Zaczęło się bardzo dobrze bo goście wygrali pierwszego seta 26:24. Drugi set również na przewagi : 27:25, tym razem dla gospodarzy i można by rzec, że mecz zaczyna się do nowa. Póki co przez te dwa sety kawał dobrej siatkówki. Bardzo zacięta końcówka, z weryfikacjami, nerwy, emocje. Na 3 seta w wyjściowym składzie wyszedł Michał co bardzo mnie cieszyło. Ta partia została rozstrzygnięta na korzyść gdańszczan po asie serwisowym Wojtka Grzyba. Skrzaty doprowadzają jednak do tie-breaka wygrywając 25:21.
Piąta partia rozpoczyna się od prowadzenia 3:1 dla przeciwników więc Miguel bierze czas. Przy zmianie stron było 5:8 po zepsutej zagrywce Conte. Po ataku Wojtka Grzyba natomiast 5:9. No i wynik zaczyna nam się ciut rozjeżdżać, a pamiętajmy, że to tie-break to gra się tylko do 15. Jeden błąd i przegrywasz mecz. Marechal psuje zagrywkę i 6:10, ale przypomina o sobie Wojtek Włodarczyk, a na zagrywce Wlazły. Dobra, mocna zagrywka, ale atakuje Mateusz i też o sobie przypomina, lecz póżńiej psuje zagrywkę. Włodarczyk również psuje i za niego Winiarski. Mariusz kończy na pojedynczym bloku, a na zagrywkę wędruje Lisinac. 10:13. Uriarte w siatkę i piłka meczowa na wagę awansu do finału PlusLigi w sezonie 2014/2015. Jednak jeszcze jest Andrzej. Teraz tylko nie zepsuć zagrywki. 11:14 i as Facundo! 12:14. Ponownie Conte, bronimy i właśnie Argentyńczyk w kontrze! 13:14. Jeszcze tli się nadzieja. Anastasi prosi o challange. Nic on nie wnosi do gry więc jednak Włoch bierze czas. Po przerwie nadal Facundo na zagrywce. Mateusz Mika blok aut i Lotos w finale. Cieszy się Lotos, Skra przybita, przygnębiona, smutna i zapewne bardzo zła.
Spojrzałam na zegarek, 23:30. Matko, nawet nie zauważyłam jak ten czas przeleciał. Prawie trzy godziny wielkich emocji, walki i determinacji na boisku. Zaczęłam chować aparat, nie miałam najmniejszej ochoty by robić im już zdjęcia. Siatkarze po przybiciu piątek z trenerem usiedli na parkiecie przyglądając się cieszącym się gdańszczanom. Nie mogę sobie nawet wyobrazić co się dzieje teraz w ich głowach. Karol pofatygował się do band. Uniosłam leciutko jeden kącik ust po czym wyciągnęłam ramiona by go przytulić co po chwili się stało. Schował głowę w moich włosach.
- Głowa do góry, mistrzu. Dziewczyny lubią brąz - powiedziałam cicho, on lekko się zaśmiał, a ja ziewnęłam.
- Idź do autokaru bo zaraz tutaj zaśniesz - rzekł odsuwając się ode mnie.
- Dobra. A wy nie dołujcie się za bardzo. Jeszcze macie jeden medal do wygrania.
- Jasne - rzucił po czym dał mi krótkiego całusa w usta i oddalił by rozciągnąć trochę mięśnie. Ja natomiast ubrałam kurtkę i wyszłam z Ergo Areny. Było zimno. Jak na kwiecień to nawet bardzo. Zwłaszcza, że wczoraj popadał sobie śnieżek. Jeszcze jego tu brakowało.
W Bełchatowie pojawiliśmy się około 5 rano. Padałam na ryj. Mimo, że Skra ma wypasione łóżeczka w autokarze to zdecydowanie bardziej wolę swoje łóżko. Wyjęłam swoje rzeczy z luku bagażowego i rozejrzałam się za środkowym. Stał kilka kroków za mną więc wyminęłam innych siatkarzy i podeszłam do niego.
- Czyli o 13 wyjeżdżamy? - zapytałam poprawiając torbę na ramieniu.
- Tak.
- Spokojnie, jakbyś się nie wyspał to ja poprowadzę.
- To ustalimy potem. Lecę bo jestem zmęczony - pocałował mnie krótko w usta.
- Pa. - rzuciłam i ruszyłam w stronę swojego samochodu. W mieszkaniu byłam kilka minut później. Świetnie się jeździ tak o 5 rano. Ruch zerowy. Rzuciłam torbę na podłogę w korytarzu zdjęłam kurtkę buty oraz sweter po czym poszłam do pokoju. Tam szybciutko przebrałam się w piżamę nie fatygując się do łazienki i uderzyłam w kimono, wcześniej ustawiając sobie budzik na 11.
Gdy usłyszałam dźwięk budzika przewróciłam się na drugi bok i westchnęłam ciężko. Nie chciało mi się, ale jak już się obieca babci, że przyjeżdżasz to nie ma zmiłuj. Wstałam wybrałam ciuchy z szafki (klik) i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam i lekko pofalowałam włosy, ubrałam się i zrobiłam makijaż. Następnie spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Jedną z takich najpotrzebniejszych rzeczy były czekolady dla dzieciaków. W Wałbrzychu mieliśmy przenocować dzisiaj i wrócić jutro popołudniu. Nie wybieraliśmy do Warszawy, ponieważ rodzice Karola postanowili te święta spędzić u Wiktorii w Niemczech.
Gdy weszłam do kuchni zegar wskazywał godzinę 12:05. Włączyłam sobie radio, wstawiłam wodę na kawę i wyjęłam z szafki kubek, miskę oraz płatki, a z lodówki mleko, które podgrzałam. Chwyciłam telefon i wysłałam sms'a do Karola.
"Wstał? Wyspany? :)"
Odpowiedź przyszła od razu.
"Wstał. Wyspany średnio. Mam nadzieję, że ty wyspana"
"Może być ;) Ja chcę prowadzić! :D"
"Zobaczę co da się zrobić kotek ;)"
"No ja myślę :P"
Zjadłam pożywne śniadanko i miałam jeszcze pół godziny. Zabrałam się więc za wysyłanie sms'ów z życzeniami świątecznymi. I nie, wcale nie napisałam jednej wiadomości, a potem wcale nie skopiowałam jej treści i rozesłałam jej do innych. Za kogo wy mnie macie? Pfff.O 12:50 dostałam sms'a od Karola, że czeka już pod blokiem więc ubrałam kurtkę, buty, wzięłam torbę oraz torebkę i już miałam krzyknąć Agnieszce, że wychodzę kiedy przypomniało mi się, że ona przecież już od piątku w Wałbrzychu. Skleroza.
Wyszłam z bloku i wrzuciłam swoje rzeczy na tylne siedzenie po czym otworzyłam drzwi kierowcy.
- To jak, mogę? - zrobiłam maślane oczka. - Jeden raz. Plooose.
Westchnął ciężko po czym wysiadł i przetransportował się na siedzenie pasażera.
- Dziękuję, kochanie - cmoknęłam go w policzek i odpaliłam silnik.
- Proszę, tylko chcę dojechać w całości, okej?
- Okej, okej - wyszczerzyłam się.
O 16:20 wjeżdżałam właśnie na podwórko swojego rodzinnego domu.
- Dojechałeś cały, dojechałeś. I twoje cacko też. - powiedziałam gasząc silnik.
- To dopiero w jedną stronę było.
- Czyli będzie w drugą? - zapytałam uradowana.
- Ty się złotko tak nie napalaj bo będziesz siedzieć jutro na moim miejscu - puścił mi oczko. Wysiedliśmy z samochodu i wzięliśmy swoje torby z tylnego siedzenia po czym ruszyliśmy do drzwi. Pogoda dzisiaj nie zachwycała było zimno i pokrapywało deszczem. Idealne święta Wielkanoce, nie ma co. Zadzwoniłam dzwonkiem i zaczęłam się rozglądać po podwórku, co tu się zmieniło od grudnia. Właściwie niewiele. Tyle tylko, że kury były wypuszczone. Wreszcie drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama. Na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- Lenka! Karolek! - wykrzyknęła ucieszona po czym przytuliła nas mocno po kolei. - Mamo, twoja ukochana wnuczka z narzeczonym przyjechała! - krzyknęła w głąb domu. - Wchodźcie, wchodźcie - zrobiła nam miejsce w drzwiach. Ledwo zdjęliśmy kurtki, a w korytarzu pojawiła się babcia.
- Dzieciaki - uśmiechnęła się po czym najpierw przytuliła Kłosa. To dlatego, że ja akurat zdejmowałam buta! Nie wierzycie? To nie wierzcie. To ja zawsze będę ulubienicą, co mi się tutaj jakiś siatkarz będzie wtarabaniał!
Później także mnie wyściskała i mogliśmy najpierw zanieść swoje rzeczy do mojego pokoju na górze i zostaliśmy zaproszeni do salonu na spróbowanie tegorocznych ciast.
- Twoja babcia woli mnie od ciebie - dźgnął mnie palcem w bok gdy rzucałam swoją torbę na łóżko.
- No pewnie, jeszcze czego - fuknęłam rozbawiona.
- Mnie przytuliła pierwszego - wyszczerzył się poruszając brwiami i rzucił się na łóżko podkładając ręce pod kark.
- Te, Kłos - skrzyżowałam ręce na piersiach. - Ty się nie za bardzo z tą moją rodzinką polubiłeś? - uniosłam brew.
- Nie bardziej niż ty z moją - puścił mi oczko. - Zresztą mieć po swojej stronie taką babcie to skarb - zaśmiał się
- O, no pewnie. Jeszcze czego.
- A w ogóle, nie uważasz, że dobre stosunki z rodziną narzeczonej to ważna rzecz? - poruszył brwiami. - Zresztą, mnie wszyscy lubią, nie da się mnie nie lubić. Jestem po prostu za bardzo zajebisty - wzruszył nonszalancko ramionami.
- Czy ja wiem - wyszczerzyłam się - Zaraz znajdę kogoś kto cię nie lubi - spojrzałam na okno i wydęłam wargi oraz zmurużyłam jedno oko by coś wymyślić.
- Nic nie wymyślisz bo mnie każdy lubi - poderwał się łóżka - A ty?
- Ja? Ja to cię po prostu ubóstwiam - zaczęłam mówić z wielkim zaangażowaniem i uczuciem - Kocham i wielbię - położyłam dłoń na sercu.
- Na taką odpowiedź liczyłem - puścił mi oczko i pocałował.
- Idziecie?! - usłyszeliśmy krzyk mamy z dołu.
- Daj im spokój. 3 godziny jechali niechże sobie chwile choć odpoczną - zbeształa ją od razu starsza kobieta, a my się zaśmialiśmy. One są niemożliwe.
- Idziemy! - odkrzyknęłam po czym chwyciłam środkowego za rękę i pociągnęłam na dół. Usiedliśmy na kanapie w salonie gdzie na ławie był już klosz z ciastami do wyboru oraz kawa, a w kartonach soki.
- Chciałoby się zjeść wszystkie - westchnął Karol.
- Ależ częstuj się Karolku, raz sobie choć użyjesz bo wy pewnie ciągle na tych dietach i żadnych przyjemności z życia. - odezwała się od razu babcia.
- Czy ja wiem czy żadnych przyjemności - mruknęłam cicho pod nosem, a środkowy ukrył uśmiech drapiąc się w nos. - A tak w ogóle to gdzie Aśka z Adamem i dziećmi? - zapytałam opierając się o oparcie kanapy i biorąc do ręki talerzyk ze "shrekiem".
- Pojechali do rodziców Adama, ale wrócą wieczorem - wyjaśniła mama.
- Będziesz miał towarzystwo na swoim poziomie w postaci Nikodema - zaśmiałam się szturchając w bok środkowego.
- Komiczne - mruknął przewracając oczami po czym razem z nami się zaśmiał.
Gdy byliśmy już nasyceni wypiekami mojej rodzicielki i odpoczęliśmy po podróży około godziny 18 udało mi się wyciągnąć Karola z domu na spacer, a konkretnie na cmentarz. W domu były znicze więc wzięliśmy je wyszliśmy. Podróż do naszego celu zajęła nam 20 minut po czym odnaleźliśmy po kolei trzy groby, którym poświęciliśmy kilka minut.
Po powrocie do domu okazało się, że reszta domowników już wróciła i od razu Nikodem zaciągnął Kłosa i Adama do swojego pokoju gdzie chciał mu pokazać swoje nowe klocki lego i razem mieli coś poskładać. Ja natomiast zostałam zaprowadzona do salonu gdzie postawiono przede mną kolejny talerzyk z ciastkiem (siatkarz też dostał, nie bójcie się tak o niego. Z głodu nie zemrze) i kobiety zaczęły mnie dokładnie wtajemniczać co to się tu w tym Wałbrzychu dzieje jak mnie nie ma. Kto umarł, kto się żeni, kto z kim się rozstał. Typowe plotkowanie.
- A wy już macie cokolwiek ustalone w sprawie ślubu i wesela? - zapytała Asia upijając łyk herbaty.
- Jeszcze nie, ale teraz będzie więcej czasu bo chłopaki nie mają żadnych meczy więc myślałam żeby zacząć cokolwiek ustalać.
- Chcę ci wybierać suknię! - pisnęła uradowana siostra.
- Myślę, że będzie więcej kandydatek do pomocy - wyszczerzyłam się.
- Ej, ej,ej, ty pomagałaś wybierać mi to teraz ja pomagam tobie, prosty układ - uśmiechnęła się.
- Tak, tylko, że pomagałam też Karolinie i Dagmarze.
- A co tam, cała delegacja będzie wybierać - machnęła ręką szatynka.
- No i pierwsza kwestia ustalona, teraz już tylko z górki - zaśmiała się mama wychodząc z salonu.
Około 22 powędrowałam do pokoju by wziąć z torby piżamę i iść do łazienki. W pomieszczeniu nie było Karola więc wywnioskowałam, że wciąż męczy się z Nikodemem, a niech się pomęczy.
Gdy byłam już gotowa do snu poszłam do pokoju Nikusia by zabrać mojego zapewne tylko marzącego o tym by wyjść już tego pokoju narzeczonego. Otwieram drzwi i co widzę? Trójkę dzieci. Karol, Adam i Nikodem bawią się w najlepsze składając samochód z klocków. Ja bym nie miała do tego cierpliwości. Zdecydowanie za dużo elementów i musisz tak kombinować... To nie dla mnie, po prostu nie dla mnie.
Oparłam się o framugę drzwi i przyglądałam się ich zabawie. Wszyscy siedzieli do mnie tyłem i nawet mnie nie zauważyli. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz. To taki słodki obrazek.
Swoją obecność zdradziłam dopiero wtedy gdy przez przypadek ruszając nogą kopnęłam samochodzik leżący na podłodze. Jak na komendę odwrócili się w moją stronę. Niko wystrzelił w moją stronę jak z armaty i chwycił mnie za rękę.
- Chodź, ciociu! Musisz zobaczyć co zbudowaliśmy z tatą i Karolem! - krzyknął i pokierował mnie tak, że uklęknęłam sobie obok Kłosa i podziwiałam ich dzieło - Fajne, nie? - zapytał szczerząc się.
- No jasne - potargałam mu włosy - A spać to wy myślicie żeby iść? - zapytałam uśmiechając się.
- Jeszcze chwilkę - jęknęli w jednym momencie przeciągle na co ja tylko się zaśmiałam.
- Trójka dzieciaków - pokręciłam głową rozbawiona - Ja w każdym razie idę się położyć - złożyłam na ustach siatkarza krótki pocałunek co musiało się spotkać z jękiem obrzydzenia z ust Nikodema i ruszyłam do wyjścia po drodze jeszcze wystawiając chłopcu język.
---
O mały włos nie zapomniałam dodać rozdziału XD Zabrałam się za pisanie 93 i dopiero jak chciałam już wyłączyć laptopa to mi się przypomniało, że dzisiaj środa :D
No ale jest. Na szybko, nie posprawdzane bo muszę lecieć :)
Do niedzieli! :)
Pozdrawiam ;**
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńZaklepuje :D
Ooooo matko jak słodko *.* I miło i wesoło :D oni są w sobie tak zakochani że aż im zazdroszczę :D już nie mogę doczekać się ich ślubu, jak z bajki zapewne :D mam nadzieje że do tego czasu nic się między nimi nie popsuje :D oni muszą być małżeństwem. Koniec. Kropka. Amen. :D
OdpowiedzUsuńBuziak :D i zapraszam do Wojtka i Igi na nowy rozdział :)
P.S. Babcia Leny bije wszystkich na głowę :D normalnie ją kocham <3
Opis meczu bardzo mi się spodobał *.* pomimo wyniku przypomniałam sobie Ich poświęcenie na boisku i walkę do końca. Tego mi brakuje...
OdpowiedzUsuńJak czytam o Ich bezbłędnym uczuciu to aż Im zazdroszczę xD
Hahahha Karol zapewne wkupił się w łaski babci Winiarskiej ;D Idealnie trafiony opis...no w końcu Kłosu to taki dzieciak xD ^^
Już czekam na ślub tych zakochańców i później małe Kłosiki ;D
Pozdrawiam ;**
Aż mi się przypomniała ta Wielkanoc ostatnia.. u mnie był śnieg.... Aśka poruszyła wazny temat, bo heloł, oni sie zaręczyli! Najwyższa proa zacząc coś planować, a nie, ze pierścionek na palcu i z głowy :D O mamuniu, co to będzie za wesele! Biba roku hahha :D Aż sie doczekać nie mogę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Fajnie opisany ten mecz, tylko tak trochę smutno się po nim zrobiło.
OdpowiedzUsuńAle widzę, że wizyta u rodziny była za to bardzo udana. :D
Haha, składali samochód z klocków - co za dzieciaki. xdd
Kiedy ślub i małe Kłosiki? ;>
Pozdrawiam. :*
I wspomnienie tego meczu.. ;/ Ugh. ;///
OdpowiedzUsuńAle ogólnie super, że się Winiarskiej i Kłosowi układa :D Oby tak do ślubu! (i po nim też!)
Noo i aż nie wiem co napisać, bo się cieszę, że wreszcie wezmą się za planowanie ślubu i będzie wszystko super :3
Buziaki :*
Zapraszam na 24-kę, z której dowiesz się co takiego od Zuzy chciał Kacper oraz prezes Piechocki zdradzi dziewczynie swoje plany względem Niej ^^ Pojawi się również trochę już nieobecny w życiu Zuzy Wojtek.
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/