- Co ty pierdolisz?! - wykrzyknęłam i popatrzyłam na zegar, który faktycznie wskazywał 11:52. - O Boże! Zrobisz mi coś do jedzenia? - zapytałam podbiegając do szafki i szukając ciuchów.
- Zrobię, zrobię - pokręciła z politowaniem głową i wyszła. Poleciałam do łazienki gdzie wzięłam dosłownie 2 minutowy prysznic i się ubrałam (klik), uczesałam włosy zostawiając je rozpuszczone i zrobiłam makijaż używając kosmetyków Agi bo swoje już wczoraj schowałam do walizki. Powędrowałam do kuchni gdzie na stole czekała już kawa oraz kanapki.
- Jesteś kochana, ale mogłaś mnie wcześniej obudzić - powiedziałam z kanapką w ustach.
- Dopiero wróciłam z przedszkola. Trzeba było sobie ustawić budzik - wystawiła mi język.
- Oj tam, cicho - machnęłam ręką. - Dobrze, że w Spale muszę być na popołudniowym treningu - odetchnęłam.
- Który jest o...?
- O 16 więc spoko.
O 12:30 po pożegnaniu Agnieszki i dawaniu jej mnóstwa wskazówek żeby na siebie uważała, nie denerwowała się, nie przemęczała, niemal siłą na mój nos zostały nałożone okulary przeciwsłoneczne i zostałam wsadzona do samochodu.
W Spale byłam o 13:20. Zaparkowałam przed ośrodkiem gdzie było już mnóstwo samochodów jak mniemam, siatkarzy. Wysiadłam z pojazdu i otworzyłam bagażnik, z którego wyjęłam swoje walizki i torbę po czym zamknęłam auto.
- O jest i Elena - usłyszałam za sobą czyjś głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Fabiana, który stał kilka kroków za mną.
- O jest i Fabianek - uśmiechnęłam się. - Widzę, że też opalony więc wakacje udane.
- To samo można o tobie powiedzieć - zaśmiał się. - Daj, pomogę ci bo widzę, że gdzieś zgubiłaś swojego księcia. A w ogóle to gratulacje z okazji zaręczyn. Wiem, refleks powala, ale nie było okazji - wyszczerzył się.
- Dziękuję. A książę chyba jeszcze na badaniach w Warszawie - spojrzałam na ekran telefonu. - Miał napisać jak będzie już tutaj, ale póki co milczy.
- Pewnie ma cię już dość - stwierdził za co dostał kuksańca w bok.
- Nie zaprosimy cię na ślub - wystawiłam mu język.
- Kłosik mnie zaprosi, ty nie masz tu nic do gadania - wykonał ten sam gest co ja.
- Ejjjj. No wiesz ty co? - oburzyłam się.
- Co? - zapytał głupkowato poruszając brwiami.
- A bierz już te walizki i idziemy bo mnie wkurzasz - powiedziałam starając przybrać groźną minę, ale się nie udało bo i tak cały czas się śmiałam.
- Tak jest pani fotograf! - zasalutował i ruszyliśmy do budynku. Znowu otrzymałam moją ukochaną setkę (znaczy się pokój, nie bo o co innego mogło chodzić?) i mogliśmy wjechać windą na 4 piętro.
- Dziękuję za towarzyszenie i poniesienie walizek - uśmiechnęłam się kiedy byliśmy już w pokoju. Tym razem były tu tylko dwa łóżka, a nie jak rok temu trzy, kiedy to wtarabanili mi się tutaj Michał z Mariuszem.
- Nie ma za co - odarł. - A! - przypomniał sobie coś nagle - Stefan prosił żebyś się pojawiła u niego jak przyjedziesz.
- Ten sam pokój co w tamtym roku?
- Tak. Właściwie niewiele się tutaj zmieniło od tamtego roku.
- Tak mi się też wydaję. Zaraz do niego pójdę - powiedziałam.
- Okej, no to na razie.
- Na razie.
Postanowiłam się najpierw rozpakować i dopiero później pójść do Antigi. Zajęło mi to 20 minut i szybko schodami znalazłam się pod pokojem trenera. Zapukałam, a po usłyszeniu "proszę" weszłam do środka. W pomieszczeniu siedział zarówno pierwszy jak i drugi trener oraz Oskar.
Przywitaliśmy się.
- Podobno chciałeś się ze mną widzieć, Fabian coś tak mówił - powiedziałam zwracając się do młodszego Francuza.
- E, tak. Skoro już na popołudnie trening będą wszyscy pomyślałem, że zrobić wtedy sesja zdjęć żeby mieć to z głowa.
- Bardzo dobry pomysł, tylko ...
- Przyjechali rano dwóch pan, którzy ci pomogą. Czekają na ciebie od rano. O ile się dobrze orientuje to teraz powinni rozkładać tło na sala i inne rzeczy i tam mają na ciebie czekać.
- Dobra, okej. Już do nich lecę. Tylko o to chodziło?
- Tak, tak.
- No to idę - rzuciłam i wyszłam z pokoju po czym na kogoś wpadłam.
- Dopiero przyjechałaś, a już na dywaniku u trenera byłaś - zaśmiał się Karol stojący z walizkami przede mną.
- No widzisz jaka jestem niedobra? - westchnęłam.
- Ja tam lubię jak jesteś taka niegrzeczna - wyszczerzył się, a ja parsknęłam śmiechem na jego słowa i ruszyliśmy schodami na piętro wyżej. - A w ogóle to wyobrażasz sobie!? Dali nam oddzielne pokoje! - oburzył się.
- Jak ty to przeżyjesz? - przeraziłam się. - Znowu będziesz skazany na chrapiącego Andrzeja.
- Albo na: Ciągle Gadającego Z Agą Andrzeja - przewrócił oczami.
- No martwi się o nią, o co ci chodzi?
- Nie za bardzo? Przecież to duża dziewczyna i sobie poradzi.
- Zobaczymy jak ty będziesz reagował. - rzuciłam, a on popatrzył na mnie zdziwiony.
- Ty...? - otworzył szeroko usta, a ja wtedy zdałam sobie sprawę co sobie pomyślał.
- Nie, nie. Spokojnie. Na razie nie.
- Ale chciałabyś mieć dzieci? - zapytał obejmując mnie ramieniem.
- Chciałabym, ale nie teraz. - odparłam wchodząc do swojego pokoju, a Kłos za mną.
- A ile? Bo ja bym na przykład chciał trójkę - powiedział. Zarzuciłam torbę z aparatem na ramię po czym popatrzyłam na niego z uniesionymi brwiami.
- Serio?
- Czemu miałbym mówić nie-serio? - zdziwił się wzruszając ramionami i podszedł do mnie po czym chwycił za dłonie - Przecież ci się oświadczyłem, powiedziałem, że chcę spędzić z tobą resztę życia. To oczywiste, że chce mieć z tobą dzieci i szczęśliwą dużą rodzinę - po jego słowach łzy stanęły mi w oczach.
- Kocham cię - powiedziałam przytulając go.
- Ja cię też - szepnął.
Staliśmy tak chwilę po czym odsunęliśmy się od siebie i przypomniało mi się po co w ogóle tutaj przyszłam.
- Kurde, muszę lecieć na hale!
- Przecież trening dopiero za godzinę - spojrzał na zegarek.
- Wiem, ale przyjechało dwóch gości, którzy mają mi pomóc zrobić wam dzisiaj sesje i muszę do nich iść wszystko przygotować. Zobaczymy się na treningu - cmoknęłam go szybko w policzek i wybiegałam z pokoju.
Po chwili znalazłam się na hali gdzie już wszystko było przygotowane.
- Dzień dobry! - krzyknęłam bo nigdzie nikogo nie widziałam.
- Pani Elena? - zapytał blondyn, na oko po trzydziestce nagle pojawiający się tuż obok mnie. Wydałam z siebie krzyk i złapałam się za serce.
- Ale mnie pan przestraszył - odetchnęłam głęboko.
- Nie pan, Jacek - uśmiechnął się wyciągając do mnie dłoń.
- Elena - uścisnęłam ją.
- A tutaj jest Eryk - wskazał na bruneta, z którym też się przywitałam.
- Przepraszam, że kazałam wam tak długo czekać, ale nic o tym nie wiedziałam do przyjazdu, a przyjechałam też niedawno - wyjaśniłam.
- Nie ma problemu - odparli niemal równocześnie. Przyjrzałam się im.
- Przepraszam, że pytam, ale jesteście braćmi? - wrodzona ciekawość Elenki part 1.
- Aż tak to widać? - jęknął krzywiąc się Eryk na co parsknęliśmy we dwoje śmiechem, a Jacek się obruszył.
- Dobrze, to może nie tracąc już czasu przygotujmy jeszcze światło i możemy czekać na siatkarzy - zarządził starszy.
Kiedy zawodnicy się pojawili we trójkę byliśmy w swoim żywiole. Dyrygowaliśmy, rządziliśmy, instruowaliśmy i pouczaliśmy oraz krzyczeliśmy by wszystko wyszło jak najlepiej.
- Dobra, ostatnie zdjęcie i dajemy wam spokój - powiedziałam, a zewsząd rozległy się westchnięcia ulgi lub okrzyki radości. - No przecież nie było tak źle - powiedziałam zdziwiona, a oni popatrzyli na mnie jak idiotkę. - Dobra, ustawcie się tak jak do wszystkich grupowych zdjęć - wskazałam na ławkę. Pięknie się ustawili, usiedli kilka zdjęć i oznajmiłam, że to koniec.
Potem jeszcze odbył się trening i miałam wrażenie, że po sesji byli bardziej zmęczeni niż po 2 godzinnym treningu. I gdzie tu logika?!
Gdy chłopcy poszli do szatni i my poskładaliśmy wszystkie rzeczy pożegnałam się z fotografami po czym poszłam do swojego pokoju by obrobić zdjęcia. Zajęło mi to czas do kolacji gdzie zeszłam po dodaniu zdjęć na stronę.
Otworzyłam drzwi i zderzyłam się z Karolem. Co my tak na siebie wpadamy dzisiaj?
- Właśnie po ciebie szedłem i przyniosłem ci reprezentacyjne ciuszki - wręczył mi naręcze koszulek, spodenek, spodni i bluz.
- Dziękuję bardzo panie kapitanie - uśmiechnęłam się i rzuciłam ubrania na łóżko - A teraz jestem głodna - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do stołówki. Tam wzięliśmy sobie kolację i usiedliśmy przy naszym stoliku, przy którym siedzieliśmy w tamtym sezonie. Miejsce zajął już Paweł wraz z Andrzejem. Usiedliśmy również i zabraliśmy się do jedzenia. Po chwili dołączyli też Piotrek i Bartek. Gadaliśmy, śmialiśmy się i konsumowaliśmy posiłek. Kiedy już się najadałam, a oni wciąż żarli, (swoją drogą to ja jestem ciekawa jakie oni mają wielkie żołądki skoro tyle jedzą) popijałam owocową herbatkę
- No i Banda Paprykowego Czipsa nam się sypła - westchnęłam.
- A no sypła - pokiwał głową Andrzej przeżuwając jedzenie.
- Trzeba wymyślić nową nazwę. - powiedział Kłos.
- O! Czy ja...! - wyrwał się od razu Zatorski.
- Możesz - powiedzieliśmy wszyscy zgodnie ze spokojem.
- Tak jest! - krzyknął uradowany zaciskając pięść w geście tryumfu - Wymyślę coś takiego, że wam gacie z dupy pospadają - oznajmił dumnie.
- Wymyśl po prostu coś takiego żeby ludzie nie wybuchali śmiechem jak to usłyszą i żeby się z nami kojarzyło. Czyli ktoś powie tą nazwę i od razu wszyscy czają, że chodzi o nas. Chwytasz? - zapytałam naprowadzając go na właściwe tory.
- Rozumiem - pokiwał już zamyślony głową i pogrążył się w myślach całkowicie.
- Siema, można się dosiąść? - usłyszeliśmy pytanie Michała Kubiaka i Damiana Wojtaszka.
- Jasne, siadajcie - uśmiechnęłam się.
Przez całą kolację libero podrzucał nam pomysły co do nazwy naszej bandy, ale chyba nie zjadł dzisiaj niż pożywnego (czytać żelki, skitellsy) bo nie był zbyt kreatywny...
- Dobra, no to co powiecie na "Latające gwiazdy"? - zrobił gest ręką nakreślając w powietrzu niby szyld naszej nazwy, a gdy już kończył ruch ręką walnął Nowakowskiego prosto w nos, a potem przepraszał go całą minutę. Tak, liczyłam.
- Paweł, ogarnij w końcu, że już dawno ci wybaczyłem i to w sumie nie bolało bo gdzie by mnie zabolał cios od takiego chuderlaka jak ty? - zaśmiał się tym swoim śmiechem w stylu "hyhy ale żem żartem zarzucił", a my przywaliliśmy sobie po facepalmie tylko Zatorski się oburzył.
- Wcale nie jestem chuderlakiem, ejjj - mruknął - Po prostu kości mam cienkie - mruknął. Jak tam sobie tłumaczy, niech sobie tłumaczy...
- No ale co powiecie na nazwę?
- Według mnie to słabe - orzekł Karol.
- Zgadzam się z kapitanem - powiedział z pełną gębą Wrona
- A mi to się wydaje, że Michał tak nazwał waszą drużynę jak kiedyś razem graliśmy na treningu kiedy Falasci nie było - wtrąciłam.
- Wiedziałem, że skądś to znam - powiedział cichym głosem mrużąc oczy libero.
- Przecież ty wtedy byłeś w Kędzierzynie - zdziwił się Kłos.
- Mam swoje źródła - powiedział tajemniczo - Dobra ludziska. Jutro bede wiedzioł to wom powim. - wstał z krzesła.
- Nie rób z siebie wieśniaka Zator - westchnął Kurek.
- Dobra już idę - fuknął wychodząc wielce dumny rozbijając się barkami na boki.
----
Podoba mi się ten rozdział :) No to Spała comeback :D Cieszę, że znów wracamy do lasu bo uwielbiam pisać rozdziały gdy tam są :) To jest tak mega nie przewidywalne, że czasem to się dziwię jak zaczynając rozdział potem wychodzi z niego to co wychodzi...
---
4 miejsca po Final Six. Niedosyt. To pierwsze co poczułam po meczu z USA. Ostatnio chyba mnie tak rzucało podczas finału w Katowicach, tyle, że wtedy skończyło się o wiele lepiej. Widocznie na to stać nas w tej chwili. Wszyscy doskonale wiedzą, że najważniejszą imprezą w tym sezonie jest Puchar Świata i tam mamy błysnąć formą, ale niektórzy chyba serio nie chwytają sądząc po komentarzach w necie. Mogłabym się założyć, że gdybyśmy wygrali tą Ligę Światową to pewnie byłyby znowu komentarze, że forma ma być na PŚ, a teraz Antiga niepotrzebnie męczy siatkarzy. Fuck logic. No ludzie, proszę was. Aż mi słów brakuje. A już kompletnie nie mam siły na komentarze typu : "Wywalcie Kurka z kadry"... No po prostu masakra. A jak na początku Ligi Światowej w meczach z Rosją grał świetnie to wszyscy nad nim skakali i tylko chwalili. No ale przecież Polak zawsze znajdzie problem. Tak jakby niektórzy mieli dziką satysfakcję z tego, że nam nie wyszło. Takie odnoszę wrażenie. Teraz mamy miesiąc czasu żeby przeanalizować popełnione błędy i w Japonii wywalczyć awans do Rio.
Chciałam tak jeszcze dodać, że normalnie pokochałam Francuzów *.* Świetnie się zaprezentowali w tym turnieju i co tu dużo gadać zasłużyli na wygraną :)
https://instagram.com/p/5VBXi1SAom/?taken-by=jugado8 - śmiałam z tego kilka dobrych minut :D
I na koniec OGŁOSZENIE PARAFIALNE!
Kolejny rozdział pojawi się 2 sierpnia, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała możliwości dodania. Na waszych blogach z komentarzami raczej też się nie pojawię bo nie będę miała telefonu ani dostępu do internetu.
Trzymajcie za mnie kciuki żebym wróciła w sierpniu ze zdwojoną siłą do pisania kolejny pojebanych sytuacji naszej kadry zwarta i wypoczęta.
No to lecim!
Pozdrawiam ;**
Jooo pierdykam, ale sie rozpisałam! O.O To tak na pożegnanie :*