Obudził mnie znienawidzony budzik. Sięgnęłam ręką po telefon i go wyłączyłam. Była dopiero 7, a śniadanie było na ósmą więc mam jeszcze czas. Z westchnieniem odwróciłam się na drugą stronę i naciągnęłam kołdrę na głowę przymykając oczy.
- O cholera! Zasnęłam - poderwałam się z łóżka i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 8:30. - Tak się właśnie kończy kurwa granie po nocach w pokera! - wystrzeliłam z łóżka jak z procy i wyjęłam szybko ciuchy z walizki i wbiegłam z nimi do łazienki. Wzięłam minutowy prysznic i się ubrałam (klik). Włosy związałam w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z pokoju i go zamknęłam.Zrobiłam dwa kroki w kierunku widny i właśnie gdy stawiała ten drugi krok coś zatrzeszczało pod moją stopą. Spuściłam wzrok w dół i zobaczyłam czarne przeciwsłoneczne okulary.
- Cholerka - syknęłam. Rozejrzałam się czy nikt nie widzi i cały czas obserwując korytarz schyliłam się podnosząc z podłogi okulary, a raczej to co z nich zostało. Skradając się niczym rasowy bandyta podeszłam do doniczki z palemką, która stała w kącie i wrzuciłam je tam. Później biegiem rzuciłam się do windy i nacisnęłam guzik, a ona powiozła mnie do stołówki. Jak gdyby nigdy nic usiadłam na swoim miejscu witając się z Karolem buziakiem w policzek.
- Wy też widzę wyspani - stwierdziłam patrząc po siatkarzach.
- Bardzooo - ziewnął Michał.
- A właśnie, bo miałem wam powiedzieć jaką nazwę wymyśliłem! - wykrzyknął Paweł. - Miałem inną, ale wczoraj wpadła mi do głowy nowa, lepsza - wyszczerzył się.
- Słuchamy - powiedział Piotrek.
- Pokerowcy - oświadczył wypinając się dumnie. Popatrzyliśmy po sobie
- W sumie, czemu nie? - odezwał się Andrzej.
- Myślę, że jest git - dodałam. - I normalna.
- I tyle? - prychnął Zatorski.
- Oczekiwałeś od nas czegoś więcej? - uniósł brwi Karol. - Po zarwanej nocy? Nie przesadzaj.
- Ale.. - zaczął Zator gdy drzwi do stołówki otworzyły się gwałtownie i wpadł do pomieszczenia Damian z pozostałością okularów. Czyli one były jego... Ups.
- KTO ROZPIERDZIELIŁ MOJE OKULARY?! - wydarł się na całą Spałę. Czasem mam wrażenie, że oni myślą, że są tutaj sami. Najlepsze jest to, że nikt nie zwraca na nich uwagi. Dajcie im jeść i nie zwracamy na nich uwagi - taka zasadę chyba przyjął sobie COS. Utkwiłam wzrok w swojej szklance z sokiem. No raczej, że się nie przyznam. Przecież mnie zabije.
- Może sam je sobie rozpierdzieliłeś, ale byłeś na takim haju po tej wygranej partii pokera, że nie pamiętasz? - parsknął śmiechem Kubiak, a my za nim.
- Ha, ha, ha - mruknął Mały - Tośmy się uśmiali. - posłał nam najbardziej fałszywy uśmiech jaki w życiu widziałam. - Przyznać mi się - splótł ręce na klatce piersiowej i zaczął tupać nogą.
- Jeeeny, Damian nie dramatyzuj tak - przewrócił oczami Karol.
- Ty wiesz ile one kosztowały?! - wybuchnął machając rękami.
- Jaaaaaa... pewnie całe 19,99 - powtórzył gest środkowego Kurek.
- 59.99 tumany - wysyczał Wojtaszek. Jak na taką cenę to bardzo liche te okularki. I ciekawe gdzie on je za taką cenę kupił?
- Kupisz sobie następne - westchnął Piter.
- Ale ty były ostatnie w tym sklepie - jęknął.
- To kupisz przez internet - przewrócił oczami Andrzej.
- Nic nie rozumiecie - powiedział zrozpaczony i wziął szklankę z sokiem Dzika pociągając z niej dużego łyka, a przyjmujący posłał mu mordercze spojrzenie, na które libero nie zwrócił większej uwagi. Przez cały posiłek Damian nie odezwał się już ani słowem, a dyskusje musiałam podtrzymywać sama z Piotrkiem bo tylko on jako tako trzymał się po tej trochę zarwanej nocy.
Po śniadanku przyszła pora na trening. Męczący trening jak twierdzili siatkarze. Karol przez uraz kolana nie trenował tak jak chłopaki tylko miał jakieś zajęcia z fizjoterapeutą. Kiedy miałam już dużo zdjęć postanowiłam trochę pomotywować/powkurzać siatakrzy. (Niepotrzebne skreślić). Usiadłam sobie więc przy bocznej stronie boiska na którym stali środkowi i skakali do bloku, a potem od razu cofali się jakby w meczu na kontrze mieli dostać piłkę. Klapnęłam więc tam i zaczęłam motywować Andrzeja.
- Wyżej skacz, wyżej, wyżej, wyżej Andrzejku. Do gwiazd - wyszczerzyłam się.
- Nie muszę skakać do gwiazd, sam jestem gwiazdą - wypiął dumnie klatę stając na końcu kolejki za resztą środkowych.
- Ty? Proszę cię - prychnęłam. - Gwiazdą to może być Piter, a nie ty. Gdzie tobie tam do niego - machnęłam ręką.
- Popieram - powiedział Nowakowski kończąc swoje ćwiczenie.
- Nie lubię cię - wystawił mi język Wrona i odwrócił wzrok w inną stronę.
- A ja ciebie koooooocham - wysłałam mu buziaka w powietrzu.
- Popraw mnie jak się mylę, ale chyba oboje jesteście zajęci - wtrącił się Marcin stając na końcu.
- Narzeczony nie ściana, przestawić można - zaśmiał się Mateusz Bieniek.
- Dokładnie - wyszczerzyłam się.
- Elena, ja tu wszystko słyszę! - krzyknął Karol.
- Ty nic nie słyszysz! Kolano masz chore!
- A co ma piernik do wiatraka? - zapytał.
- A to mój drogi, że wiatrak może się spierniczyć - wyszczerzyłam się, a on pokręcił głową i powrócił do ćwiczeń.
Po kolejnych 40 wyskokach i cofnięciach się środkowych zaczęłam znów dogadywać Wronce.
- Wyżej, Andrzej wyżej!
- Winiarska, przymknij się - mruknął.
- Andrzej, jako profesjonalista... - zaczęłam głosem przesyconym mądrością, unosząc do góry palec wskazujący.
- Powinnaś zająć się zdjęciami. - dokończył moją wypowiedź.
- A ty wyżej skakać - wystawiłam mu język. - Pomimo zmęczenia powinieneś znaleźć w sobie motywacje do jeszcze większego wysiłku.
- Karol zabierz ją! - jęknął Wrona.
- Ja jeszcze się z nią będę męczyć, teraz ty jako przyjaciel się wykaż - odparł Kłos.
- Dobzie chłopaki konieć na teras - powiedział Stefan na co chłopaki odpowiedzieli wielką radością i od razu pognali do wyjścia z hali, a przodował Wrona. No proszę skakać wyżej t mu się nie chciało, ale już ścigać się z Buszkiem do drzwi to pierwszy!
Wzięłam aparat i podeszłam do Kłosa.
- I co z tym kolanem? - zapytałam.
- Jutro mam jechać na zabieg do Łodzi i zobaczymy - wzruszył ramionami.
- Długa przerwa w treningach?
- Jutro się okaże. Mam nadzieję, że nie - skrzywił się lekko.
- Spokojnie, będzie okej - uśmiechnęłam się i razem wyszliśmy z hali.
Wkroczyłam do swojego pokoju i od razu zabrałam się za zdjęcia żeby nie mieć żadnych zaległości. Przecież jestem przykładną i porządną panią fotograf, prawda? Prawda?
Prawda.
Do czasu aż ktoś nie wbija do mojego pokoju, oczywiście.
- Lena musisz mi pomóc - Andrzej wparował do pokoju z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Co się stało? - westchnęłam.
- Dzwoniłem do Agi i ona nie odbiera - opadł na łóżko.
- Teraz dzwoniłeś?
- No tak.
- A którą mamy godzinę? - zapytałam.
- 11:36.
- No to chyba logiczne, że nie odbiera skoro jest w przedszkolu nie?
- Powinna mieć telefon przy sobie - mruknął. Westchnęłam, odłożyłam laptopa na łóżko, przysunęłam się do Wrony i objęłam go ramieniem i poklepałam go po drugim.
- Andrzejku, rozumiem, że się martwisz, ja też się martwię, ale daj dziewczynie żyć. Przecież ciąża to nie śmiertelna choroba, cały czas ktoś przy niej jest...
- W mieszkaniu jest sama - przypomina mi.
- Ale poprosiłam Adriana, naszego sąsiada żeby od czasem do niej zaglądnął i nie zapytał czy czegoś jej nie potrzeba, na przykład jakichś większych zakupów czy coś... - iiii to chyba mogłam sobie darować bo panu Wronie włączył się instynkt "chronienia terenu".
- Sąsiadowi?! Co to za sąsiad?! - poderwał się.
- Andrzej, wyluzuj. Zwykły sąsiad - wzruszyłam ramionami. - Przecież ona jest w ciąży.
- Myślisz, że z brzuchem nie jest już atrakcyjna? - warknął. Jasny gwint. Gorzej niż z babą.
- Ja wcale... - oczywiście mi przerwał bo po co ma mi pozwolić dokończyć wypowiedź?
- Nie bój się też tak skończysz tylko Karol się bardziej postara - wytknął na mnie palec wskazujący.
- Ygggh! - ukryłam twarz w dłoniach. - Przecież nie o to mi chodziło, kretynie. Poprosiłam go żeby jej pomagał bo też tak jak tobie na serduchu leży mi to żeby się nie przemęczała. A po drugie Adrian doskonale wie, że nie ma u niej szans nawet gdyby chciał bo przecież ona jest w tobie zakochana po uszy. Zadowolony?
- Teraz tak. Zadzwonię do niej jeszcze raz.
- Dobrze, a teraz wyjdź.
- Czy ty mnie wyganiasz? - oburzył się.
- Nie, tak tylko ćwiczę taką kwestię jakby poznali się na moim talencie i chcieli mnie do jakiejś telenoweli - przewróciłam oczami, a siatkarz się zaśmiał. - A teraz serio już idź bo mam robotę, a wy jak zwykle nie pozwalacie mi się skupić - wstałam i otworzyłam przed nim drzwi po czym zamaszystym gestem ręki pokazałam mu trasę jaką ma przebyć by znaleźć się poza moim terytorium.
- Dobra, dobra, już idę, idę - uniósł ręce w geście obronnym.
- Pozdrów ją ode mnie jak się dodzwonisz - powiedziałam zanim trzasnęłam drzwiami gdy środkowy wyszedł.
O godzinie 12 pojawiłam się na stołówce w towarzystwie Karola, który się po mnie pofatygował.
Wzięliśmy sobie porcję jedzenia i dołączyliśmy do Pokerowców.
- Ej wiecie co do mnie dopiero teraz dotarło? - zaczęłam gdy usiedliśmy. Przy stoliku siedzieli już wszyscy.
- Słuchamy, o pani - Kurek pochylił się nad talerzem prawie kładąc twarz w zupie warzywnej, a gdyby Piotrek szybciej się zorientował na pewno bo mu kąpiel twarzy w tej zupce zafundował.
- No, że skoro nazywamy się "Pokerowcy" to będziemy musieli często grać w pokera.
- I Mały znów będzie przegrywał - zaśmiał się Michał na co Damian tylko prychnął pod nosem, a to z kolei spotkało się z jeszcze większym rozbawieniem Kubiaka.
- Ale tym razem gramy na ciastka - skrzywił się Andrzej.
- Od razu na kawałki pizzy - przewróciłam oczami. Będą mi się tutaj opychać ciastami jak Rosjanie w Gdańsku za tydzień. No i jeszcze co.
- W sumie... - zaczęli wszyscy na raz.
- Ej wiecie co? Zróbmy sobie ognisko. - zaczął Kłos. Wszyscy popatrzyliśmy na niego z uniesionymi brwiami.
Chyba się nie zrozumieliśmy.
- No, że wiecie. Ognisko, kiełbaski i takie rzeczy. Na przykład w lesie na tej takiej polance.
- Jestem za - uśmiechnęłam się.
- To było do przewidzenia - zmrużył oczy Paweł. -Jakiś szwindel się za tym kryje czy co? Chcecie nas do lasu zaciągnąć, upić, wykorzystać, a potem zostawić w rowie, a sami uciekniecie? - przeszył nas dwoje wzrokiem.
- O nie! Przechytrzył nas - spojrzał na mnie przerażony siatkarz. - I co my teraz zrobimy? - zapytał histerycznie wznosząc oczy do nieba.
- Zati, jak teraz to wszystko wiesz to my będziemy musieli cię zabić - powiedziałam zachrypniętym głosem uniosłam łyżkę, na co wszyscy oprócz mnie i libero wybuchnęli śmiechem. Wiem, spaliłam to...
- Lena spaliłaś to - Bartek otarł łzę spod oka. - Będziemy musieli cię zabić - powiedział naśladując mój przerażający głos i chwycił łyżkę. Faktycznie wygląda to komicznie.
- No, mogłam chociaż chwycić widelec - westchnęłam.
- Myślę, że nóż byłby najodpowiedniejszy - wyszczerzył się Pit.
- Ej, ale chyba nie na serio chcesz mnie zabić, że to powiedziałem, co? - zapytał przerażony Zatorski. - Mamy tutaj małe grono, nikt by się nie dowiedział.
- Niestety Zati, takie są zasady.
- Dalczeeeeego?! - krzyknął histerycznie przeciągając "e" i wznosząc oczy i ręce do nieba, a potem gdy chciał je efektownie opuścić przywalił lewą dłonią w talerz i wylał na siebie zupę. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Brawo, Pawełku brawo, brawo, brawo. Ręce same składają się do oklasków.
- Dobrze, że to nagrałem - parsknął śmiechem Karol.
- Wyślij Igełce, na pewno tęskni - podsunęłam pomysł.
- Sie robi - zagłębił się w ekranie komórki.
- Może mi ktoś pomóc? - jęknął libero.
- Yyy... ja już się najadłem, także ten do pokoju będę leciał. Do Oli zadzwonić- podrapał się po głowie Piotrek i czym prędzej odniósł swój talerz i wyszedł.
- No to ja, też już pójdę - Bartek zrobił to samo.
- To my też już się zbieramy - powiedziałam równo z Andrzejem, Karolem, Michałem i Damianem po czym szybko odnieśliśmy naczynia i ruszyliśmy do wyjścia.
- Zdrajcy - słyszeliśmy jeszcze głos libero, który musiał posprzątać po sobie.
- Ej, a może powinniśmy... - zaczął Wojtaszek kiedy wyszliśmy na korytarz.
- Nie, Damianku nie powinniśmy, on nabałaganił, on posprząta - wzruszył ramionami Kłos wciskając przycisk przywołujący windę, do której weszliśmy i wjechaliśmy na górę. Weszłam do swojego pokoju by podłączyć telefon do ładowania, ponieważ nie zrobiłam tego na noc. Kiedy już to zrobiłam wyszłam z pomieszczenia i poszłam do pokoju Kłosa i Wrony. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko Karola, które było puste bo środkowy przebywał w łazience.
- Dodzwoniłeś się do Agi? - zapytałam podkładając ręce pod kark.
- Tak i pierwsze co usłyszałem to :"po jaką cholerę dzwonisz co 2 godziny?!"
- Mówiłam żebyś dał jej żyć?
- I tak będę robił swoje - wytknął mi język.
- A ona przyjedzie na mecze do Gdańska czy nie?
- Nie da rady. Obiecała, że w Częstochowie się pojawi.
- No ja myślę.
- Ej, a zrobimy to ognisko? Bo nikt mi w końcu nie udzielił jasnej odpowiedzi? - zapytał wychodzący z łazienki siatkarz. Położył się obok mnie przygniatając mnie do ściany. Zadałam mu cios łokciem z bok na co syknął, a ja podniosłam się i siadłam opierając się plecami o ścinę, a nogi położyłam na jego boku.
- Mam nadzieję, że ci wygodnie - mruknął.
- Bardzo - posłałam mu całusa w powietrzu.
- A co do ogniska to powie się Zatorowi żeby zapytał wszystkich i on nam powie czy są chętni - wzruszył ramionami Wrona.
- A może tak zapytajcie na treningu? - podsunęłam dość oczywisty pomysł.
- Chyba będzie najlepiej - przyznali obaj.
Do treningu spędziliśmy czas w pokoju środkowych, a potem ja poszłam do swojego po aparat i komórkę by przejść się na spacer nad tą rzeczkę, którą pokazali mi w tamtym roku.
Wyszłam z ośrodka i nasunęłam okulary przeciwsłoneczne na na nos. Pogodę mamy piękną. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam poza teren ośrodka. Po 40 minutach byłam na miejscu bo w tak zwanym, międzyczasie zgubiłam się dwa razy, ale w końcu dotarłam. Było tam tak samo pięknie jak ostatnio tylko kładka nieco bardziej się podniszczyła. Jedna deseczka całkiem się złamała. W końcu mogłam w spokoju zrobić sobie zdjęcia bo nie miałam przy sobie wkurzającego Karola, który straszy łabędzie, ani wkurzających siatkarzy, którzy straszą... no cóż, wszystko.
Potem jeszcze dość długo siedziałam sobie tak po prostu w ciszy i wsłuchiwałam się w szum wody i śpiew ptaków.
W końcu zaczęłam się zbierać. Wstałam z kładki i ruszyłam w kierunku ośrodka. Kiedy przechodziłam przez trawy by wrócić na polną dróżkę rozdzwonił się mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
Karolina dzwoni...- Hej - zaczęłam z uśmiechem.
- No hej, hej. Jak tam, co nowego?
- Nic co ma być. Utknęłam w tej spalskiej głuszy z tymi dwumetrowcami i muszę się męczyć - wzruszyłam ramionami.
- A kiedy zaczniesz się męczyć z wybieraniem sukni ślubnej, moja droga? - zapytała.
- Nie wi...
- No właśnie, nie wiesz. A ja ci mówię, że lepiej jak najszybciej.
- Dzwonisz specjalnie żeby mi to powiedzieć?
- Tak, po to właśnie dzwonię. Bo w takim tempie to wy się nigdy nie wyrobicie.
- Wyrobimy, ale suknią możemy się zająć dopiero jak wrócimy z Iranu co?
- Dlaczego dopiero wtedy? - zdziwiła się.
- Ponieważ ja tej sukni na pewno nie będę w walizce przewozić, a ty przyjedziesz w tygodniu do Krakowa i po prostu ją weźmiesz. O ile jakąś wybierzemy.
- Z twoją wybrednością może okazać się niemożliwe wybranie za pierwszym razem - stwierdziła wzdychając.
- Przestań, nie będzie aż tak źle.
- To się okaże. - mruknęła.
- To tak się umawiamy? Na Kraków?
- Niech będzie. Przytargam ze sobą Agę i Dagę. No i Emilkę i Aśkę się wyciągnie.
- Aśka już mi dawno mówiła, że będzie mi pomagać więc ją obowiązkowo bo by mi łeb urwała - zaśmiałyśmy się.
- No to jak jesteśmy umówione to muszę już kończyć bo idziemy na spacer.
- Okej, no to bawcie się dobrze i pozdrów tych swoich chłopaków - uśmiechnęłam się.
- Ty swoich też.
- Przecież oni nie są moi. Przybłędy jakieś, łażą za mną odkąd pamiętam - wybuchnęłyśmy śmiechem - Pa.
- No cześć - zakończyła połączenie.
Kiedy weszłam do ośrodka było już po 18. Powędrowałam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Włączyłam telewizor żeby jakoś zabić czas do kolacji. Do czasu posiłku oglądałam sobie serial, a gdy wybiła godzina 19 zwlekłam się z łóżka i poszłam do pokoju środkowych żeby w ich towarzystwie dojść do stołówki. Jednak kiedy nacisnęłam klamkę drzwi były zamknięte. Zdziwiłam się bo oni raczej wlekli się jak nie wiem co, a teraz zamknięte.
Sama zjechałam windą na dół i weszłam do pomieszczenia gdzie wydawano żarełko. Odebrałam swoją porcję i zasiadłam przy stole Pokerowców gdzie faktycznie byli już wszyscy.
- A co wy dzisiaj tan wcześnie na kolacji? - zapytałam.
- Ciężki trening. Mówi ci to coś? - odparł Andrzej.
- Nie bardzo - wyszczerzyłam się. Już od dawna nie.
- No to się głupio nie pytaj - mruknął Piotrek wbijając wzrok w swoją kanapeczkę.
- No a co z tym ogniskiem? - czy sama będę musiała dzisiaj podtrzymywać rozmowę?
- Robimy. W sobotę - odpowiedział Kłos. Jedyny się zlitował mnie doinformować. Dzięki bardzo!
Do końca posiłku siatkarze byli raczej niemrawi i mało się odzywali. Jak nie w ogóle.
O 20 siedziałam już w pokoju i przeglądałam internety na laptopie kiedy do mojego pokoju wszedł Karol.
- Co porabiasz? - zapytał kładąc się na łóżku obok mnie.
- Nic właściwie. - odparłam poruszając ramieniem. Zamknęłam klapę laptopa i popatrzyłam na siatkarza.
- Musimy się zabrać za ten ślub bo mi matka z Karoliną głowę suszą - powiedziałam. - Faktycznie nie zostało jakoś wybitnie wiele czasu.
- No faktycznie - podrapał się po głowie - Już niedługo będziesz panią Kłos - wyszczerzył, a mi na usta też od razu wpłynął uśmiech.
- Na to wygląda - pochyliłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku. - To później - odsunęłam się, a on jęknął. - Kogo bierzemy na świadków? - zadałam konkretne pytanie i zapadła chwilowa cisza na zastanowienie.
- Andrzej.
- Karolina - powiedzieliśmy równocześnie.
- Jestem za - znowu synchronizacja. Widzicie? To się nazywa zgodne narzeczeństwo.
- Jesteśmy strasznie zgodni, zauważyłeś?
- Uważasz, że to źle? - podparł się na łokciu.
- Skąd - zaśmiałam się i dałam mu kolejnego buziaka z usta. - Tak pomyślałam, że zaproszenia możemy kupić w Gdańsku, co ty na to?
- I od razu wypełnimy.
- Będziemy musieli je chyba porozsyłać pocztą - westchnęłam.
- Na to wygląda - wzruszył ramionami Kłos.
- No cóż. Przeżyją.
Potem jeszcze przez jakąś godzinę wypisaliśmy sobie już dokładnie wszystkich komu te zaproszenia raczymy dać, ale nie chciało mi się już liczyć ile ich tam wyszło.
- No to może teraz porobimy coś przyjemniejszego? - wyszczerzył się odkładając kartkę i długopis na szafkę, a sam przemieścił się tak, że zwisał nade mną.
- Myślę, że masz bardzo dobry pomysł - również ukazałam zęby w uśmiechu i przyciągnęłam jego twarz do swojej łącząc nasze usta. Całowaliśmy się długo i namiętnie i kiedy Karol wsunął dłonie pod moją koszulkę jak zawsze musiało się coś stać.
Mianowicie... drzwi otworzyły się z rozmachem.
- Lena słuchaj... - zaczął Piotrek wchodząc do pokoju, a my oderwaliśmy się od siebie. Szybko poprawiłam bluzkę, a Kłos posłał Nowakowskiemu złowrogie spojrzenie. - Upsssss. Chyba przeszkodziłem - podrapał się w tył głowy. - To może ja jutro, co? Przyjdę? - wskazał kciukiem za plecy i cofnął się dwa kroki.
- Nie no. Gadaj po co przyszedłeś - powiedziałam.
- Nie, bo ja w sumie nic ważnego...
- Mów - poleciłam.
- No skoro tak nalegasz - uniósł dłonie i wziął oddech. - Chłopaki chcą zrobić Stefanowi kawał. Chcecie zobaczyć?
- Jaki? - zapytałam.
- Cośtam cośtam i cośtam cośtam. - zmarszczył brwi.
- No to fajny - przewrócił oczami środkowy. - Ale nie dzięki, obejdzie się. Opowiecie jak wam poszło jutro, a teraz to tam masz drzwi - wskazał na ową rzecz.
- Dobra, dobra już idę - uniósł ręce w geście obronnym. - Bawcie się dobrze dzieciaczki - cmoknął w powietrzu i wyszedł zamykając drzwi. - Chyba muszę zadzwonić do Olki - westchnął jeszcze głęboko z korytarza po czym gdzieś poczłapał.
- No to na czym to my....? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem Karol pochylając się i znów mnie całując.
- Chyba na tym - zaśmiałam się cicho.
- Też mi się tak wydaje. - mruknął.
----
No to tego... eeee wygraliśmy wczoraj z Japonią. Wiedzieliście?
Wiem, że znowu zawaliłam. To zdanie ostatnio wypowiadam częściej niż jakiekolwiek inne.
Na swoje usprawiedliwienie mam to, że całą winę mogę zrzucić na Podjaraną oraz kumpele W. i J., które ciągle mnie gdzieś wyciągają. Jeszcze się dobrze nie obudzę rano, a już mam sms'a "Ej, idziemy gdzieś dziś?" No i rozumiecie... A ja mam bardzo słabą siłę woli.
Jak się zacznie rok szkolny to rozdziały będą regularnie. Dlaczego?, zapytacie. Otóż wtedy będę pisać żeby się nie uczuć. <Logika>
No to do następnego nie wiem kiedy będzie i przy okazji zapraszam tutaj:
22 - http://people--help.blogspot.com/
i 1 http://nie-ryzykujesz-nie-wygrywasz.blogspot.com/
A i co do Top10 to niedługo się pojawi. Obiecuję, że w tym tygodniu!
Pozderki ;**
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba i nie zawaliłaś, naprawdę :)ostatni moment, kiedy Piotrek przerwał był genialny, aż zaczęłam się śmiać. Szykuje się wesele... No to mi się podoba. A Andrzej rzeczywiście powinien trochę wyluzować z nadopiekuńczością, bo to może być irytujące.
UsuńPozdrawiam i życzę weny :*
No nie. Piotrek wie kiedy wejść w najlepszym momencie. Rozdział wyszedł Ci świetnie :)
OdpowiedzUsuńCudeńko *.*
OdpowiedzUsuńNo to Damian się wkurzył, a Lena dobrze przyaktorzyła niewiniątko ^^
Hahhah Pawełek taki uroczy "nieudacznik życiowy" xD przynajmniej mają wesoło ;P
A tak niedawno jeszcze po psa razem jechali, a teraz już za chwilę "państwo Kłos" ;D
Piter to ma jednak wyczucie czasu xD
P.S.
Mam do Ciebie pytanie/prośbę ^^ co tam z blogiem Podjaranej o Włodim i Adzie? Zmotywuj Ją jakoś i widzę tam rozdział xD ;3
Zapraszam do siebie:
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**
Co z blogiem Podjaranej to nie mam zielonego pojęcia. Próbowałam ją zmotywować, ale niezbyt mi wyszło ;( Sama nie mam pojęcia jak się tam akcja rozwinie bo nic mi nie powiedziała.
UsuńDo ciebie zaraz wpadnę ;)
Ale warto było czekać, bo świetny rozdział :D Taki na luzie i można było się pośmiać. Wyszedł Ci i to jak! Andrzej taki troskliwy, ze aż do przesady. Biedna Aga, ma z nim przerąbane, a pewnie teraz jeszcze dojdą pytania o sąsiada, bo zazdrość weźmie nad środkowym górę :D Ciekawi mnie ten kawał dla Stefana :D No i chcę to ognisko już! Pewnie będzie fajnie ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Zapraszam na 44 rozdział rozpoczęty zabawnie, a zakończony dość romantycznie...
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/08/rozdzia-44-no-to-chyba-mnie-zniechecies.html
Pozdrawiam ;**
Geenialny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńMały taki pocieszny, ojej, okulary zepsuł. Ale dlaczego się z niego wyśmiewali? Przecież to taki fajny chłopak.
Zator, Ty sieroto... xD Oblać się zupą to chyba tylko on jest w stanie. Ale nazwę to wymyślił całkiem normalną, miłe zaskoczenie. xd
Piotruś i jego wyczucie chwili! <3 No co za niedobry, przerwał amory koledze. xd No ale w końcu Best Blocker, to i im zabawę wybił z głowy, tak jak grę przeciwnikom, ahahah.
Ślub coraz bliżej, a widzę, że te słitaski chyba pracują nad czymś więcej. xd
"- Ty? Proszę cię - prychnęłam. - Gwiazdą to może być Piter, a nie ty. Gdzie tobie tam do niego - machnęłam ręką.
- Popieram - powiedział Nowakowski kończąc swoje ćwiczenie."
Tru story, Piotruś, ja też Cię popieram. :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział 38. :*
Jak zawsze genialny rozdział czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję że wszystko im się uda przygotować do ślubu .
jak masz czas to zapraszam do siebie nie stety dopiero początek :)
Jestem! Wiem, że późno i sorki za to, ale mam taaaaaaaakie urwanie głowy, że na nic nie mam czasu... ughhh... ale tak to już jest nowa szkoła i wgl. :/
OdpowiedzUsuńTam tam tadam będzie śluuub :D i to już nie tak długo XD nie mogę się już doczekać :) rozdział super i w ogóle :D rozpisywać się nie będę, bo... nie wiem co jeszcze pisać XD
Buziaki :*
Lekko się spóźniłam, ale co tam! ;D
OdpowiedzUsuńSpała. Tyle wspomnień z tym miejscem z ich poprzedniego pobytu, że nie da się nie uśmiechnąć. ;D Tak właściwie to nie pamiętam, czy w którymś z opowiadań Spała pojawiała się więcej niż raz. Ale to fajne! Elena jak widać bardzo lubi siatkarzy wkurzać. Biedny z nią będzie Karol, jak będą sami i nie będzie miała komu dogryzać, ale w sumie on jej pewnie nieraz odpowie ;D
Lecę dalej ;)