1 sierpnia. Dokładnie tak, 1 sierpnia, sobota, godzina... Spojrzałam na zegarek. Godzina 14:35 meldujemy się z Karolem na parkingu pod hotelem w Arłamowie gdzie mamy spędzić najbliższy tydzień. Będzie to pierwszy obóz przygotowawczy przed Pucharem Świata w Japonii.
Wysiedliśmy z samochodu. Przesunęłam teraz okulary przeciwsłoneczne na włosy, a Kłos otworzył bagażnik.
- Zostaw to ci zaniosę tą ciężką walizkę - powiedział kiedy pochyliłam się obok niego do bagażnika.
- Widzisz to? Widzisz? - napięłam bicka, a on parsknął śmiechem.
- No co się śmiejesz? - fuknęłam również rozbawiona. - Są większe niż Winiara.
- Ooo! Zajechali! Przyszli państwo Kłos! - usłyszeliśmy czyjś krzyk. Odwróciliśmy się w kierunku dobiegającego dźwięku. Okazał się to być Fabian stojący jakieś 5 metrów za nami z rękami wsuniętymi z kieszenie brązowych spodenek z czarnymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie i szczerzył śnieżnobiałe zęby. Na pewno wybielane.
- A zajechali, zajechali. - potwierdziłam kiwając głową i stawiając obok samochodu swoją drugą walizkę.
- Jakiś skromny ten komitet powitalny - stwierdził środkowy zamykając bagażnik, a następnie auto, a ja się zaśmiałam. Drzyzga tylko wywrócił oczami.
- Już sobie nie myślcie, że za każdym razem będziemy się tak cieszyć na wasz widok. Mi nikt przywitania nie urządzał i żyję - podszedł do nas po czym zamierzał się już schylić by pomóc nam z bagażami
- Ty to inna sprawa, ty nie zasługujesz. - rzuciłam, a on wyprostował się i popatrzył na mnie morderczym wzrokiem.
- Koleś. Koleś, zaraz sama będziesz to sobie targała - wskazał na walizkę.
- I dam radę! - wypięłam dumnie klatkę piersiową do przodu, a siatkarze popatrzyli na mnie pobłażliwie.
- Ale we mnie wierzycie. No nie mogę - wywróciłam oczami.
- Idziemy czy będziemy tutaj do wieczora sterczeć? - zapytał Karol.
- Ja mogę postać, poopalam się. - nasunęłam z powrotem okulary na nos.
- Pokaż - przysunął swoją łydkę do mojej i porównał. - HA! Białas - wystawił mi jęzor. - Pokaż jeszcze ty, Kłosik - tak samo porównał - No, tu trochę lepiej.
- Nyga się znalazł - prychnęłam.
- No to nieźle. Będziesz miał żonę rasistkę, stary - pokręcił głową Drzyzga.
- Dobra, idziemy bo zaraz się pożrecie tutaj - zarządził Karol
- Szkoda, że nie byłeś taki stanowczy jak szanowny Krzysztof wlewał we mnie hektolitry alkoholu. - spojrzałam na Kłosa spod uniesionej brwi, a rozgrywający zaszczycił nasze uszy swoim rżeniem.
- Nie wspominajmy tego już - wyszczerzył się.
Ruszyliśmy w końcu do środka tego ogromnego budynku. Powitał nas przestronny hol. Rozejrzałam się. Po prawej była recepcja, a po lewej sofy, fotele, stoliki i palemki w doniczkach. Od razu przypomniały mi się okulary Damiana, które wrzuciłam do jednej z takowych palemek, swego czasu w Spale. Aż mi się zachciało śmiać na to wspomnienie.
Potem zostałam zawalona robotą bo musiałam chłopakom strzelić świetne zdjęcia grupowe i indywidualne, co... no nie było zbyt łatwe, jak znamy chłopaków. Na sali znajdowałam się tylko ja i oni. Sztab szkoleniowy dał nam spokój kiedy tylko szybko zrobiłam im zdjęcia, które wyszły dobrze bo nie świrowali jak ci. A raczej, jak on. Cała kadra siedziała już znudzona na parkiecie lub krzesełkach.
- Kurwa mać! - krzyknęłam odsuwając aparat od twarzy, w pomieszczeniu zapanowała totalna cisza. - Czy możecie się ogarnąć i dać mi dokończyć robotę?! - przejechałam po nich morderczym wzrokiem. Utknęliśmy przy szanownym i szanowanym Fabianie Drzyzdze, który chciał mnie dzisiaj ewidentnie wkurwić i nie dał się skupić. - Jak się zaraz nie ogarniesz to cię stąd wypierdolę na zbity ryj - syknęłam.
- No bo ty mi nie dajesz żadnych wskazówek! - oburzył się krzyżując ręce na piersi.
- Zaraz mnie chyba szlag nagły na miejscu trafi! Przed tobą było już przynajmniej 5 chłopaków, widziałeś jak stali? Widziałeś! Nie możesz stanąć tak bez ruchu przez minutę?! - Mogę tylko 59 sekund - odpowiedział, a po jego kącikach błąkał się debilnie.
Wzięłam głęboki oddech.
- Następny! - zarządziłam, a posłusznie przed aparatem ustawił się Grzesiu Łomacz.
- Ej!
- Na ej nawet tramwaj nie staje - odparłam spokojnie. - Odsuń się, nie widzisz, że twój czas już minął?
- Chcesz się napić? - obok mnie zmaterializował się Karol z butelką wody. A więc to po to się ulotnił.
- Dziękuję - posłałam mu lekki uśmiech, odkręciłam butelkę i wzięłam kilka łyków napoju
- Długo jeszcze? - zapytał kiedy oddawałam mu picie.
- Teraz już pójdzie z górki. - stwierdziłam i zabrałam się z powrotem do roboty.
Pół godziny później było po sprawie. Nie można było tak od razu? Oczywiście, że nie bo to przecież zgrupowanie polskich siatkarzy. I Fabiana Drzyzgi.
Potem siatkarze przetransportowali się na siłownie, gdzie też cyknęłam kilka zdjęć i odmeldowałam się u Stefana wróciłam na halę by posprzątać ten cały sprzęt. Tło, lampy i tak dalej. Nie spieszyło mi się choć wiedziałam, że muszę jeszcze te wszystkie zdjęcia dzisiaj obrobić. Ten Drzyzga mnie tak wymęczył, że teraz to ja nie dam mu żyć na tym zgrupowaniu. Nie wiem jeszcze jak, ale nie dam.
Kiedy wszystko było zgodnie z umową ustawione w rogu hali, skąd osoba za to odpowiedzialna miała się tym zająć ruszyłam do swojego pokoju, a tam przy piosenkach Wilków zabrałam się za obróbkę.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam nie odrywając wzroku od laptopa.
- Hej - spojrzałam na przybysza, którym okazał się być Karol. Cmoknął mnie w policzek. - Długo ci to jeszcze zajmie? - zapytał opadając na łóżko obok mnie.
- Już prawie kończę, a co?
- Przyszedłem po ciebie na kolację - oznajmił.
- A która jest w ogóle godzina? - zapytałam zdezorientowana kiedy ostatnie zdjęcie się opublikowało.
- Według mego czadowego zegarka to 20:30.
- To w sumie nie tak długo nad tym siedziałam - stwierdziłam zamykając laptopa.
- Długo, nie długo, teraz idziemy coś zjeść - wstał po czym chwycił mnie za rękę podrywając mnie z łóżka. Odrzuciłam włosy do tyłu i podążyłam za Kłosem na kolację.
- Wiesz, że Fabian chyba spokorniał? - zaśmiał się kiedy wchodziliśmy do windy.
- Nie było jakoś widać - wywróciłam oczami.
- Ale później, jak już go opieprzyłaś.
- No ktoś musiał.
Dołączyliśmy do naszego stolika Pokerowców, a ja dopiero wtedy poczułam jak bardzo głodna byłam. Zaczęłam pochłaniać jajecznicę jak szalona.
- E, zwolnij trochę bo zaraz talerz też zjesz - stwierdził nieco skrzywiony Bartosz.
- No widzisz, jak mnie wymęczyliście?
- Myyyyyy? - pisnęli przeciągle jak niewiniątka.
- No a niby kto? Innych ludzi tutaj nie przyjmują jak mamy zgrupowanie bo z taką dziczą, nie dałoby się żyć.
Zamilkli i spojrzeli na mnie tępym wzrokiem. Chyba ich zatkało.
- Ej - zmarszczył czoło Piotrek.
- O tobie Pituś nie mówiłam - posłałam mu buziaka w powietrzu na co on uśmiechnął się życzliwie.
- Ej, a ja? - burknął Karol.
- No ty też nie, spokojnie - wyszczerzyłam się.
- No i to rozumiem - napuszył się.
- Ej, to nie fer. Co to za jakieś specjalne względy? - oburzył się Zatorski.
Znowu wszyscy zamilkli.
- HAAA CIOOOTY! - zaśmiał się Kłos z reszty, na co oni spiorunowali go wzrokiem.
Po kolacji byłam już tak padnięta, że ledwo człapałam po korytarzu.
- Boże, coś ty taka zmęczona? - zapytał narzeczony kiedy wchodziliśmy do windy, a ja oparłam czoło na jego klatce piersiowej, natomiast on przygarnął mnie do siebie mocniej.
- Nie wiem, jakoś tak - wymruczałam.
- I kto to mówi, to ja tutaj przez 2 godziny na siłowni się pociłem - oburzył się.
- I się chyba nie umyłeś - zaśmiałam się.
- Ej, ej, za takie teksty to się zaraz o ścianę będziesz opierać - mruknął.
- Przynajmniej by mnie nie denerwowała.
- No szczyt wszystkiego - pokręcił głową kiedy odsunęłam się od niego lekko bo usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi windy.
- Nie gniewaj się - uśmiechnęłam się lekko. - Przecież widzisz, że już gadam głupoty, po 21 jest - kierowaliśmy się do mojego pokoju.
- Znalazło się, dzieciątko - zaśmiał się, a ja otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka, a Karol je za mną zamknął i położył się na łóżku. Nie skomentowałam tego tylko ruszyłam do łazienki. Zmyłam makijaż, przeczesałam włosy i przebrałam się w piżamę. Kiedy wyszłam z pomieszczenia środkowy nadal w najlepsze leżał sobie na moim łóżeczku z zamkniętymi oczami. Stanęłam nad nim ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.
- Ej, ale to jest jednoosobowe łóżko.
- Zdaję sobie z tego sprawę - oznajmił mi nie uchylając mojej powieki.
- I do tego moje.
- Wiem o tym.
- W moim pokoju, z numerem 100.
- Takie fakty również są mi znane. - odpowiedział spokojnie uchylając powiekę.
- I?
- I co? - zapytał drocząc się już ze mną ewidentnie.
- No i chciałabym iść spać.
- Czy ja ci zabraniam? - zapytał z głupawym uśmieszkiem.
- Ygggh, co za człowiek - wzniosłam oczy do nieba. - Suń to dupsko.
- Żadne dupsko tylko zgrabny tyłek. - oburzył się.
- Chciałbyś - prychnęłam rozbawiona kładąc się obok niego.
- Nie wmówisz mi, że nie. Widziałem przecież w lustrze - wybuchnęłam śmiechem po jego słowach.
- Dobra, jak tam sobie chcesz - westchnęłam i ułożyłam się wygodnie, zamykając oczy.
- Ej, a kto zgasi światło? - zapytał lecz już się nie odezwałam udając, że chrapię. - Lenka? - szarpnął za moje ramię, a ja zaczęłam chrapać jeszcze głośniej. - Lena światło. Lenka? No jak ja mam niby wstać teraz? Zablokowałaś mnie no hej! Nikt mnie nie będzie, kucze, blokował na środku łóżka! - oburzył się i podniósł się po czym przeturlał się po mnie lecz najwyraźniej coś mu nie wyszło bo gruchnął na podłogę. Uchyliłam powieki.
- To zgasisz w końcu to światło czy nie?
Po tych słowach spiorunował mnie wzrokiem rozmasowując tyły.
- Czyżby twój zgrabny tyłek został obity?
- Ha! Wiedziałem, że zgrabny!- wyszczerzył się.
- Idź lepiej do fizjo bo to może się źle skończyć, jeszcze będziesz miał jakieś siniaki - powiedziałam śmiertelni poważnie.
- Dziękuję za troskę, objedzie się - wystawił mi język po czym wstał z podłogi i podszedł do wyłącznika i pstryknął światło, a następnie nacisnął klamkę od drzwi po czym je otworzył.
- No to branocka - zasalutował.
- Ejjj, a buzi? - zapytałam zasmucona.
- Dopiero co mnie wywalałaś z pokoju - oparł się o framugę.
- To o niczym nie świadczy - uśmiechnęłam się uroczo. - To jak?
Środkowy westchnął przeciągle i wywrócił oczami po czym niby jakby był zmuszany podszedł do łóżka, oparł się na dłoniach, które ułożył na łóżku i pochylił się składając na moich ustach subtelny pocałunek.
- Dobranoc, kochanie.
- Teraz na pewno dobranoc - uśmiechnęłam się, a następnie siatkarz wyszedł.
----
Tsaaaaa... znowu po miesiącu się pojawiam z, nie najgorszym jak mi się skromnie wydaje, rozdziałem. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba :)
Pozdrawiam ;**