sobota, 29 sierpnia 2015

~Rozdział 97~

Obudziłam się i pierwsze co zobaczyłam po uniesieniu powiek to śpiąca twarz Karola. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Ja to mam jednak szczęście mieć przy sobie takiego faceta. Dałam mu delikatnego całusa w policzek i żeby go nie budzić wyswobodziłam się z jego objęć po czym znalazłam się w łazience gdzie wzięłam prysznic i się ogarnęłam.
Kiedy wyszłam z pomieszczenia Kłos właśnie przewrócił się na drugą stronę i głośno sapnął wciąż śpiąc. Zaśmiałam się na ten widok po czym rzuciłam w niego jego koszulką.
- Wstawaj królewiczu - powiedziałam otwierając okno i odsuwając rolety.
- Nie! Tylko nie światło! - zakrył głowę kołdrą. - Wypali mi oczy!
- A co ci mózg wypaliło? - zapytałam na co on odrzucił kołdrę i popatrzył na mnie groźnie.
- Przeginasz - wstał po czym złapał mnie w pasie i rzucił na łóżko.
- Nie dość masz? - zapytałam śmiejąc się.
- Ciebie nigdy - wyszczerzył się i zaczął majstrować przy rozporku moich szortów w międzyczasie obdarzając moją szyję pocałunkami.

Chyba jako ostatni zawitaliśmy do stołówki. Tym razem przy naszym stoliku toczyła się ożywiona dyskusja. Podeszliśmy i usiedliśmy.
- Przecież to nie była moja wina - pisnął usprawiedliwiająco Bartek.
- Ty zawsze jesteś niewinny - przewrócił oczami zniecierpliwiony Andrzej.
- Przecież to wszystko przez Pitera - Kurek wycelował widelcem w przyjaciela.
- Przeze mnie?! - pisnął chyba niedowierzający Nowakowski. - Przecież mnie nawet tam z wami nie było! Co równa się temu, że to nie mogło być przeze mnie. Oczywiście nie wykluczam, że mogłem wam przesyłać złe myśli lub złą energię, ale fizycznie, ciałem mnie przy was nie było więc nie rozumiem na czym opierasz swoje zarzuty, że to przez mą osobę przydarzyło wam się to, co się przydarzyło. - wyrzucił z siebie filozoficzną mądrość.
Słuchaliśmy ich razem w Karolem kompletnie nie wiedząc o co kaman, ale nie pytaliśmy bo może samo się okaże podczas dalszej rozmowy. Nie okazało się, ponieważ na tym się ona zakończyła.
- Może nam ktoś przybliżyć co się wczoraj takiego wydarzyło? - zapytał Kłos.
- Właśnie - przytaknęłam.
Wrona głęboko westchnął i zaczął wyjaśniać.
- Wczoraj chcieliśmy wykręcić jakiś kawał Stefciowi no więc wpadliśmy na pomysł żeby tak gdzieś koło północy podejść pod okno jego pokoju i zacząć mu stukać w szybę, świecić do środka latarką i go jakoś nastraszyć. Wiecie o co chodzi. Może trochę słaby pomysł, ale nie mieliśmy czasu żeby wymyślić coś lepszego, a jak na złość internety nie chciały nam pomóc bo coś wifi szwankowało. No ale nic. Cali uhahani przed godziną 0 zbieramy się pod jego oknem i zaczynamy poruszać gałęziami tego dębu co to sobie tam rośnie - kiwamy głowami na znak, że póki co, wszystko do nas dociera - No i stukamy sobie stukamy i nagle coś się zaczyna ruszać w tym pokoju. Myślimy, że to Stefan więc nic sobie z tego nie robimy, ale wychyla się jakiś gruby facet i zaczyna coś do nas pierdolić, czego go budzimy w środku nocy. No to Kuraś geniusz nad geniusze rzucił w niego kamykiem bo podobno "nie usłyszał" jak tamten kazał nam spierdalać - spojrzał wymownie na atakującego na co tamten z oburzeniem odwrócił głowę. - Tamten dostał w głowę i chyba jakoś dość mocno bo od razu zniknął nam z pola widzenia. No to my przerażeni uciekamy i pamiętajcie, że jakby co to nie my - uniósł dłonie w geście obronnym.
- Czy was do reszty popierdoliło?! Wszystkich?! - krzyknęłam - Co z was za idioci! Tobie całkiem się na łeb rzuciło Kurek?! Pojebało? Co ci do tego durnego łba strzeliło?! Po chuj ten kamień rzuciłeś! - no słowo daje, ja ich nie znam. Kompletni kretyni. KOMPLETNI KRETYNI. Wszyscy skruszeni spuścili wzrok - Byliście chociaż zobaczyć co z tym człowiekiem, czy nawet na to was nie stać? - warknęłam. Milczenie z ich strony świadczyło o jednym - Wstydzę się za was. Poważnie. - wstałam od stołu. - Straciłam apetyt - mruknęłam i się odwróciłam.
- Lena, zaczekaj - zawołał za mną Kłos, ale serio nie chciałam z nimi przebywać. No jak wielkie niedojebanie mózgowe trzeba mieć żeby rzucić w kogoś kamieniem?! Nie ogarniam.
Weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Do treningu miałam jeszcze prawie dwie godziny. Po pół godzinie drzwi do pomieszczenia się otworzyły i wszedł przez nie Karol. Uniosłam pytająco brew.
- Przyszedłem się pożegnać - powiedział, a  mnie wbiło w łóżko. Otworzyłam oczy i usta ze zdumienia - Spokojnie - zaśmiał się widząc moją reakcję. - Jadę teraz do Łodzi, na ten zabieg.- wyjaśnił.
- Kompletnie o tym zapomniałam - wstałam. - Długo ci to zajmie?
- Nie mam pojęcia - westchnął. - Oby jak najszybciej - pocałował mnie w czoło - Co do chłopaków to, pogadaj z nimi. Serio żałują. Kurek snuje się jak nigdy.
- Dobrze mu tak. Nie próbuj ich bronić. Zachowali się kompletnie nieodpowiedzialnie - pokręciłam głową.
- Nie próbuję ich bronić. Mówię tylko żebyś z nimi pogadała i może pójdziecie do tego pokoju i zobaczycie co z tym gościem?
- Dobrze - odpowiedziałam i pocałowałam go lekko.
- Do zobaczenia potem.
- Ej, a z kim jedziesz? - zapytałam jeszcze gdy stał w drzwiach.
- Z Wojtkiem. - odparł. - Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też - odparłam i przesłałam mu całusa w powietrzu.

Wkroczyłam na halę gdzie byli już wszyscy, a siatkarze o dziwo już się rozgrzewali. Kiedy zaczęli się rozciągać na parkiecie Bartek usiadł tak żeby być tuż obok mnie.
- Lenka, przepraszam. Wiem, że jestem idiotą - powiedział.
- Jesteś - przytaknęłam bez emocji. - Co ci w ogóle strzeliło do głowy? Nie mogę tego zrozumieć. - popatrzyłam na niego.
- Myślałem, że trafię w szybę, ale bardzo przeceniłem swoją celność.
- Jak widać - mruknęłam.
- Pójdziemy po treningu zobaczyć co z tym mężczyzną?
- Wiesz, że powinniście zrobić to w nocy?
- Wiem i głupio mi niesamowicie, że nie zaciągnąłem tam za sobą chłopaków.
- Pójdziemy - powiedziałam - A teraz wracaj do treningu.
- Jesteś najlepsza - uśmiechnął się  i wstał. - Ale chyba nic takiego się na stało bo jak przechodziłem koło tego pokoju to jakieś odgłosy było słychać. - rzucił, a ja zniecierpliwiona wzniosłam oczy do nieba.
- No to czemu nie wszedłeś?!
- No i co miałbym mu powiedzieć? A jakby mnie rozpoznał? - przeraził się.
- Czyli nie będziemy mogli tak po prostu tam wejść? - westchnęłam i już widziałam, że Kurek miał jakiś plan.
- Pójdziemy tam w przebraniu. Jako obsługa. - ściszył głos.
- Ale przecież tutaj nie ma... - zaczęłam.
- To nic - syknął. - On raczej nie wie.
- Wydaje mi się, że wie.
- Wszystko psujesz - stwierdził i podszedł do kosza z piłkami.
Już się boję.

No i całkiem słusznie Elenko. Jakieś 35 minut po tym jak po treningu wróciłam do pokoju wpadł do niego Bartosz. Wstałam z łóżka.
- Łap! - rzucił mi w twarz jakimś materiałem. Zamknęłam oczy, zacisnęłam usta i wypuszczając powietrze przez nos zdjęłam to z twarzy i popatrzyłam na niego groźnie.
- Sorki - uniósł dłonie w górę w geście obronnym.
- Sam jesteś? - zdziwiłam się, że nie przyprowadził ze sobą nawet Pita. A nie sorry, przecież to przez niego. Biedak, zawsze na niego zwalają...
- Ta akcja wymaga dyskrecji - powiedział ściszonym głosem. - Idziemy tam inkoguto.
- Chyba incognito - powiedziałam zdziwiona.
- Nie łap mnie za słówka - machnął ręką. - Inkoguto i już. - tupnął nogą.
- A kto mi truł jak zamiast lewą stroną ulicy chodziłam prawą? - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Jakbyś chciała to pewnie byś mi wytknęła coś przed 20 lat nie?
- Jakbym chciała to oczywiście, że tak - wzruszyłam ramionami.
- Dobra, koniec tematu inkoguta. - zarządził.
- Co to w ogóle jest? - zapytałam patrząc na materiał.
- To jest fartuch sprzątaczek. - wyjaśnił.
- Jest tutaj coś takiego? Myślałam, że oni sprzątają jak już się stąd wynosimy - powiedziałam. - I bez fartuchów.
- No tak, ale mają do tego takie fartuchy. Ubieraj się. Mam na korytarzu jeszcze wózek z miotłami, mopami, płynami do szyb i odkurzaczem - oznajmił, a ja popatrzyłam na niego z wytrzeszczem
- Mam bardzo ładne oczy - wzruszył ramionami jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - Zresztą nie dopytuj się głupio tylko wdziewaj!
- No okej, okej - uniosłam ręce w geście obronnym i przywdziałam na siebie fartuch. W sumie, to całkiem niezły krój. Przewiewny, luźny, no i ma kieszenie! Wow. No i do tego ten materiał... Dobra! Koniec z fartuchami, czas na akcję.
- Idziemy - zarządził. Zjechaliśmy z tym wózkiem piętro niżej i podeszliśmy do odpowiednich drzwi. Zapukałam i czekaliśmy aż ktoś wyjdzie. Taka chwila jednak nie nastała. Zastukałam jeszcze raz. Znowu to samo. Popatrzyliśmy po sobie. Nacisnęłam klamkę, ale nie ustąpiła.
- Zobaczę przez dziurkę od klucza, a ty mnie ubezpieczaj.
- Jasna sprawa - odsunęłam się i przeczesywałam wzrokiem korytarz.
- Pusto.
- Hym? - zapytałam zdezorientowana bo skupiłam się na kolorze ścian. Ciekawe jaki to odcień. Pasowałby do sypialni...
- No pusto jest. Nie ma tam nikogo, ani niczego.
- No to co robimy?
- Idziemy zapytać do recepcji co z tym gościem. Przez ciebie to teraz nie daje mi spokoju. - No i bardzo dobrze! - fuknęłam.
Zdjęliśmy te ciuszki i wraz z wózkiem zjechaliśmy na parter. Tam Kurek pozostawił przyrządy do utrzymywania czystości (jest w ogóle takie określenie?) i podeszliśmy do lady.
- Przepraszam - zaczęłam opierając się o kontuar, a młody (przystojny) mężczyzna podniósł na nas wzrok.
- W czym mogę pomóc? - uśmiechnął się.
- Czy może nam pan udzielić informacji co się stało z mężczyzną z pokoju numer 87? - zapytam słodkim głosem nie zdejmując uśmiechu z twarzy.
- Ja chyba.... - zaczął.
- Proszę. Bardzo nam pan tym pomoże - kolejny uśmiech.
- No ale...
- No proszę. Bardzo MI pan tym pomoże. - nawinęłam kosmyk włosów na palec.
- No skoro pani tak prosi - westchnął lekko po czym poklikał coś w komputerze i znowu na mnie spojrzał. - Pan Sajkowski opuścił ośrodek z rana. Twierdził, że ktoś zakłóca mu ciszę nocną i na pewno nie będzie przebywał w takich warunkach.
- Był zdenerwowany?
- Trochę był. - wzruszył ramionami.
- A zachowywał się jakoś dziwnie?
- Nie zauważyłem.
- Dobrze, dziękujemy panu bardzo - uśmiechnęłam się.
- Alle...- zaczął jeszcze lecz odwróciłam się i pociągnęłam Kurka za ramię.
- Te kobiety to jednak cholerne manipulantki - stwierdził kiedy wchodziliśmy do windy.
- O co ci chodzi? - zapytałam zdziwiona.
- Jak to o co? - prychnął. - Zbajerowałaś gościa, a on był taki w ciebie wpatrzony, że nie zdziwiłbym się jakby ci zaraz wyskoczył z bukietem róż.
- Przesadzasz - mruknęłam choć trochę mi to schlebiało.
- Najpierw mu uśmieszki, a potem odeszłaś. Jędza.
- Zaręczona jestem - podsunęłam mu pod nos palec z pierścionkiem.
- To nie ma znaczenia - parsknął. - Wykorzystałaś go.
- Jakie wykorzystałaś? Jakie wykorzystałaś? Tylko go zapytałam...
- Używając dużej części swojego uroku osobistego - wtrącił.
- Po pierwsze nie zrobiłam kompletnie nic złego, a po drugie zrobiłam to dla ciebie - dźgnęłam go w ramie. - Teraz przynajmniej mamy pewność, że facet żyje i możesz spać spokojnie - wyszliśmy z windy.
- A co jakbym powiedział Karolowi? - zapytał niewinnie stając i kołysząc się na piętach.
- Spróbuj, to nigdy nie będziesz mieć dzieci - powiedziałam groźnie wbijając mu palec w klatkę piersiową.
- No przecież tylko żartuję - uniósł ręce w geście obronnym.
- No ja myślę - mruknęłam.
Na  obiedzie jak i na popołudniowym treningu Karola jeszcze nie było. Zaczynałam się trochę martwić i gdy wychodziłam z hali wyjęłam komórkę i do niego zadzwoniłam lecz nie odebrał. Powędrowałam do swojego pokoju i zajęłam się zdjęciami. Akurat kiedy skończyłam i kierowałam się na stołówkę zobaczyłam Kłosa wchodzącego dopiero do ośrodka. Zatrzymałam się i na niego zaczekałam.
- Hej - przywitałam się po czym pocałowałam siatkarza na powitanie. - Jak tam? - zapytałam.
- Zrobili mi coś z tym kolanem, ale nadal boli. W poniedziałek mam się stawić na kolejny zabieg - westchnął.
- Długa przerwa cię czeka?

- Wydaje mi się, że niestety tak - mruknął niezadowolony.
- Szybko się wyliżesz - wspięłam się na palce i dałam mu całusa w policzek.
Weszliśmy na stołówkę i akurat kiedy siadaliśmy przy stoliku Pokerowcy wykonali chyba najczęstszy gest pojawiający się w Spale, tym bardziej w obecności Zatora.
- Ocho, widzę, że Pawełek rozmyśla - stwierdził Karol siadając.
- O czym tym razem? - zapytałam.
- No bo nie rozumiem was. Kompletnie nie ciekawi was otaczający świat? - zapytał.
- To co wiem mi wystarcza - burknął Michał.
- Zator, a może ty się minąłeś z powołaniem i powinieneś być filozofem, co? - wtrącił się Andrzej.
- Przemyślę to Andrzeju. - oznajmił.
- A nad czym dzisiaj myślimy? - chciałam się dowiedzieć.
- No bo nie zastanawiało was nigdy dlaczego fucker jest najdłuższy? - spojrzał po zebranych.
- Co jest? - zmarszczyłam brwi.
- No czemu środkowy palec jest najdłuższy.
- Przecież to banalnie proste - wzruszył ramionami Bartek.
- No to nas oświeć - Piotrek oparł brodę na dłoniach i wbił wzrok w atakującego. My wszyscy uczyniliśmy to samo.
- No żeby łatwiej było pokazywać faka. Najdłuższy to i najlepiej go widać i nikt nie przeoczy.
- Jakieś inne teorie? - rozejrzał się po nas Andrzej wyglądając jak ktoś kto sprzedaje obraz na aukcji i chce wyżulić jak największą kasę.
- Jestem wbity w ziemię tak prostym rozumowaniem Siuraka - wydusił z siebie Pit.
- Proste-logiczne. Logiczne-proste. - poruszył ramionami Bartosz mówiąc jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Może tak to pozostawmy co? - zaproponowałam. - Nie mam pojęcia dlaczego tak jest i mi tak samo jak Dzikowi wystarczy ta wiedza jaką posiadam - stwierdziłam po czym przybiłam piątkę z Kubiakiem.


---
Jestem przerażona. Mówię Wam, PRZERAŻONA!
I to wcale nie tym, że we wtorek do szkoły (chociaż tym też) ale tym, że został mi tylko jeden! JEDEN JEDYNY rozdział do przodu. I to nie dokończony! Nie wiem jak ja mogłam do tego dopuścić. No pojęcia nie mam. Pojęcia, nie mam. Pamiętam jak dawniej miałam 10 rozdziałów do przodu i cały czas pisałam i pisałam. To były czasy..
Rozdziały  u Stefana i Anastazji oraz u Zuzy powinny pojawićc się wieczorem, ponieważ teraz lecę już na mecz ^^
Pozdrawiam i do przeczytania za tydzień, mam nadzieję ;**

16 komentarzy:

  1. Ta akcja z kamieniem była dobra. A Lena się wkurzyła... Ogólnie rozdział bardzo fajny, ale dla mnie za krotki... Eh, zawsze mam niedosyt :/ Mam nadzieje, że nowe rozdziały w twoim zapasie się szybko pojawią.
    Życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Idioci pomylili okna? No czemu mnie to nie dziwi? XD Gniew Eleny był piękny, chyba pierwszy raz się tak na nich wydarła. I wcale się nie dziwię Kurkowi, że chodził taki struty, też bym tak zareagowała.
    Biedny Karol. Jeszcze sobie nie pogra, no ale trzeba wyleczyć kolana, co by na własnym ślubie nie podpierał ściany.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://nieobojetni.blogspot.com

      Zapraszam na kolejny rozdział Nieobojętnych! ;*

      Usuń
    2. Zapraszam na kolejną nieobojętność!
      http://nieobojetnosc.blogspot.com

      Usuń
  3. Hmmm budzić się tak codziennie przy boku ukochanej osoby...Oni to mają szczęście ;D
    Ooo jaaaa ale Kurek to debil xD z resztą nie tylko On. Ale oczywiście za ten czyn to należała mu się ta zrypka od El
    Przebiegły Kurek ale z pomocą Eleny może odetchnąć z ulgą xD
    I Zati <3 On to jednak potrafi mieć rozkminy, ale skąd te tematy się biorą w tej Jego główce to ja nie wiem...
    Pozderki ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale że jak to będzie? Elena poleci z kadrą a Karol nie? Czekam na kolejny ^^

      Usuń
  4. Jaki ten Siurak jest głupi. No comments, on serio kamieniem w jakiegoś faceta rzucił?... O matko, a jakby coś mu się stało? Facetowi, nie Siurakowi. Bartek, czy Ty masz mózg?...

    "Przecież mnie nawet tam z wami nie było! Co równa się temu, że to nie mogło być przeze mnie. Oczywiście nie wykluczam, że mogłem wam przesyłać złe myśli lub złą energię, ale fizycznie, ciałem mnie przy was nie było więc nie rozumiem na czym opierasz swoje zarzuty, że to przez mą osobę przydarzyło wam się to, co się przydarzyło."

    Sorry, Zator, Piotruś jest lepszym filozofem. :D

    U mnie nowy rozdział, zapraszam. :)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. NO nie sądziłam, że chłopaki wpadną na taki pomysł. Dobrze, że temu mężczyźnie nic się nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam serdecznie na 46-rozdział :D
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/09/rozdzia-46-wspomnien-nikt-nam-nie.html
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. http://slowa-czasem-rania-bardziej-niz-czyny.blogspot.com
    Nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na kolejny rozdział z zakręconym Wojtkiem, przyjacielską pomocą, jak i również wspomnieniami Zuzy, które nie dają Jej spokoju...
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/09/rozdzia-48-nikomu-nie-pozwole-wmieszac.html
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na zakończenie historii Nieobojętnych! ;)
    http://nieobojetni.blogspot.com/2015/09/nieobojetnosc-dziesiata.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, tylko jak na Ciebie trochę krotki, ale nie narzekam:) Pokerowcy to są serio głupi, pomylić okna? To nawet siebie bym o cos takiego nie podejrzewała XD Ani moich najwiekszych Siurakopodobnych z drużyny! No ludzie! A Cichy awansuje na zastępcę filozofa kadrowego. Pozdrawiam i czekam na kolejny z niecierpliwoscią! :)

    OdpowiedzUsuń