niedziela, 28 września 2014

~Rozdział 22~

Cały ten tydzień minął mi bardzo szybko. Najpierw treningi, potem mecz z Brazylią w cudownej Kraków Arenie. Wspaniałe było jak tyle ludzi odśpiewało nasz hymn. Jak tutaj robiło to na mnie wrażenie to co będzie nie Stadionie Narodowym? Aż się boję myśleć. Później podróż do Bygdoszczy, tam rewanżowe spotkanie z Brazylijczykami, które zagraliśmy beznadziejnie przegrywając w fatalnym stylu


Dzisaj 25.06 wylatujemy do Teheranu na mecze z Iranem bez Bartka i Mariusza, którzy mają urazy pleców, oraz Krzyśka, który leczy swój bark. Gdy dolecieliśmy na miejsce byłam okropnie wkurzona.
- Lato kurde nadeszło kurde, pełną kurde, parą kurde, a my kurde chodzimy kurde w długich kurde spodniach, kurde - wylewałam swoje żale gdy wyciągaliśmy swoje walizki z luku bagażowego przed hotelem
- Nie bulwersuj się tak siostra - uspokajał mnie Michał
- Nie odzywaj się! Chce to mogę - warknęłam
- Trzeba było ubrać sobie krótkie tak jak ja - powiedział obojętnie Andrzej
- Przestępca - wypalił Zati, a ja popatrzyłam na niego pytająco - No co? Tutaj chodzi się ciągle w długich spodniach. Taki kraj - wzruszył ramionami
- Gdyby nie to, że jestem waszym fotografem, nigdy bym tu nie przyjechała - prychnęłam
- Ale przyjechałaś i musisz to znieść - wtrącił Winiar
- Na moje nieszczęście - mruknęłam pod nosem. Wzięliśmy swoje bagaże, znaczy chłopaki wzięli też moje bagaże i skierowaliśmy się po klucze do swoich pokoi.
- Ale w sukience chyba mi wolno, nie? - zagaiłam gdy jechaliśmy windą na nasze piętro, a Misiek aż zakrztusił się własną śliną
- Przecież ty nie lubisz sukienek - wykrztusił
- Nie lubię, nie lubię, - wywróciłam oczami - a nawet kurde, jakbym chciała to żadnej przy sobie nie mam - zacisnęłam dłoń w pięść - Chce wracać do Polski! - oświadczyłam tupając nogą gdy wchodziłam do swojego pokoju.
- Nie ty jedna - rzucił przechodzący korytarzem Rafał.
Czyli mam poparcie w kadrze! Jej! Dziękuję Rafałku! Zamknęłam drzwi i skorzystałam tylko z toalety i ruszyłam do restauracji na obiad. Gdy się tam znalazłam była tam już nasza Banda. Nie odzywałam się ani słowem bo wciąż byłam zła, a nie chciałam się niepotrzebnie na kimś wyżyć. Siatkarze chyba też to wyczuli bo nie zaczynali ze mną na siłę rozmowy. Po posiłku chłopaki mieli jeszcze siłownie na której ja na szczęście nie musiałam być. Czas do powrotu chłopaków i kolacji okropnie mi się dłużył. Strasznie mi się nudziło. W końcu po godzinie bezsensownego leżenia na łóżku i gapienia się w sufit odpaliłam laptopa. Postanowiłam pogadać na Skype. Z kim? Jeszcze nie wiem. Zależy kto będzie. Zalogowałam się na komunikator i po chwili już odbierałam połączenie od Asi, która jednak okazała się być Nikodemem i Zosią.
- Cześć maluchy - uśmiechnęłam się wesoło. - Jak ja was dawno nie widziałam
- Cześć ciociu - powiedziały równo - Mamy dla ciebie złą wiadomość - chłopczyk przybrał poważny ton głosu
- Co się stało? Coś babci? Mamie? Tacie? Prababci? Okradli was? Psy pozdychały? No mówcie żesz - nawijałam z szybkością błyskawicy
- Nie, tylko twoja orchidea uschła - dziewczynka pokazała mi zwiędły kwiatuszek
- O rany - westchnęłam - Kiedy wy go ostatnio podlewaliście? W maju?
- Nie wiemy - wzruszyli ramionami - A kiedy do nas wracasz?
- Jeszcze dłuuuugo nie - powiedziałam, a na ich twarzach zagościł smutek.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym dołączyła się Asia. Z nią też dość długo gadałyśmy. Ogólnie zamieniłam kilka słów z każdym z domowników
- Asia, daj mi jeszcze na chwilę mamę - zwróciłam się do siostry, a po chwili byłam już twarzą w twarz z rodzicielką
- Co ty na to mamo żebym przywiozła jeszcze jednego psa? - zapytałam z proszącą miną
- Po co ci trzeci pies ? - zdziwiła się
- Bo chcę takiego małego mieć no - rozmarzyłam się
- A już masz jakiegoś na oku?
- Na razie nie bo chciałam się zapytać. Tylko nic nie mów dzieciakom.
- Jasne, że nic nie powiem. A jak tylko coś znajdziesz to daj znać. - uśmiechnęła się, pożegnałyśmy się bo usłyszałam już rozmowy siatkarzy wracających z treningu. No to teraz pozostało mi popytać czy może, aby w kadrze ktoś nie ma do oddania psa.
Ruszyłam najpierw do pokoju Michała, który prawdopodobnie dzielił z Andrzejem.
- Rozpoczynam poszukiwania psa - zaczęłam wesoło wchodząc do środka, klaskając w ręce i siadając na łóżku
- Pies ci zginął? Tutaj? - uniósł brwi zdezorientowany Wrona
- Nie - parsknęłam śmiechem - Chodzi mi to szukanie psa żebym mogła go wziąć do domu - wyjaśniłam
- Mama się zgodziła na trzeciego psa? - zapytał Winiarski grzebiąc w telefonie
- A owszem. Jak mogłaby odmówić mi z takim urokiem osobistym? - odrzuciłam teatralnie włosy, do tyłu, brat tylko pokiwał głową z politowaniem a drzwi otworzyły się gwałtownie uderzając mnie w rękę z taką mocą, że AŁA!!
- AŁ!!!! - zadarłam się  i chwyciłam się za bolący łokieć
- Oj, przepraszam Lenka, nie chciałem - Karol, który to okazał się tym brutalnym otwieraczem drzwi zaczął mnie okropnie przepraszać - Idziemy do lekarza - zarządził. Ruszyliśmy do wyjścia, a zostający w pokoju siatkarze wybuchnęli śmiechem, ja tylko wytknęłam im język i ruszyłam za środkowym
- Miałeś jakąś ważną wiadomość, że z aż taką siłą te drzwi otworzyłeś? - zaśmiałam się
- A miałem - przytaknął - Wyobraź sobie, że nie ma tutaj dostępu do fejsa - zrobił obrażoną minę - I mogę tylko na insta wchodzić. To nie sprawiedliwe
- Oj, biedny Karolek - zrobiłam współczującą minę - A właśnie. Nie masz może kogoś znajomego, który ma może jakiegoś małego peska do oddania? - zadarłam głowę do góry, aby spojrzeć na profil siatkarza. Ten chwilę się zastanawiał.
- Wiesz chyba mam ale musiałbym zadzwonić i się upewnić - powiedział
- Jasne, jasne. Ja i tak mogłabym go wziąć dopiero wtedy gdy mielibyśmy wolne.
Dotarliśmy już do pokoju doktora Sowy. Ten po oględzinach stwierdził, że nic mi się nie stało i że po uderzeniu drzwiami przez takiego silnego wielkoluda to normalne więc dał mi tylko jakąś maść i mogliśmy wracać.
- Ale wstrętny siniak - skrzywiłam się gdy wracaliśmy do pokoju Wronki i Winiara
- Nadaj mu imię - wyszczerzył się, a ja spojrzałam na niego jak na kompletnego debila - Zdaje się, że dłużej u ciebie zabawi - zaśmiał się, a ja tylko wywróciłam ślepiami.
- Ciekawe dzięki komu? - zapytałam głupio
- A to już jego zapytaj - wyszczerzył się głupkowato, na co westchnęłam. Otworzyłam drzwi pokoju do którego zmierzaliśmy i padłam na łóżko obok Miśka. Pech nieszczęśliwie chciał żebym jeszcze po drodze zaliczyła bliskie spotkanie mojego siniaka z jego łokciem przez co znowu zwijałam się z bólu
- Wszyscy są dziś przeciwko mnie. Nie mogłeś się usunąć? - warknęłam
- A czy ty mi się usuwasz?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie Winiarski - wytknęłam w jego kierunku język
- A jak ty odpowiadasz to co? - żachnął się
- A ja to mogę - wyszczerzyłam się
- Ale ty mnie czasem denerwujesz kobieto - powiedział przez zęby i wzniósł oczy do nieba
- I vice versa braciszku - odparłam
- Widzę, że skończyliście więc proponuję obejrzeć jakiś horrorek - udzielił się Wronka, a ja na słowo "horror" wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi - A ty gdzie ? - zdziwił się
- Nie lubię horrorów - skrzywiłam się
- Czyżbyś się bała ? - poruszył brwiami Endrju
- Z nami nic ci nie grozi - wypiął dumnie klatę do przodu Kłos, a ja parsknęłam śmiechem
- No chyba z wami to mi najwięcej grozi - pokiwałam z politowaniem głową
- Ale wiesz, że to nie prawda to filmy ? - upewnił się wyższy środkowy.
Prychnęłam
- Oczywiście, że wiem, ale się boję bo, nie tak jak wy, śpię sama. Więc na razka - pomachałam im
- Wronka chętnie cię pod swoje skrzydła przygarnie - wyszczerzył się przyjmujący
- Dzięki, ale może innym razem - puściłam mu oczko - Branoc panowie - rzuciłam przez ramię zamykając drzwi. Otworzyłam swój pokój i weszłam do środka. Zapaliłam światło i przypomniało mi się, że zostawiłam u chłopaków moją maść. Przybiłam sobie facepalma i poszłam z powrotem tam skąd przyszłam. Otworzyłam drzwi, a siatkarze zamilkli
- Jednak decydujesz się na skrzydła Wronki? - zapytał ze śmiechem braciszek
- Nie głupku, tylko po mazidło swoje przyszłam - pomachałam mu przed nosem tubą z kremem po czym wyszłam. Wzięłam prysznic i ułożyłam się wygodnie na łóżku.


Z Teheranu nie przywozimy, ani jednego punktu. Pierwszy mecz 1:3, a drugi 0:3. Zaraz po zakończeniu niedzielnego spotkania udaliśmy się na samolot do Polski. Po locie do kraju i nocy spędzonej w hotelu wyruszyliśmy o 10, czekaliśmy przed hotelem na nasz autokar i na wszystkich siatkarzy. Zaspałam więc nie miałam czasu porządnie zjeść, a co dopiero wziąć prysznic. Gdy byliśmy już na lotnisku zaczęłam wzrokiem szukać Bartka ponieważ miałam ochotę wskoczyć mu na plecy z zaskoczenia, ale się odwrócił. Pośmiałam się troszkę z jego nowej fryzury za co oczywiście się fochnął i ruszyłam na poszukiwanie Krzyśka. Ten także stał tyłem do mnie rozmawiając z ożywieniem z Mariuszem i Michałem. Zrobiłam w ich kierunku maślane oczka. Wlazły skinął niezauważalnie głową, a Winiarski uśmiechnął się cwano. On mnie pewnie wyda jak będe już wskakiwać na libero. Wzięłam rozbieg, a i już miałam się odbijac od podłogi i wylądować na plecach Ignaczaka
- Ej, Igła but ci się rozwiązał  - powiedział Winiar, a Ignaczak przykucnął i zajął się butem natomiast ja przeskoczyłam go i nadepnęłam jedną stopą specjalnie na but Miśka. Ten skrzywił się z bólu, złapał za buta i zaczął podskakiwać w miejscu. Przybiłam piątkę z Szamponem, a w tym czasie wyprostował się szanowny pan Krzysztof.
- O Enka! - ucieszył się i mnie przytuli - Nie zauważyłem cie - stwierdził gdy odsunął mnie od siebie
- Bo dosłownie skoczyłam nad tobą - wyszczerzyłam się
- Nagrał mi to ktoś? - oczy mu się zaświeciły lecz jednak żaden życzliwy pan ani pani nie podali Krzysiowi smartfona z nagraniem jak przez niego skaczę. - A jemu co? - spojrzał zdezorientowany na przyjmującego dalej skaczącego w miejscu
- A to takie nasze małe porachunki - machnęłam ręką.
Po kilku minutach Stephane zawołał wszystkich do autokaru. Wpakowaliśmy najpierw walizki, a potem siebie do środka i mogliśmy ruszać.
- Mam nadzieję, że zatrzymamy się na jakiejś stacji żeby coś wszamać - wychyliłam głowę do tyłu przez szparę między fotelami patrząc pytająco na Igłę.  
- Nie mam pojęcia. Chyba raczej nie - wzruszył ramionami grzebiąc w swoim laptopie, pewnie montując kolejny odcinek Igłą Szyte. Wyciągnęłam słuchawki z torebki i włączając swoją ulubioną playlistę podziwiałam widoki za oknem. Od czasu do czasu przejeżdżając wzrokiem po wnętrzu autokaru. Gdy wreszcie minęliśmy tabliczkę z napiszem Gdańsk byłam wniebowzięta. Chłopaki w ogóle nie chceili grać ze mną w karty. Czemu oni sią tacy pamiętliwi i uparci? Każdy kiedyś w końcu z dziewczyą przegrać musi i to nic nadzwyczajnego. Kiedy zaparkowaliśmy przed naszym hotelem niemal na skrzydłach poleciałam po swoją walizkę. Miałam ochotę na prysznic, a w dodatku byłam taka głooodna, że ja nie mogę. Gdy znalazłam się wreszcie w swoim pokoju najpierw sprawdziałam widok za oknem. Ładny. Widać było morze i to mi wystarczy. I tak miałam lepiej od Ziomka i Igły którzy ze swojego widzieli tylko drzewa. Ha! Ha! Ha! Wygrzebałam z walizki rzeczy potrzebne w łazience oraz koszulkę reprezentacyjną i krótkie spodenki (klik). Wzięłam dość długi prysznic umyłam włosy i rozkoszowałam się zapachem truskawkowego szamponu. Gdy wyszłam z kabiny osuszyłam ciało ręcznikiem narzuciłam na siebie ciuchy po czym zabrałam się za włosy. Rozczesałam je  i zabrałam się za ich suszenie. Szczerze tego nienawidziłam. Zawsze zajmowało mi to mnóstwo czasu. I tak teraz mam krótsze bo kiedyś miałam do pasa. Gdy włosy były już w prawie całkiem suche przejechałam po rzęsach maskarą, a po ustach błyszczykiem. Do kieszeni spodenek włożyłam jeszcze telefon i wreszcie byłam gotowa zejść na dół. Gdy jechałam windą zerknęłam, która godzina 15:09. Ja to mam wyczucie czasu, nie ma co! Gdy byłam już w restauracji, zastałam ciekawy widok, a mianowicie całą naszą Bandę już siedzącą przy stole. To wszystko przez moje włosy! Gdyby się szybciej suszyły to na pewno nie byłabym ostatnia! Jestem o tym święcie przekonana! Zajęłam miejsce pomiędzy Krzyśkiem, a Michałem i zaczęłam z apetytem konusmować zamówione przez (jak się domyślam) mojego (kochanego) braciszka jedzenie.
- Co ty śniadania nie jadłaś? - zapytał Wlazły
- Nie bardzo - odparłam - Zaspałam. Zapomniałam sobie budzika ustawić. - mruknęłam
- Nasza mała zapominalska Lenka - zaśmiał się Igła i chciał za pewne wytarmosić mnie za policzki, ale zanim jego łapy zbliżyły się do mojej twarzy dostał po pazurach
- Ałaaaaaa - powiedział pretensjonalnie masując palce
- Przepraszaaaam - odparłam
- Proszę - skinął głową i powrócił do posiłku, a ja pokręciłam głową z politowaniem.
- Nie macie już dzisiaj treningu? - zapytałam
- Mamy o 16 - jęknął Karol
- Hala, siłownia? - ciągnęłam
- Hala - odparł Zati
- Ok
Po obiedzie ruszyliśmy do swoich pokoi, aby zabrać potrzebne rzeczy. Zgarnęłam szybko sprzęt i zamykając pokój poczekałam od razu na Karola i Andrzeja, którzy również wychodzili.
- Mam dla ciebie tego psa - powiedział Kłos
Pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję co spotkało się ze śmiechem Wrony. Natychmiast odsunęłam się na taką samą odległość jak na początku.
- Jakiej jest rasy? - zapytałam
- Owczarek niemiecki - odparł co znowu spotkało się z oznaką mojej radości, ponieważ kochałam tą rasę. - Kiedy będziesz miała czas to możemy razem po niego pojechać - zaproponował
- Jasne - uśmiechnęłam się szeroko. Gdy my sobie tak rozmawialiśmy nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już w recepcji i czekaliśmy na Ignaczaka i Żygadłę. Po chwili się zjawili i ruszyliśmy na trening. Gdy oni ćwiczyli, a ja stałam na trybunach i robiłam im zdjęcia, głowę cały czas miałam pochłoniętą myślami o piesku. Musiałam sobie teraz przypomnieć gdzie ja schowałam tą kartkę z imionami, które wymyślił dla mnie Paweł.
- Ej, Młoda idziesz czy nie idziesz?! - krzyknął  w moją stronę rzeszowski libero.
- Idę, idę! - odkrzyknęłam po czym ruszyłam na zewnątrz, aby zaczekać na siatkarzy i sztab przed autokarem. Musze się zaraz po kolacji wymknąć na spacerek po plaży, sama, bez tych wielkoludów bo by mi zepsują cały cudowny nastrój. Podążyłam do wyjścia z hali, aby czekać na resztę. Po upływie ponad 20 minut zjawili się i pojechaliśmy do hotelu. Słoneczko bardzo powoli chyliło się ku zachodowi. Koniecznie muszę iść na ten spacer. Uwielbiam robić zdjcia zachodom słońca. Gdy byliśmy już pod naszym hotelem udałam się odnieść swój sprzęt do pokoju po czym szybko poszłam na kolację. Byłam pierwsza. Chłopaki przyszli chwilę później. Zjadłam najszybciej i udałam się do swojego pokoju wymigując się bolącą głową od oglądania filmu. W swoim pokoju przebrałam się (klik), poprawiłam włosy i chwyciłam torebkę. Teraz będzie najtrudniejsza rzecz. Jak się wymknąć żeby nikt mnie nie zauważył. Musze przeczekać aż oni pójdą do swoich pokoi ale z drugiej strony trochę to potrwa. Postanowiłam, że pójdę schodami. Przemierzałam właśnie korytarz gdy usłyszałam, że winda właśnie wjechała. Szybko schowałam się za ścianą. Byli to nie kto inny jak siatkarze.
- Czy wy też mieliście takie uczucie, że Elena nas okłamała mówiąc, że boli ją głowa? - zapytał Michał. Nosz cholera! Co on mnie tak dobrze zna?!
- Mi też się tak zdaje - potwierdził Krzysiek. - No idziemy do niej na te filmy?
- Jasne - przytaknęli - Tylko Kuraś laptopa weź, bo ty masz zawsze jakieś nagrane. - powiedział Piotrek. Wszyscy weszli do pokoju Kurka i Nowakowskiego, a ja w tym czasie szybko pobiegłam w stronę schodów. Kilka stopni przebiegłam, ale później już szłam normalnie. Przecież nie będę z 5 piętra cały czas biec po schodach. Zresztą już nic mi tu nie grozi. Gdy zobaczą, że pokój jest zamknięty na klucz i im nie odpowiadam Misiek powinien, albo ktoś inny, że może już zasnęłam skoro bolała mnie głowa, prawda? No!
Kilkanaście minut później dochodziłam już do plaży. Była 19:50. Słońce wyglądało cudownie, a morze i niebo jeszcze cudowniej. Uwielbiam takie obrazki. Porobiłam dużo zdjęć po czym zdjęłam rzymianki ze stóp i wzięłam je do rąk. Spacerowałam wolnym krokiem po plaży. Ludzi prawie nie było. Podeszłam do wody. Najpierw zamoczyłam lekko dłoń, postawiłam tam stopy i zrobiłam dwa kroki do przodu. Woda przyjemnie oblewała moje nogi do kolan. Zaraz jak wyjdę w wody będę musiała ubrać buty żeby nie mieć na nogach piaskowej posypki. Stałam tak dobre kilka minut po czym wyszłam z powrotem na piasek. Ubrałam buty i kontynuowałam swój spacer. Na horyzoncie było widać już tylko połowę słońca. Usiadłam na piasku bezmyślnie przypatrując się temu pięknemu widokowi. Po chwyli ktoś usiadł obok mnie.
- Karol? - zdziwiłam się - Co ty tutaj robisz?
- Zostawiłaś otwarte drzwi do pokoju sierotko, nigdzie cię nie było więc Winiar stwierdził, że poszłaś na plażę. Wszyscy machnęli tylko ręką i poszli do Kurasia oglądać film.- zaśmiał się
- No proszę, już widać jak im na mnie zależy. Tyko wrócę to im taką awanturę zrobię, że pożałują. - postanowiłam
- Wolałabyś, żeby siedzieli tutaj teraz wszyscy? - zapytał
- Nie  - odparłam po chwili zastanowienia - W sumie tak jest nawet lepiej - popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się lekko co odwzajemnił - Chciałabym mieć tutaj taki domek i przyjeżdżać co roku na wakacje. - rozmarzyłam się
- No, fajnie tutaj - potwierdził. Siedzieliśmy chwilę w ciszy przypatrując się tylko widokowi i czując jak delikatny wiaterek owiewa nasze ciało.
- Wiesz .... - zawahałam się i spuściłam wzrok na moje stopy, a on popatrzył na mnie zaciekawiony - Myślę .......... - odetchnęłam - myślę, że już jestem gotowa żeby powiedzieć ci dlaczego nie gram - rzekłam cicho powoli wypuszczając powietrze z płuc
- Bardzo się cieszę - uśmiechnął się szczerze i dotknął mojej dłoni - To zaczynaj - wysłał mi pokrzepiające spojrzenie.
- Myślę, że żeby to zrozumieć muszę powiedzieć ci też kilka innych rzeczy przez co właśnie to się stało. - westchnęłam. Opowiedziałam mu najpierw o Krystianie, on objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego - Tak nagle stracić tak bliską osobę to wielki cios. Myślałam, że to będzie tylko jeden raz, ale wtedy dopiero się zaczęło - urwałam na chwilę by opanować słone krople, których za wszelką cenę chciało się wydostać coraz więcej spod moich powiek. Powracały znowu żal, smutek i wściekłość na siebie - Potem dopiero się zaczęło. Rok później 20 kwietnia 2003r. tata poślizgnął się na mokrych płytkach i uderzył głową o kant stołu. To było przeze mnie. To ja przed wyjściem na trening rozlałam trochę soku i nie pościerałam go bo się spieszyłam. - obwiniałam się - Gdy wróciłam do domu po treningu sama bo musiałam iść jeszcze do biblioteki miałam lekkie
déjà vu. Znowu cisza w całym domu. Rzuciłam torbę treningową w kąt i ruszyłam do kuchni. Siedziała tam mama, Krzysiek, Michał, Karolina i Marcela - moje dwie przyjaciółki. Kiedy zapytałam co się stało kazali mi usiąść. Zaczęłam już panikować, miałam przypuszczenia co zaraz powiedzą i powiedzieli. Ojciec nie żył. Kolejna rzecz obciążająca moją psychikę. Z płaczem wybiegłam z domu. Skierowałam swój bieg nad polankę, te na której byliśmy - spojrzałam na niego, a on skinął głową na znak, że pamięta więc wzrok skierowałam z powrotem na wodę. - Do domu wróciłam przed północą. Cała byłam przemarznięta w końcu nic dziwnego miałam na sobie tylko legginsy i bluzkę z krótkim rękawem, ale wtedy zupełnie mnie to nie ruszało. Ja zabiłam własnego ojca. Nic mi tego nie potrafiło przyćmić. Nic. Po tym nabawiłam się zapalenia płuc i trafiłam do szpitala. Po wyjściu znowu się pozbierałam i wtedy liczyła się tylko i wyłącznie siatkówka. Trenowałam okropnie ciężko. Byłam idealistką i za każdy błąd głęboko się beształam i chciałam to zrobić jeszcze raz, lepiej i lepiej żeby dość do perfekcyjności. Miałyśmy wedy walczyć o Mistrzostwo Polski. Prowadziłyśmy w meczu 2:1, ale aut po ataku Karoliny doprowadził do tie-breaka. W 5 secie prowadziłyśmy 14:10. Wtedy przeciwniczki atakowały. Skoczyłam z koleżankami do bloku. Piłka została po stronie rywalek lecz ja upadając źle stanęłam i upadłam. Szał w naszej drużynie, nikt na początu nie zauważył co się stało. Dopiero po chwili podszedł do mnie lekarz. Rwący ból w kolanie. Pojechaliśmy do szpitala. Po wszystkich badaniach wyrok  był jednoznaczny: o zdobywaniu medali OrlenLigi i chociaż jeden jedyny raz zagraniu z orzełkiem na piersi mogłam powiedzieć żegnajcie - łzy po moich policzkach płynęły już strumieniami, ale nawet ich nie ścierałam. Nie było sensu. Wszystko co wtedy czułam wróciło. Dopiero po chwili mówiłam dalej patrzac na swoje stopy - Z tą wiadomością runął cały, doszczętnie cały mój świat. Wszystko co mi zostało po śmierci ojca to była właśnie ona, siatkówka.  Mogłam jedynie rekreacynie, ale powiedziałam sobie jasno: skoro nie mogę zawodowo. Nie mogę wcale. Zrozumieć mnie może tylko ten, kto doświadczył tego co ja. Gdy wyszłam ze szpitala czekała na mnie Karolina wraz z medalem. Schowałam go w jakimś pudełku na samym dnie szafy. Nie chciałam go widzieć. Po tym zamknęłam się w sobie. Jeszcze większym ciosem dla mnie było to, że po jakichś dwóch tygodniach zadzwoniła do mnie Marcela. Powiedziała tylko "żegnaj" i się rozłączyła. Zastanowiło mnie to, ale ja wtedy byłam za bardzo zajęta swoim życiem i swoimi problemami - prychnęłam wkurzona na siebie - Następnego dnia przyszła do mnie Karola cała zapłakana z wieścią, że Marcela postanowiła skończyć ze swoim życiem całkowicie. Jej rodzicie się rozwiedli, a na dodatek chłopak ją zdradzał. Wiedziała to ode mnie ale dopiero niedawno go nakryła. Kolejna rzecz spadająca na moją i tak zszarganą i zniszczoną doszczętnie psychikę. Od Olszewskiej dowiedziałam się, że Marcela przedawkowała tabletki nasenne i nie dało jej się uratować. Nie radziłam sobie z tym - zacisnęłam dłonie w pięści i pociągnęłam nosem - Nic nie jadłam, prawie nie spałam, nie chciałam niczyjej pomocy. Codziennie żeby zagłuszyć ból psychiczny katowałam się fizycznie. Biegłam prawie trzy godziny dziennie. Właśnie gdy pewnego wieczoru wróciłam do domu po obiegnięciu całej okolicy na podwórku leżała Mikasa. - westchnęłam - Chciałam zapomnieć o siatkówce, ale to wcale nie jest takie łatwe jak sie ma z nią tak dużą styczność. Długo biłam się z myślami czy wziąć ją i poczuć się z nowu jak dawniej. Ostatecznie podniosłam ją i zaczęłam odbijać. Po kilkunastu minutach weszłam do domu. W kuchni siedziała mama, Misiek i Krzysiek. Rodzicielka płakała, a chłopaki mieli nieobecny wzrok. - zamknęłam oczy, a przed nimi stanęła ta sytuacja.

 Chrząknęłam chcąc zwrócić na siebie uwagę, a siedzący przy stole zwrócili wzrok na mnie.
- Chciałam was na początku bardzo przeprosić. Za to wszystko co przeze mnie wycierpieliście. Chciałam was też prosić żebyście pomogli mi wrócić do dawnego życia. Zerwać z tym użalaniem się nad sobą i obwiniania się, co się stanie to się nie odstanie - powiedziałam w miarę spokojnie  Grażyna z płaczem mocno mnie przytuliła
- Co cię tak odmieniło? - szepnął mi na ucho Michał gdy tonęłam w jego mocnym uścisku
- Siatkówka - odszepnęłam ze łazmi w oczach, a na jego twarzy zagościł uśmiech, którego tak dawno tam nie widziałam

- Wiedziałem, że z ciebie silna dziewczyna - powiedział Igła przytulając mnie.

 
Po półtora roku wróciłam do normalnego życia, dostałam się na studia, skończyłam je i tak oto teraz jestem tutaj - pociągnęłam nosem, otarłam trochę oczy i podniosłam wzrok na Karola. Ten bez słowa mocno mnie do siebie przytulił, a ja wtuliłam się w niego i delikatnie uśmiechnęłam
- Dziękuję, że mi o tym wszystkim powiedziałaś - szepnął w moje włosy.
- Dobrze mi to zrobiło - odpowiedziałam - Wracamy? Robi się już trochę zimno - zaproponowałam po chwili. Nie ukrywam, że w jego ramionach było mi tak dobrze, że mogłabym spędzić w nich resztę życia, ale do hotelu trzeba wrócić
- Jasne - odparł i odsunął się ode mnie - Jesteś bardzo bardzo silna, wiesz? - powiedział patrząc mi w oczy, a ja o mało nie utonęłam w tych jego czekoladowych tęczówkach. Odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem. Wstaliśmy, otrzepaliśmy ubranie z piasku i ruszyliśmy wolnym krokiem w odpowiednim kierunku
- Mógłbyś o tym nikomu nie mówić? - zapytałam nieśmiało
- Oczywiście, nie miałem nawet zamiaru - odpowiedział od razu.
Dalej szliśmy w ciszy. Nie była ona jakaś taka krępująca, raczej taka, której każdy potrzebuje na zebranie myśli.

Perspektywa Karola
Byłem bardzo bardzo zaskoczony i nieźle skołowany gdy Lenka zaczęła mi o tym wszystkim opowiadać. Przez jakie piekło ona musiała przechodzić w tamtym czasie. Nie mogę sobie tego wyobrazić. Myślałem, że po prostu coś jej nie wyszło i odpuściła. Jestem pod ogromnym wrażeniem siły tej drobnej brunetki idącej tuż obok mnie. Wiatr cudownie rozwiewał jej włosy przez co wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Ona coraz bardziej mnie zaskakuje. Gdy ją przytuliłem poczułem takie wspaniałe ciepło. Mógłbym jej nigdy nie wypuszczać z tego uścisku. Czuję się też mega zaskoczony tym, że mi o tym wszsytkim powiedziała. Od początku do końca. Gdyby mi nie ufała to powiedziała by tyllko o samej kontuzji, prawda? Znaczy ze nie jestem jej calkiem obojetny. Gdy dotarliśmy pod jej pokój odwróciła się jeszcze, pocałowała mnie w policzek i jeszcze raz podziękowała. Uśmiechnąłem się i poszłem do pokoju dzielonego z Wroną.
- A gdzie nasz Karolek się tyle podziewał? Godzina policyjna już dawno minęła - zaśmiał się Andrzej. Spojrzałem na zegarek. Była 23. No to nieźle długo sobie tam posiedzieliśmy
- Gdzie był, tam był. Nie interesuj się - opadłem na swoje łóżko
- Z Eleną po plaży łaziłeś nie?
- Nie łaziłem - zaprzeczyłem od razu
- Nie pierdziel wiemy, że tam byliście - powiedział z politowaniem
- Śledzicie mnie? - uniosłem brew
- My, nie Kurek i Piter już tak. Ale przyszli o wiele, wiele szybciej niż ty. Z jakieś 1,5 godziny temu. Coś ci opowiadała, ale nie słyszeli bo stali za daleko
- No i bardzo dobrze. - wzruszyłem ramionami
- Oj, ty Kłosik, Kłosik - pokręcił głową ze śmiechem, zignorowałem to i poszedłem pod prysznic.





Meeeeega długaśny ten rozdział, ale już go nie rozdzielałam bo nie było sensu. Mam nadzieję, że się podoba ;) To teraz już wiecie wszystko o Elenie :D
Tak w ogóle to dziękuję za ponad 9500 wyświetleń :D Aż sama mi się gęba cieszy :D Następny w środę.

Pozdrawiam ;**
A tak w ogóle to wiecie kto dzisiaj obchodzi urodzinki? :D
.

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
No to co Winiar? Wszystkiego najlepszego nie? :D Sukcesów w życiu zawodowym jak i prywatnym, duuuuużo zdrówka. Radości z codziennego życia i spełnienia wszystkich, wszystkich marzeń :D
A tak w ogóle to uwielbiam to zdjęcie XD

6 komentarzy:

  1. Taki wzruszający i trochę smutny rozdział tez musi być i cieszę się, że go dodałaś :) Dobrze, że Elena wszystko z siebie wyrzuciła. bardzo ufa w takim razie Karolowi, co mnie cieszy, a nawet intryguje. Bo przecież byle kogo nie obdarza się takim ogromnym zaufaniem :) Myślę, że Lenka i Kłos stworzyliby fajną parę ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ^^ zapraszam na nowego bloga. Dopiero zaczynam z tym :) http://zuzia-story-with-volleyball.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. boski! boski ! boski! czekam na kolejny i błagam nie każ mi długo czekać .! :)
    Karol i Lenka pasują do siebie ! <3 wiesz napisałam dzisiaj kolejny rozdział i myślę, że już jutro go dodam ;) także tego zapraszam ;*
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na rozdział 8 na http://zadziornesiatkarki.blogspot.com/
      pozdrawiam ;***

      Usuń
  4. Jeju jak mi smuutnooo ;c Elena naprawdę musi być silna :) Mam nadzieję, że szybko będzie następny ;) A tak wgl Karol chyba sie zauroczył uuuuu! xD Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ale mi się smutno zrobiło noo ;c
    czyżby Karolek wpadł. :D ?
    i-am-ordinary-girl.blogspot.com - zapraszam na coś zupełnie nowego! ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń