poniedziałek, 20 kwietnia 2015

~Rozdział 75~

Następnego dnia z samiutkiego rana mieliśmy się stawić na lotnisku skąd wylecieliśmy do Włoch na mecz w Lidze Mistrzów z Cucine Lube Teria.
Wyjazd okazał się bardzo udany gdyż Skrzaty pokonały zespół Bartka, który nawiasem mówiąc nie grał przez lekką kontuzję i siedział obok mnie za bandami, 3:0.
Chyba się w tych Włoszech za bardzo lekko ubierałam i mnie coś wzięło jak wracaliśmy i całą drogę smarkałam. Pięknie. W Bełchatowie byliśmy w czwartek nad ranem. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania zrzuciłam z siebie kurtkę, buty i szybko powędrowałam do swojego pokoju gdzie zdjęłam tylko spodnie i narzuciłam na siebie za dużą koszulkę po czym uderzyłam w kimono.
Wstałam około 14. Strasznie bolała mnie głowa, chyba miałam gorączkę i jeszcze brzuch. Poderwałam się natychmiast do łazienki gdzie zwróciłam wczorajsze włoskie jedzenie. Trochę mi ulżyło lecz nadal fatalnie się czułam. Powędrowałam do kuchni gdzie zastałam już Agnieszkę.
- Wyglądasz jak trzy ćwierci do śmierci - skrzywiła się.
- Tak też się czuję - jęknęłam siadając przy stole. Ból brzucha bardzo utrudniał mi poruszanie się.
- Jakie ci tabletki podać? - zapytała wstając od stołu.
- Coś na głowę i na brzuch - mruknęłam.
- Sie robi - odparła i podeszła do szafki, z której wyjęła dwa pudełeczka, a szklankę napełniła wodą i wszystko postawiła przede mną. Najpierw się skrzywiłam, a potem wzięłam jedną tabletkę i popiłam ją dużą ilością wody. Następnie drugą.
- Idź się połóż - zarządziła - Może jeszcze dać ci coś na zbicie temperatury?
- No to daj.
Po kilku chwilach już leżałam z powrotem w łóżku. Nie dałam rady już zasnąć więc tylko leżałam z zamkniętymi oczami. Po jakiejś godzinie ktoś nacisnął klamkę wchodząc do pokoju. Powoli uniosłam powieki i zobaczyłam Karola.
- Cześć, podobno chora - zaczął całując mnie w policzek.
- Jak widać. - mruknęłam - Zarazisz się - zauważyłam.
- Wątpię. Jestem bardzo odporny - wyszczerzył się wypinając klatę do przodu. Nie mogłam się nie zaśmiać na ten widok.
Kłos posiedział u mnie jakąś godzinę po czym się zmył obiecując załatwić mi zwolnienie u prezesa, a do pokoju weszła Agnieszka.
- Przyniosłam ci bułkę i herbatę. Tego nie powinnaś zwymiotować - uśmiechnęła się stawiając to u mnie na szafce nocnej.
- Dzięki.
- Jak się czujesz? Przynieść ci jeszcze te leki?
- Jeśli możesz - posłałam jej blady uśmiech. Witczak wyszła po chwili wracając z pudełkami z pigułkami. - I tak wiem, że nie zjesz, ale chociaż wypij całą herbatę, okej?
- Mhm - przytaknęłam. - Jakby co to jestem w salonie. - rzuciła wychodząc, a ja położyłam się na plecach bo tak było mi najwygodniej i tylko w tej pozycji nie "kroiło" mnie w brzuchu. Przynajmniej nie tak odczuwalnie jak gdybym leżała na przykład na boku. Za radą blondynki wypiłam herbatę i wzięłam kilka gryzów bułki. Nienawidziłam chorować.

Piątek i sobotę spędziłam w łóżku. W sobotę Winiarscy i państwo Włazy mieli wyjechać do Paryża i chyba udało im się utrzymać to do końca w tajemnicy bo późnym popołudniem gdy czytałam książkę dostałam sms'a od Dagmary.
"Dziękuję, że nam nic nie powiedziałaś ;* Niespodzianka wspaniała. Zastanawiam się tylko odkąd wiedziałaś ?:D"

"Dowiedziałam się wtedy gdy miałam z nimi pogadać. Musicie mi wszystko opowiedzieć bo nie dam Wam spokoju. Ja póki co to cały czas kuruję się w łóżku :( Bawcie się dobrze ;D"

"Jasne, że wszystko opowiemy :) I bawić na pewno będziemy się świetnie. A ty zdrowiej"
Odłożyłam telefon już nie odpisując. Dzisiaj czułam się już o niebo lepiej niż w czwartek lecz brzuch dawał jeszcze trochę o sobie znać gdy chodziłam lecz to jak mawiała doktor Agnieszka : "Przejdzie mi". Jak przejdzie to przejdzie.

W poniedziałek czułam się już wyśmienicie i z wstałam z łóżka w bardzo dobrym humorze. O dziwo obudziłam się bez pomocy budzika co w moim przypadku to w ogóle jakiś kosmos. Powędrowałam do łazienki by wziąć szybki prysznic i ubrać się po czym uczesać i zrobić makijaż. Później zjadłam śniadanie i jak zwykle wyszłam z mieszkania by pojawić się na treningu chłopaków.
Gdy wysiadałam z samochodu dostałam sms'a od Dagmary
                        "Masz dzisiaj czas? Wpadłybyśmy po południu ;)"


                           "Jasne, że mam. Wpadać obowiązkowo :D"


Wkroczyłam do budynku i powędrowałam na parkiet. Siatkarze zjawili się po chwili, Karol pojawił się obok mnie by się przywitać po czym wygoniłam go na rozgrzewkę, a on jak to ma z zwyczaju fochnął się, że każę mu pracować. No cóż. Chce się wozić wypasioną furą to musi trenować. Ten ból.
Po treningu wróciłam do mieszkania i nie mogłam się doczekać aż w moje progi zawitają dwie panie, od którym mam nadzieję wyciągnąć jak najwięcej z podróży do Paryża. Przygotowałam obiad i zjadłam sobie sama, a gdy kończyłam posiłek usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- Cześć! - krzyknęła Agnieszka z korytarza.
- Hej, hej. Zjesz obiad?
- Tak, jestem głodna jak wilk. Tylko umyję ręce - widziałam tylko jak wbiegła do łazienki, a później słyszałam szum wody. Nałożyłam jej na talerz risotto i położyłam naczynie na stole. Po kilku minutach Witczak siedziała już przy stole i pałaszowała obiad.
- Wiesz co? - zaczęłam.
- Pewnie zaraz się dowiem - stwierdziła inteligentnie.
- Miały dzisiaj wpaść do nas Paulina i Dagmara żeby opowiedzieć o tym jak było w Paryżu...  - gdy wypowiedziałam ostatnie słowo blondynka o mało nie zadławiła się potrawą. Musiałam ją poklepać po plecach po czym upiła trochę kompotu.
- ŻE GDZIE BYŁO?! - wykrzyknęła zdumiona, a z buzi wypadło jej trochę ryżu.
- No w Paryżu - popatrzyłam na nią jak na debilkę - To ty nic nie wiesz? - wytrzeszczyłam oczy, a ona pokręciłam głową przecząco - Jak to mogłam ci nie powiedzieć? - zdziwiłam się - Może wypadło mi z głowy. No ale słuchaj. Na walentynki Michał i Mariusz szykowali dla dziewczyn niespodziankę czyli romantyczny wylot do Paryża. Wiesz, tylko oni żeby spędzić trochę czasu razem. Nadal nie mam pojęcia jak oni ubłagali Falasce żeby im pozwolił. Michał to tam jeszcze z tą łydką i tak nie trenuje to mógł przymknąć na to oko, ale Mariusz? Nie mam pojęcia jak to zrobili.
- 2 butelki czystej i po sprawie - po słowach przyjaciółki wybuchnęłyśmy śmiechem.
- A podobno sportowcy mają ograniczać alkohol - pokiwałam z politowaniem głową śmiejąc się. - No ale planowali to już dość dawno i w ogóle one ich podejrzewały o zdradę i w ogóle takie akcje były ale tu nie będę się rozgadywać. Miały dzisiaj wpaść powiedzieć jak było, ale może pojechałybyśmy do Łodzi, na zakupy i by nam poopowiadały? Połączyłybyśmy przyjemne z...przyjemnym - wyszczerzyłam się.
- Jestem za! - ucieszyła się od razu.
- Okej, no to dzwonię do nich. - rzuciłam i wyjęłam telefon z kieszeni by wykonać dwa telefony. Była 15 więc miałyśmy jeszcze czas. Kobiety zgodziły się od razu więc umówiłyśmy się że za pół godziny po nie wpadniemy.
Jak powiedziałyśmy tak też zrobiłyśmy. 30 minut później już kierowałyśmy się w stronę Łodzi. W trakcie podróży o wszystko je wypytałyśmy. Dosłownie o wszystko. Nic przed nami nie ukryły.
- Było po prostu wspaniale. Mariusz zrobił tyle pięknych zdjęć - zachwyciła się Paulina.
- Koniecznie poproś go żeby przesłał mi je na pocztę. - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście.

- Teraz mi tak strasznie głupio. Oni się tak starali, a my myślałyśmy, że mają kogoś na boku - Dagmara pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Jednak czasem warto zaufać facetowi - wyszczerzyła się Agnieszka. W tym momencie zadzwonił mój telefon.
- Aga weź zobacz kto się tam do mnie dobija - poleciłam Witczak, która z tyłu miała moją torebkę. Chwilkę w niej pogrzebała i po chwili znałyśmy odpowiedź.
- Łukasz - powiedziała.
- No to odbierz - popatrzyłam na nią we wstecznym lusterku i zaparkowałam przed łódzką manufakturą.
- No cześć - zaczęła blondynka po czym chwile słuchała próbując wtrącić coś od siebie. Wysiadłyśmy z samochodu - Dobra, czekaj, ogarnij się już ci ją daję. - wręczyła mi telefon, a ja popatrzyłam na nią pytająco gdy kierowałyśmy się do sklepów.
- Idźcie beze mnie, potem was znajdę. - powiedziałam, a one pokiwały głowami, natomiast ja oparłam się o drzwi samochodu. - Łukasz? - zapytałam.
- Lena jestem kompletnym idiotą - powiedział na sam początek.
- Widzę, że zaczynamy z grubej rury - stwierdziłam. - O co chodzi?
- Zerwałem z Emilką - pociągnął nosem.
- CO?! - wykrzyknęłam. - Dlaczego? - dodałam już ciszej bo popatrzyło się na mnie kilka osób.
- Zrobiłem jej awanturę o jednego takiego zupełnie bez powodu. W ogóle do dupy ten dzień. W pracy mi nie szło i potem się na niej wyżyłem urządzając tą mega kłótnie i na końcu idiota rzuciłem tekstem, że chyba powinniśmy się rozstać skoro ją ograniczam, dała mi w pysk i zakazała się do siebie zbliżać. Mam ochotę się nieźle najebać i potrzebuje kogoś do asekuracji. Mogę na ciebie liczyć?
- A gdzie ty w ogóle jesteś?
- W Bełchatowie.
- Aha, okej. Najpierw to się uspokój, potem ją przeproś tak od serca bo chyba nadal ją kochasz. Czy nie?
- Jasne, że tak. Co to kurwa za pytanie? - prychnął.
- No to żadne "mam ochotę się najebać" tylko kup jej jakiś zajebisty bukiet kwiatów i na kolanach przepraszaj bo przecież jesteście wspaniałą parą.
- Myślisz?
- Więcej. Ja mówię - zaśmialiśmy się razem. - No to na co jeszcze czekasz? Zapieprzaj do kwiaciarni, a nie ze mną gadasz.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Napisz jak sytuacja. Pa
- No cześć - zakończył połączenie westchnięciem.
Co ja z nimi wszystkimi mam...
Odnalazłam dziewczyny co szczerze powiedziawszy trochę mi zajęło i razem z nimi wpadłam w wir zakupów. Wyczaiłam śliczny sweter (klik) oraz żółte i zielone rurki. Trzeba sobie jakoś tą garderobę na wiosnę rozweselić, prawda? Około 18 powędrowałyśmy jeszcze na gorącą czekoladę i ciastko. W kawiarni też nam się buźki nie zamykały i nawijałyśmy cały czas... aż zadzwonił telefon Dagmary.
- No co tam Michał? - zaczęła. - Ale co ty nie wiesz gdzie... Aha, dobra - wstała pokazując nam, że zaraz wraca i zaczęła coś tłumaczyć Winiarskiemu.
- Mariusz sobie chyba na razie radzi - zaśmiała się Paulina, a my razem z nią.
- Umówmy się, Mariusz, a Winiar to jednak coś innego - zawtórowałam jej.
Do Bełchatowa zaczęłyśmy się zbierać o 19. Ledwo wyszłyśmy z manufaktury znowu rozdzwonił się mój telefon. Na ekranie ujrzałam zdjęcie Karola.
- Zostawić tu facetów samych w Bełchatowie na kilka godzin - westchnęła teatralnie Agnieszka, a dwie pozostałe się zaśmiały natomiast ja odebrałam telefon.
- No gdzie ty jesteś?! - wykrzyknął od razu.
- Jak to gdzie jestem? - zmarszczyłam brwi.
- No gdzie jesteś pytam.
- W Łodzi - odparłam takim tonem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Jak to w Łodzi?
- No normalnie - zaśmiałam się.
- Sama?
- Nie, z dziewczynami. Co cię tak dziwi?
- Bo nie mogłem się do ciebie dodzwonić, a mieszkanie było zamknięte. Nie mówiłaś rano, że się gdzieś wybierasz. - stwierdził.
- Nie słyszałam jak dzwoniłeś. Rano jeszcze nie wiedziałam, że mnie nie będzie. A stało się coś?
- Nie, nic się nie stało. Po prostu pocałowałem klamkę jak do was przyjechałem.
- No to przepraszam, że bez sensu straciłeś te kilkanaście minut swego życia - przewróciłam oczami.
- Po się do tej Łodzi fatygowałyście? - puścił mimo uszu moją uwagę.
- Przesłuchanie?
- Niezobowiązujące pytanie.
- No to na zakupy.
- Coś ciekawego?
- Bardzo. I nie tylko ciuchy były ciekawe - powiedziałam zawadiacko przygryzając dolną wargę otwierając samochód pilotem, a dziewczyny zaczęły pakować zakupy i siebie do pojazdu, natomiast ja oparłam się o drzwi i kontynuowałam rozmowę.
- Nie zaczynaj mała.
- Mała to jest two.. - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nigdy nie narzekałaś - stwierdził cwaniacko.
- Wiesz, że żartuję, a teraz muszę kończyć bo nie chcesz chyba żebym prowadziła rozmawiając.
- Jesteś w samochodzie?! Natychmiast się rozłączaj!
- Jeszcze nie jestem - zaśmiałam się - Ale słodko, że się o mnie martwisz.
- O ciebie trzeba bo zginiesz w wielkim świecie - także się zaśmiał.
- Komiczne - mruknęłam przewracając oczami.- Kocham, pa.
- No ja też. Pa - zakończył połączenie, a ja schowałam komórkę do kieszeni wrzuciłam torebkę na tylne siedzenie i wsiadałam do przodu.
- Ale nawijacie - przewróciła oczami Agnieszka.
- Powiedzieć ci ile ty gadasz z Andrzejem? - zapytałam odpalając silnik.
- Przecież nic nie mówię - mruknęła i utkwiła wzrok za szybą, a my się zaśmiałyśmy.
W Bełchatowie byłyśmy niecałą godzinę później. Odstawiłam pod domu Dagmarę i Paulinę, a potem ruszyłam do naszego mieszkania. Weszłyśmy do środka, zdjęłyśmy kurtki i buty po czym Aga powędrowała do kuchni by zrobić herbaty, a ja musiałam zająć się zdjęciami z treningu. Przyniosłam sobie laptopa i aparat do salonu na fotel po czym zgrałam zdjęcia i zaczęłam je obrabiać popijając herbatą przygotowaną przez Witczak. Gdy skończyłam skakałyśmy najpierw po kanałach w nadziei znalezienie czegoś sensownego i w końcu zaczęłyśmy oglądać jakiś nudny film lecz tak przynudzał, że ja skapitulowałam o 21:30. Odniosłam laptopa i powędrowałam do łazienki by wziąć prysznic i przygotować się do snu.
 "Sytuacja opanowana. Dzięki" - odczytałam wiadomość od Łukasza, którą dostałam gdy akurat wchodziłam do pokoju.
   "Świetnie ;)"
Odpisałam po czym położyłam się na łóżku i niedługo po tym zasnęłam.


-----
Ja to jednak mam pecha. Przepraszam za taką wielką obsuwę, ale cały tamten tydzień miałam mnóstwo nauki, a jak wczoraj chciałam dodać to mnie gorączka wzięła i też nie dałam rady... Masakra.
Rozdział taki sobie. Zwłaszcza początek ;/ Następny powinien pojawić się w środę :)
---
LOTOS zdobywcą Pucharu Polski w tym sezonie. Kto się cieszy? Ja się nie wypowiadam.
Pozdrawiam ;*

9 komentarzy:

  1. Wolałabym, żeby Sovia zdobyła PP, ale Lotos ostatecznie też może być. ;)

    Te bóle brzucha Eleny bardzo mnie ciekawią. To znaczy to, co jest ich powodem. ;>

    Co kurde ta Skra u Ciebie wszystko wygrywa? xdd

    Agnieszka nie wiedziała o wypadzie przyjaciół do Paryża? Oj.

    A Łukasz niech wróci do Emilki.

    Pozdrawiam. :*
    Zapraszam do mnie na rozdział XXX. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby Karola i Elenę połączyło coś...tzn. ktoś więcej? ^^
    Lena to taki ekspert miłosny, a zresztą nie tylko xD może powinna zmienić fach? ;P
    No i widać, że faceci bez kobiet by zginęli xD Fanie że niespodzianka chłopaków się udała.
    A Karolek, to chyba zbyt troskliwy zaczyna się robić ;D Po prostu kocham te cięte riposty Kłosa i Winiarskiej <3

    Co do PP, to jednak się cieszę z wygranej Gdańszczan...Skoro teraz nie ma SKRY w rozgrywkach finałowych, to trzymam kciuki za LOTOS ^^
    A SKRA zgarnie brąz <3
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bardzo się cieszę, że to Lotos zdobył Puchar Polski :D Nawet udało mi się być na tym meczu :)

    Też mi się wydaję, że bóle brzucha u El to nie przypadek 8) i El to w ogóle ekspert miłosny :D

    A Aga nie wiedziała o wypadzie do Paryża? Ojej, nie ładnie :p

    Świetny rozdział i dawaj szybko kolejny :D A tak przy okazji nominowałam Cię do Liebster Award :D szczegóły u mnie --> never-ever--give-up.blogspot.com (dzisiaj powinien pojawić się tam nowy rozdział tak na marginesie) :) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział czekam na więcej. Ja również nominuję Cię do Liebster Award. Zapraszam do siebie http://jedenkrokwystarczydoszczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi tam się rozdział podoba od samego początku do samego końca. ♡

    Ahhh Elena dobra rada :-D ale z tym Łukaszem to się popisała. Mogłaby psychologiem zostać :-D

    Ta rozmowa Leny i Karola normalnie mnie rozwaliła :-) myślałam że spadnie z krzesła :-D

    I wogóle przepraszam że tak dawno nie komentowałam, ale to nie zawsze ode mnie zależy :-)

    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak trzeba rady i pomocy to Elena dobra rada. Rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo! Wreszcie ktoś, tak samo jak ja, woli się nie wypowiadać na temat PP dla Lotosu :D
    Elena to normalnie psycholog :D Już wiemy, co mogłaby robić w razie czego :D A Łukasz to normalnie... Idiota! Jak mógł zrobić taką awanturę o nic? :o
    Rozmowa Kłosa i Winiarskiej - ta przez telefon - bezcenna :D Aż mama do mnie przyszła sprawdzić, czy dobrze się czuję ;')
    Buziaki! :*
    Zapraszam do mnie na 12: http://walczycomilosc.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do mnie na na pozór spokojną 12 ;D
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Najpierw Aga się "źle czuła", a teraz Elena. Przypadek? :D To bardzo podejrzana sprawa.
    Czy El nie myślała nad zmianą zawodu? Bo świetnie nadaje się na psychologa :D
    Ach uwielbiam gdy jestem na zakupach, a tu nagle dzwoni telefon :D Rozmowa Eleny i Karolka świetna :D
    Dobrze, że wyjazd do Paryża się udał, ale że Agnieszka nie wiedziała? Ktoś tu za dużo czasu spędza z Andrzejem :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń