butelkę nad jego głową.
- Ok, ok. Już wstaje - rzucił poddając się.
- Świetnie - uśmiechnęłam się tryumfująco - To zasuń mi ta walizkę, a potem możesz przyjść na śniadanie - wyszczerzyłam się niemal w podskokach ruszyłam do kuchni. Po kilku minutach pojawił się tam również środkowy już kompletnie ubrany i zaczęliśmy pałaszować śniadanie. Po posiłku ubraliśmy buty i kurtki, a siatkarz wziął moją walizkę i wyszliśmy przed blok. Wpakowałam bagaż do swojego auta.
- Czyli 26 wpadasz do Warszawy? - upewniał się.
- Tak. - potwierdziłam uśmiechając się - Pa Karolku. Wesołych Świąt. I pozdrów rodziców - pocałowałam go jeszcze na pożegnanie.
- Ty też pozdrów swoich. Szczególnie babcię - uśmiechnął się co odwzajemniłam i wsiadłam do samochodu. Machając mu jeszcze odjechałam w kierunku Wałbrzycha. Kiedy tylko mogłam to naciskałam mocniej ten magiczny pedał gazu. Niestety za wielu takich okazji nie miałam.
Po niecałych 3 godzinach czyli o 12:30 byłam już pod domem rodzinnym. Wysiadłam z samochodu i z walizką ruszyłam do domu. Było otwarte więc weszłam. W korytarzu było już czuć zapachy pieczonych ciast.
- Jestem! - krzyknęłam stawiając walizkę i rozsuwając kurtkę.
- Wnusia! Słońce ty moje! - wykrzyknęła babcia przytulając mnie mocno - A gdzie masz swojego kawalera? - uniosła brew.
- W Warszawie, ale gorąco cię pozdrawia. - zapewniłam.
- No to bardzo miło - uśmiechnęła się - A czemuż to go nie przywiozłaś?
- Musiał odwiedzić swoich. Ja też tam się na drugi dzień świąt wybieram - oświadczyłam odwieszając kurtkę i zdejmując buty i zakładając na nogi swoje kapcie.
- Spróbuję się tobą nacieszyć - puściła mi oczko.
Weszłyśmy razem do kuchni gdzie nikogo nie było.
- A gdzie wszyscy? - zapytałam.
- Adam w pracy, Aśka z dzieciakami skoczyła na miasto. Właściwie nie wiem po co, a twoja matka poszła do sklepu po ser bo jej się sernik nie udał - zaśmiała się wskazując nieudany wypiek.
- Nie wygląda tak źle.
- Ale źle smakuje. Uwierz mi dziecko - poklepała mnie po plecach. - Chcesz kawy?
- Jasne. - odparłam. Po kilku minutach wróciła moja rodzicielka i rozmawiając jeszcze raz zabrałyśmy się za pieczenie sernika. Później wróciła reszta rodziny. Do wieczora siedziałyśmy w kuchni i piekłyśmy. Później udało mi się znaleźć czas, aby spędzić jakąś godzinę z siostrzeńcami.


W Wigilię od rana było jak zwykle wielkie zamieszanie. Pierogi, barszcz, uszka, ryba, kapusta i wszystkie wigilijne potrawy do przygotowania. W południe dotarli Winiarscy czyi będziemy miały jeszcze Dagę do pomocy. W tm roku ma podobno wpaść jeszcze kuzynostwo, ale to dopiero jutro. W kuchni siedziałam do 16 bo już nie było na tyle roboty żebym się miała gdzieś przydać, a dzieci wraz z Miśkiem i Adasiem ubierały choinkę w salonie. Gdy wkroczyłam do pokoju, aby skontrolować ich pracę bardzo spodobało mi się to co zobaczyłam. Się postarali. W dodatku drzewko było żywe, co nadawało mu jeszcze większego uroku i ten wspaniały zapach. (klik) Od razu pobiegłam na górę po aparat, aby strzelić jej kilka ujęć. Kiedy byłam już na górze poczułam wibracje swojego telefonu. Przyszedł sms. Nadawca: Dawid
                                                 "Wesołych świąt wredotko ;*"

   "Wesołych, wesołych. Wpadasz do Wałbrzycha na święta czy nie raczysz się pojawić?"
  "Nie, rodzice pojechali do Gdańska do brata, a mi się tam naprawdę nie chce jechać    więc posiedzę w Bełchatowie ;)"
                                                 "Było wpadać do nas :D"

                  "Nie tym razem. Ale ty do lepienia pierogów a nie smsy piszesz!"
                     "Ty zacząłeś :P A poza tym pierogi ulepione :P"
Odpisałam ostatni raz i biorąc aparat wyszłam z pokoju.
Gdy wkroczyłam z urządzeniem do pokoju Winiarski przewrócił oczami.
- A ta od razu z aparatem lata.
- Cicho, cicho - machnęłam tylko na niego rękę i zrobiłam z 10 zdjęć. - No stawaj tu Misiek - wskazałam rękę miejsce obok siebie - Adaś cyknij nam zdjęcie - wręczyłam mężczyźnie aparat - No stawaj. Oprawię sobie to zdjęcie w ramkę - zaśmiałam się.
- A to jak w ramkę to mogę się zaprezentować - podszedł do mnie pewnym krokiem unosząc barki wyżej. Stanęliśmy sobie tak, aby nie zasłaniać zbytnio choinki ale również żeby nas było widać. Szwagier zrobił nam kilka zdjęć, abym mogła wybrać najlepsze i wręczył mi z powrotem aparat.
- To jest fajne - wyszczerzył się przyjmujący zaglądając mi przez ramię.
- No masz rację. To sobie oprawię - uśmiechnęłam się do brata. Staliśmy na nim obejmując się w pasie i równocześnie odginając się każde swoją stronę i robiąc głupią minę. Potem pół godziny na sesję ze wszystkim członkami rodzinki. Nawet nie macie pojęcia ile trudów zajęło mi przyciągnięcie babci do salonu i nakazanie jej stanąć przy tym cholernym drzewku. No co za uparciuch!
Gdy byłam już usatysfakcjonowana efektem mogli się rozejść.
- Najpierw mnie zaciągasz a potem nawet nie pokażesz jak wyszłam - fuknęła babcia, a ja się zaśmiałam.
- Ależ proszę babuniu kochania! Obejrzyj sobie - wręczyłam jej aparat. Staruszka była zadowolona więc z uśmiechem wymaszerowała z pomieszczenia.
Wyjęłam jeszcze z kieszeni telefon i zrobiłam zdjęcie choince, a potem wysłałam do Karola. Odpisał po chwili.
                                                "Nasza i tak piękniejsza :)"
                                  "No wiadomo ;) Jak ja ubieram to zawsze piękne :P"

"Czuję się wrednie pominięty i zapomniany :( A pamiętaj, że dzisiaj Wigilia! Święta, trzeba być dobrym człowiekiem!"
                                          "Postaram się. Od teraz. Obiecuję!"

                                                 "Pfff...Już to widzę, pfff"
                                                    "No to zobaczymy :P"

                                             "No zobaczymy, zobaczymy kochanie ;)"
Położyłam aparat na parapecie w salonie po czym poszłam na górę przygotować sobie strój. Zostawiłam tam telefon, a następnie poszłam wziąć prysznic. Umyłam się po czym owijając się ręcznikiem zaczęłam rozczesywać włosy, wysuszyłam je, a następnie lekko podkręciłam. Ubrałam sukienkę (klik) i zrobiłam delikatny makijaż po czym na stopy nasunęłam buty. Wyszłam z łazienki.
- No wreeeeeszcie. Ileż można?! - jęknął Michał wywracając oczami.
- Ty się lepiej nie odzywaj bo powiem Dagmarze ile się szykowałeś na randki z nią - pogroziłam mu palcem z cwanym uśmiechem. No i obietnica poszła się .... Nie! Stop! Miałam być dobrym człowiekiem! Nie będę przeklinać! Obietnica poszła w las! Ewentualnie na spacer.
- Czy ja coś mówię? Boże, nawet mi wolności słowa zabronią we własnym domu - mruknął wchodząc do łazienki.
- Tak formalnie to ten dom jest ... - zaczęłam unosząc palec wskazujący do góry, ale nie dane było mi skończyć.
- Zamknij się już! - krzyknął z pomieszczenia na co się zaśmiałam.
- Michałku nie denerwuj się tak bo cały rok będziesz chodził poddenerwowany. - oparłam się o ścianę - Pamiętasz jak babcia zawsze mawia "Jaka Wigilia, taki cały rok!" - przypomniałam mu.
- Wpędzisz mnie do grobu siostro - odparł. Taa, nie ma to jak gadać ze sobą przez drzwi do łazienki. Tak to tylko Winiarscy robią. Wysłałam jeszcze sms'a Kłosowi, że faktycznie nie potrafię być nawet dzisiaj dobrym człowiekiem dla Michała po czym zeszłam na dół by zobaczyć co się tam dzieje. A tam Asia z dzieciakami nakrywały obrus i dostawiały krzesła do stołu w salonie.


Gdy zabłysła pierwsza gwiazdka pomodliliśmy się, przeczytaliśmy fragment Pisma Świętego i nastąpił czas na życzenia. Poskładałam wszystkim, a na końcu raczył podejść do mnie Winiar
- No to siostra zdrówka, szczęścia z tym Kłosikiem, żebyś była dla mnie milsza ...
- To już nie są życzenia dla mnie tylko dla ciebie - przerwałam mu słysząc ostatnie słowa
- Nie przerywaj! Miałaś być milsza! - i kontynuował - nie wpędź go tam przedwcześnie do grobu tymi swoimi odpowiedziami na każde pytanie, no żebyś odpoczęła przez te święta no i spełnienia marzeń, codziennego uśmiechu.... A! No i dużo dzieci - wyszczerzył się.
- Dziękuję Misiu. Ja ci życzę ... wzajemnie - zaśmiałam się.
- Nie może być wzajemnie - oburzył się.
- Bo? - uniosłam brew.
- Bo ja nie wpędzę Dagi przedwcześnie do grobu.
- Sie zobaczy - mruknęłam cicho pod nosem.
- Słyszałem, a teraz składaj mi tu piękne życzenia! - zarządził.
- Ok, ok, ok. No to mój kochany braciszku, zdróweczka ci życzę, duużo szczęścia, zero kontuzji, samych złotych medali, a zwłaszcza medalu z Rio, uśmiechu, satysfakcji z dzieci i wiesz, ja liczę na bratanice - szepnęłam mu na ucho śmiejąc się cicho.
- Zobaczę co da się zrobić - wyszczerzył się.
- No ja myślę - puściłam mu oczko - i czego jeszcze...No spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze - wyrwałam mu z ręki resztę opłatka, który mu został i cmoknęłam w policzek
- Teraz ja muszę tobie trochę urwać - jak powiedział tak i zrobił i jego "trochę" to był mój cały czyli połowa. No to się wymieniliśmy.


Wszystkie wigilijne potrawy znikały ze stołu w mgnieniu oka, a na dodatek były bardzo pyszne. Po wieczerzy śpiewaliśmy kolędy, w których przewodziłam ja Michał i babcia. Oliwier i Nikodem raczej coś tam sobie mruczeli pod nosem i od czasu do czasu było ich słychać. Zośka to dopiero dawała popisy wokalne. Czasem nawet wszystkich przekrzykiwała. Ale tylko wtedy jak kolęda jej się podobała. Najsłodszy był Antek, który słysząc jak my kolędujemy zaczął sobie coś pokrzykiwać i śmiać się głośno.
Później nadszedł ulubiony moment chyba wszystkich. Mianowicie prezenty. Adam, który co roku robił za naszego prywatnego Mikołaja poszedł się przebrać do góry i zbierając ze wszystkich pokojów prezenty do swojego worka wrócił do salonu.
- Ho! Ho! Ho! - zaczął wkraczając do pokoju - Czy są jakieś grzeczne dzieci? - zapytał grubym głosem. Młodzi od razu zaczęli skakać ucieszone i dopadły domniemanego Mikołaja.
- Dajcie Mikołajowi usiąść - zaśmiała się Aśka. Gdy mężczyzna usiadł ustawiły się w kolejce do niego i otrzymały podarunki i od razu zaczęły je rozpakowywać, a my przyglądaliśmy się temu z wielkimi uśmiechami na twarzy.
- A to dla naszej kochanej babci - zaśmiał się "przybysz z Laponii" i wręczył staruszce pakunek. Okazał się to być sweter, który zakupiłam dla niej ostatnio w Łodzi z Agnieszką i Karoliną. Od razu mi się spodobał musiałam jej go dać.
- A to dla Leny
Odpakowałam prezent. Co tam widzę? Koszulkę Skry z numerkiem 13. Spojrzałam na Winiara i zaśmiałam się.
- To żebyś pamiętała, że nie tylko twój chłopak tam gra ale również brat i nie obraziłby się jakbyś jemu też czasem pogratulowała - fuknął.
- Od teraz będę pamiętać - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjmującego.


Później poszliśmy na pasterkę. Muszę przyznać, że dekoracja w kościele w tym roku była przepiękna. Zawsze uwielbiałam święta bo było tak uroczyście i przepięknie, ale w tym roku przeszli samych siebie. Do domu wróciliśmy o 1:30. Od razu ruszyłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżku przykrywając się pod sam nos.


Następnego dnia obudziły mnie jakieś głosy i śmiechu z dołu. No co za ludzie! Nie dadzą człowiekowi odpocząć kurde po pasterce, ani się wyspać, tylko budzą cię o takiej diabelskiej godzinie! A dokładniej 13:45... Dobra, nic już nie mówię no... Wstałam więc biorąc ciuchy z walizki (klik) poszłam z nimi do łazienki. Przebrałam się po czym uczesałam i wróciłam jeszcze do pokoju po telefon gdzie od razu pojawiła mi się wczorajsza wiadomość od Karola.
                                 "Hahaha wiedziałem kotek, że nie dasz rady ;)"
Patrzcie jaki pewniak! Nie odpisywałam mu już i poszłam na dół. Weszłam do salonu gdzie siedziała cała rodzinka i jeszcze dodatek Jureccy. Michał z Izą i Markiem, Bartek z Magdą, Julką i Damianem.
- A wy co tu robicie? - zapytałam zdziwiona.
- No piękne powitanie, nie ma co - powiedział Bartek. - Nie cieszysz się? - zrobił smutną minę
- Nie no, jasne że cieszę - wyszczerzyłam się i wszystkich po kolei przytuliłam i usiadłam na kanapie obok Dagmary. Gadaliśmy i śmialiśmy się cały czas.
- A ty chyba znowu pobijasz jakieś rekordy - zaśmiał się Winiar zwracając się do mnie.
- W czym znowu?
- Jak można tyle spać?
- Tak umieją tylko mądrzy ludzie, których mózg w nocy odpoczywa po całodniowym mówieniu mądrych rzeczy Michałku - wyszczerzyłam się, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, natomiast Winiarski zmierzył mnie wzrokiem.
- Chyba żartujesz. Przecież ty nie mówisz mądrych rzeczy. - stwierdził poważnym głosem.
- No w sumie, odpoczywa od ciśnięcia ci - wyszczerzyłam się.
W tym momencie do pokoju weszli Adam z Asią.
- Słuchajcie, musimy wam coś ogłosić - powiedział szwagier, a wszystkie oczy zwróciły się na nich.
- Spodziewamy się trzeciego dziecka - oznajmiła Aśka uśmiechając się delikatnie. Eksplozja radości w pokoju. Wszyscy rzucili się im gratulować.
- Będziecie mieli tu jeszcze weselej - zaśmiałam się podchodząc do nich i przytulając siostrę.
- Przynajmniej się nie nudzimy - puściła mi oczko.  Około 19 kuzynostwo zaczęło się zbierać. Zaczęli ubierać kurtki i buty oraz kierować się do wyjścia. Na samym końcu został Michał zasuwający kurtkę.
- A właśnie mam jeszcze coś dla ciebie - ocknął się a ja spojrzałam na niego zdziwiona - Jakbyś miała czas to wpadnij - wręczył mi bilety na Christmas Cup w Katowicach, w których weźmie udział nasz reprezentacja szczypiornistów. Po 6 na każde spotkanie. Spojrzałam na daty.
- Jak dam radę to wpadnę. W niedzielę na pewno się pojawię, we wtorek raczej nie bo chłopaki grają mecz, a poniedziałek się zobaczy.
- No to fajnie. A tak w ogóle to szczęścia ci życzę z Karolem. I tego też dowiedziałem się od twojego brata - fuknął, a ja spuściłam wzrok.
- Ten Michał to jednak plotkarz - stwierdziłam ze śmiechem - Ale następną nowością podzielę się z tobą sama. Przysięgam - uniosłam uroczyście dwa palce do góry.
- Czekam. Ale z twoimi obietnicami to na pewno nie wypali - dźgnął mnie w bok, wystawiłam mu tylko język w odpowiedzi.
- A w ogóle to macie tam wygrać bo nie mam zamiaru się smucić tam gdzie ostatnio płakałam z radości - pogroziłam mu palcem.
- Ależ oczywiście majorze - zasalutował - Dobra lecę. Trzymaj się kuzyneczko - przytulił mnie.
- No ty tam też. Obiecuję, że wpadnę kiedyś do Kielc jak będziemy tam grać, albo po prostu wpadnę na jakiś mecz.
- Mówię cię nie obiecuj, nie obiecuj - pokręcił głową ze śmiechem.
- Idź już sobie bo mnie obrażasz - wytknęłam mu język.
- No to pa, Lenka.
- No cześć - uśmiechnęłam się i wyszłam z nim na ganek i razem z całą rodziną machałam im gdy wyjeżdżali przez bramę. Po chwili wróciliśmy do domu. Dzieci zaciągnęły na górę Michała i Aśkę z Adamem, a ja zostałam w salonie z Dagmarą i oglądałyśmy jakiś kabaret.
- Nie uwierzysz co mi wczoraj ten wariat Michał powiedział - zaczęła upijając łyk kawy.
- No co tam znowu wymyślił? - zapytałam pisząc sms'a do Karola czy chciałoby mu się w niedziele jechać do Katowic, nie napisałam po co.
- Że on by chciał jeszcze córkę - oznajmiła - Nie masz z tym nic wspólnego? - spojrzała na mnie podejrzliwie - Uniosłam wzrok znad telefonu i spojrzałam w prawo mrużąc jedno oko przypominając sobie czy poruszałam taki temat z Miśkiem.
- Z tym nie. Z wieloma innymi rzeczami tak, z tym nie - oświadczyłam.
- Lena! - krzyknęła przez śmiech rzucając we mnie poduszką, ale zdążyłam się uchylić. Podciągnęłam nogi na kanapę siadając po turecku.
- Oj no co? - wyszczerzyłam się - Nie chciałabyś jeszcze takiej małej cudownej księżniczki wśród tych trzech facetów?
- Jasne, że bym chciała, ale to jeszcze nie teraz.
- A czy ja mówię teraz? Ogólnie tak tylko rzuciłam. Pierwszy raz przekazał coś komuś od razu! - zaśmiałyśmy się razem.
- A z czego się tu tak dziewczyny śmieją? - zapytał z uśmiechem Winiar wchodząc do salonu z Antosiem na rękach.
- A tajemnica - wystawiłam mu język.
- Nie wystawiaj języka bo ci krowa nasika - rzucił.
- Nie zaczynaj. Już raz podobną kłótnię przeprowadziłam z Krzysiem. Wystarczy. - zaśmiałam się.
Resztę wieczoru spędziliśmy całą rodziną w salonie. Tak o, na nudzeniu się. Czyli miłe zakończenie dnia.



Święta w telegraficznym skrócie :D Myślałam, że podzieliłam to na dwa rozdziały a tu nie. Nie mam pojęcia jak zmieściłam to w jednym xD
Pozdrawiam ;**

9 komentarzy:

  1. Hahah czytając ten rozdział szczerzyłam się do telefonu ;D jak ja kocham to rodzeństwo xD
    No i Kłosik i ta Jego miłość do selfie ^^ i spania ^^
    Świetnie że nie podzieliłaś tego na dwa rozdziały :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta, święta. ^^ Uroczo się zrobiło.
    Wszyscy tacy mili i kochani, choineczki, wypady do rodzinki, Karolek z Elenką się kochają i w ogóle jest przesłodko. :DD

    Właśnie się zorientowałam, że w te święta nie strzeliłam sobie fotki przy choince. Niedobrze, trzeba to będzie nadrobić w przyszłe xdd

    Kłótnie Winiara i Eleny. :D Uwielbiam je.

    Jeju, nie wiem, co ja mam tu pisać. :(
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Święta zawsze świetne! :D ja nie strzeliłem sobie w tym roku zdjęcia w lampkach choinkowych, nooooo nie! Już się nie mogę doczekać wizyty El u Karola! :D A tak w ogóle to Winiar i Lenka nie potrafią się nie kłócić! A - ja też bym tak chciała! Winiar brat, Kłos chłopak i kuzynowie Jureccy! No jakie zazdro xD a teraz autopromocja : jeśli jeszcze nie czytałaś to nowy tu -----> gdy-uwierzysz-w-marzenia.blogspot.com :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnie te swieta ;D sielankowo, oby tak było zawsze ;) rozdział cudny, długi, wielu pomysłów na dalsze losy Ci życzę ;* moze by tak jakaś dramaturgię wprowadzić? ;D a kiedy mozemy sie spodziewać kolejnego?;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale zrobiłaś klimat...jedyne co mogę powiedzieć to:ja chcę święta!! Ok ferie na razie wystarczą ;)
    Winiar i Elena najlepsi :D Trochę to przypomina mnie i mojego braciszka :)
    Uwielbiam Kłosika jest taaaki słodki nawet gdy nie ma zamiaru opuścić mieszkania Lenki :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetni są! Lena wymiata! Kurde chciałabym być taka jak ona :D Miła i zarazem wredna, marzenie *-* Ciekawe czy nie organizuje jakiś szkoleń.. Jak coś to ja się zapisuję! Trochę wiedzy "jak dobrze zgasić" by się przydało jej :D Fajny rozdział, miło się czyta. Słodko, rodzinnie ahh 💕💕
    Buziaki😙

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, taki sielankowy! :D
    Jak ja kocham święta! Szkoda, że one tak szybko mijają. :c Winiar i Lena są po prostu cudni. Uwielbiam ich kłótnie. Już się nie mogę doczekać wizyty Elenki u Kłosa.
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. http://urodzilam-sie-zbyt-wrazliwa.blogspot.com/
    Zapraszam na historię zwykłą, ale może nie zwykłą. Losy bliźniaków Piechockich i Muzaja ♥ Co z tego wyniknie? ♥ Mówi o sobie: Jestem osiemnastoletnią, pyskatą blondynką. Moje życie zawsze kręciło się wokół siatkówki. Tata prezes bełchatowskiej Skry, a brat jej libero. Jak się to skończy? :X

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrobiłam rozdziały, to i skomentuję.
    Blog genialny, masz talent!
    Szybko się czyta i wkręca w opowiadanie.
    Winiarscy są mega, ich kłótnie po prostu łaał. Nie wiem skąd czerpiesz pomysły na to. :D
    Nie mogę się doczekać wizyty Eleny :D
    Zostaję na pewno :3

    I zapraszam do mnie, dopiero zaczynam (jest tylko prolog). http://walczycomilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń