Gdy się już rozpakowałam wyciągnęłam z torby laptopa bo obiecałam Karolinie, że wejdę na Skypa i pogadamy. Ledwo go uruchomiłam usłyszałam pukanie do drzwi. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Nacisnęłam klamkę, a moim oczom ukazali się Wlazły i Winiarski ze swoimi rzeczami. Uniosłam brew.
- A wy co swojego pokoju nie możecie znaleźć ? A podobno to ja tu jestem pierwszy raz.
- Jest taka sprawa .... - zawahali się, spuścili głowy i zaczęli szurać jedną nogą o podłogę.
- No?
- Bo u nas w pokoju są mrówki, a my nie możemy żyć w takich warunkach...
- No wiadomo wy to przecież największa szlachta - przerwałam Michałowi.
- Właśnie. A my nie możemy przecież żyć w takich warunkach bo co my zrobimy jakby nam do walizek powchodziły?!
- No ok, ale co ja mam z tym wspólnego? - udawałam głupią chociaż doskonale wiedziałam o co im chodzi, jednak chciałam żeby się troszkę wysilili, a co! Chcę widzieć co mi zaproponują oraz jak mnie będą na kolanach błagać!
- Na a co jak nas pogryzą? - Mariusz próbował wpędzić mnie w poczucie winy.
- Spokojnie, czarne nie gryzą także nic wam nie grozi - wyszczerzyłam się
- Ale my nie chcemy mieć jakichś 100 lokatorów! - krzyknął Winiar - Mamy pokój dwuosobowy,- wskazał po kolei na siebie i przyjaciela - a nie 102 !! - gestykulował rękami
- Trzeba umieć się dzielić Misiek - poklepałam go po policzku - A tak w ogóle to przyszliście mi się tym pochwalić czy raczej wyżalić? - zastanawiałam się
- Myślałem, że jesteś bardziej pojętna - pokręcił głową Szampon.
- Jak widać nie jestem. No to mi wytłumaczcie wielcy profesorowie - skrzyżowałam ręce na piersi, przykleiłam sobie do twarzy cwany uśmieszek i oparłam się o framugę drzwi. Tak, nie wpuściłam ich do środka tylko stali jak debile na korytarzu. Chciało mi się śmiać z ich min ale nie po to tyle ćwiczyłam przed lustrem ukrywanie swojego prawdziwego nastroju żeby się teraz zdradzić uśmiechem.
- Bo akurat ty całkiem przez przypadek masz trzyosobowy pokój..............., a ty jesteś jedna............. i dwa łóżka stoją wolne ................i my wpadliśmy na pomysł ..............że ........, że może nas przygarniesz? - zapytał nieśmiało Winiarski, zrobili maślane oczka i wyciągnęli w moim kierunku dwie paczki kwaśnych żelków (moich ulubionych!). Michał wiedział jak mnie podejść. Wybuchnęłam śmiechem ale wzięłam od nich te słodycze i otworzyłam szerzej drzwi, błaganie na kolanach TYM razem postanowiłam im odpuścić
- Od początku wiedziałaś o co nam chodzi co nie? - zapytał przyjmujący rozpakowując się, a ja usiadłam po turecku na swoim (najlepszym) łóżku.
- Oczywiście, że wiedziałam - prychnęłam - Ale chciałam zobaczyć co mi za to zaoferujecie - wyszczerzyłam się
- Szczwana sztuka - zaśmiał się Mario
- Mnie tak łatwo nie wykiwacie. Ale pamiętajcie, że jak tylko zaleziecie mi za skórę wracacie do mrówek jasne?
- Jak słońce - zasalutowali.
- Ale wiecie na co się piszecie? Bo ze mnie jak na dziewczynę to taki trochę bałaganiarz jest - przyznałam się.
- I mi to mówisz? MI?! Temu który mieszkał z tobą pod jednym dachem około 20 lat?! - krzyknął, a ja ukazałam swoje bialutkie ząbki -Jeśli nie ma lepszego wyjścia to OSTATECZNIE możemy się te parę dni pomęczyć - zapewnił
- No to ok, kiedy macie trening? -zapytałam
- Za pół godziny - udzielił mi odpowiedzi atakujący
- Spoko - opadłam na łóżko i podłożyłam ręce pod głowę
- A zdradzisz mi czym będziesz się tu zajmować ? - zapytał z nadzieją w głosie gdy przyjmujący poszedł do łazienki.
- Będę waszym fotografem - uśmiechnęłam się
- No to super! Gratuluję ! - wyściskał mnie - O ile się orientuję to to było twoje marzenie, po tym .... no wiesz - chrząknął.
- Tak, to bardzo dobrze się orientujesz. Będziecie fotografowani na każdym kroku - wyszczerzyłam się - Tylko nie mów Miśkowi, że ci powiedziałam bo to miała być niespodzianka, a jak się na treningu dowiesz to udawaj zdziwienie, mogę na ciebie liczyć?
- Sie wie - posłał mi swój uśmiech.
30 minut później byliśmy już na hali. Chłopaki poszli do szatni, a ja udałam się ze sztabem od razu na salę. Przywitałam się z wszystkimi i usiadałam na krzesełkach. Czekając na chłopaków przeglądałam zdjęcia na moim aparacie.
- Buu! - krzyknął ktoś zza moich pleców
- O Matko Boska Częstochowska! - krzyknęłam, załapałam się za serce i odwróciłam w stronę mojego straszyciela, o ile w ogóle jest takie słowo. Nie mógł być nim kto inny jak Krzysiek.
- Jest! Jest! Jest! Jest! - podskakiwał z radości - Udało mi się przestraszyć tą co niczego się nie boi - wypiął dumnie klatę do przodu, a ja wywróciłam oczami
- Zaszedłeś mnie od tyłu to jak niby miałam się nie przestraszyć ale nie rób już tak więcej - zrobiłam maślane oczka, którym nawiasem mówiąc się nie oparł.
- Oj no dobraaaa - wywrócił oczami - ale wyglądałaś tak spokojnie, że nie mogłem cię nie przestraszyć - wyszczerzył się
- To następnym razem ja ci taka ochota przyjdzie to usiądź i poczekaj aż przejdzie - wystawiłam mu swój jakże piękny język.
- Tak jest - zasalutował
Trener zwołał wszystkich na zbiórkę i kazał ustawić się w szeregu. Wszyscy, którzy mnie nie wiedzieli co będę tu robić szeptali między sobą
- Pani Eleno, proszę tutaj stanąć - Antiga wskazał miejsce obok siebie. Posłusznie się tam udałam . - Chłopaki to jest Elena Winiarska, nasza nowa pani fotograf.
Niektórzy się zdziwili, niektórzy uśmiechnęli.
- Cześć wszystkim - uśmiechnęłam się. Stephane wymienił jeszcze parę uwag organizacyjnych oraz ogłosił nowym El Kapitano Miśka. Chłopaki rozpoczęli trening, trochę lżejszy na początek, a ja robiłam im zdjęcia. Jak łatwo można by się spodziewać najwięcej ujęć było pana Ignaczaka bo cały czas pchał mi się w kadr na pierwszy bądź na jeszcze lepszy drugi plan. Ogólnie myślę, że siatkarze to wspaniali ludzie i cieszę się, że mnie zaakceptowali. Niestety nie tylko ja tutaj miałam aparat, ale również Igła i jemu też udało się mnie parę razy uchwycić.
- Ignaczak! Masz to natychmiast usunąć! - krzyknęłam gdy po treningu wychodzili z szatni, a libero dał mi na chwilę swój aparat do potrzymania
- Ale czemu? - zrobił zdziwioną minę
- Bo nie fajnie tu wyszłam - skrzywiłam się
- Nie usunę tego! To moje pierwsze zdjęcie na zgrupowaniu! Ani mi się śni! - machnął ręką na znak sprzeciwu. Tak się zamachnął, że aż poturbował idącego obok Piotrka
- Ałaaa! A za co to?!
- Sorry Piter. Ale ona - wskazał na mnie palcem - Każe mi usunąć to cudowne zdjęcie - wskazał na wyświetlacz swojego aparatu.
- Nie rozumiem o co ci chodzi Elena, ładne jest - wzruszył ramionami Piotrek, a reszta skinęła głowami
- To świadczy tylko o tym, że się nie znacie - prychnęłam
- Ja się nie znam?! Ja się nie znam?!?! JA?!?!?! - Słyszeliście chłopaki? Ona powiedziała, że JA się NIE ZNAM!!!!!! - oburzył się okropnie Libero
- Tak ty! A jak ja tobie zrobię jakieś głupie zdjęcie to jeszcze zobaczysz - wskazałam palcem na Igłę
- Taka sytuacja nie będzie miała miejsca bo ja na wszystkich zdjęciach wychodzę superhiprmegaekstrawspaniale - wypiął dumnie klatę do przodu.
- A to się jeszcze okaże tylko sprawdzę co ja tam mam w tych moich folderach na laptopie i w albumach - mruknęłam.
- Widzę panna Elena nie odpuszcza - zaśmiał się Kłos
- A żebyś wiedział - przytaknęłam.
Kilka minut później byliśmy już w swoich pokojach. We trójkę przekroczyliśmy próg naszego pokoju i opadliśmy na łóżka. Wlazły poszedł pod prysznic, Winiarski musiał tym razem poczekać na swoją kolej, więc położył się na łóżku i włączył telewizor, a ja odpaliłam laptopa i wgrałam zdjęcia z treningu. Zanim to zrobiłam chłopaki byli już gotowi wyszli szybciej więc na obiad przyszło mi iść samej gdyby nie to, że po drodze napatoczył mi się Nowakowski.
- Hej ho! Hej ho! Na obiad by się szło! - wydał się, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Rozumiem, że ty tak właśnie ogłaszasz porę obiadową? - zaśmiałam się
- No ktoś musi prawda? - uśmiechnął się. Tak więc w towarzystwie środkowego dotarłam do stołówki. Stanęłam w kolejce do okienka po jedzenie.
- Yyyyyy... a gdzie ty idziesz ? - zapytał Michał gdy z obiadem kierowałam się do któregoś ze stolików
- No nie wiem, chyba idę zjeść obiad, do któregoś ze stolików - wzruszyłam ramionami.
- No to dzisiaj masz ten szczęśliwy dzień i dostąpisz tego wielkiego zaszczytu że usiądziesz z nami - powiedział pewnie.
- A co jak nie będę miała ochoty? - chciałam się z nim ciut podrażnić- Ty akurat nie masz tutaj nic do gadania. Jako twój wspaniały starszy brat każe ci usiąść tam - wskazał głową stolik, przy którym siedział Piotrek, Igła, Wlazły, Kłos i Wrona wziął mi mój talerz, a ja poszłam za nim. No bo co miałam zrobić? Siadłam na wolnym miejscu pomiędzy Igłą, a Miśkiem. W gronie, w którym przyszło mi siedzieć toczyła się właśnie wojna na suchary pomiędzy Krzyśkiem, a Karolem. Padały najróżniejsze żarty, niektóre zmuszały Andrzeja do poklepania Pita po plecach bo się biedaczek z tego śmiechu zakrztusił
- Dobra, a znacie ten? - włączyłam się -
"Przychodzi baba do lekarza i mówi :
Panie doktorze mam wodę w kolanach!
A ja cukier w kostkach, następny !"
Igłę zatkało bo chyba już mu się worek z kawałami wysypał, a reszta wybuchła śmiechem.
- Ja to jestem mistrzem - szarpnęłam lekko głową do góry, poprawiłam kołnierzyk koszulki, oparłam się łokciem o tylne oparcie i posłałam Krzyśkowi tryumfalny uśmiech
- Uroczyście ogłaszam Lenę Miszczem Kawałów - powiedział uroczyście Andrzej i położył mi na głowie serwetkę, która miała robić za koronę na co tyko się zaśmiałam. Ignaczak zrobił mi zdjęcie i oświadczył, że doda je na igłą szyte, a gdy zapowiedziałam, że go zabiję uciekł do swojego pokoju.
- Zabiję go później - wzruszyłam ramionami, dokończyliśmy posiłek i cała społeczność naszego stolika wyszła ze stołówki kierując się do windy.
Cześć :) Muszę Wam powiedzieć, że ten blog miał być taki dodatkowy, a teraz to on stoi na pierwszym miejscu i na niego przelewam wszystkie swoje pomysły. Dostałam ostatnio takiej weny, ą mam napisanych już 27 rozdziałów :) Mam nadzieję, że Was nie zanudzę ;)
Pozdrawiam i do niedzieli ;**
P.S Aha i jeszcze jedna rzecz. Ostatnio coś mi się porobiło z bloggerem i nie zawsze mogę skomentować Wasze rozdziały czy też poinformować Was o nowym. Bardzo z tego powodu przepraszam, dlatego pod każdym postem będę pisać kiedy będzie nowy rozdział ;) Ale czytam każdy nowy rozdział na Waszych blogach! Jeszcze raz bardzo Was przepraszam :)
niedziela, 27 lipca 2014
sobota, 19 lipca 2014
~Rozdział Piąty~
O równej 2:45 zadzwonił mój budzik. Wyłączyłam go i z wielkim ociąganiem odrzuciłam kołdrę. Narzuciłam na siebie ciuchy, chwyciłam swoje bagaże i zeszłam z nimi po schodach. Siatkarzy jeszcze nie było w kuchni za to krzątała się mama.
- Czemu nie śpisz? Poradzilibyśmy sobie, co to my kanapek nie umiemy zrobić?
- Ale to nie znaczy, że stara matka nie może czasem przygotować jedzenia dzieciakom - obdarzyła mnie sowim uśmiechem - A tobie nie będzie zimno? - popatrzyła na mój strój. I znowu się zaczyna - przemknęło mi przez myśl
- Spokojnie mamo, jak dojedziemy będzie dzień więc na pewno nie zmarznę - powiedziałam wgryzając się bułkę.
- Jak uważasz - wzruszyła ramionami. W tej samej chwili do kuchni weszli chłopaki. Szybko pochłonęliśmy przygotowane śniadanie o ile śniadania je się o 3 w nocy, ale to pomińmy. Pożegnaliśmy się z rodzicielką i zapewniliśmy, że jak tylko dojedziemy to zadzwonimy i wyruszyliśmy. Podczas podróży tak jak się spodziewałam ucięłam sobie drzemkę. W Warszawie byliśmy o 8:30 . Moi towarzysze mieli badania na 9 więc, oni ruszyli w odpowiednie miejsce, a ja postanowiłam przejść się po Warszawie, oczywiście niedaleko bo w mniemaniu Michała bym się zgubiła. A co to ja nigdy w Warszawie nie byłam?! Weszłam do przytulnej restauracji i zamówiłam kawę i sernik. Usiadałam przy oknie i obserwowałam ludzi przechadzających się chodnikiem. Wyjęłam komórkę z torebki i poinformowałam mamę, że dojechaliśmy wysyłając jej sms-a. Gdy tylko skonsumowałam zamówienie ruszyłam na dalszy podbój okolicy. Dobrze, że wzięłam ze sobą aparat to mogłam uwiecznić kilka słynnych budowli. Gdy się tak włóczyłam po mieście zadzwonił mój telefon
- No może już łaskawie wrócisz bo nie mamy nawet jak wejść do auta - powiedział pretensjonalnie Michał
- O przepraszam, ja się wcale nie prosiłam o te kluczyki !- oburzyłam się i zaczęłam iść w stronę powrotną.
- Właśnie, że się prosiłaś - rzucił z rozpaczą
- Oj tam, szczegół. Nie chciałabym, żebyś je zgubił bo potem jak dojedziemy co?
- To raczej ja muszę się martwić żebyś to ty ich nie zgubiła. Dobra, za ile będziesz? - zmienił szybko temat
- Max 10 minut - oznajmiłam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko jęki rozpaczy - Ok, ok może za 8 - wyszczerzyłam się. - ale tylko może - podkreślałam
- Czekamy - rzucił i rozłączył się.
Tak jak mówiłam na miejscu byłam NIECAŁE, powtarzam NIECAŁE 10 minuty później, a oni już się nudzili. Jak oni się nudzą w ciągu 10 minut to ja nie chce wiedzieć co robią jak czekają kilka godzin na samolot. Gdy tylko zobaczyli mnie na horyzoncie od razu doskoczyli do mnie jakbym miała dla nich co najmniej milion dolarów w gotówce.
- No masz już te swoje cudeńka, no masz - wyciągnęłam w jego stronę kluczyki, a on od razu wskoczył do samochodu co uczyniłam też ja i Krzysiek. W ośrodku w Spale w którym mieliśmy spędzić najbliższe kilka dni byliśmy jakąś godzinę i 15 minut później. Co za dokładność, nie? Wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła.
- Pięknie tutaj jest.
- Dobra, pani turystko nie przyjechałaś tutaj się zachwycać tylko ciężko pracować - sprowadził mnie na ziemię Igła.
- A czy ja mówię, że nie mam ochoty ciężko harować? - zapytałam i podeszłam do bagażnika
- Ja nic takiego nie słyszałem - powiedział Winiar
- No widzisz?
- Ta rozmowa w ogólnie nie miała, nie ma, i sensu mieć nie będzie więc lepiej ją już zakończmy - zauważył Ignaczak
- Popieram - powiedzieliśmy równo co tylko wywołało u nas śmiech.
- Ej stary, co to za dziewczyna, która stoi razem z Igłą i Winiarem? - zapytał Karol Kłos swojego najlepszego przyjaciela Andrzeja Wronę, który właśnie pochylał się nad bagażnikiem. Odwrócił się i spojrzał w tamtą stronę.
- To mój drogi jest siostra Michała - odparł
- A ty skąd wiesz? - zdziwił się Kłos
- Kiedyś się spotkaliśmy na meczu to mi ją przedstawił. W tym roku na meczach też parę razy ją widziałem - wzruszył ramionami
- Aha..
- Fajna jest. A czemu pytasz? -zaciekawił się
- Jak się ktoś pyta to chyba oczywiste, że nie wie - odparł profesjonalnie Kłos
- No w sumie racja - powiedział po chwili Andrzej - Dobra chodź bo chcę sobie jakiś fajny pokój zająć - powiedział i ruszyli w stronę drzwi.
- Ej no zaczekajcie na mnie! - krzyknął ktoś za nami, odwróciliśmy się, a naszym oczom ukazał się Mariusz Wlazły. - No cześć chłopaki - przywitał się z kumplami - A ty Elena co tutaj robisz jeśli można zapytać? - przytulił mnie na powitanie - Dawno cię nie widziałem ani na żadnym meczu ani nic. Jak to tak można zapomnieć o najlepszym przyjacielu swojego najlepszego brata? - zrobił smutną minkę.
- Po pierwsze to też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnęłam się promiennie - po drugie co tutaj robię to się dowiesz niedługo, po trzecie ja ciebie widziałam niedawno na meczu o Mistrzostwo Polski, a po czwarte wcale o tobie nie zapomniałam - ruszyliśmy w stronę drzwi.
- No to czemu ja ciebie nie widziałem? - zapytał zdziwiony
- Hmmmm... pomyślmy.......może dlatego, że grałeś, a potem świętowałeś? - podsunęłam
- Ale przywitać się mogłaś - nie dawał za wygraną
- Sorry ale źle się poczułam i wyszłam zaraz po dekoracji. Jeszcze pod halą tylko mnie Krzysiek złapał no to się z nim przywitałam
- No tak... ja zawsze będę tym trzecim - otarł niewidzialną łzę z oka.
- Może i jesteś trzeci ale przed sobą masz samą elitę - Ignaczak i Winiarski wypieli dumnie pierś do przodu.
- Dokładnie, sama elita - wyszczerzyłam się po czym przeszliśmy przez drzwi. W recepcji każdy odebrał swój klucz i udaliśmy się do swoich pokoi, żeby się rozpakować i zobaczyć co i jak. W holu spotkaliśmy jeszcze dobrze znanych mi Michała Ruciaka, Pawła Zagumnego, Marcina Możdżonka i Grzegorza Boćka. Oczywiście od razu zebrałam od nich opieprz czemu to nie widzieli mnie na ich meczach, czemu nie dzwonie, nie pisze itd. Oczywiście przepraszałam skruszona i obiecałam, że na pewno będę na wszystkich ich meczach reprezentacyjnych. Pytali również co ja tu robię, ale zbywałam ich krótkim "dowiecie się niebawem" po czym dawali mi spokój bo nic innego nie udało im się ze mnie wyciągnąć. Zapomniałam dodać, że chłopaki kulturalnie ponieśli moje bagaże chociaż ja się o to nie prosiłam.
Gdy wjechaliśmy windą na nasze piętro spotkaliśmy jeszcze bełchatowskich środkowych
- No proszę, proszę Lenka we własnej osobie - uśmiechnął się Andrzej
- No cześć - odwzajemniłam gest.
- To mój kumpel Karol Kłos, ten głupszy - powiedział na co ja tylko wybuchnęłam śmiechem
- Odezwał się ten najmądrzejszy - parsknął śmiechem Karollo - Andrzej taki matematyk, że nie wiem ile to jest 9 razy 9,
- Karol taki ortograf, że pisał dwója prze u otwarte - mogłabym słuchać tych ich kłótni godzinami.
- Dobra skończcie - upomniał ich Michał z politowaniem i wraz z Mariuszem ruszyli do swojego pokoju.
- Karol Kłos - wyciągnął rękę w moją stroną
- Elena Winiarska - uścisnęłam ją. Siatkarze weszli do swojego pokoju, a ja stanęłam przed drzwiami pokoju 100 i przekręciłam zamek w drzwiach. Zdziwiłam się lekko gdy zobaczyłam w środku trzy łóżka, a nie jedno. O ile się orientowałam to miałam mieszkać sama. Postanowiłam zostawić to w spokoju i po prostu się rozpakować, w sumie to co mi to za różnica.
- Czemu nie śpisz? Poradzilibyśmy sobie, co to my kanapek nie umiemy zrobić?
- Ale to nie znaczy, że stara matka nie może czasem przygotować jedzenia dzieciakom - obdarzyła mnie sowim uśmiechem - A tobie nie będzie zimno? - popatrzyła na mój strój. I znowu się zaczyna - przemknęło mi przez myśl
- Spokojnie mamo, jak dojedziemy będzie dzień więc na pewno nie zmarznę - powiedziałam wgryzając się bułkę.
- Jak uważasz - wzruszyła ramionami. W tej samej chwili do kuchni weszli chłopaki. Szybko pochłonęliśmy przygotowane śniadanie o ile śniadania je się o 3 w nocy, ale to pomińmy. Pożegnaliśmy się z rodzicielką i zapewniliśmy, że jak tylko dojedziemy to zadzwonimy i wyruszyliśmy. Podczas podróży tak jak się spodziewałam ucięłam sobie drzemkę. W Warszawie byliśmy o 8:30 . Moi towarzysze mieli badania na 9 więc, oni ruszyli w odpowiednie miejsce, a ja postanowiłam przejść się po Warszawie, oczywiście niedaleko bo w mniemaniu Michała bym się zgubiła. A co to ja nigdy w Warszawie nie byłam?! Weszłam do przytulnej restauracji i zamówiłam kawę i sernik. Usiadałam przy oknie i obserwowałam ludzi przechadzających się chodnikiem. Wyjęłam komórkę z torebki i poinformowałam mamę, że dojechaliśmy wysyłając jej sms-a. Gdy tylko skonsumowałam zamówienie ruszyłam na dalszy podbój okolicy. Dobrze, że wzięłam ze sobą aparat to mogłam uwiecznić kilka słynnych budowli. Gdy się tak włóczyłam po mieście zadzwonił mój telefon
- No może już łaskawie wrócisz bo nie mamy nawet jak wejść do auta - powiedział pretensjonalnie Michał
- O przepraszam, ja się wcale nie prosiłam o te kluczyki !- oburzyłam się i zaczęłam iść w stronę powrotną.
- Właśnie, że się prosiłaś - rzucił z rozpaczą
- Oj tam, szczegół. Nie chciałabym, żebyś je zgubił bo potem jak dojedziemy co?
- To raczej ja muszę się martwić żebyś to ty ich nie zgubiła. Dobra, za ile będziesz? - zmienił szybko temat
- Max 10 minut - oznajmiłam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko jęki rozpaczy - Ok, ok może za 8 - wyszczerzyłam się. - ale tylko może - podkreślałam
- Czekamy - rzucił i rozłączył się.
Tak jak mówiłam na miejscu byłam NIECAŁE, powtarzam NIECAŁE 10 minuty później, a oni już się nudzili. Jak oni się nudzą w ciągu 10 minut to ja nie chce wiedzieć co robią jak czekają kilka godzin na samolot. Gdy tylko zobaczyli mnie na horyzoncie od razu doskoczyli do mnie jakbym miała dla nich co najmniej milion dolarów w gotówce.
- No masz już te swoje cudeńka, no masz - wyciągnęłam w jego stronę kluczyki, a on od razu wskoczył do samochodu co uczyniłam też ja i Krzysiek. W ośrodku w Spale w którym mieliśmy spędzić najbliższe kilka dni byliśmy jakąś godzinę i 15 minut później. Co za dokładność, nie? Wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła.
- Pięknie tutaj jest.
- Dobra, pani turystko nie przyjechałaś tutaj się zachwycać tylko ciężko pracować - sprowadził mnie na ziemię Igła.
- A czy ja mówię, że nie mam ochoty ciężko harować? - zapytałam i podeszłam do bagażnika
- Ja nic takiego nie słyszałem - powiedział Winiar
- No widzisz?
- Ta rozmowa w ogólnie nie miała, nie ma, i sensu mieć nie będzie więc lepiej ją już zakończmy - zauważył Ignaczak
- Popieram - powiedzieliśmy równo co tylko wywołało u nas śmiech.
- Ej stary, co to za dziewczyna, która stoi razem z Igłą i Winiarem? - zapytał Karol Kłos swojego najlepszego przyjaciela Andrzeja Wronę, który właśnie pochylał się nad bagażnikiem. Odwrócił się i spojrzał w tamtą stronę.
- To mój drogi jest siostra Michała - odparł
- A ty skąd wiesz? - zdziwił się Kłos
- Kiedyś się spotkaliśmy na meczu to mi ją przedstawił. W tym roku na meczach też parę razy ją widziałem - wzruszył ramionami
- Aha..
- Fajna jest. A czemu pytasz? -zaciekawił się
- Jak się ktoś pyta to chyba oczywiste, że nie wie - odparł profesjonalnie Kłos
- No w sumie racja - powiedział po chwili Andrzej - Dobra chodź bo chcę sobie jakiś fajny pokój zająć - powiedział i ruszyli w stronę drzwi.
- Ej no zaczekajcie na mnie! - krzyknął ktoś za nami, odwróciliśmy się, a naszym oczom ukazał się Mariusz Wlazły. - No cześć chłopaki - przywitał się z kumplami - A ty Elena co tutaj robisz jeśli można zapytać? - przytulił mnie na powitanie - Dawno cię nie widziałem ani na żadnym meczu ani nic. Jak to tak można zapomnieć o najlepszym przyjacielu swojego najlepszego brata? - zrobił smutną minkę.
- Po pierwsze to też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnęłam się promiennie - po drugie co tutaj robię to się dowiesz niedługo, po trzecie ja ciebie widziałam niedawno na meczu o Mistrzostwo Polski, a po czwarte wcale o tobie nie zapomniałam - ruszyliśmy w stronę drzwi.
- No to czemu ja ciebie nie widziałem? - zapytał zdziwiony
- Hmmmm... pomyślmy.......może dlatego, że grałeś, a potem świętowałeś? - podsunęłam
- Ale przywitać się mogłaś - nie dawał za wygraną
- Sorry ale źle się poczułam i wyszłam zaraz po dekoracji. Jeszcze pod halą tylko mnie Krzysiek złapał no to się z nim przywitałam
- No tak... ja zawsze będę tym trzecim - otarł niewidzialną łzę z oka.
- Może i jesteś trzeci ale przed sobą masz samą elitę - Ignaczak i Winiarski wypieli dumnie pierś do przodu.
- Dokładnie, sama elita - wyszczerzyłam się po czym przeszliśmy przez drzwi. W recepcji każdy odebrał swój klucz i udaliśmy się do swoich pokoi, żeby się rozpakować i zobaczyć co i jak. W holu spotkaliśmy jeszcze dobrze znanych mi Michała Ruciaka, Pawła Zagumnego, Marcina Możdżonka i Grzegorza Boćka. Oczywiście od razu zebrałam od nich opieprz czemu to nie widzieli mnie na ich meczach, czemu nie dzwonie, nie pisze itd. Oczywiście przepraszałam skruszona i obiecałam, że na pewno będę na wszystkich ich meczach reprezentacyjnych. Pytali również co ja tu robię, ale zbywałam ich krótkim "dowiecie się niebawem" po czym dawali mi spokój bo nic innego nie udało im się ze mnie wyciągnąć. Zapomniałam dodać, że chłopaki kulturalnie ponieśli moje bagaże chociaż ja się o to nie prosiłam.
Gdy wjechaliśmy windą na nasze piętro spotkaliśmy jeszcze bełchatowskich środkowych
- No proszę, proszę Lenka we własnej osobie - uśmiechnął się Andrzej
- No cześć - odwzajemniłam gest.
- To mój kumpel Karol Kłos, ten głupszy - powiedział na co ja tylko wybuchnęłam śmiechem
- Odezwał się ten najmądrzejszy - parsknął śmiechem Karollo - Andrzej taki matematyk, że nie wiem ile to jest 9 razy 9,
- Karol taki ortograf, że pisał dwója prze u otwarte - mogłabym słuchać tych ich kłótni godzinami.
- Dobra skończcie - upomniał ich Michał z politowaniem i wraz z Mariuszem ruszyli do swojego pokoju.
- Karol Kłos - wyciągnął rękę w moją stroną
- Elena Winiarska - uścisnęłam ją. Siatkarze weszli do swojego pokoju, a ja stanęłam przed drzwiami pokoju 100 i przekręciłam zamek w drzwiach. Zdziwiłam się lekko gdy zobaczyłam w środku trzy łóżka, a nie jedno. O ile się orientowałam to miałam mieszkać sama. Postanowiłam zostawić to w spokoju i po prostu się rozpakować, w sumie to co mi to za różnica.
niedziela, 13 lipca 2014
~Rozdział Czwarty~
Obudziłam się przed 10 narzuciłam na siebie luźny biały top, czarne legginsy do kolan po czym zeszłam na dół. Tak jak przewidywałam w kuchni było już całe towarzystwo i konsumowało śniadanie
- Siema - przywitałam się nalewając do szklanki soku pomarańczowego.
- Cześć - odpowiedzieli - To co, dzisiaj ty gotujesz? - Michał dał mi sójkę w bok
- A ty zmywasz - puściłam mu oczko
- Niech będzie. - zgodził się - To my wychodzimy, a ty działaj - cała trójka wyszła z kuchni zostawiając mnie samą i jednocześnie zmuszając do posprzątania po śniadaniu. Wykonałam tą czynność i zabrałam się za zupę grzybową i rizotto. Gdy pierwsze i drugie danie było gotowe pomyślałam że zrobię też lody. Trzeba się zaprezentować nie? Wyciągnęłam więc z segmentu 4 pucharki, a z zamrażarki pudełko lodów czekoladowych, śmietankowych, cytrynowych i truskawkowych. Nałożyłam każdemu po jednej gałce, a na koniec polałam malinowym sokiem. Dla siebie zamiast śmietankowych dałam dwie kulki cytrynowych. Włożyłam z powrotem do zamrażarki żeby się nie roztopiły.
- Zapraszam na obiad! - krzyknęłam, a po chwili przy stole siedzieli siatkarze z mamą i oczekiwali na posiłek. Podałam zupę i zaczęliśmy jeść - I jak Miszczu Kuchni Michale Winiarski? - zapytałam jak zawodowy komentator
- Na pewno lepiej niż Winiara - wtrącił się Krzysiek ze śmiechem.
- Ty to się nawet nie wypowiadaj na temat mojej zupy bo po pierwsze sam byś lepszej nie ugotował, a po drugie to wszystko twoja wina - wskazał na libero - kazałeś mi na siebie popatrzeć, a ja cały czas sypałem tą sól bo mnie zagadałeś. - oburzył się Misiek
- Szczegół - machnął ręką Ignaczak z wielkim bananem na twarzy.
- A kiedy to Asia miała wrócić? - zapytałam nakładając rizotto
- Jutro, także z nią też się nie zobczycie - mama zwróciła się do siatkarzy.
- Jak nie tym to następnym razem - wzruszył ramionami przyjmujący. Drugie danie szybko zniknęło z talerzy więc wyciągnęłam z zamrażarki lody i postawiłam na stole.
- O! i deserek jest - krzyknął zachwycony Krzysiek i włożył sobie do ust pierwszą łyżeczkę zimnego deseru. Za propozycją mojej rodzicielki wyszliśmy na taras.
- Podobno same z Aśką składałyście trampolinę - zaciekawił się Michał
- A tak, dzieciaki poszły do szkoły, Adam do pracy i złożyłyśmy, a potem po powrocie miały niespodziankę - uśmiech wkradł się na moją twarz gdy przypomniałam sobie roześmiane buźki dwójki pociech siostry.
- I wy to ta całkiem same? A nie czasem z pomącą jakiegoś przystojnego sąsiada? - Igła poruszył z uśmiechem brwiami.
- Całkiem same, a poza tym Elen ma już chłopaka, ale ostatnio musiał wyjechać i się nie wiedzieli parę dni - oznajmiła mama, za co potraktowałam ją jednym ze swoich mniej przyjemnych spojrzeń - Oj no co, kiedyś i tak musiałabyś im powiedzieć chyba nie? -oburzyła się.
- Co to za gość? - zapytał prosto z mostu Michał
- Poznaliśmy się na imprezie, jakieś 3 miesiące temu - odprałm
- Znam go? - zapytał
- Nie, nie znasz
- A powiesz chociaż jak ma na imię?
- Wojtek, ma na imię Wojtek.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś? - rzucił ostro
- Bo nie? - zapytałam ironicznie - Jeny, Michał o co robisz taką aferę? -wywróciłam oczami - Nie jestem już małą dziewczynką i wiem co robię - powiedziałam i wyszłam z domu. Chciałam się trochę przewietrzyć więc poszłam w moją oazę spokoju czyli na leśną polanę. Usiadłam pod wielkim dębem i bawiłam się źdźbłem trawy. Nie rozumiem o co chodzi Michałowi, o co on robi taką wielką aferę? Wojtek to super chłopak, ja go kocham on mnie też i jest cudownie. To że ostatnio lekko się pokłóciliśmy nic nie zmienia. Nadal go kocham. Siedziałam tam bardzo długo bo zaczynało się troszkę ściemniać. Nie wiedziałam nawet, która godzina bo oczywiście nie wzięłam telefonu. Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam wolnym krokiem w stronę powrotną. Gdy tylko przekroczyłam próg domu pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Opadłam na łóżko. Leżałam bezmyślnie aż usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - zezwoliłam na wejście do środka. Obok mnie usiadała mama.
- Nie rozumiem Michała - wyrzuciłam z siebie - Czemu on tak zareagował?
- Posłuchaj Elenko - westchnęła - Asia raz związała się z takim jednym Wojtkiem, który zmuszał ją do różnych rzeczy i bił. To była chora miłość. Długo kłamała, że a to uderzyła się o coś, a to upadła ale w końcu powiedziała co jest grane. Michał strasznie się wkurzył chciał do niego iść i po prostu obić mu mordę jak to się wyraził, ale na szczęście po drodze zatrzymał go kumpel i przyprowadził z powrotem do domu. Michał się najzwyczajniej w świecie o ciebie martwi i nie chce żeby spotkał cie podobny los co Aśkę bo już w życiu swoje przeszłaś, a on razem z tobą. Musisz go zrozumieć Len - przytuliła mnie a po mim policzku spłynęła pojedyncza łza na te wszystkie wspomnienia. Szybko ją otarłam. Nienawidziłam pokazywać swoich słabości.
- Muszę iść go przeprosić - postanowiłam, wyszłam z pokoju i zapukałam do drzwi Winiara. Po usłyszeniu proszę nacisnęłam klamkę. Mój martwiący i kochający mnie braciszek leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam
- Przepraszam - wyszeptałam - Wiem, że się o mnie martwisz, a teraz wiem też dlaczego tak zareagowałeś. Gdyby coś było nie tak od razu do ciebie przyjdę albo z nim skończę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - przysięgłam i poczułam pocałunek na swoich włosach.
- Martwię się o ciebie. Jak nie ma taty to ja muszę ci go zastąpić - powiedział cicho, a ja pokiwałam głową. Leżeliśmy tak jeszcze prawie godzinę rozmawiając i śmiejąc się prawie cały czas. W końcu opuściłam pokój Miśka z informacją o której godzinie wyjazd. Umyłam się, nastawiłam budzik na 2:45 i wskoczyłam pod kołdrę. Jeny, nie wiem jak ja wstanę. W końcu to tylko 5 godzin snu, ale trzeba odliczyć mi pół godziny na zaśnięcie więc pewnie prześpię się w podróży.
- Siema - przywitałam się nalewając do szklanki soku pomarańczowego.
- Cześć - odpowiedzieli - To co, dzisiaj ty gotujesz? - Michał dał mi sójkę w bok
- A ty zmywasz - puściłam mu oczko
- Niech będzie. - zgodził się - To my wychodzimy, a ty działaj - cała trójka wyszła z kuchni zostawiając mnie samą i jednocześnie zmuszając do posprzątania po śniadaniu. Wykonałam tą czynność i zabrałam się za zupę grzybową i rizotto. Gdy pierwsze i drugie danie było gotowe pomyślałam że zrobię też lody. Trzeba się zaprezentować nie? Wyciągnęłam więc z segmentu 4 pucharki, a z zamrażarki pudełko lodów czekoladowych, śmietankowych, cytrynowych i truskawkowych. Nałożyłam każdemu po jednej gałce, a na koniec polałam malinowym sokiem. Dla siebie zamiast śmietankowych dałam dwie kulki cytrynowych. Włożyłam z powrotem do zamrażarki żeby się nie roztopiły.
- Zapraszam na obiad! - krzyknęłam, a po chwili przy stole siedzieli siatkarze z mamą i oczekiwali na posiłek. Podałam zupę i zaczęliśmy jeść - I jak Miszczu Kuchni Michale Winiarski? - zapytałam jak zawodowy komentator
- Na pewno lepiej niż Winiara - wtrącił się Krzysiek ze śmiechem.
- Ty to się nawet nie wypowiadaj na temat mojej zupy bo po pierwsze sam byś lepszej nie ugotował, a po drugie to wszystko twoja wina - wskazał na libero - kazałeś mi na siebie popatrzeć, a ja cały czas sypałem tą sól bo mnie zagadałeś. - oburzył się Misiek
- Szczegół - machnął ręką Ignaczak z wielkim bananem na twarzy.
- A kiedy to Asia miała wrócić? - zapytałam nakładając rizotto
- Jutro, także z nią też się nie zobczycie - mama zwróciła się do siatkarzy.
- Jak nie tym to następnym razem - wzruszył ramionami przyjmujący. Drugie danie szybko zniknęło z talerzy więc wyciągnęłam z zamrażarki lody i postawiłam na stole.
- O! i deserek jest - krzyknął zachwycony Krzysiek i włożył sobie do ust pierwszą łyżeczkę zimnego deseru. Za propozycją mojej rodzicielki wyszliśmy na taras.
- Podobno same z Aśką składałyście trampolinę - zaciekawił się Michał
- A tak, dzieciaki poszły do szkoły, Adam do pracy i złożyłyśmy, a potem po powrocie miały niespodziankę - uśmiech wkradł się na moją twarz gdy przypomniałam sobie roześmiane buźki dwójki pociech siostry.
- I wy to ta całkiem same? A nie czasem z pomącą jakiegoś przystojnego sąsiada? - Igła poruszył z uśmiechem brwiami.
- Całkiem same, a poza tym Elen ma już chłopaka, ale ostatnio musiał wyjechać i się nie wiedzieli parę dni - oznajmiła mama, za co potraktowałam ją jednym ze swoich mniej przyjemnych spojrzeń - Oj no co, kiedyś i tak musiałabyś im powiedzieć chyba nie? -oburzyła się.
- Co to za gość? - zapytał prosto z mostu Michał
- Poznaliśmy się na imprezie, jakieś 3 miesiące temu - odprałm
- Znam go? - zapytał
- Nie, nie znasz
- A powiesz chociaż jak ma na imię?
- Wojtek, ma na imię Wojtek.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś? - rzucił ostro
- Bo nie? - zapytałam ironicznie - Jeny, Michał o co robisz taką aferę? -wywróciłam oczami - Nie jestem już małą dziewczynką i wiem co robię - powiedziałam i wyszłam z domu. Chciałam się trochę przewietrzyć więc poszłam w moją oazę spokoju czyli na leśną polanę. Usiadłam pod wielkim dębem i bawiłam się źdźbłem trawy. Nie rozumiem o co chodzi Michałowi, o co on robi taką wielką aferę? Wojtek to super chłopak, ja go kocham on mnie też i jest cudownie. To że ostatnio lekko się pokłóciliśmy nic nie zmienia. Nadal go kocham. Siedziałam tam bardzo długo bo zaczynało się troszkę ściemniać. Nie wiedziałam nawet, która godzina bo oczywiście nie wzięłam telefonu. Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam wolnym krokiem w stronę powrotną. Gdy tylko przekroczyłam próg domu pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Opadłam na łóżko. Leżałam bezmyślnie aż usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - zezwoliłam na wejście do środka. Obok mnie usiadała mama.
- Nie rozumiem Michała - wyrzuciłam z siebie - Czemu on tak zareagował?
- Posłuchaj Elenko - westchnęła - Asia raz związała się z takim jednym Wojtkiem, który zmuszał ją do różnych rzeczy i bił. To była chora miłość. Długo kłamała, że a to uderzyła się o coś, a to upadła ale w końcu powiedziała co jest grane. Michał strasznie się wkurzył chciał do niego iść i po prostu obić mu mordę jak to się wyraził, ale na szczęście po drodze zatrzymał go kumpel i przyprowadził z powrotem do domu. Michał się najzwyczajniej w świecie o ciebie martwi i nie chce żeby spotkał cie podobny los co Aśkę bo już w życiu swoje przeszłaś, a on razem z tobą. Musisz go zrozumieć Len - przytuliła mnie a po mim policzku spłynęła pojedyncza łza na te wszystkie wspomnienia. Szybko ją otarłam. Nienawidziłam pokazywać swoich słabości.
- Muszę iść go przeprosić - postanowiłam, wyszłam z pokoju i zapukałam do drzwi Winiara. Po usłyszeniu proszę nacisnęłam klamkę. Mój martwiący i kochający mnie braciszek leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam
- Przepraszam - wyszeptałam - Wiem, że się o mnie martwisz, a teraz wiem też dlaczego tak zareagowałeś. Gdyby coś było nie tak od razu do ciebie przyjdę albo z nim skończę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - przysięgłam i poczułam pocałunek na swoich włosach.
- Martwię się o ciebie. Jak nie ma taty to ja muszę ci go zastąpić - powiedział cicho, a ja pokiwałam głową. Leżeliśmy tak jeszcze prawie godzinę rozmawiając i śmiejąc się prawie cały czas. W końcu opuściłam pokój Miśka z informacją o której godzinie wyjazd. Umyłam się, nastawiłam budzik na 2:45 i wskoczyłam pod kołdrę. Jeny, nie wiem jak ja wstanę. W końcu to tylko 5 godzin snu, ale trzeba odliczyć mi pół godziny na zaśnięcie więc pewnie prześpię się w podróży.
niedziela, 6 lipca 2014
~Rozdział Trzeci~
W końcu udało nam się dojechać pod dom. Winiarska siedziała na huśtawce i czytała jakąś książkę. Gdy tylko wysiedlismy z auta wstała i wsparła ręce na biodrach
- Ładnie to tak nie powiedzieć gdzie się jedzie? - rzuciła oskarżycielskim tonem w stronę chłopaków oni spuścili głowę, a ja zaśmiałam się lekko i zostawiając ich na pastwę mamy biorąc zakupy z samochodu weszłam do domu. Wspięłam się po schodach na górę i skierowałam swoje kroki na do swojego pokoju. Moje królestwo było pomalowane na niebiesko, gdy się wchodziło od razu w oczy rzucało się wielkie łóżko i duże okno z niskim i szerokim parapetem zaraz obok niego, na którym leżał koc i poduszka, uwielbiałam tam czytać książki, w zimie popijać kakao i wpatrywać się w padający śnieg, a na dodatek miałam stamtąd wspaniały widok bo w polu mojego wzroku znajdowała się i brama wjazdowa i ogród także miałam nad wszystkim taką jakby kontrolę. Nad łóżkiem przyklejone były plakaty siatkarzy, oczywiście na samej górze Michał i Krzysiek. Na przeciwko stała komoda a nad nią cała ściana była zapełniona fotografiami. Na tej samej ścianie wisiały dwie lampy, których klosze miały kształt kwiatków. Pod ostania ścianą stała wielka szafa , a obok niej fotel, nad którym wisiała półka z różnymi figurkami. Do niego przysunięta jest ława z laptopem, która zwykle stała na środku pokoju. Rzuciałam zakupy na łóżko i usiadłam a fotelu i odpaliłam laptopa. Postanowiłam napisać Karolinie co się teraz bedzie ze mną działo. Zalogowałam się na pocztę i napisałam do niej wiadomość.
- El, jesteś głodna? - krzyknęła z dołu mama, jak na zawołanie zaburaczło mi w brzuchu.
- Już zchodzę ! - odkrzyknęłam. Gdy wychodzilam z pokoju usłyszałam melodyjkę oznajmiającą nadejście sms'a. Odlokowalam klawiature. Jak nietrudno było się domyślić była to wiadomość od Karoli
" Gratuluje kochana! :) O 20 na Skypie. Dawno nie gadałysmy
i oczywiście muszę ci jeszcze raz pogratulować ! :) Na razie.
Buziaki :*** "
Uśmiechnęłam się i zbiegłam po schodach.
- A ty czego tak zaczieszasz? - zaciekawił się od razu Winiar gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, no tak nie byłby sobą gdyby nie zapytał
- Nie można mieć już ot, tak sobie dobrego humoru? - zapytałam unosząc brew
- Można, ale ja muszę wiedzieć co było tego powodem - wyszczerszył się, a ja Igła i mama parsknęliśmy śmiechem.
- A tak po prostu się cieszę, że mam mamę, Karolę i was wariaci - posłałam im uśmiech
- Oooooo, jak słodko, misiaczek! - Ignaczak rozwarł ramiona, a po chwili siatkarze już nas zgniatali. Szybko zjedliśmy jaki taki spóżniny obiad przygotowany dzisiaj wyjątkowo przez Miszcza Kuchni Winiara.
- Ale ta zupa to byłą toche słona - skrzywiłam się
- A ty niby ugotujesz lepszą? - zapytał ironicznie
- No jasne że tak - prychnęłam
- No to jutro ty gotujesz - wystawił mi język
- Zobaczę co się da zrobić - uczyniłam ten sam gest
- Dobra, dobra wiemy, że macie piękne języki ale możecie je już schować - powiedziała mama
- I tak mam piękniejszy niż ty
- No chyba śnisz - prychnął Misiek, a Krzysiek i kobieta pokręcili głowami z politowaniem.
- Jednego zdania nie można powiedziec bo od razu kłótnia - westchnął Ignaczak
- To nie była żadna kłótnia, my tylko bronimy swoich zdań - wzruszyłam ramionami
- No właśnie. - poparł mnie Michał - Wyszliśmy z wprawy, dawniej to były kłótnie, a nie to co teraz.
- Oj tak pamiętam te wasze "żarcie się" - powiedziała mama - Ciągle jedno i to samo - po raz kolejny pokręciła głową.
- O wypraszamy sobie! To zawsze było o coś innego i zawsze miało inny przebieg oraz skutki! - oburzył się przyjmujący, i skrzyżował ręce na piersiach.
- Jak wyżej - także skrzyżowałam ręce na piersiach, a Ignaczak i Winiarska roześmiali się
- Bedzie mi tego brakować - westchnęła
- Masz jeszcze babcie i Aśkę z zięciem i dzieciakami - uśmiechnęłam się
- Którzy też mnie zostawili bo wybyli na weekend i nawet was nie zobaczą - odparła
- To zobaczą inny razem, chyba jeszcze pamiętają jak wyglądamy, a jak ci będzie się nudzić to zawsze możesz sobie kupić 5 kotów - Misza uniósł dwa kciuki do góry i wyszczerzył zęby, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 19:55. Postanowiłam juz pójśc na górę i zalogowaś się na Skypa. Zostawiłam moje dotchczasowe towarzystwo w kuchni i weszłam po schodach do swojego pokoju. Odpaliłam laptopa i włączyłam odpowiedni program. Nie czekałam nawet minuty, a już odbierałam połączenie od Karoli.
- No hej kochana! - przywitała się z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć, cześć - odwzajemniłam gest.
- No to gratulację ci chciałam serdeczne jeszcze raz złożyć.
- Dziękuję. Ale tak mnie tym zaskoczyli, że aż sok wyplułam, dosłownie, dobrze, że siedzieliśmy na polu to przynjamniej nie musiała ścierać - wyszczerzyłam się.
- No to miałaś farta. A kiedy wyjeżdżacie do Spały?
- Chłopaki mówili, że musimy jechać w poniedziałek w nocy.
- A na zakupy chociaż jakieś zdążyłaś? - zaśmiała sie
- Pewnie, że zdążyłam. Sami mnie zawieźli - uśmiechnęłam się triumfalnie - Ma się ten dar przekonywania co nie? - poruszyłam brwiami
- No co jak co ale dar przekonywania to ty masz - puściła mi oczko
- Sie wie.
Gadałyśmy bardzo długo aż w koncu gdy popatrzyłam na zegar aż ne mogłam uwerzyć że widnieje na nim godzina 22:30. Pożegnałam się z przyjaciółką i wyłaczyłam komputer. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę szybko zasypiając.
- Ładnie to tak nie powiedzieć gdzie się jedzie? - rzuciła oskarżycielskim tonem w stronę chłopaków oni spuścili głowę, a ja zaśmiałam się lekko i zostawiając ich na pastwę mamy biorąc zakupy z samochodu weszłam do domu. Wspięłam się po schodach na górę i skierowałam swoje kroki na do swojego pokoju. Moje królestwo było pomalowane na niebiesko, gdy się wchodziło od razu w oczy rzucało się wielkie łóżko i duże okno z niskim i szerokim parapetem zaraz obok niego, na którym leżał koc i poduszka, uwielbiałam tam czytać książki, w zimie popijać kakao i wpatrywać się w padający śnieg, a na dodatek miałam stamtąd wspaniały widok bo w polu mojego wzroku znajdowała się i brama wjazdowa i ogród także miałam nad wszystkim taką jakby kontrolę. Nad łóżkiem przyklejone były plakaty siatkarzy, oczywiście na samej górze Michał i Krzysiek. Na przeciwko stała komoda a nad nią cała ściana była zapełniona fotografiami. Na tej samej ścianie wisiały dwie lampy, których klosze miały kształt kwiatków. Pod ostania ścianą stała wielka szafa , a obok niej fotel, nad którym wisiała półka z różnymi figurkami. Do niego przysunięta jest ława z laptopem, która zwykle stała na środku pokoju. Rzuciałam zakupy na łóżko i usiadłam a fotelu i odpaliłam laptopa. Postanowiłam napisać Karolinie co się teraz bedzie ze mną działo. Zalogowałam się na pocztę i napisałam do niej wiadomość.
- El, jesteś głodna? - krzyknęła z dołu mama, jak na zawołanie zaburaczło mi w brzuchu.
- Już zchodzę ! - odkrzyknęłam. Gdy wychodzilam z pokoju usłyszałam melodyjkę oznajmiającą nadejście sms'a. Odlokowalam klawiature. Jak nietrudno było się domyślić była to wiadomość od Karoli
" Gratuluje kochana! :) O 20 na Skypie. Dawno nie gadałysmy
i oczywiście muszę ci jeszcze raz pogratulować ! :) Na razie.
Buziaki :*** "
Uśmiechnęłam się i zbiegłam po schodach.
- A ty czego tak zaczieszasz? - zaciekawił się od razu Winiar gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, no tak nie byłby sobą gdyby nie zapytał
- Nie można mieć już ot, tak sobie dobrego humoru? - zapytałam unosząc brew
- Można, ale ja muszę wiedzieć co było tego powodem - wyszczerszył się, a ja Igła i mama parsknęliśmy śmiechem.
- A tak po prostu się cieszę, że mam mamę, Karolę i was wariaci - posłałam im uśmiech
- Oooooo, jak słodko, misiaczek! - Ignaczak rozwarł ramiona, a po chwili siatkarze już nas zgniatali. Szybko zjedliśmy jaki taki spóżniny obiad przygotowany dzisiaj wyjątkowo przez Miszcza Kuchni Winiara.
- Ale ta zupa to byłą toche słona - skrzywiłam się
- A ty niby ugotujesz lepszą? - zapytał ironicznie
- No jasne że tak - prychnęłam
- No to jutro ty gotujesz - wystawił mi język
- Zobaczę co się da zrobić - uczyniłam ten sam gest
- Dobra, dobra wiemy, że macie piękne języki ale możecie je już schować - powiedziała mama
- I tak mam piękniejszy niż ty
- No chyba śnisz - prychnął Misiek, a Krzysiek i kobieta pokręcili głowami z politowaniem.
- Jednego zdania nie można powiedziec bo od razu kłótnia - westchnął Ignaczak
- To nie była żadna kłótnia, my tylko bronimy swoich zdań - wzruszyłam ramionami
- No właśnie. - poparł mnie Michał - Wyszliśmy z wprawy, dawniej to były kłótnie, a nie to co teraz.
- Oj tak pamiętam te wasze "żarcie się" - powiedziała mama - Ciągle jedno i to samo - po raz kolejny pokręciła głową.
- O wypraszamy sobie! To zawsze było o coś innego i zawsze miało inny przebieg oraz skutki! - oburzył się przyjmujący, i skrzyżował ręce na piersiach.
- Jak wyżej - także skrzyżowałam ręce na piersiach, a Ignaczak i Winiarska roześmiali się
- Bedzie mi tego brakować - westchnęła
- Masz jeszcze babcie i Aśkę z zięciem i dzieciakami - uśmiechnęłam się
- Którzy też mnie zostawili bo wybyli na weekend i nawet was nie zobaczą - odparła
- To zobaczą inny razem, chyba jeszcze pamiętają jak wyglądamy, a jak ci będzie się nudzić to zawsze możesz sobie kupić 5 kotów - Misza uniósł dwa kciuki do góry i wyszczerzył zęby, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 19:55. Postanowiłam juz pójśc na górę i zalogowaś się na Skypa. Zostawiłam moje dotchczasowe towarzystwo w kuchni i weszłam po schodach do swojego pokoju. Odpaliłam laptopa i włączyłam odpowiedni program. Nie czekałam nawet minuty, a już odbierałam połączenie od Karoli.
- No hej kochana! - przywitała się z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć, cześć - odwzajemniłam gest.
- No to gratulację ci chciałam serdeczne jeszcze raz złożyć.
- Dziękuję. Ale tak mnie tym zaskoczyli, że aż sok wyplułam, dosłownie, dobrze, że siedzieliśmy na polu to przynjamniej nie musiała ścierać - wyszczerzyłam się.
- No to miałaś farta. A kiedy wyjeżdżacie do Spały?
- Chłopaki mówili, że musimy jechać w poniedziałek w nocy.
- A na zakupy chociaż jakieś zdążyłaś? - zaśmiała sie
- Pewnie, że zdążyłam. Sami mnie zawieźli - uśmiechnęłam się triumfalnie - Ma się ten dar przekonywania co nie? - poruszyłam brwiami
- No co jak co ale dar przekonywania to ty masz - puściła mi oczko
- Sie wie.
Gadałyśmy bardzo długo aż w koncu gdy popatrzyłam na zegar aż ne mogłam uwerzyć że widnieje na nim godzina 22:30. Pożegnałam się z przyjaciółką i wyłaczyłam komputer. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam pod kołdrę szybko zasypiając.
Subskrybuj:
Posty (Atom)