środa, 1 kwietnia 2015

~Rozdział 72~

Następnego dnia polskie drużyny miały poznać rywali w dalszej fazie Ligi Mistrzów.
Skra trafiła na Cucine Lube Teira, z którym we Włoszech zmierzy się 11 lutego, a tydzień później rewanż w Bełchatowie.
Nie ma to jak być poinformowanym o wizycie kuzynki Karola zaraz po rannym treningu. O dzisiejszej wizycie, dodam tylko. Mi to nigdy nikt nic nie mówi. Trzeba coś z tym zrobić bo tak nie może być!
Po treningu Kłos zabrał mnie do siebie do mieszkania bym pomogła mu przyrządzić jakiś obiad na to spotkanie. Zabraliśmy się za zapiekankę makaronową z pieczarkami i kapustą. Oczywiście musieliśmy sobie zacząć dogryzać. A, że to robisz źle. A to źle pokrojona  cebula, że zaraz się te pieczraki spalą i nie będzie co jeść. Wesoło było w każdym razie.
Po godzinie danie było gotowe, a my siedzieliśmy w kuchni i próbowaliśmy zabić głód pijąc sok. Po jakichś 10 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi siatkarza. Wstał więc i ruszył do korytarza, a ja podążyłam za nim. Środkowy otworzył drzwi, a w nich stanęła wysoka szatynka, a obok niej przystojny, wysoki brunet.
- Cześć Karolku - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna i przytuliła kuzyna, a potem podeszła do mnie - Ty jesteś Elena, tak. Słyszałam o tobie dużo. Ja Milena - wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
- Miło poznać - odwzajemniłam uścisk dłoni i posłałam jej uśmiech. - Mam nadzieję, że samych dobrych rzeczy - zaśmiałam się.
- Ależ oczywiście - zawtórowałam mi - To jest mój narzeczony, Alan - przytuliła się do boku chłopaka. Przywitaliśmy się także z nim i zprosiliśmy do stołu. Kłos cały czas przyglądał mu się podejrzliwym wzrokiem. Nakazaliśmy im by zdjęli kurtki, a potem pojawili się w kuchni. Z siatkarzem poszliśmy przodem i zaczęliśmy wyjmować z szafki talerze oraz szklanki.
- Przestań go tak świdrować tym wzrokiem - powiedziałam na tyle cicho by tylko środkowy to usłyszał.
- Wcale go nie świdruję - zaprzeczył wzruszając ramionami wyjmując szklankę z szafki.
- No, a ja to królowa Anglii - przewróciłam oczami.
- Nie wiedziałem - odparł głupkowato. Westchnęłam głęboko i w tym momencie do kuchni weszła Milena z Alanem i usiedli przy stole. Nałożyłam nam zapiekanki i mogliśmy zacząć jeść. Najpierw było trochę sztywno, ale z każdą minutą atmosfera stawała się coraz bardziej luźna. Milka to świetna dziewczyna, Alan to samo i widziałam jak środkowy też się do niego przekonał (i przestał tak podejrzliwie świdrować wzrokiem).
Później przenieśliśmy się do salonu gdzie siedzieliśmy rozmawiając i popijając kawę oraz jedząc ciasto.
Kuzynka siatkarza jest na ostatnim roku studiów na kierunku historii, a chłopak skończył informatykę. Poznali się w bardzo banalny sposób czyli po prostu wpadli na siebie na uczelni. Potem wiadomo jak to wszystko idzie, jedna kawa, druga kawa i ani się obejrzysz, a facet ci się oświadcza. Ach...
Goście musieli wracać jeszcze do Warszawy więc o 19 opuścili mieszkanie środkowego. Posprzątaliśmy po obiedzie, a potem szklanki oraz talerzyki z salonu i stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni. No więc co my mogliśmy zrobić? Oczywiście zamówić pizzę. Będę gruba, no ale cóż. Godzinę później siedzieliśmy już na kanapie i zajadaliśmy się dostarczonym jedzeniem. Kłos pochłonął aż 5 kawałków. No ja sobie tego nie wyobrażam. Ja stopuję po dwóch. Kilka minut przerwy i może znowu jeden i jestem napchana, a on? Pewnie mógłby jeść i jeść. Ale on to spali na treningu, a ja? No właśnie.
Resztę wieczoru oraz noc spędziłam u Kłosa bo wyraził kategoryczny sprzeciw, że nie che mu się mnie odwozić więc cóż... Musiałam

Następny dzień do meczu Polaków zleciał mi szybko.
Równo o 16:20 zasiadłam na kanapie przed telewizorem i włączyłam na dwójkę. Byłam sama w mieszkaniu. Agnieszka pojechała dzisiaj na tydzień do Wałbrzycha, ponieważ od poniedziałku województwo łódzkie zaczyna ferie, a chłopaki mieli trening.
Dzisiaj mieliśmy dzisiaj zagrać o finał z Katarem. Naczytałam się dużo w Internecie o tym ile dolarów włożyli Katarczycy, aby jak to mówią "pomgały im ściany". Nasi nie mogli dać wyprowadzić z równowagi i po prostu grać swoje.
Skakałam z radości można by rzec pod sufit, gdy mój kochany kuzynek rzucił dwie bramki, a szlag mnie trafiał gdy w 12 minucie Michał dostał karę dwóch minut choć to nawet nie do końca on faulował. Niestety po karnym wynik prezentował się 8:7. Przynajmniej mieliśmy bramkę przewagi. Potem kolejna kara dla naszego repreznetanta, tym razem Piotrka Grabarczyka, ale faul w ataku rywali i nasza piłka. Chłopaki czekają aż skończy się wykluczenie Jureckiego podając sobie piłkę i po kilku sekudnach gramy 5 na 6 i Mariusz Jurkiewicz rzuca gola. Katarczycy pudłują i mamy szanse by wyjść na 2 bramki proawdzenia co robi właśnie młdoszy Jurecki z taką siłą, że nie chciałabym być na miejscu bramkarza gospodarzy. Głośniejszy niż zwykle mój wybuch radości. Mam nadzieję, że nie trzebebędzie przepraszać sąsiadów.
Po nieudanej akcji Kataru ich trener prosi o czas, który zrobił swoje bo pada po nim bramka dla przeciwników. Nasz rzut nie wpada no i mamy remis 10:10. I znowu Misiek rzuca bramkę. A potem nasza drużyna kolejną. I kolejną. Pokrzykiwałam cały czas do telewizora instruując ich co mają robić. Tracimy piłkę! Ale jednak przechwytujemy! Jakie emocje! Mariusz Jurkiewicz trafia! 12:13 i 4 minuty do końca pierwszej połowy. Jednak Katarczycy trafiają i wiązanka przekleństw z mojej strony. Michael Bieger chyba mnie usłyszał, ponieważ wziął czas.
Brutalny faul na Karolu Bielecki, po którym spadły mu okulary, ale czy któryś z przeciwników lub sędziów się tym przejął? Pfff! W życiu! Bo po co. No to co? Wszyscy razem litania przekleństw w ich kierunku! Nasz lewy rozgrywający zszedł z boiska trzymając się z bark. Oby tylko nic poważnego.
12:15 po nieudanym rzucie Krajewskiego, jednak dobra obrona. I gramy. Bartek rzuca! Jej! Podskok na kanapie z mojej strony. Jednak Katar też rzuca. No i dupa. Koniec pierwszej połowy 13:16. Przerwa podczas której wybrałam się do kuchni po zimne piwo, którym miałam zamiar popić czipsy. Tak wiem, bardzo zdrowo się odżywiam. No ale chyba lepiej jeść to nić obgryzać paznokcie ze zdenerwowania. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia.
Zaczynamy drugą połowę od posiadania piłki i rzuca Adam Wiśniewski. Ale Katar też trafia. No i kur...de znowu rzut karny dla gospodarzy. Ale brawo! Sławek Szmal broni!
Nic nam to jednak nie daje, ponieważ nie możemy trafić. 14:19 Biegler bierze czas. Ale jest pierwszy rzut karny dla nas. Na 7 metrze pojawia się więc Bartek Jurecki. I trafia! Może to zadziała jako impuls? No i zadziałało! Jurkiewicz w celnym rzucie. 16:19 i kara dla starszego Jureckiego, który nawet nie protestuje. A Katar sobie trafia i znowu 4 bramki przewagi. 20 minut do końca, a my przegrywamy 16:21 jednak znowu Michał trafia! Piękny rzut! Gospodarze nie trafiają i mamy piłkę, a jeden Katarczyk dostał karę 2 minut. Nie będę próbowała nawet powiedzieć który bo mają takie dziwne i długie swoje imiona i nazwiska, że trudno było by mi je przeczytać a do dopiero wymówić.
Ale jakże się to stało, że sędzia to zauważył? No nie spodziewałabym się.
Karol Bielecki wszedł i rzucił bramkę. 18:21. Błąd Kataru i mamy piłkę ale nie wykorzystujemy szansy! No kur...de. Jednak cały czas jesteśmy w posiadaniu piłki. Dopiero po minucie trafiamy na 19:22. Ten wynik utrzymywał się przez jakiś czas. 10 minut do końca wynik prezentuje się 20:23 i wciąż mamy szansę, aby to wygrać. Musimy się tylko skupić i nie popełnić żadnych głupich błędów. Panowie, proszę, tylko bez głupich, szkolnych błędów. Przechwytujemy piłkę i Michał Szyba! 21:23. Jak znowu mam przechodzić zawały, a oni to wygrają to mi ten układ pasuje. Gola rzucają gospodarze jednak to jest coś nieprawdopodobnego. Zawodnik nie dość że wybił się z linii pola bramkowego to jeszcze rzucił stojąc już w nim. No po prostu ślepota tych sędziów mnie dobija. Specjalnie są sędziowie z innych krajów żeby byli bezstronni, a oni wzięli kasę i ułatwiają cholernie wszystko gospodarzą.
My również rzucamy. 8 minut do końca, ale przeciwnicy rzucają. A potem znowu i 22:26. ale Daszek trafia i 23:26. Zaciskałam mocno kciuki. Gdybym zrobiła to mocniej pewnie połamałabym sobie palce. Oby tylko chłopaki nie stracili wiary to wszystko jeszcze możliwe. Jest wykluczenie dla Katarczyka. Chyba tylko po to żeby stwarzać pozory normalności. Bo powinno być ich dużo więcej a nie ledwo dwa. Mamy rzut kary i znowu Bartek trafia czyli 24:26. Ciągle mamy szansę. Przydałby się przechwyt, ale nic takiego się nie dzieje bo rywale trafiają i znowu 3 bramki przewagi. Trafiamy! Trafiamy! Ale oni też. Ale my znowu! 26:28. Powtórka z rozrywki. Katar trafia potem zaraz my. 2 minuty do końca! Rzut karny dla reprezentacji Kataru. 27:30. Rzucamy gola i 28:30.
Końcowy wynik prezentuje się jednak 29:31 i to gospodarze grają finał a my walczymy od brązowy medal. Rzuciłam puszką po piwie o podłogę.
- Nosz jasny gwint! 
Opadłam na kanapę i zrobiło mi się tak bardzo smutno. Wgapiałam się w ekran telewizora. Patrzyłam na cieszących się Katarczyków i na rozgoryczonych i zdenerwowanych Polaków sarkastycznie bijących brawo sędziom.
Normalnie zadzwoniłabym do Bartka, który zawsze był bardziej spokojny od swojego młodszego brata gdy tylko wejdą do szatni, ale teraz jakoś na razie nie chciałam ich denerwować zresztą też nie bardzo miałam ochotę z kimś gadać.
Postanowiłam, że zrobię to za jakąś godzinę. Leżałam na kanapie i słuchałam wywiadów, których dzisiaj było i tak mniej niż zwykle. Może to i dobrze, że powstrzymali się od ich udzielania. Jeszcze by palnęli coś za dużo.
Około 19 wybrałam numer Bartka. Odebrał po trzech sygnałach.
- No cześć - zaczęłam.
- Cześć, Lenka, cześć - westchnął.
- Jak tam?
- Oglądałaś?
- No oczywiście - odparłam.
- No to się domyśl.
- Michał bardzo przeżywa?
- Poza tym, że tłucze się po tym pokoju jakby nie wiadomo co, to jest tak jak zwykle - odparł beznamiętnie.
- Przywieziecie mi tu brąz?
- Postaramy się.
- Co zrobicie?
- Postaramy - powtórzył.
- Żadne kurwa, postaramy tylko ma być brązowy medal! Zrozumiano?!
- Tak jest! - wykrzyknął.
- No i brawo - zaśmiałam. - Przekaż tam, że trzymam kciuki, a Michałowi powiedz, że jak jeszcze raz coś spadnie na ziemię to jak tylko się spotkamy to się policzymy - powiedziałam bo podczas naszej rozmowy przynajmniej 5 razy coś zaliczyło bardzo bliskie spotkanie z podłogą.
- Jasne, że przekażę. Na razie.
- No, pa - zakończyłam połączenie. Opadłam na kanapę i westchnęłam. Tak strasznie mi się nudziło



-----------
Przepraszam za to coś na górze ;/ Krótkie i do dupy. Nie miałam kompletnie weny, zwłaszcza, że opis meczu pisałam dużo wcześniej (podczas meczu), a resztę później co od razu widać... Następny będzie lepszy! Obiecuję.
Ale dodaję dzisiaj bo pyknęło nam ponad 50 tysięcy wyświetleń! *.* Jesteście wspaniali! Chciałabym Wam podziękować za każdy komentarz bo cholernie motywuje mnie to, że nie piszę tylko dla siebie ;) Dziękuję.
Co do poprzedniego rozdziału to każda z Was myśli, że Aga będzie w ciąży, ale chciałabym uciąć te domysły. Dziewczynie na serio coś zaszkodziło ;) A Wy mi od razu z ciążą wyskakujecie xD
Następny w niedziele ;)

P.S. Dzisiaj Prima Aprilis. Wkręciłyście kogoś? ^^ Ja tak i to bardzo skutecznie xD
Pozdrawiam ;**

7 komentarzy:

  1. No trudno to się wtedy oglądało. Jednak dali radę i wywalczyli brąz, który pewnie smakował jak złoty. Rozdział świetny. Sąsiedzi pewnie są przyzwyczajeni no ale tak to jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. kurcze!
    A moze jednak Aga jest w ciąży? :*
    A co do rozdziału to:
    O jejku :c Aż mi się to przypomniało :c Masakra. Biedni Polacy. Szkoda
    mi ich strasznie. Najchętniej wtedy zrobiłabym, tak jak Elena - wzięła
    piwo i piła, ale niestety, nie jestem pełnoletnia i raczej nie pozwolono
    mi, o no i ja nie piję (to taki malo istotny fakt) :D
    Nie mów, że rozdział do dupy! Bo chociaż krótki to jest dobry!
    Szczególnie mi się podoba rozmowa z Jureckim na końcu! Elena - tajna
    motywacja braci :D
    Pozdrawiam!:*

    Zaprasza na rozdział 9: walczycomilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny *.*
    No nie...a miałam nadzieję że Wronka założy rodzinkę i będzie mała Wronka...;/ szkoda, ale może za jakiś czas tak się stanie xD
    O jej...przypomniały mi się te emocje...to moje skakanie przed tv, chodzenie od ściany do ściany z tych nerwów przez całe spotkanie oraz pouczanie sędziów bez pominięcia wyzwisk w Ich stronę...tak jakby mnie słyszeli xD
    Hahah Elka to wie jak zaszantażować kuzynów xD A Michał niech rak wszystkiego nie dewastuje xD
    Zapraszam do siebie:
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, ten nieszczęsny mecz z tym całym Kaszlem... Jak ja się nadenerwowałam, jak go oglądałam. Ten skandal w wykonaniu sędziów...
    No masakra jakaś. x/

    Zapraszam do mnie na nowiutki rozdział 29. ;>
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mecz z Katarem był chyba najbardziej wkurwiającym meczem jaki oglądałam XD Jak przed miałam ślicznie pomalowane paznokcie tak po nie było śladu po lakierze :') Chyba tak jak Lenka następnym razem będę jadła :D
    Do następnego;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zarwałam popołudnie i nadrobiłam całego bloga ;)
    jest genialny, będę czytała :*
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi bardzo miło i cieszę się niezmiernie :)
      Również pozdrawiam ;**

      Usuń