- Aga! - krzyknęłam. Byłam pewna, że już wstała bo o tej porze to ona już na nogach. Chciałam żeby podgrzała mi mleko bo miałam ochotę na płatki z mlekiem.
Wcale jej nie wykorzystuje! Nie wrobicie mnie! Ja tylko chciałam głośniej wyrazić swoją prośbę.
Odpowiedziała mi cisza. Westchnęłam głęboko i zwlekłam się z łóżka po czym ruszyłam do korytarza gdzie na wieszaku nie było jej kurtki, a na podłodze nie leżały buty. Przecierając twarz wstawiłam wodę na kawę. Wyciągnęłam z lodówki mleko i wlałam je do garnuszka by się podgrzało. W międzyczasie wyciągnęłam z szafki miskę i płatki. Wsypałam trochę. Trochę dużo. No ręka mi zadrżała, no! Jeny... Wkroiłam tam jeszcze banana. Zalałam to wszystko mlekiem i usiadłam przy stole. Wgapiając się w widok za oknem wkładałam powoli łyżki do buzi zastanawiając się gdzie to Agnieszka się podziewa. Gdyby była w mieszkaniu to by odpowiedziała. Ona nie jest taka chamska jak ja.
Po chwili moja uwagę przykuła karteczka leżąca na stole.
- Elena, kurwa ty idiotko!- przywaliłam sobie facepalma. Poderwałam się z siedzenia o mało nie wywalając swojego śniadania. Chwyciłam kartkę w dłoń. Miałam nadzieję, że dowiem się gdzie to Witczak się szlaja o tak wczesnej porze. To co było na tym świstku kompletnie mnie zatkało. Musiałam kilka razy prześledzić tekst wzrokiem, a potem przeczytać go na głos, żeby zrozumieć co tam jest napisane.
"Przepraszam. Musiałam. Powiedz Andrzejowi, że go kocham.
Żegnaj, Aga"
Litery były ciut zamazane przez, jak mi się wydaje, łzy.Ale o co tu chodzi? Nie miałam pojęcia co mam zrobić. Usiadłam na stołku, a ręce opuściłam bezwładnie wzdłuż ciała. Woda wrzała w czajniku, ale kompletnie nie zwracałam na nią uwagi. Z kompletnym otępieniem wpatrywałam się w kartkę leżącą na blacie stołu.
ŻE CO TO NIBY KURWA MIAŁO BYĆ?!
Po kilkunastu minutach z kompletnym mętlikiem w głowie w końcu wstałam i ruszyłam do pokoju po ciuchy. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i rozczesałam włosy, które związałam szybko w koka. Wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam telefon i ruszyłam z nim do pokoju przyjaciółki. Wybrałam jej numer w kontaktach. Od razu odezwała się poczta głosowa, a ja wściekła rzuciłam telefon na jej łóżko, które wyglądało jakby nikt na nim dzisiaj nie spał. Było idealnie pościelone. Otworzyłam jej szafę. Zostało jeszcze trochę ciuchów. Może wróci?
Najgorsze było to, że nie wiedziałam kompletnie o co chodzi. Kolejny numer pod, który zadzwoniłam to Wrona. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Cześć - zaczęłam.
- Cześć - przywitał mnie wesoło - Co tam?
- Kiedy ostatnio rozmawiałeś z Agą?
- Wczoraj wieczorem, a co?
- A zachowywała się może jakoś inaczej, dziwnie?
- Nie. - zastanowił się chwile - Nic nie zauważyłem. Ale El, co się stało?
- Andrzej, przyjedź tutaj, to nie jest rozmowa na telefon.
- Stało się coś z Agnieszką? - zapytał poddenerwowany.
- Mam, nadzieję, że nie - westchnęłam - po prostu przyjedź, okej?
- Zaraz będę - rzucił i się rozłączył.
Teraz postanowiłam zadzwonić do Karola. Potrzebowałam go.
- Cześć kotek - zaczął wesoło. Sami weseli dzisiaj?
- Karol, musisz do mnie przyjechać.
- Coś się stało?
- Przyjedź.
- Zaraz będę. Pa.
- Czekam, pa. - połączenie zostało zerwane, a ja wróciłam do kuchni gdzie usiadłam przy stole wbijając wzrok w okno. Nie miałam pojęcia co mam myśleć.
- Mogła się bardziej rozpisać - mruknęłam spoglądając na kartkę.
Po chwili już usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam, aby je otworzyć. Ujrzałam dwóch środkowych, którzy weszli do środka.
- Hej - przywitałam się z nimi cichym głosem, a Kłosa cmoknęłam z policzek i splotłam swoje palce z jego - Usiądź - powiedziałam gdy weszliśmy do kuchni.
- Co się stało? - zapytał Karollo.
- Gdzie jest Aga? - zapytał powracający właśnie z pokoju blondynki Wronka.
- I oto właśnie jest pytanie. Wstałam dzisiaj, w domu cisza, jej nie ma, a na stole leży ta kartka - położyłam na blacie przedmiot.
Endrju od razu ją chwycił. Prześledził wzrokiem tekst.
- Co to jest? - wydukał ledwie słyszalnym głosem i usiadł.
- Spokojnie, na pewno nic wielkiego się nie stało - próbował uspokoić napiętą sytuację mój narzeczony.
- Ale gdzie ona jest? Co jak jej się coś stało? Czemu nic nie powiedziała? Czemu tak nagle? - zaczął histeryzować Wrona - Dzwoniłaś do niej? - spojrzał na mnie.
- Poczta głosowa - westchnęłam. Siatkarz podszedł do okna i oparł dłonie na parapecie, a ja spojrzałam na niego smutnymi oczami. Karol ścisnął moja dłoń na dodanie otuchy.
- Ja się będę zbierał - stwierdził po kilkunastu sekundach i ruszył ku korytarzowi.
- Andrzej tylko nie rób nic głupiego - wyszłam za nim szybkim krokiem - I jedź ostrożnie! - krzyknęłam jeszcze gdy zamykał drzwi.
Westchnęłam po czym stanęłam w drzwiach do kuchni, opuściłam ręce bezwładnie wzdłuż ciała i spojrzałam smutno na Karola, a on od razu wstał od stołu, podszedł do mnie i mocno do siebie przytulił, natomiast ja zaczęłam tak po protu płakać.
- A co jeśli coś jej się stało? - wyszlochałam. Kłos usiadł, posadził sobie mnie na kolanach, złapał za ramiona i popatrzył w moje oczy pełne łez.
- Nic jej się nie stało, Elena. Tak? - skinęłam delikatnie głową i z powrotem wtuliłam się w jego ramię - To duża dziewczynka. Może musiała coś załatwić.
- I napisała by żegnaj? - zapytałam zrozpaczona wybuchając jeszcze większym płaczem.
- Będzie dobrze, tak? Tak? - powtórzył oczekując ode mnie odpowiedzi.
- Tak - przytaknęłam wreszcie, a on pocałował mnie w skroń.
Cały dzień spędziliśmy w swoim towarzystwie obdzwaniając wszystkich, którzy mogli by wiedzieć coś o Agnieszce. Najbardziej przerażona była matka blondynki, która również nic nie wiedziała. Kazała mi zadzwonić gdyby tylko coś było wiadomo i sama obiecała mi to samo.
Wieczorem zrobiliśmy kolację, ale ja prawie jej nie tknęłam.
- Lenka, musisz jeść - westchnął Karol gdy tylko grzebałam widelcem w sałatce.
- Nie jestem głodna - mruknęłam wbijając wzrok w talerz.
- Nic dzisiaj nie zjadłaś. - zwrócił mi uwagę.
- Nie mam apetytu - powtórzyłam.
- Nie możesz nic nie jeść. Wiesz, że to nic nie da.
- Naprawdę nie mam apetytu. - urwałam i zapadła chwila ciszy - Martwię się o Andrzeja - przyznałam podnosząc wzrok na siatkarza.
- Jest dorosły nie zrobi niczego głupiego. - dotknął mojej dłoni.
- Sprawdzisz co z nim? - zapytałam.
- Sprawdzę, spokojnie. Ale musisz coś zjeść. Chociaż trochę.
Westchnęłam i wmusiłam w siebie kilka widelców sałatki.
- Brawo - uśmiechnął się lekko. Ja również uniosłam jeden kącik ust do góry. - Chodź, prześpimy się - wyciągnął rękę w moim kierunku i zaprowadził mnie do sypialni gdzie przebrałam się w piżamę i położyliśmy się. Przymknęłam powieki, a środkowy objął mnie w talii.
- Kocham cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też - pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.
Mimo moich chęci i pragnień by Aga wróciła następnego dnia lub się chociaż odezwała nic takiego się nie stało.
W poniedziałek rano jak zwykle wybrałam się na trening. Nie miałam najmniejszych problemów ze wstaniem, bo właściwie niewiele spałam. Z mieszkania wyszłam wcześniej niż zwykle czyli o 8:50.
Bardzo bałam się o Agnieszkę. Nie miałam zielonego pojęcia co się takiego mogło stać, że postąpiła tak, a nie inaczej. Że o niczym mi nie powiedziała. Coś się musiało stać. Przecież tak nagle by sobie nie wyjechała zostawiając tylko kartkę, z rozmazanym przez łzy napisem, która ciągle leżała na stole w kuchni.
- Hej, stało się coś? - usłyszałam znajomy głos Adriana, który stanął obok mnie.
- Hmm? - mrugnęłam kilak razy i spojrzałam na niego.
- Od kilku minut próbujesz trafić kluczem do dziurki, a patrzysz w kompletnie innym kierunku. - wyjaśnił spoglądając na moją dłoń. Podążyłam za jego wzrokiem. Faktycznie moja ręka z kluczem znajdowała się jakieś 10, jak nie więcej centymetrów od dziurki. Przejechałam dłonią po twarzy i wreszcie zamknęłam mieszkanie.
- Stało się coś? - ponowił pytanie.
- Tak jakby - westchnęłam. - Mieszkała tu ze mną moja współlokatorka, taka blondynka, na pewno kojarzysz - popatrzyłam na niego, a on skinął głową. - Od soboty jej nie ma i nie dała żadnego znaku życia - powiedziałam cicho hamując łzy, mrugając szybko powiekami by nie wypłynęły.
- Widziałem ją w sobotę nad ranem - zaczął gdy szliśmy schodami. Natychmiast się zatrzymałam, a i jego pociągnęłam za rękaw by stanął.
- Kiedy?! Gdzie?! Jak?! - krzyczałam.
- W sobotę, koło 4 nad ranem wróciłem z urodzin znajomego. Widziałem ją jak wychodziła z bloku. Była cała zapłakana, a za sobą ciągnęła walizkę. Nawet mnie nie zauważyła i nie zatrzymała się gdy ją wołałem.
- Boże... - wyszeptałam. - Gdzie ona jest? - zapytałam sama siebie rozglądając się dokoła i ruszyliśmy dalej.
- Spróbuj pójść do jej pracy. Skoro wyjechała to musiała wziąć urlop - podsunął mi pomysł.
- Jesteś genialny! - wykrzyknęłam - Dziękuję, lece - rzuciłam niemal biegiem udając się do auta.
Po 10 minutach byłam pod halą. Weszłam do środka, a kilka chwil po mnie weszli i siatkarze. Andrzej nie wyglądał za dobrze. Karol podszedł do mnie i przywitał się buziakiem w policzek.
- Jak Andrzej? - zapytałam.
- Tak jak wygląda - westchnął. - Przez weekend nigdzie nie wyszedł, a dzisiaj jak wszedł do szatni nie odezwał się ani słowem. - powiedział. Spojrzałam na Wronę smutnym wzrokiem. Przeżywa to gorzej niż ja.
- Zjadłaś śniadanie? - zapytał przeszywając mnie wzrokiem.
- Tak - odparłam. Jeśli kawę i pół wafla ryżowego można nazwać śniadaniem...
- Dobrze - pocałował mnie jeszcze w czoło i ruszył się rozgrzewać.
Cały trening nie mogłam się skupić i zdjęcia wyszły takie sobie. Na pewno nie byłam z nich zadowolona. Chciałam jak najszybciej powiedzieć Wronce, że po treningu musimy pojechać do przedszkola, gdzie pracowała, tfu! nadal pracuje przecież, Witczak i spróbować się czegoś dowiedzieć. Gdy tylko chłopaki zaczęli kierować się do szatni pobiegłam za środkowym.
- Andrzej! - krzyknęłam gdy ten już wchodził do szatni.
- Kłosik, narzeczona ma cię dość i woli jednak Andrzejka - zaśmiał się Włodi za co dostał w potylice od Karola. Wrona zatrzymał się i odwrócił. Na korytarzu został także Kłos.
- Co jest? - zapytał znudzonym głosem Endrju.
- Sąsiad mi dzisiaj powiedział, że widział w sobotę nad ranem zapłakaną Agnieszkę z walizką jak wychodziła z bloku. Podsunął mi pomysł żeby iść do przedszkola i zapytać tam. Może oni nam coś powiedzą. - widziałam jak moje słowa wlały w Andrzeja nadzieję. Tak samo zresztą jak we mnie. Na prawdę liczyłam, że czegoś się dowiemy.
- Za 15 minut jestem gotowy - rzucił i wpadł do szatni.
- Tylko o mnie nie zapomnijcie - uśmiechnął się lekko Karol i pocałował mnie po czym podążył za przyjacielem. Usiadłam na krzesełku i czekałam. Nie mogę powiedzieć, że cierpliwie bo usiedziałam na tym krześle tylko kilka chwil. Potem spacerowałam po korytarzu.
Niecałe pół godziny później byliśmy już pod przedszkolem. Weszliśmy do środka, a potem odnaleźliśmy pokój dyrektora placówki. Zapukaliśmy, a po usłyszeniu "proszę", nacisnęłam klamkę i wkroczyliśmy do pokoju.
- Dzień dobry - przywitaliśmy się kulturalnie.
- Dzień dobry. W czym mogę państwu pomóc? - zapytała brunetka w średnim wieku. - Proszę. Proszę siadać - wskazała dłonią krzesła.
Pierwszy do głosu wyrwał się Andrzej.
- My w sprawie pani pracownicy, Agnieszki Witczak. Zniknęła w sobotę nad ranem i do tej pory nie dała znaku życia - powiedział.
- A państwo są kimś z rodziny?
- Jestem jej chłopakiem - odparł siatkarz.
- Pani Agnieszka w piątek po południu wzięła dwutygodniowy urlop. - odpowiedziała,
- Wie pani coś więcej? Nie była jakaś inna przez ostatnie dni pracy? - dopytywałam.
Kobieta zastanawiała się chwilę.
- Chyba tylko troszkę bardziej roztargniona. A poza tym to nic szczególnego nie rzuciło mi się w oczy.
- Nie mówiła może po co jej ten urlop? - dociekał Wronka.
- Nie mieszam się w prywatne sprawy pracowników - uniosła dłonie w geście obrony. - Skoro poprosiła i jej się należało to mogła dostać wolne. - po tych słowach Andrzejowi opadły ramiona. Póki co, jedyna osoba, która mogła coś wiedzieć nie poinformowała nas o niczym konkretnym, tylko o tym, że za dwa tygodnie Agnieszka powinna wrócić do pracy.
- Dobrze, dziękujemy. Do widzenia - powiedział Karol i wyszliśmy. - Stary, nie załamuj się. Za dwa tygodnie na pewno się zobaczycie. - próbował jakoś pozytywnie naświetlić sytuacje Kłos.
- Nic nie rozumiesz! To nie Elena wyjechała nagle bez słowa to możesz sobie tak mówić! - wybuchnął i szybkim krokiem odszedł chodnikiem. Westchnęłam patrząc na oddalającą się postać Wrony.
- Przejdę się pod halę - rzuciłam.
- Ale przecież cię zawiozę - otworzył auto pilotem w kluczykach.
- Nie trzeba. Przejdę się. Przyda mi się trochę świeżego powietrza - uśmiechnęłam się lekko i dałam mu całusa w policzek.
- Jak chcesz. Pa - rzucił i wsiadł do samochodu. Wtedy coś mi się przypomniało. A raczej ktoś. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do budynku przedszkola. Zaraz przy wejściu wpadłam na blondynkę, której szukałam.
- Pani Wanda? - zapytałam kobietę, której kiedyś oddałyśmy Absurda. Ona zmarszczyła czoło.
- Elena Winiarska, przyjaciółka Agnieszki, tak? Dobrze pamiętam? - wycelowała we mnie palcem wskazującym.
- Świetnie. Mam sprawę - odciągnęłam ją kilka kroków od wejścia. - Mogę mówić na ty?
- Oczywiście.
- Więc tak. W sobotę zaginęła Agnieszka. Do dzisiaj nie daje znaku życia i póki co nic się na to nie zanosi. Nikt nic nie wie. Nie powiedziała nic nawet swojemu chłopakowi. Dowiedziałam się tylko, że wzięła dwa tygodnie urlopu, ale nic więcej nie wiem. Cały czas odzywa się tylko poczta głosowa. A ja bardzo się o nią martwię. Chciałam zapytać, czy może tobie niczego nie powiedziała. - Wandę zatkało.
- Jak to zniknęła? - wydukała.
- Czyli ty też o niczym nie wiesz? - westchnęłam a ramiona mi opadły.
- Nie miałam o tym pojęcia. Nie wiedziałam nawet, że nie będzie jej w pracy. Tak mi przykro. - położyła mi dłoń na ramieniu.
- Nie zauważyłaś może żeby się jakoś dziwnie zachowywała?
- Nic nie zauważyłam.
- Nie mam zielonego pojęcia co się mogło stać żeby tak nagle i bez słowa wyjechała. Coś musiało na to wpłynąć. - do oczu napłynęły mi łzy.
- Jeżeli czegoś się dowiesz, to daj znać. Ja również gdyby się do mnie odezwała od razu do ciebie zadzwonię - obiecała.
- Dobrze, tylko podaj mi swój numer - wyjęłam z kieszeni telefon i szybko wklepałam 9 cyfr po czym zadzwoniłam do blondynki by i ona sobie zapisała.
- Muszę już iść - powiedziała kobieta - Trzymaj się - przytuliła mnie na pożegnanie i ruszyła w swoją stronę. "Trzymaj się", ciekawe jak.
Do domu wróciłam o 13. Stanęłam w korytarzu i wsłuchiwałam się w ciszę jaka panowała w mieszkaniu. Zamknęłam drzwi i westchnęłam przybita po czym spróbowałam zadzwonić do blondynki. Tak jak się spodziewałam: poczta głosowa. Cóż, próbować zawsze warto. Weszłam do kuchni by się czegoś napić. Nie chciało mi się jeść. Zrobiłam sobie kawy i poszłam do salonu by włączyć telewizor. Byle tylko nie siedzieć w ciszy. Przyniosłam laptopa i zgrałam zdjęcia z treningu. Siedziałam w mieszkaniu cały dzień i żeby się nie dobijać myślami o Agnieszce włączyłam muzyczny kanał i zaczęłam sprzątanie mieszkania. Ani się obejrzałam, a była 18 i dzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i zobaczyłam Adriana.
- Cześć - uśmiechnął się.
- Hej. Wejdziesz?
- Nie, nie. Muszę lecieć. Chciałem tylko zapytać czy byłaś w tym przedszkolu?
- Tak, byłam - westchnęłam.
- No i? Dowiedziałaś się czegoś?
- Tylko tyle, że wzięła dwutygodniowy urlop, ale nikt nic więcej nie wie. Nie odbiera. - głos zaczął mi się łamać.
- Spokojnie - przytulił mnie, a ja przymknęłam powieki. - Wróci. Nic jej nie będzie - powiedział z taką pewnością w głosie, że sama próbowałam w to uwierzyć.
- Wróci - wyszeptałam, ale spod powiek wypłynęły mi łzy.
- Zostałbym, ale mam ważne spotkanie - odsunął się lekko.
- Oczywiście. Leć. Dzięki - uśmiechnęłam się lekko ocierając oczy.
- Trzymaj się - rzucił i zbiegł schodami, a ja chciałam zamknąć drzwi, ale ktoś był szybszy i je przytrzymał. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Michała.
- Chciałaś mi zamknąć drzwi przed nosem?
- Nie, jasne, że nie. Wchodź - wpuściłam go do środka, a on zdjął kurtkę i buty. - Chcesz się czegoś napić?
- Soku mi nalej - rzucił i poszedł do salonu. Po kilku chwilach siedzieliśmy już razem na kanapie trzymając w rękach szklanki soku wiśniowego.
- Co się dzieje?
- Z kim?
- Z wami wszystkimi. Na rannym treningu wszyscy troje mieliście niewyraźne miny. Na popołudniowym Andrzej chodził jeszcze bardziej struty niż rano, a na dodatek chyba pokłócił się z Karolem. Więc pytam. Co się dzieje?
- Agnieszka zniknęła - powiedziałam cicho, a Winiarski zakrztusił się napojem.
- Że co? - zapytał ocierając usta.
- No zniknęła - wzruszyłam ramionami i powiedziałam mu wszystko, a on mnie mocno przytulił.
- Mam nadzieję, że się nie obwiniasz.
- Jeszcze nie, ale chyba zacznę - westchnęłam głęboko. - Gdybym zauważyła, że coś z nią nie tak to kazałabym jej to wydusić, ale jak zwykle byłam zbyt zajęta sobą - mruknęłam. - Nawet nie zauważyłam czy zaczęła się inaczej zachowywać.
- Nie możesz tak myśleć. Przecież mówisz, że nikt nic nie zauważył. Andrzej też.
- Andrzej to facet. Nic dziwnego, że nie zauważył. Ale ja powinnam. Jako jej przyjaciółka, powinnam z nią pogadać, a teraz nie wiadomo co się z nią dzieje - wybuchnęłam płaczem, a brat przytulił mnie mocniej.
- Wszystko będzie dobrze. Ćśśśś - próbował mnie uspokoić.
- Chciałabym żeby było. - wychlipałam.
- Będzie - powiedział pewnie.
----
Ba dum tsss! Chciałam Was w poniedziałek przygotować na to, ale zapomniałam xD
Kto zgadnie co z Agą? ^^ Zobaczymy czy ktoś myśli jak ja xD (Tylko nie mówcie, że też macie tak zrytą psychikę jak ja, że na to wpadniecie)
---
Rozdział ze specjalnym dedykiem dla Podjaranej, która wczoraj po 22 specjalnie do mnie dzwoniła żeby mi życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Przyjaciela, który to podobno wczoraj był :) Ja ci publicznie też jeszcze raz życzę najlepszego i żebyśmy wpadały na jeszcze durniejsze pomysły niż do tej pory ;*
W ogóle przepraszam za wszelakie błędy, ale rozdział niesprawdzany więc mogą się przydarzyć :)
Jeszcze dzisiaj zapraszam również na people--help.blogspot.com
Pozdrawiam ;**
Na stówę jest w ciąży i nie chce mówić Andrzejowi, dlatego wyjechała. A jeśli zgadłam to poproszę w rozdziale, w którym to będzie prawda o napisanie pozdrawień dla 'osoby, która przewiduje przyszłość i czyta w myślach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Liv...
Wydaje mi się, że wyjechała za granicę, bo dowiedziała się, że jest w ciąży i chce usunąć to dziecko. Choć mogę się mylić. Chyba za dużo 'Trudnych spraw' ... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeż obstawiam ciążę. Wyjechała, bo bała się powiedzieć Andrzejowi, bała się tego, jak on zareaguje.
OdpowiedzUsuńNo, ciekawie się zrobiło, nie mogę się doczekać, aż przeczytam, co się stanie dalej.
Pozdrawiam. :*
JAK TO AGA ZNIKNĘŁA?! Co to ma byc?! Prima Aprilis !?? Biedny Andrzej i Elena :/ Zamartwiają się i nic nei wiedzą... szczerze to ja chyba też mam chorą psychikę, bo wpadło mi do głowy, że jest w ciąży (bo miała objawy jakiś czas temu! wiem, uczepiłam się tego jak rzep psiego ogona XD) i wyjechała zeby dokonać aborcji, a w Polsce nie mogłaby tego zrobić.. wiem, ze chore, bo przecież ona w przedszkolu pracuje, wiec uwielbia dzieci! Kurde, pisz szybciej kolejny rozdział, bo umrę z ciekawości :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Teraz czytam inne komentarze i jedynak nie jestem oryginalna z moją wyobraźnią hahha :D
UsuńNoooo nie wierzę. Pewnie! Najlepiej sobie w nocy wyjść bo nikt się przecież nie będzie martwił. Oczywiście mogła mieć swoje problemy i powody, ale przecież mogła porozmawiać z Wronką czy El czy kimkolwiek. Andrzej się załamał...
OdpowiedzUsuńMam wiele scenariuszy co do powodów Jej zniknięcia, ale nie będę się tu tak rozpisywać xD
Pozdrawiam ;**
Aga na 100% jest w ciąży i boi się o tym powiedzieć Andrzejowi bo" zniszczy mu karierę "
OdpowiedzUsuńAntosia
O masakra! :o co się stało z Agą? :o
OdpowiedzUsuńPewnie w ciąży i aborcję chce wykonać, ale... ona chyba taka głupia nie jest, co?! Przecież Wronka jej nie wybaczy, jeśliby coś z tym dzieckiem zrobiła!
Mam nadzieję, że to jednak nie to, że dziewczyna musi załatwić jakieś swoje prywatne sprawy...
Buziaki :*
+http://siatkarskikopciuszek.blogspot.com/ zapraszam na trzeci rozdział :D