poniedziałek, 6 lipca 2015

~Rozdział 91~

11 maja obudziło mnie gorączkowe dzwonienie do drzwi. Agnieszka otworzyła, a po chwili w moim pokoju pojawił się Karol. Zaspana otworzyłam oczy, a on jakby nigdy nic odsunął rolety po czym zdarł ze mnie kołdrę.
- Co ty robisz? - zapytałam zachrypniętym głosem mrużąc oczy przed światłem słonecznym wpuszczonym przez Kłosa.
- Jak to co? Budzę cię - wzruszył ramionami.
- Czemu?
- Bo masz dwie godziny żeby się ogarnąć i spakować na wakacje.
- CO?! - wrzasnęłam.
- No przecież chciałaś jechać do Hiszpanii - powiedział obojętnie.
- Przecież to miało być jutro!
- Ale jest dzisiaj. Przełożyłem nam lot żebyśmy mogli dłużej odpocząć. - wyszczerzył się.
- Nienawidzę cie. I kocham równocześnie! - wyskoczyłam z łóżka
 jak poparzona i szybko otworzyłam szafę. Wyjęłam z niej ciuchy (klik) i pobiegłam do łazienki.
- Spakować cię?! - usłyszałam krzyk Karola.
- Ani mi się waż! - okrzyknęłam. Potem bym się zastanawiała czy na pewno wszystko mam, czy czegoś nie zapomniał i ostatecznie musiałabym rozpakować całą walizkę i spakować ją do nowa. - Śniadanie zrób! - wcale go nie wykorzystuje. Zaoszczędzimy czas.
Wzięłam szybki, prysznic, wysuszyłam ciało ręcznikiem, ubrałam się i zabrałam za rozczesywanie włosów, a potem suszenie. Zostawiłam je rozpuszczone i zrobiłam makijaż. Wychodząc wzięłam od razu z łazienki kosmetyczkę. Miałam jeszcze trochę ponad godzinę. Wparowałam do pokoju i rzuciłam przedmiot trzymany w ręce na łóżko po czym wyjęłam z szafy walizkę i zaczęłam wrzucać do niej rzeczy, które przydadzą mi się się na ten kilkudniowy urlop. Dobrze, że gdy w sobotę Kłos chodził z mrożonkami na nogach ja wraz Agnieszką i Karoliną wybrałyśmy się do Łodzi na zakupy. Odświeżyłam szafę.
Biegałam po całym mieszkaniu szukając różnych przedmiotów, a pozostała dwójka docinała mi ile wlezie. Dzięki kochani, odwdzięczę się kiedyś.
Kiedy walizka była spakowana i zasunięta (tutaj Kłos mógł się wykazać) powrzucałam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy do bagażu podręcznego.
- Czy możemy już jechać? - zapytał znudzony siatkarz stojąc przy drzwiach z moim bagażem.
- Czekaj, nie wiem czy wszystko wzięłam. - zastanowiłam się - Idź do samochodu, zaraz przyjdę - machnęłam na niego ręką, a on westchnął i pożegnał się z Agą po czym wyszedł. - Chyba wszystko wzięłam - ogarnęłam jeszcze wzrokiem korytarz. - Dobra idę bo będzie marudził. Bawcie się też dobrze w tym Miami - przytuliłam blondynkę. Oni także dzisiaj wyjeżdżali. Tyle tylko, że Aga o tym wiedziała...
- Wy też. I wróćcie w jednym kawałku - dała mi buziaka w policzek, a ja skierowałam się do wyjścia. Zbiegłam po schodach i wsiadłam do samochodu siatkarza, a on odpalił.
Jak to z naszym szczęściem bywa, wyjechaliśmy sobie ciut za późno, na drodze był wypadek i o mały włos nie spóźnilibyśmy się na lot. Jednak w ostatniej chwili dopadliśmy do bramek i pozwolono nam wejść.
Lot do Madrytu minął nam szybko i bezproblemowo. W stolicy Hiszpanii mieliśmy spędzić dwa dni, a w Barcelonie trzy. Musieliśmy to sobie jakoś podzielić. Nie wyobrażałam sobie nie zobaczyć obu tych miast będąc tutaj.
Wylądowaliśmy i odebraliśmy swoje bagaże po czym złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu, w którym mieliśmy zarezerwowany pokój. W recepcji odebraliśmy klucz i widną wjechaliśmy na 15 piętro. Pokój numer 435. Otworzyliśmy drzwi i ukazało nam się wielkie pomieszczenie z dużym łóżkiem, ładnie urządzone, z balkonem, na który od razu wyszłam. Rozciągał się cudowny widok na cały Madryt. Musiałam zrobić zdjęcia, choć byłam przekonana, że wieczorem wyjdą ładniejsze.
- Zostańmy tu na zawsze - poprosiłam uśmiechając się, a Karol objął mnie ramieniem.
- A tak się bałaś jak chciałem wybierać hotel - dźgnął mnie w bok.
- Ale teraz nie żałuje. Spisałeś się kochanie - złączyłam nasze usta w pocałunku. - Dziękuję.
- Nie ma za co, ale teraz chodźmy coś wszamać bo jestem mega głodny.
- Popieram - przytaknęłam i ruszyliśmy do windy by zjechać od restauracji. Tam zajęliśmy sobie stolik i zamówiliśmy pyszne jedzonko, które szybko zniknęło z talerzy.
- Co teraz robimy? - zapytałam upijając łyk kawy kiedy z napojami usiedliśmy pod parasolami na zewnątrz.
- Ja tam chciałem odpocząć - westchnął rozmarzony nasuwając okulary na nos i zaplatając ręce na karku. - Ale znając życie pewnie każesz mi gdzieś chodzić z tym twoim durnym aparatem.
- On nie jest durny - fuknęłam obrażona. - Zresztą tu jest tyle do zobaczenia - jęknęłam. - Musimy gdzieś iść. Opalać się będziemy w Barcelonie - obiecałam - Jedno popołudnie - powiedziałam ściszonym głosem.
- Nawet mnie nie denerwuj - pogroził mi palcem.
- Proooooszę, chodźmy gdzieś. Połaźmy po Madrycie. Tu jest wspaniale - poprosiłam, a on głęboko westchnął.
- Dobrze, ale to za jakąś godzinę.
- Jednak umiemy się dogadać - uśmiechnęłam się.
- Wiesz. Głupszym się ustępuje - wyszczerzył się, a ja zgromiłam go wzrokiem, natomiast on zaczął się śmiać.
O godzinie 16 wyszliśmy wreszcie z hotelu. Wzięłam mapę, bo pomimo tego, że Kłos zarzekał się, że jego telefon na pewno nas naprowadzi to wolałam być ubezpieczona, jakby co. No i oczywiście jak zawsze miałam rację.
Byliśmy już jakieś 500 metrów od naszego hotelu kiedy Karolowi padła komórka.
- Nosz kurwa - mruknął.
- No i kto tu jest głupszy? - wystawiłam mu język po czym z  tryumfującą miną wyjęłam z torebki mapę, na co on przewrócił oczami. Odnalazłam nasze położenie i nasz cel, czyli Pałac Królewski w Madrycie. Okazało się, że jest to już bardzo niedaleko więc skręciliśmy najpierw zgodnie z trasą w prawo, a kilka minut później już wchodziliśmy na teren Pałacu. Najpierw chodziliśmy sobie dookoła budynku po placu i ogrodzie i gdzieś po niecałej godzinie łażenia (siatkarz oczywiście chciał szybciej, ale ja i mój aparat na to nie pozwoliliśmy) weszliśmy do środka gdzie kupiliśmy bilety i mogliśmy zwiedzać pomieszczenia udostępnione dla turytów. To zajęło nam kolejne półtorej godziny. Może jednak faktycznie lepiej, że nie wyjechaliśmy jutro.
Kiedy wyszliśmy wreszcie z budynku choć ja bym tam chciała zostać dłużej, no ale cóż, ruszyliśmy wolnym krokiem do wyjścia z placu.
- Chodźmy coś zjeść - jęknął Karol.
- Już jesteś głodny? - zapytała zdziwiona.
- Jadłem pięć godzin temu, nie wierzę żebyś ty też nie była głodna - zmierzył mnie spojrzeniem i jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. - Czyli wracamy - chciał iść w lewo, ale pociągnęłam go za rękę.
- Pójdźmy jeszcze pod stadion Realu, proooooszę - zrobiłam maślane oczka.
- Jutro pójdziemy. Nie jesteś zmęczona? - jęknął.
- Ani trochę - wyszczerzyłam się. - Zresztą jutro wieczorem lecimy do Barcelony, prooooszę - pociągnęłam go w swoją stronę opierając się tylko na piętach.
- Co ja z tobą mam. - westchnął głęboko. - Następnym razem zostawiam cię w Wałbrzychu.
- Ejjjj - zasmuciłam się. - Albo pojedziemy na dłuższe wakacje - wyszczerzyłam się niemiłosiernie i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Może wtedy zdążymy też się polenić na tych wakacjach.
- No przecież leniłeś się w czwartek, piątek, sobotę, niedziele, nie wystarczy ci? Kondycję trzeba jakoś trzymać.
- Kondycje to ja będę trzymać w Spale - burknął.
- No nie dąsaj się. Pod stadion i do hotelu - dałam mu buziaka w policzek.
- A co będzie w hotelu? - poruszył brwiami.
- A nie wiem. Pewnie się będziemy lenić - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Myślałem, że może jednak coś porobimy - powiedział cicho wprost do mojego ucha.
- Zobaczymy - uśmiechnęłam się. - Ale teraz idziemy. Im szybciej pójdziemy, tym szybciej wrócimy. - zarządziłam i dziarskim krokiem ruszyliśmy przed siebie.
- Ale stój - zatrzymał się - Przecież to kupa drogi stąd. Weźmiemy taksówkę. - oznajmił.

- W sumie racja - również się zatrzymałam.
Na miejscu byliśmy pół godziny później. Wysiedliśmy z samochodu i zadarliśmy głowy do góry bo zobaczyć stadion w całej okazałości.
- Najpierw selfie - zarządził środkowy.
- Niech ci będzie - wyjęłam z kieszeni komórkę. Teraz to on jest zdany na mnie bo nie ma swojej. Ha, ha!
Stanęliśmy sobie ładnie, piękne wyszczerze, kciuki w górę, cyk i leci na Instagrama z hasztagami, które powpisywał mi Karol. Nie zabrakło także : #kradnętelefonLence #ciągamniepocałymMadrcyie. Oj bodej.
- Czy teraz możemy już wracać? - zapytał kiedy usiedliśmy na ławce jedząc lody.
- Musimy złapać taksówkę. - odparłam.
- Wybrudziłaś się - zaśmiał się.
- Gdzie? - przejechałam językiem po wargach - Już?
- Nie - przybliżył się i scałował resztki loda znad górnej wargi. - Już - wyszczerzył się.
- Dziękuję.
- Musiałem, jeszcze by pomyśleli, że chodzę z taką wypapraną idiotką - zaśmiał się, ja dałam mu kuksańca w bok, a on mi całusa w skroń i objął ramieniem. Siedzieliśmy tu jeszcze przynajmniej pół godziny, a dopiero później złapaliśmy taksówkę.
W hotelu byliśmy o 22:00.
- W sam raz przed ciszą nocną - zaśmiałam się kiedy wchodziliśmy do pokoju.
- Mają tutaj samych przykładnych gości - zawtórował mi siatkarz. - Idziesz pierwsza do łazienki?
- Jeśli chcesz to idź ty - wzruszyłam ramionami i odłożyłam torebkę na łóżko.
- A może by tak razem? - wymruczał mi do ucha obejmując od tyłu w talii.
- Przekonałeś mnie - uśmiechnęłam się szeroko i szybko znaleźliśmy się w łazience. Swoją drogą zajebiste mają tu łazienki... Jooo cie. Takie wielkie i przestronne. I marmurowa wanna. Woow..


- Lenka telefon ci dzwoni - oznajmił Karol stając w drzwiach łazienki kiedy rozczesywałam włosy.
- Kto? - zapytałam patrząc na niego w lustrze.
- Aga.
- No to odbierz, daj na głośno mówiący i połóż na umywalce.
- Sie robi - rzucił po czym odebrał przywitał się z Witczak i położył komórkę na wskazanym przeze mnie miejscu.
- No i? Jak tam pierwszy dzień wakacji? - zapytała podekscytowana blondynka.
- U nas bardzo fajnie.... - nie zdążyłam dokończyć bo wciął się Kłos.
- Nie dała mi się lenić! - powiedział oskarżycielskim tonem.
- Po prostu... - zaczęłam znowu.
- Kazała mi łazić po Madrycie bo to takie piękne miasto!
- Biedny Karolek - usłyszeliśmy głos Andrzeja.
- No a u was? - zmieniłam temat.
- A my dzisiaj właśnie cały dzień leżeliśmy na plaży - rozmarzyła się Agnieszka.
- Dlaczego my nie pojechaliśmy z nimi? - jęknął siatkarz opierając czoło o moje ramie.
- Bo ty masz trzymać kondycję - wyszczerzyłam się.
- Mówię ci, za rok cię zostawię - fuknął dźgając mnie palcem wskazującym.
- Kochanie, przecież już ustaliliśmy, że za rok to jedziemy na dłuższe wakacje - zaśmiałam się. - Jak on ma sklerozę w tym wieku to co będzie potem? - zapytałam udawanym przerażonym głosem.
- Nie będzie wiedział ile ma wnuków - parsknął śmiechem Wrona.
- Ustaliliśmy przecież, że liczyć to nie umie Michał, a nie ja - fuknął oburzony środkowy.
- Ej, Aga, tylko masz robić dużo zdjęć - przypomniałam Witczak. - Chce wiedzieć wszystko.
- Ty tak samo.
- Jej to mówisz? - przewrócił oczami Karol.
- Właśnie, mi to mówisz? - zaśmialiśmy się wszyscy.
Gadaliśmy jeszcze kilka minut po czym zakończyliśmy rozmowę i położyliśmy się spać.


Następnego dnia gdy obudziły mnie promienie słoneczne Karol jeszcze słodko spał. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam godzinę 6 rano. Ja potrafię wstać o tak wczesnej porze?! Niesamowite co ta Hiszpania ze mną robi! Delikatnie wyswobodziłam się z objęć Kłosa całując go lekko w policzek i wstałam z miejsca. Wyciągnęłam ciuchy z walizki i powędrowałam z nimi do łazienki. Tam się przebrałam(klik), uczesałam włosy zostawiając je póki co rozpuszczone i zrobiłam makijaż, a na koniec oczywiście spryskałam się perfumami i wyszłam z łazienki. Poruszałam się cicho i bezszelestnie, żeby nie obudzić siatkarza. Po co miał wstawać tak wcześnie? Potem tylko by się czepiał, że jest już zmęczony, a ja na dzisiaj mam zaplanowane łażenie po Parku Retiro. Wyjęłam z torby książkę i po cichu wyszłam z nią na balkon. Tam usiadłam sobie na wiklinowym fotelu, wyprostowałam nogi w kolanach i pogrążyłam się w lekturze.
- Długo nie śpisz? - usłyszałam głos Kłosa i obejrzałam się za siebie. Stał już ubrany w drzwiach balkonowych i przecierał twarz.
- A która godzina?
- 8.
- No to dwie godziny.
- Ile?! - wykrzyknął zdumiony. - Jak to możliwe, że tak wcześnie wstałaś?
- Może cię jeszcze kiedyś zaskoczę. Zresztą Hiszpania widać, że dobrze na mnie działa - wyszczerzyłam się.
- Mam nadzieję, że wciąż będzie tylko pozytywnie - puścił mi oczko uśmiechając się - Chodź na śniadanie - wyciągnął do mnie dłoń. Zamknęłam książkę po czym złapałam rękę siatkarza i razem zeszliśmy na dół do restauracji. Zamówiliśmy sobie śniadanie i wyszliśmy przed hotel by usiąść pod parasolami i tam na świeżym powietrzu skonsumować pyszny posiłek.
Spędziliśmy tam półtorej godziny, no bo jeszcze musi się w brzuchu uleżeć, prawda? Prawda. No więc do pokoju wróciliśmy przed 10 żeby od razu się spakować bo o 18 mamy lot do Barcelony i żeby już potem na złamanie karku nie sprawdzać czy na pewno wszystko mamy.
- To co na dzisiaj zaplanowałaś, kierowniczko? - zapytał rozkładając się na balkonowym fotelu 
i podkładając ręce pod kark kiedy byliśmy już spakowani.
- Dzisiaj pochodzimy sobie po parku - uśmiechnęłam się szeroko siedząc na fotelu z nogami położonymi na podłokietniku i przeglądając zdjęcia z wczoraj.
- Ile planujesz na to czasu?
- O 16 musimy tutaj wrócić, żeby jeszcze coś zjeść no więc 4 godziny jak dla mnie to mało.
- Następnym razem nie daje ci się namówić na żadne zwiedzanie. Leżymy plackiem na dupie, na jakiejś plaży i korzystamy ze słońca - powiedział.
- Za rok zapomnisz - wyszczerzyłam się.
- Cicho - mruknął i sięgnął po telefon.
- Włącz jakąś muzykę - poleciłam mu zakładając ręce na kark.
- Sie robi - odparł i już po chwili z głośnika telefonu leciały radiowe hity, które śpiewaliśmy sobie wspólnie i podziwialiśmy widoczki siedząc sobie na balkonie. Jakieś pół godziny później zeszliśmy razem na obiad, który dość szybko pochłonęliśmy i mogliśmy wychodzić z hotelu.
W parku byliśmy po 20 minutach. Było tam mnóstwo pięknym kwiatów, różnorakich drzew, krzewów. Alejki były bardzo zadbane, co kawałek stało mnóstwo ławek, na których można było usiąść. Często mijaliśmy fontanny, na których przysiadaliśmy na dłuższą chwilę i robiliśmy sobie głupie zdjęcia lub chlapaliśmy się trochę wodą. Ale tylko po nogach i rękach żeby nie zmoczyć ubrań. Przemierzyliśmy mnóstwo uliczek i okazało się, że wszystkie, gdzie byśmy nie poszli, zawsze wyjdziemy przy wielkim stawie w środku parku. Tam zrobiliśmy sobie o wiele dłuższą przerwę. Było tutaj mnóstwo ludzi choć i tak nie były to jeszcze wakacje. Nie chcę sobie wyobrażać jakie wtedy są tu tłoki. Po stawie pływały sobie łabędzie, czego nie mogłam przepuścić i musiałam im zrobić zdjęcia. Karol stwierdził, że nie będzie bezczynnie siedział na ławce i żeby zrobić mi na złość trochę je postraszy... Nienawidzę tego człowieka!
- Karol, no przestań!
- Ale przecież ja nic nie robię - zrobił minę niewiniątka.
- Siadaj na dupie na tamtej ławce i mi nie przeszkadzaj bo zaraz będziesz pływał razem z tymi łabędziami! - zagroziłam.
- Już się booooję - zrobił przerażoną minę zakrywając usta dłońmi, a z moich ust wypłynęła wiązanka przekleństw na jego idiotyzm. Po kolejnych kilku minutach kiedy siatkarz robił to samo wstałam zdenerwowana i zostawiając go tam ruszyłam szybkim krokiem w stronę wyjścia z parku. Kretyn. Po chwili mnie dogonił.
- No, kotek, nie gniewaj się - chciał mnie objąć ramieniem, ale się odsunęłam. - Przepraszam
- Nie kotkuj mi tu teraz - warknęłam i jeszcze przyspieszyłam.
- Lenka, no. Przecież nic ci takiego nie zrobiłem no.
- Trzeba było mi nie przeszkadzać.
- Co ze mnie za facet jakbym cię nigdy nie wkurzał? - zaśmiał się.
- Idealny - warknęłam, a on głęboko westchnął.
Po chwili byliśmy już w swoim pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i wyszłam na balkon.
- Długo się będziesz na mnie gniewać? - zapytał obejmując mnie do tyłu.
- Ile zechcę tyle będę - odpyskowałam.
- Nie przesadzasz? - westchnął. - Przecież przeprosiłem. - dał mi całusa w policzek - Nie gniewaj się na mnie. Więcej nie będę ci przeszkadzał jak będziesz robić zdjęcia, okej? Więcej nie będę - odwróciłam się przodem, a on się uśmiechnął. Nie mogłam nie odwzajemnić gestu. - Przyjechaliśmy tutaj żeby sobie odpocząć, a nie się kłócić.
- Jak nie będziesz mnie wkurzać to możemy odpoczywać - uśmiechnęłam się.
- Tak całkiem to nie mogę bo moje życie straciło by sens - zasmucił się -  Obiecałem, że podczas robienia zdjęć - wyszczerzył się.
- Dooobra - przewróciłam oczami. - Która w ogóle jest godzina? - zapytałam, a siatkarz spojrzał na zegarek.

- 17:15.
- 17:15?! - wykrzyknęliśmy na raz i jak poparzeni wybiegliśmy z balkonu. I właśnie w tym momencie cieszyłam się, że spakowaliśmy się wcześniej. Zamknęliśmy pokój i zjechaliśmy windą do recepcji. Kłos oddał klucz, a ja w międzyczasie dzwoniłam po taksówkę, która po 5 minutach była pod hotelem. Na lotnisku znaleźliśmy się w ekspresowym tempie i spokojnie zdążyliśmy.
Lot zajął nam niecałe półtorej godziny. Szybko znaleźliśmy się w hotelu gdzie nasz pokój był podobny do tego w Madrycie. Także mieliśmy tutaj balkon co niezmiernie mnie cieszyło.
Zostawiliśmy tylko bagaże i udaliśmy się na kolację, a resztę wieczoru spędziliśmy w pokoju i odpoczywając bo mnie również zaczęły boleć nogi, ale ogólnie pobyt w stolicy Hiszpanii uważam, za udany.


---
Jakie to długie! Mam nadzieję, że to zrekompensuje Wam jednodniowy poślizg :)
Czy tylko ja mam dość tych upałów? Niech popada, proszę!
Do czwartku , mam nadzieję, że chłodniejszego :)
Pozdrawiam ;**

12 komentarzy:

  1. Wyjazd na spontanie (no prawie xD) zawsze spoko! :D Biedny Kłos, nie mógł się polenić, jaka szkoda xd ale nie dziwię się Lenie, też bym łaziła po tym Madrycie i cykała fotki. Ale mam nadzieję, ze Winiarska zlituje się nad Karolem i da mu się polenić trochę w Barcelonie :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :) Karol naskrobał Lenie, ale przeprosił. Można powiedzieć, że pobyt się udał.

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, jak ja bym chciała mieć takie wakacje, jak oni *.* a tak to musze się tylko Łodzią zadowolić :( do dupy to moje życie...

    Rozdział super :D taki wesoły i w ogóle... Tylko ta kłótnia mi nie pasowała, ale Karolek przeprosił i wszystko jest cacy XD fajnie, że z Agą i Wroną też wszystko w porządku :D normalnie cud miód i orzeszki XD

    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę się zadowolić jeszcze mniejszą miejscowością, ale w sumie to mi to nie przeszkadza jakoś wybitnie ;)
      Pozdrawiam ;**

      Usuń
  4. Świetnyy rozdział :) nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja miałam jechać w tym tygodniu na wakacje i nic z tego nie wyszło. :(

    No, to sobie misiaczki poleciały do Hiszpanii. Trochę na spontanie, bo polecieli dzień wcześniej, niż mieli, ale chyba nie narzekają.
    Oj, Karol chciał się poopalać, a tu mu ta każe łazić i zwiedzać. :D Hahah, leniuch jeden. Ja wolę raczej aktywne wakacje. A robić zdjęcia uwielbiam, więc ja bym tak mogła z Winiarską pochodzić po tym Madrycie. :D
    I prosto z Madrytu do Barcelony. Hmmm... ale selfie spod stadionu Barcy też będzie? xd
    I niech da temu Karolowi trochę poleżeć, bo nie wiem, czy wytrzyma, jak on jej tak będzie zrzędził. xdd

    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział miał być w czwartek 9 lipca nad mną jest twój komentarz z 9 lipca czemu nie dodajesz rozdziału ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam bardzo. Rozdział na 100% pojawi się jutro :)

      Usuń
  7. Hahaa Kłos to ma jednak pomysły xD
    Nie ma to jak poinformować dziewczynę 2 godziny przed wylotem, że się zmieniło plany i wakacje rozpoczyna się dzień wcześniej ^^
    Oni zdecydowanie zbyt często się kłócą...
    zaczyna mnie to martwić...
    Kłos to by się tylko lenił a tam tyle miejsc do zwiedzania xD Lenka przynajmniej potrafi się cieszyć i korzystać z urlopu ^^ niech się Karolek uczy ;D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Super komentarz mi się nie dodał tydzień temu -,-
    No to napiszę go w skrocie jeszcze raz:*
    To najpierw do rozdzialu: cieszę się, że Agnieszka wróciła. Nie rozumiem po co wyjechała jak mogła przewidzieć, że Andrzej sie ucieszy z dziecka :D
    Teraz tylko czekać aż Lenka i Karol będą mieli dzieci xd
    Ogólnie to czekam na ich ślub *-* na pewno będzie wspaniały *-*
    Kurde no! Zazdroszczę im wakacji! Niby na swoich juz byłam i było genialnie ale kurde! HISZPANIA HELOŁ!

    Co do telefonu, który sobie kupiłam... to Samsung Galaxy J1. Jest genialny. Polecam! Ma spoko aparat, dobrą pamięć. Szybko się pobierają aplikacji.Internet sie nie zacina. Jeśli coś źle pobiore (tzn. Jakiś wirus) to mi sie aktualizuje oprogramowanie samo (juz tak raz mialam) i nie tracisz wtedy żadnych danych, tylko przez jakieś 5minut nie możesz używać telefonu, bo on tak jakby usuwa wirusa xd
    Buziaki :*
    Ps. Do siebie zapraszam jakoś w tym tygodniu, bo jakoś w tę wakacje stałam się leniem i nie nogę zebrać się by napisać rozdział :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Super komentarz mi się nie dodał tydzień temu -,-
    No to napiszę go w skrocie jeszcze raz:*
    To najpierw do rozdzialu: cieszę się, że Agnieszka wróciła. Nie rozumiem po co wyjechała jak mogła przewidzieć, że Andrzej sie ucieszy z dziecka :D
    Teraz tylko czekać aż Lenka i Karol będą mieli dzieci xd
    Ogólnie to czekam na ich ślub *-* na pewno będzie wspaniały *-*
    Kurde no! Zazdroszczę im wakacji! Niby na swoich juz byłam i było genialnie ale kurde! HISZPANIA HELOŁ!

    Co do telefonu, który sobie kupiłam... to Samsung Galaxy J1. Jest genialny. Polecam! Ma spoko aparat, dobrą pamięć. Szybko się pobierają aplikacji.Internet sie nie zacina. Jeśli coś źle pobiore (tzn. Jakiś wirus) to mi sie aktualizuje oprogramowanie samo (juz tak raz mialam) i nie tracisz wtedy żadnych danych, tylko przez jakieś 5minut nie możesz używać telefonu, bo on tak jakby usuwa wirusa xd
    Buziaki :*
    Ps. Do siebie zapraszam jakoś w tym tygodniu, bo jakoś w tę wakacje stałam się leniem i nie nogę zebrać się by napisać rozdział :/

    OdpowiedzUsuń