Rano obudziły mnie drzwi otwierane z wielkim rozmachem, następnie było wielkie "bum!" i krzyki. Jakoś strasznie mnie to nie zdziwiło więc powoli otworzyłam jedno oko i rozejrzałam się po pokoju. Michał leżał odwrócony do mnie plecami, Mariusza nie było, drzwi na korytarz były otwarte, a zaraz obok progu leżał zwijający się Krzysiek.
- Igła, co ty robisz? - zapytałam ziewając ale nie wstając ani nawet nie podnosząc głowy
- O jaaaa! Jak boli! Dawaj chusteczkę! - wykrzyknął
- Weź sobie. Jest ........ nie wiem gdzie - westchnęłam bezsilnie
- Leżą koło telewizora - powiedział Winiarski. Ignaczak wstał, wyciągnął jedną chusteczkę i przyłożył ją sobie do palca u nogi. Podnieśliśmy się z bratem do pozycji siedzącej i patrzyliśmy zdziwieni na libero, a w tym momencie z łazienki wyszedł Wlazły. Zrobił dziwną minę na widok, który zastał.
- A co ty, przepraszam bardzo, Igła robisz?
- No bo sobie paznokcia jak do was wchodziłem to złamałem - jęknął i usiadł na łóżku obok mnie - No patrz teraz nie równy jest! - żalił się podstawiając mi prawie pod nos swojego palucha.
- Fuuu! Igła bierz to! Ale faktycznie krzywy - wyszczerzyłam się - góry, doliny - rzuciłam normalnie pokazując palcem szlaczek w powietrzu, a oni od razu wybuchnęliśmy śmiechem
- Oj, El, jak ty coś powiesz to ja pierdole - otarł łzę atakujący
- Nie pierdol bo rodzinę powiększysz - rzucił Winiarski i z bratem uśmiechnęliśmy się głupio pod nosem
- Dobra, ale co ja zrobię z moimi jak to ujęłaś "górami i dolinami" - ujął to w tzw. króliczki Krzysiu - na paznokciu?! Mam je tak po prostu zostawić?! - rozpaczał
- Weż regenerum - wzruszyłam ramionami i znowu wybuch śmiechu. Co ja dzisiaj będę aż takimi tekstami śmiesznymi rzucać? Mi się to podoba.
- Nie mam - zasmucił się
- No ja też nie - opadłam z powrotem na poduszkę przykrywając się kołdrą i wzdychając - A tak w ogóle to po przyszłeś?
- Mówi się przyszedłeś, a nie przyszłeś idioto - wywrócił oczami Winiar
- Sam jesteś idiotą, idioto. Nie umiesz odmienić przez rodzaje? Dziewczyna jak już to idiotka, a nie idiota - fuknęłam
- Teraz będziemy się kłócić o podstawy gramatyki? - uniósł brew
- No tobie by się przydało. W końcu miałeś 2 z polskiego - skrzyżowałam ręce na piersi uśmiechając się tryumfująco
- Ty też! - oburzył się
- Tylko dwa razy! - broniłam się
- A ja to niby więcej?
- Ehehe? Przecież od 6 klasy zawsze miałeś 2 z polskiego. - już mi chciał coś odpowiedzieć. Ale przerwał nam Mario. A szkoda, ciekawiło mnie co tam chciał dodać
- Oj, zamknijcie się już. Kapujemy, że Winiar nie powala poprawnością gramatyczną. - powiedział spokojnie, a ja się zaśmiałam, na co przyjmujący obraził
- Właśnie. - poparł go Libero - A przyszedłem - podkreślił to słowo patrząc na mnie, a na co ja tylko przewróciłam oczami - Bo chyba zostawiłem tutaj wczoraj mój telefon - powiedział zastanawiając się
- W łazience leży jakiś Iphone - stwierdził Szampon, a Krzysiek momentalnie znalazł się we wspomnianym pomieszczeniu wychodząc z niego po chwili ze swoją zgubą.
- Dobra, no to lecę - rzucił wychodząc
- Która jest w ogóle godzina? - zapytałam
- 6:55 - odparł mi brat
- To o której on wstaje, że już się zdążył ogarnąć i tu przyjść? - zastanowił się Mariusz
- Widać nie ogarnął się dostatecznie bo skarpetek nie ubrał i ledwo na nogach ustał skoro już za progiem się wyjebał - stwierdziłam wstając z łóżka, a oni znowu się zaśmiali.
Wzięłam swoje ciuchy (klik) i poszłam do łazienki doprowadzić się do stanu normalnej używalności. Gotowa wyszłam z łazienki za prośbami, nie za żądaniami i krzykami Winiarskiego. We trójkę zeszliśmy na dół na śniadanie. Właściwie nic ciekawego się od dawna na tych naszych śniadaniach nie dzieje nad czym bardzo ubolewam. Zati już od dawna nie podrzucił jakiegoś tematu do rozkminy ani nic i teraz rozmowę to trzymamy ja Igła i Michał. Oni to by tylko żarli. Pffffff.... Co za zwierzęta! Nie od dzisiaj wiadomo, że jedząc należy się coś odezwać. Ehhh.... O i jeszcze by się tylko wgapiali w ten ekran telefonu. I tyle. Basta. I finto. No błaaagam. Trochę żyyycia. No nic także na obiedzie się nie wydarzyło ciekawego. Chłopaki mieli po południu trening na siłowni czyli mój czas wolny, ponieważ ja byłam z nimi na porannym treningu. Tak strasznie mi się nudziło, że jeju. Na polu lało więc nie było mowy, aby iść na spacer. No więc postanowiłam iść na halę. A co! Oni mogą a ja nie? Przebrałam się w jakieś dresy, wzięłam butelkę wody i ruszyłam. Gdy doszłam do odpowiedniego miejsca miałam szczęście bo drzwi były otwarte. Weszłam do środka, odłożyłam butelkę na ławkę i wzięłam kosz z piłkami. Stanęłam kilka kroków za linią 9 metra. Chciałam zobaczyć czy umiem jeszcze tak dobrze serwować. Zmienność zagrywki to w młodzieńczych latach był podobno mój duży atut. Najpierw serwowałam flotami. Podobno były bardzo niewygodne dla przyjmujących drużyny przeciwnej, ale co ja tam wiem. Kazali uderzyć w piłkę to uderzałam. Później stanęłam jeszcze trochę dalej i spróbowałam serwować z wyskoku. Pierwsza w środek siatki. Drugie podejście - taśma. Trzecie podejście - aut.
- Nosz kurwa mać - mruknęłam do siebie stawiając po raz kolejny w miejscu wykonywania zagrywki. Podrzuciłam do góry piłkę i uderzyłam z całej siły - sam narożnik! Ewidentny narożnik Elenko!
- Jest! - krzyknęłam do siebie.
Stwierdziłam, że zagrywki już mi wystarczy więc wzięłam jedną Mikasę, położyłam się na plecach na parkiecie, a nogi oparłam o ścianę i zaczęłam piłką odbijać o ścianę pomiędzy nogami. Zawsze gdy miałam się uczyć właśnie tak sobie w pokoju odbijałam. Potem odbijałam jeszcze nad sobą sposobem górnym, a potem dolnym. Po jakimś czasie usiadłam na parkiecie i napiłam się wody. Powrzucałam piłki do kosza i ruszyłam do drzwi. Chwyciłam klamkę i pociągnęłam, ale drzwi nie otworzyły się, zrobiłam to jeszcze raz, dalej zamknięte. No pięknie! Zamknęli mnie tu. Tylko ciekawe kto? Czyżby siatkarze? Podobne do nich, ale chyba ktoś inny. Może jakiś pracownik ośrodka? Ale nie widział mnie ja wyżywałam się na piłce? Wyjęłam z kieszeni komórkę. Słaba bateria, ale jeszcze szybko wybrałam numer do Michała. Zanim jednak rozpoczęło się połączenie komórka się rozładowała
- Świetnie - mruknęłam do siebie. Rozejrzałam się w koło. Innych drzwi tu nie było. Pozostały mi okna. Są ponad drabinkami. Mogą być zamknięte na klucz bo widziałam dziurki na klucze w klamkach, ale warto spróbować. Weszłam po drabinkach i usiadłam na parapecie po czym pociągnęłam za klamkę, niestety nie ustąpiła. Westchnęłam głęboko i zeszłam z powrotem na parkiet. Pozostało mi tylko czekać aż ktoś mnie otworzy.... Usiadałam więc przy drzwiach i oparłam się plecami o ścianę. Zamknęłam oczy i tak sobie siedziałam i czekałam na uwolnienie. Po jakimś czasie, nie mam pojęcia po jakim usłyszałam szczęk zamka. Poderwałam się na nogi, a w drzwiach zobaczyłam Miśka Kubiaka.
- Dziku, kocham cie normalnie! - wykrzyknęłam i uściskałam siatkarza, a on uśmiechnął się lekko zaskoczony
- A czym sobie na to zasłużyłem? A po drugie, co ty tutaj w ogóle robisz? - zapytał siadając na parkiecie i opierając się plecami o ścianę co uczyniłam z resztą i ja. No przecież nie będę jak debil nad nim stała nie?
- Przyszłam sobie tutaj bo strasznie mi się nudziło. Zagrywałam sobie, a ktoś mnie tu zamknął, nie wiem kto, a ty co tutaj robisz?
- A to dziwne, że siatkarz przychodzi na halę? - zapytał uśmiechając się delikatnie
- Michaaaaał - powiedziałam patrząc na niego wzrokiem domagającym się informacji
- Oj, no dobra - westchnął - przyszedłem powyżywać się na piłce i tyle - wzruszył ramionami
- Ponieważ? - uniosłam brew do góry
- Ponieważ lubię czasem powyżywać się na piłce - zrobił to co ja ironizując swoją wypowiedź
- Michał, wiesz, że mi możesz powiedzieć - uśmiechnęłam się szturchając go ramieniem. Chwilę się zastanawiał, ale w końcu się przełamał.
- No bo Monika zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie da rady przyjechać ani na Memoriał ani na mecz w Warszawie, ani we Wrocławiu - powiedział zły
- No to może faktycznie nie da rady?
- Ale to musi być coś innego - powiedział pewny - Nie tylko, że nie da rady, ale, że nie chce. Coś musi się dziać
- Michał - westchnęłam - Powiedziała ci w ogóle czemu nie może?
- Powiedziała, że ma do załatwienia ważną sprawę poza Polską i wróci 10 września
- I ty podejrzewasz, że ona cię zdradza? - upewniałam się
- No, a co innego?! - wybuchnął i uderzył pięścią w parkiet
- A może ma jakąś rodzinę za granicą. Nie wiem, jakąś ciotkę, wujka, babcie czy kogoś i musiała do nich pojechać?
- Ehhhhh.... nie wiem. Nigdy o niczym takim nie wspomianała - odparł
- A może jednak. Może jakaś choroba, albo stare niedokończone sprawy rodzinne, a tobie nie chciała się tłumaczyć.
- Jestem przecież jej facetem mamy razem dziecko, może mi o wszystkim powiedzieć na litość boską!
- Nie każdy chce o czymś takim mówić, Kubi - zwróciłam uwagę, a on westchnął - No to co? - popatrzyłam na niego, a on na mnie pytająco - Pogadasz z nią na spokojnie?
- Pogadam, pogadam. A co mam zrobić?
- Na spokojnie? - drążyłam
- Tak, na spokojnie - wywrócił oczami i westchnął głęboko - Ty to potrafisz ze mną pogadać - uśmiechnął się - Będziesz od dzisiaj moim prywatnym psychologiem - puścił mi oczko
- Proszę bardzo - zaśmiałam się - No to przytulas na otuchy - zaśmialiśmy się i przytuliliśmy się
- Idziemy na górę ? - zaproponował
- Idziemy - potwierdziłam skinięciem głowy, ale żadne z nas nie wstało co spotkało się tylko z wybuchem śmiechu. Po jeszcze kilku minutach siedzenia na podłodze i lekkiej rozmowie oraz głupim szturchaniu się w ramię łokciami Kubiak wstał i podał mi rękę, a ja też podniosłam swoje 4 litery i razem wolnym krokiem ruszyliśmy na górę schodami, bo winda podobno się zepsuła
- Tak, w ogóle to która godzina? - zapytałam
- 19:30 - odparł
- Łał. Ja tam siedziałam od kąd wy poszliście na siłownie. Ciekawe jak Winiar przeżył. Oby tylko pościgu do lasu za mną nie wysłał
- A nie wiem. Nie widziałem się z nimi od kąd wróciliśmy z siłowni - wzruszyła ramionami. Doszliśmy na nasze piętro.
- No to pogadasz z nią na spokojnie? - zapytałam opierając się o ścianę przy drzwiach naszego pokoju
- Tak - odetchnął - na spokojnie. Dzięki - uśmiechnął się
- Proszę bardzo - odwzajemniłam gest - Ale i tak wisisz mi żelki - puściłam mu oczko
- Wiedziałem - zaśmiał się - Jutro są u ciebie - obiecał i poszedł do siebie, a ja z małym uśmiechem weszłam do pokoju numer 100 gdzie siedziała Banda Paprykowego Czipsa
- Jezu Elena! - wykrzyknął Michał - Gdzieś ty była? - zapytał chwytając mnie za ramiona - Ćpałaś?
- CO?! - wykrzyknęłam
- No taki miałaś dziwny uśmiech na twarzy to myślałem..... - powiedział zgaszony, a ja wybuchnęłam śmiechem - To przez Dzika
- Dziku cię naćpał? - zapytał Zati z dziwną miną lecz wszyscy puścili to mimo uszu
- No to czemu się tak szczerzysz? - zapytał marszcząc brew Karol
- Nie ważne - machnęłam ręką - A tak w ogóle to gdzie wyście byli jak ja byłam zamknięta na hali na klucz co? - usiadłam na parapecie podciągając kolana pod brzuch a oni wytrzeszczyli na mnie oczy
- Na jakiej hali? - zapytał Zati
- No na normalnej hali, a niby na jakiej, debilu?
- Co ty robiłaś na hali? - zapytał Andrzej
- Nudziło mi się i jak wy poszliście na trening to ja poszłam sobie poodbijać, ale ktoś mnie zamknął, a nie mogłam do was zadzwonić bo mi bateria na fonie padła, a po jakimś czasie przyszedł Michał i mnie wypuścił. - opowiedziałam i od razu za pamięci podłączyłam telefon do ładowania
- A my cię po całym ośrodku szukaliśmy! - rzucił Wrona
- Po całym? - zapytałam unosząc brew do góry
- No na hali nie byliśmy bo Winiar mówi "Na hali jej nie będzie, na hali jej nie będzie" - przedrzeźniał przyjaciela Mariusz, a ja się zaśmiałam.
Resztę wieczoru spędziliśmy tutaj grając w karty. Około 23 siatkarze się rozeszli, a naszą łazienkę zajął Michał. Chciałam poczekać i też się umyć, ale łóżko mnie wołało i jak tylko się na nim położyłam zasnęłam. Aż tak się dzisiaj zmęczyłam.
Dobra, najpierw to sorry, że rozdział nie pojawił się w środę. Nawet właściwie nie wiem dlaczego nie dodałam... Jakoś tak wyszło. Ten też jakością nie powala, zwłaszcza, że jest bardzo krótki. Następny też niestety długością nie zachwyci, ale późniejsze raczej będą dłuższe ;)
Zauważyłam, że statystki poszły w górę co bardzo mnie cieszy :D Obserwatorów też mi kilku doszło. Dopiero teraz zwróciłam na to uwagę bo przeważnie komentarze czytam na telefonie. Jesteście niesamowici :D
Zapraszam na 2 http://zycie-jest-jak-pudelko-czekoladek.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**
Biedna ta Elena, ktoś ją zamknął na hali.
OdpowiedzUsuńCiekawe, kto to zrobił?
Pewnie któryś z chłopaków, tylko nie zamierzają się przyznać.
Igła też biedactwo... :D
Czekam na następny rozdział, u mnie za jakieś dwie godziny też będzie nowy, także zapraszam. :)
Hahah make my day :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :* Pozdrawiam ;)
Dobrze, że Dziku ją uratował, bo z ogarnięciem Winiara to by pewnie dopiero rano na nią wpadli =D ale się uśmiałam przez Ignaczaka i jego biedny paznokieć xD żona powinna mu Regenerum podesłać =D
OdpowiedzUsuńPowinni Elenie dopłacać za bycie psychologiem dla siatkarzy ;)
Igła i te jego problemy ehh xd Biedny..
OdpowiedzUsuńEj Elenko! Oddaj mi troche tekstów! Przydałyby mi sie! Hahah xd Nie no ale tak na serio, zazdroszcze Ci talentu, ja nie umie tak pisać.
Pozdrowionka! :)
Świetny!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dopiero dzisiaj,ale na serio świetny.
Ciekawa jestem kto zamknął Elenę na hali. Biedny Igła.
Pozdrawiam :D
http://zyjepotobywalczyc.blogspot.com/2014/11/5-jestes-cudem-natury-moim-natchnieniem.html Zapraszam serdecznie na 5! :)
OdpowiedzUsuńHahhahahaha xD You make my day, a raczej my wieczór xD Te kłótnie Michała i El... Biedny Dzikuś i Igłuś (XD)! Czekam na kolejny, byle szybko! Jakoś jutro lub pojutrze rozdział pojawi się u mnie ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń