niedziela, 15 lutego 2015

~Rozdział 64~

Środa minęła właściwie bez większych rewelacji. No oczywiście oprócz tego, że Bełchatowianie pokonali u siebie 3:1 Cuprum Lubin ty samym zapewniając sobie udział w półfinale Pucharu Polski.
Tak jak ustaliłyśmy we wtorek, w czwartek po obiedzie czyli o godzinie 14 moim samochodem we cztery wyruszyłyśmy na zakupy do Łodzi. Po niecałej godzinie zaparkowałam pod łódzką manufakturą i wyszłyśmy z samochodu. Skierowałyśmy się do pierwszego sklepu gdzie już za trzecim podejściem Paulina znalazła odpowiednią sukienkę dla siebie. Według mnie wyglądała w niej super więc po co szukać czego innego?
W kolejnych wyposażyła się Dagmara. Ta postawiła na długą suknię pod kolor garniturów, które ubiorą siatkarze. Ja po przymierzeniu 10 sukienek wreszcie wybrałam taki zestaw (klik). Na końcu jak zawsze została pani Witczak. W końcu i ona po długim rozważaniu wybrała to (klik). Wyglądała w tym po prostu olśniewająco. A jak jeszcze dobierze odpowiednią biżuterię i makijaż to nikt nie będzie mógł oderwać od niej wzroku. A Andrzej to już w ogóle. O równej godzinie 17 zakończyłyśmy nasze zakupy, ale nasz pobyt w Łodzi wcale się nie skończył. Chciałyśmy sobie jeszcze ogólnie tak pochodzić po sklepach. A nóż jeszcze wypatrzymy odpowiedniejsze buty do kreacji? Nic takiego jednak się nie stało i godzinę później udałyśmy się do kawiarni gdzie każda zamówiła sobie po kawie. Toczyłyśmy przyjemną rozmowę. Właściwie do Bełchatowa nam się nie spieszyło.
Gdy po godzinie już się nagadałyśmy i skończyła nam się kawa postanowiłyśmy się zbierać. Poszłam uregulować rachunek, a dziewczyny miały iść przodem jeszcze rzucić okiem na jedną parę butów. Zapłaciłam i gdy chowałam do torebki portfel nie zauważyłam jednej osoby i wpadłam w nią.
- Bardzo przepraszam - zaczęłam od razu podnosząc wzrok.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się - Cześć Lenka.
- Łukasz! - ucieszyłam się i przytuliłam przyjaciela - Co ty tu porabiasz? - zapytałam
- Mieliśmy iść z Emilką na spacer, a skończyło się jak zwykle tutaj - westchnął na co ja tylko się zaśmiałam.
- To gdzie ją masz? - zaczęłam rozglądać się za dziewczyną.
- Kupuje jedną sukienkę, a ja mam za bojowe zadanie zamówić dla nas coś do picia.
- Mam nadzieję, że poprawnie wykonasz swoje zadanie żołnierzu - szturchnęłam go w bok śmiejąc się.
- Sie wie - zasalutował.
- Ja muszę już lecieć. Ale jak wrócisz do Bełchatowa to daj znać. Spotkamy się znów w piątkę - puściłam mu oczko.
- Jasne, jak tylko znajdę czas to zadzwonię.
- No dla mnie nie znajdziesz? - zaśmiałam się
- Dla ciebie zawsze, ale zgadamy się jeszcze - wyszczerzył się
- Dobra, no to pa - cmoknęłam go jeszcze w policzek na pożegnanie i szybko ruszyłam w stronę samochodu. Zanim doszłam jednak do auta mój telefon zawibrwoał. Wyjęłam go z kieszeni z myślą że to Karol czegoś chce. Moim oczom ukazała się ta wiadomość:

  "Nie bój się już niedługo się zobaczymy. Nie mogę się już wprost doczekać kochanieńka"
Otworzyłam szeroko oczy z przerażenia. Kto to jest? O co mu chodzi? I co to ma być za jakaś : "kochanieńka"? Szybko wsadziłam telefon do kieszeni po czym szybkim krokiem znalazłam się przy towarzyszkach.Dziewczyny czekały na mnie opierając się o drzwi samochodu. Chciałam zachowywać się całkowicie normalnie.
- No co tak długo? - wzniosła oczy do nieba Agnieszka.
- Spotkałam Łukasza - wzruszyłam ramionami wsiadając do samochodu i rzucając na kolana Agnieszki swoje zakupy.
- Ty, ty, bo poskarżymy Karolowi - pogroziła mi palcem Paulina z uśmiechem.
- Skarżypyta na kopyta język lata jak łopata - wystawiłam jej język i ruszyłam z parkingu na co wszystkie się zaśmiały. - E! Pasy mi zapinać te z tyłu!
- Nas nie widać, nas tu nie ma - wyszczerzyła się Witczak.
- Prawie was nie zauważyłam - stwierdziła Dagmara.
- No ja tak samo - przytaknęłam jej.
- Czyli jednak dobrze się maskujemy - brunetka przybiła żółwika z blondynką.
W Bełchatowie byłyśmy o 19:45. Odstawiłam dziewczyny do domu, a my skoczyłyśmy jeszcze na zakupy. No bo coś trzeba jeść nie?



Dożyliśmy tego pięknego dnia zwanego sobotą, w którym to miała się odbyć Gala Mistrzów Sportu. Od rana zaczęłyśmy się szykować. Najpierw wzięłam prysznic, potem paznokcie i kręcenie włosów....
Wyjechać mieliśmy o 17:30. O tejże właśnie godzinie wsiadłyśmy z Agnieszką do samochodu Karola i ruszyliśmy w stronę Warszawy. W drodze strzeliłam sobie selfie z Agnieszką, które od razu trafiło na Instagrama. Chłopaki byli oburzeni, że ich nie uchwyciło, ale ich oznaczyłam. Powinni się cieszyć nie? No. Jedziemy dalej.

Odkryciem roku został Mateusz Mika. Jak dla mnie żadne zaskoczenie. Następnie trener roku czyli Stephan Antiga. No nie wyobrażałam sobie, aby nie został uhonorowany w tej kategorii. Drugim trenerem roku został także Łukasz Kruczek. Przyszła pora na drużynę roku, którą zostali oczywiście polscy siatkarze. Cała sala klaszcząc wstała ze swoich miejsc i nagrodziła naszych mistrzów świata długimi oklaskami.Oczywiście ojciec Krzysiu musiał palnąć żeby się pięknie ustawili. No ale racje ma! Przecież drużyna roku musi si prezentować! Zrobiłam im kilka zdjęć. A co, niech mają na pamiątkę nie? Winiar walnął przemowę; oczywiście to też uwieczniłam i znowu oklaski. Następnie superczempion, którego otrzymała Irena Szewińska.
Przerwa, podczas której wysłałam jeszcze kilka sms'ów na Mariusza. No co? Trzeba pomagać nie?
Po przerwie nagrody otrzymali wszyscy z pierwszej dziesiątki plebiscytu.
Pierwsza Anita Włodarczyk, po której przemowie zaśpiewał Perfekt Grzegorz Markowski. Piosenka, którą na prawdę uwielbiam. Niepokonani. Nawet sobie cichutko pod nosem podśpiewywałam. W sumie tak jak cały nasz stolik. Kolejny Michał Kwiatkowski, którego niestety z nami nie było. Następny Zbigniew Bródka, po którym zaśpiewała Honey. Robert Lewandowski, którego również nie było więc nagrodę w jego imieniu odebrała żona. Kolejny Paweł Fajdek, który także nie mógł się pojawić. Szósty na scenę wszedł Krzysztof Kasprzak dla którego piosenkę zaśpiewał Mateusz Ziółko. No i wreszcie nadszedł czas na Mariusza, któremu nagrodę wręczał Stephan Antiga i największy jak na moje oko (ucho?) aplauz od trzech stolików, które okupywali siatkarze i ich partnerki oraz oczywiście "Mariusz Wlazły, Mariusz!" Piosenka "People help the people", prośba Ani Wyszkoni, aby Szampon został w kadrze i jedziemy dalej z tym koksem. Justyna Kowalczyk. Królowej Zimy niestety nie było więc nagrodę w jej imieniu odebrali rodzice. Następy Rafał Majka. Kolarza także nie było więc w jego imieniu nagrodę odebrała żona.
I ostatni, choć wcale nie najgorszy, nasz podwójny złoty mistrz olimpijski Kamil Stoch, który uprzedził, że walnie dłuższe przemówienie, dlatego, że w tamtym roku nie udało mu się tu być. Następnie "Bohema", która, nie ukrywajmy, pasuje idealnie.

Ostatecznie wygrał Kamil Stoch. W sumie ja i tak się cieszyłam. Wiadomo, że jako ta "bardziej związana z siatkówką" powinnam obstawać za Mariuszem grubym murem, ale Kamil bardzo zasługiwał. Zresztą tutaj wszyscy zasługują.
Po tej części uroczystej mogliśmy przejść do sali gdzie miał trwać ten bal. Wszyscy najpierw zabrali się za robienie sobie selfie z innymi sportowcami. Jak wszyscy to i ja, a co! Udało mi się wbić do Wlazłego i Stocha. Nie dość, że z takimi sportowcami to jeszcze wyszłam korzystnie. Jaki bonus.
Mogliśmy spędzić kilka piosenek na parkiecie z Karolem, jednak on później wraz z Andrzejem zostali porwani do jakiegoś wywiadu, więc udało mi za ten czas zatańczyć także z innymi siatkarzami i nie tylko. Patrzcie tylko jaki fejm. Gdy chciałam dosłownie na minutkę sobie odpocząć od razu obok mnie zmaterializował się Krzysiu.
- Czy mogę prosić piękną panią? - wyszczerzył się niemiłosiernie na co ja tylko zaśmiałam.
- Ależ oczywiście - podążyłam za nim na parkiet.
- Wiesz co? Tak sobie ostatnio Iwonka wpadła na pomysł... - zaczął
- Na pewno Iwona? - uniosłam brew.
- Tak, o dziwo tak - pokiwał głową ze śmiechem - No to wpadła na pomysł żebyś przyjechała do nas na weekend kiedyś co ty na to?
- Oj Krzysiu. Niby kiedy? - zrobiłam smutną minkę.
- No .... jak będzie czas - wyszczerzył się.
- Doskonale wiesz, że gracie w weekendy mecze. A ja przecież pracuje podczas meczów. Przypominam tylko - rzuciłam.
- Ehhh. No to dupa Jasia - westchnął smutno.
- Gdy tylko będę miała wolny czas to na pewno do was przyjadę - obiecałam.
- No ja myślę - wyszczerzył - Ale chyba muszę się zmywać bo leci twój chłoptaś i dostanę jeszcze opierdziel, że cię dotykam - zaśmialiśmy się razem.
- Spokojnie, stanę w twojej obronie - wyszczerzyłam się i wtedy Karol stanął obok nas.
- Koniec biby. Czas spać - zakomenderował.
- Ja mogę zostać, to wy macie jutro mecz - wzruszyłam ramionami.
- Ohohohoooo nieeee panienko - zaprzeczył od razu.
- No jasne, że tak. Ja na meczu mogę cykać zdjęcia nawet gdy nie będę wyspana, a ty jak się nie wyśpisz to się przecież od ziemi nie odbijesz - parsknęłam śmiechem, a w moje ślady poszedł libero.
- Oj tam zaraz nie odbijesz się od ziemi - fuknął - Falasca powiedział, że mamy wrócić o godzinie 00 to idziemy.
- Cud, że nie od 22 - mruknęłam na co obaj siatkarze zaśmiali się.
Po 40 minutach byliśmy już w hotelu, w którym przebywały też Skrzaty, które odbyły dzisiaj wieczorem lekki trening na hali. Po cichuteńku w ósemkę wychodziliśmy z windy, aby przypadkiem kogoś nie obudzić. W pewnym momencie zakręciło mi się w nosie, a sekundę później już kichnęłam. Bardzo głośno, a reszta "wyprawy" spojrzała na mnie mordującym wzrokiem.
- No sorry no - mruknęłam wywracając oczami. Oni zaczęli nasłuchiwać.
W sumie racja przecież Miguel by nas zabił jakby nas zobaczył! Jest przecież 00:05! Toż to zniewaga jego osoby, że nie stosujemy się do nakazów! Nikt jednak nie wyjrzał na korytarz. Ba! Nie było słychać żadnego szmeru. A oni od razu na mnie kurde naskakują. No co to ma być no?! No ale brawo my, bo bez naruszania ciszy nocnej dotarliśmy do pokojów.



Następnego dnia po lekkim obiedzie w hotelu wyruszyliśmy na halę. Przed budynkiem kręciło się dużo osób zbierających pieniądze na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Oczywiście każdy z siatkarzy pognał po te serduszka. Ja oczywiście też. No bo co? Zawsze kupuje, zresztą mam taką satysfakcję, że mogę komuś pomóc.
Nawet trener ma jedno. Przylepiłam sobie swoje na kurtce i weszłam za siatkarzami do budynku. Podczas rozgrzewki chłopaków źle poczuł się Tille i zamiast Muzaja siedzącego obok mnie za bandami siedzi teraz Ferdinand.
Kłos, który nie grał w dwóch pierwszych setach miał mnóstwo czasu żeby się do mnie głupio szczerzyć i mnie rozpraszać. Na szczęście na trzeciego wszedł więc miałam spokój.
Mecz w hali Ursynów został wygrany przez Skrzaty 3:0. MVP meczu został Michał więc żeby nie było, że nigdy mu nie gratuluję gdy już łaskawie przylazł pod bandy pogratulowałam mu. No, niech się cieszy.
- A dziękuję, dziękuję - wypiął dumnie klatę.
- Daj se potrzymać - wyszczerzyłam się.
- Nie bo zepsujesz - wytknął mi język.
- Tego nie da się zepsuć. - wywróciłam oczami
- Oczywiście, że się da - obruszył się - Ty na pewno dałabyś rady. Przecież tobie strach COKOLWIEK dawać! Do tej pory pamiętam jak mi rozwaliłaś ten samochodzik! I było odkładnie tak samo! "Daj se potrzymać.Przecież ci nie zepsuje" Yhym, yhym - nawijał. To była właśnie moja szansa. Wyjęłam mu statuetkę z ręki i kazałam ustawić się do zdjęcia. Strzeliłam szybko fotę aparatem.
- No i co? Zepsute - zapytałam głupkowato.
- Tutaj ma plamy od dotykania - wyszczerzył się wskazując palcem na kryształową piłkę do siatkówki w statuetce, szczerząc się.
- Niezły tekścik braciszku - poklepałam go po ramieniu.
- Sie ma to coś. No ale idę. Mam nadzieję, że trafisz do wyjścia - spojrzał na mnie podejrzliwie. Kiedyś na którymś meczu nie mam pojęcia jakim cudem się tu zgubiłam.
- Jasne, że trafię - mruknęłam i zarzuciłam torbę na ramię po czym ruszyłam w kierunku wyjścia. Gdy wyszłam na zewnątrz zobaczyłam że śnieg zaczyna pruszyć. Coś w tym roku nie może napadać. Stanęłam i czekałam na chłopaków. Po chwili kierowca Skrzatów wyszedł z budynku i otworzył drzwi do autokaru. Nie mogłam niestety z nich skorzystać, ponieważ ja, Karol, Andrzej, Michał i Mariusz mieliśmy przejść się spacerkiem do hotelu na parkingu, którego stały auta siatkarzy zostawione tam wczoraj po powrocie z balu. Czekałam i czekałam na nich i czekałam i czekałam. Cała drużyna już wpakowała się do autokaru, a ja czekałam. Wreszcie wyleźli. Łaskawce.
- No dłużej się nie dało? - burknęłam.
- Szukaliśmy cię po całej hali - odparł trochę zdenerwowany Mariusz.
- Bo? - uniosłam zdziwiona brew i zaczęliśmy iść w kierunku hotelu.
- No bo Winiar powiedział, że mogłaś się zgubić. - wyjaśnił Andrzej.
- Nie przyszło wam do głowy głupki żeby sprawdzić czy nie czekam już przed halą?
- Kazał nam się rozdzielić - chlipnął Wrona.
- Boże, żyje z debilami. Kompletnymi debilami - westchnęłam głęboko - No ale chodźcie szybciej bo zmarzłam - powiedziałam gdy zobaczyłam jakim tempem oni zamierzają iść.
- Kłos przytul dziewczynę bo zmarzła - przestrzelił głowę środkowego atakujący.
- No chwila, chwila. Sms'a dostałem od ojca no - mruknął po czym zwrócił się do mnie - Chcesz iść na kolację do moich rodziców?
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć.
- No a ja i Aga? - oburzył się Andrzej.
- Idźcie do twoich - wzruszył ramionami mój chłopak. Środkowy zastanowił się.
- No w sumie możemy - odparł wzruszając ramionami.
- No i świetnie wszyscy są hepi więc możemy iść dalej. Bo nie wiem czy zauważyliście, ale stanęliśmy w miejscu - przywrócił nas do rzeczywistości Michał. Faktycznie. Nie zauważyłam. Nie no Elena, brawo za spostrzegawczość. Brawo. Brawo. Brawo. Karol objął mnie ramieniem (faktycznie cieplej) i mogliśmy iść.
Pół godziny później byliśmy już pod hotelem. Zadzwoniłam w trakcie drogi do Agnieszki żeby już łaskawie ruszyła dupę i zeszła na parking, więc gdy podeszliśmy do samochodu Karola blondynka już chodziła sobie w kółko i grzebała czubkiem butów w cienkiej warstwie śniegu.
Pożegnaliśmy się z atakującym i przyjmującym po czym wsiedliśmy do samochodu i obwieściliśmy Witczak, że szykują się jeszcze niedzielne wizyty. Nawet się ucieszyła. No i popatrzcie, jak to jeden głupi sms, od ojca Kłosa może ucieszyć ludzi! Coś niebywałego.
Najpierw podrzuciliśmy Wrony do rodzinnego domu siatkarza, który był wcześniej, a potem sami znaleźliśmy się na podjeździe domu środkowego. Wysiedliśmy z auta i przeszliśmy przez podwórko. Środkowy zadzwonił do drzwi, które otworzyły się po chwili i stanął w nich pan Maciej. Przywitał się z nami serdecznie po czym pozwolił zdjąć kurtki i buty. Następnie przeszliśmy do kuchni gdzie urzędowała pani Alina.
- O, jesteście już - uśmiechnęła się szeroko - Cześć dzieciaki - przytuliła każde z nas.
- A co pani tutaj gotuje? - zapytałam - Może w czymś pomóc?
- Chciałam pierwszy raz spróbować ugotować tą tartę-kisz. Podobno bardzo szybko się to robi i smakuje świetnie. Dostałam przepis od jednej koleżanki.
- Wiem, wiem o czym pani mówi - uśmiechnęłam się - Faktycznie, bardzo szybkie i naprawdę pyszne. Co już pani robi? - zapytałam nachylając się i sprawdzając w którym momencie gotowania jest pani Alina.
- To może ja pójdę do ojca? - zapytał Karol.
- Idź, idź - powiedziałyśmy razem i machnęłyśmy na niego ręką jakby był tylko natrętnym owadem, a gdy chłopak wyszedł zaśmiałyśmy się razem.
- Właśnie wyjęłam je z piekarnika. Teraz będę wkładać farsz. - oznajmiła - Jest w tamtej misce. Podasz mi go?
Podeszłam do szafki na blacie której stał w misce farsz i razem zaczęłyśmy go wkładać do ciasta. Gdy skończyłyśmy włożyłyśmy jeszcze danie do piekarnika na 15 minut, aby się zarumieniło. Podczas gdy potrawa się podgrzewała prowadziłyśmy luźną rozmowę. Tak ogólnie jak sobie żyjemy w Bełchatowie.
Gdy danie było już gotowe zaniosłyśmy talerze i sztućce, a po chwili zajadaliśmy się potrawą.
- Faktycznie pyszne - stwierdziła pani Alina. - O a w ogóle to nam się wesele szykuje  - uśmiechnęła się szeroko.
- O, co ty nie powiesz - zdziwił się Karol wkładając sobie widelec z daniem do buzi. - Kto?
- Twoja kochana kuzyneczka Milenka się hajta - uprzedził żonę pan Maciej. Kłos aż się zakrztusił i życzliwa ja musiałam go poklepać po plecach. Niech to doceni bo gdyby nie ja to pewnie by się tu udusił!
- Milka?! - niemalże pisnął. - Przecież ona jest jeszcze taka młoda...
- Synu ona ma 24 lata. Ty się chyba zatrzymałeś na etapie gdy chodziła do liceum - powiedziała z politowaniem matka.
- Ej, ale zaraz, zaraz, chwilę, chwilunię, chwileczkę. - uniósł dłoń do góry - Przecież ja nawet na oczy nie widziałem jej tego przyszłego męża - oburzył się.
- Zadzwoń ze skargą - stwierdziłam śmiejąc się.
- Nie zdziwiłbym się gdyby to zrobił - parsknął śmiechem pan Maciej.
- To wcale nie jest śmieszne - mruknął - Przecież obiecałem wujkowi, że się nią zajmę.
- Karol, ona jest dorosła - stwierdziła spokojnie jego matka.
- Dorosła - prychnął - Gadanie. - zaczął grzebać w talerzu - Kiedy to wesele?
- Dopiero tydzień temu się zaręczyli. Chyba 17 listopada tak? - spojrzał na żonę ojciec siatkarza. Ja tylko siedziałam cicho i przysłuchiwałam się tej wymianie zdań między Kłosami i zastanawiałam się czemu wiadomość o ślubie kuzynki tak.... nawet nie wiem jak to nazwać. Tak podziała na siatkarza. Muszę go zapytać. Ale to później. Teraz byłam zajęta delektowaniem się jedzeniem
- Muszę z nią pogadać. Dalej jest w Warszawie tak?
- Tak mieszka tu na Lwowskiej*. Wiesz gdzie, nie? - zmarszczyła lekko czoło pani Alina.
- No jasne, że wiem. -  w tym momencie przyszedł mi sms. Odczytałam wiadomość od Agnieszki.
- Aga pisze, że powinniśmy się już zbierać - powiedziałam środkowemu, który spojrzał na zegar.
- Faktycznie, najwyższa pora - wstał od stołu. - Lecimy - pożegnaliśmy się z państwem Kłos i ruszyliśmy do korytarza by ubrać się.
- Może teraz wy przyjedziecie kiedyś do Bełku co? - zwrócił się do rodziców Karol.
- Świetny pomysł - poparłam od razu z uśmiechem swojego chłopaka zasuwając kurtkę.
- Nie chcemy wam robić kłopotu - stwierdziła pani Alina.
- Żadnego kłopotu. Proszę przyjeżdżać - uśmiechnęłam się szeroko.
- Zresztą fajnie by było gdybyście zobaczyli wreszcie jak mieszkam - wyszczerzył się.
- Przecież byliśmy u ciebie... - zaczęła kobieta.
- Tak? To na jakiej ulicy mieszkam? - zapytał cwaniacko.
- Gdzieś tam mam napisane - wykręcała się pani Kłos.
- A ja kochanie, nie wiedziałam, że mieszkasz na ulicy - stwierdziłam udając bardzo zdziwioną  na co rodzice siatkarza się zaśmiali.
- O! Poczekajcie jeszcze! Ukroję wam placka! - jak strzała wbiegła do kuchni i po 10 minutach wreszcie mogliśmy iść do samochodu. Wsiedliśmy, siatkarz położył mi na kolanach pudełko z ciastem i ruszyliśmy po te nasze zakochane Wrony. Temat Mileny postanowiłam na razie zostawić zwłaszcza, że Karol chyba przetwarzał to wszystko w swojej głowie. Mimo to strasznie mnie korciło, aby go zapytać.
W Bełchatowie byliśmy około 22:30. Pożegnaliśmy się z siatkarzami i biorąc swoje torby z rzeczami weszłyśmy do bloku. Ja i tak byłam zmęczona więc nawet nie miałam siły gadać więc po przestąpieniu progu mieszkania szybko znalazłam się w łazience gdzie zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę. Po kilku minutach znalazłam się już w łóżku. Słyszałam jak Absurd zaczyna miauczeć i drapać pazurkami moją pościel więc położyłam go na łóżku, a ona znalazł sobie miejsce obok moich nóg. Przynajmniej mam grzejnik.


------------------
Co do tego powrotu z Gali to chciałam tam trochę to przedłużyć tą "przeprawę" przez korytarz i miał ktoś wyjść ale stwierdziłam, że nie będę naszych misiaczków narażać i stresować, nie? ^^
W ogóle Gala w skrócie, ponieważ opisywałam ją na telefonie podczas oglądania i to nie od początku bo mnie nie oświeciło, aby coś takiego zrobić no ale jednak jest. Końcówkę mi gdzieś wcięło więc przepraszam za taką wywrę w tekście :(

Znowu wprowadzam do opowiadania wątek zupełnie nic nie zmieniający i nie znaczący.
Jak Wam minął piątek 13-ego?^^ Bo mi bez kompletnie żadnych niespodzianek. Walentynki też spokojnie.
Od jutra szkoła :( A u Was jak? Może dopiero zaczynacie? Jeśli jest tu ktoś taki to szczerze mu zazdroszczę bo mi się tak baaaardzo nie chcę :(
Pozdrawiam ;**

11 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że te sms to nic poważnego i niedługo dowiemy sie kto to taki. Ja na szczęście dopiero zaczynam więc całe dwa tygodnie wolnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam co prawda nie czytać tego rozdziału, ale masz ciesz się mendo :D
    Zakupy się udały, dziewczyny hepi, ich drugie połówki hepi, ale co tam robi ten sms? Oby to nie było nic poważnego, ale znając Ciebie i wielkie bum, które obwieściłaś to bardzo w to wątpie.
    Kłosik taki opiekuńczy w stosunku do kuzynki :D
    Wprowadzasz wąteknic nie zmieniający, tak? Chyba ostatni raz oglądałyśmy "Totalny kataklizm" :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem teraz w trakcie kontynuacji wielkiego bum. Może pozwolę się za to uderzyć, ale kto wie xD
      Tak, pierwszy i ostatni raz oglądałyśmy "Totalny kataklizmy". Nigdy więcej. Never.

      Usuń
    2. Przynajmniej co do filmu się zgadzamy :D
      A za wielkie bum Cię kiedyś uderzę :D

      Usuń
  3. Fajnie, że udały im się zakupy. Oby tylko nic złego się nie zdarzyło, jestem ciekawa kto pisze do Eleny. Wypad do rodziców Karola udany.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki pozytywny rozdział, wszystko fajnie, ładnie, wszyscy się cieszą, zakupy udane, bal udany, wizyta u rodziców Karola udana...
    ... a tu nagle taki sms. Kto to do niej wypisuje?
    Coś czuję, że ktokolwiek by to nie był, namiesza tutaj, i to bardzo. ;x

    Elena to ma fajnie, może być niewyspana, a i tak nikt za bardzo tego w pracy nie zauważy, no bo ona tylko robi zdjęcia.
    Hehe, chciałabym zobaczyć, jak Karol nie może odbić się od ziemi. :D

    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdzialik ^^
    Dziewczyny zaszalały na zakupach, nie ma co xD No Elka zawsze kogoś znajomego musi spotkać i się z Nim zagadać ;D
    Zastanawia mnie ten sms...czy jego nadawca zakłóci sielankę Karola i Eleny?...
    No Aga taka chętna na wizytę u teściów...jaka zmiana xD
    Odwiedziny u rodziców Karola po prostu świetne ;) taka rodzinna sielanka, aż miło się czyta ... heheh chciałabym zobaczyć Karola, który się dławi xD musiał wyglądać bardzo mądrze ^^
    Ciekawe dlaczego środkowego tak zdziwił ślub Mileny...czyżby jakaś historia z przeszłości się odezwała?...
    Zapraszam do siebie, na nowego bloga:
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/, gdzie jest już prolog i bohaterowie a jutro ukaże się1 rozdzialik ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty, ty, ty! Żadnego wielkiego bum! A kim jest ta osoba, która pisze do El? Masz to wyjaśnić szybciutko! Selfie z Kamilem? Zazdroooooo! Ogólnie wszystko hepi, oprócz tego SMSa. A dlaczego Karola tak zdziwił ślub Mileny? Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. O masakra! :D Jak one szaleją na zakupach, szkoda że ja tak nie potrafię xd
    Kurde, dziewczyno! Kto pisze te SMS-y?! Bo na pewno znikąd one się nie biorą. Ogólnie to ten SMS zaciekawił mnie najbardziej w rozdziele, chociaż... Zdjęcie z Kamilem?! NO NIEEE! ONA MA KAROLA! NIECH MI CHOCIAŻ JEDNEGO CHŁOPAKA ZOSTAWI ! <3
    Jak pełno radości w rodzinie Kłosa! Normalnie na twarz przychodzi uśmiech! :D
    Hmm. Milena to ktoś ważny dla Karola, że on się tak o nią niepokoi... Tylko ciekawe czemu?
    Weny :*
    Zapraszam http://walczycomilosc.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny! :D
    Jejku, nie mogę się doczekać tego 'bum' co szykujesz, choć nie chce, żeby ono miało miejsce. No bo jak można skłócić taką kochaną i idealną parę? No jak?
    Nie masz serca. :(
    Cały czas zastanawiam się kto do niej wysyła te smsy i jak na razie nic nie wymyśliłam. Może to będzie jakaś nowa postać? Wydaje mi się, że nie wniesie nic dobrego.
    Pozdrawiam! ;*
    Ps. Kłos i Elka mają być razem!! :3

    OdpowiedzUsuń
  9. O co kaman z tymi SMS'ami? :O Kto je do kurwy pisze? Oby to nie był jakiś psychol co chce naszą Elenke zaabić...... Po twojej wyobraźni można sie wszystkiego spodziewać! XD
    A co do tego "Buuuuum"........ KŁOS MA BYĆ CAŁE ZYCIE Z ELENĄ! XD Koniec tematu! :P
    Pozdrawiam ;)
    + Zapraszam na nowy rozdział :) http://jeszcze-sie-spotkamy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń