sobota, 24 stycznia 2015

~Rozdział 58~

Wstałam rano i zaczęłam się ogarniać. Miałam czas bo chłopaki mieli dzisiaj tylko po południu trening więc około 14 mam się pojawić na hali. Ubrana (klik) weszłam do kuchni gdzie włączyłam radio. Nucąc sobie piosenkę pod nosem zaczęłam przygotowywać sobie kanapki.  Ogólnie ranek jak ranek.
Około 11 gdy zaczynałam robić pierogi akurat musiał zadzwonić mój telefon. Warknęłam cicho pod nosem i otrzepując ręce poszłam do swojego pokoju gdzie prawdopodobnie go zostawiłam. Wzięłam urządzenie ostrożnie aby go nie upaprać mąką. Dzwonił Dawid. No zabije!
- Cześć co tam ? - zaczął wesoło.
- Mam nadzieję, że masz coś ważnego bo akurat robię pierogi i zaraz wybrudzę przez ciebie cały telefon.
- To może się rozłączę? - zapytał nieśmiało.
- Może lepiej pogadamy na Skypie, albo wpadnij po prostu do mnie jak chcesz poplotkować - zaśmiałam się.
- A bardzo chętnie. I tak nie mam co robić, a przy okazji zjem pieroga - zawtórował mi i się rozłączył.
Telefon odłożyłam na lodówkę i wstawiłam jeszcze wodę, aby się zagotowała. Bo przecież ten Wróblewski uzależniony od kawy od razu ją sobie zażyczy. Zabrałam się z powrotem za lepienie pierogów. Po 20 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a już po chwili blondyn wchodził do środka.
- Poproszę kawę - wyszczerzył się ubiegając moje pytanie czy się czegoś napije.
- Nie pytałam czego sobie życzysz - prychnęłam prowadząc go do kuchni.
- Powinnaś się już przyzwyczaić, że pijam tylko kawę jak do kogoś wpadam - puścił mi oczko siadając przy stole.
- Przyzwyczaiłam - uśmiechnęłam się zalewając dwie kawy i kładąc na stole - No to co tam u ciebie słychać, hmm?
- A nic nowego - zaśmiał się - Nadal singiel, nadal przystojny, nadal zabawny - zaczął wyliczać.
- Czyli faktycznie po staremu - urwałam na chwilę - tylko nie wiem czy ten drugi przykład to w ogóle kiedyś był aktualny - wyszczerzyłam się.
- Tak samo aktualny jak twoja piękność - wytknął mi język.
- Osz ty! - fuknęłam.
- Wiem, umiem cię zablokować - powiedział dumnie.
- Jeden z nielicznych, faktycznie - westchnęłam.
Prowadziliśmy dalej naszą konwersację, a ja skończyłam robić obiad, który aktualnie się gotował. Około 13 drzwi się otworzyły. Poszłam zobaczyć któż to taki.
- O, Aga. Gościa mamy - rzuciłam, a po chwili blondynka witała się już z chłopakiem - Zaraz będzie obiad.
- A co?
- Pierogi - wyszczerzyłam się.
- No to za moment będę.
No i była. Podałam danie i szybko zjadałam, ponieważ zaraz miałam ruszać na trening chłopaków. Ogarnęłam się i zaczęłam ubierać buty oraz kurtkę.
- To ja też będę się już zbierał - klepnął swoje uda Dawid i wstał od stołu - Dziękuję bardzo za ugoszczenie i mam nadzieję, że następnym razem potraktujecie mnie równie miło.
- Następnym razem to ty ugaszczasz nas - rzuciła Agnieszka.
- A jak. - zawtórowałam jej ze śmiechem. Po chwili wychodziliśmy razem z mieszkania - Podrzucić cię?
- Nie trzeba, samochodem jestem. Ale dzięki za troskę.
- O ciebie trzeba się troszczyć bo w wielkim świecie to ty zginiesz - dźgnęłam go w bok.
- Odpowiedziałbym ci coś, ale nie będę chamski - wystawił mi język.
- Ciekawe od kiedy - zaśmiałam się - No to do zobaczenia - rzuciłam i na pożegnanie cmoknęłam go w policzek i wsiadłam do swojego samochodu. Po kilkunastu minutach byłam już na hali, w której rozgrzewali się już siatkarze. Przywitałam się z Kłosem pocałunkiem. Dla reszty wystarczyło zbiorowe "siema". Skakali, atakowali, serwowali, przyjmowali przez dwie godziny po czym skończyli.
Michał przysiadł się do mnie gdzie składałam sprzęt.
- To za jakąś godzinę będziesz miała w mieszkaniu wesoło - zaśmiał się pociągając z butelki wielki łyk napoju.
- Na to wygląda. - pokiwałam głową.
- W ogóle dzięki siostra - przytulił mnie.  Normalnie to bym go od razu od siebie odsunęła i powiedziała, że jest spocony i ma mnie nie dotykać, ale tym razem mi się wydawało, że to takie mega szczere. Aż za szczere jak na Michała.
- A coś ty taki... dziwny? - zapytałam gdy się odsunął lekko.
- Bo jak siedziałem przy tobie w szpitalu z Kłosem to zdałem sobie sprawę, że serio mogłaś zginąć - powiedział cicho.
- Oj Misiek - przytuliłam go mocno - Silna dziewczyna jestem - zapewniłam go. - Zresztą to już dawno było - zauważyłam.
- Wiem -przytaknął - i jeszcze raz dzięki, że z nimi zostaniesz - po czym uśmiechnął się żegnając jeszcze ruszył pozbierać swoje rzeczy. Wtedy poczułam jak ktoś się do mnie od tyłu przytula.
- Ale tutaj słodkości i przytulasy beze mnie - powiedział z uśmiechem Karol.
- Bo zdałam sobie sprawę, że mam najlepszego brata i chłopaka na świecie - uśmiechnęłam się delikatnie. Odwzajemnił mój gest i przytulił mnie mocno - Wpadnij dzisiaj do mnie. Pobawimy się trochę - rzuciłam na odchodnym całując go, a jemu aż oczy się zaświeciły.
Po drodze wstąpiłam jeszcze na trochę większe zakupy żebym miała czym nakarmić tych moich lokatorów. Po niecałej godzinie byłam już w mieszkaniu. Agnieszki nie było i nie spodziewałam się jej do jutra. Powkładałam wszystkie produkty spożywcze na odpowiednie miejsca i robiąc sobie na szybko sałatkę słuchałam radia. Skonsumowałam posiłek i o 18 usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam więc otworzyć. W drzwiach stała Dagmara z chłopakami.
- Cześć - uśmiechnęłam się szeroko - Wchodźcie - zaprosiłam ich gestem ręki.
- Elena przepraszam, że ci ich tak zwalam na głowę - powiedziała przepraszająco wchodząc za mną do kuchni.
- Daga, żadnego przepraszania! - uniosłam rękę do góry śmiejąc się - Należy wam się z Michałem chwila dla siebie, a ja z chłopakami zawsze chętnie zostanę - powiedziałam czochrając włosy Oliwiera, który przytulił mnie na powitanie.
- I tak mi głupio. Przecież ty też masz swoje życie, jakieś plany. Może miałaś gdzieś wyjść, a tu ci Winiarscy przywożą dzieci - westchnęła - ten Misiek to ma pomysły - wywróciła oczami.
- Oliwier włącz sobie grę. W salonie pod telewizorem leży ta co ostatnio ją kupiliśmy.
- Wziąłem też swoją to pogramy - powiedział z uśmiechem i wyciągnął z plecaka pudełko z grą i poszedł do salonu.
- Dagmarko, Michał miał bardzo dobry pomysł żeby mi ich podrzucić - puściłam jej oczko - O chłopców się nie martw. Ściąg małemu kurtkę. Ubierz zajebistą kieckę, idźcie z Miśkiem na miasto i bawcie się dobrze. Dla mnie to serio tylko i wyłącznie przyjemność, że z nimi zostanę, a wy też zasługujecie na chwilę dla siebie - puściłam jej oczko biorąc od niej Antosia.
- Może masz rację - powiedziała po chwili.
- No ba! Jasne, że mam - uśmiechnęłam się - No, to leć już. O nic się nie martw. Oliwiera dostarczę jutro do szkoły, po Antka wpadnij kiedy chcesz.
- Kocham cię normalnie Lenka i nie wiem jak ci się odwdzięczę -przytuliła mnie lekko.
- Butelka wina wystarczy - wyszczerzyłam się na co ona pokręciła głową ze śmiechem. stwierdziła, że cały Michał i po jeszcze kilku minutach udzielania i wskazówek na temat Antka wyszła. Zamknęłam za nią drzwi i poszłam do salonu.
- Oli chcesz kakao? - zapytałam stając w drzwiach.
- Mhm - odparł tylko nie odrywając wzroku od telewizora. Wróciłam więc z  blondynkiem na rękach i zaczęłam wyciągać z szafki dwa kubki. Chłopiec cały czas wyciągał rączki i po wszystkie rzeczy w kuchni i wydawał różne dźwięki, nieco zbliżone do słów. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Antek podobno już siedzi ale bałam się go posadzić w kuchni przy stole bo narożnik nie miał żadnych podparć z boku, poza tym bałam się cholernie, że mi się do przodu pochyli i spadnie.
Po gotowe kakao zawołałam Oliwiera, który był tak uczynny, że zaniósł również moje, a ja wraz z bratankiem poszliśmy do korytarza, w którym w torbie były wszystkie jego zabawki. W salonie na podłodze rozłożyłam koc, a na nim posadziłam chłopca. Zaczął wykrzykiwać coś po swojemu z radości, że wreszcie może się znów pobawić swoimi zabawkami.
- Ciociu zagrasz ze mną? - jęknął Oliwier.
- No to dawaj ten joystick - wyciągnęłam rękę po przedmiot. Usiadłam sobie za Antonim i zaczęłam grę z jego starszym bratem. Po pół godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam więc otworzyć kładąc pada na podłodze. Przekręciłam klucz i nacisnęłam klamkę. Ujrzałam bukiet czerwonych róż, a za nim Karola.
- Witam kochanie - uśmiechnął się szeroko.
- Cześć - zaprosiłam go do środka po czym gdy zamknęłam drzwi pocałowałam, natomiast on pogłębił pocałunek i zaczął całować moją szyję.
- E,e,e - odepchnęła go lekko. Zdziwił się. - Zapraszam do salonu - pociągnęłam go za rękę uśmiechając się - Będziemy się dzisiaj bawić - oznajmiłam ze śmiechem stając z nim w progu. Jego mina? Bezcenna.
- O wujek! Świetnie! - wykrzyknął Oliwier - Siadaj tutaj i pogramy razem go ciocia zajmuje się Antkiem.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam siatkarza uśmiechając się głupkowato.
- Kakałko - odparł z lekkim uśmiechem się siadając na kanapie obok blondyna. Wyszłam więc po napój dla Kłosa, wkładając od razu kwiaty do wazonu, który postawiłam w swoim pokoju. Gdy wróciłam z kubkiem napoju dla siatkarza stanęłam na chwilę w progu pokoju. Antoś bardzo ciekawsko mu się przyglądał przekrzywiając głowę to na lewo to na prawo po czym podraczkował do niego i pociągnął za nogawkę spodni. Wybuchnęłam śmiechem gdy środkowy spojrzał zdziwiony w dół po czym się uśmiechnął i wziął go na swoje kolana. Weszłam do środka po czym postawiłam kubek na ławie i usiadłam na kanapie obok środkowego. Przez dłuższy czas przypatrywała się poczynaniom chłopaków grających w wyścigi.
- Wujek, aleś ty cienki - jęknął Oliwier na co ja wybuchnęłam śmiechem. Takim głośnym, że Antek też zaczął się śmiać, a siatkarz zrobił minę obrażonego dziecka.
- No wiesz co Karolku. Żeby tak przegrywać z dzieckiem - powiedziałam z politowaniem.
- No bo ja nie mam takiej gry w domu, pierwszy raz w to gram - wymigiwał się. Spojrzeliśmy na siebie z Oliwierem z kpiącą miną.
- Taaaa, jasneeee - powiedzieliśmy równo.
- No to ty zagraj - wręczył mi urządzenie z wyzywającą miną i poprawił sobie małego na kolanach.
- Okej - wzruszyłam ramionami  i zaczęliśmy z Winiarskim granie. Pomijając, że blondyn dawał mi maciupeńkie fory to wygrałam przez swoje umiejętności, których Kłos ewidentnie nie posiadał - No i co? - powiedziałam z wyższością gdy wygrałam.
- Czysty fart - mruknął niezadowolony na co pocałowałam go w policzek.
Około 20:00 przygotowaliśmy sobie kolację. Chłopakom za dużo do szczęścia nie było potrzebne i zrobili sobie po jednej kanapce oraz herbacie i zjedli w salonie. Wzięłam Antoniego na ręce i podążyłam z nim do kuchni, aby go nakarmić. Przygotowałam mu butelkę z mlekiem i usiadłam z nim przy stole. Okazało się, że chłopiec jest tak samodzielny, że sam trzymał sobie butelkę i ze smakiem zjadł. Jakieś pół godziny później usnął mi na rękach. Poszłam więc położyć go do swojego pokoju na łóżko po czym wróciłam do salonu, aby pozbierać kubki ze stołu. Zaniosłam je do kuchni i stanęłam przy oknie. Lubiłam patrzeć na panoramę Bełchatowa z tego okna. To był mój ulubiony widok. Opieka nad takim małym dzieckiem to faktycznie wielka odpowiedzialność.
Poczułam jak jakieś ręce oplatają mnie w tali. Oparłam się więc o tors środkowego i przymknęłam oczy.
- A z ciebie oszustka - fuknął.
- Ze mnie? Ja powiedziałam tylko, że się pobawimy, a co ty zrozumiałeś to już nie moja wina - zaśmiałam się - Ale kwiatki śliczne. - pochwaliłam.
- Dokąd będziesz się bawić w nianię? - wymruczał mi do ucha.
- Do jutra - odparłam odwracając się do niego przodem. Moja odpowiedź spotkała się z jego jękiem na co zaśmiałam się pod nosem.
- Co za dużo to nie zdrowo - dźgnęłam go palcem w brzuch, na co się skrzywił.
- Ciociu! - usłyszeliśmy z pokoju krzyk Oliwera. Szybko uwolniłam się z rąk chłopaka i poszłam do salonu.
- Oli, nie krzycz bo obudzisz Antka - skarciłam go. - O co chodzi? - zasiadłam obok niego na kanapie.
- No bo ja już nie wyrabiam. Cały czas słyszę zza okna jakieś miauczenie - jęknął.
- Jakie miauczenie? - zdziwiłam się.
- No kota - wyjaśnił. Wstałam z kanapy i otworzyłam okno.
- Co ty robisz? Zimno jest i wieje - powiedział Karol podchodząc do mnie. - Jeszcze wypadniesz jak się zaczniesz tak wychylać. - stwierdził przytrzymując mnie w pasie.
- Nie spadnę. Chcę coś zobaczyć. - wychyliłam się przez okno i chwilę nasłuchiwałam - Żadnego kota nie słyszę. - powiedziałam zamykając okno.
- Na pewno słyszałem - upierał się młody.
- No to może ktoś już go wziął. A teraz wyłączaj już tą grę i zmykaj się umyć i do spania - pogoniłam małego, a my usiedliśmy na kanapie.
- Mam nadzieję, że mnie dzisiaj przygarniesz - środkowy położył  głowę na moim ramieniu.
- Ja już dwójkę lokatorów mam. Starczy. - wystawiłam mu język.
- No ale wylałem sok na łóżko u siebie w sypialni - wygiął usta w podkówkę na co tylko się zaśmiałam i oparłam głowę na oparciu kanapy.
- Mówiłam, że trzeba uważać.
- Oj cicho - mruknął.
- Nie mam cię gdzie przenocować - wyszczerzyłam się - Ze mną dzisiaj śpi Antek. Niestety. - wydęłam dolną wargę.
- No to w pokoju Agnieszki - poruszył brwiami. - Ona raczej na noc się nie zjawi.
- Dobrze kombinujesz - wyszczerzyłam się - Możemy się tam położyć.
- Tylko położyć? - zaczął całować moją szyję.
- Karol weź się uspokój no, kurde! - skarciłam go ze śmiechem - Tak. Tylko położyć. - podkreśliłam. Zamilkł na chwilę.
- I nie zmienisz zdania? - zapytał z nadzieją.
- No co za niewyżyte - parsknęłam śmiechem - Nie, nie zmienię - rzuciłam, wtedy do pokoju wszedł Oliwier.
- Dobranoc, ciociu - powiedział przytulając mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Dobranoc Oli - odpowiedziałam, a chłopiec pożegnał się również z siatkarzem i wyszedł do swojego pokoju. Ja poszłam wziąć prysznic, a gdy wychodziłam z łazienki zerknęłam jeszcze do pokoju Olka. Spał już więc przykryłam go szczelnie kołdrą po czym uchyliłam lekko drzwi do mojego pokoju, aby sprawdzić co z jego młodszym bratem. Także spał słodko więc zamknęłam drzwi i podążyłam do pokoju, w którym dzisiaj miałam przenocować razem ze środkowym. Położyłam się obok niego i wtuliłam w jego tors.
- Dobranoc kochanie - pocałował mnie we włosy.
- Dobranoc - uśmiechnęłam się delikatnie.


Następnego dnia obudził mnie płacz Antka. Szybko więc podążyłam do pokoju, w którym przebywał i wzięłam na ręce chłopca.
- Cześć malutki - zaczęłam go kołysać i spojrzałam na zegar. 6:50. Widać, że Winiarscy mają szybką pobudkę z rana. - Pójdziemy coś zjeść nie? - uśmiechnęłam się. Cały czas mówiąc do niego wyszliśmy z pokoju - Ale najpierw musimy obudzić jeszcze chłopaków - Winiarski przestał już płakać i zaczął się uśmiechać. Wkroczyliśmy więc do pokoju gdzie spał Oliwier  odsunęłam rolety. - Oli, wstawaj - potrząsnęłam lekko jego ramię.
- Mhm - mruknął tylko - Zaraz, momencik.
- Za 5 minut wracam z moją koleżanką zimną wodą i jak nie wstaniesz to inaczej pogadamy. - od razu się poderwał.
- Już wstałem. Widzisz? - przetarł oczy.
- Jeszcze mnie wzrok nie myli - puściłam mu oczko. Następnie zabrałam się za robienie śniadania dla najmłodszego w naszym towarzystwie. Nakarmiłam go, a po chwili do kuchni wszedł środkowy.
- Cześć. Jak się spało? - zapytał całując mnie przelotnie w policzek na "dzień dobry".
- Dobrze - odpowiedziałam uśmiechając się.
Po śniadaniu środkowy wracał do swojego mieszkania więc był tak miły i obiecał, że podrzuci Oliwiera do szkoły. Zaczęli się więc w korytarzu ubierać.
- Ciociu, a ty po mnie potem przyjdziesz czy mama? - zapytał chłopiec zasuwając kurtkę
- Nie wiem, Oli. Mama nic mi nie powiedziała. Kto będzie to cię weźmie - zaśmiałam się.
Chłopcy wyszli więc wraz z Antkiem rozłożyliśmy sobie zabawki na podłodze w salonie, ja włączyłam telewizor i zaczęliśmy budować dom (żadnych mi tu skarg, że to jak dom nie wyglądało! Tak mieliśmy w planie. Nie umiecie docenić sztuki. Pff.)
Około 11 ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam więc otworzyć, a moim oczom ukazała się Dagmara.
- No cześć. Wchodź. - zaprosiłam ją do środka. Ona zdjęła kurtkę i buty - Mały jest w salonie. Napijesz się czegoś? - zapytałam.
- Kawę poproszę - odparła uśmiechając się.
- Się robi - zasalutowałam i 10 minut później siedziałyśmy w kuchni rozmawiając, a ja w międzyczasie robiłam obiad. Coś w końcu trzeba jeść nie?
- Nie dał ci w kość?  - zapytała śmiejąc się sadzając sobie syna na kolanach.
- Coś ty. Aniołek. - uśmiechnęłam się - Ale pobudki fajne urządza.
- No tak, rano szybko się budzi, a potem po południu śpi 2 godziny. Przynajmniej mam pewność, że Oliwier do szkoły się nie spóźni gdybym ja zaspała - zaśmiałyśmy się.
- Ale mówię ci, wspaniałe masz te dzieci - posłałam jej uśmiech mieszając zupę.
- Też tak uważam - uniosła delikatnie kącik ust, a Antek się zaśmiał jakby wiedział, że o nim między innymi rozmawiamy.
Daga posiedziała do 13 bo musiała wtedy odebrać Oliwiera ze szkoły. Po południu zaczęłam zbierać się na trening chłopaków, a potem gdy wróciłam zastałam w mieszkaniu Agnieszkę.
- No i co? - zapytałam przejęta zdejmując kurtkę w kuchni. Blondynka siedziała przy stole.
- Boże, ale ja jestem idiotką - zaśmiała się ukrywając twarz w dłoniach. Usiadłam obok niej.- Słuchaj, ta dziewczyna to jego siostra była. - powiedziała na co ja przywaliłam sobie facepalma.
- Faktycznie idiotka - westchnęłam - Ej, a tak w ogóle to czemu ani razu tutaj do  nas nie zawitał jak się niby rozstaliście? - zapytałam.
- Wieeeesz. Powiedziałam mu, że jestem chora i lepiej żeby nie przychodził bo nie chcę żeby się zaraził.
- Oj Aga. - westchnęłam kręcąc głową po czym wstałam i wyjęłam z barku nalewkę oraz dwa kieliszki. Witczak spojrzała na mnie zdziwiona - No co? Trzeba uczcić nie? - poruszyłam brwiami. - Teraz już możemy się napić.
Po pół godzinie do drzwi zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. Moim oczom ukazała się Karolina. Przywitałyśmy się i zaprosiłam ją do kuchni.
- O, a co tutaj się dzieje? - zapytała śmiejąc się.
- Świętujemy pogodzenie się gołąbków. A może raczej wron? - zaśmiałam się i podeszłam wyciągając jeszcze jeden kieliszek dla Olszewskiej.
- Ja podziękuję. Jestem samochodem.
- Spoko loko. Sokiem pomarańczowym wzniesiesz toast - wyszczerzyłam się i nalałam jej.
Resztę wieczoru spędziłam w towarzystwie dziewczyn plotkując.




Przepraszam, że dodaje dzisiaj, no ale... Nie właściwie nie ma wytłumaczenia. Czyste lenistwo.
Gdybym nie skomentowała rozdziału an waszym blogu to niestety ie daje rade. Zwłaszcza, że mój telefon przeżywa teraz bardzo ciężkie chwile ;/
Następny dodam jutro za to nie przewiduje rozdziału w środę.
Lecę oglądać "Czas honoru". Ostatnio mnie coś mega wzięło na to. Nie wiem czemu :)
Dzisiaj mecz z Danią. Kibicujemy!
Pozdrawiam ;**



5 komentarzy:

  1. Jaki ten Karol napalony. :D Miał ochotę na małe co nieco, a tu zonk, dzieci Winiara w domu. :D

    Wrony się pogodziły? Bardzo dobrze. :)

    Nie podoba mi się ten Dawid, kurde.

    Sorry za jakość tego komentarza (a raczej brak tej jakości), ale rozumiesz... MVP dla Pitera i życie staje się piękne, a ja nie wiem, co mam pisać. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, wgl uwielbiam je czytać ;) <3 sielankowo, oby tak dalej ;) ale czy ten Dawid cos namiesza? ..... Bo nie podoba mi sie xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Powtórzę po raz kolejny: ten Dawid mi tu nie pasuje. Za często wpada do Eleny na kawę :D
    Kłosik taki niewyżyty :D Już wyobrażam sobie jego mine jak zobaczył Oliwiera:D
    Cieszę się, że Aga pogodziła się z Andrzejem :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na rodział 2, który jakoś bez Ciebie powstał :* http://malzenska-loteria.blogspot.com/2015/01/rozdzia-2.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie zapraszam na parta o Zbigniewie Bartmanie http://sportowe-jedno-party.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten cały Dawid zaczyna mnie martwić...jeszcze te Jego teksty...no wiem, ze niby na żarty, ale z facetami nigdy nic nie wiadomo xD
    No to Karolek ma skojarzenia ^^ wyobraziłam sobie Jego minę, jak zobaczył małych Winiarskich w domu Eleny. ;D
    Super, że Aga z Andrzejem się dogadali wreszcie ;)
    Pozdrawiam i czekam na ten dzisiejszy rozdzialik ;*
    Zapraszam do siebie: http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń