niedziela, 2 listopada 2014

~Rozdział 33~

Wstałam gdy po moich oczach zaczęło świecić słońce co było największym powodem mojej pobudki. Mrużąc oczy otworzyłam je po czym podparłam się na łokciach. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę 6:30. A śniadanie 7:30. Można by rzecz "w sam raz" lecz nie dla mnie. Ja aż godziny nie potrzebuje na ogarnięcie się. Pół zdecydowanie mi wystarczy. Z westchnieniem opadłam z powrotem na poduszkę i zamknęłam oczy. Nie dałam rady znowu usnąć więc sobie trochę poleżałam. Po dokładnie 21 minutach przemogłam się i wstałam z łóżka. Kostka dawała o sobie znać ale postanowiłam bez kul iść do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy, które spięłam w wysokiego koka, umalowałam się i wróciłam z powrotem do pokoju. Natarłam kostkę maścią od doktora, ubrałam na nogi rzymianki, podparłam się jedną kulą i ruszyłam na śniadanie. Gdy wychodziłam z pokoju natchnęłam się na Winiarskich i Wlazłych
- O, a co ci się w nogę stało? - zaciekawiła się Paulina
- Właściwie nic takiego, podkręcenie stawu, szybko się wyliże - uśmiechnęłam się i weszliśmy do widy
- Tak, to jest jak ja cie zostawię samą - pokręcił głową Michał
- Nie powtarzaj się, wczoraj mówiłeś to samo braciszku - wytknęłam język w jego kierunku
- No a nie mówię prawdy? - uniósł brew
- Tata mówi, że jak on czegoś nie dopilnuje to wszystko stoi na rękach - stwierdził Oliwier na co wszyscy się zaśmialiśmy
- No i już wszystko wiadomo - podsumował Mariusz
Weszliśmy do restauracji wzięliśmy swoje porcje i rozdzieliliśmy się. Oni zasiedli przy jednym stole, a ja zasiadłam przy stoliku "Spalskiej Drużyny". Nie mylić mi tu z żadną "Ekipą S"! Był on jeszcze pusty więc w spokoju i prowizorycznej ciszy, ponieważ w pomieszczeniu nie było jeszcze Krzyśka konsumowałam śniadanie
- Siemnko, jak leci? - zapytał przysiadający się Ędrju
- A spoko, a tam? - uśmiechnęłam się
- Słyszałem, że ci nogę skręcili - wyszczerzył się
- Tak, Andrzejku, tak, wzięli i mi nogę skręcili, tak, tak - mówiłam pobłażliwie jak do malutkiego dziecka, a na koniec popukałam się kilka razy w czoło, co u Wrony wzbudziło śmiech
- No co? Tak słyszałem - bronił się ze śmiechem.
- A idź ty, idź ty z takim twoim słuchem - machnęłam ręką.
Po kilku chwilach zawitał do nas również Karol i Paweł. Przegadaliśmy całe śniadanie jak to my. Mi tematów do rozmów nie brakowało.
Chłopaki pytali jak noga na co odpowiadałam, że troszkę lepiej, nawet tak bardzo nie spuchła więc ok. Po posiłku rozeszliśmy się do pokoi, po jakiejś godzinie chłopaki mieli siłownie, na którą ja się nie wybieram, ponieważ oni będą na treningi dojeżdżać rowerem, a ja dostałam w restauracji od Sokala bezwzględny zakaz przychodzenia na ich treningi ze względu na nogę. No więc co, teraz siedzę sobie w u Winiarskich wraz z Dagmarą, Pauliną, Iwoną oraz ich dzieciakami i plotkujemy, a młodzi się bawią. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Wyszłam na balkon, aby nie przeszkadzać dziewczyną w rozmowie i odebrałam połączenie od Agnieszki
- Cześć El
- No hej, co tam?
- Dzwonię żeby ci powiedzieć, że ja już właśnie w naszym mieszkaniu przebywam, nawet wczoraj spałam i czuję się po prostu jak w domu.
- No to bardzo się cieszę. Cała już się rozpakowałaś?
- Tak, tak  a u was jak w tej Francji? Ślimaki jesz? - zaśmiała się
- Weź nawet nie gadaj - skrzywiłam się - Nigdy czegoś takiego nie zjem - obwieściłam wszem i wobec - Właśnie teraz chodzę, o kulach bo sobie skręciłam staw skokowy
- O rany. Bardzo poważne?
- Właściwie nie tak okropnie w sobotę albo nawet w piątek powinnam już odstawić maść więc się cieszę - uśmiechnęłam się
- No to świetnie. Dobra, będę już kończyć, a ty tam naszych na treningach ścigaj żeby mistrzostwo wygrali - zaśmiała się
- Ja ich zawsze na treningach ścigam bo inaczej to by taki Winiar leżał na parkiecie brzuchem do góry i rozmyślał co dzisiaj sobie zje na obiad- zaśmiałyśmy się razem - Dobra no to kończę. Papa i mieszkania nie roznieś - pożegnałyśmy się i zakończyłam połączenie.
Wróciłam do pokoju i usiadłam z powrotem na łóżku
- Mamusiu, a może potem przejdziemy się na jakiś spacer? - zapytała słodziutko Domi
- Możemy, jasne. Ale chyba same bo tata pewnie będzie zmęczony. No chyba, że panie lub twój brat chcą się przyłączyć - zapytała z uśmiechem Iwona
- Idę z wami - rzucił Sebastian
- Ja z Antosiem bardzo chętnie, tylko nie wiem jak wielmożny pan Oliwier - z chytrym uśmieszkiem spojrzała w stronę syna
- Noooo ja też pójdę - wywrócił oczami
- No to ja też się przyłączam - oznajmiła Paulina - A pan Areczek idzie czy nie idzie - z uśmiechem spojrzała na chłopaka
- Idzie, idzie - odpowiedział też się uśmiechając
- A no to ja też się wybieram. Z taką ekipą to trzeba iść - rzuciłam i zaśmialiśmy się gdy drzwi pokoju się otworzyły i wszedł przez nie Michał. Przywitał się tylko i poszedł pod prysznic. My postanowiłyśmy iść już na obiad nie czekając na Winiarskiego. Zajęłyśmy swoje stałe miejsca. Mój stolik znów był pusty. Dopiero tuż za mną wszedł Zatorski. Zajęliśmy się jedzeniem i lekką rozmową. Libero żalił mi się, że jest zmęczony po tym treningu, a jeszcze 3 godziny na hali nie napawały go entuzjazmem. Ja stwierdziłam tylko, że takie życie, na co on wywrócił ślepiami i na tym skończyła się nasza rozmowa, a ja tylko śmiałam się w duchu. Po jakichś 2 godzinach gdy siatkarze zmierzali na trening my z dziewczynami i dzieciakami wybierałyśmy się na spacer. Czekałam właśnie na dziewczyny w recepcji gdy ktoś przestrzelił mi potylice. Jak się okazało był to mój ukochany braciszek wraz z ukochanym przyjacielem Krzysztofem Ignaczakiem zmierzali na trening
- Głupki - mruknęłam pod nosem
- No to idziemy? - zapytał Oliwier, który nagle stanął obok mnie.
- A gdzie masz mamę i ciocie?
- Zaraz przyjdą
- No to musimy na nich poczekać
- Kiedy jeszcze pojedziemy do parku linowego?
- Oj Olek Olek - westchnęłam kręcąc głową - Powiem ci, że w tym miesiącu na 100% nie - poczochrałam jego włoski.
- A kiedyś jak się skończy sezon reprezentacyjny to w sobotę albo niedziele pojedziemy?
- Na pewno tak - puściłam mu oczko.
Po kilku minutach osoby na które czekałyśmy zeszły na dół więc mogłyśmy iść. Pospacerowaliśmy uliczkami Capbreton dość długo po czym postanowiliśmy usiąść w kawiarni i zamówić sobie lody. Rozmawialiśmy zajadając się smakołykami. Arek był taki ciekawy mojego aparatu, że podkradł mi go z torby i cyknął kilka fotek
- Wiesz co Arek? - zapytałam z uśmiechem patrząc na chłopca - To zdjęcie to aż ustawie na profilowe na fejsie - wyszczerzyłam się
- Wiadomo. Wiedziałem, że ci się spodoba. - wyszczerzył się
- No i spodobało - poczochrałam mu włosy.
Posiedzieliśmy tam jeszcze jakieś 2 godziny i postanowiliśmy wracać. Dzieci oświadczyły, że zrobią sobie wyścig, kto pierwszy do hotelu. Jak to zawsze się w takich zabawach dzieje nikt nie powiedział do czego dokładnie się ścigają, czy do bramy hotelu czy do drzwi czy do lady recepcjonisty z czego wybuchła okropna kłótnia i płacz Dominiki, która była pierwsza przy bramie. Dopiero po długim tłumaczeniu matek ustalili, że zasady faktycznie były niejasne i zrobią rewanż najszybciej jak się da. Wróciliśmy do swoich pokoi korzystając z chwili wolnego czasu przed kolacją. Leżałam właśnie na łóżku, przeglądałam facebooka i zgrywałam zdjęcia na laptopa gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Krzysiek
- Przedostatniego dnia pobytu tutaj robimy ognisko pożegnalne - oznajmił mi
- A kiedy było powitalne? - uniosłam brew do góry
- Nie było pytania - rzucił z westchnieniem - Będziesz.
- Skąd wiesz, że BĘDĘ?
- No proszę nie daj się prosić
- Właśnie mnie poprosiłeś - zauważyłam. Chciałam zobaczyć jak sobie zareaguje, a w duchu już śmiałam się z niego okropnie
- Ojeju noooooo - wywrócił ślepiami - Będziesz czy nie?
- BEDE - wyszczerzyłam się
 - No i gites - uniósł kciuk w górę i wyszedł. Cały dzień przenudziłam się okropnie. Nie miałam kompletnie nic do roboty.



Kolejne 4 dni były dokładniutko takie same: śniadanie, nudy, obiad, nudy, kolacja, spanie i tak w kółko. W piątek moja noga była już całkowicie sprawna z czego bardzo się cieszyłam. Wreszcie mogłam zrobić z siebie jakikolwiek użytek i pojechać z nimi na trening no i trochę tych zdjęć pocykać. No więc po śniadaniu wzięłam torbę ze sprzętem i cała ucieszona czekałam przed ośrodkiem na siatkarzy i sztab.
- A ty co się tak szczerzysz od rana? - zapytał Bartek
- Odpyskowałabym ci coś, ale mam za dobry humor - wyszczerzyłam się, Kurek nic nie odpowiedział więc przechodzący obok Karol rzucił
- Pooocisk - a ja tylko się zaśmiałam
Wsiedliśmy na rowery i po 10 (nie wierzcie Ignaczakowi!) minutach dojechaliśmy na salę
- Jest siata to jest wszystko - rzucił Krzysiu na wejściu no i chyba miał rację, ale piłki też były, nic się nie martwcie.
Stanęłam sobie z boczku i czekałam aż zaczną. Przebrali buciki i zaczęli się rozciągać, a ja robić zdjęcia. Tyle co ich dzisiaj dodam to chyba na żadnym treningu nie zrobiłam. Nawet raz dostałam piłką w nogę od Kurka. Oddałam mu. Mnie przynajmniej ta piłka dotchnęła, a jemu tak śmignęła przed uchem, że on w obawie skulił się i rzucił na podłogę więc mamy teraz z niego polewkę. Ach ten Bartuś. Po zakończonym treningu wróciliśmy do ośrodka. Weszłam do swojego pokoju i zostawiłam rzeczy po czym usiadłam na łóżku i wybrałam numer mamy. Chciałam się dowiedzieć co się tam w domu dzieje no i najważniejsze to jak się ma Kapitan. Odebrała po 4 sygnałach.
- Cześć mamuś - rzuciłam uśmiechając się
- O Ela! Jak fajnie, że dzwonisz - ucieszyła się (chyba)
- No dzwonie, dzwonię. Co tam u was?
- A u nas właściwie w porządku. Wszyscy zdrowi, ślubów na razie nikt nie planuje, właściwie spokój
- A pies?
- A pies, rośnie jak na drożdżach, uczą go tam wszystkiego, siad, już umie zostać. Ale powiem ci, że on jakiś mądrzejszy niż tamte dwa. Z tamtymi to ci trochę schodziło, pamiętasz?
- No ba! Rosa to w ogóle jakaś taka była narwana - zaśmiałam się
- No jak właścicielka - zawtórowała mi rodzicielka
- No komiczne - mruknęłam wywracając oczami
- No a u ciebie co tam? Michał mi mówił, że coś z nogą zrobiłaś
- A to papla wstrętna - mruknęłam
- Nie papla, nie papla tylko mi się tu spowiadaj ze wszystkiego - zażądała.
- No poślizgnęłam się i podkręciłam sobie staw skokowy. Nic poważnego, dzisiaj już całkowicie odstawiłam maść, a kule to już dawno. Nie masz się co martwić - uspokoiłam ją
- To dobrze, że dobrze. A babcia mi się tu każe zapytać czy aby jakiegoś tam sobie Francuza nie upolowałaś
- Nie, mamo dalej wolny strzelec. Spokojnie - zaśmiałam się - Powiedz babci, że na razie nikt jej wnuczki nie zabiera
- Wnuczkę to mi już dawno zabrali - usłyszałam teraz w słuchawce głos babci - do Francji wywieźli potem jeszcze będzie się rozjeżdżać po Polsce albo świecie a ja zostanę tutaj sama
- Nic się babciu nie przejmuj. Masz tam jeszcze prawnuki, to nic się nie bój. Ich ci nikt nie zabierze - uśmiechnęłam się
- No ja myślę, a ty kiedy się w domu pojawisz co, kochana?
- Yyyyyy........ - zmarszczyłam czoło aby przypomnieć sobie kiedy wracamy do Polski i czy mamy jakieś wolne. - Może wpadnę 2 sierpnia, ale to następnego dnia musiałabym już wyjeżdżać.
- To wpadaj nawet na tyle.
- Dobrze, postaram się. Zależy o której będziemy mieć powrotny samolot. Ja już muszę kończyć babuniu. Pozdrów tam wszystkich. Pa
- Pa - pożegnałyśmy się, a ja zakończyłam połączenie. Na zegarze było już po 15 czyli po obiedzie. Sie zagadałam i znowu będę chodzić głodna. Zbiegłam na dół i wzięłam jeszcze swoją porcję po czym dosiadłam się do swojego stałego stolika. Był przy nim już tylko Zati, który zadumaną minę miał, jakby spróbować chciał odgadnąć na czym ten świat stoi.Ale mi poetyckie zdanie wyszło. Ja nie mogę
- Nad czym dumasz? - zapytałam
- No właśnie dumam nad czym mogę sobie podumać bo nie mam na razie nic do dumania - odpowiedział
- Uhmm... - pokiwałam głową  - To jak wymyślisz to daj znać. Wysłucham teorii - wyszczerzyłam się
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - klasnął w ręce i wstał od stołu. Ja dokończyłam sobie spokojnie posiłek i podążyłam do swojego pokoju mijając się z siatkarzami, którzy szli na trening. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Wzięłam na kolana laptopa, w uszy włożyłam słuchawki i puściłam sobie muzykę. Zgrałam zdjęcia z dzisiaj na komputer i trochę je obrobiłam po czym dodałam na stronę.  Do końca dnia poszwendałyśmy się z dziewczynami, a potem i z siatkarzami po Capbreton i zleciało. Wieczorem byłam padnięta więc szybko zasnęłam.



Dzisiaj już bez obsuwy ;) Wyłączyłam weryfikację obrazkową więc myślę, że się ucieszycie. To faktycznie jest czasem bardzo denerwujące ;/
Zmieniłam też trochę wygląd bloga. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Jak dla mnie o wiele lepszy niż wcześniejszy. Chciałam go już dawno zmienić, ale nie miałam zbytnio czasu ;(
Zapraszam Was na coś dosłownie sprzed chwili :) --> http://zycie-jest-jak-pudelko-czekoladek.blogspot.com/p/bohaterowie.html Moja nowa historia mam nadzieję, że się spodoba :)
Next - środa
Pozdrawiam ;**

9 komentarzy:

  1. Mów co chcesz, ale ja tu się zakochałam w Zatorskim :-D
    Kocham to opowiadanie <3
    :-*:-*:-*:-*

    OdpowiedzUsuń

  2. No dziewczyno poprawiłaś mi humor jeszcze na dobranoc ;*
    A dzieciaki to mnie urzekły :D
    No nie 2 Twoje blogi na raz? - no lepiej to już być nie mogło pozdrawiam i oczekuję kolejnego rozdzialu a w nim relację z ogniska bo czuję że będzie ciekawie xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za tak długą nieobecność ;/ Nie bądź zła, ale nawał nauki i brak czasu... Rozdział świetny, widzę, ze dzieje się u Cb. W dodatku 2 blog! Podziwiam Cię, też bym chciała mieć czas na takie rzeczy ;/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zator wygrywa, nie ma co xD
    Wczoraj kiedy usiadłam wieczorem przed laptopem miałam nadzieję, że dodałaś rozdział, a ty dodałaś go później, kiedy to ja czytałam inne blogi, pozdro 600. Drugi blog?! Trzy razy TAK :D

    http://pomyslomnieczasem.blogspot.com/ <--- SIÓDEMECZKA

    OdpowiedzUsuń
  5. Zatorski najlepszy xd hahah :) nie mogę sie doczekać pierwszego rozdziału na II blogu ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaaaati! Kocham gościa xD
    Rozdział świetny(jak zawsze) ;P
    Do środy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zator wygrywa (znowu) XD Przepraszam, że tak późno komentuję, ale wcześniej nie mogłam :/ Rozdział supeeer ;))) Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do mnie na nowy- 27 :D
    http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki sielankowy ten rozdział, rodzinny =D aż miło się czyta! Coś czuję, że nie mogę się doczekać tego ogniska pożegnalnego =) co ten Zati taki zamyślony chodzi? Zakochał się? ;)
    Czekam na kolejny rozdział i na prolog nowego opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń