Rano obudziłam się o 8:30. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Powędrowałam do łazienki biorąc z walizki spodnie i koszulkę oraz bluzę z logo Skry. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zmyłam pozostałości wczorajszego makijażu i zrobiłam go jeszcze raz. Wyszłam z pomieszczenia po czym weszłam do windy i zjechałam do restauracji bo zaczęło mi burczeć w brzuchu. Tam byli już wszyscy siatkarze. Tylko ja sobie tak pospałam. No dobra. Lubię spać i gdy się nie wyśpię trudno ze mną żyć. Więc to chyba lepiej dla nich, że jestem wypoczęta. Wzięłam sobie jedzenie ze szwedzkiego stołu i dosiadłam się do stolika przy którym siedział Winiar, Mariusz, Karol, Andrzej oraz Wojtek. Przywitałam się ze wszystkim zajmując miejsce obok Kłosa, który powitał mnie buziakiem w policzek.
- Już mieliśmy ci zrobić wjazd do pokoju - wyszczerzył się Michał.
- No popatrz obeszło się - posłałam mu słodziutki uśmiech mrugając oczami.
- Widzimy. - odparł.
- No właśnie, a co z tym moim atrybutem obrońcy uciśnionych? - zapytał Wrona.
- Myślę, że jak ci napiszemy na ryju niezmywalnym markerem to każdy będzie wiedział o co chodzi - zaśmiał się Włodarczyk, a my razem z nim.
- A tak na poważnie? - drążył temat środkowy, któremu się to chyba spodobało. Serio, Wronka? Serio?
- A ja żartowałem? - zdziwił się przyjmujący unosząc brwi.
- Jakieś inne propozycje? - jęknął Kraczący.
- Ciupaga - powiedziałam.
- Co? - wszyscy popatrzyli na mnie jak na ostatniego debila.
- No ciupaga, taka mała siekierka. Włożyłbyś sobie za pas i byłbyś jak Janosik - wzruszyłam ramionami.
- Niezły pomysł, ale Andrzej nam się nie nadaje nie Janosika, trzeba mu wymyślić coś innego - powiedział Wlazły.
- No to nie wiem. - westchnęłam.
- Kraczący Janosik może być - wyszczerzył się Michał, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Może jednak wymyślmy co innego i nie psujmy dobrego imienia Janosika - stwierdził Mariusz.
- Zróbmy mu jakąś pelerynę w niebiesko-żółte paski i już - wzruszył ramionami Karol.
- Czego tak? - zmarszczył czoło Michał.
- No bo mikasy są niebiesko-żółte. Każdy zakuma - odparł.
- Ale na przykład te co są w Lidze Mistrzów to są zielono-żółte i co? - ciągnęłam.
- To zrobimy mu dwie wersje - wyszczerzył się.
- Czasami to nawet z Kłosika może być pożytek. Trzeba go tylko odpowiednio przycisnąć i zaraz coś mu się pod czupryną wykluje - wyszczerzył się Włodi, a my zaśmialiśmy.
- Wcale nie! Częściej niż czasami! - oburzył się.
- Oczywiście, oczywiście - powiedziałam z politowaniem jak do małego dziecka klepiąc go po policzku.
- Ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej - poruszył charakterystycznie brwiami.
- Eeeej, no proszę! Nie przy jedzeniu! - zaczął krzywić się na wszystkie strony Wojtek.
- Nie przy dzieciach bo jeszcze Wojtusia zgorszycie i co to będzie - westchnął Mariusz.
- Śmierć moralna - stwierdził Michał wzdychając, a my się zaśmialiśmy.
Na tym i naszym nabijaniu się z Włodka zakończyło się śniadanie, po którym to siatkarze wzięli i wyruszyli na siłkę, a ponieważ mi się nie chciało i nie musiałam to postanowiłam przejść się po Rzeszowie. Ubrałam kurtkę i wzięłam aparat i torebkę po czym wyszłam z hotelu. Spacerowałam sobie rzeszowskimi chodnikami gdy dotarłam na rynek, na którym było pełno gołębi chodzących sobie po kostce brukowej. Zrobiłam im kilka całkiem fajnych zdjęć i pochodziłam sobie tak po tych sklepach, które były w pobliżu, a później postanowiłam iść na kawę. Weszłam do kawiarni.
- Ciocia!- usłyszałam krzyk, a po chwili przytulała się do mnie Dominika.
- Cześć słoneczko - uśmiechnęłam się biorąc ja na ręce i rozglądając się w poszukiwaniu Iwony, Krzyśka bądź Sebastiana. Wypatrzyłam Ignaczakową zmierzającą szybko w naszym kierunku.
- Cześć - uśmiechnęła się - Wcale cię nie poznałam - przytuliła mnie na powitanie.
- Aż tak zbrzydłam? - jęknęłam.
- No co ty! Promieniejesz - wyszczerzyła się.
- Światło się odbija - także ukazałam zęby w uśmiechu, a brunetka wybuchnęła śmiechem.
- Może razem się napijemy co ty na to? Albo najlepiej wpadnij do nas - mówiła wesoła.
- Właśnie ciociu, wpadnij - poprosiła szatynka. Spojrzałam na zegarek.
- Chłopaki za jakieś pół godziny powinni być w hotelu, ale potem mają jeszcze wideo więc chętnie wpadnę - uśmiechnęłam się.
- Nikt się nie dowie. Pełna dyskrecja - puściła mi oczko. Wyszłyśmy z budynku i wsiadłyśmy do samochodu. Po kilkunastu minutach byłyśmy pod domem Ignaczaków. Wysiadłyśmy z pojazdu, a Iwona wjechała do garażu natomiast mnie Domi pociągnęła za rękę co domu. Zdjęłyśmy kurtki.
- Iwona, kochanie coś mi się tu jednak przypaliło! - usłyszeliśmy krzyk Krzyśka z kuchni więc tam poszłyśmy.
- Zostawić cię na chwilę w domu samego - pokręciłam głową z politowaniem stając w kuchni i krzyżując ręce na klatce piersiowej. On jak poparzony odwrócił się od kuchenki i popatrzył na mnie z wielkimi oczami. - No co się tak patrzysz, nie przywitasz się? - zaśmiałam się.
- A skąd ty tutaj? - zapytał podchodząc do mnie i przytulając na powitanie. - Siadaj, zaraz ci zrobię kawy, chcesz? Ja sobie też robię. - usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi - Tobie kochanie też kawy zrobić?! - krzyknął do Iwony.
- Tak - odparła pojawiając się w kuchni - No wiedziałam, żeby cię z tym nie zostawiać - jęknęła - Wiedziałam.
- No 5 minut dłużej się smażyło. 5 minut - pokazał pięć palców prawej ręki wyjmując z szafki kawę.
- I o 5 za dużo - mruknęła kobieta, a my z Dominiką tylko się zaśmiałyśmy.
Siedzieliśmy w kuchni rozmawiając, bo w sumie to też dawno się nie widzieliśmy. Od balu mistrzów sportu właściwie. Iwona uparła się, że zjem z nimi obiad bo inaczej mnie nie wypuści. Zgodziłam się więc i we czwórkę zjedliśmy pysznego kurczaka z ryżem. Później musiałam się już niestety zmywać nad czym ubolewała bardzo Dominika bo nie zdążyła się ze mną pobawić, no ale musiałam już wracać. Krzysiek postanowił, że mnie odwiezie jadąc na trening więc pożegnałam się chwilowo z Iwoną i Domi bo przecież jutro na pewno się zobaczymy i wsiadałam do samochodu, którym Ignaczak odstawił mnie pod hotel, w którym przebywały Skrzaty.
- Ale wiesz Krzysiu, że możesz trenować ile chcesz, ale jutro przegracie? - zaśmiałam się dźgając go w bok gdy już miałam wysiadać.
- Wiesz co, młoda? Nie mów hop, póki nie skoczysz - pogroził mi palcem - Bo cię to zgubi.
- Zobaczymy - wystawiłam mu język. - Do jutra - cmoknęłam go w policzek.
- No do jutra, pa - pożegnał się i wysiadałam z samochodu po czym weszłam do budynku i powędrowałam do swojego pokoju gdzie na łóżku leżał Kłos grzebiąc w telefonie.
- A gdzie to się bywało jak my ciężko harujemy na siłowni? - uniósł brew odkładając komórkę na szafkę nocną.
- A zwiedzało - wyszczerzyłam się zdejmując kurtkę i odkładając torebkę z aparatem.
- A co tu jest do zwiedzania? - prychnął.
- Masz rację, niewiele - zaśmiałam się opadając na łóżko obok niego. - Ale utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że jak zostawisz Krzyśka z obiadem to będziesz musiał robić go od nowa.
- U Ignaczaków się bywało - zagwizdał - Czyli nieźle się balowało.
- No a jak. Samej najlepiej - wyszczerzyłam się.
- Grabisz sobie, panno Winiarska.- pogroził mi palcem po czym obejmując w talii.
- Czyżby? - uniosłam brwi rozbawiona.
- Tak - potwierdził i wpił się w moje usta.
- Czyżbyś musiał mnie ukarać? - przygryzłam dolną wargę gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Wieczorem zobaczysz - poruszył brwiami.
- O! Jeszcze czego! Jutro masz mecz! - walnęłam go w ramię. - I masz wygrać bo już z Krzyśkiem na ten temat gadałam.
- No to jutro - wzruszył ramionami - Wygramy, nie bój żabci - znów wpił się w moje usta gdy ktoś wszedł do pokoju.
- No jeeeeny - przewrócił oczami Nicolas, który stał w progu - A ci się znowu miziają - westchnął.
- Chcesz czegoś? - warknął Karol.
- Nie, przyszedłem tylko sprawdzić czy tu też powietrze macie - przewrócił ślepiami - Jasne, że chcę. Inaczej nie zaszczyciłbym was swoją obecnością - prychnął z wyższością.
- No to gadaj - powiedziałam.
- Tak się składa, że rozładowała mi się komórka, zapomniałem ładowarki, a nikt nie ma takiej, która by podpasowała do mojego telefonu więc postanowiłem jeszcze tutaj się pofatygować. To jak?
- Byłeś u Wrony? - zapytał Kłos.
- Byłem - skinął głową.
- No to ja ci nie pomogę. Mam taką samą ładowarkę jak on - podłożył ręce pod kark.
- Lenka? - zapytał z nadzieją.
- Chwila - westchnęłam i wstałam z łóżka po czym zaczęłam grzebać w torebce by po chwili wyciągnąć rzecz potrzebną rozgrywającemu i mu ją podałam. - Pasuje?
- Tak. Dzięki. Oddam później. Możecie się miziać dalej - wyszczerzył się i wyszedł.
- Dzięki za pozwolenie! - krzyknął za nim środkowy.
- Ależ nie ma co! - odkrzyknął z korytarza po czym słyszeliśmy jeszcze trzask drzwiami.
- To możemy chyba kontynuować - wyszczerzył się siatkarz.
- Ja to bym.... - zamyśliłam się - Zjadła truskawki. - powiedziałam, a on popatrzył na mnie jak na debila - No, więc nie oczekuj niemożliwego złotko - posłałam mu całusa w powietrzu.
- Wredota - mruknął pod nosem.
Następnego dnia po rannym rozruchu siatkarzy i lekkim obiedzie o 13:30 wyjechaliśmy na halę. Zameldowaliśmy się tam po około 10 minutach i wyszliśmy z autokaru kierując się do budynku. Weszliśmy, a chłopaki powędrowali do szatni. Życzyłam im jeszcze powodzenia, a sama weszłam poszłam za bandy reklamowe. Po około pół godzinie na parkiecie pojawili się siatkarze, którzy zaczęli się rozgrzewać. W pewnym momencie zauważyłam jak Krzysiek i Karol przemieszczają się niebezpiecznie w moją stronę.
- On nie chce mi przyznać racji, że będzie powtórka z Łodzi - powiedział Kłos odbijając piłę palcami.
- Napompowałaś mu balonik pewności, a mym obowiązkiem jest go przebić - wyszczerzył się Ignaczak. - No to się załóżmy - wyciągnął w jego kierunku dłoń - O co chcesz.
- O piwo - wzruszył ramionami środkowy, a ja przewróciłam oczami.
- Kreatywnyś - stwierdziłam, a on zgromił mnie wzrokiem.
- Okej - przytaknął libero - Niech ci będzie - uścisnęli sobie dłonie.
- A teraz wypierdzielać mi na rozgrzewkę - wskazałam palcem boisko.
- No już, już. Chcieliśmy przy świadkach - uniósł ręce do góry Karol.
- Tylko nie bij! - pisnął Igła i w podskokach pobiegł do piłek. Popatrzyliśmy na niego dziwnie.
- No to powodzenia bo jak przegrasz zakład z Krzysiem to na jednym piwie się nie skończy - zaśmiałam się - Leć się rozgrzewać i powodzenia - cmoknęłam go jeszcze przelotnie w usta.
- Trzymaj kciuki - puścił mi oczko.
- Zawsze trzymam - uśmiechnęłam się, a on się oddalił.
Mecz się rozpoczął, a pierwszy set bełchatowianie wygrali 25:23. Druga partia, bardzo długa i męcząca wygrana przez rzeszowian 37:35. W trzecim secie było widać więcej luzu i swobody w grze gospodarzy i tego seta również wygrali, 25:23. Czwarta partia to był już koncert gry Resovi, która wygrała 25:15, a tym samym cały mecz 3:1 i zajmując pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. MVP odebrał Fabian, który dzisiaj faktycznie bardzo fajnie prowadził grę Asseco. Równie dobrze mógł to być Igła, który bardzo dobrze przyjmował i szalał w obronie. Po kilku minutach przy bandach pojawili się środkowy i libero.
- No to co? Kiedy to piwko? - wyszczerzył się Krzysiek.
- W bardzo dalekiej przyszłości - wystawił mu język Karol.
- Nie wystawiaj języka bo przyjdzie Michał i ci powie, że jesteśmy w miejscu publicznym, pełnym ludzi i żebyś nie robił wstydu - powiedziałam przypominając sobie ostatni mecz w Łodzi z Lube.
- Od kiedy to Winiar upomina innych? - zdziwił się Ignaczak.
- Widać, że od teraz - westchnęłam.
- Nagle mu zaczęło na wizerunku zależeć - parsknął śmiechem Kłos, a my za nim. Po chwili pojawiła się obok nas Iwona wraz z Sebastianem i Dominiką. Przywitaliśmy się lecz długo nie gadaliśmy, ponieważ Seba chciał odbijać z tatą, a my i tak musieliśmy się już zbierać. Pożegnaliśmy się więc i siatkarz powędrował do szatni, a ja do autokaru. Po jakichś 45 minutach pojawili się w nim również i siatkarze i mogliśmy ruszać. Wyjęłam komórkę by spojrzeć jeszcze na godzinę, a była 18:20. Zobaczyłam, że bateria mi pada. Wychyliłam więc głowę, a wzrokiem zaczęłam szukać Nicolasa.
- Ej, Nico! - krzyknęłam starając się być głośniejsza niż ci, którzy byli obok mnie. Rozgrywający jak na złość założył na uszy słuchawki. Przewróciłam oczami i zaczęłam szukać czegoś czym mogłabym w niego rzucić. Spokojnie! Nie mam żadnych ciężkich przedmiotów. Chyba... Znalazłam w torebce jakiegoś cukierka więc wymierzyłam w niego, ale chybiłam, a czekoladka leżała teraz na środku autobusu. Wymierzyłam kolejny raz i teraz trafiłam. Uriarte zdjął słuchawki i zaczął się rozglądać któż to w niego celuje.
- Ładowarka - powiedziałam.
- A, fakt. - strzelił się otwartą dłonią w czoło po czym wygrzebał z torby kabelek i rzucił nim w moją stronę lecz trochę mu zeszło z kierunku... tak, że trafił w czoło Andrzejka. Wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem, a Wrona zaczął krzyczeć.
- Zamachy na mnie! Jestem zbyt piękny żeby umrzeć! Co by moje fanki zrobiły?!
- Wydaje mi się, że musiałyby to przeżyć - mruknął znudzony Maciek z wzrokiem utkwionym w tablecie.
- A czy taki piękny to też nie wiem - powiedziałam przekrzywiając głowę lekko w prawo na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Te włosy za bardzo na żelu postawiłeś.
- Agnieszce się podoba - fuknął.
- Bo cie dzisiaj nie widziała - parsknęłam śmiechem, a za mną reszta.
- Dobra zostaw go bo mu samoocenę pogorszysz i nam chłopak w deprechę wpadnie albo żyły sobie podetnie - stanął w obronie Andrzeja Karol śmiejąc się.
- No dzięki - mruknął obrażony.
- Endrju? - zapytałam.
- Czego?
- Oddasz mi tą ładowarkę? - kiwnęłam głową na kabelek leżący obok niego na siedzeniu.
- Chyba, że też masz takiego zeza jak Nico - zaśmiał się Michał, a rozgrywający zgromił go spojrzeniem. Środkowy oddał mi pożądaną rzecz i mogłam włożyć ją do torby. Podczas podróży wymyśliliśmy, że oznaka Andrzeja Obrońcy Uciśnionych to będzie najzwyklejsza w świecie opaska z paska papieru nałożona na głowę jak korona. Ale żeśmy się postarali, jak nie mogę. No ale to wszystko przez Wronkę. On tak bardzo chciał dzisiaj wiedzieć, a my nie mieliśmy pomysłów więc stanęliśmy w końcu na tym.Wyjęłam z torebki jakiś zeszyt (skąd on się tu wziął) oraz długopis, a Wojtek, jako że był pomysłodawcą tego tytułu napisał na kartce po czym urwaliśmy w miarę równy pasek i skleiliśmy taśmą, którą też znalazłam w swojej torebce, a Wroniasty mógł sobie wreszcie założyć swą koronę.
Przed 22 byliśmy w Bełchatowie. Wypakowaliśmy się z autokaru i każdy rozjechał się do mieszkań. Po kilku minutach weszłam do naszego lokum. Zdjęłam kurtkę i buty. Agnieszka siedziała w salonie bo tam świeciło się światło. Przywitałam się z nią tylko, pogadałyśmy kilka minut co porabiała gdy miała chatę dla siebie, a później powędrowałyśmy do łóżek.
----
Tak, tak, wiem, rozdział miał być wczoraj. Tak, tak, wiem nie trzymam się terminów. Tak, tak, wiem. PRZEPRASZAM.
Na prawdę chciałam wczoraj dodać, słowo, ale jak ci każą robić testy sprawnościowe na wf-ie, a potem jeszcze 1,5 godziny po sklepach łazić to nogi odpadają i miałam wszystkiego dość.
Pojawiam się dzisiaj z, jak dla mnie, całkiem fajnym rozdziałem :) Ostateczna ocena oczywiście należy do Was.
---
Mistrza Polski już znamy :) Nie mamy jeszcze brązowego medalisty PlusLigi. Myślicie, że rywalizacja zakończy się w niedzielę czy może Jastrzębski wróci na piąty mecz do Bełchatowa? Ja osobiście wolałabym żeby zakończyło się to w niedzielę.
P.S. 9 na people--help.blogspot.com
Pozdrawiam ;**
Tak, bardzo pomysłowa ta oznaka Obrońcy Uciśnionych :-D korona z papieru,. XD Ale i tak ta ciupaga przebiła wszystko XD
OdpowiedzUsuńRozdział super (jak każdy w twoim wykonaniu), śmieszny, wesoły :-) taki jak lubię :-D
A jeden dzień spóźnienia to nie tak dużo :-) ja potrafię się dwa tygodnie spóźnić :-D
Co do Plus Ligi też bym wolała, żeby wszystko skończyło się już w niedzielę :-) za dużo jak na moje nerwy XD a z Mistrza dla Resovii też się ciesze :-D
Pozdrawiam :-* i zapraszam do siebie na drugi rozdział o Wojtku....
bez-uczucia.blogspot.com
Hahhaha dialogi Skrzatów ich dogryzanie sobie nawzajem po prostu poprawia mi zawsze humor ^^ Wojtka to szczególnie w tym rozdziale uwielbiam ;D
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny rozdział ;3
Też bym wolała, żeby w niedzielę się już wszystko skończyło, bo moje serce większej ilości zawałów co w tym sezonie, to nie wytrzyma ;P
Co do Mistrza Polski, który powędrował do Resovii... no w najważniejszych momentach sezonu zespół potrafił pokazać potęgę drużyny i wykorzystać swoją formę. Brawo dla LOTOSU, bo sięgnęli po niemożliwe ^^
Zapraszam do siebie na 14:
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**
no świetnie :) Jednak Karol przegrał zakład z Igłą. Niko ma niezłego rzut, ale musiał ucierpieć na tym Andrzej.
OdpowiedzUsuńTwórcza ta odznaka dla Wrony. :D Ale z ciupagą to by dopiero epicko wyglądał.
OdpowiedzUsuńWłooodi, jak ja Cię uwielbiam. Spieprzaj Ty z tego Bełchatowa, bo Ty się tam tylko marnujesz. Jaki on tu jest kochany, taki mega, mega pozytywny.
Igiełka. <3 Jego też uwielbiam. :D
Co ta Elena tak studzi zapędy miłosne tego Kłosa? :D Niech mu w końcu ulegnie, bo chłopak zaraz zwariuje. xdd
Bardzo cieszy mnie wynik finału. :) Bardzo, bardzo. :D
Lotos zrobił coś wielkiego, ale szans na pierwsze miejsce w lidze to oni raczej nie mieli. Nie z jedną szóstką i brakiem ławki.
A rywalizacja o trzecie miejsce może być jeszcze ciekawa. Gdyby tak Jastrzębie wygrały kolejny mecz, to byłoby naprawdę nieźle. ;) Emocje, to by było fajne! :D
Pozdrawiam. :*
Nowy rozdział na mojego bloga jest już w końcowej fazie pisania, powinien się pojawić jeszcze w tym tygodniu. :)
Serdecznie zapraszam na opowiadanie o Andrzeju Rojewskim http://oszukac-milosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO widzę, że nietylko u mnie na wfie testy sprawnościowe? Masakra -.- Nie martw się tak terminami, u mnie to dopiero są nieprzestrzegane :/
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o PlusLigę to moim marzeniem jest finał Zaksa-Lotos (może kiedyś?), więc bardziej cieszyłaby mnie wygrana drużyny z Gdańska, no ale i tak się cieszę :) Mam nadzieję, że rywalizacja o brąz zakonczy się w najbliższym meczu :)
Coś mało twórcza ta odznaka dla Wrony, no ej!
Igła wygrał zakład, Kłosik przegrał i co teraz?
Nico ma zeza jak ja 😂 ostatnio uderzyłam piłką lekarską mojego pana od wfu, oups, jakoś mi nieprzykro xD
Rozdział świetny i czekam na kolejny :*
Pozdrawiam ;*
Nie ma to jak rzut piłką lekarską w nauczyciela haha xD
UsuńNo chłopcy się nie postarali z tą odznaką, lenie :P Ale co poradzić.