Następnego dnia gdy zeszłam na śniadanie chłopaki już siedzieli w kuchni. Wzięłam sobie tylko jedną kanapkę z białym serem i szklankę soku pomarańczowego, ponieważ rano nigdy nie jestem głodna.
- Ty dalej tak mało jesz chudzino? - skrzywił się Krzysiek.
- Przecież zawsze mało jadłam - zauważyłam
- No w sumie - rzucił Michał - Zawsze ....
- No to już wszystko wiesz, Krzysiu - wyszczerzyłam się, a on pokiwał głową.
- To co pewnie dzisiaj na zakupy wybywasz? - zaciekawił się Igła
- A co? Macie ochotę iść ze mną? - uśmiechnęłam się
- To czy chcemy a czy damy rady to dwie inne sprawy - przypomniał Misiek
- No co chcesz, mama dawno cie nie widziała to musi się wypytać co tam u ciebie i nacieszyć synkiem, to chyba nic dziwnego - pociągnęłam ostatni łyk soku.
- No nic w tym dziwnego ale już mnie to zaczyna ciutkę męczyć
- Ten nasz Winiar i męczące go rozmowy - zaśmiałam się i poczochrałam mu włosy kierując się do wyjścia z kuchni.
- Ej noooo! Dopiero co się czesałem - powiedział tonem obrażonej dziewczynki.
- To uczeszesz się jeszcze raz, musiałam się przecież za wczoraj odwdzięczyć co nie, a po za tym nie panikuj bo ostatnio gdzieś czytałam że wyglądałbyś cudownie gdyby ktoś otoczył cię w smole i obsypał trocinami więc uważam że zupełnie nie masz się czym martwić - puściłam mu oczko i przekroczyłam próg. Wychodząc usłyszałam jeszcze kłótnie chłopaków czy Igła też wyglądałby cudownie w takim zestawie. Chwyciłam torebkę, kluczyki do auta Winiarskiego i ruszyłam do drzwi.
- Acha, Michał biorę twój samochód - krzyknełam na odchodnym. Niemal od razu obok mnie na trawniku pojawili się siatkarze.
- Absolutnie! - krzyknął przyjmujący.
- A to niby czemu? - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Bo widzieliśmy jak się rozbijasz swoją skodą - wtrącił się Ignaczak, a ja wywróciłam oczami.
- Nie moja wina, że nie lubię jeździć powoli a tatem akurat strasznie się wlókł. No to skoro ja nie mogę prowadzić to mnie zawieziecie - powiedziałam i otworzyłam drzwi od strony pasażera. Chłopaki westchnęli ale wpakowali się do pojazdu. Dojechanie pod jedna z galerii nie zajęło nam dużo czasu. Po prawie trzech godzinach chodzenia po sklepach stwierdziłam, że mam już wszystko. Kupiłam sobie chyba z 7 T-shirtów, 5 par szortów, 3 bluzy, 4 pary spodni oraz dwie pary wygodnych butów. Z zakupów byłam bardzo zadowolona. Może to zadowolenia brało się po części z tego, że to nie ja musiałam to wszystko nosić, a moi osobiści tragarze, których zatrudniłam ale oczywiście im nie płacę.
- Nigdy więcej nie idę z tobą na zakupy - jęczał Krzysiek.
- Jak wyżej - poparł go Michał.
- Trzeba było dać mi samochód.- wzruszyłam ramionami.
- W życiu - oburzył się Winiar.
- To co idziemy może na lody? - zaproponowałam, moi towarzysze się zgodzili więc podążyliśmy do lodziarni. kilka minut później siedzieliśmy już na ławce zajadając się swoimi lodami.
- A ta w ogóle to czemu nie pojechałaś swoim autem? - zaciekawił się Igła
- Bo ma trochę zgnieciony bok - skrzywiłam się, a chłopaki wybałuszyli na mnie oczy
- Tylko nie mów, że miałaś wypadek - poderwał się Winiarski.
- Spokojnie, nie miałam żadnego wypadku - uspokoiłam ich - po prostu ostatnio mama wjeżdżała przez bramę i nie mam pojęcia jak ona to zrobiła ale wjechała w słupek, a moje biedne autko u mechanika - pociągnęłam teatralnie nosem. - czyli jednak ktoś tu się o mnie martwi. Ooooo, jak słodko - zrobiłam ucieszoną minkę
- Pewnie, że się martwi bo kto by się ze wszystkimi spotkanymi na drodze kłócił jak nie ty? - Igła dźgnął mnie bok
- No racja w tym jestem niezastąpiona - wyszczerzyłam się i odrzuciłam włosy do tyłu
- I do tego jaka skromna - zaśmiał się przyjmujący
- Uczyłam się od najskromniejszych, nieprawdaż? - dałam mu sójkę w bok i przykleiłam sobie do twarzy cwany uśmiech.
Gdy przestaliśmy się śmiać rozdzwonił się mój telefon, a z głośnika popłynęła piosenka zespołu Raggfaya - Dźwiękoszczelni. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mamy.
- Czy któryś z was geniusze uprzedził mamę albo chociaż napisał jej karteczkę gdzie jedziemy? - oni tylko popatrzyli na siebie i wszyscy przybiliśmy sobie facepalma i zaczęliśmy się zbierać z ławki, a raczej to oni zaczęli się zbierać moje zakupy z ławki, a ja odebrałam
- Dlaczego nie mówicie, że gdzieś jedziecie?! - nie dała mi nawet dojść do głosu.- Michał oczywiście telefonu nie bierze, Krzysiek to samo, ty dopiero za trzecim razem odbierasz i jak ja mam się nie martwić? Tak w ogóle to gdzie jesteście?
- Byliśmy na zakupach. Niedługo będziemy ale wszystkie pretensje do chłopaków bo ja bym pojechała sama tylko Misiek mi samochodu nie dał.
- Tylko przejdziecie to dostaną opieprz - zaśmiała się, ja uczyniłam to samo tylko ciszej tak, aby siatkarze idący trochę za mną nic nie słyszeli.
- Dobra, ja kończę zaraz będziemy.
- No to na razie - rozłączyła się.
- Macie opieprz - rzuciłam krótko odwracając się na chwile twarzą do nich.
- Co? Za co? - dogonili mnie
- A to już się w domu dowiesz, Michałku - powiedziałam słodziutkim głosikiem
- Normalnie jak stare małżeństwo - śmiał się z nas Krzysiek, a my posłaliśmy mu dziwne spojrzenia.
- Czemu nie mogę prowadzić? - zaczęłam jęczeć Winiarskiemu nad uchem.
- Bo nie - uciął krótko
- To nie jest powód - powiedziałam twardo krzyżując ręce na piersi
- Właśnie że jest. NIE. Nie możesz prowadzić mojego wozu KPW?
- To jest nie fair, Dagmara mi pozwalała jak cię nie było, i sama nim jeździ i co ? I dalej jeździsz bez żadnej żadniuteńkiej rysunki więc nie wiem o co ci chodzi. - powiedziałam obrażona, a Michał popatrzył na mnie oczami jak pięciozłotówki - No co się tak gapisz? - prychnęłam - Jak widać kobieta też może jeździć twoim autem i go nie uszkodzić. No Misiek proszę cię - zmieniłam takykę z kłótni na jęki - raz, jedyny - złożyłam ręce jak do modlitwy. Westchnął głęboko.
- Jak widać już nie taki pierwszy - mruknął - Ale dobra - westchnął głęboko - Pierwszy i ostatni raz dostajesz ode mnie ten przedmiot - wręczył mi kluczyki - Za szybko ci ulegam - zbeształ się
- To dzięki mojemu urokowi osobistemu - wyszczerzyłam się
- Albo tym oczom - wtrącił się Ignaczak
- Możliwe, możliwe - pokiwałam palcem i głową z uznaniem
No to mamy dwójeczkę :)
Tak na pocieszenie po tym meczu, jest mi okropnie, okropnie, okropnie smutno ;( Jestem totalnie przybita ;( ;(
Nie będę Was tu zanudzać moimi wrażeniami bo chyba wszystkie mamy takie same ;(
Właściwie nie wiem co mam tu Wam jeszcze napisać więc to by było na tyle ode mnie
Pozdrawiam ;**
Pierwsza! hehehe
OdpowiedzUsuńZazdroszczę okropnie jej zakupów z chłopakami oraz takich tragarzy *-*
Winiarski i jego niepokój o samochód hahaha
Też jestem strasznie przybita po tym meczu. I masz rację, chyba wszystkie czujemy się tak samo w tym momencie:(
Buziaki ;*
http://znam-cie-dobrze.blogspot.com/
zakupów zazdroszcze xd tak zaszelec xd
OdpowiedzUsuńnajlepszy był Michał i jego niepokój o samochód pozdrawiam
No panowie trzeba było jej dać ten samochód,a tak to teraz będzie opieprz. No po prostu laf is brutal.Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńUśmiech nie schodził mi z twarzy czytając ten rozdział :D super dialogi ;***
OdpowiedzUsuńSuper :D Hehe oj będzie opieprz będzie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :**
Meczu nie skomentuje, bo szkoda mi nerwów. Dlatego przejdę do rozdziału. Wszystko fajnie, a Winiarscy tymi oczami to mogą po prostu wszystko osiągnąć :D Już się nie mogę doczekać tej Spały, niech oni już tam jadą!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Winiar uparcie nie chciał dać samochodu :D Uśmiałam się przy tym rozdziale xd
OdpowiedzUsuńWiniar jaki uparciuch :D masakra xD
OdpowiedzUsuń#29 na nie-mogę-zyc-bez-ciebie.blogspot.com zapraszam ;)
Zapraszam na rozdział 4 ;]
OdpowiedzUsuńliving-in-suffer.blogpsot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiniar, nie bądź samolubny i pożycz czasami swoje auto. Nie sądzę by samochód mógł ucierpiec. Pozdrawiam i czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńUwielbiam kłótnie z rodzeństwem :P Świetne opowiadanie, czekam na następny rozdział i zapraszam do siebie: http://siatkarskiesnyjulii.blogspot.com/2014/07/blog-post_9.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*