niedziela, 24 maja 2015

~Rozdział 81~

Następnego dnia obudziłam się już bez żadnych bóli, czyli wczoraj dopadła mnie tak zwana "jednodniówka". Wybrałam ciuchy (klik) i powędrowałam z nimi do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic po czym się ubrałam, wyszorowałam zęby i zrobiłam makijaż. Później zjadałam śniadanie, wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę hali. Weszłam do budynku i wkroczyłam na parkiet. Chciałam zobaczyć jak wyglądali po tym ich "małym świętowaniu". Po chwili bardzo ociągając się siatkarze pojawili się na boisku. Gdy Karol mnie zauważył od razu do mnie podbiegł.
- A ty co tutaj robisz? - zapytał zdziwiony.
- Stoję - wzruszyłam ramionami.
- Powinnaś przecież leżeć.
- Jednodniówka, dzisiaj już czuje się świetnie. Poza tym chciałam zobaczyć jak wyglądało to wasze "małe świętowanie", ale widzę, że nie jest aż tak tragicznie - przejechałam wzrokiem po chłopakach zatrzymując się na Andrzeju, który nie wyglądał najlepiej i na Michale. Ale czy powinno mnie to jeszcze dziwić?
- Byliśmy grzeczni - wyszczerzył się.
- Widzę - zaśmiałam się - Cieszy mnie to bardzo. A teraz marsz się rozgrzewać.
- Tak jest pani Kłos. - ukazał swoje białe zęby w wyszczerzu.
- E, e, e. Ja Winiarska - oburzyłam się.
- Niedługo - skradł mi całusa, a ja się zaśmiałam.

Po treningu ruszyłam najpierw w stronę biedronki żeby jakoś tą naszą kuchnię wyposażyć. Pół godziny przemierzałam sklep po czym zapłaciłam i wrzuciłam zakupy do bagażnika samochodu. Wyjechałam z parkingu i skierowałam się do bloku. Po kilku minutach jazdy moją uwagę przykuł blondynek z plecakiem idący chodnikiem. A blondynkiem tym okazał się być Oliwier.
- Ej, Oli, wsiadaj - zsunęłam szybę w drzwiach. Po chwili chłopiec już siedział obok mnie na przednim siedzeniu uprzednio się witając.
- Co ty tak wcześnie? 12 dopiero. - zapytałam patrząc na niego z ukosa.
- Nauczyciele się rozchorowali - odparł.
- I pozwolili wam tak po prostu iść do domu? - zdziwiłam się.
- Pani dzwoniła do mamy i się zgodziła żebym wrócił bo właściwie to szedłem z kolegą i jego mamą tylko dopiero teraz sam.
- Aha, chyba, że tak - kiwnęłam głową.
- Chciałbym już wakacje - westchnął opadając na oparcie fotela.
- Ohoho, jeszcze nie tak szybko, kolego - zaśmiałam się - Dopiero marzec.
- Wiem, niestety - mruknął - Tata obiecał, że pojedziemy na wakacjach do Hiszpani. - powiedział wesoło.
- Ja cie. Zazdroszczę ci.
- Ciociu, poproś wujka Karola to na pewno cię zabierze.
- Wiesz, obawiam się, że niestety nie będzie za bardzo takiej możliwości. - popatrzyłam na niego. - Całe lato spędzimy sobie w spalskich lasach.
- A no tak - przypomniało mu się. - Ale poproś go. Może trochę wcześniej pojedziecie - uśmiechnął się.
- Na pewno. Tak mu będę zawracać głowę, że w końcu pojedziemy - puściłam mu oczko i zaparkowałam o domem Winiarskich gdzie na podwórku siedziała Dagmara z Antkiem i huśtała malca.
- Syna ci przywożę - zaśmiałam się.
- No widzę. Ten to się umie ustawić. Popatrz ty się - zawtórowała mi.
- Chyba po tobie to mam - wtrącił się Oliwier.
- Dobra, dobra. Ty się tak nie wymądrzaj - pogroziła mu palcem. - Może wejdziesz? Zjesz z nami obiad, posiedzimy, co?
- Wiesz... - zastanowiłam się - W sumie czemu nie? - uśmiechnęłam się i przeszłam przez bramkę na podwórko. - Cześć mały - przywitałam sie również z Antkiem, który tylko pomachał grzechotką.
- No to wejdźmy - zarządziła Daga biorąc blonydnka na ręce - Oliwier ręce umyj! - krzyknęła jeszcze za starszym synek, który pognał do kuchni kiedy dowiedział się, że na obiad ryba.
- A Michała jeszcze nie ma? - zapytałam kedy wchodziłyśmy do domu.
- Miał jeszcze dzisiaj zostać u fizjoterapeuty, a potem zapłacić wszystkie rachunki na mieście - wyjaśniła kobieta zdejmując kurtkę synkowi co i ja uczyniłam ze swoją odzieżą wierzchnią po czym weszliśmy do kuchni. Pomogłam bratowej rozłożyć talerze oraz sztućce i szlanki na stół podczas gdy Oli miał pomóc umyć ręce młodszemu bratu.
- Tylko Oli pamiętaj, żeby wrazie czego go podtrzymywać - przypomniała synu matka.
- Pamiętam! - odkrzyknął z łazienki.
- Widzę, że Oliwier się wczuł w rolę starszego brata. - zauważyłam uśmiechając się.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odwzajemniła mój gest - Już by go chcieli nauczyć odbijać i kopać piłkę - zaśmiałyśmy się razem.
- I tak nauczą.
- Nie wątpię. Tylko nie wiem co z tego wyniknie bo ja tu z trzema sportowcami chyba ducha wyzionę.
- Poradzisz, poradzisz - poklepałam ją po ramieniu śmiejąc się.
Kilka minut później siedzieli przy stole i zajadaliśmy się pysznym obiadem. Gdy skończyliśmy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a chwilę później w kuchni pojawił się Michał z zakupami.
- Tata! - wykrzyknął piszcząc Antek. Na ten dźwięk na nasze twarze wpłynął uśmiech.
- Cześć, Antoś - pogłaskał go po główce po czym dał żonie buziaka z policzek i poczochrał włosy Oliwiera.
- Nie ma mnie trochę i już się moja siostrzyczka wprasza na domowy obiadek. - stwierdził śmiejąc się i odkłdając torby z zakupami na blat szafek.
- Wypraszam sobie ja zostałąm tutaj ZAPROSZONA przez twą żonę w nagrodę za przetransporotowanie do domu twojego syna.
- Dlaczego, przetransportowanie? - zdziwił się.
- Wracałam i spotkałam go po dordze - wyjaśniłam.
- Umyj ręce Michał i już daje cie obiad - powiedziała Dagmara.
- Ciociu, chodźmy na pole - poprosił chłopiec.
- Oli, a lekcje? - zawołał za nim ojciec.
- Daj mu spokój, nie się pobawi - przewróciła oczami Winiarska, a ja wystawiłam bratu język i poszłam za bratankiem.

U Winiarskich siedziałam do 17. Gdy Michał ulotnił się na trening, a Oliwier poszedł odrabiać lekcje zrobiłyśmy sobie po kawie, usiadłyśmy na tarasie z Antosiem i plotkowałyśmy korzystając z pięknego słoneczka. Później zmyłam się bo wypadało by się pojawić też w swoim mieszkaniu. Tam zastałam Agnieszkę siedzącą w salonie przed telewizorem.
- Taki piękny dzień, a ty w mieszkaniu gnijesz - stwierdziłam lokując zakupy w odpowiednich miejscach w kuchni.
- Nie, gnije, nie gnije. Dzisiaj rano zaliczyłam piękny bieg do przedszkola bo mi się paliwo skończyło i teraz też wróciłam sobie spacerkiem. A ty gdzie się podziewasz? - zapytała.
- Ja u Winiarskich na obiedzie byłam, a potem bawiłam się jeszcze z Olim.
- No ciekawie, ciekawie... A właśnie! - wykrzyknęła tak głośno i nagle, że o mało mi pudełko jajek z rąk nie wypadło. - Byłabym zapomniała! - pognała po coś do korytarza by po chwili pojawić się w kuchni z jakąś dużą kopertą.
- Co to? - uniosłam brew - Dostałaś rolę w jakiejś telenoweli? - zapytałam poważnym głosem by po chwili się zaśmiać.
- Miałam się śmiać? Zapomniałam - mruknęła przewracając oczami. - Patrz tu, a nie kurde mleko do lodówki wkładasz - szarpnęła mnie za rękę.
- No co? - popatrzyłam na nią znudzona. Wyjęła z koperty jakieś kartki, które mi wręczyła. Okazały się to być zdjęcia. Z naszych zaręczyn. Przejrzałam je.
- Podobają się?
- Śliczne. Założę się, że Mariusz robił - uśmiechnęłam się.
- No oczywiście. A pomysł Michała. Stwierdziliśmy się, że będziecie mieli zajebistą pamiątkę i mamy nawet krótkie nagranie na płycie - wyszczerzyła się.
- Pomyśleliście serio o wszystkim - uniosłam kąciki ust do góry i przytuliłam blondynkę.
- My byśmy nie pomyśleli? - wypięła dumnie pierś do przodu.
- No właśnie. A teraz możesz zrobić jakąś kolację? - spojrzałam na nią prosząco.
- Czego dusza pragnie? - westchnęła podchodząc do zlewu by nalać do czajnika wody.
- Zadowolę się tostami - puściłam jej oczko i wraz ze zdjęciami wyszłam z kuchni. Weszłam do swojego pokoju i chciałam sprawdzić czy w którymś albumie mam jeszcze miejsce, ale stwierdziłam, że kupię nowy i tak będzie najlepiej. Odłożyłam więc kopertę do szuflady, po czym przyniosłam aparat i zgrałam z niego zdjęcia na laptopa, które miałam zamiar obrobić.
- Lena, weź sobie te tosty! - usłyszałam wołanie Agnieszki więc powędrowałam do kuchni gdzie na stole stał talerzyk z moją kolacją. Zrobiłam sobie jeszcze herbaty i wróciłam do pokoju. Ze zdjęciami uporałam się do 19 i akurat wychodząc z pokoju i idąc w stronę  kuchni by odnieść naczynia zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie słyszałam by Witczak zbierała się, aby nawet wstać wyjść ze swojego pokoju.
- Nie kłopotaj się. Otworze - mruknęłam wychodząc już z kuchni. Podeszłam do drzwi, przekręciłam klucz i wpuściłam do środka Karola witając się z nim buziakiem z policzek.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam gdy odwieszał bluzę na wieszak.
- Soku - odparł i powędrował do salonu, gdzie i ja po chwili się pojawiłam wraz ze szklanką napoju dla siatkarza który kulturalnie podziękował. - Moi rodzice chcą przyjechać w niedziele na obiad - oznajmił wzdychając i obejmując mnie ramieniem.
- No to fajnie. Co tak wzdychasz?
- No bo myślałem, że sobie niedziele spędzimy razem, jakiś piknik czy coś takiego - wyjaśnił.
- Piknik? - uniosłam brwi.
- Tak - powiedział to takim tonem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie - Nie wiesz co to jest? - zdziwił się.
- Jasne, że wiem - parsknęłam przewróciłam oczami - tylko wydaje mi się, że nie ma jeszcze odpowiedniej pogody na pikniki kochanie.
- Wszędzie widzisz przeszkody.
- Nie przeszkody, tylko mówię ci jak jest - wzruszyłam ramionami.
- Czyli co? Mam zadzownić i powiedzieć żeby przyjeżdżali?
- No tak.
- Wiesz, że cię bardzo lubią?
- Cieszę się - uśmiechnęłam się - Ja ich też.
- Ojciec twierdził, że mnie wydziedziczy jak się rozstaniemy - parsknął śmiechem, a ja za nim.
- No to z grubej rury.
- On umie tylko tak - śmiał się dalej odkładając szklankę - A teraaaaz, pani forograf, może zajmiemy się czymś przyjemniejszym? - wymruczał zbliżając się by mnie pocałować lecz ja sie uchyliłam i spotkał się tylko z powietrzem.
- Agnieszka.
- Yyyyggggh - przewrócił oczami.
- Wychodzę - do salonu na chwilę zajrzała Witczak.
- Dokąd? - zapytałam.
- Jedna koleżanka nie ma z kim zostawić dzieciaków dzisiaj wieczorem więc obiecałam, że jej pomogę, także idę. Bawcie się dobrze, buziaczki - posłała nam całusa i wyszczerzyła się niemiłosiernie.
- Idź już - rzuciłam w nią poduszką.
- Nie irytuj się tak - parsknęła śmiechem i zniknęła w naszych oczu. Po chwili słyszeliśmy już tylko trzask drzwi. Oczy środkowego zaświeciły się w zachwytu, a na twarz wpłynął uśmiech. Wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju gdzie po chwili leżałam na pościeli, a siatkarz wręcz zdzierał ze mnie ubranie. Zresztą ja też nie byłam mu dłużna.


Leżeliśmy przytuleni w łóżku. Kłos delikatnie gładził moje plecy, a ja rysowałam placem jakieś bliżej nieokreślone wzroki na jego klatce piersiowej.
- Karol?
- Hmm - zapytał chyba już usypiając.
- Pojedziemy do Hiszpanii?
- Hmm? - mruknął zdezorientowany marszcząc czoło i otwierając oczy.
- Czy pojedziemy do Hiszpanii pytam.
- Kiedy ty chcesz jechać do Hiszpanii? - zapytał zdziwiony.
- No właśnie jeszcze nie wiem. Ale bardzo bym chciała bo mi dzisiaj Oliwier naopowiadał, że oni pojadą, a ja zawsze chciałam jechać. To co? - zapytałam z nadzieją.
- Pojedziemy. Ale nie wiem kiedy - westchnął.
- Dziekuję - uśmiechnęłam sie dałam mu buziaka w policzek - No to dobranoc kotek.
- Dobranoc.

---
Pojawiam się, tak jak obiecałam z 81 rozdziałem :) W przeciwieństwie do piątku dzisiaj nie mam Wam za dużo do powiedzenia, więc mam tylko nadzieję, że Wam się podoba ;)
Zapraszam dzisiaj tutaj ---> people--help.blogspot.com
Pozdrawiam ;**



6 komentarzy:

  1. Oo jak szybciutko kolejny rozdział, rozpieszczasz nas ^^ I wyszedł bardzo fajnie. haha, no widzę że zaręczyny były dopracowane w każdym calu, bo nawet zdjęcia i nagranie się znalażło. Będą mieć co wspominać ^^ czekam teraz na przyjazd rodziców Karola, może być ciekawie :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *.*
    No to Winiarski z tym swoim wiecznym nieogarnięciem potrafi się jednak na coś przydać i czasem coś dobrego wykombinować. Widać, że Karol wraz z przyjaciółmi wszystko obgadał i naprawdę przygotował wszystko perfekcyjnie ^^
    Michał zamiast się cieszyć, że siostra Mu dziecko bezpiecznie do domu przywozi to jeszcze narzeka. Może czasem sam by Ją zaprosił, a nie tylko pamięta o Niej jak coś potrzebuje ;P Oli narobił mi ochoty na odpoczynek, a do wakacji jeszcze tyle czasu ;(
    A co ten Karol taki niezadowolony z odwiedzin rodziców? Temu to jedno tylko w głowie xD
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Misiek zamiast być wdzięcznym, że mu siostra syna bezpiecznie do domu przywiozła to jeszcze narzeka. Ciekawe czemu Karol nie jest zadowolony z przyjazdu rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaaak słooodko się pod koniec zrobiło. :D

    Winiar, co Ty taki marudny? No jakbym swoich rodziców widziała, "Do lekcji!"... Ale pomysł z tymi fotami fajny. :)
    A Oliwier to kurde umie sobie załatwić podwózkę. :D

    Pojadą do Hiszpanii. :D

    U mnie od jakiegoś czasu jest nowy rozdział, a nie wiem, kiedy będzie następny.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie pojawił się właśnie 21, więc serdecznie zapraszam... a w nim znów konwersacja Zuzy z Wojtkiem, lecz nie tylko ^^ Mam nadzieję, że choć trochę Cię zaskoczę (oczywiście tak pozytywnie) ;D
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Przewiduję podróż poślubną do Hiszpanii XD Zgadłam, co nie? :*
    Ogólnie to jest genialnie słodko (i tak ma być! Ja nie narzekam!)
    Winiar wygrał rozdział... On jako surowy rodzic? Hahahahahahahahah. Chciałabym to na własne oczy ujrzeć ;')
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń