Kolejne dwa dni to była istna męczarnia. Miałam taki ponury nastrój, że normalnie bez kija nie podchodź. Może to kwestia pogody, może tego, że nie ma wciąż Agnieszki, ale chyba najbardziej tego, że w poniedziałek pokłóciłam się najpierw z Andrzejem naskakując na niego w emocjach, a później z Karolem, o to, że pokłóciłam się z Wroną. Zajebiście, nie? Ten mój jebany niewyparzony jęzor.
Pogorszyło to całkowicie moją kondycje fizyczną jak i psychiczną. W poniedziałek na popołudniowym treningu w ogóle się nie odzywałam do żadnego ze środkowych, zresztą i oni się do tego nie palili. Tak samo było we wtorek. Prawie nic nie jadałam przez co wyglądałam jak trup bo przez te dwa dni spałam najwyżej 10 godzin. We wtorek po treningu przyjechał po mnie Michał, który uparł się, że jadę do nich na kolację jak sama nie umiem o siebie zadbać. Bardzo niechętnie, ale w końcu pojawiłam się w domu Winiarskich maskując fatalny nastrój wymuszonymi uśmiechami do Oliwiera czy Antka. Starałam się jak mogłam normalnie się uśmiechać, ale nie dałam rady po prostu.
W środę obudziłam się o 4:50 i westchnęłam. Nie mogłam już spać więc poszłam do kuchni bo chciało mi się pić. Gdy wychodziłam z pomieszczenia z już ugaszonym pragnieniem usłyszałam jakieś szmery z głębi mieszkania, a dokładniej z pokoju Agnieszki. Wzięłam więc pierwsze co mi wpadło w ręce, w tym przypadku miotła i skradając się ruszyłam do pokoju. Cichuteńko otworzyłam drzwi, a w środku zobaczyłam Witczak.
- Boże, Aga! - krzyknęłam uradowana i ogromny kamień spadł mi z serca. Odetchnęłam głęboko i pobiegłam wyściskać przyjaciółkę - Matko, jak się cieszę, że cię wreszcie widzę - powiedziałam szeptem mocno ją do siebie przyciskając. - Co się z tobą działo? Dlaczego? Gdzie byłaś? Czemu nic mi nie powiedziałaś, a najważniejsze, czemu nie powiedziałaś nic Andrzejowi? - na to słowa blondynka wybuchnęła okropnym szlochem. Usiadłyśmy na łóżku, a ona wtuliła się w mnie ciągle płacząc. Głaskałam jej plecy i włosy próbując ją uspokoić co udało się dopiero po kilku minutach.
- Aguś, co się stało? - zapytałam cicho miękkim głosem. Nic mi nie odpowiedziała - Zadzwonię do Andrzeja, ale najpierw coś zjemy. Kiedy kamień spadł mi z serca, nagle rozwiązał mi się również żołądek i poczułam ogromny głód. Pociągnęłam ją za rękę do kuchni. W pomieszczeniu panowała szarówka bo słońce jeszcze nie wzeszło więc zaświeciłam światło. Szybko przygotowałam płatki z mlekiem, które momentalnie zniknęły z naszych misek, a ja miałam jeszcze ochotę na dokładkę lecz są rzeczy ważne i ważniejsze. Najpierw trzeba było zadzwonić po siatkarzy. Zżerała mnie ciekawość co się z nią działo lecz ona nie rwała się do rozmowy uparcie patrząc w swoje dłonie ułożone na blacie stołu. Kiedy skończyłyśmy posiłek wykonałam połączenia do siatkarzy. Obaj zadeklarowali, że się pojawią a potem, że mnie zabiją gdy budzę ich o tej porze zwłaszcza, że dzisiaj grają mecz.
Usiadłyśmy z Agnieszką na kanapie, a ja złapałam ją za dłoń próbując jakoś pocieszyć czy dodać otuchy. Jakieś niecałe pół godziny później usłyszałam nerwowe dzwonienie do drzwi. Ścisnęłam dłoń przyjaciółki i poszłam otworzyć . Do środka weszli siatkarze. Gdy ściągali odzież wierzchnią przeprosiłam ich bardzo za swoje głupie zachowanie i obiecałam, że następnym razem nie będę nic pieprzyła w emocjach. Nie chowali urazy. Czy mówiłam kiedyś, że mam najlepszego narzeczonego i przyjaciół na świecie? W takim razie powtórzę. Zadowolona pocałowałam Karola i zaprowadziłam ich do salonu po czym stanęłam sobie trochę z boku, a oni popatrzyli na mnie pytająco.
- Chodź tutaj - powiedziałam uśmiechając się lekko, a do pokoju nieśmiało weszła Agnieszka. Myślałam, że chłopakom oczy wyjdą na dół, a szczęki przebiją się przez podłogę, Wronie to już zupełnie.
- To naprawdę ty? - zapytał z niedowierzaniem lekko się uśmiechając i podchodząc do dziewczyny. Ta nic nie mówiąc tylko mocno go przytuliła, a ja w tym czasie podeszłam do Karola, który objął mnie w pasie i pocałował w skroń.
- Tylko ty mi tak nie uciekaj - wyszeptał.
- Nigdzie się nie wybieram - uśmiechnęłam się lekko i złączyłam nasze usta w pocałunku
- I to mi się bardzo podoba. - odparł puszczając mi oczko.
- Ale dlaczego, Aguś, dlaczego? - zapytał Wrona usadawiając Witczak na kanapie.
- No bo... - urwała - Bo... - znów przerwała i odetchnęłam głęboko - Andrzej bo ja jestem z tobą w ciąży - wydukała prawie niesłyszalnie, a my staliśmy z szeroko otwartymi oczami i ustami. Przynajmniej ja i Kłos - Wiedziałam, wiedziałam, że nie będziesz chciał tego dziecka, ani mnie - rozpłakała się i chciała wybiec z pokoju, ale uniemożliwiły jej to silne ręce Wrony, który skutecznie przytrzymał ją w pasie i posadził na tym samym miejscu.
- Co ty mówisz? Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi - uśmiechnął się do niej ciepło - Dlaczego uciekłaś? - zapytał delikatnie.
- Musiałam to sobie jakoś wszystko poukładać w głowie. Nie chciałam ci stanąć na drodze żebyś poświęcał się siatkówce. Zresztą twoi rodzice na pewno pomyślą, że chcę ci złapać na dziecko - powiedziała spuszczając wzrok.
- Nie staniecie mi na drodze - pocałował ją w czoło - I nigdy więcej nie uciekaj - przytulił ją.
- Już koniec? Miałem skoczyć po popcorn. - wskazał kciukiem za siebie - Dawno nie widziałem takiego dobrego dramatu - powiedział zawiedziony Kłos ale dostał ode mnie mocnego kuksańca w bok i się zatkał szczerząc się głupio. Zwariuje z nim kiedyś.
- Nie przeszkadzajcie sobie - uśmiechnęłam się do nich i wypchnęłam środkowego z pokoju i wychodząc za nim zamknęłam drzwi. Zaprowadziłam go do kuchni, bo chętnie bym jeszcze coś zjadła. Gdy już się tam znaleźliśmy nim się spostrzegłam siatkarz przyparł mnie do ściany kładąc dłoń obok mojej głowy zaczął zachłannie całować. Od razu z wielkim zaangażowaniem zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Gdy się od siebie oderwaliśmy zerknęłam na zegarek. 8:30.
- Siadaj, zrobię śniadanie bo pewnie nie zjedliście nic. - rzuciłam.
- Wystarczyło by mi powtórka tego sprzed chwili i kontynuacja w sypialni - wyszczerzył się debilnie.
- Coś jeść musisz.
- I kto to mówi? - uniósł brew.
- Apetyt mi wrócił. Do tamtego może też wrócimy, ale po meczu - puściłam mu oczko.
- No ja myślę, kotek. - poruszył brwiami.
- Ale po wygranym - postawiłam warunek unosząc palec wskazujący do góry.
- Oczywiście - uśmiechnął się. - Wątpisz?
- Skąd - zaprzeczyłam - A teraz siadaj.
Zjedliśmy śniadanie w czwórkę po czym z Karolem wyszliśmy zostawiając Agnieszkę i Andrzeja samych, a my postanowiliśmy zrobić sobie mały spacerek do parku. Tak żeby się dotlenić. Szliśmy chodnikiem ze złączonymi rękami i rozmawialiśmy.
- Ilu około gości będziemy zapraszać? - zapytałam w pewnym momencie. - W sensie na ślub - dodałam kiedy nie zaczaił od razu.
- Wiesz co myślę, że trochę się tego uzbiera - zaśmiał się.
- Też mi się tak wydaje - zamyśliłam się. Kupa ludzi.
- Koło 200 pewnie będzie - powiedział też zamyślony i usiedliśmy na ławce.
- Zrobimy wstępną listę?
- Teraz? - uniósł brwi.
- Jak masz telefon i możliwość zapisania notatki to tak, teraz - kiwnęłam głową. Kłos wyjął telefon i wyłączył aplikację.
- Moi rodzice - zaczął pisać.
- Mama, babcia, Aśka, Adam, Zosia, Nikodem - wyliczałam na palcach.
- Skra - dopisał.
- Państwo Winiarski, Wlazły, Ignaczak.
- Ciotki, wujkowie, kuzynostwo - wklepał literki.
- Ilu ich tam mniej więcej będzie? - zapytałam.
- Więcej niż 30 na pewno nie - zapewnił.
- U mnie pewnie też.
- Okej. Kto dalej?
- Jureccy.
- Reprezentacja.
- Tutaj będzie trudno się doliczyć - wyszczerzyłam się.
- Ci z tego jak i z tamtego sezonu, nie?
- Oczywista, oczywistość - przytaknęłam.
- Koło 70 ludzi z grubsza licząc - zagwizdał.
- To ma być niezapomniane. Wszyscy będą nam zazdrościć takiego pięknego ślubu - przytuliłam się rozmarzona do jego ramienia.
- Będzie niezapomniane bo to będzie najlepszy dzień w moim życiu - dał mi buziaka w czubek głowy.
- Tak bardzo cię kocham - uniosłam wzrok patrząc na niego.
- Ja ciebie też - złączył nasze usta w pocałunku. - Myślę, że resztę będziemy jeszcze dopisywać. A teraz wracajmy - wstał i podał mi rękę po czym ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę naszego mieszkania gdzie ja weszłam do bloku, a Kłos pojechał do siebie żeby jeszcze trochę odpocząć przed meczem.
Weszłam do mieszkania i akurat minęłam się w drzwiach z Andrzejem.
- Jeszcze raz cie przepraszam za tą głupią kłótnie w poniedziałek - powiedziałam zatrzymując go.
- Nie ma za co. Wszyscy byliśmy zdenerwowani - uśmiechnął się lekko. - Najważniejsze, że już wszystko w porządku - poklepał mnie po ramieniu.
- Tak, najważniejsze, że w porządku - przytaknęłam - Na razie.
- Cześć - rzucił i zamknął za sobą drzwi.
Zdjęłam buty i poszłam do salonu gdzie na kanapie siedziała Aga. Usiadłam na fotelu na przeciwko niej.
- Wiesz, że będziemy musiały teraz bardzo poważnie pogadać? - zapytałam zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Wiem - pokiwała głową wzdychając.
- To może zadzwonię najpierw do Karoliny, Dawida i Łukasza? Oni też się bardzo martwili.
- Oni też wiedzieli? - skrzywiła się.
- Oczywiście. Dziewczyno, myślałam, że umrę z nerwów. Dzwoniłaś w ogóle do rodziców? - przeszyłam ją wzrokiem, a ona spuściła oczy. - No to na co czekasz?!
Blondynka wstała i poszła wykonać połączenie, a ja wybrałam numer Olszewskiej. Odebrała od razu.
- Wiadomo coś z Agnieszką? - zapytała od razu.
- Wróciła - oznajmiłam.
- Jezu, tak się cieszę - powiedziała z ulgą. - To my wpadniemy do was teraz. Musimy wszystko wiedzieć.
- Oczywiście - odparłam, a ona zakończyła połączenie.
Po pół godzinie siedzieliśmy już w piątkę w salonie.
- No więc gadaj. Gdzie byłaś, kiedy się w ogóle dowiedziałaś, że jesteś w ciąży. No i oczywiście który to tydzień? - ostatnie pytanie zadałam bardzo podekscytowana, a Witczak się uśmiechnęła.
- Zaraz, w jakiej ciąży!? - wykrzyknęła pozostała trójka otwierając szeroko oczy i usta.
- Jestem w ciąży z Andrzejem - powiedziała lekko się uśmiechając.
- Kochana, gratuluję! - pisnęła uradowana blondynka, która przytuliła Agnieszkę. Zaraz dołączyli do niej chłopcy i teraz kiedy już wszyscy wiedzieli zabrać głos mogła Witczak.
- Wynajęłam sobie pokój w motelu pod Łodzią i tam spędziłam ten czas. Musiałam się odciąć. Ułożyć to w głowie. Dzisiaj miałam zamiar wrócić tylko po kilka rzeczy. Nie byłam za bardzo gotowa powiedzieć tego wszystkiego. Zwłaszcza Andrzejowi. Bałam się jak zareaguje.
- On tutaj wariował - wtrąciłam. - Zresztą wszyscy.
- Elena ledwo żyła. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy - stwierdził Dawid.
- Wiem, przepraszam, że tak to rozegrałam.
- Trzeba było napisać smsa, że żyjesz, przynajmniej - dorzucił Łukasz.
- Dobra, teraz to już nie ważne - machnęła ręką Karolina. - Ważne, że wróciłaś i to z taką wspaniałą wiadomością - przytuliła ją.
- Który to tydzień? - zapytałam.
- 7 - uśmiechnęła się lekko.
- Mam nadzieję, że więcej nie będzie takich akcji - odwzajemniłam gest.
- Chce być chrzestnym! - wyrwał się Dawid.
- Rodzie chrzestni mają pomóc w wychowaniu, a ty sam jesteś niewychowany - wystawiła mu język przyszła matka, chłopak się naburmuszył, a my zaczęliśmy się śmiać. - A w ogóle Lena, jak ty wyglądasz - przeraziła się blondynka.
- Co? - zdziwiłam się.
- Jesteś taka blada, masz worki pod oczami i chyba schudłaś - zmierzyła mnie wzrokiem.
- Mną się nie przejmuj. Ważne, że wróciłaś - pocałowałam ją w policzek.
- To jest najważniejsze. Ale zrobisz mnie chrzestną? - zapytała konspiracyjnie Olszewska.
- Zobaczę co da się zrobić - puściła jej oczko.
Mimo tego, że przegraliśmy dzisiejszy 3 mecz o brąz, miałam odczucie jakby na Andrzeju nie zrobiło to większego wrażenia. Od razu poleciał do band gdzie stała Agnieszka. O wiele bardziej przybity był Karol. Podszedł do mnie gdy wkładałam aparat do torby.
- Musimy przełożyć nasze wakacje - westchnął.
- Na to wygląda - stwierdziłam. - Nie przejmuj się no - pogładziłam go po ramieniu - W niedzielę wygracie.
- Ale w niedziele to mieliśmy jechać na Puchar Polski - burknął.
- Karol - zaśmiałam się przewracając oczami. - Pojedziemy na następny.
- Następny to już nie będzie na Narodowym - fuknął krzyżując ręce na piersiach. No jak dziecko.
- Przecież grałeś już na Narodowym.
- Ale chciałem zobaczyć jak oni grają. Zwłaszcza, że z Andrzejem i Michałem już od dawna kupiliśmy bilety na zajebiste miejsca, a teraz to musimy je komuś oddać. - westchnął.
- Trzeba było nie kupować - wzruszyłam ramionami.
- Ty to umiesz poprawić nastrój - przewrócił oczami.
- Przepraszam. Ale z tego co wiem to następny grają również w Warszawie tyle, że 9 maja. Na ten pojedziemy.
- Ale to już nie... - chciał dalej marudzić, ale skuteczne uciszyłam go pocałunkiem.
- Zamkniesz się już?
- A pamiętasz co mi rano obiecałaś? - poruszył brwiami.
- A pamiętasz, że boli cię kolano i miałeś iść do fizjoterapeuty?
- Pamiętam - westchnął głęboko. - Ale pójdę jutro po treningu.
- Karol nie możesz tego bagatelizować - powiedziałam.
- Nie bagatelizuje - mruknął.
- Żeby ci się... - teraz to on mnie uciszył.
- No cicho. Jutro pójdę, tak?
- Jak chcesz, ale ja ci mówię, że..
- Dobrze, mówisz, a ja zrobię inaczej. Nie martw się. Poczekaj na mnie.
- Dobra, u ciebie w mieszkaniu.
- Okej. Klucze masz?
- Mam.
- No to poczekaj - uśmiechnął się szeroko i jak na skrzydłach poleciał do szatni. Pokręciłam głową rozbawiona i ruszyłam do wyjścia. Wsiadałam do samochodu gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Elena! - odwróciłam się i zobaczyłam Stefana.
- O witam trenerze - wyszczerzyłam się, a on sztucznie się zamachnął chcąc mnie lekko uderzyć na co się zaśmiałam. - Dobrze, witam Stefan.
- Od razu lepiej - uśmiechnął się.
- Masz jakąś sprawę?
- Tak. Ostatnio na Pucharze Polski pytałaś mi kiedy masz być w Spała.
- No tak. Przyszedłeś już wydać mi dyspozycje? - zaśmiałam się.
- Jećcie nie. Ponieważ jećcie pcinajmniej do niedziela trwa Plus Liga to pogadamy o tym w Jastrzębie. Spróbuje się tam być, a jak nie to zawsze masz mój numer. I nie martw się dla ciebie również przewidziałem urlopa. Trzeba ci od siatkówka i od nich odpoczynek. - wskazał dyskretnie na Kłosa, który wyszedł właśnie z hali.
- Nawet nie wiesz jak bardzo potrzebuje, ale ten mnie przy sobie trzyma - poskarżyłam się wydymając dolną wargę, a chwile po tym stanął przy nas środkowy witając się z trenerem uściskiem dłoni po czym objął mnie ramieniem.
- O czym rozmawiacie?
- Ustalamy ile twoja dziewczyna pociebuje od ciebie odpoczynek.
- Już nie dziewczyna, już nie dziewczyna- wyszczerzył się Karol.
- Jak to? - twarz Antigi wyrażała autentyczne zdziwienie.
- Już narzeczona - powiedział dumnie biorąc moją rękę i pokazując Stefanowi palec z pierścionkiem.
- Zaobrączkował mnie i teraz już nie mam jak uciec - chlipnęłam.
- Moge cie transportować do Francja - powiedział konspiracyjnym szeptem trener.
- Spróbowałabyś - pogroził mi palcem środkowy.
- Może jednak kiedy indziej ten transport do Francji - opowiedziałam również konspiracyjnym tonem.
- Ociwiście - zaśmiał się - Ale muszę już lecieć. Oskar mnie woła. Zgadamy się co do tego przyjazdu do Spały - powiedział i pożegnał się po czym odszedł w stronę samochodu. My również wsiedliśmy do samochodu tyle, że kłosowego. Nie chciałam swojego tutaj zostawiać, ale środkowy niemal siłą wepchnął mnie do swojego i się skończyło moje chcenie czy niechcenie. Obiecał mi za to, że jutro zawiezie mnie na trening.
---
Dzisiaj wcześniej niż zwykle bo udało mi się wcześniej wstać i iść szybciej do kościoła.
Agnieszka, czy teraz mi wybaczysz, że ostatnio taki miałam poślizg z rozdziałem? Aga wróciła więc myślę, że tak ^^
Wreszcie wakacje i będzie dużo czasu na pisanie bo zostało mi tylko 5 rozdziałów do przodu ;'( A tego piątego jakoś nie mogę dokończyć no ;/
Tutaj -> people--help.blogpot.com 17
I zrobiłam coś głupiego, ale założyłam nowego bloga. Wiem, że macie mnie dość, ale mam cichą nadzieję, że zaglądniecie. Bohaterowie już są http://nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com/
Następny w środę :)
Pozdrawiam ;*
Ciąża *.* wiedziałam, no po prostu wiedziałam :D nie mogło być inaczej. Jak dobrze, że Aga się znalazła, bo przez tą jej ucieczkę to tylko same kłopoty i nieszczęścia :/ i jeszcze ten ślub :D nie mogę się go doczekać :D Rozdział genialny <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny :*
Aga wróciła więc jestem skłonna wybaczyć :3 I będzie mały Wrona!! ^^ Tak czułam, że ciąża, ale moje mysli były bardziej chore... xD Ty nie jesteś nienormalna, jak pisałas kiedyś, miała prawo sobie rp;zemyśleć... tylko po co robić z tgeo tajemnicę i uciekać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Aga wróciła jak dobrze. Tak myślałam, że to ciąża. Miałam mały moment zawahania czy ona przypadkiem jej nie usunęła. Ale na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
To było do przewidzenia. :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Agnieszka wróciła.
Jaka szkoda, meczu sobie nie zobaczą.
Beznadziejny komentarz, wiem, ale jestem zbyt wkurzona na to, co czytam w Internecie, żeby myśleć nad tym, co bym mogła napisać.
U mnie rozdział kończy się pisać.
Pozdrawiam. :*
Noo takiego obrotu akcji się nie spodziewałam *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Pozdrawiam :*
Wróciłam i nadrabiam ;)
OdpowiedzUsuńWreszcie! Wreszcie jest Aga ;D
I mój scenariusz, co do powodu zniknięcia dziewczyny się sprawdził. ;P
podstawa Wronki bardzo mnie cieszy i nie wiem jak Aga mogła wyjść z takiego założenia i stwierdzić, że Andrzej nie zechce wziąć odpowiedzialności zaś siebie i przyjąć Ją i dziecko do Twojego życia...
Ojjj jacy biedni chłopcy nie zobaczą sobie meczu xD
Pozdrawiam ;**