piątek, 22 maja 2015

~Rozdział 80~

Rozdział 80 (poniedziałek 9 marca.)
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Było po 8. Dokładnie 8:45. Normalnie zwaliłabym Karola z łóżka krzycząc, że się spóźni na trening, ale poinformował mnie wczoraj, że Falasca odpuścił mu ranny trening. Ciekawe czym go tak przekupił...
Gdy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór odruchowo wyciągnęłam przed siebie dłoń przyglądając się pierścionkowi, a na moją twarz od razu wpłynął uśmiech i przekręciłam głowę w lewo gdzie spał mój NARZECZONY. Jak to cudownie brzmi. Wstałam w łóżka, pozbierałam swoje ubrania i poszłam z nimi do łazienki. Wzięłam prysznic i zmuszona byłam ubrać się w sukienkę bo nie miałam tutaj żadnych swoich ciuchów. Trzeba o tym pomyśleć bo tak nie może być!
Poszłam do kuchni by zrobić śniadanie. Włączyłam radio i wstawiłam wodę na kawę. Nalałam sobie do szklanki wody truskawkowej i pijąc zajrzałam co znajduje się w lodówce. Wyjęłam wszystko co było i zabrałam się za przygotowywanie kanapek. Wyłączyłam wrzącą wodą i zrobiłam dwie kawy bo już słyszałam jak Kłos wzdycha przeciągając się w sypialni. Po chwili pojawił się w kuchni.
- Witam - uśmiechnął się szeroko dając mi buziaka w usta.
- Cześć - odpowiedziałam, a środkowy podszedł do szafki by wziąć z niej kubek z parującą cieczą. Miał na sobie bokserki i koszulkę, a ja jego włosy w porannym nieładzie wspaniale to wszystko dopełniały. - W ogóle to ten pierścionek jest przepiękny - uśmiechnęłam się gdy usiadł na przeciwko mnie.
- Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie czasu i cierpliwości żeby go znaleźć. Zabrałem ze sobą Agę, Karolinę, Dagmarę i Paulinę, a one ciągle pokazywały mi coraz to nowsze twierdząc, że ten czy tamten najbardziej ci się spodoba. Kilka godzin go wybieraliśmy aż w końcu ten wydawał mi się najlepszy i mówię, że bierzemy, bo dłużej z nimi nie wytrzymam - westchnął smutno.
- Ojeju - zrobiłam współczującą minę po czym wstałam i ponad stołem ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam - Ale przeżyłeś, a mi ten podoba się najbardziej. - puściłam mu oczko.
- Przeżyłem, ale w jakich katorgach! - oburzył się.
- No jasne, uwzględnimy to w twoich zasługach - wyszczerzyłam się.
- Mam nadzieję - również ukazał zęby w wyszczerzu.
- A tak w ogóle to czy twoje auto nadal stoi pod tamtą restauracją? - zapytałam biorąc kęs kanapki przypominając sobie, że przecież wczoraj wróciliśmy pieszo.
- Osz kurwa - strzelił sobie facepalma - Faktycznie, stoi.
- Zrobisz sobie małą rozgrzewkę jak się po nie przejdziesz. Ewentualnie przebiegniesz
- Ty pójdziesz ze mną.
- No pewnie, już lecę - fuknęłam.
- Wystarczy, że pójdziesz, kotek. Nie będę wymagał od ciebie za dużo - zaśmiał się.
- Ha, ha, ha. Komiczne - burknęłam.
Po samochód nie poszłam bo ulotniłam się z mieszkania siatkarza koło 11 i spacerkiem powędrowałam do swojego gdzie byłam po 15 minutach. Ledwo przekroczyłam próg mieszkania już zaczął dzwonić mój telefon i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że go wczoraj nie wzięłam. Zdjęłam buty oraz żakiet, zawiesiłam go na wieszaku i poszłam do kuchni skąd rozchodziła się melodia mojego dzwonka. Zanim jednak odebrałam przestało dzwonić. Chwyciłam telefon i odblokowując klawiaturę ruszyłam do pokoju by wziąć ciuchy i się przebrać. No więc tak, 196 nieodebranych połączeń. Cała litania osób się uzbierała : 25 od Karoliny, 17 od Dagmary, 17 od Pauliny, 16 od Krzyśka, 20 od Iwony, 20 od mamy, 11 od Aśki, 11 od Dawida, 5 od Łukasza, 6 od Emilki, 20 od Jureckich z Kielc i tyle samo o Jureckich w Niemczech, 3 od Wiktorii - siostry Karola i na koniec 2 od Pitera. Plus prawie sto sms'ów. Chwyciłam się za głowę. O co im wszystkim chodzi? O zaręczyny?! Czekaj, czekaj. Zatrzymałam się przed szafom. Skoro dzwonią żeby zapytać o zaręczyny czyli wszyscy wiedzieli! Cała Polska wiedziała. Nie wiem jak im się to udało przede mną ukryć. Ale szacuneczek dla nich.
Wybrałam ciuchy i ogarnęłam się w łazience po czym usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam oddzwanianie. Rozpoczęłam od Karoliny, która naszą rozmowę rozpoczęła od pisku radości tak głośnego, że musiałam telefon odstawić do ucha żeby nie ogłuchnąć. Nawijała i nawijała o tym jak się cieszy przynajmniej 10 minut i wspominała swoje zaręczyny. Jak tyle ma trwać każda moja dzisiejsza rozmowa to ja dziękuję. Kiedy odbębniłam już przyjaciół z Bełchatowa oraz szanownych kuzynków (lub raczej ich żony bo one były tym bardziej zainteresowane) nadszedł czas zadzwonić do Wałbrzycha.

- No witam siostrzyczkę - usłyszałam wesoły głos Aśki.
- Witam, witam.
- Jeju, El tak ci strasznie gratuluję - rozczuliła się - Moja mała siostrzyczka dorasta - westchnęła. - Dopiero po podwórku za psem biegałaś ze zdartymi kolanami i różową sukieneczką, a tu się hajtać będzie.
- No cóż. Bywa - zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak się babcia ucieszyła - zawtórowała mi.
- Domyślam się. Przecież ona gdyby mogła to by Karola własnym wnukiem od początku honorowała - śmiałyśmy się razem.
- Powinnaś się cieszyć, że go od razu polubiła a nie robiła jakieś problemy - stwierdziła.
- No przecież bardzo cię cieszyłam i cieszę cały czas. A w ogóle to jak tam u ciebie? Jak się czujesz? - zmieniłam temat.
- Bardzo dobrze. Nie narzekam. Męczą mnie tylko te nudności z rana. Ale już dwa razy przez to przechodziłam to trzeci raz nie przejdę? - zaśmiała się.
- No wiadomo - poparłam ją.
- A w ogóle to mi wyślij sms'em zdjęcie pierścionka. Podobno długo wybierany.
- No podobno tak. A skąd wiesz? - zmarszczyłam czoło.
- Dagmara mi mówiła - odparła.
- Okej, wyśle, ale muszę już kończyć. Pozdrów tam wszystkich.
- Jasne. A nie wiesz czy wpadniesz gdzieś w najbliższym czasie? - zapytała.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia, ale szczerze to marne szanse - skrzywiłam się lekko.
- Dobra, rozumiem. Na razie. - pożegnała się.
- Pa - zakończyłam połączenie.
Przed treningiem udało mi się obdzwonić wszystkich, oczywiście najdłużej rozmawiałam z Ignaczakami bo oboje nawijali i pewnie gdybym nie przerwała swojej opowieści jak mi się oświadczył to spóźniłabym się na trening. Ale zdążyłam. Cieszmy się i radujmy.
Gdy wkroczyłam do budynku po czym przemierzyłam korytarz i chciałam otworzyć drzwi i wkroczyć na parkiet nagle niczym Filip z konopi z szatni wybiegł Nicolas torując mi drogę i stając przed drzwiami.
- Hej? - uniosłam brew.
- No cześć, cześć - odparł szczerząc się.
- Mógłbyś się odsunąć? - zapytałam robiąc krok w lewo, a Uriarte w odpowiedzi pokręcił przecząco głową także robiąc krok w lewo. - Bo?
- Oddelegowali mnie do roli ochroniarza żebyście z Kłosem nie weszli tam dopóki wszystko nie będzie gotowe - odparł  z prędkością karabinu maszynowego. - Szeregowy Uria0rte - zasalutował.
- Że co? - zapytałam zdziwiona.
- Nic więcej nie mogę powiedzieć. Sorki.
Po chwili z szatni wyszedł środkowy, który też nie miał pojęcia co oni odwalają.
- Długo to potrwa? - zapyta znudzony Kłosik opierając się o ścianę.
- Bo ja wiem? - wzruszył ramionami rozgrywający.
- A Falasca wie, że trening opóźniacie? - uniosłam brew.
- Złotko, on jest tam razem z nimi - wyszczerzył się.
- Jesteście niemożliwi - westchnęłam także opierając się o ścianę.
- Nico, możesz ich już wpuścić!!! - usłyszeliśmy po kilku minutach wrzask Mariusza. Dosłownie, wrzask. Rozgrywający posłusznie odsunął się i nacisnął klamkę puszczając mnie pierwszą. Zrobiliśmy krok na parkiet i ujrzeliśmy transparent przymocowany do siatki z napisem "Wszystkiego najlepszego narzeczeńcom!" oraz Skrzatów wraz z całym sztabem szkoleniowym na czele z trenerem przed którym stał wielki tort. Nicolas dołączył do siatkarzy, a ja wraz z Kłosem staliśmy osłupieni boisku. Oni natomiast zaczęli śpiewać nam "Sto lat". Nie wiem czy tylko ja tak mam, że gdy ktoś mi to śpiewa czuję się bardzo niezręcznie.
Środkowy złapał mnie za rękę szczerząc się niemiłosiernie.

- Nie wierzę, że o tym nie wiedziałeś - stwierdziłam śmiejąc się.
- Nie wiedziałem. Słowo - uniósł dwa palce w geście przysięgi po czym nachylił się i mnie pocałował i znowu rozległy się krzyki "Gorzko! Gorzko!" Czy im się o kiedyś znudzi?
- Zaraz to poczuję się tutaj jak na prawdziwym weselu - parsknęłam śmiechem.
Później wszyscy ustawili się w kolejce i zaczęli nam składać życzenia nie omieszkając "całkiem niezobowiązująco" rzucić, że liczą na zaproszenie na ślub. Następnie pozwolono nam pokroić tort i siadając na parkiecie zajadaliśmy pyszny wypiek.
Trening należał do tych jednych z luźniejszych gdzie znalazło się nawet miejsce dla mnie i mogłam zagrać sobie razem z nimi. Cóż za zaszczyt mnie kopnął, ja nie mogę.

11 marca bełchatowianie rozegrali w Łodzi mecz z Sir Safety Perugia w Lidze Mistrzów, który wygrali 3:1, w dużej mierze dzięki Michałowi, który wszedł na boisko i pociągnął Skrę do góry. Jak się okazało później również Resovia zapewniła sobie awans do Final Four w Berlinie wygrywając dwa sety z Lokomotivem Novosybirsk.
Kolejny mecz przyszło nam rozegrać już w Plus Lidze 14 marca w Gdańsku w Ergo Arenie z tamtejszym Lotosem o awans do finału. Po porażce w Bełchatowie sprzed tygodnia Skrzaty podniosły się, może troszkę niesione tym awansem do Final Four Ligii Mistrzów i wygrali 3:1.

(15 marca, niedziela)
W niedziele obudziłam się po 11. Nie ma co się dziwić. W końcu w Bełchatowie pojawiliśmy się przed 3 nad ranem. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej ubrania i poszłam do łazienki (klik) by się ubrać. Gdy już wyszłam z pomieszczenia powędrowałam do kuchni gdzie siedziała Agnieszka.
- Wyspana? - zapytała.
- Już tak - odarłam uśmiechając się i wyciągając z szafki szklankę by nalać sobie soku.
- Chłopaki chcieli dzisiaj troszkę po świętować awans do Berlina. - oznajmiła.
- Spoko - wzruszyłam ramionami duszkiem pijąc napój.
- Trzeba się odwalić - wyszczerzyła się.
- Wiesz co, trochę mi się nie chce. Poszłabym w dżinsach i jakiejś koszuli - oznajmiłam opierając się o parapet.
- No co ty?! - wybuchła - Idziemy się zabawić. Wieeesz - poruszyła zabawnie brwiami.
- Agaaa - pogroziłam jej palcem śmiejąc się.
- Przecież nic nie robię - powiedziała z miną niewiniątka.
Wspólnie przygotowałyśmy obiad, który skonsumowałyśmy. W międzyczasie zadzwonił Karol informując mnie faktycznie o tym "małym świętowaniu". Zgodziłam się oczywiście (wspaniałomyślnie, żeby nie zostawiać go na lodzie) iść, ale potem coraz bardziej zaczynałam wątpić w swoje wyjście. Zaczęła mnie boleć głowa i było mi gorąco, a zaraz przechodziły dreszcze.
- Nie no w takim stanie to ty się niestety nigdzie nie wybierzesz - westchnęła smutno Agnieszka. - Przyniosę ci tabletki - powiedziała i wyszła z mojego pokoju. Wypiłam leki i spróbowałam zasnąć mając nadzieję, że po drzemce poczuje się lepiej.
Obudził mnie dzwonek do drzwi, a potem głos Kłosa, który chwilę później wchodził już do mojego pokoju.
- No cześć, chorowitko - zaczął od progu.
- Cześć - powiedziałam zachrypłym głosem po czym odkaszlnęłam i mówiłam już normalnie. - Wygląda na to, że niestety ci nie potowarzyszę.
- Ty mi nie, ale ja tobie już tak - puścił mi oczko i usiadł na łóżku.
- Nie. Ty idziesz się zabawić - stwierdziłam.
- No przecież nie pójdę sam. To będzie taka wiocha - przewrócił teatralnie oczami. - Zwłaszcza, że nawet ten palant Wrona idzie z Agnieszką.
- No masz rację. Ty? Sam? Toż to by była hańba dla twojej osoby - uczyniłam ten sam gest.
- Nie zostawię cię samej. Odpuszczę sobie i tyle - wzruszył ramionami.
- Nie musisz. Ja czuje się słabo i nawet nie będę miała siły z tobą gadać, a ty się będziesz nudził. Idziesz i się dobrze bawisz - powiedziałam stanowczo.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. - przerwałam mu.- Ja zaraz wypije sobie tabletkę i będę grzecznie leżeć żeby się wykurować a wy sobie po świętujcie, tylko nie dużo, bo pamiętaj, że jutro trening - pogroziłam mu palcem.
- Pamiętam, kochanie - nachylił się żeby lekko musnąć moje usta. - Ale na pewno nie...
- Na pewno - warknęłam - Idź już bo mnie zaczynasz wkurzać - wskazałam mu ręką drzwi.
- Niby chora, a zachowuje się gorzej niż jakby była zdrowa - wystawił mi język.
- Taki mój urok - wyszczerzyłam się - Leć już. Pa
- Pa. - cmoknął mnie jeszcze w policzek - Jakby co to...
- Wypierdalaj w podskokach albo ci coś zrobię - wywróciłam oczami.
- Okej, okej, już lecę - wyszczerzył się - Zdrowiej - wyszedł. Wreszcie! Ale czuje jak bardzo się o mnie troszczy co jest serio bardzo miłe. W sumie lepsza nadmierna troska niż żeby wcale jej nie było, prawda? Po jakichś 10 minutach usłyszałam krzyk Agnieszki, że wychodzą po czym zgasło światło w korytarzu, a klucz w zamku wydał charakterystyczny dźwięk. Spojrzałam na zegarek. Była 19. Wstałam z łóżka by podejść po jeszcze jedną tabletkę, aby zażyć ją na noc i przespać spokojnie do rana. Gdy przemierzałam korytarz w stronę łazienki by najpierw załatwić potrzebę usłyszałam dźwięk dzwonka. Kto to mógł być? Przecież Aga wzięła kluczyki skoro zamykała drzwi od zewnątrz. Westchnęłam głęboko i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych po drodze poprawiając jeszcze włosy. Chwyciłam klucz z komody i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam jakiegoś nieznajomego, przystojnego mężczyznę. Zmarszczyłam lekko czoło.
- Dobry wieczór - przywitał się.
- Dobry wieczór - odparłam - W czym mogę pomóc?
- Przepraszam, że nachodzę. Adrian Górski - wyciągnął dłoń w moim kierunku.
- Elena Winiarska - uścisnęłam ją.
- Od dzisiaj mieszkam tutaj na przeciwko, nie zdążyłem odwiedzić dzisiaj sklepu i zabrakło mi cukru. Czy mógłbym pożyczyć szklankę? - zapytał uśmiechając się miło unosząc lekko do góry naczynie trzymane w ręce.
- Ahhh. W takim razie witam sąsiada - uśmiechnęłam się - Jasne, proszę wejdź - zaprosiłam go gestem ręki do środka po czym zaprowadziłam do kuchni i wyjęłam z szafki torebkę cukru i wyciągnęłam ją w stronę bruneta.
- Wystarczy szklanka - powiedział.
- Weź całą torebkę, na pewno się przyda, a nam nie zabraknie - uśmiechnęłam się.
- Nam? - zapytał.
- Mi i mojej współlokatorce - wyjaśniłam.
- Skoro tak. Ale oddam przy najbliższej okazji - ruszył do korytarza.
- Nie trzeba, na prawdę - posłałam mu uśmiech.
- I tak oddam. Dziękuję i na razie. - rzucił.
- Na razie - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi za mężczyzną po czym ruszyłam do łazienki, a następnie do kuchni by wziąć tabletkę i położyć się do łóżka.
Miałam ochotę poczytać ale moje oczy kompletnie się temu przeciwstawiały piekąc i każąc mi odłożyć tę książkę. Tak też zrobiłam i zgasiłam światło po czym zamknęłam oczy by udać się w krainę Morfeusza.

---
Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Trochę ( długo) mnie tu nie było. Ani tu ani na żadnym innym blogu. Na waszych moja aktywność też była raczej znikoma. Przepraszam, ale nie wynikało to tym razem ani z mojego lenistwa, nieterminowości czy braku weny. Niestety laptop odmówił współdziałania w internetem i przez prawie dwa tygodnie nie miałam do niego dostępu. Może i lepiej bo wreszcie ogarnęłam, że koniec roku, a ja muszę fize poprawić.
Najbardziej dobija mnie to, że przez tan czas dokończyłam tylko 86 rozdział i wpadł mi do głowy jeden pomysł. Tylko chciałabym zapytać czy chcecie, abyśmy wrócili do Spały czy może mam zakończyć zaraz po trzecim meczu o 3 miejsce? Jestem za wersją numer 1 bo mam kilka pomysłów. Jestem debilką, ale wprowadziłam tutaj tego Adriana, który miał namieszać, ale potem o nim kompletnie zapomniałam i chyba nie namiesza. :(
Co ja jeszcze chciałam napisać? ....
A tak, zaległości na Waszych blogach nadrobię w weekend i teraz zabieram się za pisanie.
---
Karol Kłos kapitan reprezentacji Polski ^^ Kto się cieszy? Ja tak :) Myślę, że sobie poradzi ;) A w już w piątek mecz z Rosją! Iiiiii! Nie wiem jak przeżyje ten tydzień. To będzie męka.
Sezon, na "byle do meczu" uważam za otwarty xD Jaką obstawiacie szóstkę? Bo ja osobiście na bawię się w typowania. Znając moje szczęście będzie dokładnie na odwrót.
Rozdziały będą już normalnie w niedziele i środy. W niedziele pojawi się też nowy u Anastazji i Stefana.
Dobra, cytrynooowaa kończ bo epopeje tworzysz.
Pozdrawiam i do niedzieli ;*

6 komentarzy:

  1. No to fajną niespodziankę im zrobili. :D

    Haha, Karollo zapierdzielający po samochód, jaakie to zabawne. xd

    Co oni tak wszyscy wydzwaniali i sms'owali? xd Chyba faktycznie wszyscy musieli wiedzieć. :D

    Nie podoba mi się ten Adrian, oj niee. :D

    Składu na Rosję wolę na razie nie przewidywać, podobno jutro ma być podana 14, która z tą Rosją będzie mogła zagrać. ;>

    Pozdrawiam. :*
    U mnie też jest nowy rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki chłopak to skarb. Nie chciał zostawić Eleny samej. Nie złą niespodziankę im przygotowali. Wszyscy wiedzieli, ale nikt nie puścił pary z ust.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak właśnie myślałam, ze Adrian ma namieszać, ale nie martw się, ja też zapominałam o niektórych bohaterach przy pisaniu :D pisz jak najdłużej, to i Adrian zdąży namieszac haha ^^ Lubię jak coś się dzieje :3
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawia mnie jedno... jak to się stało że tylu osobom udało się zataić tą tajemnicę przed Lenką... i to jeszcze Krzyśkowi? No czapki z głów dla libero xD
    Sielankowy poranek zakochańców ^^
    No to Karol naprawdę przeżył traumę przy zakupie pierścionka.
    Karolek taki troskliwy, a Elka to nawet podczas choroby pokazuje swój charakterek xD
    Nie podoba mi się ten sąsiad... I cieszę się, że nie namiesza ;P

    Zapraszam do siebie na 20 ^^
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. To się postarali! Żeby tyle osób wiedziało, a Elena nic! :o Ja to normalnie bym jej od razu wygadała wszystko, bo byłabym taka szczęśliwa! :D
    A zastanawia mnie jedno: czemu wszyscy przypuszczali, że Elena się zgodzi? ahahahhaah. :D Nie no beka :D
    Oooo, jak uroczo się zrobiło :D Kłosik taki kochany! Aż zazdroszczę Elenie narzeczonego!
    Sąsiad mógłby namieszać :D Hahahahhahahahahah, nawet jeśli nie namiesza, to i tak go nie lubię. :D
    Buziaki :*
    +zapraszam do mnie na kolejny rozdział: http://walczycomilosc.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wracamy do Spały :D !

    OdpowiedzUsuń